Akacja nad rzeką - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181) +---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37) +---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144) |
RE: Akacja nad rzeką - Tileth - 14-02-2013 Kiedy usłyszał głos Sharmy, nastawił jedno ucho w kierunku, z którego dobiegał, za czym poszła też cała głowa. Widząc, że to znajoma już im jaglionka, uśmiechnął się szeroko. Teraz miał zdecydowanie lepszy humor niż podczas ich ostatniego spotkania. - Witaj! Jak Ci się wiedzie? - zapytał zaciekawiony. W końcu nie widzieli się już od dłuższego czasu, a ona chyba nawet ostatnio kogoś szukała. Podobnie jak Serret Dumy. Nagle obok siebie zauważył pewną małą osóbkę. Była nią serwalka. Ale ona jest szybka, nie wiedział nawet, kiedy weszła! Na jej prośbę uśmiechnął się trochę niepewnie, nie wiedząc co odpowiedzieć. - No nie wiem... - rzekł w końcu cicho, po czym odwrócił wzrok, zastanawiając się najwyraźniej nad jej propozycją. Przy okazji dostrzegł tygrysa nad rzeką. Nie wiedział, że w okolicy bywają tygrysy. Teraz jednak zwrócił swój wzrok na Sharmę, zaciekawiony jej słowami. - Tak właściwie to co to jest... jaglion? Jesteś pierwszą, jakiego widzę. Nigdy o takim gatunku nie słyszałem. - powiedział, wychylając się nieco, aby się jej lepiej przyjrzeć. Nie przypominała mu żadnego znanego gatunku. A ta nazwa... Sharma jest hybrydą? Ale czego z czym? Jak podejrzewał że jednym ogniwem jest lew. Aż się wzdrygnął na tą myśl. Spojrzał krzywo na Serret, słysząc jej wierszyk. - Ja się cieszę, że ich tutaj nie ma. - powiedział, poruszając uszami. RE: Akacja nad rzeką - Hasira - 15-02-2013 //zasadniczo nie czekajcie na mnie w tym temacie, wtrącę się dopiero, jak będę miała coś do zrobienia. do tej pory Hasira drzemie.// RE: Akacja nad rzeką - Sharma - 16-02-2013 - Aj, trochę tego dużo - zasmuciła się, słysząc wyliczenie karakalki. Ciapki miały być oryginalne, a tutaj tyle zwierząt je ma! To... to nie fair! - Bo to nie gatunek. Moja mama była lwicą, a samiec, który ją skrzywdził, był jaguarem. To takie coś w ciapki, jak lampart, ale gorsze. Obejrzała się za siebie. Hasira stale za nią łaziła. Łał, nawet Hofu nie był taki opiekuńczy. Swoją drogą, ciekawe, czy sobie kogoś znalazł? Teraz, kiedy tygrysica przejęła opiekę nad niesforną błękitnooką, młody Lwioziemiec mógł w końcu ułożyć sobie życie, a może nawet założyć rodzinę... taką prawdziwą. Jej familia była martwa. Przyszło jej tylko czekać do dorosłości. RE: Akacja nad rzeką - Serret - 20-02-2013 Czarne uszy znów się nadstawiły, kiedy ich właścicielka rzuciła karakalowi wielce zaintrygowane spojrzenie. - Cieszysz się? A dlaczego? Boisz się ich? - spytała nie bez krzty ironii, choć jej uśmiech sprawiał wrażenie serdecznego. Podeszła bliżej, wgapiając się prosto w jego oczy. - Nie można się bać. Strach zabija - oznajmiła cicho, po czym nagle odskoczyła jak oparzona. Teraz jej obiektem zainteresowania została Sharma. Och, biedna, mała Sharma! Fioletowooka podeszła do niej ostrożnie. - Była? To znaczy, że jesteś tu sama? - Przyjrzała się jej uważnie, a w fioletowych ślepiach zabłysł smutek. Ileż tu tych sierot się pałęta! Nie wiadomo, gdzie jest Ingo, o rodzicach Sami to już w ogóle nie ma błękitnego pojęcia (dlaczego błękitnego? ot, po prostu, to taki ładny kolor, jak niebo...). Jak dobrze, że chociaż jej rodzice żyją i mają się dobrze. A przynajmniej tak było, kiedy ostatnio ich widziała. Ło, to już szmat czasu! Ciekawe, jak się teraz miewają? Zamrugała kilkakrotnie, odrywając myśli od dawno porzuconej przeszłości, by znów