Kopniak - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Kopniak (/showthread.php?tid=1091) |
Kopniak - Derion - 06-09-2014 Leżał pod malutką akacją niby jej powalona matka okupująca kawałek sawanny kilka kroków dalej. Końcówka jego ogona unosiła się i opadała, będąc jedynym zdrajcą dobrze skrytego w trawie beżowego ciała, czarna grzywa zlewała się z cieniem rzucanym przez drżące na wietrze listowie kołyszącego się pod naporem wiatru drzewa, a łapy wyciągnięte przed siebie mogły uchodzić za wystające ponad linię ziemi korzenie. Szeroko otwarte ślepia wpatrzone w horyzont bezmyślnie nikły co jakiś czas pod leniwym mrugnięciem, raz po raz wespół z kitką na końcu ogona dać światu znać, że ich właściciel żyje. Jeszcze. Sięgnął łapą do oka i przyłożył ją, unosząc wibrysy w objawie niechęci, do świeżych, ledwie co powleczonych odbudowującą się tkanką, ran. Odjął opuszki od blizn i obdarzył je dwoma liźnięciami, po czym naprężył grzbiet, zakręcił ogon, prostując łapy i rozcapierzając wszystkie palce, przeciągnął się. Jego bok opadł, a z płuc uciekło powietrze wraz z ozdobnym warkotem-jęknięciem, małą ulgą, a przynajmniej nadzieją na to, że taka nastąpi. Nic bardziej mylnego. Ból nie ustąpił, zmarszczki nie rozciągnęły się po spiętym, zamyślonym pysku i nie ułożyły jego rysów w przyjazny wyraz. Pokręcił głową, szukając wygodniejszego jej ułożenia i zmusił się do zamknięcia oczu. RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Najwidoczniej jednak sen, drzemka, czy też zwykła chwila odpoczynku Deriona musiały zostać przełożone na inne okoliczności. Rdzawe lwisko z trzymiesięczną młodą powoli zbliżało się w stronę granatowookiego. Kahawian szybko wyczuł przyjaciela- jego ślady oraz korzystnie wiejący wiatr zdradził jego obecność. Busara hasała i trajkotała radośnie między wielkiemi łapami, nadal przeżywając lekcję polowania, którą miała kilka godzin temu. Co jakiś czas ogniste ślepia z niepokojem rozglądały się za małą, gdy ta tylko znikała z jego pola widzenia. Musiał przyznać, że jego córka nie tylko upodobała sobie nową "zabawę" ale i była w tym niezła... W końcu skinięciem łba przywołał ją do siebie i przykładając pazur do pyska nakazał kompletną ciszę. Ślepka lwiczki błyszczały iskrami podekscytowania, a ona z trudem panowała nad chęcią podskakiwania dookoła ojca. Znowu zaczynają się bawić? Odległość między lwami wynosiła już zaledwie kilkanaście kroków. Pokryty bliznami samiec wskazał lwiątku jedyny widoczny cel- pędzelek ogona. Powoli ruszyli w jego kierunku. Oboje nisko przy ziemi, stawiali łapy ostrożnie, starając się unikać spowodowania najmniejszego szelestu. W końcu Busara znalazła się na skok przed celem, podczas gdy jej ojciec stał tuż u boku czarnogrzywego lwiska. Czarny pędzelek hipnotyzował rudą, która z niecierpliwością czekała na pozwolenie taty. Teraz! RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 Zamyślenie Deriona nie miało żadnego znaczenia - Busara była faktycznie niezła. Do tego stopnia, że jej obecność została przez szafirowookiego zauważona dopiero w momencie, gdy poczuł ukłucie jej zębów-szpileczek na swoim ogonie. Nie zastanawiając się, w błyskawicznym odruchu popartym zdławionym przez nagły zryw warkotem, przekręcił się na