28-08-2018, 21:54
Tuż po odejściu młodych, życie pary gepardów po prostu zahamowało. Do czasu, aż zdecydują się na kolejny miot, nie było większych szans na to, że nabierze ono tempa. A przynajmniej jeśli chodzi o pozytywne wydarzenia, bo nietrudno narobić sobie kłopotów. Zephyr nie zamierzał podejmować zbędnego ryzyka. Miał zbyt wiele do stracenia. Poza tym spokojne życie jak dotąd było całkiem przyjemne, nie licząc tęsknoty i obaw związanych z córkami.
- Wieczorem oznajmił mi, że wyjdzie na łowy o świcie. I tym razem rzeczywiście nie zaspał - odpowiedział z uśmiechem zabarwionym uznaniem. Umarowi po raz pierwszy udało się wstać przed rodzicami i wyjść z groty nie budząc ich. Samiec w duchu dopingował synowi i życzył mu owocnego polowania.
Odwrócił się gwałtownie, gdy Nayah weszła do groty. Przez moment zdawało mu się, że to jego tęsknota wytworzyła takie urojenia (nie byłby to pierwszy raz), ale szybko nabrał przekonania, że stoi przed nim jego najprawdziwsza córka, z krwi i kości. W jej zielonych oczach, które były najwyraźniejszym znakiem ich pokrewieństwa, widać było mieszankę skruchy, tęsknoty i lęku.
- Nayah - tylko tyle uleciało z pyska zaskoczonego samca nim dołączył się do uścisku, obejmując obie srebrne sylwetki i opierając szczękę na głowie córki.
Chwila rozmowy z partnerką wystarczyła, by złotosierstny przegapił gepardzicę wdrapującą się po zboczu. Zdradził ją dopiero cień, gdy stanęła w wejściu. Albo Nayah nabrała niezwykłej wprawy w skradaniu się, albo starość dawała o sobie znać i słuch zielonookiego nie był już tak niezawodny jak dotąd. Jednak nie to obecnie nurtowało głowę rodziny.
Grzywiasty odstąpił od samic i zlustrował córkę wzrokiem z góry do dołu.
- Co się stało? Wszystko w porządku? Kiedy ostatnio jadłaś? Jesteś ranna? - Mimo, że młoda odpowiedziała na kilka niezadanych pytań, Zephyr wciąż miał ich wiele. Dopiero, kiedy upewni się, że Nayah jest cała i zdrowa, będzie mógł w pełni cieszyć się z jej powrotu. Teraz zastanawiał się, co tak naprawdę skłoniło ją do powrotu.
- Wieczorem oznajmił mi, że wyjdzie na łowy o świcie. I tym razem rzeczywiście nie zaspał - odpowiedział z uśmiechem zabarwionym uznaniem. Umarowi po raz pierwszy udało się wstać przed rodzicami i wyjść z groty nie budząc ich. Samiec w duchu dopingował synowi i życzył mu owocnego polowania.
Odwrócił się gwałtownie, gdy Nayah weszła do groty. Przez moment zdawało mu się, że to jego tęsknota wytworzyła takie urojenia (nie byłby to pierwszy raz), ale szybko nabrał przekonania, że stoi przed nim jego najprawdziwsza córka, z krwi i kości. W jej zielonych oczach, które były najwyraźniejszym znakiem ich pokrewieństwa, widać było mieszankę skruchy, tęsknoty i lęku.
- Nayah - tylko tyle uleciało z pyska zaskoczonego samca nim dołączył się do uścisku, obejmując obie srebrne sylwetki i opierając szczękę na głowie córki.
Chwila rozmowy z partnerką wystarczyła, by złotosierstny przegapił gepardzicę wdrapującą się po zboczu. Zdradził ją dopiero cień, gdy stanęła w wejściu. Albo Nayah nabrała niezwykłej wprawy w skradaniu się, albo starość dawała o sobie znać i słuch zielonookiego nie był już tak niezawodny jak dotąd. Jednak nie to obecnie nurtowało głowę rodziny.
Grzywiasty odstąpił od samic i zlustrował córkę wzrokiem z góry do dołu.
- Co się stało? Wszystko w porządku? Kiedy ostatnio jadłaś? Jesteś ranna? - Mimo, że młoda odpowiedziała na kilka niezadanych pytań, Zephyr wciąż miał ich wiele. Dopiero, kiedy upewni się, że Nayah jest cała i zdrowa, będzie mógł w pełni cieszyć się z jej powrotu. Teraz zastanawiał się, co tak naprawdę skłoniło ją do powrotu.