Ingo
15-09-2012, 19:13
Jestem w trakcie pisania. Pokazuję to co zdążyłam napisać przez 3,5 godziny. Żeby po prostu pokazać xD
NIE oczekuję i nie chcę krytyki pod względem ortografii/gramatyki. Ani zasobu słów. Piszę to dla własnej przyjemności, nie żeby zachwycić. Cieszcie się że wam pokazuję w ogole xD
Wszystko to było tworzone przez mój mózg przez prawie rok, skróciłam to wywalając sceny typu przejazd pekaesem, powrót do domu, inne takie bzdury. I tak są nudy.
Część I
Ta głupia bezsilność. Udawanie, że nikogo nie potrzebujesz by być szczęśliwym. Mówisz, że nie chcesz pomocy, a w myślach błagasz, by ktoś w końcu nie posłuchał i po prostu pomógł. Ale oni ciągle mówią:
"W porządku. Ale pamiętaj, że możesz z nami porozmawiać o wszystkim."
Dlaczego nie widzą, że cierpisz? Dlaczego pytają o zgodę na pomoc? Czemu ciągle odmawiasz, skoro chcesz tej pomocy?
Oni są głupi. Ty jesteś głupi. Nie... ty po prostu nie potrafisz się odnaleźć. Boisz się, że ktoś wyciągnie cię ze skorupy, której nienawidzisz ale boisz się swiata na zewnątrz.
To trwało cztery długie lata. Andreas miał teraz dziewiętnaście lat. Dopiero teraz, kiedy wykrzyczał wszystko ślepym rodzicom, jak bardzo nie potrafi sobie poradzić, oni zdecydowali się, że wyciągną go z jego własnego, ciasnego świata i rzucą pomiędzy obcych ludzi.
Nie takiego obrotu spraw się spodziewał. Bał się. Nie chciał.
Brązowowłosy nastolatek zgodnie z wolą rodziców został zmuszony do kontaktu ze światem. Było to korzystne głównie dla nich, bowiem w końcu mogli spełnić marzenie ukochanej córki, które do tej pory żyło jedynie w ich obietnicach. Dwunastolatka marzyła o jeździe konnej, ale jej rodzice byli zbyt zajęci pracą, by pozwolić sobie na kilkugodzinne wizyty w stajniach. Teraz ich miejsce miał zająć pełnoletni już Andre, miał przy okazji otworzyć się na nowe kontakty i nauczyć się, że wychodzenie z domu wcale nie musi być stresujące.
w końcu nadszedł ten dzień, pierwsza wizyta w ośrodku jeździeckim o nazwie "Kelpie". Rodzice przerażonego Andreasa i podekscytowanej Alexii już wcześniej ustalili wszystko z instruktorami telefonicznie i przy jednym spotkaniu w przerwie od pracy, a teraz po prostu podrzucili dzieci na miejsce, po czym odjechali. Czemu Andre pomyślał, że tylko na to czekali, na pozbycie się go z domu? Wydawali sie być zadowoleni... bardziej niż zwykle.
Chłopak odwlekał przejście przez bramę ośrodka, tłumacząc się tym, iż próbuje złapać zasięg w telefonie. Ku jego zadowoleniu sygnał by słaby i praktycznie każda próba połączenia z siecią kończyła się fiaskiem. Jednak sosnowy las okazał się być wystarczającą przeszkodą dla cywilizacji.
W końcu Alexia pociągnęła brata bezlitośnie za rękę, a gdy tylko na placu zaczepił ich pracownik stajni pytając, czy są umówieni, jej pewność siebie nagle stanęła jej kołkiem w gardle. Andreas nie miał wyjścia, musiał się przełamać i w końcu zacząć rozmawiać z ludźmi.
-Tak, to nasza pierwsza wizyta. Mieliśmy spotkać się z panią Anyą, właścicielką stajni.- powiedział, poprzedzając swą wypowiedź krótkim "yyy...".
-A, tak. Mówiła, że ktoś przyjdzie. Niestety musiała pilnie udać się do urzędu miasta, powinna być za godzinę. Hmm... Niestety, musicie albo poczekać albo zadzwonić do niej i zmienić termin spotkania.- starszy pan poprawił czapkę i podrapał się po skroni. -Nie bardzo wiem, czy mogę dać wam jakieś zajęcie, w zasadzie nie wypada, ale jeśli chcecie, to możecie pójść do stodoły. Tam Akira układa kostki słomy, biedak zawsze dostaje najgorszą robotę. Pogadajcie z nim, niech was oprowadzi.- potem siwy pan w ogrodniczkach odszedł, a rodzeństwo zostało zupełnie samo.
-To co Alex, idziemy do domu, nie? Zadzwo- -
-Nie! Nie ma mowy! Czekamy. Nawet do wieczora.- dziewczynka była uparta. W zasadzie nie ma się co dziwić, po tylu miesiącach marzeń w końcu pierwszy raz miała być na pierwszej lekcji jazdy konnej, a za chwilę okazało się, że jednak nic z tego.
Andreas został zmuszony do kolejnego wysiłku, tym razem to on musiał zacząć rozmowę. Chłopak wszedł do pachnącej słomą stodoły, w której panował nieznośny upał i duchota. O dziwo nikogo układajacego czystych belek ściółki nie było. A może ktoś jest, tylko po prostu go nie widać..? To wszystko było bardzo stresujące, Andre nie chciał wyjść na głupka.
-W czym mogę pomóc?- rozległ się nagle głos, dochodzący z najwyższej sterty, tuż spod samego sklepienia stodoły. Andre skrzywił się, ciekawe jak długo ten ktoś obserwował go z góry.
-Kazano nam przyjść tutaj, byliśmy umówieni z panią Anyą ale...-
-Ale musiała pilnie wyjść. Często jej się to zdarza. Eehh.- chłopak nie wyglądał na ciężko pracującego. Wręcz przeciwnie, leżał sobie wygodnie i liczył dziury w dachu, przypominające gwiazdy.
Nastała cisza. Młody pracownik ośrodka westchnął głębiej, przewrócił się na plecy (gdyż spoglądając na Andreasa i jego siostrę leżał na brzuchu) i położył rękę na czole w geście besilności. W końcu niezręczna minuta minęła i czarnowłosy dwudziestolatek usiadł gwałtownie i wyjął z kieszeni telefon.
-Czekajcie chwilę.-
Jego rozmowa z Anyą nie należała do spokojnych dyskusji. Okazało się bowiem, że po spotkaniu w urzędzie miasta kobieta wybrała się na przedwczesne odwiedziny w hurtowniach pasz i innych takich, ze stresu zapominając o umówionym spotkaniu z nową uczennicą. Akira krzyczał na nią, beształ za jej roztrzepanie i kazał natychmiast zjawić się w "Kelpie". Minęło dwadzieścia minut i samochód szefowej podjechał pod bramę ośrodka. Cały ten czas minął na obgadywaniu młodej kobiety i jej nieodpowiedzialności. W międzyczasie Andreas i Akira przedstawili się sobie nawzajem i ku przerażeniu brązowowłosego zauważył, że zbyt szybko otwiera się na ludzi. To zapewne spowodowane jest brakiem odpowiedniej ilości rozmowy na codzień... Takie skumulowane myśli i słowa nie są dobre, kiedy wypełzają mimowolnie za jednym zamachem. Kiedy Alexia przyglądała się koniom na padoku, jej starszy brat wypaplał, dlaczego to właśnie on tu jest a nie jego rodzice. To pociągnęło za sobą dalsze tematy- głównie o jego problemach emocjonalnych i tym, jak strasznie źle się czuje w towarzystwie obcych ludzi.
Akira skwitowal to wszystko ciepłym uśmiechem, po wysłuchaniu Andre poklepal go lekko po ramieniu. Wtedy pojawila się Anya i zabrała dwunastolatkę na spacer po stajni, rozpoczynając tym samym pierwszą lekcję jeździectwa.
