Król Lew PBF

Pełna wersja: Rzeka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Szła niestrudzenie długo wzdłuż rzeki, aż trafiła tutaj. Po kilku tygodniach wędrówki i przemierzeniu tak długiego odcinka drogi mogła w końcu odetchnąć. Tutaj nie będą szukać jej jej oprawcy, a przynajmniej miała taką nadzieje, a także na to że nie wyruszyli na te poszukiwania. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, pocieszała ją jednak myśl że już żaden lew nie będzie jej gnębił i nie będzie musiała wykonywać wszystkiego co jej kazali, a może tutaj spotka bardziej przyjazne zwierzęta? Tak, nawet lwy. 
Wciąż przeżywała stratę swojej lwiej opiekunki, którą tylko w myślach mogła nazywać "mamą", bo nawet na to jej nie pozwolono. Pełna nadziei, ale także smutku usiadła w pobliżu rzeki, po tak długim czasie w końcu pozwalając sobie uronić łzy. Póki nikogo nie było w pobliżu, pozwoliła sobie na rozpacz i tęsknotę. Opłakując najbliższą sobie osobę posiliła się przy tym bulwami, które zebrała po drodze, zabierając je tu ze sobą.
Łzy dały ujście chociaż części emocji które dźwigała pawianica. Wiedziała że rany pozostawione w jej sercu mogą się już nigdy nie zabliźnić, ale musiała żyć dalej. W końcu ocierając oczy, zaspokoiwszy głód i potrzebę odpoczynku, postanowiła wyruszyć w inne miejsce.

zt
Szedł wolno, jednak gdzieś po drodze wyprzedził Askari. Byli już blisko, znał te tereny, przecież był to jego dom. 
- Nie będzie łatwo... Stado wymaga uwagi, ma stać się naszym domem... Trzeba dać z siebie wszystko, by stado było bezpieczene. - odparł w końcu. Widział już upadek stada,przynajmniej do momentu w którym umarł. Teraz udało mu się wrócić i oby mógł zobaczyć jak ogień przodków rozpala się w sercach nowych braci. 
- zaraz będziemy...
Nadgoniła Beliala gdy byli już niedaleko rzeki.
Skinęła wpierw milcząco głową na jego słowa.
- Teraz raczej wiemy co robimy. I na co się piszemy. - Odparła. Tak, opowiadał jej już o swym nieudanym stadzie, ale w tej sytuacji miała więcej wiary.
Gdy byli już w wyznaczonym celu lwica nadstawiła uszu i poniechała w kilku miejscach. Rzeczywiście tak jak mówił wcześniej Anubis, im bliżej byli tym otoczenie było bardziej zielone, słuchać było więcej ptaków i innych drobnych zwierząt, ale oprócz tego było jak na razie spokojnie, ani śladu większych drapieżników.
- Zdaje się ze nikogo nie ma. To będzie łatwiejsze niż myślałam.
- Zbyt łatwe... Im łatwiej Ci coś przychodzi tym trudniej to uszanować... - odparł. Szary dostał zbyt łatwe zadanie, nawet nieco może o to zawalczyć. No ale cóż, chyba przyszedł czas na formalności... Gdy już stanął nad rzeką wydobył z siebie głośny ryk. Po czym odwrócił się i z delikatnym uśmiechem spojrzał na Askari.
Zawtórowała Belialowi donośnym rykiem po czym znów nadstawiła uszu. Z pobliskich drzew zerwało się parę drobnych ptaków, ale to by było na tyle, żadnego głosu sprzeciwu.
- Dobrze mieć jedno bezpieczne miejsce którym nikt się nie interesuje - Odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech. Gdy tu przyszła słyszała o czterech stadach, teraz ponoć jest ich trzy. cokolwiek będą robić, wrogowie zawsze się znajdą. - Ciesz się ta nudą, jeszcze zdąży zrobić się ciekawie - zaśmiała się.
- zawsze jest ktoś kto ci chce zrobić kuku... Masz rację, długo ta nuda nie potrwa. - westchnął ciężko i spojrzał na rzekę... 
- już raz oddałem życie za ideę, za to że kochałem te ziemie... Wulkan... Nawet nie wiesz jaki był piękny gdy ława go grzała... Zapach siarki... Ah. - uśmiechnął się na samą myśl.
- Znów tu jesteś roszcząc sobie prawa do tych ziem, a to znaczy że warto jeszcze raz o nie zawalczyć. - Odparła. Koncepcje duchów i zaświatów nadal były zbyt dużą abstrakcją dla twardo stąpającej po ziemi lwicy, niemniej nieco inne zachowanie samca wcale jej jakoś nie przeszkadzało. Nie czuła się źle w jego towarzystwie, wręcz nawet lepiej niż z... niż poprzednio.
- Na pewno nazwa "Płonące Ziemie" nie była na wyrost. - Pozwoliła sobie na uśmieszek. Wulkan i tak nie był zbyt przyjaznym miejscem, dalej było tam gorąco, sucho i niegościnnie, co dopiero za czasów gdy przy każdym kroku można sobie było spalić łapy. Trudny teren buduje charakter, ale mimo wszystko trzeba mieć gdzie polować. Dobrze, ze mieli tą rzekę.
Szary odwzajemnił uśmiech. 
- jeszcze nie jedno się zmieni, Askari. - odparł krótko. Zastrzygł uchem... Anubis wolał do siebie... 
- władca wzywa... - ledwo powstrzymywał się od śmiechu, bawiła go sytuacja gdzie to jego przyjaciel jest władcą. A kiedyś przecież tak oboje rozrabiali, nie było tam powagi... No cóż zmiany, iż jeszcze raz zmiany. Ruszył przed siebie by Anubis nie musiał długo czekać. 
- chodź pewnie jest coś do zrobienia.. 

ZT
-...oby- dodała krótko, już bardziej do siebie. Może teraz zrobi się ciekawie.

zt.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24