Równina Termitów - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Równina Termitów (/showthread.php?tid=898) |
Równina Termitów - Derion - 25-12-2013 Rzeka Fuego zaprowadziła lwisko do najbardziej wysuniętej na północ części Ziem Czterech Stad. Być może było to jeszcze dalej, niż czarnogrzywy szacował i leżało wiele kroków za granicą znanych mu ziem, kto wie. Leżąca jeszcze kilka kilometrów za Skałą Sherkhana, ciągnąca się po horyzont równina była połacią suchej ziemi zajmowanej przez niezliczone rzesze termitów. Wyrastające z ziemi termitiery rozrzucone po sawannie według nieodgadnionego algorytmu przywodziły na myśl Skalny Las, przyjazne miejsce w ciepłym serduszku rodzinnych stron, ukryty gdzieś pomiędzy wzniesieniami Doliny Spokoju. Jednak poza kosmicznymi monumentami miejsca te nie miały ze sobą wiele wspólnego. Trudno w ogóle stwierdzić, czy o tej termitowej metropolii ktokolwiek wiedział. Znajdowała się na tyle daleko od pełnych życia terenów, na tyle dobrze osłonięta miniętym dwie godziny wcześniej wzniesieniem mogła być albo jednym z wielu podobnych miejsc w Afryce, albo wytworem wyobraźni zmęczonej, derionoej głowy. Czarnogrzywy snuł się pomiędzy termitierami, stawiając twarde, jakby kanciaste kroki, pustym wzrokiem omiatając trawy kilka kroków przed sobą, wdychając zapach stęchlizny i całe mnóstwo kurzu, który wił się nad ziemią tańcząc z mocnym tego wieczora wiatrem. Słońce zaszło chwilę temu. Noc powinna wydać na świat kilka zagubionych dusz... kogokolwiek, kto przerwałby trwające już kilkanaście godzin zamyślenie. RE: Równina Termitów - Ares - 28-12-2013 Książę od dawna nie mógł usiedzieć w jednym miejscu. Po śmierci brata, ziemie stada, które tak szanował i uwielbiał, stały się zimne i jakby bezludne. Co prawda Ragnar przecież ogłosił im zmiany, które mają zajść w Świcie, ale w głowie młodego lwa nadal krążyło pytanie- Dlaczego? Tyle było zagadek, pytań, a tak mało odpowiedzi, a to przecież ich chciał się dowiedzieć. Jednakże, nie miał kogo o nie spytać. Większość jego rodziny odeszła poza tereny krainy, Moran zmarł, a jego matka znowu zapewne zapomniała o jego istnieniu. Ragnar, co prawda był dla niego ważny, w końcu teraz był jego nowym przywódcą, ale nie ufał mu tak, jak członkowi rodziny. Westchnął, a w owej ciszy, która panowała na termiteriach był niemal pewien, że musiało być ono głośne. Zamrugał kilkakrotnie, chcąc przyzwyczaić ślepia do panującej naokoło ciemności. Teraz jedyną widoczną częścią jego ciała były właśnie te, błękitne tęczówki, które zarazem były jego jedyną pamiątką po ojcu. Wtedy jego wzrok natrafił na sylwetkę, która wybijała się z wszechobecnej ciemności. Wezbrała w nim ciekawość, a on sam postawił kilka kroków w stronę nieznajomego, zatrzymując się nie daleko, ale na tyle blisko by tamten zdołał go dosłyszeć. -Salve. Trochę dziwne miejsce, prawda?-zadając pytanie, rozglądnął się badawczo po okolicy.-Cicho.