Andreas przyglądał się chwilę siostrze, byla taka szczęśliwa... W dodatku nie wyglądała na skrępowaną czy nieśmiałą, pytała o wszystko bez wahania. To pewnie przez wiek Anyi, była cztery lata starsza od Andre. I sprawiała wrażenie sympatycznej osoby, nawet jej ubiór zdawał się mówić "ta osoba jest ostoją spokoju i przyjaźni". Czarne bryczesy, długa, luźna biała tunika przewiązana w talii czarnym pasem i jasnoróżowa chustka na głowie, trzymająca dlugie falujące włosy w kolorze karmelu w jako takim porządku.
-Nie musisz za nimi łazić, nic jej tu nie grozi.- powiedzial nagle Akira zamykając drzwi stodoły.
-Będą tak krążyć kilka godzin, Anya potem pewnie jeszcze będzie przedstawiać twojej siostrze każdego konia w okolicy... ma na tym punkcie obsesję.- Andreas zaśmiał się cicho pod nosem, odrywając wzrok od budynku za ktorym wlaśnie zniknęła jego siostra i jej nauczycielka.
-Będziesz się nudzić.- dodał Czarnowłosy po chwili, tuż po tym jak zauważył andreasowe nerwowe bawienie się dłońmi.
-Wiem.
-Co będziesz robić?
-...Nie wiem. Postoję, pospaceruję...-
-Gdzie pospacerujesz?-
-NIE WIEM.- An odparł w końcu stanowczo. Zaraz potem odezwał się ciszej, odwracając wzrok. - Przecież nie wiem gdzie mogę iść a gdzie nie... Posiedzę po prostu.- nagle poczuł beznadziejność sytuacji w której się znalazł. Zbyt bardzo bał się, że ktoś zwróci mu uwagę, że nie może tu wchodzić, że nie ma takiego prawa... albo coś. Najlepiej schowałby się teraz pod ziemią i tam czekał na moment w którym będzie mógł uciec do domu, do łóżka, do książek i komiksów. W jednym momencie zupełnie przestał panować nad chaosem w swojej głowie. Czuł jak Akira mu się przygląda, to wręcz bolało. Ta cisza... Boże, niech on wreszcie coś powie! Ale nic nie powiedział. Tylko go dotknął. Położył mu dłoń na ramieniu. A drugą ręką złapał za nadgarstek, uniemożliwiając mu dalsze nerwowe ruchy nimi.
-Weź się w garść. Przecież nikt cię tu nie obedrze ze skóry...- wreszcie powiedział coś, co przegoniło te stresujące obłoki sprzed oczu Andreasa.
-Chodź, pokażę ci miejsce w którym możesz przeczekać te nudy.- wtedy Akira odsunął się od kłębka nerwów i ruszył w kierunku bramki ogrodzenia padoku. Kiedy przez nią przeszli, po kilku metrach spaceru wdłuż betonowego muru wyznaczającym koniec działki należącej do ośrodka dotarli do prowizorycznego przejścia- kilka zbitych razem desek luuźno opartych o dziurawy odcinek murku. Kiedy znaleźli sie po drugiej stronie, oczom Andreasa ukazał się całkiem przyjemny i kojący widok- szeroka na siedem, może osiem metrów spokojna rzeka obrośnięta jasnozieloną trawą. I kładka, na której można było usiąść i swobodnie zwiesić nogi by trochę ochłodzić się w upalne dni, które od niedawna zaczęły coraz bardziej dokuczać.
-Przychodzę tutaj po pracy.- odezwał się Akira i wszedł na kładkę, gdzie po chwili usiadł.
-Nie spieszy ci się do domu? Wolisz siedzieć nad rzeką?- spytał Andre kiedy już zajął miejsce obok Czarnowłosego. Na to pytanie Aki nie odpowiedział od razu. Wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, coś w stylu "mhh".
-Szczerze mówiąc... To mieszkam tutaj. To znaczy, w ośrodku. Nie stać mnie na własne mieszkanie, tutaj przynajmniej mam pokój i łazienkę za darmo, w ramach wynagrodzenia. W zasadzie to gdyby nie dobroduszna Anya nawet nie miałbym tego.- chcąc ukryć swoje zmieszanie zaśmiał się cicho. Był to tego przyzwyczajony i było mu dobrze, konie były jego pasją a wszystko wskazywało na to że jego kariera miała ruszyć do przodu... Mimo to niektórzy ludzie nazywali go dziwakiem i mówiono o nim, że do szczęścia wystarczyłby mu karton w którym zmieściłby się by się przespać.
Andreas nie wiedział co powiedzieć. Za to skarcił się w myślach, zawsze musial kogoś urazić swoją bezmyślnością. To dlatego wolał nigdy się nie odzywać. Najchętniej to zostałby niemową.
Akira przeciągnął się i położył na plecach, podkładając ręce pod głowę. Chwilę siedzieli tak w ciszy, słuchając odgłosów natury.
-Wiem co czujesz.- odezwał się nagle. Andreas drgnął i spojrzał na niego.
-Co?
-Wiem jak to jest cały czas myśleć, że coś zrobisz nie tak. Że coś powiesz źle i inni wyśmieją cię albo dostaniesz opieprz. Serio. Też tak miałem. I szkoda żebyś ty trwał w tym dłużej. Pomogę ci z tego się wyrwać, co ty na to?-
Andreas zaniemówił. Chwilę przypatrywał się chłopakowi i jego delikatnie uśmiechniętym ustom i zamkniętym oczom. Gdy tylko te się otworzyły, Andre błyskawicznie odwrócił wzrok. Potem odwrócił się cały, zawieszając spojrzenie na czubkach swoich butów, opierając ręce o zgięte kolana i na nich położył głowę.
-Nie wyglądasz na takiego... Ja nie wiem. Nie wiem czy chce się zmieniać. Było mi dobrze, kiedy nikt nie zmuszał mnie do wyjścia z domu. A teraz po prostu mi kazali. Tym jestem najbardziej przerażony.-
Akira nie ruszył się. Znow przymknął oczy.
-Może i jest to dla ciebie niewygodne, ale twoi rodzice po prostu chcą ci pomóc. Fakt, że trochę zbyt nagle i zbyt brutalnie. Dlatego ja chcę ci pomóc. Lepiej jest mieć zaufaną osobę kiedy jest się pomiędzy zupełnie obcymi.- potem nastała cisza. Pierwszy raz od wielu miesięcy podczas rozmowy z kimś Andre nie czuł tego niepokoju kiedy rozmowa urywała się. Zaczął podejrzewać, że Akira naprawdę też musiał mieć taki problem, skoro teraz opowiada o tym nie wyśmiewając niezdarności i żałosnego zachowania Andreasa. Może warto mu zaufać?
-Uznam, że twoje milczenie to zgoda.- zaśmiał się nagle chłopak, wyrywając tym samym z zamyślenia Andre. Potem usiadł i ciepło uśmiechając się zaczął wypytywać dziewiętnastolatka o przeróżne rzeczy: jak często tu będzie, czy sam chciałby jeździć konno, gdzie się uczy, jakie ma plany na przyszłość, hobby...
Każda następna wizyta tak im mijała. Czasem siedzieli nad rzeką, czasem razem karmili konie, czasem po prostu nie mieli okazji porozmawiać, bo Akira również był instruktorem.
W końcu skończyło się na tym, że Andreas zaczął przyjeżdżać do "Kelpie" sam, z własnej nieprzymuszonej woli. On, Akira i Anya stali się trójką najlepszych przyjaciół, ale więź między Akirą a Andreasem była zdecydowanie trwalsza i silniejsza niż ta pomiędzy Anyą a którymś z chłopaków.
Nadszedł okres matur. Andreas był najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy okres jego edukacji zakończył się na dobre. Wreszcie mógł oddać się przyjemnościom i zabawie, na którą przez ostatnich kilka tygodni zupelnie nia miał czasu.
Przy pierwszym spotkaniu z Akirą i Anyą rzucił się na nich w pełni szczęścia i tego dnia przegadał ich zupełnie. Był tak podekscytowany wolnością, że od razu planował wsiąśc w bylajaki pociąg i zwiedzić cały świat za środek lokomocji mając jedynie autostopy. Oboje szybko wybili mu ten pomysł z głowy twierdząc, że bez nich nigdzie nie pojedzie, a oni stajni zostawić nie mogą.
