Wodopój przy jaskiniach - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70) +---- Wątek: Wodopój przy jaskiniach (/showthread.php?tid=1702) |
RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 23-12-2016 Moyo szedł przez Dolinę Spokoju już dobre kilka dni. Droga była ciekawa i średnio męcząca ale lwu doskwierała samotność. Gdy więc usłyszał jakieś głosy ucieszył się i podszedł zaciekawiony. Co za barwne towarzystwo! Wąż, ptak i lew. Sytuacja nader ciekawa. Postanowił spróbować porozmawiać. - Hejże hola mości państwo! Ta samotność to jest draństwo! Gnębi tak stworzenia czasem, że się zdarza mówić basem, do samego siebie! - roześmiał się lecz wtem zamilkł gdy usłyszał, że towarzystwo się kłóci. - Coś nie tak? Przyszedłem nie w porę? Jeśli tak to wnet się stąd zabiorę. Naprzykrzać się nie chcę. RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 23-12-2016 Deszcz ciągle kropił, ale narazie była to dość miła odmiana po suszy. Właśnie rozmyślał nad ewentualnym powrotem do groty, kiedy do rozmowy włączył się jakiś nowy głos. Wyłamał się kompletnie z kontekstu, mówiąc przy tym wierszem. Zaś z tego co powiedział, wynikało że jest samotnikiem, któremu... znudziła się samotność. Jeżeli wziąć pod uwagę jego dość niecodzienny sposób wysławiania, naprawde długo nie miał do kogo otworzyć pyska. Tak czy inaczej powinnien rozładować nieco ewentualne emocje, a że na razie nic takiego nie wystąpiło prawdopodobnie nie nastąpi. Obrucił się więc, i zaczął wracać z zamiarem wywołania już drugiego tego dnia, spotkania przypadkowych osób. RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 24-12-2016 Odchylił nieco uszy do tyłu, gdy jego sierść zaczynała być coraz bardziej wilgotna, a grzywa zaczęła się sklejać w nieco poskręcane pasma. Spojrzał w niebo, na ciemne chmury. Ach, dobrze by było znaleźć chociażby jakieś drzewo, którego liście mogłyby nieco go osłonić. No, ale nie była to bardzo pilna sprawa. Zmarszczył nos, przenosząc wzrok z powrotem na węża i spoglądając na niego bez zrozumienia. -Samotność? - pokręcił lekko łbem -Od kiedy to węże potrzebują czyjegoś towarzystwa? - uniósł lekko brew. No i zaraz pojawił się tu kolejny lew. Choć ogólnie rzecz biorąc beżowemu samotność również doskwierała, nie lubił dużej ilości obcych na raz, a w tej chwili i tak już był lekko podirytowany. Nic więc dziwnego, że nowi osobnicy w tym miejscu raczej średnio go cieszyli. Skrzywił się więc lekko, gdy samiec zbliżył się do nich, i zupełnie zgłupiał, gdy przemówił on wierszem. Wlepił w niego błękitne ślepia. Jednak nie miał zamiaru prowokować po raz kolejny bójki, już i tak miał szczęście, że te gepardy się na niego nie rzucił. Choć szara wyglądała, jakby była o włos od tego. -Ależ proszę, w końcu to tereny niczyje - poruszył teatralnie łapą -Żadne z nas nie może sobie rościć praw do tego kawałka ziem i wypraszać innych - odezwał się uprzejmym tonem, choć poza tym już na uprzejmego nie wyglądał. RE: Wodopój przy jaskiniach - Sargon - 26-12-2016 - Sssamotność dossskwiera każdemu. Ja nie jessstem jak moi bracia... Zresztą akurat to mam po ojcu. Niestety. - ostatnie słowo dodał po chwili z westchnieniem niezadowolenia. Tłok... tak. Nie spodziewał się że niebiosa wysłuchaja jego prośby aż nadto i okolica jak dotąd niezbyt tłoczna zmieni się w istną łąkę do pasienia się stad gnu. - Robi ssssię dussszno.... - spojrzał na Tyra. Pełzał w jego kierunku bardzo powoli ale non stop. Chętnie by z kimś pogadał. Tyle że nie w takiej ilości osób. Jego uwage jednak zwrócił lew mówiący wierszem. Zjawisko nietypowe, i ostatni raz się z nim spotkał u... ojca. - Kimże jesteśśśś? - zapytał go krótko. RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 26-12-2016 Moyo zauważył fałsz w głosie lwa. W jego