♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kamui
Wódz
*

Gatunek:Lew Tsavo Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Nietoperz borsuczy Liczba postów:496 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 86
Siła: 81
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 15

23-04-2018, 20:38
Prawa autorskie: Ian Hinley/kosekiasai/XylaX

Ciągła szamotanina  wytarmosiła lichą grzywę Kamuiego, czuł jak zapach Tiba dosłownie już pełza po nim, w dodatku gdy Gunter nie trafił w jego łeb i miał cielsko znachora tak blisko przed pyskiem poczuł jakiś dziwny ziołowy zapach od lwa? Mógł tylko zastanawiać się czy ten był teraz pod wpływem jakichś narkotyków, gdyby tylko miał na to czas, bowiem myśl tak jak wpadła mu do łba tak szybko zastąpiły ją konkretniejsze priorytety. Wreszcie udało mu się oswobodzić spod grubasa, co momentalnie wykorzystał, sponiewierany poduszony, z nadszarpnięta godnością cofnął się nisko na łapach w tył by zwiększyć dystans, jeśli Tib zrobi ku niemu teraz krok ryknie na niego ostrzegawczo, wolał jednak uniknąć agresji i tylko w naprawdę ostatecznej ostateczności użyje łapy by smagnąć go w pysk.
- DOŚĆ! DOŚĆ KURWA!- Ryknął aż z okolicznych drzew posypał się puch, aż zapiekły go struny głosowe. Szybkim spojrzeniem omiótł całą sytuacje zjawiły się jakieś dwie samice z czego jedna była drobnej budowy, czy to dzieciak? - TIB! ODWOŁAJ ICH!- To było wręcz żądanie, zdyszany aż buzował, nie był to jednak gniew. - Jeśli to zrobisz, przyrzekam odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. - Czy nie o to mu właśnie chodziło? Nie był pewny czy cała ta zgraja jest pod jego rozkazami, na obwąchiwanie się nie bardzo miał w obecnej chwili czas, wiedział jednak jedno, przed rozlewem krwi ochronić musiał już nie tylko siebie, jednak jeśli ten nie posłucha gotowy jest umrzeć w walce broniąc członków klanu przed bandą tych wykręconych szaleńców.
Bartolini
Iskra
*

Gatunek:Lew afrykanski Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę. Liczba postów:39 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 58
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 15

25-04-2018, 16:24
Prawa autorskie: Av od Baltazara
Tytuł pozafabularny: Doskonały design

Zabolała go trochę głowa jak przywalił w Tiba, ale jak udało się go zepchnąć z Kamuiego to da się to przeżyć. Nie minęła sekunda gdy poczuł zimny śnieg na swoim pysku i ból od wbitych kłów. Syknął leżąc tak na ziemi przygnieciony ciężarem lwicy, szarpanina też nic nie dała. Musiał coś szybko wymyślić by ta panna zlazła z niego. Nie był wybitnym wojownikiem więc pierwsze co mu przyszło do głowy to zaprzeć się łapami i wybyć się w górę zrzucając ją z siebie. Jeśli to się powiedzie to zacznie uciekać na najbliższy głaz.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-04-2018, 16:38 przez Bartolini.)
Baltazar
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:39 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie: 96
Siła: 80
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 15