-stwierdził, drżąc lekko, ponieważ dopiero teraz poczuł, że zrobiło się o wiele chłodniej. Skulił się bardziej, by zatrzymać w ciele więcej ciepła, przypatrując się nadal siedzącemu przed nim samotnikowi. RE: Równina Termitów - Derion - 28-12-2013 Lew zastygł w bezruchu, z głową spuszczoną poniżej linii barków, z nosem przy samej ziemi i uszami skierowanymi w stronę dochodzącego doń głosu. Nieruchome ślepia spoczęły na kępce trawy poruszanej przez wiatr i tylko neutralny uśmiech, który pojawił się na jego pysku zdradzał, że lwisko ma tego wieczora przyjazne obcym usposobienie. - Pierwszy raz tu jestem, doprawdy dziwne, że nikt jeszcze nie zamieszkał na tych ziemiach, chociaż... kto ich tam wie. Później poruszył się, jakby w jednej chwili z kamiennej rzeźby gargulca przepoczwarzył się w swojego żywego odpowiednika. - Derion - oznajmił, badając każdy skrawek ciała młodego Aresa lepkimi oczyma, jakby miał go zamiar pożreć. Nie trwało to długo, na tyle krótko, by powrót do łagodnego uśmiechu nie wydał się młodzikowi objawem szaleństwa. Usiadł na przeciwko niego, owinął ogon wokół ciała w ten sposób, że pędzelek wylądował przed przednimi łapami. Poczekał, aż niebieskookiemu miną dreszcze. - Pamiętam tego drania i jego dziwacznego kumpla, jakąś mangustę, czy coś takiego, przed czym się wzdrygałem, eh, nierozłączna parka, postrach okolic, udało mi się nie mieć z nimi nic wspólnego, a ty patrzysz jego oczyma, hm? - wymruczał na jednym hauście powietrza i zatrzymał szafirowe ślepia w błękitnych oczach Aresa. Sądził tylko tyle, że młody ma Złoziemskie korzenie. "Salve", jak zdążył się zorientować po dawno odbytej rozmowie z Dwugrzywym było obecnie zarezerwowane dla Stada Szkarłatnego Świtu, a ci niezaprzeczalnie wywodzili się od Złoziemców, co tylko potwierdzało Derionowe przypuszczenia odnośnie przeszłości młodego. Spojrzenie Aresa podobało się czarnogrzywemu. RE: Równina Termitów - Ares - 28-12-2013 Rozejrzał się bacznie po otoczeniu, słysząc stwierdzenie tamtego. Chwilę nasłuchiwał, potem powęszył, chcąc wyczuć jakikolwiek zapach świadczący o obecności kogoś poza nim i obcym mu lewym. Nie wyczuł nic. -Nie czuć tu niczyjego zapachu, zwierzęta rownież nie przebywają tu za często. A gdyby ktoś je zamieszkiwal, dam głowę, że zaznaczyłby przed odejściem swoją obecność.-stwierdził, poruszając dla pewności czekoladowym nosem. Zastanawiał się już co ma teraz powiedzieć, ale z opresji wybawić go samiec, przedstawiając mu się. Uznał, ze nie powinien zostać mu dłużny. -Ares.-skinął samcowi lekko łbem, uznając, że nawet nieznajomemu należy się jakiś szacunek. Przejechał różowym jęzorem po pysku, nadal nie spuszczając oczu z Deriona. Chwila ciszy, aż nagle beżowy samiec zaczął szybko wyrzucać z siebie kolejne pytania i wiadomości. Książę z uwagą, ale tez z zaskoczeniem przysłuchiwal im się, by potem gdy tylko niebieskooki zamilknął, zabrać głos. -Nie mangusta. Fossa.-poprawił znachora, przypatrując się mu w tej chwili uważnie. Postrach okolic? Ha, a czy przypadkiem, gdy Shaid go nawiedzil, czy nie narzekał na to, że już nikt się go nie boi? To pokazuje, że plotki jednak potrafią przetrwać nie miesiące, ale lata. Rozluźniły nieco postawę i przysiadł naprzeciw samca. Jak ma z nim dalej rozmawiać, to chyba nie na stojąco. -Zaskoczyłeś mnie. Nikt nigdy nie rozpoznał tak szybko mojego pochodzenia, ale co mam powiedzieć? Nie zaprzeczę, jestem synem ich obojga. Tobie może wydawać się to dziwne, ale uwierz mi byli lepszymi ojcami, niż połowa normalnych lwich par w tej