♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#76
02-04-2015, 16:13
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Samiec spojrzał na lwicę ze zrozumieniem. Wiedział doskonale. W normalnej sytuacji zapewne by sobie nie pozwolił... ale teraz Maoni musi mu zaufać. Wyciągnął okolony grzywą kark i otarł się powoli rudym policzkiem o jej kark. Mogła poczuć na swojej szyi jego spokojny, ciepły oddech.
Dopiero po chwili cofnął się i zdołał wydobyć z siebie kilka słów.
- Lwice polują zazwyczaj z rana, kiedy wracam z patrolu. Wtedy to ja mam oko na Busarę, moją córkę.
Pozwolił sobie w końcu zerknąć na lwiczkę skrytą między łapami matki. Nim schylił do niej łeb, spojrzał pytająco na niebieskooką. Dopiero po tym zniżył głowę na tyle, by jego i złote oczka znalazły się na jednym poziomie. Kąciki pyska Kahawiana uniosły się w uśmiechu, a jemu udało się przywołać weselszy nastrój.
- Busara jest lwiczką nieco starszą od ciebie. Myślę, że mogłybyście się polubić.
Przynajmniej tyle. Nie mógł pozwolić, by po raz kolejny popełniony został ten sam błąd. Stracili już kiedyś Padme i jej młode, potomstwo Morana. W ten sposób to stado się rozpadnie. Musiał walczyć.
A i lwiątka przecież muszą spędzać czas razem. Jeśli mają się uczyć, polować i żyć razem, musiały się poznać już za dziecka.
Runa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:68 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 4

#77
02-04-2015, 17:00
Prawa autorskie: lineart: Malaika4 kolor: Salvathi, podpis: Salvathi

Runa usiłowała się skupiać na czymkolwiek, byle tylko nie myśleć o tacie. Nie będzie płakać, nie przy tym gościu. Nagle poczuła, że mama przyciska ją mocniej. Runa automatycznie otworzyła oczy i spojrzała ze zdziwieniem w górę, w stronę pyska swojej rodzicielki i poczuła, jak serce w niej zamiera. Jeszcze nigdy, nigdy, nigdy nie widziała Maoni takiej smutnej.
Niespodziewanie w jej polu widzenia pojawiła się brązowa chmura i do Runy dotarł silny zapach samca. Lwiątko otworzyło pyszczek ze zdumienia, po czym zamknęło go ze smutkiem. Jeszcze nigdy nie widziało, by jakiś samiec oprócz taty i tego szarego ocierał się o mamę. To oznacza... stado? Pewnie tak.
Runa w pierwszym odruchu schowała się za łapą mamy, ale zaraz wychyliła głowę z powrotem, wpatrując się w wielkie, czerwone oczy, zębiska i cały pysk. Trochę bała się spotkania z jego córką. Pewnie oznaczałoby, że to oni muszą do niej iść, a przecież jej nie znała, ale zawsze to ktoś do zabawy. - A cy ona... lubi biegać? - spytała nieśmiało. - Albo grać w pochody? - Podchody były jej ulubioną grą. Tu przynajmniej miała szansę wygrać z Cahiem.
I don't ever want to let you down  
I don't ever want to leave this town  
Cause after all  
This city never sleeps at night  
It's time to begin, isn't it?  
[Obrazek: runa_by_chotara-d7lhrd5.png]
I get a little bit  
bigger but then I'll admit  
I'm just the same as I was  
Now don't you understand  
That I'm never changing who I am
Maoni
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 72
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 49

