Płonąca równina - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49) +--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52) +--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192) |
Płonąca równina - Amarth Shetani - 26-06-2012 Pokryta wysoką, brunatno-szkarłatną trawą, która przy wietrze szeleści złowieszczo. W niej zaś kryje się wiele małych żyjątek, które są idealną przekąską dla drapieżców. RE: Płonąca równina. - Surina - 26-10-2012 Ile to już lat? Ze trzy będą. Trzy lata odkąd ostatni raz stąpała po swej ojczyźnie. Z której odeszła, bo czuła niechęć do rządów swojego dziadka. Staruszek miał zbyt duże poparcie, by pozwolić sobie na intrygi przeciwko niemu, dlatego sobie odpuściła. Postanowiła, że zaczeka na odpowiedni moment. No i ten moment nadszedł, kilka tygodni temu. Zjawił się duch Mon i kazał jej wrócić. Wróciła. I nie była sama. Surina szła powoli, ze spuszczonym łbem. Już od dłuższej chwili między nią a Nathanielem panowała cisza. Lwicę irytował fakt, że to właśnie on- taki delikates, został wybrany na jej partnera. Na partnera w planach jej matki. Ale samo to słowo "partner" ją niepokoiło. Montana używała go zbyt często, a Sur nie miała ochoty wiązać się z kimś, bo tak. To powodowało właśnie, że często na niego naskakiwała. Tym razem było podobnie, dlatego szła przodem dobre kilka metrów przed nim, mając na twarzy wymalowaną złość i permanentnego focha. -To tutaj.- rzuciła przez ramię bez żadnego wyrazu, po czym usiadła na kłującej trawie. I teraz trzeba czekać. RE: Płonąca równina. - Anubis - 26-10-2012 Daleko nie miał jednak musiał jeszcze zmyć z siebie resztki błota i krew guźca z swojego ciała. Mimo to nadal krew na nim była, a on sam pachniał nią na dobre kilka metrów. Dostrzegł jakieś dwa lwy. Tak jak Montana mówiła. Jeden lew i lwica... Jakże słodka para... Bleee już zaczynał mieć odruchy wymiotne. Podszedł do nich stawiając łapy jakby od niechcenia. Już z kilku metrów mogli wyczuć słodką woń krwi, a wraz z nią coraz dokładniejszy ukazywał się pysk brązowego samca i czerwone ślepia, które skierował jedynie na lwa. A więc to był ten potomek Ven? Zapewnienie wcześniejsze dziecko z tym wcześniejszym samcem z którym to biała się kręciła. - Anudora na Płonącej Równinie. To zapewnie o was mówiła Montana. Jestem Anubis, syn Aemiliusa i Arweniry. Ostatni żyjący Płonący jakiego możecie spotkać na tych terenach. - Przedstawił się dwójce i podszedł nieco bliżej do nich, zaglądając im prosto w ślepia wbijając się w ich dusze. - Nie wiem, czy babka mówiła wam o mnie, tak więc sam wam to powiem, a jeżeli wspominała to utrwalę wam to w pamięci. Od teraz jestem waszym przewodnikiem, mentorem. Więc nawet jeżeli się przedstawiłem to zapomnijcie o tym a zawracać się możecie przewodniku, bądź mentorze. - Odezwał się do nich nie odrywając choćby na chwilę swojego wzroku od ich spojrzenia. RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 26-10-2012 Nath maszerował tuż za Suriną, ze skwaszoną miną, dawał się prowadzić samicy, z którą podczas wędrówki udało się zamienić może parę zdań. Czy chciał to zmienić? Zdecydowanie niee.. On miał tylko zrobić to, czego życzyła sobie jego matka, a bez czarno-białej samicy nie mógłby tego dokonać. Podobnie jak ona długo go nie było na terenach Czterech Stad. Nie wiedział jak tu się pozmieniało, szczerze, nie był tym zanadto zainteresowany. Pewny był jednego- ich cel powiedzie się, jak chcą obydwie zmarłe władczynie, oraz ich matki. Brązowy zatrzymał się, oderwując się od swych myśli, by spod uniesionych brwi, rzec do Suriny. -Oby.