Król Lew PBF
Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] (/showthread.php?tid=2951)

Strony: 1 2 3


Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 29-04-2018

"A miało być tak pięknie..." Śpiewały Elektryczne Gitary w swojej piosence. Niestety nie było, przynajmniej dla złotego. Cieszył go fakt, że powrócił na ziemie, które kiedyś nazywał swoim domem, no i oczywiście były one też ważne dla Venety. Ale pojawił się problem: co ma ze sobą zrobić? Znów jest azylantem, tym razem nie u Księżycowych, a u Cesarstwa i znów nie ma w co wsadzić łap. Wprawdzie próbuje codziennie trzymać się w formie przez różne drobne ćwiczenia, ale to nie to samo co regularne patrole lub polowania. Można powiedzieć, że trwa w nicości, każdy dzień wygląda tak samo, żadnych perspektyw. Venety też miała trochę zajęć z lwiątkiem, więc lew dawał jej odsapnąć samej. Wybierał się wtedy na spacery po okolicy, można by nawet je nazwać takimi luźnymi patrolami. Teraz spacerował po sawannie, dość blisko Lwiej Skały i terenów stada. Panował tutaj spokój, nie było słychać żadnych wrogich ryków czy czuć tropów. Sielanka niczym za złotego okresu Lwioziemców. Nie było go tutaj w tamtym okresie, niemniej trochę się dowiadywał o nim od Venety czy innych Lwich.
Samiec cicho westchnął, chciałby coś zmienić w tej materii nicnierobienia. Ten dzień i ten spacer też nie był niczym specjalnym, a w każdym razie jeszcze nie teraz. Przełom być może nastąpi niedługo...


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 29-04-2018

Pewna samotna sylwetka przemykała niepostrzeżenie wśród złotego morza wysokich, afrykańskich fal z towarzystwem niebieskiego brata i kłębiastych kuzynów, którzy jako jedyni z jej wielkiej i licznej rodziny nadal jej nie opuścili i są z nią od samego dnia narodzin, którego zresztą już nie pamięta. Wiele się od tamtego czasu zmieniło, nie można tego ukryć, ale czy na lepsze? Vari nie zastanawiała się nad tym, gdyż starała się trwać chwilą, tą tu - teraz. Nie jest to jednak najłatwiejsze zajęcie skoro wiesz, że gdzieś tam het daleko może być jej siostra, którą zostawiła bezmyślnie i właśnie w tym momencie może potrzebować pomocy. Z każdym kolejnym dniem więcej snów o Inn i Rayu nie dawało cesarzowej spokoju. Wcześniej myślała iż zdobycie lwiej skały będzie jej uzupełniało brak tak ważnych dla niej osób, lecz przeliczyła się. Pustka w sercu wzbierała, powoli przelewając szalę goryczy.
Dlatego też dziś jej poliki zostały ozdobione kilkoma moczącymi jej sierść rzekami słonych łez, które mimo iż przynosiły chwilową ucieczkę dla uczuć, nie były w stanie naprawić sedna powodu, które je wywoływało. Morskooka poruszała się dość szybkim krokiem jak na siebie, nie zwracając żadnej uwagi na otoczenie. Skupiała się na wewnętrznym żalu i pustce, którą za wszelką cenę już od tylu miesięcy próbowała z siebie wyrzucić. Nawet Haki nie stanowił spoiwa, łatki... 
Po kilkuminutowym marszu postanowiła wreszcie unieść głowę w górę i rozejrzeć się po rodzimej sawannie, nic jednak nie dostrzegła, gdyż źdźbła traw skutecznie uniemożliwiały jej widoczność. Skierowała więc swe nieco zmęczone już łapy ku jednemu z opuszczonych przez termity, większych kopców. Kilkoma susami wdrapała się na jego szczyt i tak przysiadła z wolna wdychając wilgotne od częstych opadów powietrze w nozdrza. Następnie zrobiła to, co w rzeczy samej było jej głównym celem wejścia na piaskową budowlę, rozejrzała się. Nic nie przykuło jej uwagi bardziej niż przemieszczający się kłębek ciemnej trawy. Chwila! To wcale nie była trawa, a grzywa rosłego samca. 
Władczyni cesarskich zeskoczyła z punktu obserwacyjnego i powolnym krokiem udała się w stronę, w którą kierował się niezidentyfikowany osobnik, by skutecznie przeciąć mu drogę. Tak jak planowała, tak też postąpiła i zaraz znalazła się dwa metry przed samcem póki co jeszcze go dobrze nie widząc.
- Halo..? - powiedziała niespokojnie, jakby sama nie wierzyła swoim oczom.
Szybciej pozwalała myśleć sobie, że ma jakieś schizy niż widzi tu jakiegoś lwa, ale może los spłatał jej figla i przed sobą naprawdę widzi kotowatego. Do końca nie była pewna i z zaciekawioną mordką starała się przyjrzeć idącemu w jej kierunku lwu.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 29-04-2018