wbić zatroskane spojrzenie w jagilionkę. RE: Akacja nad rzeką - Tileth - 24-02-2013 Słysząc wytłumaczenie Sharmy, pokiwał głową ze zrozumieniem. Czyli takie coś. No cóż, dosyć dziwne zestawienie. On w ogóle nie rozumiał takiej miłości międzygatunkowej. No ale trudno, nie jego sprawa. Zerknął na Serret z dezaprobatą. Wychylił się nieco bardziej, po czym zamarł tak na chwilę, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. - Wcale że nie! - odparł w końcu, jakby urażony, po czym wychylił się jeszcze bardziej, żeby lepiej ją widzieć. Liście mu strasznie zasłaniały. - Ja ich po prostu wyjątkowo bardzo nie lu... - i niestety musiał urwać w pół słowa, bo wychylił się nieco za bardzo, przefiknął się, po czym z głośnym łomotem wylądował na plecach na ziemi. - ...bię... - dokończył, z podniesioną do góry łapą, po czym opuścił ją na dół. Wyglądał na zszokowanego, i to nawet nieźle. I jak się okazało miał potworne szczęście, bo tuż obok jego głowy leżał sobie taki ładny szpiczasty kamyczek. Jakby walnął łbem w niego, spadając z drzewa, to byłoby... źle, o ile nie tragicznie. RE: Akacja nad rzeką - Samiya - 24-02-2013 -A mam na imię Samiya i jestem...- tu przerwała, skupiając się mocno. -Serwalem! Zadowolona triumfalnym zakończeniem zdania zamachała ogonkiem. -Bo cętki i plamki to w ogóle są takie fajne!- rzuciła po chwili tonem znawcy i krytyka jednocześnie. Przyjrzała się wujkowi, przekrzywiając nieco łepek i już, już miała go namawiać na towarzyszenie im w wycieczce, kiedy wyżej wymieniony spadł. Sami wybuchła głośnym, dziecięcym śmiechem. Zeskoczyła pewnie z gałęzi na wszystkie swoje łapy, jak to koty mają w zwyczaju i podbiegła do wujka Tiletha. -Wujku, wujku, nic ci się nie stało?- Sami mówiła głośno i radośnie, a w jej głosie wciąż był cień śmiechu. -Aaaale fajnie rypsłeś! Serwalka znów zaniosła się śmiechem. //Mweh, sorki za nieodpisywanie. Troszkę przesadziłam z oglądaniem Fullmetala, wybaczcie. :3 RE: Akacja nad rzeką - Sharma - 25-02-2013 Ciemniejsze od reszty ciała uszy Sharmy położyły się wzdłuż jej łebka. - Tak, była... - odparła ze smutkiem, by potem nieco cieplej odrzec - Nie. Mama umarła, kiedy się urodziłam. Najpierw opiekował się mną i moim braciszkiem jej chłopak, czyli Hofu. Ale kiepsko mu to szło. Potem Dyana umarł, a mną zajmuje się Hasira. Ruchem głowy wskazała tygrysicę, która znajdowała się gdzieś w tej okolicy. Uśmiechnęła się przyjaźnie. Widziała przecież, że znajoma karakalka bardzo przejęła się jej losem. Jaglionka bardzo tego nie chciała - przecież wiodło jej się dobrze, chociaż straciła już całą rodzinę. Miała niesamowite szczęście, że ktoś jej nią zajął i doceniała to, z radością i optymizmem krocząc w dalsze życie. Zachichotała, kiedy Tileth wyczyniał w powietrzu swoje akrobacje. Uznała to jednak za niezbyt miłe i zasłoniła pyszczek łapą. Jej, oby tylko tego nie zauważył! RE: Akacja nad rzeką - Serret - 27-02-2013 - Ach, czyli masz niańkę! Tak myślałam, że taka śliczna jagilionka nie może być zupełnie sama. Też mam podopieczną, a nawet dwie - pochwaliła się, już z wyraźnie lepszym nastrojem. Myśl, że Sharma nie jest byle znajdą, ale ma poważną opiekunkę w postaci tygrysicy, dodała Serret nowe pokłady wiary w ten świat. A w ogóle to miło, że dobrze jej się rozmawia z jej Sami. Szkoda tylko, że Duma jakoś nie chce się z nimi integrować. Karakalka zerknęła na nią niepewnie. Rozchorowała się czy co? Rozmyślania przerwał jej niespodziewany upadek Tiletha. - Żyjesz? - spytała w pierwszej chwili, odzyskując nieco powagi. Podeszła trochę bliżej, na tyle, by zauważyć kamień