Kilka dni potem nadszedł przeddzień dwudziestych urodzin Andreasa. Jak można się było spodziewać, w domu rodzice nie wyprawiali z tej okazji żadnych imprez. Nawet nie zanosiło się na to, by dostał jakikolwiek prezent. Było mu z tego powodu trochę dziwnie, bo zawsze dostawał jakiś gadżet: rower, komputer, zegarek, nowe ubrania albo jakąś wycieczkę i zawsze wcześniej pytano go o to, co chciałby dostać lub czego potrzebuje. Za to czekała go niezbyt ciekawa niespodzianka. Tuż przed wyjściem jego rodziców do pracy, oznamili mu, że Alexia po powrocie z obozu konnego będzie uczęszczać do innego ośrodka- "lepszego". A oczywiście on miał z nią tam chodzić.
-Chyba sobie kpicie.- odparł, już czując nagły przypływ nerwowej atmosfery.
-Hm?- mruknął ojciec.
-Nigdzie z nią nie będę chodził. Niby czemu ten ośrodek jest gorszy? W porządku, przenoście sobie ją, ale ja tam zostaję. Tam pracuję i nie będę miał czasu na wasze widzimisię.- potem nie odpowiadając na żadne słowa i "rozkazy" pozostania dzisiaj w domu Andreas ubrał się i opuścił mieszkanie szybciej niż zrobili to jego matka i ojciec.
Co oni sobie myśleli? Czy chociaż raz byli tam i przypatrzeli się dokładnie warunkom "Kelpie"? Czy dla nich drożej znaczy lepiej? No i powiedział im, że tam pracuje... A prawda była taka, że on tylko przychodził tam dla przyjemności. Ale czy oni nie widzieli, jak bardzo się zmienił przez to? Jak wreszcie się usamodzielnił? Nie był już kłębkiem nerwów. Był szczęśliwy. Nie potrzebował już nawet swoich dotychczasowych rzeczy, które odciągały go od realnego świata.
Andre postanowił że za żadne skarby świata nie odejdzie z "Kelpie". Nawet jeśli jego beznadziejni rodzice zagrożą mu wydziedziczeniem, czy jeszcze czymś żałośniejszym. Kochał to miejsce, było jak jego drugi dom. A pracownicy ośrodka byli mu jak rodzina. Zwłaszcza Anya i Akira.
--Edit--
Po godzinnej podróży busem wreszcie dotarł do Kelpie. Było tam zupełnie cicho. Ciszej niż zwykle. A może to tylko Andreasowi tak się wydawało?
W bramie minął się z Anyą, dopiero wtedy przypomniał sobie, że prawie cały ośrodek jedzie na zawody do innego miasta. Prawie, bo kilku "wolontariuszy" nie miało powodu by tam jechać, a pod przywództwem Akiry zajmą się stadniną.
Teraz był tu tylko Akira.
Andreas znalazł przyjaciela na jednym z parkurów. Trenował skoki na swym karym koniu, Negro. Gdy ten zauważył widza podprowadził rumaka do barierki, na której siedział Andre i niemal natychmiast zauważył, że coś jest nie tak.
-Chcę pogadać...- mruknął cicho brązowowłosy, nie patrząc na jeźdźca. -Rodzice wymyślili sobie, że przeniosą Alexię do innego ośrodka, a ja mam być jej opiekunem. A ja wcale nie mam ochoty na zmianę tego wszystkiego.-
Akira westchnął.
-Nie rozumiem czemu chcą ją przenieść...- chłopak zastanowił się chwilę. -Muszę pojeździć jeszcze z pół godziny. Porozmawiamy potem, okej?- nie czekając na odpowiedź zawrócił konia i ruszył galopem na jedną z przeszkód. Nim koń ruszył, Andreas zdążył tylko oznajmić, że idzie nad rzekę.
Siedząc na kładce rozmyślał nad tym, jak bardzo uzależniony jest od rodziców. Może powinien zamieszkać w ośrodku, tak jak Akira? To byłaby dobra próba przed faktycznym uniezależnieniem od nich.
Minuty mijały, każda zdawała się być godziną. Czyste, błękitne niebo już dawno zaszło szarymi chmurami, a zimny wiatr zamazywał odbicie na tafli wody, któremu przypatrywał się chłopak. Co powinien zroobić?
Może po prostu za bardzo się tym przejmował. Dramatyzował. Przecież mógłby po prostu jeździć z Alexią dwa razy w tygodniu tam, do tej innej stadniny, a potem przyjeżdżać tutaj? To przecież nie problem... Ale musiałby znowu przechodzić przez ten sam stres, co tutaj, na początku. Skąd można mieć pewność, że tam znajdzie się ktoś taki jak Akira? Tam napewno będą same snoby... sami wredni ludzie. Ci bogaci. Jak jego rodzice.
Minęło już umówione pół godziny... w porządku, przecież trening nie trwa dokładnie co do sekundy. No i trzeba oporządzić potem konia... W tym momencie nagle z nieba spadł deszcz. Wokół rozległ się ogłuszający szum, krople były wielkie i było ich naprawdę dużo. W ciągu kilku sekund Andre był przemoknięty do suchej nitki. Ale siedział dalej w bezruchu, ten deszcz wydawał mu sie przyjemny. Po następnych dziesięciu minutach pojawił się Akira.
-Ty idioto.- powiedział z hukiem wpadając na kładkę i nakrywając chłopaka płaszczem przeciwdeszczowym.
-Czemu nie przyszedłeś do stajni, przecież deszcz pada.-
-Wiem, że pada, widzę. Po prostu nie chciało mi się stąd ruszać. Zaraz przestanie, zresztą, patrz, chmury już się przerzedzają.- i faktycznie, niemal natychmiast wielka ulewa zmieniła się w delikatną mżawkę, która błyszczała w promieniach słońca nieśmiało wyglądającego zza obłoków.
-Dziwny jesteś.- skomentował Aki, siadając obok na swoim płaszczu.
Oboje siedzieli teraz, tak jak kiedyś. W ciszy, wpatrując się w lekko falującą powierzchnię wody. Tylko tyle wystarczyło Andreasowi, by poczuć, że jednak ma kogoś, kto go wspiera. Zaczął lekko drżeć z nerwów. A może z zimna? W każdym bądź razie Akira widząc to przysunął sie bliżej i objął zziębniętego Andre ramieniem.
-Głupi też jesteś. Nie wiesz, że nagłe wychłodzenie może skończyć się szpitalem?- An nic nie powiedział. Wciąż wpatrywał się tępo przed siebie. W dodatku przez to dziwne obce ciepło zaczął trząść się jeszcze bardziej.
Deszcz zupełnie ustał. Słonce na powrót zaczęło rozgrzewać ziemię, wręcz już po chwili gumowy płaszcz przecowdeszczowy którym okryty był Andre zmienił się w saunę, dlatego szybko został zdjęty.
-I jak masz zamiar wrócić do domu? Albo wytrzymać w takim stanie do wieczora?- Akira zabrał rękę i poprawił swoje mokre włosy, by nie wpadały mu do oczu. Andre znów wydał mu się taki, jak był na początku. Tylko czemu? Czy zmiana otoczenia naprawdę była dla niego takim wysiłkiem? Naprawdę tak bardzo się tego bał?
-Chyba mam pomysł, jak uwolnić cię od niańczenia Alexii. Rozmawiałem z Anyą, jest skłonna zatrudnić cię jako opiekuna koni i w ogóle, takie tam... Spędzałbyś wtedy w stajni prawie cały dzień, miałbyś usprawiedliwienie, czy coś. Bo nie wiem czy warto walczyć z rodzicami samymi "nie bo nie".-
Andreas w końcu się poruszył. Spojrzał na Akiego jakby niedowierzając.