Szedł sobie spokojnie, nie wadząc nikomu. Zresztą nie spodziewał się nikogo tu spotkać. Dookoła były same spokojne tereny, teraz już wolne od dzikich band czy samotników. Jego uszy niby wyłapywały jakieś dźwięki, ale nie zaprzątał sobie nimi głowy. Może to jakieś gryzonie, albo zwyczajnie szum trawy na wietrze. Dopiero głos sprawił, że podniósł łeb i wychylił się ponad trzciny. Zauważył jakąś sylwetkę, chociaż jej do końca nie poznał, widać było ledwo czubek łba i grzbietu. Ale skoro ktoś ten się ujawnił to raczej nie ma złych zamiarów. Zrobił te parę kroków w kierunku postaci. Dopiero morskie oczy dały mu odpowiedź, kim jest ów gośc. Właściwie to nie gość, a gospodyni.
- Ach, to pani, cesarzowo. - tutaj ukłonił się w geście szacunku - Przepraszam, ale nie rozpoznałem pani od razu. W ogóle nie sądziłem, że kogokolwiek tutaj spotkam, a już na pewno nie nową władczynię Lwiej Skały. - powiedział łagodnym tonem. Nie wiedział czemu przebywała tutaj sama, ale pytać o to nie chciał. W końcu on nie jest nawet pełnoprawnym członkiem jej stada.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 30-04-2018

Ulżyło jej gdy zamiast nieznanego osobnika ujrzała przed sobą partnera swojej kuzynki i jednego z lwów, z którym miała jeszcze kilka lat temu bardzo dobry kontakt. O tak! Nadal pamięta ich zabawę w berka nad Słoneczną Rzeką... poczuli się wtedy jak małe lwiątka, wyrywając się codziennej rutynie która wtedy obojga mocno przerastała. 
- Maru... - powiedziała do niego spokojnie, jednak upewniając się, że nie ma żadnych halucynacji i jednak naprawdę stoi on przed nią.
Jego słowa niby oddawały jej funkcji szacunek i ogólnie były bardzo miłe, ale ewidentnie nie przypadły brązowej do gustu. Tyle razy już powtarzała, że nie chce być traktowana w sposób tego jaką rangę posiada w stadzie. Słowa "pani", ogólne przypominanie o jej własnych tytułach wiało jej niesmaczną butą, której za wszelką cenę chciała uniknąć. Niby były to tylko niewinne słowa i Vari nie powinna się nimi w żaden sposób przejmować, bo się jej należą... ale z drugiej strony nadal nie były tymi jakie lwica chciałaby słyszeć z ust innych zwierząt. Po prostu nadal czuła tą "równość", nie była lepsza od całej reszty szarej masy jaka ją otaczała, nie zrobiła nic ważnego, nic bohaterskiego. Z tego powodu nie chciała być traktowana z wyższością jaka przystoi cesarzowej.
- Wystarczy po prostu po imieniu. Znamy się długo i nie widzę powodu byś musiał nazywać mnie tymi wszystkimi śmiesznymi tytułami, rangami i innymi tego typu bzdetami. - wytłumaczyła to już kolejnej osobie. 
Kończąc nieśmiało się uśmiechnęła. Było jej nieco wstyd, że przez taki okres czasu ich relacje uległy niemalże całkowitemu rozkładowi, a fizycznie niemal wcale się nie widywali. Brązowa czuła sentymentalną potrzebę przypomnienia sobie pewnych rzeczy jakie miały miejsce jeszcze gdy była członkinią Lwiej Ziemi. Zbuntowaną uciekinierką, która nie raz wracała do domu z podkulonym ogonem, prosząc kuzynki o ponowne przyjęcie w szeregi armii jej przodków. Jaki musiała przynieść im okropny zawód! 
- I nie masz mnie za co przepraszać, każdy ma prawo przejść się po okolicznych terenach zupełnie bez żadnego pozwolenia z czyjejkolwiek strony. Zresztą cieszę się, że w końcu Cię spotkałam... mam do ciebie bardzo ważną sprawę.
Nie od razu się z nią jednak ujawniła. Podeszła bliżej znajomego i stanęła tuż u jego boku, smagając ogonem pobliskie roślinki, co jakiś czas strzygąc uszami w tył, bok i przód. Starała się być w zupełności rozluźniona i nie przejmować się odpowiedzią na jaką będzie musiała jeszcze trochę poczekać, ale w głębi duszy miała nadzieję, że jedno z największych marzeń na tę chwilę stanie się wreszcie na wyciągnięcie łapy.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 30-04-2018