25-04-2018, 17:46
Prawa autorskie: własne

Mało brakowało, a skończyłby tak, jak jego pierwszy oponent. Nie miał dużo czasu na dokładne rozeznanie się w sytuacji, kiedy do i tak gęstego kotłowiska dołączyły kolejne lwy, skupił się więc na najbliższym otoczeniu, a to wydawało się okiełznane przynajmniej na tą chwilę. Gunter leży powalony, nadgorliwy Moyo sam urządził sobie śnieżną kąpiel, a biały uwolnił się spod ciężaru Tiba. Nie żal mu było oswobodzenia przeciwnika, krzywdy większej niż to konieczne nie zamierzał nikomu robić, a skoro odseparował dziwnego nieznajomego od członka swojego stada, to mu to w zupełności wystarczyło. I Moyo i Guntera czujnie obserwował, z wolna na ugiętych łapach cofając się do Kamuiego, by mieć ich przed sobą i chociaż swoimi tyłami martwić się mniej. Gotowy był jednak w każdej chwili odpowiedzieć pazurem na atak. Przeszło mu przez myśl, czy którykolwiek z lwów tutaj zgromadzonych wie co tu się dzieje, bo on NIE. Jeśli była to pułapka to wyjątkowo kiepsko zorganizowana, pojedyncze lwy zbiegające się zewsząd bez ładu i składu, by stworzyć łącznie z nim jedną wielką kaszankę, ot co. Miał nadzieję, że ten cały Tib nie jest ani głupi, ani niepoczytalny, a reszta nie wydrapie sobie nawzajem oczu za sprawę, o której pojęcia nie miał.
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

26-04-2018, 19:25
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Chwila nieuwagi spowodowana powstałym  zamieszaniem kosztowała starego trochę krwi, jednak ostatecznie  udało  mu się  utrzymać na łapach. Kątem oka dostrzegł jak dwie lwica rzucają się w kierunku tego bezczelnego gnojka który miał czelność go atakować. Starszą niemal natychmiast rozpoznał. Vari, a jej obecność oznaczała, ze miejscowi zapewne wezmą jego stronę.
Stary szybko  zdał sobie sprawę, o co to w ogóle chodzi. Podejrzewał, że razem z Gunterem nadziali się prosto na szpicę  grupy uderzeniowej  jakiegoś wrogiego  tutejszym stada. W końcu jak inaczej miałby wytłumaczyć sobie, że działania tamtych są ze sobą dość dobrze skoordynowane? Korzystając z faktu, że Kamui potrzebuje trochę czasu żeby podnieść się z ziemi i stanąć na łapach, stary natychmiast po odzyskaniu równowagi rzucił się w jego stronę. Nawet jeżeli pięciołap zdążył w tym momencie coś do niego powiedzieć , brązowogrzywy  po prostu to zignorował. Trwała walka, Kamui miał już okazję, żeby się poddać ale tamten zdążył  już ją zaprzepaścić. To, że zdecydował się paktować dopiero w momencie, gdy dotarło do niego, że stracił przewagę liczebną, było dla Tiba czymś  oczywistym. Oczywiście stary dalej miał zamiar go przesłuchać, jednak przedtem zamierzał nieco mocniej go skrzywdzić, o tym jaki los spotka jego kundli niech zdecydują sobie miejscowi. Tak więc, stary  zamierzał skoczyć ku Kamuiemu z wyciągniętym pazurami a następnie spróbować zatopić zęby w pierwszym  lepszym kawałku jego ciała. Jeśli mu się to uda, stary spróbuje wyszarpnąć z ciała wroga jak największy kawał mięcha, by tym samy spowodować obfite krwawienie które  powinno osłabić Kamuiego.
-Śmierć najeźdźcom, za Hakiego!- ryknął, by w ten sposób jasno określić się po czyjej jest stronie, chociaż zdawał sobie sprawę, że później będzie robi sobie z tego powodu wyrzuty. 
Za Hakiego?, mein Gott przecież to nawet nie brzmi dobrze…
Gunter
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 76
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 30