#78
02-04-2015, 20:36
Prawa autorskie: Salvathi

Lwica wyraźnie się uspokoiła, czując bliskość lwa. Niby to tylko taki jeden gest, mało znaczący, dla niej jednak posiadał ogromną wartość. Tym bardziej teraz potrzebowała wsparcia.
Pokiwała łbem po słowach Kahawiana. Nie była jednak do końca pewna, czy Runa dałaby radę tak, bez niej. Nie wyniosła w końcu zbyt pozytywnych doświadczeń z ostatniej próby spotkania innych członków stada.
- Runa ma nieco uraz do innych lwów. - powiedziała cicho do czerwonookiego. Chociaż, jak tak pomyślała później, być może Kahawian już słyszał o tym od Kalani. Albo się zwyczajnie domyślił. Jednak nie miała nic przeciwko temu, aby zbliżył się do córki, chociaż obawiała się nieco jej reakcji.
O dziwo, jak się przekonała, poszło całkiem nieźle. Runa wyglądała na zaciekawioną wizją poznania nowej koleżanki. Maoni jedynie uśmiechnęła się, nie odzywajac się jednak. Stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli nie będzie się wtrącać w rozmowę córki z Dwugrzywym. Wychodzi więc na to, że jej obawy były niesłuszne. Lwicy natychmiast przez myśl przeleciała wizja wspólnego polowania z resztą lwic, podczas gdy Runa wesoło bawi się z córką Kahawiana. Jednak jakby mała zareagowała, gdyby zobaczyła Ragnara? Sama Maoni nie wiedziała, co by zrobiła na jego widok.
[Obrazek: maonipo_by_chotara-d8opbyq.png]
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#79
02-04-2015, 21:00
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Cichy,ciepły śmiech wydobył się z pyska samca.
- Bardzo. Lubi też się wspinać i słuchać opowieści.
Przez chwilę wpatrywał się jeszcze w córkę Maoni, po czym samiec ponownie skupił swoją uwagę na dorosłej. Był wyraźnie spokojniejszy i jakby wrócił do swojej zwykłej równowagi. Wiadomo, że nadal ciążyła nad nim świadomość... ale miał przynajmniej wiedzę, co mógł i co musiał zrobić.
- Dobrze by było, jakbyście przyłączyły się do wszystkich w termiterii. Razem to zawsze lepiej. No i Runa- znów zerknął na lwiczkę - się przyzwyczai. Ciotki chętnie poznają następną podopieczną.
Inaczej rozpuszczą mu córkę.
Wtem ciszę przerwało echo ryku. Zaraz potem drugie. Na pysk Kahawiana błyskawicznie wróciła uwaga i zaniepokojenie, a on sam odwrócił łeb, starając się namierzyć skąd dochodzi. Nie zastanawiał się, do kogo należy. Pytaniem było dlaczego.
Spojrzał na Maoni i wskazał krótko na Maoni.
- Powinnyście to zrobić jak najszybciej. Muszę iść. Uważajcie na siebie.
Skłonił krótko łbem, po czym ruszył z miejsca biegiem.
Kalani dawała znak.
Runa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:68 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 4

#80
03-04-2015, 01:57
Prawa autorskie: lineart: Malaika4 kolor: Salvathi, podpis: Salvathi

- O. - to wszystko, co wydobyło się z pyszczka Runy, ale nieśmiały uśmiech mógł dopowiedzieć resztę. Może mogłaby się dogadać z tą... Busarą. Fajnie by było mieć koleżankę. Może nawet by mogła z nią wygrywać? Z Cahianem nie miała zbytnio szans. Był od niej niewiele starszy, ale mimo wszystko silniejszy. Tego dużego lwa też nawet polubiła. Był całkiem miły, nie to, co tamta lwica znad Rzeki.
Była już w wyraźnie lepszym humorze niż przed chwilą i tylko lekko wilgotne futerko koło oczu świadczyło o tym, że stało się coś niedobrego. - Co to jest telmitela? - zawtórował cienki głos tuż po basowej wypowiedzi Dwugrzywego. „Co to są ciotki? ”, przebiegło jej przez myśl.
Runa uniosła ze zdziwieniem głowę, słysząc ryk. Co to mogło być? To był chyba jakiś sygnał dla ich gościa, bo się pożegnał i odbiegł. - Pa. - powiedziała jeszcze do niego, ale chyba nie usłyszał.
I don't ever want to let you down  
I don't ever want to leave this town  
Cause after all  
This city never sleeps at night  
It's time to begin, isn't it?  
[Obrazek: runa_by_chotara-d7lhrd5.png]
I get a little bit  
bigger but then I'll admit  
I'm just the same as I was  
Now don't you understand  
That I'm never changing who I am
Maoni
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 72
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 49