-Mówisz poważnie...? Bo dokładnie to samo powiedziałem im dzisiaj... Że tu pracuję... To by mi uratowało tyłek, naprawdę. Zresztą, mógłbym się też uwolnić od nich. Własnoręcznie zarobione pieniądze by mi w tym pomogły... Nie wiem jak wam dziękować...-
-Ej, ej, spokojnie. Za nic nie musisz dziękować, w końcu jesteśmy jak rodzina, nie?-
Potem znów nastała cisza. Tym razem Andreasowi wydawało się, że słyszy więcej miłych odgłosów niż zwykle. Od razu poprawił mu się humor, miał nawet ochotę wstać i zacząć biegać dookoła bez celu... Ale po co? Zamiast tego zaczął uśmiechać się szeroko kiedy wyobraził sobie jakby to wyglądało i jaka byłaby reakcja Akiry.
-Co sądzisz o Anyi?- ni stąd ni z owąd usłyszał dziwne pytanie.
-Czemu pytasz?
-Tak po prostu. Nie uważasz, że jest dość dziwna?-
-Dziwna? Nie... chyba nie. Po prostu ma zbyt dużo do roboty, albo zbyt dużo chce zrobić na raz. Nie zawsze jej się to udaje. Ale widać że żyje tylko dla swojej pracy.-
Chopaki spojrzeli się na siebie z politowaniem.
-Zdecydowanie potrzebuje kogoś, kto doprowadzi ją do porządku, kto pomoże jej się ogarnąć. Musi sobie znaleźć chłopaka.- dodał po chwili Andre. -Albo kupić notes i długopis.- oboje zaśmiali się krótko, wokół znów zapanowała głucha cisza.
-A ty?- zaczął Aki. -Masz dziewczynę?-
-Hę? Czemu pytasz?- Andre spojrzał na niego zmieszany. Niby jak miał mieć dziewczyne, skoro wszystkie według niego były puste i głupie... a one wcale nie miały lepszego zdania o nim. Często wyśmiewały jego potknięcia w wypowiedzach. To od razu je skreślało. -Nie mam.-
-A miałeś?-
-Nie, nie miałem. A ty?- Akira nie odpowiedział. Cwaniaczek.
Pauza w ich dialogu trwała dłuższy moment.
-A całowałeś się kiedyś?-
Gdyby Andre stał, z pewnością to pytanie wgniotłoby go w ziemię. W zasadzie- w drewnianą kładkę.
-Aki. Nie miałem nigdy dziewczyny. Z kim miałem się całować. Z kotem?- a tak, jedynym pupilem jaki dotychczas znalazł sie w domu jego rodziców to kot. Stary, gruby kocur. I wredny.
Po tych słowach cisza zapanowała na dobre. Co to miało w ogóle być?! Co to za pytania? I w dodatku sam na nie nie odpowiadał.
-A chciałbyś zobaczyć jak to jest?- w tym momencie Andre zerwał się na rowne nogi.
-Co ty... O co ty pytasz w ogóle?!-
-Rany, Andre. Tylko pytam czy chciałbyś się kiedyś całować z kimś, kogo kiedyś polubisz. Wyluzuj.-
Chłopak usiadł z powrotem z miną obrażonego pięciolatka któremu kolega zabrał zabawkę.
-Może. Kiedyś.-
-A będziesz potrafił całować, jak już co do czego przyjdzie?-
-A to z całowania trzeba pisać doktorat...?- zaśmiał się starając ukryć zakłopotanie. Dziwne te pytania, Aki. Dziwne.
Akira przypatrywał się przyjacielowi z pewnym wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy. Andre chyba nie bardzo lubił te tematy. Już przy rozmowie o samym całowaniu był zawstydzony jak uczeń podstawówki.
Spojrzenie Akiego parzyło. Bardzo. Andreas wiedział, że czarnowłosy mu się przygląda. Nie lubił tego. Przecież zawsze gadał z nim na wszystkie tematy bez krępacji, a teraz?
-Pocałuj mnie.-
Andreas zachłysnął się powietrzem. To, co właśnie usłyszał zupełnie zbiło go z tropu, tak jakby ktoś podszedł od tyłu i zasadził mu kopa w głowę. Miał wrażenie że się przesłyszał.
Nie odklejając wzroku z czubków swoich butów rozwarł szerzej powieki.
-Co?- wolał upewnić się czy to co na chwilę zatrzymało bicie jego serca naprawdę byo tym co zdawało mu się że usłyszał.
-Pocałuj mnie.- tak, znowu to samo. W dodatku Aki mówił poważnie. -Chcę zobaczyć czy potrafisz całować.-
-Oszalałeś?- Andre przełknął ślinę i spojrzał na czarnowłosego. Ich spojrzenia spotkały się, i dopiero teraz, po tak długim czasie zauważył, że oczy Akiry były koloru nieba. Nie... Były jaśniejsze. Nigdy takich nie widział.
-Boisz się? Przecież nie wyznaję ci niczego, tylko mówię, że chcę zobaczyć jak całujesz. Żebyś nie zbłaźnił się jeśli kiedyś będziesz to robił naprawdę.-
-A...ale Aki, przecież ty jesteś facetem. To dziwnie wygląda, wiesz?-
-Myślisz jak gimnazjalista. Nie jak dorosły człowiek. Nie masz się czego bać, przecież nie umrzesz od tego.-
Andreas miał wodę z mózgu. Czemu w ogóle Akira wpadł na taki pomysł?
-Nie bój się. Zaufaj mi.-
-Ale Aki... ja nie umiem.
-To cię nauczę. Tylko musisz chcieć. Chcesz?- Aki obrócił się w stronę Andreasa, a kiedy Andre zrobił to samo, byli teraz naprzeciwko siebie. Andre zawsze unikał wzroku rozmówcy. A teraz nie potrafił zrozumieć, jakim cudem nie zauważył wcześniej koloru tęczówek przyjaciela.
-A co mi tam...- An siedział ze skrzyżowanymi nogami, był lekko zgarbiony. Aki za to zdawał się być wyżej, siedział na zgiętych nogach, opierając się na rękach. Oboje przez chwilę się wahali, Andre nawet chciał się cofnąć, ale Akira w tym momencie pochylił się i ich usta złączyły się. Nie było teraz odwrotu.
Niemal natychmiast na swoim karku Andre poczuł chłodny dotyk dłoni błękitnookiego. Całował się. Z chłopakiem. Świadomość tego nie pozwalała mu wykonać żadnego ruchu- ani tego, którym mógłby się uwolnić, ani tego, który zbliżałby go do Akiry. Nie był w stanie nawet zamknąć oczu, tak jak zrobił to jego "partner".
Pocałunek był długi. Delikatny. Dopiero gdy wszystko się skończyło, Andreas zamknął oczy. Zamarł w bezruchu w nadziei, że to był tylko zły sen. Nie był teraz w stanie spojrzeć przyjacielowi w oczy. Może udawać, że go nie widzi?! Tak to dobry plan... O ile chce się wyjść na totalnego dupka i idiotę.
-Już możesz otworzyć oczy.- odezwał się błękitnooki z uśmiechem na twarzy.
Andre odważył się spojrzeć. Od razu napotkał lśniące oczy Akiego.
-I... i co, już się dowiedziałeś, czy potrafię?- zapytał, ale Aki tylko zaśmiał się cicho i wstał.
-Aki!- Akira znów zaśmiał się i pochylił nad Andreasem, całkiem znienacka pocałował go po raz kolejny. Tym razem był to zwykły pocałunek, który miał jedynie rozdrażnić chłopaka.
-Co ty robisz...?!- Andre zasłonił usta dłońmi i przerażonymi oczami starał się zabić TĘ osbobę, która bez zgody pozwoliła sobie na coś takiego...
-Diagnozę zachowam dla siebie.- odparł po chwili czarnowłosy, podnosząc płaszcz na którym dotychczas siedział. Przerzucił go sobie przez ramię i ruszył w kierunku stajni.
-Ej!- Andreas zerwał się z miejsca i zaczął biec za Akirą.
Co to miało być?!