plecy z rozłożonymi łapami i zerwał do pionu, wymierzając bardzo zdecydowany cios w jej stronę. Cel znajdował się bliżej. Cel znajdował się wyżej. Derion przydzwonił w skroń Kahawiana z całej siły, jaką w tym momencie dysponował, a że siła ta akompaniowana była przez absolutną furię, furię nie tylko spowodowaną faktem, że został zaatakowany, lecz również wynikłą ze wszystkich obrzydliwości, które targały jego obmierzłą tego dnia osobą, można z czystym sumieniem stwierdzić, że Kahawian oberwał mocno. Bardzo mocno. I nim Derion zdołał się zorientować, kto przyjął na siebie jego cios, rdzawy łeb znalazł się pomiędzy jego łapami, na ziemi. Patrzył na niego z płomieniem nienawiści w oczach, dopiero po dwóch chrapliwych wdechach orientując się, co zaszło. - Ka-ahawian?! - sapnął, odskakując od niego jak poparzony. Ogon przeciął powietrze kilkoma trzaśnięciami. Czarnogorzywy przekręcił łeb w stronę lwiątka, zerknął z powrotem na Kahawiana, jeszcze raz na Busarę i z kompletną dezorientacją odmalowaną na pysku, zatrzymał w końcu wzrok na Dwugrzywym. Z otwartym i zmarszczonym w zdziwieniu pyskiem, potrząsnąwszy łepetyną, próbował zrozumieć, co zaszło. RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Widząc jak momentalnie spięły się mięśnie lwiska, Dwugrzywy zdołał wykonać jedyny, krótki krok, zasłaniając chociaż minimalnie Busarę. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewał się aż tak gwałtownej reakcji- osłonięcie małej kosztowało go utratę możliwości obrony samego siebie. Czując potężne uderzenie w łeb warknął jedynie krótko, czując jak miękną jego łapy. W zasadzie przyciśnięcie jego łba nie stanowiło żadnego problemu. Słysząc echo jego zaskoczonego głosu i to, że z niego zlazł, powoli podniósł się nadal z zamglonym spojrzeniem. -Zgadza się, geniuszu.- odparł chrapliwie, tocząc ślepiami po otoczeniu. Starając się namierzyć lwiczkę. Ujrzał ją kilka kroków dalej, z postawioną sierścią, obnażonymi kiełkami i strachem w wytrzeszczonych ślepkach. Tata przecież mówił, że ten wujek jest fajny. Zawołał ją cicho, po czym wskazał na czarnogrzywego. - To jeszcze jedno, co powinnaś pamiętać o polowaniach. Ofiara może nam oddać. Uśmiechnął się lekko do małej, która wcisnęła się między jego przednie łapy i z nieufnością przyglądała się jasnemu. Dwugrzywy nie mógł się powstrzymać przed podniesieniem łapy i sprawdzeniem, czy oberwał również pazurami. Skrzywił się nieco, po czym odstawił kończynę i skierował pysk z bliżej nieokreślonymi emocjami na nim w stronę czarnogrzywego. - Derion, to jest Busara. Busara... poznaj wujka Deriona. Czyżby granatowooki mógł wyczuć w tonie towarzysza lekki nacisk na słowo "wujek"...? RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 Dolna szczęka Deriona trzęsła się nieznacznie, oczy mrużyły, omiatając sylwetkę Dwugrzywego szybko i dokładnie, w próbie dowiedzenia się, czy jest cała. - Oh, Kahawian, tak mi przykro, skąd ja mogłem... jak... hhh... ej... przepraszam... wszystko gra? - miauczał, zbliżając się do przyjaciela i przeskakując spojrzeniem z jednego na drugie ogniste ślepię. Zmarszczył się nagle w próbie przerzucenia winy z siebie na Kahawiana, lecz z niewiadomych przyczyn nie potrafił utrzymać swojego umysłu w tym stanie zbyt