Stał pewnie na łapach jak żołnierz na defiladzie. W końcu rozmawiał z cesarzową, która to jednak nie chce być tak tytułowaną. Skinął głową na jej prośbę, że rozumie. Po tym pozwolił sobie usiąść i w sumie miał już zacząć rozmowę, którą chciał z nią odbyć, jednak ona była pierwsza. Nie przerywał jej, bo nie wypada, mimo tego, że się znają trochę. A sam nie zaczął swojego tematu, bo usłyszał coś, co wprawiło go w całkowite zdumienie. Przechylił łeb nieco na bok i zmrużył oczy próbując dociec co to za bardzo ważna sprawa.
- Sprawa do mnie? A jakaż to, Vari? - różne pomysły snuły mu się po głowie, od tych absurdalnych do tych prostych i przyziemnych. Czasami ktoś przecenia wartości niektórych spraw, niemniej zamilkł już w oczekiwaniu na wyjaśnienia.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 30-04-2018

Wyglądał jej na zaciekawionego tym co mu zapowiedziała, więc nie zwlekając ułożyła sobie wypowiedź w głowie po czym lekko przysiadła tak jak i on.
- To może wydawać ci się banalne... ale dla mnie jest niezwykle ważną informacją. - wstępnie zaczęła - Wiesz może gdzie jest Inn? Odeszła z wami? - no i bum.
W głębi serca miała nadzieję, że zielonookiej nic nie jest i mimo wszystko ukrywa się gdzieś na ziemiach księżyca. Nie mogła mieć jednak takiej pewności... ile razy pytała tyle samo dostawała tę samą odpowiedź, a co ważniejsze nie taką jaką by chciała.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 30-04-2018

Zamyślił się na chwilę, ale jednak nie mógł dać jej pozytywnej odpowiedzi. On sam nawet nie pamięta kiedy ostatni raz widział Inn, szczerze to w ogóle zapomniał, że ona istnieje. Trochę zrzedła mu mina, ale będzie musiał przekazać jej te gorzkie słowa.
- Nie, nie mam pojęcia. Nie widziałem jej już od bardzo dawna. Nawet długo przed tym najazdem Mglistych. Nie mam pojęcia gdzie teraz może przebywać, przykro mi. - spojrzał w te morskie oczy, ale dalej miny nie miał wesołej. Zdawał sobie sprawę, że pewnie Vari oczekiwała na jakiś konkret.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 30-04-2018

Cóż tego mogła się spodziewać, ale nadzieja jaką w sobie nosiła starała się ochronić serce brązowej przed tym okropnym scenariuszem. Na próżno... Maru powiedział dokładnie to samo co kilka innych lwioziemców, więc właściwie nic nowego się nie dowiedziała. Chwila! Jedno niemal przeoczyła. Znikła przed najazdem na Lwią Ziemię, więc nadal jest szansa na to iż Inn żyje i jest cała i zdrowa, chociaż tyle. 
- Przynajmniej nie muszę się obawiać, że Myr ją pojmał lub zamordował podczas najazdu na Lwią Ziemię... Ciekawe z jakiego powodu zdecydował się ją opuścić, przecież zdobyli to o co tak długo zabiegali. 
Gdyby tylko znała na to jakąkolwiek odpowiedź też byłoby jej lżej, bo życie z obawą, że lada dzień może wrócić z dość potężną ekipą nie poprawiała sytuacji, a morskooka wcale takiej opcji nie wykluczała. Przecież ona sama niejednokrotnie wracała do domu po dłuższych lub krótszych wyprawach.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 30-04-2018

