Król Lew PBF

Pełna wersja: Polowanie - Amani
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Silny wiatr targał źdźbłami zielonej trawy na sawannie. Niebo było zachmurzone i zapowiadało deszcz. W okolicy nie było widać żywej duszy, a przynajmniej na pierwszy rzut oka... Rozległej sawanny nie porastał żaden krzak ani drzewo.
Amani szła przez sawannę której silny wiatr targał nią to w lewo to w prawo. Najprawdopodobniej miał zaraz rozpadać się deszcz a dookoła nie było ani drzewa ani jaskini gdzie można było się ukryć. Nagle Amani zrobiła się głodna, postanowiła zapolować. Okazało się, że dookoła nie było żywej duszy. Amani doskwierał głód...
A w zasięgu wzroku wciąż nic się nie pojawiło. Zupełnie nic - żadnej zwierzyny, nawet najmniejszej. Również żaden dźwięk nie dotarł do uszu lwicy, ani żaden zapach do jej nozdrzy. Jedynie wiatr jakby przybrał na sile. Amani poczuła na nosie pojedynczą kroplę wody, lecz mimo to nie rozpadało się.
Schowała się w większych trawach wrazie gdyby się rozpadało. Miała nadzieję że przez tą zawieję się nie rozchoruje. Kucała w trawach i powoli poruszała się przez sawannę. Nagle w trawsku nieopodal coś się poruszyło...
//To jest polowanie z MG. O wszystkich rzeczach, które nie są czynnościami wykonanymi przez Twoją postać, piszę ja. Teraz akurat dzięki kostkom coś zauważasz, ale następnym razem miej moją uwagę w pamięci.

Z trawy wyskoczył duży samiec szakala. Zwierzę zauważyło lwicę i postanowiło ratować swoje życie natychmiastową ucieczką. Zaczęło biec ile sił w łapach, nie oglądając się, czy lwica postanowiła wyruszyć w pościg.
// Specjalnie napisałam że w trawie coś się poruszyło, ale równie dobrze mógł to być równie dobrze wiatr :)//

Lwica ile sił w łapach pobiegła za szakalem, była tak głodna że zamieniła się w masowego mordercę, jej zmysły wariowały. Już czuła jego mięso, i jego strach, uciekał szybko a lwica zaraz za nim. Nic nie powstrzyma głodne lwicy.

// Chyba że mistrz gry skaże polowanie na niepowodzenie. xd//
//Ja tu niewiele mam do gadania, tu chodzi o fart w kostkach :D

Lwica biegła coraz szybciej i prędko dogoniła szakala. Teraz biegli w niewielkiej odległości od siebie - tak niewielkiej, że można by się pokusić o zaatakowanie.
Lwica miała dużo siły biegła dalej za szakalem biegła z nim prawie równo. Jeszcze trochę i będzie w idealnej pozycji by zaatakować.
I tak biegli, bardzo blisko siebie, bowiem z jakiegoś powodu lwica nie zaatakowała. Niespodziewanie jej łapa utknęła w małej, ziemnej norze. Z impetem lwica uderzyła w ziemię, hamowana własną kończyną. Poczuła silny ból - łapa była poważnie stłuczona, jeśli nie skręcona.
Szakal usłyszał hałas poczyniony przez upadającą łowczynie i zerknął na nią, nie przestając biec. Zachichotał, widząc, że potencjalne niebezpieczeństwo zostało zażegnane dzięki małym surykatkom. Biegł dalej, ciesząc się z własnego szczęścia
Amani zaryła pyskiem w ziemię i to potężnie. Na jej pysku pojawiło się kilka niegroźnich zadrapań, a jej łapa... no cóż. Wyjęła ją z nory małych gagatków, które najchętniej by teraz schrupała, ale raczej teraz z jej planu nici. Łapa trochę spuchła, medyk będzie musiał ją obejżeć. Amani się na tym nie zna, ale ledwo się teraz człapie.
Szakal oddalał się coraz bardziej, aż w końcu zniknął lwicy z oczu. Nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu - przecież mógł już być martwy!
Za to niebo w końcu postanowiło zrzucić ciążący mu balast. Deszcz zaczął się bez ostrzeżenia, a ciężkie krople raz po raz uderzały w futro lwicy.
Co teraz?
Lwica nie mogła tak leżeć w deszczu na sawannie ze spuchniętą łapą do tego głodna. Skazała by się na śmierć, prędzej czy później hieny czy inne zwierzęta wykożystałyby niedogodność Amani. Musiała jakoś doczłapać się do medyka.
Deszcz jedynie przybierał na sile, tak samo jak wiatr. Amani już zdążyła całkowicie przemoknąć. W zasięgu wzrok nie było nikogo, nawet ptaki się pochowały przed ulewą.
Wtedy do uszu lwicy dotarło miarowe, szybkie stąpanie. Z początku ciche, a z czasem coraz głośniejsze odgłosy uderzania kopytami o ziemię przebijały się przez jednolity szum deszczu. I się zbliżało...
Lwica była przestraszona, jest bezbronna, przemoknięta i do tego chyba przeziębiona. Postanowiła wstać, nie szło jej to najlepiej ze spuchniętą łapą, ale w końcu dała radę. Dźwięki były coraz bliżej, a ona powoli kuśtykała na bok aby uciec od tych dźwięków. Starała się przeżyć.
Ciężko uciec przed czymś na takim kawałku sawanny, na którym akurat nie ma żadnych drzew. Okazało się, że źródłem dźwięku są pędzące antylopy gnu.
Zamiast przebiec, mijając ranną lwicę czy przed nią uciec, zwierzęta skierowały się dokładnie w jej stronę.
Szybko przebyły dzielące je dystans i zaczęły biec po obwodzie koła, okrążając poszkodowaną lwicę.
...Tylko czemu tak dziwnie się zachowywały?
Stron: 1 2