długo, więc zapytał w podobnym, co poprzednio, tonie: - Jesteś cały? Mocno ci przypieprzyłem, przepraszam... serio... nie chciałem... Odsunął się i skrzywił, nie mogąc inaczej, nie potrafiąc unieść kącików pyska w cieniu nawet najlżejszego uśmiechu. Odwrócił łeb i zaczął przestępować z łapy na łapę, mamrocząc coś pod nosem. - Busara... Busara? - postawił uszy i wbił ślepia w lwiątko pomiędzy rdzawymi łapami, lecz nagłe zainteresowanie szybko zmieniło się w panikę, a dopiero co postawione uszy przylgnęły płasko do czaszki, razem z grymasem na, już i tak dość marnie wyglądającym pysku Deriona, wyrazić najgłębszy żal, na jaki nieumyślnie mógł się lew zdobyć. Bo jakoś tak, nie wiedzieć czemu, nie wezbrała w nim ani okruszyna radości z powodu szczęścia przyjaciela, tak jakoś ciągle tkwił głęboko w brutalnie przerwanych rozmyślaniach o własnym problemie podobnego wzrostu i wagi, tak jakoś przeskoczył oczyma z Busary na Kahawiana i nie potrafił powstrzymać ich zaszklenia. Zacisnął ślepia i zgrzytnął zębami, potrząsnął łbem krótko, minimalnie, gwałtownie. Gdy rozwarł powieki, wymusił na swoją zaciśniętą zmartwieniem mordę lekki uśmiech. - Cześć, Busara - uniósł brwi udając zaczepny wyraz, do którego z reguły nie musiał się zmuszać całą siłą swojej marnej woli. RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Warknął krótko i przewrócił ślepiami. -Już raz ci mówiłem... jeszcze raz usłyszę od ciebie przepraszam i serio ci przyłożę. Następnym razem po prostu użyj wcześniej tej przestrzeni między uszami. Zapewne złość Kahawiana byłaby znacznie większa, gdyby nie fakt że i on ciut czuł się winny. Nie powinien podchodzić tak bez znaku. Zależało mu też na tym, by jak najszybciej opanować krzepkiego samca... choćby przez wzgląd na córkę. A wzmiankę o słownictwie już wolał sobie odpuścić. Mimo trwającego poczucia otumanienia, dostrzegł dziwne zachowanie Deriona. Gdzieś tam w tle czaszki kołotała mu się postać Mino... szczegóły jednak umykały mu na daną chwilę. Busara tymczasem uspokoiła się ( skoro ten już nie wyglądał tak groźnie, to dobrze) i z ciekawością wyciągnęła do niego pyszczek, by lepiej widzieć go zza łap ojca. Dziwiło go jego zachowanie... w każdym razie gdy lwisko uśmiechnęło się do niej, odpowiedziała tym samym, choć może z dużą dozą nieśmiałości. -Cześć. Spojrzała na zamyślonego tatę. Chyba nie będzie miał nic przeciwko, jeśli trochę się pobawi? Widząc że ten nie reaguje na jej wiele znaczące spojrzenia i szturchnięcie łapką, parsknęła cicho. Chyba musiała poczekać. Jednak wiadomo, cierpliwość lwiątek nie należy do źródeł o szczególnie dużej pojemności. -Taatoo....-jęknęła błagalnie. Kahawian w końcu wstrząsnął łbem i spojrzał na nią. Skinął minimalnie łbem i już po chwili oba samce mogły obserwować sprint lwiątka w stronę powalonego drzewa. Nawet nie odwracał do niego pyska... chyba tak będzie łatwie. - Derionie... czy jest coś, o czym chciałbyś powiedzieć? I co powinieneś? Bo wiedział już sporo... ale wolał mu dać możliwość wygadania się, niż postawieniem przed tym, ile wiedział. A miał poczucie, że wiedział sporo. RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 - Ja? Dlaczego? Właśnie miałem ciebie o to pytać... ale chyba już wszystko wiem - uśmiechnął