28-04-2018, 13:48
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz

Niespodziewane uderzenie wytrąciło znachora z równowagi, poczuł ostrza wbijające się w jego bark, ale po krótkiej szamotaninie znów był wolny. Kątem oka zobaczył sączącą się krew, lecz chłód śniegu w połączeniu z silnymi emocjami wytłumiły odczuwanie bólu. Skrzywił się, kiedy dzwonienie w uszach zagłuszyło mu odgłosy walki. Podnosząc się z ziemi, słyszał tylko urywki z wypowiedzi Kamuiego. Kazał Tibowi zakończyć bitwę, widocznie nie zdając sobie sprawy, że stary nie ma tu nad nikim kontroli. Wtedy usłyszał okrzyk przyjaciela. Za najeźdźców? Ale kto tu jest najeźdźcą, a kto obrońcą? Za Hakiego? Przecież to za innego syna, za Kamę walczyli. Chyba że Tib postanowił zapomnieć o Kamie i Amanie i skupić swoje instynkty ojcowskie na ostatnim, fajtłapowatym synu. To było możliwe. W końcu fucha cesarza, nawet cesarza górali, dorabiającego na prowizorycznych remontach, świadczyła, że futrzasta kluska imieniem Hakuś wyrosła na namiastkę prawdziwego lwa. Zresztą nieważne. Był winien Tibowi życie jednego syna, umowa nie precyzowała którego, więc równie dobrze może powalczyć za Hakiego. Rozliczą się później. Może przy okazji wdzięczny strażnik cesarstwa ułoży o nim epicką balladę, albo będzie skłonny załatwić mu uwolnienie.
- Za cesarza! – z tym okrzykiem wystrzelił do przodu, aby wyminąć samozwańczego obrońcę Kamuiego, który przed chwilą go zaatakował. Miał zamiar dołączyć do ataku na pięciołapego i rzucić się na niego z pazurami, wkładając w to całą swoją siłę, spotęgowaną rozpędem. Wcześniejsze nieudane próby ataku wzburzyły w nim krew i wiedział, że nie cofnie się przed niczym, żeby tylko zadać Kamuiemu jak najwięcej ran i bólu. Jak to mówią, do trzech razy sztuka.
Moyo
Wiarus
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:203 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 77
Siła: 76
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 37

03-05-2018, 21:17
Prawa autorskie: Angelo, disney
Tytuł pozafabularny: Marzyciel

Choć pazury Moya nie dosięgnęły celu młodzianowi udało się to, co planował, a mianowicie udało mu się nie dopuścić wroga do yyyy wroga. To znaczy najeźdźcy do Guntera. Tak, najeźdźcy, przynajmniej rudo grzywy nie umiał tego inaczej nazwać. Choć w całej sytuacji nie miał zbyt wiele czasu na myślenie, wydało mu się to jawnym atakiem ma cesarstwo. Skok zakończył się śnieżną fontanną lecz Moyo utrzymał się na łapach i obrócił w stronę Baltazara. Kątem oka zarejestrował wielkie wejście cesarzowej i Uy... Co one tu robiły? Serce lwa łopotało patrząc na atakujące samice. Jak mogą się tak narażać! Nie wiedział o którą bardziej się martwić, o cesarzową czy o tą, której biały obraz zaprzątał jego myśli. Powinien ich bronić, ale to najlepiej chyba wypełni nie dopuszczając do nich tego o tutaj żołdaka.
- Nie waż się drgnąć [tu wstaw pasujący do tego nic nie warty rym]- warknął dwoma skokami odcinając Baltazarowi drogę do reszty towarzystwa. Zaczął iść powoli, czujnym wzrokiem śledząc Baltazara.Kierował swoje kroki w jego stronę próbując zmusić go do cofnięcia się. Widział jak Gunter podrywa się i kieruje się by wspomóc atak na drugiej flance. Okrzyki zdawały się być sygnałem, krzesiwem które podpaliło lont. Nie ważne od kogo pochodziły, wyzwoliły w Moyu chęć walki i przekuły cały strach o Ue (no i oczywiście o cesarzową) w energię napędzającą go do walki. Wykorzystując ten sam fortel który niegdyś zadziałał na cesarza, zaatakował szarego łapą, po czym od razu skokiem spróbował powalić przeciwnika i wbić w niego pazury.
[Obrazek: iTJUvVI.png]
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