#81
03-04-2015, 16:00
Prawa autorskie: Salvathi

Jej uśmiech nieco się poszerzył. Nie był wcale wymuszany, Kahawian przywrócił jej wiarę w stado. Bardzo jej się podobał sposób, w jaki rozmawiał z Runą. Czuć było taką swobodę w jego mowie, zapewne dlatego, że sam był ojciec. Tym bardziej z tego powodu lwica go szanowała i stał jej się bliższy, bo również opiekował się swoją córką.
- Tak, oczywiście. - odpowiedziała na jego słowa, uśmiechając się już nieco bardziej pewnie. Zaczęła wierzyć, że uda im się w jakiś sposób prowadzić w miarę normalne życie i nawet jakoś bardziej wniknąć w stado, stać się jego częścią.
Zamarła w bezruchu, stawiając uszy, kiedy usłyszała ryk. Z początku zdawało jej się, że to tylko w jej głowie, jednak ryk się ponowił. Kahawian też najwyraźniej to słyszał, więc nie jest z nią jednak aż tak źle. Ale co on oznaczał? Zwykle, kiedy słyszała ryk, oznaczało to ważne wiadomości, zebranie stadne i wielkie zmiany. Ale co takiego mogło się stać tym razem?
Skinęła jedynie łbem na ostatnie słowa Kahawiana, a kiedy lew zniknął jej z zasięgu wzroku, zwróciła swoje spojrzenie na córkę. Runa mogła wyraźnie odczuć i zobaczyć, że ten ogromny smutek i napięcie, jakie towarzyszyło Maoni jeszcze niedawno, niemal zupełnie zniknęły. Lwica wydawała się zupełnie spokojna, zrelaksowana. I tak właśnie było, gdyż czuła oparcie ze strony stada.
- To dom naszego stada. Tak jak ta Grota jest naszym domem, tak termitiera jest domem całego stada. Jest bardzo duża, dlatego starcza w niej miejsca dla każdego. - odpowiedziała córce, bez poprzedniego uczucia oporu, jak poprzednio. Zupełnie swobodnie, zwyczajnie.
- Ten ryk to wiadomość, że stało się coś ważnego. Musimy pójść do termitiery, tak jak powiedział Kahawian. Jestem pewna, że będzie tam Busara. - uśmiechnęła się do córki lekko. Pragnęła jak najszybciej udać się na wyznaczone miejsce, nie chciała jednak zrobić tego od razu, jeśli życzeniem córki będzie jeszcze zostanie chwilę w ich domu. Może jednak wizja poznania nowej koleżanki zachęci lwiczkę wystarczająco, aby mogły ruszyć od razu?
[Obrazek: maonipo_by_chotara-d8opbyq.png]
Runa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:68 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 4

#82
03-04-2015, 16:28
Prawa autorskie: lineart: Malaika4 kolor: Salvathi, podpis: Salvathi

Kiedy mama zaczęła jej tłumaczyć, Runa podniosła pyszczek, by na nią spojrzeć. Ich dom, dom stadny. Ale zaraz... - Mamo, a cy my należymy do Stada? - spytała. Po chwili ciągnęła dalej ten wywód. - Cyli to też nas dom? Mozna mieć dwa doma? - spytała, marszcząc brwi.
Nie miała nic przeciwko pójściu teraz do termitier. Wyspała i wynudziła się w Grocie wystarczająco. Tylko ta Bursara... - Mamo, a co będzie, jeśli ona mnie nie polubi? - spytała niepewnie. Fajnie by było mieć koleżankę, ale jeśli ona nie będzie chciała się z nią bawić, to byłoby jej bardzo przykro. Zwłaszcza, że nie ma Cahiana.
Runie przyszło coś do głowy. - Pocekaj, mamo. - rzuciła i pobiegła z powrotem do Groty. Gdzieś tu powinien być... A tak, jest. Runa złapała trupa szarańczy za nogę i pobiegła z powrotem. Musiała się jeszcze raz zatrzymać, bo jej się urwał i poleciał w ścianę. Tym razem złapała go porządnie i usiadła przed mamą. - Telaz mozemy iść. -mruknęła niewyraźnie, nie puszczając z pyszczka trofeum. Uśmiechnęła się, a oczy jej zalśniły. W drogę.
I don't ever want to let you down  
I don't ever want to leave this town  
Cause after all  
This city never sleeps at night  
It's time to begin, isn't it?  
[Obrazek: runa_by_chotara-d7lhrd5.png]
I get a little bit  
bigger but then I'll admit  
I'm just the same as I was  
Now don't you understand  
That I'm never changing who I am
Maoni
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 72
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 49