się delikatnie i spojrzał znacząco na odbiegającą od nich lwiczkę. Oblewał się spokojem, wpadał w stan niby-sennego otumanienia - jedynego, w którym mógł wytrwać (a przynajmniej taką miał nadzieję) do końca ich spotkania. Jedynego, w którym mógł znieść wszystkowiedzące spojrzenie Kahawiana i doskonale wiedząc, że on wie, udawać. Pociągnął nosem i zapewnił raz jeszcze: - Wszystko gra. Poza tym, że nie... Coś w nim bardzo mocno zadrżało. Urwał. Usiadł, bokiem do Kahawiana, przodem do oddalającej się Busary, w przestrzeni bezpiecznego niewidoku chowając nowe blizny, zaczął bezwiednie, w zupełnym zamyśleniu, powtarzać pod nosem "gra, gra, gra", jakby ta mantra miała jakąkolwiek siłę sprawczą. Wszystko, co dotyczyło jego osoby hasało na granicy tragedii. - Kalani? Jedno ucho skierowało się w stronę Kahawiana, oczekując na wychwycenie twierdzącej odpowiedzi. Nie wydawało mu się, by mogła być ona inna, nie wyobrażał sobie, by Kahawian mógł tak szybko przerzucić swoją uwagę z jednej lwicy na drugą. RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Parsknął śmiechem. -Jak sam widzisz, ostatnio byłem trochę... zajęty. Nutka dumy błysnęła w ślepiach rdzawego. Z lekko zmarszczonym pyskiem obserwował, jak mała stara się wdrapać na powalony pień. Był ciut za duży dla niej, ale jeśli spróbuje od strony tamtego komara... Słysząc, że samiec uspokaja się i zaprzestał przepraszania go, zdołał się rozluźnić mimo że skroń nadal pulsowała bólem. -Oczywiście, że Kalani. Wszystko z nią w porządku, odpoczywa. W międzyczasie ruda kulka zdołała wleźć na kłodę i z dumnie wyprostowanym ogonkiem paradować w te i z powrotem. Ale ile tak można? Co by tu wymyślić... Skoki! Pierwszy nie wyszedł- łapki nie wytrzymały, co spowodowało, że Busara przekoziołkowała kawałek. Rzuciła krótkie spojrzenie tacie, upewniając go, że nic jej nie jest. Inaczej musiałaby z nimi siedzieć i się nudzić... czym prędzej wróciła na drzewo. Kahawian z trudem powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem. No cóż, nie będzie jej przeszkadzał. jest blisko i nikogo nie ma w pobliżu. Zmusił się do spojrzenia na czarnogrzywego. -Widziałem się ostatnio z Mino. Koniec bójek, przepychanek, żartów... muszą pogadać, zanim czerwonookiej się znudzi. RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 Z uśmiechem na mordce wysłuchiwał słów Kahawiana, by w połowie zdecydować się na pełne niepewności podejście do jego córki. Zaczynała w nim kiełkować duma z sukcesu przyjaciela i dzięki potoczeniu się rozmowy po jego myśli, był nawet w stanie przestać koncentrować się na sobie i własnym żalu. Całe szczęście, bo w przeciwnym wypadku wiedział, że nie pozostanie mu nic innego, jak zapłakanie w dwukolorową grzywę i błaganie o litość bądź skrócenie tej męki. Oh, Kahawian wiedział i rozumiał, że roztrząsanie tematu jest niewarte derionowego bólu, Kahawian był dobrym przyjacielem i zdawał sobie sprawę z tego, że szafirowooki woli milczeć w obustronnym zrozumieniu i rozkoszować się samym faktem, że druga strona to wszystko rozumie. Bez słów, rozumie. Kahawian właśnie... Uszy i ogon Deriona opadły jak za przyłożeniem magicznej różdżki, wargi ułożyły w podkówkę, a ślepia odkleiły od Busary i zakotwiczyły, nic nie widząc, na drżącym