- rzucił beznamiętnie, po chwili siadając zadem na ziemi, a puszysty ogon owinął wokół łap ciekaw, czy długo będą musieli czekać. RE: Płonąca równina. - Surina - 27-10-2012 No, a więc jednak ktoś się zjawił. Uch, ale ważniak. Czarna pozwoliła mu dokończyć. -Anudora Anubis.- odparła. Taak, dobrze było znów usłyszeć to przywitanie. -Jestem Surina, i też jestem Płonącą.- prychnęła, słowa lwa zabrzmiały jej jakby podważał jej wierność, pochodzenie i poczucie bycia jednym z nich. -Moją matką jest właśnie Montana, a jedyną osobą, którą trzeba douczać jest ten tutaj.- zarzuciła łbem w kierunku Nathaniela, obdarzając go przy tym jadowitym spojrzeniem. Jedyne co mu się w nim podobało to jego imię. No i może te koraliki... Tylko dlatego że sama chciałaby je mieć. -Jest Złotym.- RE: Płonąca równina. - Anubis - 27-10-2012 - Nie wystarczy pochodzić z rodziny, znać nasze powitanie, by być Płonącym, trzeba żyć wśród ich członków, a nie przez całe swe życie mieć gdzieś ich los. Może kiedyś byłaś jedną z nas, uciekłaś, porzuciłaś swą rodzinę. Renegat - tak to się nazywa. Płonącoziemcy należycie ich witali i zabierali tam gdzie ich było miejsce. Do lochów. Widzisz jednak, Montana pragnęła bym się wami zajął, więc nie będę cię atakował, lecz przeciwnie, stanę się twym mentorem i poprzez naukę i ciężką pracę odkupisz swoje grzechy. - Ta lwica nie była dla niego Płonącą, była zdrajczynią, na którą rzuciłby się bez słowa, gdyby nie jego babka. - Danette Złoty. - Odezwał się do młodszego lwa używając ich powitania. Znał wszystkie cztery, które się liczyły w tamtych czasach. - Od ciebie nie będę wymagał tego, byś poznawał całą naszą historię, bo rozumiem, że jako reprezentant Złotej Gwiazdy masz swoją i inne nie są dla ciebie tak ważne. Jednakże uważam, że jeśli chcecie założyć wspólnie stado to powinieneś poznać przynajmniej najważniejsze rzeczy, a także i my powinniśmy poznać to co ty będziesz chciał nam przekazać. - Mimo, że nie był już tak zimny jak dla lwicy to i tak jego basowy głos był nieprzyjemny. Surowy, donośny i nieco bezczelny. RE: Płonąca równina. - Ayrum - 28-10-2012 Zajęci rozmową, nie pomyśleli nawet by obserwować swoje otoczenie. A z resztą, czy nawet by coś zobaczyli? Sierść samca idealnie zgrywała się z ciemną trawą lecz jasna grzywa totalnie wszystko psuła. Było go widać z odległości kilometra, jak nie więcej. Nauczył się jednak z tym żyć, uznając to po prostu za wadę i starając się tak stawiać kroki i ukrywać się, by ten jedyny defekt zatuszować. Czerwone ślepia lustrowały szybko okolicę, a zauważając biało-czarną lwicę, uśmiechnął się jedynie pod nosem i ruszył równie cicho w ich kierunku. Przystanął przysłuchując się rozmowie i marszcząc brwi, obserwował fioletowookiego samca przy boku matki. Przystawiał się? Z jego gardła wydobyło się głośne warknięcie, poprzedzone wściekłym i ostrzegawczym bulgotem. Wyszedł spomiędzy traw i stanął bokiem do Nathaniela, idealnie oddzielając go od jego matki i posyłając mu jednoznaczne spojrzenie. Ona jest moja. RE: Płonąca równina. - Surina - 28-10-2012 -Zabawne z jaką pewnością mówisz to wszystko, a wiesz tak niewiele. Wiesz