krainie. Nasuwa mi się jednak jedno pytanie- czy znałeś mojego ojca, czy po prostu kierowałeś się plotkami? RE: Równina Termitów - Derion - 28-12-2013 Z pyska Deriona nie schodził sympatyczny uśmiech, będący w gruncie rzeczy w sprzeczności z tym, co działo się w lwiej głowie. Mangusta, fossa.. długie i ruchliwe, zbyt ruchliwe. A Arto? O nim słyszał każdy żyw, podobnie jak o Kami, Darkned czy innym lwisku, które obnosiło się ze swoimi ciągotami do tej drugiej strony życia. Do tej, z którą Derion miał teraz do czynienia częściej, niżby za młodu przypuszczał. Uważnie wysłuchał słów Aresa, dziwiąc się skuteczności swojego podbiegu i efektu, jaki wywołał. To, że Arto i Shaid wychowali młodego jako para, podobnie jak fakt, że młody był "ich" rodzonym synem było dla szafirowookiego zupełną nowością, potwierdzającą tylko nieśmiałe przypuszczenia, jakoby Ares był potomkiem Złoziemców w linii prostej. Jego oczy jarzyły się bowiem blaskiem, który nie sposób było zapomnieć, jeśli spędzało się ciągnące się w nieskończoność popołudnia w lochach Złej Ziemi. Eh, głupoty młodości. Byłby przeszedł obok tych faktów, gdyby nie pytanie, które (pozornie) kazało mu zdemaskować faktyczną niewiedzę. Hm... da radę wybrnąć. - Nie miałem z nim nic wspólnego. W tamtych czasach stąpałem po zielonych łąkach, szukałem przygód, wielbiłem boginię natury i wierzyłem w przyjaźń. On był... hm... - uniósł łapę i podrapał się po podbródku - kimś, o kim się słyszało. Tak, jak Kami. Rozumiesz? Dzisiaj już takich nie ma. Nie ma postrachu, ziemia jest pokryta pajęczynami, powietrze mdłe, zatęchłe. Wszyscy żyją długo i szczęśliwie - nostalgiczne słowa kontrastowały z uśmiechem, który pojawił się na lewej stronie derionowego pyska. Ares budził w nim dawno zapomniane wspomnienia, przywodził na myśl zupełnie inne czasy. - O ile im się na to pozwoli, ha ha - dodał z rozbawieniem, Bóg wie z jakiego powodu i do czego nawiązując. Wykładać kawę na ławę, czy nie płoszyć, młodego? - Któż taki zajął należne ci miejsce na tronie? Pytanie rzucił lekkim, przyjacielskim tonem i do stworzonej atmosfery męskich zwierzeń zabrakło jedynie dobrego naparu z miłorzębu. (Zapasy się skończyły, a łapy zaczynały trząść.) Rozmowa z Kahawianem obfita w nowe dla niego, wracającego po wielu miesiącach w te strony, informacje była niesamowicie owocna. Derion postanowił sobie odwiedzić dwugrzywego najszybciej, jak tylko będzie się dało. RE: Równina Termitów - Ares - 28-12-2013 Brązowy skinął z uznaniem głową, słysząc jakże długa wypowiedz Deriona. Doskonale rozumiał jego słowa, a sam tęsknił za czasami, które wspominał tamten. Nie żeby pragnął wojny czy czegoś w tym rodzaju, ale postrach według niego był dobrą rzeczą. Dzięki niemu, można było pokazać kto stoi wyżej w hierarchii, a bez niej każdemu kolejnemu przybłędzie wydawało się, że jest królem tych ziem. Jednak jedno zdanie dało Aresowi do myślenia. Opis młodości beżowego sprawił, ze jego szare komórki zaczęły pracować na szybszych obrotach, kojarzyć kolejne fakty. -Byłeś ze stada, jak im tam... Złotej Gwiazdy? Oni żyli w zgodzie z naturą i takie tam. Tata mu opowiadał o was. -dodał szybko, mrugając kilkakrotnie. Odwzajemnił uśmiech lwiska, gdy te się zaśmiało z własnych słów. -Nie ma teraz już lwa, który budziłby prawdziwy postrach. Nastały lata melancholii i spokoju. Ale to nie będzie trwało długo. Ten okres był krótki w przeszłości i taki będzie tez teraz.