--Koniec części I--
Dajcie znać jak ktoś to przeczyta. Po prostu wystarczy post ze słowem "przeczytalem/am"[hide][/hide]
NIE oczekuję i nie chcę krytyki pod względem ortografii/gramatyki. Ani zasobu słów. Piszę to dla własnej przyjemności, nie żeby zachwycić. Cieszcie się że wam pokazuję w ogole xD
Wszystko to było tworzone przez mój mózg przez prawie rok, skróciłam to wywalając sceny typu przejazd pekaesem, powrót do domu, inne takie bzdury. I tak są nudy.
Część I
Ta głupia bezsilność. Udawanie, że nikogo nie potrzebujesz by być szczęśliwym. Mówisz, że nie chcesz pomocy, a w myślach błagasz, by ktoś w końcu nie posłuchał i po prostu pomógł. Ale oni ciągle mówią:
"W porządku. Ale pamiętaj, że możesz z nami porozmawiać o wszystkim."
Dlaczego nie widzą, że cierpisz? Dlaczego pytają o zgodę na pomoc? Czemu ciągle odmawiasz, skoro chcesz tej pomocy?
Oni są głupi. Ty jesteś głupi. Nie... ty po prostu nie potrafisz się odnaleźć. Boisz się, że ktoś wyciągnie cię ze skorupy, której nienawidzisz ale boisz się swiata na zewnątrz.
To trwało cztery długie lata. Andreas miał teraz dziewiętnaście lat. Dopiero teraz, kiedy wykrzyczał wszystko ślepym rodzicom, jak bardzo nie potrafi sobie poradzić, oni zdecydowali się, że wyciągną go z jego własnego, ciasnego świata i rzucą pomiędzy obcych ludzi.
Nie takiego obrotu spraw się spodziewał. Bał się. Nie chciał.
Brązowowłosy nastolatek zgodnie z wolą rodziców został zmuszony do kontaktu ze światem. Było to korzystne głównie dla nich, bowiem w końcu mogli spełnić marzenie ukochanej córki, które do tej pory żyło jedynie w ich obietnicach. Dwunastolatka marzyła o jeździe konnej, ale jej rodzice byli zbyt zajęci pracą, by pozwolić sobie na kilkugodzinne wizyty w stajniach. Teraz ich miejsce miał zająć pełnoletni już Andre, miał przy okazji otworzyć się na nowe kontakty i nauczyć się, że wychodzenie z domu wcale nie musi być stresujące.
w końcu nadszedł ten dzień, pierwsza wizyta w ośrodku jeździeckim o nazwie "Kelpie". Rodzice przerażonego Andreasa i podekscytowanej Alexii już wcześniej ustalili wszystko z instruktorami telefonicznie i przy jednym spotkaniu w przerwie od pracy, a teraz po prostu podrzucili dzieci na miejsce, po czym odjechali. Czemu Andre pomyślał, że tylko na to czekali, na pozbycie się go z domu? Wydawali sie być zadowoleni... bardziej niż zwykle.
Chłopak odwlekał przejście przez bramę ośrodka, tłumacząc się tym, iż próbuje złapać zasięg w telefonie. Ku jego zadowoleniu sygnał by słaby i praktycznie każda próba połączenia z siecią kończyła się fiaskiem. Jednak sosnowy las okazał się być wystarczającą przeszkodą dla cywilizacji.
W końcu Alexia pociągnęła brata bezlitośnie za rękę, a gdy tylko na placu zaczepił ich pracownik stajni pytając, czy są umówieni, jej pewność siebie nagle stanęła jej kołkiem w gardle. Andreas nie miał wyjścia, musiał się przełamać i w końcu zacząć rozmawiać z ludźmi.
-Tak, to nasza pierwsza wizyta. Mieliśmy spotkać się z panią Anyą, właścicielką stajni.- powiedział, poprzedzając swą wypowiedź krótkim "yyy...".
-A, tak. Mówiła, że ktoś przyjdzie. Niestety musiała pilnie udać się do urzędu miasta, powinna być za godzinę. Hmm... Niestety, musicie albo poczekać albo zadzwonić do niej i zmienić termin spotkania.- starszy pan poprawił czapkę i podrapał się po skroni. -Nie bardzo wiem, czy mogę dać wam jakieś zajęcie, w zasadzie nie wypada, ale jeśli chcecie, to możecie pójść do stodoły. Tam Akira układa kostki słomy, biedak zawsze dostaje najgorszą robotę. Pogadajcie z nim, niech was oprowadzi.- potem siwy pan w ogrodniczkach odszedł, a rodzeństwo zostało zupełnie samo.
-To co Alex, idziemy do domu, nie? Zadzwo- -
-Nie! Nie ma mowy! Czekamy. Nawet do wieczora.- dziewczynka była uparta. W zasadzie nie ma się co dziwić, po tylu miesiącach marzeń w końcu pierwszy raz miała być na pierwszej lekcji jazdy konnej, a za chwilę okazało się, że jednak nic z tego.
Andreas został zmuszony do kolejnego wysiłku, tym razem to on musiał zacząć rozmowę. Chłopak wszedł do pachnącej słomą stodoły, w której panował nieznośny upał i duchota. O dziwo nikogo układajacego czystych belek ściółki nie było. A może ktoś jest, tylko po prostu go nie widać..? To wszystko było bardzo stresujące, Andre nie chciał wyjść na głupka.
-W czym mogę pomóc?- rozległ się nagle głos, dochodzący z najwyższej sterty, tuż spod samego sklepienia stodoły. Andre skrzywił się, ciekawe jak długo ten ktoś obserwował go z góry.
-Kazano nam przyjść tutaj, byliśmy umówieni z panią Anyą ale...-
-Ale musiała pilnie wyjść. Często jej się to zdarza. Eehh.- chłopak nie wyglądał na ciężko pracującego. Wręcz przeciwnie, leżał sobie wygodnie i liczył dziury w dachu, przypominające gwiazdy.
Nastała cisza. Młody pracownik ośrodka westchnął głębiej, przewrócił się na plecy (gdyż spoglądając na Andreasa i jego siostrę leżał na brzuchu) i położył rękę na czole w geście besilności. W końcu niezręczna minuta minęła i czarnowłosy dwudziestolatek usiadł gwałtownie i wyjął z kieszeni telefon.
-Czekajcie chwilę.-
Jego rozmowa z Anyą nie należała do spokojnych dyskusji. Okazało się bowiem, że po spotkaniu w urzędzie miasta kobieta wybrała się na przedwczesne odwiedziny w hurtowniach pasz i innych takich, ze stresu zapominając o umówionym spotkaniu z nową uczennicą. Akira krzyczał na nią, beształ za jej roztrzepanie i kazał natychmiast zjawić się w "Kelpie". Minęło dwadzieścia minut i samochód szefowej podjechał pod bramę ośrodka. Cały ten czas minął na obgadywaniu młodej kobiety i jej nieodpowiedzialności. W międzyczasie Andreas i Akira przedstawili się sobie nawzajem i ku przerażeniu brązowowłosego zauważył, że zbyt szybko otwiera się na ludzi. To zapewne spowodowane jest brakiem odpowiedniej ilości rozmowy na codzień... Takie skumulowane myśli i słowa nie są dobre, kiedy wypełzają mimowolnie za jednym zamachem. Kiedy Alexia przyglądała się koniom na padoku, jej starszy brat wypaplał, dlaczego to właśnie on tu jest a nie jego rodzice. To pociągnęło za sobą dalsze tematy- głównie o jego problemach emocjonalnych i tym, jak strasznie źle się czuje w towarzystwie obcych ludzi.
Akira skwitowal to wszystko ciepłym uśmiechem, po wysłuchaniu Andre poklepal go lekko po ramieniu. Wtedy pojawila się Anya i zabrała dwunastolatkę na spacer po stajni, rozpoczynając tym samym pierwszą lekcję jeździectwa.