horyzoncie. Łapa, która sięgała do nakrapianego ciałka lwiątka zawisła w powietrzu i zakołysała, niepewna, co czynić w zaistniałej sytuacji dalej. - T-t-tak? I co z nią? - dobył z siebie zdeformowanego zaciśniętym gardłem głosu. - Kiedy się z nią widziałeś? Przymusił się do spojrzenia w dół, na siedzącą na konarze Busarę. Oh, dlaczego w jej czerwonych ślepkach zobaczył rubiny własnej córki DLACZEGO JE ZOBACZYŁ. Uśmiechnął się sztucznie i zacisnął wargi. RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Kahawian tymczasem położył się i z lekkim uśmiechem obserwował całą sytuację. Jednak ten uśmiech zniknął równie szybko, jak derionowy. Kahawian uważnie przyjrzał się przyjacielowi i przekręcił lekko łeb. Może lepiej byłoby zostawić tą rozmowę na później... inaczej Buska będzie miała Deriona za jakiegoś wariata. Mrugnął porozumiewawczo i mruknął spokojnie. - Żyje, zdrowa. A widziałem się z nią jakiś czas temu... pogadamy później. Kąciki pyska samca uniosły się lekko w górę. Widać komuś brakowało uwagi... Busara nie wiedziała już co ma ze sobą zrobić. Z uśmiechem i cichym mruczeniem zauważyła, że czarnogrzywy zbliżał się w jej kierunku. A potem znowu ta smutna mina. Ze zdziwieniem wymalowanym na pyszczku spoglądała a to na tatę, a to na "wujka". I co to było to Mino? Coś strasznego, skoro duży lew tak zareagował. A ona tego nie chciała. Niewiele myśląc wyciągnęła szyjkę i otarła łebkiem o palce granatowookiego. Na smutek najlepsza była zabawa. Przykleiwszy "słodką minkę" odezwała się do Deriona. -Znasz jakieś gry? RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 Perspektywa odwleczenia Rozmowy zapowiadała się być katorgą. Wyrok wisiał w powietrzu niby ostrze kata, a Kahawian był w tym momencie panem i władcą marnego, derionowego jestestwa. O, miej litość. Oszczędź, panie, nie każ ani czekać, ani do-cze-ki-wać się tego, co w tym momencie malowało się jako Nieuniknione. Derion przełknął ślinę i westchnął cicho, w odpowiedzi wymrukując delikatne, ledwie słyszalne, ale pozbawione jakiejkolwiek nuty buntu, czy sprzeciwu: - Mhm, później. Przez myśl mu nawet nie przeszło, że mógłby zbyć Kahawiana krótkim "nie mamy o czym rozmawiać" lub bezceremonialnym wzruszeniem barkami i uśmiechem. Sytuacja znacznie różniła się od tamtego dnia, w którym Derion całym sobą zapierał się faktu, że się zakochał. O ironio, wówczas do ich dwójki również, z tym, że wtedy we własnej osobie, dołączyła Mino Eive. Ah, to był pamiętny dla Derionka dzień. - Gry? - wytrzeszczyły się szafirowe ślepia. Tak bardzo nie chciał się bawić z Busarą, jak to tylko było możliwe. Detale, które różniły ją od Ivy były bardziej deprymujące, niż pomocne, było w nich zbyt wiele sugestii, by Derion mógł ze spokojem im się przyglądać. - Znam grę w szukanie kamyków, ale ciebie to chyba nie zaintere... Urwał i przeklął się w głowie za tę jasną wskazówkę dla Dwugrzywego. Serce waliło mu młotem, nie potrafił nad sobą zapanować. - Albo grę w chowanego. Że ja zamykam oczy i liczę do dziesięciu - pokazał łapą na siebie i nadal spoglądając na małą z góry, przeniósł łapsko nad rudą główkę - a ty się chowasz. Hm? Idź sobie już, idź sobie. Albo nie. Albo nie, nie idź. Kahawian... RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Widząc