-stwierdził, wzruszajac przy tym barkami. -Ragnar. Taki szary lew, o nieco ciemniejszej grzywie niż umaszczenie jego sierści. Był zastępca mojego brata, Morana, ale...-zamilkł, myśl o śmierci brata była tak bolesna, jak posypywanie świeżo nabytych ran solą. -Zmarł.-powiedział cicho. RE: Równina Termitów - Derion - 28-12-2013 - Tak, piastowałem urząd Hetmana, kiedy jeszcze żyliśmy. Niespodziewanie poczuł w żołądku gorąco, jakby przyłożył mu ktoś do brzucha rozżarzone żelazo... skojarzenie śmierci przywódczyni z tym rogatym potworem i widok dziedzica jej spuścizny nie wywołał agresji skierowanej w stronę Aresa, ale złość na myśl o tym, co w tak brutalny sposób zostało zdmuchnięte z powierzchni ziemi. Poniekąd to było sedno sprawy, sedno wszystkich bolączek. Reakcja Aresa na zadane pytanie zdziwiła czarnogrzywego. W młodym płynęło więcej szlachetnej krwi, niż szafirowooki przypuszczał. Było w młodziku coś niesłychanie szlachetnego, a poza tym głębsza, niż na wiek przystało, wiedza na temat mechanizmów działania świata. - Też tak sądzę - potwierdził myśl na temat nadchodzących zmian, kręcąc końcówką ogona niewielkie okręgi. Nie ciągnął ciekawiącego go w wątku miejsca Aresa w Stadzie Szkarłatnego Świtu. To nie był dobry moment. - To przykre. Śmierci nikt się nie spodziewa i trudno o niej rozmawiać. Zamilkł, przyglądając się smutnemu pyszczkowi młodzika. Spokojny wyraz pyska, ogon położony swobodnie, beznamiętne ślepia spozierające spod lekko przymkniętych powiek. Derion zniżył lekko głowę. Wiedział, że nie ma nic gorszego od udawanego współczucia i zdając sobie sprawę z bystrości Aresa nie odważyłby się kpić w ten sposób z jego smutku. Ciche westchnięcie przeszyło okolice, powędrowało pomiędzy termitierami. - Wysoko cenisz sobie więzy krwi, prawda? - padło pytanie zadane twardszym tonem zawiedzionego nauczyciela. RE: Równina Termitów - Ariusz - 28-12-2013 Ciemno i chłodno, a i tak, temperatura na tych terenach była niczym ukojenie dla kogoś takiego jak ona. Ciemna smuga, niewidoczna o tej porze doby, mknęła przez równiny i lasy, by po stosunkowo długiej podróży zmęczyć się jednak. Zwolnić. Nie uciekała, oj nie. Krok za krokiem, regularnie, miarowo, przed siebie, do celu. Chód miała dystyngowany, miękki, królewski. Cicha jak noc, nieszybko mogła zostać zauważona, lecz i jej trochę zajęło nim dostrzegła towarzystwo. Zawsze jej wszyscy powiadali iż brakuje jej refleksu, cóż, bywa. Przystanęła za jednym z termicich architektonicznych cudów i nasłuchiwała, ciekawa, czy może przejść, czy może konfrontacja będzie konieczna. Spoglądała i od czasu do czasu czarnymi ślepiami, spod czegoś na kształt kaptura, owiniętego dookoła jej szyi i narzuconym na głowę. W innych częściach świata powiedziano by- zwykła szmata, lecz szmata dla lwa skarbem, a jak. Wtem powietrze przecięło zduszone prychnięcie przesiąknięte beznadzieją i smutnym rozbawieniem. Cóż to iż właśnie ujawniła swoją obecność. Nie wytrzymała. Wszyscy żyją długo i szczęśliwie... Ta... RE: Równina Termitów - Derion - 28-12-2013 Zad Deriona uniósł się gwałtownie, głowa skierowała w stronę dochodzącego głosu błyskawicznie, ze strzyknięciem kręgów. Ściągnięte brwi i lekko uniesione wargi w grymasie groźby. Z pyska wydobył się zachrypnięty, mocno kontrastujące z dotychczasowym tonem warkot: - Kim jesteś? Grzeczności nie były zarezerwowane dla tych, którzy zakradali się za plecami. RE: Równina Termitów - Ares - 28-12-2013 Ponownie skinął głową lwu, próbując sprawić by grymas, który malował się na jego pysku przemienił się w coś na kształt uśmiechu. Machnął ogonem raz, czy dwa, by po chwili kolejny raz tej nocy odpowiedzieć na pytanie znachora. -Tak. Jeden z moich braci mówił mi, że przyjaciele mogą cię opuścić, ale rodzina zawsze będzie przy tobie i ci pomoże. Zwłaszcza taka, o którą się dba. A ty... Jesteś tu sam? -zapytał znowu, podnosząc jedną z brwi do góry, bynajmniej nie w kpiącym geście, ale ciekawskim i przyjacielskim, o czym świadczył uśmiech, który posłał samcowi. Nagle jego uwagę zwróciło ciche parsknięcie, ale nie pochodziło ono od Deriona. Zjeżył nieco sierść na karku, po czym przybliżył się w stronę beżowego, stojąc teraz z nim bok w bok, napinając muskularne jak na nastolatka mięśnie. Po tej krótkiej rozmowie był niemal całkowicie pewien, ze jeżeli ktokolwiek ich zaatakuje znachor stanie po jego stronie. Z jego gardzieli wydobyło się stłumione warknięcie. RE: Równina Termitów - Ariusz - 28-12-2013 Tkwiła chwilkę w miejscu, po czym teatralnie wyszła z cienia, nie mniej elegancko, niźli jak przebyła całą wcześniejszą drogę, ukazując swą zgrabną i zadbaną sylwetkę w blasku słońca, które to odbijało się od kuli księżyca. Błyskała węgielkami szukając w ich oczach choć cienia znaku, czy ją poznają. Lecz... nic takiego nie miało miejsca. Uniosła wyżej głowę, jakby pokrzepił ją ten fakt. Nie dawała żadnych wrogich znaków, czy nawet bezczelnych. Skłoniła przed samcami głowę, cofając się pół kroku. Och, na jej pozycji zaprawdę rzadko zdarzało się by musiała przed kimkolwiek chylić łeb. Nie odzywała się póki co; czekała aż spuszczą z tonu, spostrzegą iż nic im nie grozi, a i dała im szansę na to, by pierwsi zabrali głos. Nie wiedziała jakie tu panują maniery, co kraj to obyczaj. RE: Równina Termitów - Derion - 28-12-2013 Derion obadał smukłe ciało lwicy z niezmienionym wyrazem pyska. W głowie jeszcze chwilę kołatały mu słowa Aresa, lecz odpowiedź na nie musiała poczekać do zażegnania konfliktu. A ten nieuchronnie się zbliżał, skoro lwica nie odpowiedziała ani słowem, jedynie prezentując samcom powab swojej sylwetki. Skinięcie głowy kazało czarnogrzywemu zastanowić się nad zamiarami obcej. W miarę wybijania kolejnych sekund, w czasie których nie padały żadne słowa lwisko miało w głowie coraz większy mętlik. Zachowanie lwicy nie było przewidywalne, ale póki nie wychwytywał żadnych oznak agresji, powoli rozluźniał mięśnie. Ogon co prawda ciągle wił się pomiędzy jego nogami, a pazury gryzły ziemię... - Kim jesteś i czego chcesz? - rzucił oschle, ale już zdecydowanie ciszej, operując znośnym dla ucha warkotem. Uniósł brwi, nie mogąc rozgryźć jej zachowania. Samica zdawała się czegoś od nich chcieć, wymagać... czymkolwiek to było, Derion nie potrafił skojarzyć