Andreas przyglądał się chwilę siostrze, byla taka szczęśliwa... W dodatku nie wyglądała na skrępowaną czy nieśmiałą, pytała o wszystko bez wahania. To pewnie przez wiek Anyi, była cztery lata starsza od Andre. I sprawiała wrażenie sympatycznej osoby, nawet jej ubiór zdawał się mówić "ta osoba jest ostoją spokoju i przyjaźni". Czarne bryczesy, długa, luźna biała tunika przewiązana w talii czarnym pasem i jasnoróżowa chustka na głowie, trzymająca dlugie falujące włosy w kolorze karmelu w jako takim porządku.
-Nie musisz za nimi łazić, nic jej tu nie grozi.- powiedzial nagle Akira zamykając drzwi stodoły.
-Będą tak krążyć kilka godzin, Anya potem pewnie jeszcze będzie przedstawiać twojej siostrze każdego konia w okolicy... ma na tym punkcie obsesję.- Andreas zaśmiał się cicho pod nosem, odrywając wzrok od budynku za ktorym wlaśnie zniknęła jego siostra i jej nauczycielka.
-Będziesz się nudzić.- dodał Czarnowłosy po chwili, tuż po tym jak zauważył andreasowe nerwowe bawienie się dłońmi.
-Wiem.
-Co będziesz robić?
-...Nie wiem. Postoję, pospaceruję...-
-Gdzie pospacerujesz?-
-NIE WIEM.- An odparł w końcu stanowczo. Zaraz potem odezwał się ciszej, odwracając wzrok. - Przecież nie wiem gdzie mogę iść a gdzie nie... Posiedzę po prostu.- nagle poczuł beznadziejność sytuacji w której się znalazł. Zbyt bardzo bał się, że ktoś zwróci mu uwagę, że nie może tu wchodzić, że nie ma takiego prawa... albo coś. Najlepiej schowałby się teraz pod ziemią i tam czekał na moment w którym będzie mógł uciec do domu, do łóżka, do książek i komiksów. W jednym momencie zupełnie przestał panować nad chaosem w swojej głowie. Czuł jak Akira mu się przygląda, to wręcz bolało. Ta cisza... Boże, niech on wreszcie coś powie! Ale nic nie powiedział. Tylko go dotknął. Położył mu dłoń na ramieniu. A drugą ręką złapał za nadgarstek, uniemożliwiając mu dalsze nerwowe ruchy nimi.
-Weź się w garść. Przecież nikt cię tu nie obedrze ze skóry...- wreszcie powiedział coś, co przegoniło te stresujące obłoki sprzed oczu Andreasa.
-Chodź, pokażę ci miejsce w którym możesz przeczekać te nudy.- wtedy Akira odsunął się od kłębka nerwów i ruszył w kierunku bramki ogrodzenia padoku. Kiedy przez nią przeszli, po kilku metrach spaceru wdłuż betonowego muru wyznaczającym koniec działki należącej do ośrodka dotarli do prowizorycznego przejścia- kilka zbitych razem desek luuźno opartych o dziurawy odcinek murku. Kiedy znaleźli sie po drugiej stronie, oczom Andreasa ukazał się całkiem przyjemny i kojący widok- szeroka na siedem, może osiem metrów spokojna rzeka obrośnięta jasnozieloną trawą. I kładka, na której można było usiąść i swobodnie zwiesić nogi by trochę ochłodzić się w upalne dni, które od niedawna zaczęły coraz bardziej dokuczać.
-Przychodzę tutaj po pracy.- odezwał się Akira i wszedł na kładkę, gdzie po chwili usiadł.
-Nie spieszy ci się do domu? Wolisz siedzieć nad rzeką?- spytał Andre kiedy już zajął miejsce obok Czarnowłosego. Na to pytanie Aki nie odpowiedział od razu. Wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, coś w stylu "mhh".
-Szczerze mówiąc... To mieszkam tutaj. To znaczy, w ośrodku. Nie stać mnie na własne mieszkanie, tutaj przynajmniej mam pokój i łazienkę za darmo, w ramach wynagrodzenia. W zasadzie to gdyby nie dobroduszna Anya nawet nie miałbym tego.- chcąc ukryć swoje zmieszanie zaśmiał się cicho. Był to tego przyzwyczajony i było mu dobrze, konie były jego pasją a wszystko wskazywało na to że jego kariera miała ruszyć do przodu... Mimo to niektórzy ludzie nazywali go dziwakiem i mówiono o nim, że do szczęścia wystarczyłby mu karton w którym zmieściłby się by się przespać.
Andreas nie wiedział co powiedzieć. Za to skarcił się w myślach, zawsze musial kogoś urazić swoją bezmyślnością. To dlatego wolał nigdy się nie odzywać. Najchętniej to zostałby niemową.
Akira przeciągnął się i położył na plecach, podkładając ręce pod głowę. Chwilę siedzieli tak w ciszy, słuchając odgłosów natury.
-Wiem co czujesz.- odezwał się nagle. Andreas drgnął i spojrzał na niego.
-Co?
-Wiem jak to jest cały czas myśleć, że coś zrobisz nie tak. Że coś powiesz źle i inni wyśmieją cię albo dostaniesz opieprz. Serio. Też tak miałem. I szkoda żebyś ty trwał w tym dłużej. Pomogę ci z tego się wyrwać, co ty na to?-
Andreas zaniemówił. Chwilę przypatrywał się chłopakowi i jego delikatnie uśmiechniętym ustom i zamkniętym oczom. Gdy tylko te się otworzyły, Andre błyskawicznie odwrócił wzrok. Potem odwrócił się cały, zawieszając spojrzenie na czubkach swoich butów, opierając ręce o zgięte kolana i na nich położył głowę.
-Nie wyglądasz na takiego... Ja nie wiem. Nie wiem czy chce się zmieniać. Było mi dobrze, kiedy nikt nie zmuszał mnie do wyjścia z domu. A teraz po prostu mi kazali. Tym jestem najbardziej przerażony.-
Akira nie ruszył się. Znow przymknął oczy.
-Może i jest to dla ciebie niewygodne, ale twoi rodzice po prostu chcą ci pomóc. Fakt, że trochę zbyt nagle i zbyt brutalnie. Dlatego ja chcę ci pomóc. Lepiej jest mieć zaufaną osobę kiedy jest się pomiędzy zupełnie obcymi.- potem nastała cisza. Pierwszy raz od wielu miesięcy podczas rozmowy z kimś Andre nie czuł tego niepokoju kiedy rozmowa urywała się. Zaczął podejrzewać, że Akira naprawdę też musiał mieć taki problem, skoro teraz opowiada o tym nie wyśmiewając niezdarności i żałosnego zachowania Andreasa. Może warto mu zaufać?
-Uznam, że twoje milczenie to zgoda.- zaśmiał się nagle chłopak, wyrywając tym samym z zamyślenia Andre. Potem usiadł i ciepło uśmiechając się zaczął wypytywać dziewiętnastolatka o przeróżne rzeczy: jak często tu będzie, czy sam chciałby jeździć konno, gdzie się uczy, jakie ma plany na przyszłość, hobby...
Każda następna wizyta tak im mijała. Czasem siedzieli nad rzeką, czasem razem karmili konie, czasem po prostu nie mieli okazji porozmawiać, bo Akira również był instruktorem.
W końcu skończyło się na tym, że Andreas zaczął przyjeżdżać do "Kelpie" sam, z własnej nieprzymuszonej woli. On, Akira i Anya stali się trójką najlepszych przyjaciół, ale więź między Akirą a Andreasem była zdecydowanie trwalsza i silniejsza niż ta pomiędzy Anyą a którymś z chłopaków.
Nadszedł okres matur. Andreas był najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy okres jego edukacji zakończył się na dobre. Wreszcie mógł oddać się przyjemnościom i zabawie, na którą przez ostatnich kilka tygodni zupelnie nia miał czasu.
Przy pierwszym spotkaniu z Akirą i Anyą rzucił się na nich w pełni szczęścia i tego dnia przegadał ich zupełnie. Był tak podekscytowany wolnością, że od razu planował wsiąśc w bylajaki pociąg i zwiedzić cały świat za środek lokomocji mając jedynie autostopy. Oboje szybko wybili mu ten pomysł z głowy twierdząc, że bez nich nigdzie nie pojedzie, a oni stajni zostawić nie mogą.