że tata nie ma nic przeciwko, zeskoczyła z pniaka i przebierając łapkami, czekała na odpowiedź. Na jej pyszczku pojawiła się podobna do derionowej mina. On nie znał żadnej gry? Jak to w ogóle możliwe?! Słysząc propozycję o kamykach, pokręciła łebkiem. One po prostu... były. Wszędzie. Gdyby nie miał innych pomysłów, to chyba nie będą mieli innego wyjścia. Druga propozycja znacznie bardziej przypadła jej do gustu. Wyszczerzyła kiełki w uśmiechu. -To ja się chowam! Czekała teraz tylko, aż wujek zamknie oczy i będzie mogła się chować! Nawet miała pomysł... po drugiej stronie tego pieńka była taka fajna dziura... RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 - Leć - wyszczerzył do niej ząbki i klapnął na brzuchu. Zasłonił łapami oczy i mruknął niesłyszalne dla nikogo innego poza nim "kurwa mać", wziął drżący rozpaczą wdech, tym samym powstrzymując się od zapłakania nad całokształtem sytuacji, w której właśnie się znalazł. A kiedy zagroził Busarze stłumionym "jedeeeen" był gotów miauczeć z żalu, bo pozycja, w której się znajdował sama z siebie do tego zmuszała. - Dwaaaa... Trzyyyyy... Czteeeeeryyyy... I tak do dziesięciu, w miarę upływu czasu odzyskując utracony na moment grunt pod łapami i zbierając wewnętrznego siebie do jako takiej kupy. RE: Kopniak - Kahawian - 06-09-2014 Upewniwszy się, że ten niczego nie widzi, z chichotem obiegła samca po czym wcisnęła się do wcześniej upatrzonej kryjówki po drugiej stronie leżącej akacji. Łapkami zakryła pyszczek, tłumiąc wszelki śmiech i parsknięcia, które dziwnym trafem nie mogły jej opuścić. Ciekawe, czy ją znajdzie. A tymczasem Dwugrzywy uważnie obserwował, słuchał i zapamiętywał... RE: Kopniak - Derion - 06-09-2014 Gdy w powietrzu rozniosło się długo wyczekiwane "dziesięć" Derion odczekał kilka sekund, po czym wstał i starając się myśleć jak najmniej, nieśmiało wszedł w obraną dzięki Busarze rolę. Popatrzył na Kahawiana i uśmiechnął się do niego spod zmarszczonych w imitacji rozbawienia brwi. Zwrócił pysk leniwie w przeciwną, niż akacja, stronę i zapytał eter, teatralnie przeciągając słowa: - No gdzie ta Busara się schowała? Kilka flegmatycznych kroków w tę, kilka w tamtą stronę, byle nie myśleć, nie myśleć po prostu, bawić się i cieszyć słonecznym popołudniem. - Hmm... Widziałeś swoją córeczkę, Kahawian? - pytał głośno i nastawiał uszu by wychwycić tłamszony małymi łapkami śmiech. Podszedł do rdzawego i z niepokojem stwierdził, z bardzo dużym niepokojem, że ma wielką ochotę wcisnąć łeb pod jego łapy i tam pozostać. Potrzeba wciśnięcia się gdzieś urosła w nim do niebagatelnych rozmiarów. - Oh, jak wujek Derion znajdzie Busarkę, to jej nie daruje - zagroził, odchodząc od Dwugrzywego w imię dobra ich przyjaźni. Skierował powolne i wydłużone kroki w stronę akacji. Obszedł ją, umyślnie nie zauważając kryjącej się w norce Busary, wodząc nosem nisko przy ziemi i udając, że poszukuje w trawie jej zapachu. Po pełnym okrążeniu stanął tyłem do kryjówki pomiędzy korzeniami i westchnął głośno. Rozejrzał się i zaczął machać ogonem leniwie. Pędzelek na jego końcu musiał jawić się przed oczami rudej kulki jako idealny cel, hm hm hm... - Oh, chyba się poddaję - rzucił w końcu z przerysowaną rezygnacją w głosie. |