jej postaci z żadną wcześniej spotkanych. Popatrzył na Aresa, upewniając się, że ten stoi przy nim. Miał coś powiedzieć, kiedy zatrzymał język za zębami i poczekał na jej odpowiedź. O ile ta nastąpi. RE: Równina Termitów - Ariusz - 29-12-2013 Sapnęła uśmiechając się pod szarym nosem. Zarzuciła głową, nieco jakby chciała ją otrzepać z wody, gdy tymczasem po prostu pozbyła się kaptura, który to spokojnie opadł na jej łopatki. Kształtny łeb trzymała prosto, unosząc brodę, jednak w jej wzroku nie było infantylnego założenia iż na wszystkich musi patrzeć z wyższością. Hm, czy te rysy mordki mu kogoś nie...? Nie, jest ciemno, a i lew do lwa podobny. -Przepraszam, że zakłóciłam rozmowę panów... Zwyczajnie chciałam przejść-zalążek uśmiechu przemknął przez jej oblicze, lecz chyba nie umiała się na niego zdobyć. Już sam cel jej wyprawy nie napawał jej ogólno pojętą radością.-Obawiałam się jednak wywołać... Właśnie zajście tego typu-omiotła samczą dwójkę spojrzeniem. Może nie było wielce po niej widać, lecz czuła się niezręcznie. Choć, w jej sytuacji... podejrzanym by było, gdyby czuła się w pełni, że tak to ujmę "na luzie". RE: Równina Termitów - Derion - 29-12-2013 - Hm... Byłby uprzejmie przeprosił, lecz cóż może zrobić z duszą życie, żeby nawet o taką grzeczność było trudno. Czarnogrzywy zaufał jej słowom. Gdy kaptur opadł i umożliwił mu przyjrzenie się rozmówcy napięcie odczuwalnie zelżało. Lwisko przebrało łapami i rozluźniło mięśnie. W jego tonie pozostawał jednak pomruk niezadowolenia, niemniej jednak spod zmarszczonego czoła błyskało ciekawskie spojrzenie. - W moim fachu nie ma miejsca na nieuwagę. Nie byłbym sobą, gdybym nie zechciał cię zabić. - Popatrzył lwicy prosto w oczy. Cisza. Jego oddech powrócił do normy. Uśmiechnął się do Aresa i odstąpił od niego, tym samym tworząc mentalną przestrzeń dla lwicy. Już nie są dwójką przeciwko jej jednej. Mogą porozmawiać, mogą zawrzeć przyjaźń, cokolwiek... - Derion - skinął głową w stronę lwicy i usiadł obok jednej z tych trzymetrowych termitier, by myśleć tylko o tym, że z chęcią otarłby się o jej chropowatą ścianę grzbietem. - Nie będziemy zatrzymywać, ale jeśli chcesz...? - uniósł lekko jedną brew, powiększając tym samym przestrzeń, do jakiej zamierzał wpuścić tajemniczą postać, z którą przyszło im się spotkać. RE: Równina Termitów - Ares - 30-12-2013 Z ciekawością, ale i zarazem ostrożnością kociaka obserwował, jak obca mu lwica zdejmuje kaptur. Jeszcze nigdy nie widział takiego okrycia, co prawda rzuciły mu się w oczy jakieś bandany, przepaski, ale żeby zaraz zakrywać cały łeb? Dziwne. Najwyraźniej czarna była bardziej tajemniczą osobą niż by się samcom wydawało. Brązowy obserwował uważnie lwicę, ale widząc, że ta nie ma wrogich zamiarów i Derion również się nieco rozluźnił, on sam zmienił swoją postawę i obdarował samotniczkę skromnym uśmiechem. -Ares.-przedstawił się zaraz po niebieskookim, po czym klapnął nonszalancko zadem o ziemię. Jego ogon poruszał się niczym cichy wąż, a to z powodu ciekawości i wielu pytań, które kłębiło się w głowie młodego księcia. Nawet sam się nie zorientował, kiedy jedno z nich ujrzało światło dzienne. -Czemu nosisz ten kaptur?-spytał, zanim zdążył ugryźć się w język. |