Król Lew PBF

Pełna wersja: Łąka kości [z]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Nad łąką pełną kości zawędrował Moonlight bez braciszka. Chciał się dowiedzieć coś o swoim pochodzeniu i znalawszy łąkę pełną kości różnego rodzaju usiadł i pomyślał. Czy kiedyś odkryje prawdę kim jest?
Na łące pełnej kości znalazło się również czarnogrzywe, półślepe lwisko. Przeszukiwało ziemię z głową nisko spuszczoną, toteż nie zwróciło uwagi na lwiątko i minęło je, zatrzymując się dopiero przy antylopiej czaszce. Kociak mógłby dać o sobie znać, ale czy byłoby to dla niego bezpieczne? Czy mógł sprecyzować intencje wędrującego samotnie lwa o suchym kośćcu i pysku pooranym bliznami?
Lwiątko usłyszało kroki potężnego lwa które przeszło blisko niego. Zamarł w bezruchu obserwując nieufnie towarzysza który zbliżył się do antylopiej czaszce. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zbliża się do obcych. Moonlight wstał i gotowy wyciągnął pazurki patrząc nieufnie. W razie jakby zaatakował będzie się bronił, choć co ma lwiątko do lwa 0 szansy. Ale nie ma to jak zginąć w łapach olbrzymiego lwa. Na jedno głupota na drugie odwaga. Moonlight prawdopodobnie uspokoi się jak towarzysz usiądzie lub położy.Pazurki schował ale patrzył nieufnie i groźnie.
Derion wciągnął w nozdrza odwiatr przebiegających w pobliżu zebr. Pomarzył o polowaniu, zadowolił się resztkami antylopy, na którą właśnie trafił. Wyprostował się i przebiegł wzrokiem po pobliskich zaroślach. Odszedłszy od padliny na kilka kroków, ułożył się pod drzewem i zabrał za czyszczenie błotnych sklejek na boku.
Lwiątko spojrzeniem patrzyło jak lew odchodzi. Ech, odetchnęło z ulgą. Nie zna i nie zbliża się do samotnego lwa. Jednak czy samemu lepiej tu przebywać to trochę głupota. Jakiś ptak go porwie lub coś innego. Zbliżył się do leżącego lwa i dalej spoglądając buntowniczo położył się nieco dalej blisko jego ogona.
Derion gwałtownie skręcił łeb w kierunku, z którego dochodził ruch. Czy jego oczy się nie mylą? Lwiątko? Samo? Samo malutkie na polanie pełnej kości? Jeszcze raz rozejrzał się upewniając w swoich przypuszczeniach. Widząc, jak lwiak zbliża się do niego, zapytał:
- Hej, mały! Co tutaj robisz samemu?
W momencie gdy kociak położył się koło derionowego ogona, czarnogrzywy uniósł go i pacnął jego końcówką łeb malucha.
- Hm?
- Proszę Pana postanowiłem zrobić wycieczkę krajoznawczą i odkryłem tą niezwykłą łąkę, A tak naprawdę zgubiłem się - odrzekł Moonlight i wstając podszedł do pyska Deriona i usiadł patrząc odważnie. Nie bał się a ten lew go trochę irytował. Co go obchodzi co tu robi. Podoba mu się i będzie chodził tam gdzie mu się podoba.
Brwi Deriona uniosły się wysoko wysoko. Nieumiejętnie powstrzymując wybuch śmiechu, czarnogrzywy odparł z powagą:
- Młody pan lew nie powinien zapuszczać się tak daleko od domu bez niczyjej opieki.
Uśmiechnął się do butnego lwiątka i zapytał poważnym tonem:
- Chyba martwią się o ciebie, co?