obok. Fioletowe ślepia wybałuszyły się na samca. - Mogłeś zginąć. To przeznaczenie. Przypadków nie ma. Natura wie najlepiej, kto ma przeżyć. To znak. Jesteś potrzebny tej krainie. Możesz być kimś wielkim... Spuściła powieki, acz nie do końca. Myśli o doli Sharmy, izolacji Dumy i tajemniczym upadku Tiletha wprawiły ją w dziwny nastrój zadumy i niepokoju. - Chyba bym coś przekąsiła - oznajmiła w końcu, zamrugawszy kilkakrotnie, odzyskując przy tym poprzedni, zwyczajny stan umysłu. - Co wy na to? Ciężko było powiedzieć, do kogo kieruje swe słowa. Zapewne do każdego, kto chce jej słuchać... RE: Akacja nad rzeką - Hasira - 27-02-2013 Tygrysica wychwyciła swoje imię, więc zastrzygła leniwie czarnym uchem. Ogon dalej moczył się w rzece; przepływająca po nim woda zupełnie nic złego nie robiła wielkiej pasiastej samicy, która mogłaby wszystkich tu zebranych załadować sobie na grzbiet i jeszcze by się nie zmęczyła. No bo co - kilka kociąt i dwoje mikroskopijnych dorosłych. To tylko lwy miały jakieś niezrozumiałe problemy z tym, żeby się kulturalnie schłodzić. Jakby się miały od tego rozpuścić. Przynajmniej mogła odpocząć, zamiast ciągle prężyć mięśnie przed samcami, którzy zamierzali skrzywdzić Sharmę. Zdrzemnąć się, uspokoić, odpłynąć myślami tam, gdzie tygrysom było najlepiej... Do dżungli, w której słońce nie stara się zmazać pasków z pyska, a powietrze nie drapie w gardło jak łyk piachu. Jedno przymknięte oko leniwie oglądało toczącą się nieopodal scenkę. RE: Akacja nad rzeką - Tileth - 28-02-2013 Kiedy pierwsza chwila oszołomienia minęła, zamrugał kilka razy i przekręcił łeb w stronę Samiyi. - Jakoś przeżyję, nic mi nie jest. - powiedział, uśmiechając się krzywo, bo w rzeczywistości dopiero zaczął odczuwać ból kręgosłupa. Gdyby się jakoś obrócił i upadł jak trzeba to wtedy nic by mu nie było. Ale się nie obrócił. Na słowa Samiyi i później Serret on zaśmiał się jedynie. To była dla niego komiczna sytuacja. Karakal, kot przystosowany do wspinaczki na drzewa, właśnie z takowego spadł. Na potwierdzenie tego, że rzeczywiście nic mu nie jest podniósł się w końcu po dłuższej chwili, jednak ból tym bardziej się natężył i przeszedł przez jego ciało dreszcz. Ledwie się opanował, żeby się nie zgiąć się w pół, nie chciał, żeby się o niego martwili. Gorsze rzeczy w życiu już przeżył. Zwrócił swój pysk w stronę Serret, słysząc jej słowa. Przeznaczenie? Jest potrzebny tej krainie i będzie kimś wielkim? Zmarszczył nos, po czym uśmiechnął się z powrotem. - Przeznaczenie? Znak? Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Miałem pecha, że spadłem i równocześnie szczęście, że przeżyłem. Nie mieszałbym w to natury, ona ma ważniejsze sprawy na głowie. - odpowiedział jej, jednak teoria Serret była niemniej ciekawa. Teoria, że natura kieruje naszymi losami? A kto to tak naprawdę wie? Dopiero na wspomnienie karakalki o jedzeniu poczuł, że i on od dawna nic nie jadł. Rzeczywiście, wypadałoby w końcu coś przekąsić. - Jestem za. Może urządzimy sobie wspólne łowy? Nigdy nie próbowałem polować w grupie. - zaproponował, patrząc na każdego z osobna. RE: Akacja nad rzeką - Sharma - 03-03-2013 Ziewnęła przeciągle. Cóż, na nią chyba już czas. Dzień był przecież pełny emocji - zebranie na Lwiej Skale, dołączenie Hasiry do stadka, odwiedziny lwiczki i jej dziwnego taty nad Wodopojem, a teraz jeszcze spotkanie ze starymi znajomymi. To stanowczo zbyt wiele przeżyć jak na takie małe stworzonko jak Sharma. - To wy idźcie na polowanie, a ja chyba już wrócę na Lwią Skałę. Papa! - uśmiechnęła się szeroko zarówno do karakali, jak i do