#83
03-04-2015, 17:03
Prawa autorskie: Salvathi

Maoni wyglądała na naprawdę zdziwioną pytaniem córki. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz się uśmiechnęła i odpowiedziała.
- Tak, oczywiście, że należymy. Termitiera jest też naszym domem, tak jak wszystkich innych lwów ze stada. - cóż, Frey i Maoni znaleźli tę grotę długo przed ogłoszeniem Termitiery jako legowiska Zachodnich. Tak właściwie to byłam tylko dwa razy. A może trzy? Ale o tym lwica postanowiła powiedzieć Runie przy innej okazji. Gdy wspomnienie ich ojca nie będzie dla nich tak bolesne.
- Jestem pewna, że Cię polubi. Na pewno ucieszy się, że będzie miała się z kim bawić. - odpowiedziała jej szczerze. Sama nie widziała powodu, dla którego lwiczki miały nie przypaść sobie do gustu. Tym bardziej, że teraz raczej nie było zbyt wiele lwiątek w stadzie. Z tego, co pamiętała, Ragnar miał jeszcze córkę, ale ona była już raczej starsza. Ciekawe tylko, w jakim wieku będzie Busara?
Maoni nie powiedziała nic, obserwując z zaciekawieniem córkę. Widok szarańczy wywołał mimowolny, szczery uśmiech na pysku matki.
- Bardzo dobrze, chodźmy!

zt + Runa
[Obrazek: maonipo_by_chotara-d8opbyq.png]
Sadie
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:291 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 40

#84
31-03-2016, 20:30
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4 - kolor - ja/witam (DeviantART) | The Fray

Od pamiętnego spotkania w pobliżu wodospadu minęło nieco czasu. Niestety... w tym okresie ani Sadie ani Otieno nie znaleźli dla siebie chociaż chwili aby się spotkać. Wiedziała, że samiec ma od cholery obowiązków. Ale i sama Sadie nie próżnowała w tym czasie. Pokrzepiona ostatnimi słowami Otieno, które mówiły o tym, że zawsze będzie tu mile widziana, zjawiła się na terenach Zachodnich Ziem. Czuła strach w swoim wnętrzu. Czuła jak sierść jeży się na jej karku i to nie z byle powodu. Nieco ciężko powłóczyła łapami po podłożu, rozglądając się po mało znanych sobie terenach. W intrygujący sposób również kołysała się w rytmie swoich kroków, a co ciekawsze - jej brzuch był nienaturalnie duży. I ona sama doskonale już wiedziała co się z nią dzieje. Turkusowe ślepia spojrzały na grotę. Machnęła ogonem, a czekoladowe uszy zastrzygły. Odpoczynek. Tak, potrzebowała go. I tak... skierowała się w tamto miejsce. Ułożywszy się na podłożu, przymknęła ślepia.
Tylko na chwilę.
Be still and know that I'm with you 
Be still and know I am.
[Obrazek: 34ngl5v.png]
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#85
31-03-2016, 21:22
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Patrolował codziennie, jak to już miał w stylu, lecz jego myśli ciągle krążyły wokół dnia, którego to spotkał lwicę o turkusowych ślepiach. Intrygowała go tak bardzo, że coraz bardziej za nią tęsknił. Gdy tylko mógł zaglądał czy aby nie czeka na niego w oazie, choć mogła równie dobrze przyjść na każde inne ich tereny, lecz dość długo się nie pojawiała, miał więc nadzieję że może tam ją choć zastanie. Niestety, nie miał czasu ciągle tam czekać, a że jej nie widział znów stawał się zirytowany, bał się że zwyczajnie znów dał się ponieść emocjom przez co będzie cierpiał jak po zakochaniu się w Gizie. Tego jednak dnia wyczuł jej zapach idąc obok oazy, co go dość ożywiło. Jednak więc postanowiła się znów z nim spotkać, czyli aż tak źle z nim nie było. Powoli ruszył w ślad za zapachem, który doprowadził go do groty. Rozejrzał się w jej wejściu, a gdy zauważył lwicę, uśmiechnął się. Dopiero później wzrok zawędrował na jej dość spory brzuch. Czyżby znalazła za ten czas innego, a może... -Sadie?- podszedł powoli ku niej, lecz stanął w pewnej odległości, nie będąc pewnym czy aby na pewno chce, by był bliżej. Tak bardzo chciał mieć własne lwiątka, że nie docierało do niego teraz, iż faktycznie może być ich ojcem.
Sadie
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:291 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 40

#86
31-03-2016, 21:40
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4 - kolor - ja/witam (DeviantART) | The Fray