No raczej nie ale dla odważnych świat należy prawda, rodziców nie mam mam brata -odrzekł wpatrując się lwa z miną księcia. Nie był synem przywódcy ale nie był głupim lwiątkiem. Zmierzył Deriona podejrzliwym spojrzeniem i rzekł - A pan nie boi się sam wędrować?- patrząc spojrzeniem które jedno mówiło,, mów prawdę''
Cóż za odważny kociak! Mimo wesołości jaka paliła się wewnątrz czarnogrzywego, lew postanowił utrzymywać rozmowę w poważnym tonie. Dlatego odpowiedział, lekko ściągając brwi, uważnie wpatrując się w oczęta rozmówcy:
- To bardzo dobre pytanie! Czy się boję? Ja się nie boję niczego, ha!
W głowie zaświtało mu dawno nieodkopywane wspomnienie.
- Więc podróżujesz razem z bratem?
Lew ziewnął.
- No z bratem szczerze nie, można by rzec że go szukam. Zagubiłem się i postanowiłem go odszukać.- odrzekł lojalnym tonem i uśmiechnął się do lwa. Powinien się bać ale czuł się przy nim bezpiecznie i pewnie. Czyby był naiwny ? Dziwny jest świat i jego losy które człowieka splatają. Ginie wiele pokoleń wiele walczy . Na świecie zapanowało zło które dąży do wyniszczenia populacji? Czy pokonamy je? tylko wspólnymi silami.
Coś wewnątrz ukuło Deriona. Lwisko popatrzyło uważnie (na tyle, na ile mogło popatrzeć przez ciągle krzyczące czerwone plamy) w stronę małego.
- Jak ci na imię? Ja jestem Derion... - chwila namysłu. Lew mruknął przyjacielsko: - Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy poszukali go razem.
To cholernie niebezpieczne łazić tak samemu, mały! - pomyślał, marszcząc czoło.
-No ok Derion. Jestem Moonlight możesz mówić Moon. -odpowiedział łagodnym tonem patrząc na kosmki włosów dojrzałego i potężnego lwa. Czasami nie wiesz co kryje się za drugą osobą. Może to być np : Otwarcie, przyjaźń, lub wrogość. Każdy jest inny i ma swoje wady i zalety. Jednak pamiętajmy że świat powstał dla nas byśmy go odkrywali i poznawali tajniki. Ale co ma lwiątko do świata? A ma bo jest kolejną istotą która może przekazać dna następnemu pokoleniu i cieszyć się do śmierci swoim powodzeniem.
Czarnogrzywy obdarzył nowego przyjaciela szczerym uśmiechem (z przymrużeniem oczu i wyszczerzem kłów, jak miał w zwyczaju), po czy dźwignął potężne cielsko do pionu.
- Gdzie ostatnio widziałeś swojego brata? - zadał pierwsze pytanie nim jeszcze ruszył w którąkolwiek stronę. - Kiedyś te ziemie były moim domem, ale długi czas nie było mnie tutaj... Myślę jednak, że coś niecoś pamiętam - puścił do lwiątka oczko i przekręcił lekko łeb, oczekując na odpowiedź.
Derion pamiętał więcej, niżby się spodziewał. Będąc Hetmanem patrol granic należał do jego obowiązków, więc siłą rzeczy geografię Ziem Czterech Stad miał w małym palcu. Problem mogła jedynie stanowić niewiedza na temat obecnego układu politycznego; jakie są intencje poszczególnych stad? jak traktują obcych? na ile są otwarci i na jak wiele pozwalają?
Zastanowił się gdy dorosły lew przemawiał, a gdy skończył zaczął historię-Pamiętam jak szliśmy z matką i medyczką do dżungli. W czasie mama umarła i Pani Medyczka nas od niej zabrała i ja szedłem za nimi lecz zafascynował mnie olbrzymi motyl i za nim pognałem. Zgubiłem się i nagle coś dużego zaczęło w moja stronę biec. Nie wiem co to było. Uciekłem i schowałem się. Kiedy to odeszło zacząłem nawoływać ich, lecz nie było odzewu i musiałem sobie poradzić żywić co znalazłem.- odrzekł lojalnie.
Stron: 1 2