Samiyi, która wyjątkowo przypadła jej do gustu. Miała nadzieję, że będą miały jeszcze wiele okazji do zabawy. Podbiegła do Hasiry. - Będę na skale - rzuciła do niej, po czym popędziła w stronę centrum ziem Mako. zt RE: Akacja nad rzeką - Hasira - 04-03-2013 - Oby! Sharmę pożegnało tylko potężne ziewnięcie Hasiry, która mlasnęła zaraz potem, obśliniając białe kły. Popatrzyła za jaglionką; zdawało się, że obrany przez nią kierunek rzeczywiście prowadził w stronę skały. Niech będzie. Choć czuła, że to tak naprawdę głupi pomysł, tygrysica chciała wierzyć, że przynajmniej w centrum tego całego stada dzieciaków jej podopieczna nie będzie zagrożona przez agresorów. Nie może za nią latać przez całą dobę, czasami dorośli muszą się zająć własnymi sprawami. Nie kłopocząc się żegnaniem z tamtymi niedużymi kotami, wstała, przeciągnęła grzbiet i strząsnęła wodę z końcówki ogona, by zaraz odejść. z/t RE: Akacja nad rzeką - Samiya - 05-03-2013 Sami zakończyła swój śmiech i podeszła do Serret. Gdy tylko ciocia wspomniała coś o jedzeniu, zaczęła odczuwać głód. Jakoś tak jest, że dzieci nie czują takich potrzeb, chyba, że ktoś im o tym przypomni. -Ja bardzo chętnie bym coś zjadła! Głośno wyraziła swój entuzjazm. Po chwili nie wytrzymała siedzenia i zaczęła się kręcić wokoło, badając w skupieniu trawę. Pożegnała koleżankę machnięciem ogona. Coś jej mówiło, że jeszcze kiedyś się spotkają, więc po co się tym przejmować? RE: Akacja nad rzeką - Serret - 05-03-2013 - Każdy z nas jest częścią natury, więc i każdy ulega jej wpływom. Ona potrafi patrzeć na nas wszystkich jednocześnie i działać wedle swoich zachcianek, których sama sobie nie uświadamia. Przyroda żyje, ale nie ma jednej, konkretnej świadomości, tylko jest ona rozbita na mniejsze. Między innymi nasze. Po tych słowach jak gdyby nigdy nic posłała za jagilionką promienny uśmiech. - Pa, Sharma! Bywaj zdrowa, cętkowana piękności! - zawołała za nią, by zaraz znów skierować swe spojrzenie na pozostałą tu dwójkę. - No, ja wiedziałam, że moje pomysły są genialne. I mam jeszcze jeden: wynieśmy się stąd. Skoro nadal tu jesteśmy, to zapewne tutejsi mieszkańcy są gościnni, ale nie należy tej gościnności nadużywać. Mam dziwne wrażenie, że ktoś tu mieszka, a przecież jest wiele ziem niczyich, na których można polować - wyjaśniła pokrótce. Podniósłszy się z miejsca, przecięła powietrze zamaszystym ruchem ogona. - To idziecie? - Nadstawiła uszu w pytającym geście. Starała się powstrzymywać burczenie w brzuchu. Tak była zajęta tym wszystkim, że zupełnie zapomniała o tak prozaicznej potrzebie jak jedzenie... Koniec świata! RE: Akacja nad rzeką - Tileth - 08-03-2013 - Do zobaczenia. – odrzekł jeszcze, zanim Sharma opuściła to miejsce. Był pewny, że jeszcze się zobaczą. I to nie raz. Na słowa Serret uśmiechnął się lekko. - Niech Ci będzie. – powiedział, dając jej za wygraną. Zresztą może i tak było, kto to tak naprawdę wie? On nie chciał dyskutować na takie tematy, tym bardziej, że ani się na tym za bardzo znał, ani też go do tego nie ciągnęło. Jej dalsze słowa bardziej go zaciekawiły. Racja, takie żyzne tereny na pewno nie pozostały bez właściciela, a jak już się w swoim burzliwym życiu zdążył przekonać, gospodarze nie lubią, gdy ktoś obcy plącze się po ich ziemi. Kiwnął lekko łbem. - Masz rację, chodźmy już stąd. I tak znudziło mi się już to miejsce. – powiedział, demonstracyjnie omiatając wzrokiem okolicę. - Prowadź. – dodał jeszcze, po czym wstał, gotowy do drogi. Co prawda dalej go bolały kręgi, ale nie miał zamiaru o tym wspominać. Chciał czym prędzej zapomnieć o swoim upadku. |