Uważnie przyglądał się jej reakcji, ale najwidoczniej tego się spodziewała, nie przeżyła tego jakoś strasznie.
- Nie mam pojęcia, sam byłem tym niemało zaskoczony, dlatego tak zareagowałem po przybyciu na skałę. Bałem się, że pojmali Venety, albo że przyszła tu mimo mego zakazu. Na szczęście wy przejęliście te ziemie, oby panował tutaj teraz względny spokój. - tutaj posłał jej mały uśmiech, pierwszy podczas tego spotkania.Teraz on sam chciał porozmawiać na swój temat, na pewno nie potrwa on tak krótko jak sprawa Inn.
- Ja też bym chciał porozmawiać z pa... z Tobą. Mianowicie chodzi o mój pobyt na waszych terenach. Nie chcę tutaj tylko wałęsać się bez celu czy pasożytować na was. Na Lwiej Ziemi byłem strażnikiem, więc znam te tereny bardzo dobrze, poza tym umiem też polować, dlatego mógłbym wam pomóc z niektórymi obowiązkami. Ale... nie chcę jeszcze dołączać definitywnie do stada. Z całym szacunkiem wobec was, ale swoją przyszłość wiążę z Venety i jeżeli ona będzie chciała być częścią was to ja zrobię to samo, natomiast jeżeli nie to odejdziemy stąd oboje. Wiem, że to trochę... bezczelność i przepraszam za to. W każdym razie trochę czasu tutaj spędzę na pewno, a wam na pewno przyda się każda pomocna łapa. - siedział teraz spokojnie w oczekiwaniu na ocenę cesarzowej, być może będzie musiała się naradzić, co też zrozumie.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 30-04-2018

Vari również miała niezwykle wielką nadzieję na to, że za jej rządów właśnie będzie tak jak być powinno, ale nie miała takiej gwarancji, bo niby skąd mogłaby ją wziąć. Nawet gdyby ją miała nie można być nigdy niczego pewnym na stop procent. Brązowa postara się jednak utrzymać należyty porządek na tym terenie nawet jeśli miałoby ją to dużo kosztować. 
- Oby tak było. 
Sprawa na jaką chciał z nią podyskutować wydawała się jej być naturalną, sama zapewne na jego miejscu robiłaby podobnie, o ile nawet nie tak samo. Już od dawna wiedziała, że Maru jest świetnym strażnikiem i obrońcą toteż nie dziwiła się mu wcale, że nie chce marnować swojego daru. Z drugiej strony mógł tę przerwę traktować jako miły urlopik, ale skoro tak bardzo rwie się do pracy to wcale nie widziała przeciwwskazań ku temu by nieco cesarskim pomógł. Właściwie to brązowa sama miała wyjść z tą inicjatywą, ale nie zamierzała nazbyt go wykorzystywać.
- W sumie... jeśli mam być szczera, to powiem ci, że sama miałam ci taką propozycję złożyć przy jakiejś dobrej okazji. Sam mówiłeś, że znasz się na walce i wyszkoliłbyś naszych podopiecznych. Aby ci na to pozwolić musisz przejść trening ze mną. Natomiast co do patrolowania ziem... każdy nowy obrońca terenu się nam bardzo przyda. - objaśniła - Oczywiście! Nikt was zmuszać nie ma prawa, jesteście wolni i macie prawo podjąć jakąkolwiek decyzję, którą uznacie za słuszną. Chociaż tyle będę w stanie dla was zrobić i w razie potrzeby stawię się za was. 


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 30-04-2018

Słuchał teraz w pełnym skupieniu, nastawił uszy i każde słowo wyłapywał ze szczególną starannością. W sumie ot cóż on mógł mieć do stracenia? W najgorszym wypadku wygonią stąd jego i Venety. Na szczęście tak się nie stało. Po słowach cesarzowej wydobył się z jego pyska wyraźne westchnienie ulgi. Aż łeb mu opadł pozbywając się tego ciężaru. Zaraz go podniósł, by zerknąć ponownie na Vari, ale jakże jego mina była inna, rozluźniona i szczęśliwa.
- Dziękuję za zaufanie, oczywiście chętnie odbędę te szkolenie, oraz postaram się ze wszystkich sił przekazać to co umiem waszym pobratymcom. - podniósł się równo na cztery łapy i spojrzał głęboko w jej morskie oczy. Na moment zatrzymało się wszystko dookoła. Jakby zaglądali sobie nawzajem w głąb duszy, albo oboje przeżyli podobną traumę w dzieciństwie. Złoty potrząsł łbem wybudzając się z tego letargu. - Szkoda tylko, że nasze ścieżki tak rzadko się krzyżowały. I że nasze spotkanie na skale musiało się odbyć właśnie w takich warunkach.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 30-04-2018