co, głupi jesteś, to raczej ciebie trzeba nauczyć trochę szacunku i tego, że zanim coś się powie, trzeba się zastanowić. Wierzysz we wszystko o czym tylko pomyślisz, a wszystko co składa się na twoje myśli to jedynie domysły i gdybanie. Chyba sobie żartujesz, jeśli sądzisz, że mam słuchać kogoś takiego jak ty. Nie jestem tu po to, by zmieniać siebie, bo na to już za późno. Zresztą i tak nie mam zamiaru zarazić się tym twoim niewyparzonym językiem i bezmyślnym wywyższaniem się ponad kogoś, kogo się nie zna. Skąd w ogóle na myśl przyszło ci to, że uciekłam? Nie pomyślałeś, że mogłam być uprowadzona, żyć w niewoli? Ciekawe gdzie byłeś ty, że pozwoliłeś na to, że Płonącej już nie ma. Przyganiał kocioł garnkowi.- prychnęła, jej słowotok z każdą chwilą przesycony był coraz większą ilością złości, a w Surinie aż się gotowało od chęci przywalenia Anubisowi w nos. Surina ma przewagę, jest z nią Nathaniel, nie będzie też miała problemu z chwilowym zapomnieniem o więzach krwi. Jeśli Anubis chce, może zginąć tu i teraz. Dobry początek, nie ma co. -Tak się składa, że powinieneś być wdzięczny, że pozwolę ci na opowiedzenie o Płonącej Nathanielowi. Powinieneś leżeć na ziemi i żreć piasek, a przynajmniej nie udawać pana i władcy, którym nie jesteś. Mieliśmy działać razem, ale widzę, że ty chyba masz inne plany. Jednoosobowe stado? Proszę bardzo, droga wolna.- Czarna uniosła pysk wyżej i wstała wielce urażona. Wolała nie marnować nerwów na pana Płonącego, jeszcze matka ochrzaniłaby ją za rozłam w rodzinie. Ale przecież to An zaczął! Nie wie, gdzie jego miejsce, widać w stadzie korzystał jedynie z przywilejów, a nikt dupy mu nie złoił i o życiu nic nie wie. Grać króla każdy potrafi, być nim, nieliczni. Ślepia Suriny powędrowały w stronę z której dobiegł ją lwi, gardłowy pomruk. A więc jednak wybrał słuszną drogę. Nie zdradził jej. Uśmiechnęła się nieznacznie, zazdrosny syn mamusi, dobrze mieć obok siebie chociaż jednego oddanego samca. -W samą porę, Ay.- mruknęła. W razie gdyby Anubis pozwolił sobie na za dużo, ma ich dwóch. RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 28-10-2012 Nath wywinął fioletowi ślepiami, słysząc jak Surina skazuje go na nauczanie, u jakiegoś płonącego snoba. Beh, co to to nie, sam w tym nie będzie siedział. -Danette.- przywitał się, krótko- i treściwie. Czyli wprost doskonale. Spoglądnął na samca spod wpół zmrużonych powiek, by niemalże wciąć się mu w ostatnie słowa. - Wiem co mam robić. Po to sie tu tak naprawdę spotykamy, bym lepiej poznał moje przyszłe stado, które jak podejrzewam, będzie w większości składało się z Płonących.- rzekł chłodno, przestępując z łapy na łapę, by pozbyć się uporczywego mrowienia. Po chwili jednak zamilknął dając płonącym pole do popisu, by Ci mogli pokazać, jak bardzo ich stado było ongiś zżyte. Jedno drugiemu skacze do gardła, jedno lepsze od drugiego. Toż to urocze. No i tak stał i milczał, będąc rozbawionym zachowaniem tamtej dwójki, niech się kłócą, jemu to wisi, kto go douczy o płonących. Prychnął na młodego samca, gdy ten się bezczelnie wepchał między niego a Surinę, odchodząc odeń parę kroków i wydając z siebie głuchy warkot. Jeszcze by tego brakowało, by jakiś młodzik dyktował mu, co ma robić. RE: Płonąca równina. - Anubis - 29-10-2012 Anubis zaryczał wściekłe zatrzymując się tuż przed nią. - Jak śmiesz?! Ale