Kilka dni potem nadszedł przeddzień dwudziestych urodzin Andreasa. Jak można się było spodziewać, w domu rodzice nie wyprawiali z tej okazji żadnych imprez. Nawet nie zanosiło się na to, by dostał jakikolwiek prezent. Było mu z tego powodu trochę dziwnie, bo zawsze dostawał jakiś gadżet: rower, komputer, zegarek, nowe ubrania albo jakąś wycieczkę i zawsze wcześniej pytano go o to, co chciałby dostać lub czego potrzebuje. Za to czekała go niezbyt ciekawa niespodzianka. Tuż przed wyjściem jego rodziców do pracy, oznamili mu, że Alexia po powrocie z obozu konnego będzie uczęszczać do innego ośrodka- "lepszego". A oczywiście on miał z nią tam chodzić.
-Chyba sobie kpicie.- odparł, już czując nagły przypływ nerwowej atmosfery.
-Hm?- mruknął ojciec.
-Nigdzie z nią nie będę chodził. Niby czemu ten ośrodek jest gorszy? W porządku, przenoście sobie ją, ale ja tam zostaję. Tam pracuję i nie będę miał czasu na wasze widzimisię.- potem nie odpowiadając na żadne słowa i "rozkazy" pozostania dzisiaj w domu Andreas ubrał się i opuścił mieszkanie szybciej niż zrobili to jego matka i ojciec.
Co oni sobie myśleli? Czy chociaż raz byli tam i przypatrzeli się dokładnie warunkom "Kelpie"? Czy dla nich drożej znaczy lepiej? No i powiedział im, że tam pracuje... A prawda była taka, że on tylko przychodził tam dla przyjemności. Ale czy oni nie widzieli, jak bardzo się zmienił przez to? Jak wreszcie się usamodzielnił? Nie był już kłębkiem nerwów. Był szczęśliwy. Nie potrzebował już nawet swoich dotychczasowych rzeczy, które odciągały go od realnego świata.
Andre postanowił że za żadne skarby świata nie odejdzie z "Kelpie". Nawet jeśli jego beznadziejni rodzice zagrożą mu wydziedziczeniem, czy jeszcze czymś żałośniejszym. Kochał to miejsce, było jak jego drugi dom. A pracownicy ośrodka byli mu jak rodzina. Zwłaszcza Anya i Akira.
--Edit--
Po godzinnej podróży busem wreszcie dotarł do Kelpie. Było tam zupełnie cicho. Ciszej niż zwykle. A może to tylko Andreasowi tak się wydawało?
W bramie minął się z Anyą, dopiero wtedy przypomniał sobie, że prawie cały ośrodek jedzie na zawody do innego miasta. Prawie, bo kilku "wolontariuszy" nie miało powodu by tam jechać, a pod przywództwem Akiry zajmą się stadniną.
Teraz był tu tylko Akira.
Andreas znalazł przyjaciela na jednym z parkurów. Trenował skoki na swym karym koniu, Negro. Gdy ten zauważył widza podprowadził rumaka do barierki, na której siedział Andre i niemal natychmiast zauważył, że coś jest nie tak.
-Chcę pogadać...- mruknął cicho brązowowłosy, nie patrząc na jeźdźca. -Rodzice wymyślili sobie, że przeniosą Alexię do innego ośrodka, a ja mam być jej opiekunem. A ja wcale nie mam ochoty na zmianę tego wszystkiego.-
Akira westchnął.
-Nie rozumiem czemu chcą ją przenieść...- chłopak zastanowił się chwilę. -Muszę pojeździć jeszcze z pół godziny. Porozmawiamy potem, okej?- nie czekając na odpowiedź zawrócił konia i ruszył galopem na jedną z przeszkód. Nim koń ruszył, Andreas zdążył tylko oznajmić, że idzie nad rzekę.
Siedząc na kładce rozmyślał nad tym, jak bardzo uzależniony jest od rodziców. Może powinien zamieszkać w ośrodku, tak jak Akira? To byłaby dobra próba przed faktycznym uniezależnieniem od nich.
Minuty mijały, każda zdawała się być godziną. Czyste, błękitne niebo już dawno zaszło szarymi chmurami, a zimny wiatr zamazywał odbicie na tafli wody, któremu przypatrywał się chłopak. Co powinien zroobić?
Może po prostu za bardzo się tym przejmował. Dramatyzował. Przecież mógłby po prostu jeździć z Alexią dwa razy w tygodniu tam, do tej innej stadniny, a potem przyjeżdżać tutaj? To przecież nie problem... Ale musiałby znowu przechodzić przez ten sam stres, co tutaj, na początku. Skąd można mieć pewność, że tam znajdzie się ktoś taki jak Akira? Tam napewno będą same snoby... sami wredni ludzie. Ci bogaci. Jak jego rodzice.
Minęło już umówione pół godziny... w porządku, przecież trening nie trwa dokładnie co do sekundy. No i trzeba oporządzić potem konia... W tym momencie nagle z nieba spadł deszcz. Wokół rozległ się ogłuszający szum, krople były wielkie i było ich naprawdę dużo. W ciągu kilku sekund Andre był przemoknięty do suchej nitki. Ale siedział dalej w bezruchu, ten deszcz wydawał mu sie przyjemny. Po następnych dziesięciu minutach pojawił się Akira.
-Ty idioto.- powiedział z hukiem wpadając na kładkę i nakrywając chłopaka płaszczem przeciwdeszczowym.
-Czemu nie przyszedłeś do stajni, przecież deszcz pada.-
-Wiem, że pada, widzę. Po prostu nie chciało mi się stąd ruszać. Zaraz przestanie, zresztą, patrz, chmury już się przerzedzają.- i faktycznie, niemal natychmiast wielka ulewa zmieniła się w delikatną mżawkę, która błyszczała w promieniach słońca nieśmiało wyglądającego zza obłoków.
-Dziwny jesteś.- skomentował Aki, siadając obok na swoim płaszczu.
Oboje siedzieli teraz, tak jak kiedyś. W ciszy, wpatrując się w lekko falującą powierzchnię wody. Tylko tyle wystarczyło Andreasowi, by poczuć, że jednak ma kogoś, kto go wspiera. Zaczął lekko drżeć z nerwów. A może z zimna? W każdym bądź razie Akira widząc to przysunął sie bliżej i objął zziębniętego Andre ramieniem.
-Głupi też jesteś. Nie wiesz, że nagłe wychłodzenie może skończyć się szpitalem?- An nic nie powiedział. Wciąż wpatrywał się tępo przed siebie. W dodatku przez to dziwne obce ciepło zaczął trząść się jeszcze bardziej.
Deszcz zupełnie ustał. Słonce na powrót zaczęło rozgrzewać ziemię, wręcz już po chwili gumowy płaszcz przecowdeszczowy którym okryty był Andre zmienił się w saunę, dlatego szybko został zdjęty.
-I jak masz zamiar wrócić do domu? Albo wytrzymać w takim stanie do wieczora?- Akira zabrał rękę i poprawił swoje mokre włosy, by nie wpadały mu do oczu. Andre znów wydał mu się taki, jak był na początku. Tylko czemu? Czy zmiana otoczenia naprawdę była dla niego takim wysiłkiem? Naprawdę tak bardzo się tego bał?
-Chyba mam pomysł, jak uwolnić cię od niańczenia Alexii. Rozmawiałem z Anyą, jest skłonna zatrudnić cię jako opiekuna koni i w ogóle, takie tam... Spędzałbyś wtedy w stajni prawie cały dzień, miałbyś usprawiedliwienie, czy coś. Bo nie wiem czy warto walczyć z rodzicami samymi "nie bo nie".-
Andreas w końcu się poruszył. Spojrzał na Akiego jakby niedowierzając.