Cóż dobrze jej było z tym, że była w stanie w końcu komuś rzeczywiście pomóc i nie skończyło się na słowach obietnic, a na czynie w zupełni świadomym i przemyślanym. Ufała Maru bardzo i wierzyła, że samiec nie zawiedzie jej w żaden sposób, czy też nie oszuka i wykorzysta coś wobec niej lub cesarstwa. Czuła się w końcu ważna. Po raz pierwszy od dawna kogoś interesowało jej zdanie i nie chciał załatwiać sprawy tylko i wyłącznie z Hakim. Wiele razy starała sobie wmówić, że daje młodszemu partnerowi szansę na wykazanie się, ale tak naprawdę bardzo nad tym ubolewała. 
- Nie masz za co dziękować, to mój obowiązek. - rzekła, wypierając się wszelkich podziękowań i zaszczytów z tego tytułu - Najpierw jednak przeprowadzisz to szkolenie ze mną, a ja później dam ci ostateczną odpowiedź i wyznaczę jakieś dogodne terminy z wcześniejszym ich wyznaczeniem przez ciebie. Jak cię znam, nie zawiedziesz mnie, więc powiedzmy iż ta fucha jest już twoja. - uśmiechnęła się na koniec i zachichotała.
Naprawdę czuła się u jego boku bezpiecznie i udało jej się zapomnieć o zmartwieniach bynajmniej na tę chwilę. W jej sercu zagościło ciepło i radość. Uniosła łeb ku górze i przymknęła ślepia, biorąc serię głębokich oddechów. Następnie wlepiła w niego otchłań swoich morskich ślepi.
- Szkoda... - przyznała lwu rację - Widocznie tak miało być, nic na to nie poradzimy. Choć też nie ukrywam, że wolałabym nieco lepsze okoliczności. No nic.. czasu nie cofniemy. - ..a szkoda.. Dokończyła w myślach.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 30-04-2018

Chciał się nawet przez moment wtulić w lwicę, ale uznał, że byłoby to średnio wskazane. W końcu oboje byli w szczęśliwych związkach. Skinął głową, ale lekko, to bardziej sam wyraz szacunku i podziękowania.
- Mam nadzieję, że was nie zawiodę. W końcu mi też zależy, by nie siedzieć tu z założonymi łapami. Wystarczy, że wybyczyłem się u Księżycowych i skończyło się to tak, że nam zarzucano właśnie  takie pasożytnictwo. Nie chcę, żeby to się powtórzyło także tutaj. Nawet jeśli nie wyjdzie to od Ciebie czy Hakiego, to reszcie pobratymców może to się nie spodobać. Ale skoro będę miał czym się zająć to tego problemu nie powinno już być. W każdym razie nie wiem czy Venety też będzie raczyła was wspomóc. Jest chyba najlepszą łowczynią jaką znam, może z nią porozmawiam i też by się zgodziła.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Vari - 30-04-2018

- Z pewnością się sprawdzisz! - stwierdziła wesoło, szturchając go w bark i zbliżając ogon pod swoje łapy.
To co usłyszała dalej trochę ją zdziwiło. Od zawsze miała bardzo dobre mniemanie o księżycowych kluchach, a tu proszę... może po prostu powiedział to ktoś pod wpływem emocji. Dobrze pamięta moment w którym zamierzała się tam własnie udać i razem z nimi wielbić srebrnego kolosa na niebie, ale życie widocznie miało wobec niej inne plany i w sumie może to i lepiej. Mimo to nadal bardzo ją to ugrupowanie ciekawi i z pewnością w wolnym czasie złoży tam wizytę.
- Venety... możesz, aczkolwiek wydaje mi się, że nie jest zadowolona z tego całego przejęcia Lwiej Skały. No cóż mieszkała tu wiele lat... Jeśli uda ci się ją namówić nie będę miała nic przeciwko, a wręcz przeciwnie. Spędzanie czasu z rodziną to ważna rzecz, bo póki się ją ma nie dostrzega się jej, a gdy zniknie czuć jej brak. Ja dużo już o tym wiem. - niestety wróciło, ale nawet to nie psuło lwicy nastroju.


RE: Spotkanie na sawannie [Vari i Maru] - Maru - 30-04-2018

On też trochę posmutniał na słowa o rodzinie. Wszak nie miał jej, poza Venety. Delikatnie tylko kiwał głową.
- Tak, wiem o tym. W końcu tutaj się urodziła. Ale to i tak dobrze, że może tutaj przebywać, bez narażania się na niebezpieczeństwo. Życie pisze różne historie, te niekoniecznie przyjemne też, niestety. - wpadł w zadumę. Rozmyślanie o swojej rodzinie zawsze tak na niego działało. Próbował czasami z odmętów wydostać jakieś informacje o nich, ale skutki tego były  zawsze mizerne. Znów mocno westchnął. - W każdym razie porozmawiam z nią, może jeszcze nie w najbliższym czasie, bo wszystko to bardzo przeżyła. Poczekam aż polepszy się jej nastrój. Też przecież straciła kontakt z prawie wszystkimi Lwioziemcami, najgorsze, że nie wiadomo gdzie są i co się z nimi stało. Mam nadzieję, że kiedyś wrócą cali i zdrowi.