04-05-2018, 17:06
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Mimo iż jej posunięcie wymagało dość niewielkiego wysiłku to i tak jego niepowodzenie ją poirytowało, bo jak mogła się czuć chybiając. Zagotowała się wewnątrz i było to dokładnie widać w jej spojrzeniu, a napływająca adrenalina tylko ten stan pogłębiała. Z każdą chwilą brązowa była coraz to bardziej zła na całą tą szopkę, która działa się na terenie cesarstwa. Z wielkim niesmakiem obróciła wzrok w stronę jej niedoszłego celu. Wtedy doznała niemałego zaskoczenia. W całej tej mieszaninie lwów znalazła się też Ua, która siedziała jednemu z obcych na grzbiecie dość skutecznie ograniczając mu możliwość poruszania się. Pytanie tylko kiedy się tu pojawiła? Nieważne! Walka wre, a władczyni tego obszaru nic nie robi. Przez moment wahała się nad tym co powinna teraz zrobić, jednocześnie szybko obserwując całą resztę zgrai. Już miała się rzucić na pomoc białej samicy, już szykowała się do ataku na ścięgna tylnych kończyn przygniecionego samca lecz właśnie wtedy z całej tej szamotaniny usłyszała czyjeś krzyki kierowane w stronę jej teścia. Vari chyba tutaj czegoś nie rozumiała. Biało-czarny dziwak z pięcioma kończynami zdawał się być w całym tym starciu najzwyczajniej w świecie ofiarą, ale z drugiej strony nie widziała logicznego wytłumaczenia dlaczego połowa go broni, a połowa atakuje. Ryknęła najgłośniej jak tylko potrafiła, lecz co mogła zrobić wobec tylu agresywnie nastawionych do siebie dusz. 
- Tib! Uspokoić się wszyscy! - krzyknęła, starając się w jakiś sposób zatrzymać starego lwa, ale jak widać na próżno. 
Prawdopodobnie nie było jej wcale słychać przez odgłosy walki. Morskooka była rozdarta między obroną obcego, a słabo znanego jej osobnika. Wiele scenariuszy przewinęło jej się w myślach. Jednego była pewna, atak na cesarskiego na jego własnym terenie równoznaczny jest z napaścią na całe stado, a na to nie mogła sobie już ot tak pozwolić. Nie zamierzała dopuścić, by któryś z jej podopiecznych zapłacił za to co się tutaj działo. Nie mogła nazwać tego zwykłą walką, żadna ze stron się raczej nie znała, a większość była sobie nawzajem obca. 
Gdyby tylko była w stanie to zrobiłaby wszystko aby ten pojedynek przerwać i na spokojnie dowiedzieć się co było jego przyczyną, a potem ewentualnie przegonić intruzów, w najgorszym wypadku w razie ich agresywnego nastawienia stoczyć bój. Jednak ofiara Tiba chciała rozmowy, więc coś tutaj ewidentnie nie grało, albo decydowały tylko i wyłącznie emocje i instynkt. Na tę chwilę postanowiła zrobić tyle, by uratować najbliższą jej z towarzystwa osóbkę i zapobiec zrobieniu jej krzywdy, a była nią Ua. Vari nie zastanawiając się wycelowała w ścięgna jednej z kończyn brązowego samca, który był aktualnie obezwładniony. W razie gdyby jej atak na ścięgna się nie powiódł, brązowa zaatakuje kłami i pazurami dowolną najbliżej znajdującą się część jego ciała. 
- Ua wbij się mocno i nie daj się zrzucić! - poinstruowała swoją przyjaciółkę i jednocześnie starała się ją tymi słowami wesprzeć na duchu.
Póki co nie wiedziała co powinna robić, nadal miała niepohamowaną ochotę na uratowanie pięciołapego grzywacza przed starym Tibem, lecz ważniejsza była dla niej Ua. Teraz będzie miała chwilę czasu, by zastanowić się nad tym jak ten okropny spór jak najszybciej i najbezpieczniej zakończyć, póki nikt nie poniósł jeszcze ofiar. Robienie komuś krzywdy bez żadnych powodów nie należało do rzeczy, które uważała za dobre, ale nie miała na tę chwilę wyjścia. Uy samej nie zostawi, a póki samiec się nie podda ona nie będzie ryzykowała puszczeniem go wolno.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
Ua
Weteran
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Tytuł fabularny:Posłaniec Liczba postów:283 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 96
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 35