-Mówisz poważnie...? Bo dokładnie to samo powiedziałem im dzisiaj... Że tu pracuję... To by mi uratowało tyłek, naprawdę. Zresztą, mógłbym się też uwolnić od nich. Własnoręcznie zarobione pieniądze by mi w tym pomogły... Nie wiem jak wam dziękować...-
-Ej, ej, spokojnie. Za nic nie musisz dziękować, w końcu jesteśmy jak rodzina, nie?-
Potem znów nastała cisza. Tym razem Andreasowi wydawało się, że słyszy więcej miłych odgłosów niż zwykle. Od razu poprawił mu się humor, miał nawet ochotę wstać i zacząć biegać dookoła bez celu... Ale po co? Zamiast tego zaczął uśmiechać się szeroko kiedy wyobraził sobie jakby to wyglądało i jaka byłaby reakcja Akiry.
-Co sądzisz o Anyi?- ni stąd ni z owąd usłyszał dziwne pytanie.
-Czemu pytasz?
-Tak po prostu. Nie uważasz, że jest dość dziwna?-
-Dziwna? Nie... chyba nie. Po prostu ma zbyt dużo do roboty, albo zbyt dużo chce zrobić na raz. Nie zawsze jej się to udaje. Ale widać że żyje tylko dla swojej pracy.-
Chopaki spojrzeli się na siebie z politowaniem.
-Zdecydowanie potrzebuje kogoś, kto doprowadzi ją do porządku, kto pomoże jej się ogarnąć. Musi sobie znaleźć chłopaka.- dodał po chwili Andre. -Albo kupić notes i długopis.- oboje zaśmiali się krótko, wokół znów zapanowała głucha cisza.
-A ty?- zaczął Aki. -Masz dziewczynę?-
-Hę? Czemu pytasz?- Andre spojrzał na niego zmieszany. Niby jak miał mieć dziewczyne, skoro wszystkie według niego były puste i głupie... a one wcale nie miały lepszego zdania o nim. Często wyśmiewały jego potknięcia w wypowiedzach. To od razu je skreślało. -Nie mam.-
-A miałeś?-
-Nie, nie miałem. A ty?- Akira nie odpowiedział. Cwaniaczek.
Pauza w ich dialogu trwała dłuższy moment.
-A całowałeś się kiedyś?-
Gdyby Andre stał, z pewnością to pytanie wgniotłoby go w ziemię. W zasadzie- w drewnianą kładkę.
-Aki. Nie miałem nigdy dziewczyny. Z kim miałem się całować. Z kotem?- a tak, jedynym pupilem jaki dotychczas znalazł sie w domu jego rodziców to kot. Stary, gruby kocur. I wredny.
Po tych słowach cisza zapanowała na dobre. Co to miało w ogóle być?! Co to za pytania? I w dodatku sam na nie nie odpowiadał.
-A chciałbyś zobaczyć jak to jest?- w tym momencie Andre zerwał się na rowne nogi.
-Co ty... O co ty pytasz w ogóle?!-
-Rany, Andre. Tylko pytam czy chciałbyś się kiedyś całować z kimś, kogo kiedyś polubisz. Wyluzuj.-
Chłopak usiadł z powrotem z miną obrażonego pięciolatka któremu kolega zabrał zabawkę.
-Może. Kiedyś.-
-A będziesz potrafił całować, jak już co do czego przyjdzie?-
-A to z całowania trzeba pisać doktorat...?- zaśmiał się starając ukryć zakłopotanie. Dziwne te pytania, Aki. Dziwne.
Akira przypatrywał się przyjacielowi z pewnym wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy. Andre chyba nie bardzo lubił te tematy. Już przy rozmowie o samym całowaniu był zawstydzony jak uczeń podstawówki.
Spojrzenie Akiego parzyło. Bardzo. Andreas wiedział, że czarnowłosy mu się przygląda. Nie lubił tego. Przecież zawsze gadał z nim na wszystkie tematy bez krępacji, a teraz?
-Pocałuj mnie.-
Andreas zachłysnął się powietrzem. To, co właśnie usłyszał zupełnie zbiło go z tropu, tak jakby ktoś podszedł od tyłu i zasadził mu kopa w głowę. Miał wrażenie że się przesłyszał.
Nie odklejając wzroku z czubków swoich butów rozwarł szerzej powieki.
-Co?- wolał upewnić się czy to co na chwilę zatrzymało bicie jego serca naprawdę byo tym co zdawało mu się że usłyszał.
-Pocałuj mnie.- tak, znowu to samo. W dodatku Aki mówił poważnie. -Chcę zobaczyć czy potrafisz całować.-
-Oszalałeś?- Andre przełknął ślinę i spojrzał na czarnowłosego. Ich spojrzenia spotkały się, i dopiero teraz, po tak długim czasie zauważył, że oczy Akiry były koloru nieba. Nie... Były jaśniejsze. Nigdy takich nie widział.
-Boisz się? Przecież nie wyznaję ci niczego, tylko mówię, że chcę zobaczyć jak całujesz. Żebyś nie zbłaźnił się jeśli kiedyś będziesz to robił naprawdę.-
-A...ale Aki, przecież ty jesteś facetem. To dziwnie wygląda, wiesz?-
-Myślisz jak gimnazjalista. Nie jak dorosły człowiek. Nie masz się czego bać, przecież nie umrzesz od tego.-
Andreas miał wodę z mózgu. Czemu w ogóle Akira wpadł na taki pomysł?
-Nie bój się. Zaufaj mi.-
-Ale Aki... ja nie umiem.
-To cię nauczę. Tylko musisz chcieć. Chcesz?- Aki obrócił się w stronę Andreasa, a kiedy Andre zrobił to samo, byli teraz naprzeciwko siebie. Andre zawsze unikał wzroku rozmówcy. A teraz nie potrafił zrozumieć, jakim cudem nie zauważył wcześniej koloru tęczówek przyjaciela.
-A co mi tam...- An siedział ze skrzyżowanymi nogami, był lekko zgarbiony. Aki za to zdawał się być wyżej, siedział na zgiętych nogach, opierając się na rękach. Oboje przez chwilę się wahali, Andre nawet chciał się cofnąć, ale Akira w tym momencie pochylił się i ich usta złączyły się. Nie było teraz odwrotu.
Niemal natychmiast na swoim karku Andre poczuł chłodny dotyk dłoni błękitnookiego. Całował się. Z chłopakiem. Świadomość tego nie pozwalała mu wykonać żadnego ruchu- ani tego, którym mógłby się uwolnić, ani tego, który zbliżałby go do Akiry. Nie był w stanie nawet zamknąć oczu, tak jak zrobił to jego "partner".
Pocałunek był długi. Delikatny. Dopiero gdy wszystko się skończyło, Andreas zamknął oczy. Zamarł w bezruchu w nadziei, że to był tylko zły sen. Nie był teraz w stanie spojrzeć przyjacielowi w oczy. Może udawać, że go nie widzi?! Tak to dobry plan... O ile chce się wyjść na totalnego dupka i idiotę.
-Już możesz otworzyć oczy.- odezwał się błękitnooki z uśmiechem na twarzy.
Andre odważył się spojrzeć. Od razu napotkał lśniące oczy Akiego.
-I... i co, już się dowiedziałeś, czy potrafię?- zapytał, ale Aki tylko zaśmiał się cicho i wstał.
-Aki!- Akira znów zaśmiał się i pochylił nad Andreasem, całkiem znienacka pocałował go po raz kolejny. Tym razem był to zwykły pocałunek, który miał jedynie rozdrażnić chłopaka.
-Co ty robisz...?!- Andre zasłonił usta dłońmi i przerażonymi oczami starał się zabić TĘ osbobę, która bez zgody pozwoliła sobie na coś takiego...
-Diagnozę zachowam dla siebie.- odparł po chwili czarnowłosy, podnosząc płaszcz na którym dotychczas siedział. Przerzucił go sobie przez ramię i ruszył w kierunku stajni.
-Ej!- Andreas zerwał się z miejsca i zaczął biec za Akirą.
Co to miało być?!
--Koniec części I--
Dajcie znać jak ktoś to przeczyta. Po prostu wystarczy post ze słowem "przeczytalem/am"[hide][/hide]