dobrze, powiem ci. - Wywarczał te słowa odwracając nagle swój łeb i przeszedł metr i powrócił do poprzedniego miejsca. Był wściekły co było widać. Na powrót stanął naprzeciw lwicy wpatrując się w jej ślepia. - W czasie wojny w porównaniu do ciebie byłem tutaj. Zbierałem ciało poległego, rozszarpanego na strzępy kuzyna, starałem się jak tylko mogłem lecząc rannych, co chwila wyruszając na poszukiwania tych pierd*ch ziół, z myślą, że tam co chwila giną moi bliscy. Pytasz się dlaczego jeszcze żyję? Nie wiem, nie raz zadaję sobie to pytanie dlaczego to ja tylko zostałem, bo tak chciał Vader, przekazując mi swoją wiedzę? A może tak zapragnął pieprzony los? Wiedz jednak, że ja byłem przy nich! Od pierwszej ofiary, od której zaczęła się ta wojna po ostatnią, która ją zakończyła! Byłem przy nim, ostatnim władcy Płonących kiedy umierał. A ty?! Gdzie byłaś? Nic nie wiesz o wojnie, nic nie wiesz o członkach stada, którzy przelewali za nie swą krew. - Wywarczał jej to prosto w pysk. Pazurami orąc ziemię, powstrzymując się od tego, by nie strzelić jej w pysk nie bacząc na tą dwójkę, a raczej jednego samca i jakiegoś kurdupla, na którego nawet ani razu nie spojrzał. Myślała, że się jej przestraszy? Haha... Spotykał o wiele większych i silniejszych wrogów, przy której lwica wygląda jak ten bachor. Jednak przysięgał sobie, że jeżeli jeszcze raz wyskoczy na niego z takimi oskarżeniami to mimo, że stały by za nią setki lwów, to wyrwie jej ten jęzor na zawsze ją uciszając. A jeżeli okazała by się świetną empatą, to bez problemu mogła by wyczytać z jego oczu, że w jego przypadku nie skończyło by się na jednym walnięciu w nos, a w najlepszym wypadku na jedynie oślepieniu lwicy. - Jak widzisz Złoty, nie mam pojęcia co ja tutaj robię, skoro ta oto lwica, jak widać wie wszystko o Płonących, szkoda jednak, że jej wiedza zapewnie pochodzi z opowiadań jej matki. Opierajcie się jedynie na niej, ciekawe jak szybko dołączenie do świata z którego pochodzi jej wszechwielka wiedza. Mam to gdzieś. Ja na dzisiaj skończyłem. - Odpowiedział równie w nieprzyjemny sposób, jednak było to jedynie zasługą tej lwicy. Nie odszedł jednak od razu. Wysłuchał tego co teraz miała do powiedzenia. RE: Płonąca równina. - Surina - 29-10-2012 Surina przypatrywała się samcowi cały czas z uniesionymi brwiami, spod przymkniętych powiek. Tak jakby widziała takie zachowanie już wiele razy. -I znowu mówisz, że nic nie wiem. Skąd wiesz, co ja mam we łbie? Gdybyś faktycznie tak przeżywał tę wojnę jak to opisujesz, byłbyś inny. Jak na razie zdajesz się być rozpieszczonym paniczykiem, który święcie przekonany jest o swojej nieomylności i byciu centrum świata.- parsknęła niewzruszona, tylko raz odrywając od Anubisa swoje spojrzenie, które na chwilę powędrowało na jej pierworodnego. -Nie masz w sobie za grosz pokory, to cię kiedyś zgubi.- Oby jak najszybciej- pomyślała, uśmiechając się w duchu. -To ciebie trzeba wychować, zachowujesz się jak dziecko, nic do ciebie nie dociera, żyjesz we własnym świecie... Szkoda, że nie jesteś w stanie dostrzec swojej żałosności i nie chcesz jej zmienić. Naprawdę szkoda. Ale myślę, że już po prostu zostaniesz taki do końca, dopóki ktoś w końcu nie ukręci ci łba przy samej dupie. W tym momencie wyparłeś się wszystkiego o co jak twierdzisz, tak bardzo walczyłeś. Jeśli trochę ochłoniesz i zapanujesz nad swoim zaślepionym umysłem... daj znać. Nie chcę mieć więcej do czynienia z hipokrytą, z kimś, kto jest tak strasznie wierny Płonącej Ziemi, a nienawidzi swej dawnej przywódczyni i wszystkich innych wokół. Pomyliło ci się Anubisie. To nie ty jesteś Płonącą Ziemią. I to ty nic o niej nie wiesz. Nie wiesz, jacy byliśmy, zanim staliśmy się... nie, zanim staliście się psami Złej Ziemi, w dodatku na własne życzenie. Idź już i wytłumacz się Montanie, ciekawa jestem, co powie.