Tęsknota Sadie była tym nie mniej większa, kiedy zorientowała się, że jest w ciąży. Że wyda wkrótce na świat potomstwo Otieno. Ten fakt cieszył ją, ale i... trapił. Ze względu na jej stado. Bała się spotkania z Ines. Co ona jej powie? Przecież to absurdalne. Z jednej strony radość mającego niedługo nadejść macierzyństwa, z drugiej... strach przed reakcją jej własnego stada. A przecież uciekła z Zachodnich Ziem, a następnie skryła się na terenach Srebrnego Księżyca, gdzie dano jej bliskość i schronienie. Gdzie na nowo odnalazła dom, którego od dawna szukała. Z drugiej zaś strony... nawet Ci najbliżsi w stadzie nie byli w stanie dać jej tego, czym obdarzył ją Oti. Ciepło, którego nie znała. I bliskość, której tak bardzo potrzebowała.
Czekoladowe ucho zastrzygło, kiedy doszedł do niego dźwięk jej imienia. Jak przez mgłę. Przysnęła? Niemożliwe. Aksamit ciemnych powiek powoli wzniósł się ku górze, a turkusowe ślepia odnalazły sylwetkę samca. Zamrugała oczyma i złożyła z pewnym przestrachem uszy.
- Cześć... Oti... - mruknęła ściszonym głosem i podniosła się z podłoża - Tęskniłam... - przyznała zgodnie z prawdą, a jej wargi wykrzywił lekki uśmiech.
Be still and know that I'm with you 
Be still and know I am.
[Obrazek: 34ngl5v.png]
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#87
31-03-2016, 21:47
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Czuł tyle różnych emocji... nie wiedział przez chwilę co ma z tym wszystkim zrobić. Tak za nią tęsknił, nie było jej długo, aż nagle wróciła i to bardziej okrąglejsza. Nie byli parą, mogła więc kogoś znaleźć, może chciała mu to teraz powiedzieć. Pokręcił jednak głową delikatnie, by odpędzić te myśli, przecież mówiła mu że wróci, bowiem czuje się przy nim dobrze... Podszedł powoli jeszcze bliżej, widząc jej reakcję. Otarł znów swój pysk o jej, dodając otuchy, po czym pochylił się nad jej brzuch, który to szturchnął lekko swym nosem. -Chyba to nie z obżarstwa, hm?- rzucił, znów patrząc w turkus jej ślepi, uśmiechając się delikatnie. Musiał to usłyszeć, zanim w pełni zacznie się cieszyć. Wolał wiedzieć na czym stoi od początku, choć w duszy wiedział, że zostanie ojcem. Coś, o czym tak dawno temu marzył w końcu miało się ziścić, lecz z drugiej strony... przecież ona należała do księżyca, czy będzie to wyglądało jak teraz? Raz na jakiś czas się spotkają, on rzuci okiem i tyle? Nie, nie miał zamiaru na to pozwolić, lecz zanim poruszy ten temat miał zamiar zaczekać na jej potwierdzenie, iż jest ich ojcem.
Sadie
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:291 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 40

#88
31-03-2016, 21:56
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4 - kolor - ja/witam (DeviantART) | The Fray

Gdy zbliżył się do niej i otarł się o nią, poczuła odrobinę ulgi. Zamrużyła ślepia, a cichy pomruk wydobył się z jej gardzieli. Powiodła za nim wzrokiem, gdy jego nos trącił jej okrąglutki brzuszek. Z drugiej strony... bała się również i jego reakcji. A co, jeśli nie chciał tego? Jeśli za chwilę pogoni ją stąd i każe się wynosić? Ohh ileż myśli tłoczyło się w jej jaźni, która powoli zaczynała pękać od ich nadmiaru. Mimo wszystko jednak jego słowa wywołały pozytywną reakcję z jej strony. Roześmiała się ciepło i capnęła jego ucho zębami, chcąc przyciągnąć go do siebie.
- Nie, Oti... aż tak wielkiego apetytu nie mam. Chociaż ostatnimi czasy jest coraz większy... - przyznała, wyszczerzywszy swoje kły w szerokim zadziornym uśmiechu - ...przepraszam, że tak długo nie przychodziłam. Musiałam się oswoić nieco z myślą, że... nasze igraszki zaowocowały młodymi, które maltretują teraz moje łono... - ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Obdarzyła go ciepłym uśmiechem i wyciągnęła ku niemu pysk, aby otrzeć się o jego łeb - ...tak Otie. Zostaniesz niedługo ojcem... - szepnęła, czując jednocześnie jak skręca jej nieco jelita.
Oto chwila prawdy dla niej.
Be still and know that I'm with you 
Be still and know I am.
[Obrazek: 34ngl5v.png]
Otieno
Zbanowany