05-05-2018, 20:37
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Ze zdziwieniem stwierdziłam, że znalazłam się na grzbiecie brązowego. Tak, bo to, że się na kogoś skoczyło, w ogóle nie wiąże się z wylądowaniem na tym kimś. Chociaż w tym momencie ja byłam górą to założę się, że moje przerażenie było większe niż Bartoliniego. Gdybym teraz myślała, zapewne nie miałabym pojęcia, co zrobić, ale że aktualnie mój mózg działał dość skąpo, odruchowo przywarłam brzuchem do pleców przeciwnika. Nieświadomie zacisnęłam mocniej łapy, tym samym wbijając głębiej pazury. Pysk powędrował do pierwszej rzeczy, która znalazła się w moim polu widzenia, czyli grzywy samca. Vari krzyczała coś, żebym nie dała się zrzucić, i to właśnie miałam zamiar zrobić. W zasadzie i bez jej rady mogłam się domyślić, że upadek byłby na moją niekorzyść.
Hazina
Samotnik
*

Gatunek:Okapi Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:13 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 60
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 70

10-05-2018, 02:36
Prawa autorskie: Ja

No i druga lwica się pojawiła, biel na tle bieli, taki drapieżnik musiał być stąd, doskonale wtapiał się w tło. Może te lwy, mają oprócz tego wyraźnego zaznaczenia płci, jeszcze jakieś podgatunki, skoro takie różnokolorowe? Takiej różnorodności nigdy nie doświadczyła wśród lampartów, ani tak destrukcyjnego zachowania wobec własnego gatunku. Jak lamparty walczyły to zwykle pojedynczo, a najczęściej nie widziała w tym nic ekscytującego, ot, zwykłe pokazanie sił, a czasem pojedyncze spojrzenie i mniejszy się wycofywał, nudy.
A tutaj proszę, ekscytowała się co nie miara, nie narzekając na brak rozrywki. Właściwie już sama nie wiedziała po co i dlaczego walczą.
Skrzywiła się przez wrzaski piątej łapy, dla jej uszu tego rodzaju dźwięki nie należały do najprzyjemniejszych, nawet z tej odległości. Ale, co ważniejsze, to nie koniec przedstawienia, a działo się tyle że musiała doczekać finału. Pewnie nawet walczący nie mieli pojęcia jak się to skończy i którą obrać stronę, może podzielą się na trzy strony i będzie ciekawiej? W głowie okapi już powstawały różne teorie i założenia jak się to skończy. Może nikogo nie było kto by się pozakładał razem z nią, ale obstawiała że piąta łapa ucieknie, w końcu do czegoś zobowiązuje taka ilość łap.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-05-2018, 02:39 przez Hazina.)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

12-05-2018, 19:18

Kamui wycofał się, ale Tib nie zamierzał odpuszczać. Rzucił się na niego, lecz w decydującym momencie zraniona łapa dała o sobie znać. Jeden nieprecyzyjny ruch wystarczył, żeby samiec spudłował. Kamui wykorzystał ten moment, by zdzielić go po pysku, zostawiając parę krwawych cięć na jego policzku. 
Widząc, co się dzieje, Gunter zainterweniował. Wyminął Baltazara, który był zbyt zajęty potyczką z Moyo (o czym za chwilę) i doskoczył do pięciołapa. Pazurami przeorał jego twarz, ledwie omijając oko. 
Moyo zajął się Baltazarem. Jego pazury sięgnęły nosa ciemnogrzywego. Tamten nie pozostał mu dłużny. Wyprowadził mocne uderzenie w jego bark, zostawiając krwawy ślad nad zgięciem łokcia i posyłając go na śnieg. 
Bartolini usiłował wyswobodzić się od samic, ale trochę go to przerosło. Choć Ua nie była zbyt ciężka, to mocno zakotwiczyła się na jego grzbiecie i byle wstrząsy nie zdołały jej zrzucić. Vari wykorzystała ten moment, żeby dobrać się do łap przytłoczonego samca. Nie dała rady uszkodzić jego ścięgien, ale jedna z jego łap została dosyć boleśnie porysowana.