- Ależ ją zdenerwował. Był strasznym hipokrytą, to, jak się zachowywał wydawało jej się śmieszne i żałosne. Zero opanowania. Zero zdrowego rozsądku, zero jakichkolwiek procesów myślowych. Instynkt i brutalność, od razu widać, że Zła Ziemia miała na niego wpływ. Zła Ziemia była jak pasożyt, zarażała swoimi chorymi metodami, przy okazji zupełnie pozbawiając swych ofiar zdolności oceny sytuacji, przez co nawet nie pomyślą o zastanowieniu się nad swoim zachowaniem. Sur pokręciła łbem ze zrezygnowaniem. -Żałosne... naprawdę żałosne. No, chłopcy.- zwróciła się teraz do Nathaniela i Ayruma. -Nie będziemy tutaj siedzieć, załatwiliśmy co mieliśmy załatwić, mniejsza z tym z jakim skutkiem, a teraz idziemy zająć Złotą Skałę, tak jak mówiła Vendetta. Prowadź, lwie.- mruknęła wyniośle. Czarna była naprawdę wkurzona, w jej wnętrzu gotowało się dosłownie wszystko. Wściekłość, żal, pogarda, chęć pozbycia się problemu. A wszystko to skierowane oczywiście w kierunku Anubisa. Taak. Nie daruje mu tego, jeszcze się spotkają. Szkoda tylko, że nawet Mon nie jest w stanie przemówić mu do rozsądku. Lwica podeszła do swych samców, w swym zdenerwowaniu miała ochotę na ich towarzystwo. Co z tego, że nie lubiła Nathaniela. On w porównaniu z Anubisem był aniołem, był tym jedynym. TYLKO w porównaniu z Anubisem. Normalnie nigdy by nie wtuliła łba bez słowa w jego grzywę, nosem próbując wcisnąć się jak najgłębiej. Próbowała zmyć z siebie tę wściekłość, ale nie chciała zostawiać jej na synu. To dlatego obiektem jej chwilowego zainteresowania stał się Fioletowooki. Sur odsunęła łeb i wlazła pomiędzy Natha a swego syna, przy okazji ocierając się policzkiem o bark i kark młodego, ot tak, na powitanie. W końcu był jej synem, nie widzieli się kilka dni, jeśli nie tygodni, a przed jej odejściem nie pożegnali się tak jak trzeba. -No, ruszajmy.- RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 29-10-2012 Uśmiechnął się sarkastycznie. Pogryźcie się, Ci, którzy zjednoczeni być powinni. Teoretycznie mógłby się wtrącić, ale nie widział w tym celu. On i tak nie miał by nic mądrego do powiedzenia, bo nigdy zbytnio nie interesowali go płonący, ani to, co się działo między nimi, a Złymi. - Anubisie, ta o to lwica, miała kiedyś ciężko, a to, że nie ginęła na wojnie wraz z twymi braćmi, nie znaczy, że nie zaznała podobnego bólu.- rzekł, zachowując dystans, wlepiając w Sur wymowne spojrzenie. Jak dla niego, sprawa była jasna- po tych zgryzotach niczego konkretnego by się nie dowiedział, więc na dziś, trzeba odpuścić. Westchnął ciężko, czekając, aż którekolwiek z nich, zakończy tą farsę. Nie trwało to długo, Surina w końcu odpuściła, a on, mógł w końcu zobaczyć od lat nie widzianą skałę. Wracamy do domu. Zt (x3) RE: Płonąca równina. - Anubis - 29-10-2012 - Oczywiście, że to lenno to moja wina. Bo to ja przecież wybrałem tego idiotę na władcę, który to