Gatunek:Lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:336 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 95

#89
31-03-2016, 22:05
Prawa autorskie: Dirke | Lioden/Kami

Uśmiechnął się słysząc jej słowa, jak dla niego to mogła jeść ile chciała, o ile byłaby w stanie nadal w miarę się poruszać, choć byłby w stanie ją nosić, jeśli nadal by go rozśmieszała i pocieszała swą obecnością. Po kolejnych słowach znów go nieco przytkało. Miał odpowiedź, to na co czekał i to od bardzo dawna. W końcu to on miał zostać ojcem, co z jednej strony bardzo go cieszyło, z drugiej zaś martwiło, bowiem czy da sobie radę, będzie lepszym tatą niż Erick? Nie wiedział tego, lecz jedno było pewne, nie podda się, będzie chciał być przy nich w kazdym możliwym momencie.
-No, to teraz cię już z pewnością nie puszczę...- odparł, uśmiechając się, po czym złożył jej pocałunek na policzku, oraz wtulił się w jej szyję. Był tak szczęśliwy... nie dość że wróciła to z takim prezentem. Spojrzał jej jednak w końcu w oczy, bowiem trapił go pewien fakt i to już od ostatniego spotkania. -Mówię serio, wróć na Zachodnie Ziemie, ta rozłąka mnie zabije, szczególnie jak te maluchy wyjdą na świat...- rzekł ze smutkiem w głosie oraz miną tak smutną i rozkoszną jak kot ze shreka. Oczywiście to że mieli zostać rodzicami nie nakazywało im z góry być razem, nie wiedział czy to nie za szybko, czy ona tego chciała, lecz nie chciał by dzieci wychowywały się bez ojca, a z pewnością jej stado nie będzie szczęśliwe jeśli zabrałby dzieci do siebie, ona zresztą również. Razem mogli dać im więcej radości niż osobno,a przynajmniej tak mu się wydawało, choć wiedział że to nie takie proste.
Sadie
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:291 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 40

#90
10-04-2016, 10:33
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4 - kolor - ja/witam (DeviantART) | The Fray

Ulżyło jej. Niebywale mocno jej ulżyło, kiedy zareagował tak pozytywnie na jej słowa i na wiadomość, którą otrzymał. Tamto spotkanie miało być prawdopodobnie jedynie niewinną chwilą odreagowania. Jednak spełzło to na coś całkowicie innego. Na konsekwencje, o których nie pomyśleli z początku. Jednak chyba oboje byli szczęśliwi z tego powodu. Niechybne rodzicielstwo cieszyło ich oboje, przez co Sadie czuła się o wiele pewniejsza. Otuliła Otiego swoimi łapami, gdy ten wtulił się w jej szyję. Mogłaby go już nie puszczać. Mogłaby z nim tak trwać. Trwać już bez końca. Jednak chwilę przyjemności rozdarły słowa samca. Złożyła nieco czekoladowe uszy i uciekła wzrokiem.
- Oti... - zaczęła spokojnie, a w tych turkusowych ślepiach coś się zmieniło - ...nie chcę od nich uciekać. Równie dobrze mogłabym poprosić o to ciebie. Chodź ze mną na Księżycowe Ziemie. Ale wiem, że masz tu swoje obowiązki. Podobnie jak ja mam swoje obowiązki tam. Wśród członków Srebrnego Księżyca... - ciche westchnienie wydobyło się z jej trzewi, kiedy nieśmiało podnosiła na niego spojrzenie tych iście turkusowych ślepi. Zmarszczyła z lekka swoje brwi, a ogon nieśmiało splótł się z jego ogonem.
- Muszę porozmawiać z Ines. Pójść na kompromis. Nie chcę zmuszać naszych dzieci do tego, by zostały w tym czy w tym stadzie. Chcę by miały wybór... - szepnęła, podnosząc w końcu na niego wzrok. Nieco bolesny. - Ale rodzicami będziemy oboje. I przy nas obojgu muszą się wychowywać... - starała się uśmiechnąć, ale widok tych pełnych żalu dwukolorowych ślepi ścisnął jej serce do tego stopnia, że nie udało jej się poruszyć choćby kącikami warg.
Be still and know that I'm with you 
Be still and know I am.
[Obrazek: 34ngl5v.png]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości