Schronienie Khayaal - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7) +--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102) +--- Wątek: Schronienie Khayaal (/showthread.php?tid=422) |
RE: Schronienie Khayaal - Mistrz Gry - 10-02-2013 Coś. Coś wydało dziwne dźwięki, spadając i obijając się o ściany jaskini. Coś, w końcu, wylądowało przed Khay i jej wnukiem. Lwica przyjrzała się czemuś. Coś było małym woreczkiem ze skarbem. Coś kryło w sobie śliczne kamienie. Khay rozwiązała woreczek i wysypała z niego... Opale. +4 opale dla Khay RE: Schronienie Khayaal - Kudadisi - 16-02-2013 Moja cierpliwość się skończyła. [zt] RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 03-03-2013 Obudź się. Obudź się! Cichy plusk spadających kropel. Ciężki oddech. Khayaal! To Kuolema. Niematerialny, choć przytomny, nie jest w mocy uczynić nic, by jego córka wróciła z krainy majaków. Trawi ją gorączka. Bardzo zbliżona do tej, w której objęcia zsunął się Hordian. Z nim nie było już kontaktu, gdy opuszczała tamtą jaskinię, choć nie miała tej świadomości. On nie widział powodu, by ją smucić. Dziś był na siebie wściekły - mógł ją ostrzec. Khayaal, córo Przodków, twoje posługi są nam potrzebne! Nic. Tylko oczy błyskające bielą spod niedomkniętych powiek. I ciemny jęzor, wywieszony przez pysk w żałosnym pragnieniu powietrza. Śpiączka. Potrzebują pomocy. Tylko jak duch ma kogokolwiek wezwać? RE: Schronienie Khayaal - Kovasa - 06-03-2013 Samica wszędzie szukała niejakiej Khayaal.. Powiedziano jej jak wygląda i gdzie może być... Potem było już nieco łatwiej... Aż w końcu wpadła na tereny ściśle stadne, ale nie martwiła się tym.. to lwiątko wpadło w taką panikę, że musiała zawołać jego.. mamę? Zapewne tak. Wąchałą uważnie.. Natrafiła na stary ślad ów lwiątka i ruszyła nim. Trafiła tutaj. Ujrzała w środku leżącą lwicę. Podbiegła do niej. - Khayaal? Jesteś Khayaal.. Twój syn potrzebuje pomocy - strzelała z tym synem. Szturchnęła lwicę nosem. Wprawdzie obcy w leżu mógłby ją zdenerwować ale nie lubiła półśrodków. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 09-03-2013 - Wnuk, nie syn. Głos, który rozległ się w jaskini, nie należał do leżącej pod nosem Kovasy szamanki. Po pierwsze, nie poruszyła pyskiem, po drugie, był samczy. Zdecydowanie samczy. A trzeciego zapachu tutaj nie było. Kuolema pochylał się nad Khayaal, starając się ją obudzić w dostępny mu sposób, czyli absolutnie żaden. Pochłonięty tym wysiłkiem, zdenerwowany, nie miał energii na pokazywanie się żywym - mógł już tylko mówić. Miał nadzieję, że choć tyle dotrze do Kovasy... Choć zważywszy na jej stan, mogła jego głos wziąć za własne majaczenia z wyczerpania. Po czym zasnąć i popaść w tę samą gorączkę, co jego córka. Niedobrze. Cholernie niedobrze. - Obudź ją... Nachylił się do ucha brązowej samicy, by wyszeptać to udręczonym tonem. Khayaal nie zareagowała na starania Kovasy, wciąż oddychając powoli i głęboko. Niedomknięte ślepie pokazywało obcej wywrócone białko. RE: Schronienie Khayaal - Kovasa - 09-03-2013 Poczuła zimny dreszcz, jaki czuła zawsze, gdy odzywał się w niej dawny Kovasa. Ale ten głos nie był tak ostry, oziębły i wredny, jak jej przodka. Widziała, że samica ma problem z wyjściem ze świata snów toteż znała pewną skuteczną metodę. Skrzywiła lekko pysk i wysunęła mocno pazury w prawej łapie po czym w jednym i tym samym momencie wbiła je nagle ostro w zadek samicy, a do ucha ryknęła. - JESTEŚMY ATAKOWANI! RATUJ SIĘ KTO MOŻE! - wrzasnęła groźnym, donośnym rykiem. Każdego potrafiło to postawić na nogi, nawet ledwo żywych. Dodatkowo nabrała wody i polała jej pysk wodą. Ale to pierwsze powinno zadziałać samo z siebie.. bodziec mózgowy i cielesny.. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 11-03-2013 O przodkowie przenajświętsi! Syk, jaki wydobył się z płuc Khayaal, był nie takim złym znakiem - żyła i reagowała na bodźce zewnętrzne. Skuliła się ponadto, napinając mięśnie i strzelając ogonem; na chwilę oczy się otworzyły szerzej, pokazując tęczówki i granicę źrenic, a język został trochę wciągnięty do pyska. Nie na długo jednak; kawowa samica mlasnęła, świsnęła przez przytkane nozdrza i łeb jej raz jeszcze opadł na ziemię, mimo dreszczy przebiegających co jakiś czas przez grzbiet. Walczyła. Polanie wodą dało kolejne efekty; część cieczy wlała się do uszu Khayaal, więc odruchem ciała poruszyła łbem, by je oczyścić. Wtedy kolejny raz mignęło oko, całkiem przytomne oko, które jednak zaraz zniknęło pod naprężoną powieką. Ona odzyskiwała przytomność, świadomość tego, gdzie jest - jednak to, co trzymało ją w swych łapach, nie chciało tak łatwo odpuścić. Potrzebowała dalszej pomocy. Kuolema, wciąż niemożliwy do dostrzeżenia, zaczął nucić głęboką pieśń bez słów. Kovasa mogła ją słyszeć - jeśli tylko chciała się skupić na szeptach podświadomości. RE: Schronienie Khayaal - Kovasa - 13-03-2013 Kovasa traciła cierpliwość, a i w zabawy ze skupieniem i wsłuchiwaniem w duchy się nigdy nie bawiła. Capnęła samicę za skórę na karku i szurając nią zamiotła całą ziemię aż do rzeki. Następnie wrzuciła do niej samicę. Oczywiście zaraz po tym uniosła jej łeb by się ta nie utopiła. Tak solidny prysznic chłodnej wody i efekt "lecenia" to najlepsze pobudki na świecie (Incepcja? XD). Obserwowała uważnie reakcję. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 17-03-2013 //przepraszam, wydarzyły się z rozpędu urodziny, więcej takich zastojów nie przewiduję xP // Plan wymyślony przez Kovasę był prosty - ale im bardziej coś jest skomplikowane, tym większa szansa, że któryś z elementów zawiedzie. Kuolema podążył za nimi, stając się już zupełnie niewidoczny w świetle dnia. Był tam, żeby w razie czego przeprowadzić córę na drugą stronę... Ale brązowosierstna lwica najwyraźniej wiedziała, co czyni, gdyż szybko złapała opadający łeb. Woda chłodziła rozgrzane ciało Khayaal, omywając futro od karku aż do pędzelka na ogonie. I właśnie ogon był tym, co zaczęło poruszać się pierwsze, gdy pierwotne kocie instynkty stwierdziły, że jednak... nie lubią być mokre. Chwilę musiała tak postać, nim oprzytomniała, cały ten czas wspierając się na łapach Kovasy. Gdy się jednak podniosła, ostrożnie prostując łapy, woda sięgała jej do brzucha - nie tak jak wcześniej nad uszy; granatowe spojrzenie nie odzyskało ostrości, jednak zdecydowanie pokazywało teraz świadomość. Coś, czego wcześniej brakowało. - Dziękuję ci. Nie "gdzie jestem", "kim jesteś", "co się stało". Khayaal wiedziała, co należy robić, nawet wtedy, gdy pozostawała nieprzytomna. Uśmiechnęła się więc na próbę do Kovasy, sprawdzając stan mięśni na pysku; choć wyszło to trochę nierówno, z pewnością było szczere. - Czy pomożesz mi teraz wyjść? RE: Schronienie Khayaal - Nani - 24-03-2013 I stało się. Zabłądziła. Na dodatek wlazła do jakiejś jaskini, gdzie były inne lwy. - No tak. Super.- Wymamrotała pod nosem widząc ich wielkie postury i ogromne łby. Nani była malutkim okazem normalnie powinna ważyć jeszcze raz tyle co teraz. To był jej minus na tym jakże niebezpiecznym świecie. Jej drobne łapki suneły z precyzyjną ciszą, w dodatku miała czarne umaszczenie, także nie wiadomo czy lwy wogóle ją dostrzegą w przyciemnionej grocie. Chociaż i tak za chwilę zdradzi ją sam zapach. Każdy lew miał swój nietypowy jedyny i nie powtarzalny zapach ciała, potu. Na zdrowy rozum powinna się wycofać, wcale nie musi być tu miłe widziana. Ale ciekawość wzięła górę. Nic dziwnego. Nani była jeszcze młodą lwicą, która dopiero chłoneła wiedzę o tym świecie i nabierała doświadczenia. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 26-03-2013 //Nani, jesteśmy nad brzegiem rzeki, a nie w środku jaskini. Khayaal, mimo swego zmoczonego i mało reprezentatywnego stanu, czuła się odpowiedzialna za własne terytorium. Dlatego odwróciła się do obcej lwicy, ostrożnie wypróbowując stawy i siłę wyczerpanych gorączką mięśni. Nim skojarzyła głos i pysk, minęło trochę czasu; jej mózg nie do końca otrząsnął się ze śpiączki. Musiała wyjść na brzeg. Wspierając się na Kovasie, powoli zrobiła to, by zbliżyć się do Nani. Nie otrząsnęła wody z futra, bo bała się, że zawiedzie ją zmysł równowagi. Wszystko było jeszcze tak delikatne... Ale to nic. Była Strażnikiem. A u nich duch zawsze zwycięża nad materią. - Witaj w moim domu, czarnofutra. Uśmiechnęła się do niej, a niosło to pociechę jak zawsze, mimo jej zmęczenia. RE: Schronienie Khayaal - Nani - 26-03-2013 Niebieskooka podeszła bliżej, widząc,że kawowa nie stanowi niebezpieczeństwa. W sumie to była jakaś taka niemrawa, jakby po wypadku. - Słuchaj.. może ja nie w porę? Chyba przeszkadzam? - Wymamrotała, widząc jak Khayaal się męczy. A może to już stara obolała lwica? Która podumiera, i chce odejść w spokoju? Choć na starą to ona jej nie wyglądała. Cóż.. Opiekę miała, Nani poczuła się niezręcznie. To nie był właściwy moment na trucie komuś dupy. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 26-03-2013 - Przecież witam cię, a nie odganiam. Khayaal przekrzywiła łeb, nadając tej drobnej naganie łagodną formę. Lwica, która stała przed nią, była już niewątpliwie dorosła, powinna być matką jednego czy dwóch miotów... Tymczasem sprawiała wrażenie wchodzącej dopiero w okres rui samiczki. Szamanka dostosowała się do tego, zgodnie z tym, co uważała za słuszne. - Proszę, rozgość się. Na naszych ziemiach każdy, kto przychodzi w pokoju, pokoju zazna. Ogon kawowej pozostawał spokojny, nie wykazywał oznak poddenerwowania lwicy - bo i ona nie złościła się wizytą Nani. Po tym okresie samotności potrzebowała kogoś, by na nowo rozgrzać umysł, przywyknąć do obecności żywych. RE: Schronienie Khayaal - Nani - 26-03-2013 Usiadła więc obok lwicy, owijając ogon w okół tylnich łap. - Na imię mi Nani, Widzisz.. ja chyba zabłądziłam. - Mówiła spokojnym melodyjnym głosem, jakby chciała,by był ukojeniem dla uszu słabej lwicy. - Ale to nic. Często błądzę. Do nikogo mi się nie śpieszy, więc jeśli mogłabym się do czegoś przydać... - W oczach młodej pojawił się błysk, a w spojrzeniu widać było współczucie, jakim darzyła rozmówczynię. RE: Schronienie Khayaal - Khayaal - 26-03-2013 Musiała wyglądać wyjątkowo źle, skoro obca lwica traktowała ją z taką wyrozumiałością i ostrożnością. A mimo tego jak zawsze to ona miała potrzebę sprawowania opieki nad innymi - więc zastrzygła żywiej uchem na słowa Nani. - Zgubiłaś się? A skąd idziesz i dokąd podążasz, czarnofutra? O, tak - często ci, którzy tracili z oczu swą drogę, znajdowali przystań gdzieś na terenie Czterech Stad. Czasem na miesiąc, rok, czasem na zawsze... Ale zwykle jednak odchodzili dalej, gnani tęsknotą duszy. Chciała im zapewnić godziwą przystań na ten czas, miejsce, w którym mogliby odpoczywać nieprzeganiani z cudzych terenów. A jeśli do tego oferowali, jak ta tutaj, odpracowanie swej obecności... |