Król Lew PBF

Pełna wersja: U stóp Skały Skazy [Sprike i Wendigo]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Bezgrzywy lew szedł powoli przez pustkowie, kierując się w stronę ogromnego masywu skalnego majaczącego na horyzoncie. Było późne popołudnie. Sprike wędrował tak od dobrych paru godzin i marzył teraz o odpoczynku w cieniu wielkiej skały przed sobą. Na szczęście cel jego podróży był już dosyć blisko i po dwudziestu minutach Bezgrzywy zatrzymał się u stóp ponurej, majestatycznej skały. Wyczerpany, padł na piasek, przytulając się do zimnego kamienia. Nie miał siły zawracać sobie głowy ostrożnością. Powieki złodzieja zatrzepotały i zamknęły się. Sprike zapadł w głęboki sen.
Brązowy lew kończył właśnie przechadzanie się po okolicach, sprawdzając czy nikt przypadkiem nie szwenda się po nowych ziemiach 'stada', w końcu on też to musi robić. Gdy już prawie wrócił pod skałę, wyczuł jakiś zapach, inny niż te do których już przywyknął. Zaczął ostrożniej iść, niemal skradając się, i zauważył w końcu swój cel. Stanął parę metrów od nieznajomego, i rzekł głośniejszym tonem:
- A kogo my tu mamy? -
Choć Sprike spał dość mocno, życie samotnego lwa i złodzieja nauczyły mózg samca, by zawsze jakaś jego część czuwała także podczas snu, gotowa rozbudzić Bezgrzywego w razie kłopotów.
Kiedy zatem brązowy lew zbliżył się na tyle, by czuwająca część mózgu beżowego zdołała wykryć jego obecność, niezwłocznie zaczęła budzić resztę organizmu. Tak więc, w chwili gdy czarnogrzywy się odezwał, Sprike właśnie otworzył oczy.
Obrzucił stojącego obok samca beznamiętnym spojrzeniem.
- Strudzonego wędrowca, któremu się przysnęło - odpowiedział na pytanie, podnosząc się. - Nie wiedziałem, że to jakaś zbrodnia - dodał kpiącym tonem.
Stanął na przeciwko brązowofutrego. Dziwnie to wyglądało dla postronnego obserwatora: z jednej strony drobny, szczupły, bezgrzywy lew, z drugiej potężny, silny samiec p bujnej, czarnej grzywie. Gdyby doszło do starcia, Sprike miałby niewielkie szanse.
Beżowy zdawał się tym jednak nie przejmować, obdarzając nieznajomego pewnym siebie uśmiechem.
- I co teraz? - zagadnął swobodnie.
- Na razie zbrodnią to nie jest. - Odparł, przypatrując się obcemu. Strudzonego wędrowca, powiada.
- Teraz nic, ziemie te są jeszcze wolne, ale najprawdopodobniej zostaną przejęte. - Rzucił informacją, nie musiał więcej mówić. Jeśli zechce to się spyta, nie pogardzą dodatkowymi łapami, jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że obecnie w ich grupie był tylko jeden lew, co mogłoby wydawać się nieco słabe w porównaniu z innymi stadami. Lew spojrzał w górę, na skałę, po czym znów na nieznajomego.
- Jeśli chcesz wiedzieć więcej, zapraszam na górę. - Skończył, po czym szybko wdrapał się na 'język' skały.