Krzyki poniosły się echem po okolicy. Zbocze góry wołało razem z lwami: Kurwa! Hakiego! Cesarza! Tib! Wszyscy! I najwyraźniej ono również postanowiło dołączyć się do walki. Rozległ się głośny szum, podobny do burzowego, ale była w nim też kombinacja skrzypienia i pękania. Biała fala runęła w dół. Niczym stado rozjuszonych zebr ku zgromadzonym lwom mknęła lawina. Była coraz potężniejsza i coraz głośniejsza. Las może ochronić lwy, ale czy na pewno? 

Tib, Gunter, Moyo, Vari, Ua ---> Kamui, Baltazar, Bartolini

Tib -8 HP
Kamui -8 HP
Baltazar -10 HP
Bartolini -11 HP
Moyo -12 HP
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

15-05-2018, 17:12
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Tib w pierwszej chwili skrzywił się, gdy łapa Kamuiego przeorała jego policzek, jednak już po chwili na jego pysku  widniał zadziorny uśmieszek.
Lustig, przez całą młodość walczyłem i nie dorobiłem się ani jednej blizny, a dopiero na starość los postanowił mnie w nie przyozdobić. Kto wie może jeszcze poderwę na to jakąś uroczą Löwin? -myślał szykując się do dalszego ataku.
Uszy starego odnotowały dźwięk zwiastujący schodzącą lawinę, jednak szkolenie które przeszedł w młodości nauczyło go by podczas walki nie poświęcać zbyt wiele uwagi docierający z oddali bodźcom.  W życiu miał już okazję obserwować lawiny schodzące podczas pory deszczowej i wiedział, że nasiąknięty deszczem śnieg porusza się dość wolno, a same lawiny zazwyczaj zatrzymują się jeszcze na górze. Jednak równie dobrze mógł się mylić.
Prawdę mówiąc Tib był gotowy na śmierć i miał już z nią zbyt wiele styczności w życiu żeby odczuwać  jakikolwiek lęk. Zawsze obawiał się, że kiedyś  dożyje wieku w którym nie będzie w stanie samodzielnie się wyszczać. Śmierć bez tego całego zbędnego cierpienia, będąc jeszcze w pełni sił, była dla starego nie lada pokusą, zwłaszcza jeżeli ta miałaby miejsce na placu boju.
Dlatego też nie przejmując się odniesionymi ranami, ani zbliżającą się lawiną Tib ponownie rzucił się na Kamuiego z zębami. Podczas ataku stary lew zamierzał zwrócić szczególną uwagę  by nie przeciążać ani nie polegać zbytnio na swojej rannej łapie. Brązowogrzywy spróbuje pochwycić zębami Kamuiego i wgryźć się jak najgłębiej w jego ciało. Jeżeli uda mu się go pochwycić, to nie zamierza już go puszczać.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-05-2018, 17:19 przez Tib.)
Gunter
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 76
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 30