SPRZEDAŁ swoją rodzinę, by móc być z jedną lwicą. Tak rzeczywiście zachowanie godne Płonącego. A to że mogłaś uczestniczyć w jakiejś wojnie to nie znaczy, że wiesz co my czuliśmy. Ci którzy bronili swojej ziemi, rodziny. Tej prawdziwej z którą łączą cię więzy krwi, a nie tylko pusta miłość, która zgubiła PZ i słabe ciało podatne na emocje, które zgubiły twoją matkę. - Powiedział za odchodzącymi jednak słowa skierował jedynie do lwicy. Odwrócił się i rozwścieczony wybiegł z polany. RE: Płonąca równina. - Padme - 31-10-2012 Ognisty Step zdążył już pozbyć się echa niosącej się kłótni, między dwoma pokoleniami potomków Płonącej Ziemi, chowając ich odwiecznie pamiętaną kartę histori, na tyle głęboko, by tylko jej świadkowie mogli o niej wspominać. Padme szła wolnym krokiem, z każdą chwilą myśląc, czy nie powinna odpuścić i zawróćić. Ale od razu gdy nachodziły ja takie myśli, zagryzała uparcie wargi i przyśpieszała kroku, wmawiając sobie, że idzie tylko sprawdzić.. Może jednak to wszystko było zwykłą obłudą, która w istocie nie miała miejsca, a ona dąży za tą fatamorganą, jak spragniony zgubiony na pustyni. Była zła. Zła, że wszystko dzieje sie na raz. - Montano?- zapytała cicho, upewniwszy się, że doszła do odpowiedniego miejsca. Jednak póki nie otrzymała odpowiedzi, padła z hukiem na ziemię, początkowo wodząc wzrokiem za wszystkim, co się ruszało, by po chwili całkowicie przysłonić powiekami szafirowe ślepia. [ Dodano: 2012-11-02, 21:17 ] Bite kilka godzin leżenia i wyczekiwania na spalonej trawie płonącej sawanny nie tylko sprawił, że zesztywniała, ale i z każdą chwilą wątpiła w prawdziwość słów Montany. Gdyby jej zależało, pojawiłaby się tu. Jednym energicznym ruchem dźwignęła się na zesztywniałe łapy, by po chwili potrząsnąć łbem i rozchylić szeroko powieki. Omiotła wzrokiem horyzont, w nadziei, że ujrzy jakąś sylwetkę. Samotną, która w oczekiwaniu jej się przygląda. Czeka na jej ruch. Pudło, nic. Wybyła. zt RE: Płonąca równina. - Hatima - 14-11-2012 Szła powolnym krokiem, niemal spacerem, gdyż tuż obok niej szła także Naomi z którą po drodze do tej okolicy chciała sobie nieco porozmawiać. W końcu obie miały spędzić trochę czasu razem z racji tego, iż ostatnio nie miały niestety ku temu sporo okazji. Ogólnie cieszyła się bardzo z towarzystwa siostry. Tego jej brakowało. Bardzo. -Chyba powoli dochodzimy.- oznajmiła pewnie Hatima. Już kiedyś tu była i pamiętała dobrze, że jest to idealne wręcz miejsce na polowanie. Wprawdzie znajdowało się poza terenami Lwiej Ziemi, lecz nie słyszała, aby do kogoś należało. Mogły w końcu dla odmiany zapolować w innym miejscu. Pomarańczowa zachwycała się okolicą, ale pamiętała też z jakiego powodu tu przyszły. W końcu zatrzymała się i spojrzała na kremową. Musiały chyba ustalić jakiś plan. Na początek oczywista rzeczą było znalezienie jakiejś zwierzyny. -No to skoro już jesteśmy to rozejrzyjmy się.- odparła optymistycznie. Była dobrej myśli. Skoro były tu we dwie to polowanie też będzie dwa razy łatwiejsze. W grupie raźniej, jeśli składa się z doświadczonych osobników, a z tego co wiedziała Naomi była równie dobra co ona. Pozostając wciąż w pobliżu błękitnookiej lwica rozglądała się uważnie szukając wzrokiem jakiegoś stada, lecz jednocześnie nasłuchując czegoś uszami, a także badając powietrze w poszukiwaniu charakterystycznych zapachów. |