sercu zapłoną ogień jak zawsze gdy ktoś go lekceważył lub wyzywał. A Moyo odebrał fałsz lwa jako wyzwanie. Tego lwa nietrudno wkurzyć. Wszystko odbierał za wyzwanie. Jednak zobaczył że lew nadepnął na odcisk nie tylko jemu. - Uważaj na ton lwie. Lecz widzę, że wkurzasz nie tylko mnie. Dlatego dziś płazem ci to puszczę choć takich jak ty od razu niszczę. Więc zignoruję tą nieuprzejmość. - teraz odezwał się wąż. A więc nie tylko jemu samemu doskwiera samotność. - Jestem Moyo mocium panie. Lecz chyba nigdy nie widziałem cię. Kim jesteś? - zapytał. RE: Wodopój przy jaskiniach - Sargon - 30-12-2016 //Wybacz ze Cię troszkę pominę Tyr - Zowę się Ssssargon, żmij jadowity co chciałby zostać chwałą okryty. - odpowiedział lwu, naśladując jego poetycki styl wypowiadania się. Wił się cały czas powoli zmieniając swą pozycję. Zbliżał się nieśpiesznie ku temu do kogo akurat mówił. Ot - jakiś sposób na bycie bardziej mobilnym. Jego hipnotyczne oczy spokojnie spoglądały na ślepia Moyo. RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 02-01-2017 Z tego co zobserwował, spotkanie zaczynało wyglądać, jak wieczorek poetycki. Znudziło mu się jednak stanie z boku i też włączył się do rozmowy, starając się utrzymać styl. Zadeklamował więc: - Witam was wielce, mości panowie, pozwólcie łaskawie, że co się tu dzieje dowiem. RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 02-01-2017 Zmarszczył nos, nie odwracając wzroku od jadowitego żmija, który z jakiegoś powodu zbliżał się właśnie do niego. Średnio mu się to podobało, co tu dużo mówić. Jednak raptownie poderwał łeb i rzucił wrogie spojrzenie lwu, który nagle mu wyjechał z jakimiś rymami, i to jaka arogancja z niego biła! Normalnie mógłby dorównać samemu Cahianowi. A tego przecież nie mógł przepuścić. Jednak nim zdążył wymyślić dobrą odpowiedź - oczywiście również rymowaną, co jednak nie szło mu zbyt łatwo, bowiem o wiele lepszy był w pyskatych, szybkich ripostach, niż w wierszykach, inni zebrani tu się odezwali. I nawet jakiś przypadkowy lew, który również się pojawił. Uniósł wysoko brew, błękitnymi oczyma spoglądając na resztę jak na zupełnych wariatów. Ale uśmieszek z jego pyska nie zniknął, bo może i on dobry w rymowankach nie był... Ale markotny, zły Velse już był lepszy, o wiele! - Choć mistrzem rymów zwać się nie mogę - tu skłonił łeb, niby oddając wyższość reszty nad nim w poetyckim fachu - choć, poezją tego nie nazwałby, ot, rymowanki godne lwiątek - To dla was specjalnie się przemogę - podniósł łeb, ukazując zarozumiały uśmiech -W rymowaniu was wspomogę i grzecznie spytam: co tu się odpierdala? Uniesiona brew i kpiące spojrzenie dobitnie pokazywało jego stosunek do dwóch pomylonych lwów oraz jeszcze bardziej zwariowanego węża, choć ten ostatni był zdecydowanie najbardziej niepokojący. Pomyleniec z kłami jadowymi? Najgorsza kombinacja! //specjalne podziękowania dla Fel <3 RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 06-01-2017 Przyjął do wiadomości słowa węża. Niepokoiły go tylko jego oczy wpatrujące się w niego z uwagą.Wtem zobaczył nowego lwa który przemówił do nich. Kiwną lekko głową na powitanie. - Witam witam i zapraszam. Do wesołego grona spraszam, ale nie dzieje się tu nic ważnego oprócz tego tu lwa bezczelnego - tu wskazał łbem na lwa z którym się sprzeczał. Wtem tamten przemówił. Nie znał tego ostatniego słowa jako że był wychowany w słownictwie dość staroświeckim, ale domyślił się że jest przekleństwo. - Nie wiem co znaczą twe słowie lwie, ale mówię ci, że będą twe ostatnie, jeśli kpić z nas nie przestaniesz i przeprosin nie mrukniesz bezczelny panie. - warknął w stronę lwa. Cierpliwość nie była jego mocną stroną i czuł że jeśli lew nie zmieni tonu posypią się guzy i sińce. RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 06-01-2017 Widząc, że zebrani za chwilę skoczą sobie do gardeł, tym bardziej chciał się dowiedzieć o co się kłócą. Może mądrzej byłoby wywnioskować to z treści rozmowy, ale treść nie przestawiała chwilowo nic użytecznego. Stwierdził więc: Lecz wasze słowa wciąż mi nic nie wnoszą, azaliż dowiem się wreszcie o co tutaj poszło? Bo w końcu jeśli skakać komuś do gardła, to trzeba wiedzieć komu i dlaczego. RE: Wodopój przy jaskiniach - Kuro - 07-01-2017 Miałem zamiar wygłosić temu błękitnookiemu młodzieńcowi długie kazanie, dlaczego to powinien szanować płeć piękną i zachowywać się chociaż w miarę przyzwoicie. Nim jednak zdołałem wyrzec chociaż słowo pojawiła się reszta towarzystwa. Najpier wąż, który spoglądał na mnie dość niepokojąco. Brrr! Od tego spojrzenia, aż wzdrygnąłęm się lekko. Paskudne gady! Ale to co najbardziej mnie zszokowało, wydarzyło się chwilę potem. Pojawiły się dwa inne lwy, a jeden nie dość, że wykazywał się niezwykłą głupotą, bezczelnością i pewnością siebie, to jeszcze sklecał wyjątkowo okropne i błazeńskie rymowanki! Ten dyshonor dla mojego fachu i ogółem całej ptasiej rasy wstrząsnął mną tak dobitnie, iż nie mogłem wyrzec ani słowa. Stałem więc tak, na mojej skałce poza zasięgię drapieżników, a wewnątrz mnie aż się gotowało! W końcu nie wytrzymałem i nie ukrywając gniewu w moim głosie zwróciłem się do tego poety, któremu na łeb spadło chyba o kilka kamieni za dużo. - Bezczelny? On bezczelny!? Być może i jest nieco niegrzeczny, lecz w porównaniu z tobą młodzieńcze to istny anioł! Ty, ty, ty....! Ubliżasz mnie, wszystkim poetom i całej ptasiej rasie tymi swoimi niezdarnymi wierszykami i jeszcze śmiesz czuć się urażony paroma niemiłymi słówkami!? To jest niewyobrażalne! Dyschonor dla sztuki, dyschonor dla rodziny, dyshonor dla lwów! Czynisz z piękna poetyckiego fachu coś powszechnego, nudnego i wyblakłego! Wierszem nie rzuca się na lewo i prawo! Go trzeba szanować, podziwiać... A NIE GADAĆ NIM JAK JAKĄŚ ZWYKŁĄ POGADANKĘ! W swoim gniewie wzbiłem się w powietrze i miałem w zamiarze naskrzeczeć na tego młodego kota, lecz miast tego, warknąłem na niego niby gepard. Jestem w końcu dziwogonem i my potrafimy naśladować głosy innych zwierząt. RE: Wodopój przy jaskiniach - Sargon - 07-01-2017 Chciał kontynuowac rozmowe ale sytuacja stała się zbyt ciekawa. W końcu zaraz mogli się rzucić sobie do gardeł... i zostawić poucinane kawałki pysznego mięsa... Lecz niczym zahipnotyzowany Sargon wgapił się w ptaka który podleciał do góry. Zapamiętał że ten potrafi wydawać ciekawe odgłosy. Jednak jak on wyglądał... Pyszny pyszny PYSZNYYY ptaszek... - A ty mój ssssserdeczny latający koleżko.... wylądujesssz tu czy... czy zmarnujesssz okazje by porozmawiac ze mną z mniejsssszego dyssstansu? Zapewniam że nic Ci nie zrobię... - po czym cichym szeptem dodał - Bez powodu... Zaufaj mi sssssłodki... znaczy, wssspaniały dziobaty przyjacielu. RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 08-01-2017 -Dziękuję za uznanie mnie ważnym, doceniam - skwitował z uśmiechem rymowankę lwa-domorosłego poety, ukazując ostre kły. Bezczelny? Bezczelny to on dopiero zacznie być! - Już parę osób mi tak groziło, jak widać wciąż jestem w jednym kawałku - parsknął szczerym śmiechem, widząc jak tamten się zaperzył. - A przepraszać nikogo nie będę, mogę najwyżej złożyć twoim rodzicom szczere kondolencje, że im się taki syn trafił. - kpiący, słodki ton tylko podkreślał jego drwiny, zresztą niezbyt wyrafinowane. Uderzać w rodzinę obcego? Doprawdy, żenujący poziom... Ale też ten wierszokleta na nic lepszego nie zasługiwał. Choć mówił spokojnie i jakoby nie przejmując się gniewem obcego, wciąż bacznie obserwowały wszystkich tu zebranych. Zresztą, w zwyczaju miał ciągłą obserwację otoczenia, a także nasłuchiwanie i sprawdzanie tropów, zwracał uwagę na wszelkie małe znaki wokół niego. Ale za każdym razem, gdy znów zaczynał się z kimś sprzeczać i prowokować, stawał się jeszcze bardziej czujny, oczekując chwili, gdy druga osoba wreszcie pęknie i rzuci się na niego. Ach, czekał na to z niecierpliwością! Od razu ożywał, a wszelkie jego problemy schodziły na bok - skupiał się na teraźniejszości, na dobieraniu słów niczym zatrutych ostrzy, na badaniu każdego drgnięcia przeciwnika. Serce zaczynało mu szybciej bić, robiło mu się cieplej i trudno mu było wytrzymać w jednym miejscu. Coś w nim śpiewało i rwało się do walki, tej fizycznej - bo w słowną już się uwikłał. Również gdzieś głęboko w nim Velse wył, zrozpaczony i załamany jego zachowaniem, ale to nie ważne! Prowokując, stąpając po cienkim lodzie, walcząc, czuł że żyje! Brakowało tu tylko jakiejś zgrabnej, urodziwej samicy, która mogłaby podziwiać jego akcje, a później z zachwytem mruczeć mu do ucha. -O, teraz prawisz mądrze, ptasi przyjacielu! - zawołał wesoło do ptaka -Wycierasz tymi wierszykami swój pysk, czyniąc je wyświechtanymi i nudnymi, codziennymi - skrzywił się pokazowo, zwracając ku Moyo. Kątem oka spojrzał z rozbawieniem na węża, który najwyraźniej próbował zwabić Kuro do wylądowaniu na ziemi - może jeszcze w zasięgu jadowitych kłów? Ptaki zawsze wydawały mu się niezwykle ostrożne i czujne, zatem wątpił, by akurat ten dał się na to namówić. RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 09-01-2017 Na słowa ptaka wbił pazury w ziemię. Lecz wiedział, że i tak go nie złapie, a tylko spłoszy i wtedy wężowi na pewno nie uda się go zwabić. Lecz na słowa lwa nie wytrzymał. Kierował nim gniew lecz mimo to nie stracił głowy i był czujny aby nie popełnić błędu. Ryknął i wykorzystując całą swoją furię, siłę i gniew, skoczył celując w szyję lwa. Nie obchodziło go zdrowie obu stron. Po prostu musiał obronić swój honor. Takie wartości wpajała mu od dziecka babka. Stara lwica zawsze powtarzała, że na zaczepki trzeba odpowiedzieć atakiem i że obelgi puszcza się płazem tylko królowi bądź królowej i swojemu nauczycielowi. A już na pewno nie pozwoli się obrażać jakiemuś tchórzowi z całkowitym brakiem ogłady. RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 09-01-2017 Do pewnego momentu ta rozmowa nawet go śmieszyła. Pompatyczny i dość zabawny ton jego wypowiedzi były czymś, czego można by posłuchać, ale ładunek pogardy, który wyrzucił na lwa, który jedynie zareagował na dość nieodpowiednie słownictwo drugiego lwa według niego był już poza granicami dobrego smaku. A już na pewno nie przystawał do sposobu wysławiania się inteligencji, z którą powiązania chciał podkreślić w swojej wypowiedzi. Pasował raczej do ,,natchnionych" mówców, którzy pojawiali się nieproszeni na przeróżnych wiecach. Widząc zamiary węża, skrycie im sprzyjał, bo choć nie życzył ptakowi jakiś trwałych obrażeń, to jakoweś utemperowanie by mu nie zaszkodziło. Potem jednak przestało być zabawnie. Brązowo grzywy lew, niewątpliwie porywczy i nie przebierający w słowach sprowokował swojego, dotychczas jedynie intelektualnego przeciwnika. A zrobił to w naprawdę ordynarny sposób, naskakując na rodziców rudogrzywego. Toteż niezbyt się zdziwił, gdy tamten rzucił się na swojego oponenta. Odsunął się nieco (stał bowiem, patrząc po okręgu, w połowie drogi między lwami). Przesunął się jednocześnie na stronę stronę sprowokowanego. Jak najbardziej zgadzał się z jego (może zbyt natychmiastową) reakcją (,chociaż dawało mu to większe szanse na wygraną). Uszy położył płasko, był gotowy wspomóc lwa, w wypadku (czego był prawie pewny) rozwinięcia się ataku w walkę. Miał przy tym nadzieję, że wąż zajmie się jak należy ptakiem. |