15-05-2018, 21:39
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz

Nierealna jak dotąd sytuacja stawała się powoli co najmniej groteskowa. Dopiero teraz zauważył w polu widzenia inną walkę, która odbywała się tuż obok. Czy te lwice cały czas tu były, czy wyrosły nagle spod ziemi jak dżdżownice po deszczu? I jak mogą przygniatać lwa, którego dopiero co mijał na swojej drodze? Czyżby było ich dwóch, czy to jemu dwoiło się w oczach? Fakt, że całemu zajściu przyglądała się ciekawsko antylopa wydawał się akurat w całej tej sytuacji najzwyczajniejszy w świecie. Jakby tego było mało, nagle las wypełnił się hałasem, jak gdyby niebo miało zamiar spaść im na głowy. Gdyby znachor wierzył w siły nadprzyrodzone, wyobraziłby sobie jak w tej właśnie chwili bogowie siedzą gdzieś w oddali, obserwując toczącą się bitwę i rzucając kośćmi o losy jej uczestników. Pewnie bawili się przednio, dodając walczącym atrakcje w postaci kilkunastu ton śniegu spadających im na łby… No cóż, mogło być gorzej. Całe szczęście, że bogowie nie wpadli na genialny pomysł, aby ukatrupić wszystkich tu obecnych poprzez zrzucenie na nich deszczu orzechów kokosowych albo plagi trujących żab. Chociaż, kto wie, co jeszcze przyjdzie im do głowy. Ale Gunter nie wierzył w zabobony, dlatego dźwięki lawiny nie zrobiły na nim większego wrażenia. Jako że znajdowali się na dolnym krańcu gęstego lasu, musiałby być wystrachanym lwiątkiem, aby przejąć się śniegiem. Nawet gdyby z góry zeszła lawina, nie miałaby szans przedostać się na sam dół zbocza z siłą na tyle dużą aby wyrządzić komuś krzywdę. No chyba że pomylił granice całkowania. Wtedy praktycznie jest już trupem.
Ale nie czas ani miejsce na rozmyślania, kiedy stoi się pyskiem w pysk z przeciwnikiem. Jak widać kości wreszcie wypadły na jego korzyść, ponieważ poranił Kamuiemu twarz. Skoro już siły nadprzyrodzone postanowiły być łaskawe, Gunter miał zamiar jak najlepiej wykorzystać ten moment. Widząc atakującego Tiba, dołączył do natarcia, aby razem zamknąć pięciołapego w pułapce. Miał zamiar także zaatakować zębami, mając nadzieję że podwójne uderzenie porządnie osłabi przeciwnika. Gdyby udało mu się złapać Kamuiego, chciał pociągnąć go do ziemi, aby wytrącić go z równowagi i utrudnić kontratak. Może przy okazji uda mu się zranić przeciwnika na tyle, żeby upewnić się, że nie będzie próbował żadnych sztuczek i wreszcie ta dziwaczna walka będzie mogła się zakończyć. Zaczynał mieć wrażenie, że po tej bitwie nie tylko odpłaci się przyjacielowi, ale to Tib zostanie jego dłużnikiem.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-05-2018, 21:41 przez Gunter.)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

09-06-2018, 22:27

Z powodu braku odpisu trzech postaci ze strony Tiba i Guntera od ponad 3 tygodni, kolejka odpisów zostaje złamana. Teraz odpisują Kamui, Baltazar i Bartollini. Ua, Satau i Moyo będą mogli odpisać po nich (nie wcześniej) do trzech dni po ostatnim odpisie. Jednak biorąc pod uwagę, że w ten sposób mogą zdobyć przewagę nad przeciwnikami, przy rzutach dla nich będzie stosowana kość k10, nie k20. To tymczasowe rozwiązanie. Gdy akcja się zakończy, wprowadzony zostanie termin odpisu w przypadku takich akcji, żeby sytuacja się nie powtórzyła.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-06-2018, 22:38 przez Mistrz Gry.)
Baltazar
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:39 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie: 96
Siła: 80
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 15

10-06-2018, 04:07
Prawa autorskie: własne

Potrząsał głową odruchowo cofając się kilka kroków, nie mogąc w pierwszym momencie określić czy ostry ból, który oblał niemal całą głowę dociera go z nosa czy to pysk mu odrąbało. Szczęście w nieszczęściu, że chwilę potem okropne szczypanie skupiło się na czubie oszczędzonego pyska, który oblizywał bez przerwy niekontrolowanie z nadzieją że przejdzie, ale to przecież nigdy tak nie działa. Nie zliczy ile już to razy w ciągu ostatnich minut posyła nierozgarniętego lwa na bliskie spotkanie ze śniegiem, a ten ciągle uparcie wstaje i ignorując ich obronną postawę, krzyki Kamuiego i niewielką liczbę "napastników", bezmyślnie bez jakiekolwiek pytania próbuje go raz za razem atakować. Zastanawiał się czy ta walka mogłaby się skończyć zaraz po jego przybyciu, nie znał jednak motywów żadnego z lwów tutaj, ani okoliczności które doprowadziły Kamuiego do poziomu parteru pod łapą kocich gangsterów. Na pewno nie ma teraz do czynienia z najbystrzejszym z... nich? Miał wątpliwości czy są jedną grupą, czy zlepkiem przypadkiem znających się lwów. Stary wydawał się dowodzić zgrają, a nowoprzybyła lwica, która zdaje się krzyczy o zaprzestanie walk, po czym nakazuje innej... dalszy atak na, o zgrozo, jego brata?! I do cholery jacy najeźdźcy?! Teraz miał pewność, że to tylko głupie nieporozumienie.
- Nie jestem najeźdźcą! Zbiorowo atakowano mojego przyjaciela i rzuciłem się na pomoc, nie mam tu żadnego interesu! - i kontynuowałby wywód, gdyby nie szum, który zagłuszył jego własne myśli. Moyo przynajmniej chwilowo znokautowany, mógł więc w całym chaosie znaleźć chwilę na jedno czy dwa oddechy, zaprzestając ataku na młodzika, licząc że to doceni i wyciągnie wnioski. Były istotniejsze sprawy. Dziś zanurzył łapę w śniegu po raz pierwszy, teraz cała góra pędzi mu na spotkanie! Uszy zwiędły, a ślepia wyrażały jedynie czysty strach przed nieznanym dotąd żywiołem, potrzebował natychmiast znaleźć się jak najdalej stąd. Z Bartolinim. I Kamuim, za którym się obejrzał i widząc jak znowu jest osaczony, stracił resztki zahamowań byle zakończyć to szybko i wiać. - Starczy! - kierowany desperacją obrał za cel samego podżegacza konfliktu. Miał zamiar pędem obalić lwa i dać białogrzywemu szansę na ucieczkę, ale w którymś momencie zobaczył, a może wyczuł od starego krew? Czy instynkt, czy uraza, strach, pokusa zdobycia przewagi czy może był to inny bodziec, że pysk rozwarł się obnażając zęby i skierował w ścięgno rannej już łapy.
Bartolini
Iskra
*

Gatunek:Lew afrykanski Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę. Liczba postów:39 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 58
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 15

10-06-2018, 17:40
Prawa autorskie: Av od Baltazara
Tytuł pozafabularny: Doskonały design

Jęknął z bólu, lwica nie odpuszczała i jeszcze nagabywanie innych do atakowanie go. Chce stąd uciec z bratem i Kamuim. Nie chce walczyć, ale co ma robić jak wbijają mu kły i pazury w ciało? Szarpanie nic nie dało tylko sprawiło większy ból, może teraz słowa? 
- Przestańcie, atakujecie mi brata i przyjaciela! Przestańmy walczyć i pogadajmy na miłość duchów! - Ryknął dość silnie. - Nie chce walczyć, chce ich chronić! Sami tez to robicie broniąc swoich, my tez to robimy! Tak się tylko powbijamy na marne! Puść mnie!
Wątpi, ze przemówi do rozsądku, ale jeśli są tu jacyś świadkowie jeszcze to nikt nie może powiedzieć, że nie próbował. Miał bujną grzywę wiec dorwać się do jego karku było o wiele trudniej i lwica prędzej by się udławiła kłakami niż go ugryzła. Wpadł na pewien pomysł, próbował ruszyć na Vari tylko po to by przywalić ją Uą, tak by jedna zleciała a druga oszołomiona.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-06-2018, 17:44 przez Bartolini.)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości