Król Lew PBF
Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50)
+--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 20-11-2013

Stawiał sprężysty krok za krokiem, wciąż niezdarnie człapiąc, jak to kocię, za swą opiekunką, przyprawiony o zdecydowanie lepszy humor niż jeszcze przed paroma chwilami, acz, jak zwykle, nie dało się wiele wyczytać z jego mimiki. Hm? Cztery obce mu sylwetki niemal od razu zostały uosobione z przeszkodą. Przeszkodą na drodze do spotkania z Nkirumą oczywiście. Stanął nieco za kotką, czujnie jednak obserwując czwórkę intruzów, posyłając im podejrzliwe spojrzenia. Uh... sapnął cicho słysząc powitanie wojowniczki. Cóż. Grozy to to oni nie budzili. Było by trochę łyso, gdyby ich zaatakowano na terenach własnego stada! Skrzywił się i zniżył głowę wodząc wzrokiem po potencjalnych przeciwnikach, widząc iż z nawet i każdym z osobna Serret nie dała by rady, a co dopiero- wszystkimi na raz. Choć... tak jak każdego z nich się obawiał, tak do młodego, złotawego lwa poczuł coś na kształt wstępnej sympatii.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Mino Eive - 20-11-2013

- Jak widać, nie bardzo.- stwierdziła, spoglądając na Deriona wielce znudzonym wzrokiem.
Oh, racja! Z Mino była nie księżniczka.. A istna królowa leniwych! Cóż za szlachetny tytuł, nieprawdaż?
- A ciebie, co tu sprowadza?- zapytała kremowego, nim jeszcze pojawiła się karakalka, a w oczach mino- jakaś dziwna hybryda, bo przecież.. Nigdy wcześniej nie widziała takiego stworzenia. Wolała więc milczeć.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Derion - 21-11-2013

Ignorancja lwicy wobec nowo przybyłych wywołała pełne rozbawienia zdziwienie malujące się na pysku Deriona jasno i wyraźnie. Nim Czarnogrzywy odpowiedział na jej pytanie, kątem oka dostrzegł wkraczającą na polanę nietypową parkę; jakąś fioletowawą hybrydę lwa z pumą i karakalicę o wielkich, oberżynowych patrzałkach. Korzystając z tych kilku sekund nim nowi zorientują się w sytuacji, nachylił się nad lwicą i gdy już chciał wyszeptać coś do jej ucha, samica z frędzelkami na uszach odezwała się.
- Już sam nie wiem - zamruczał mimo wszystko szeptem. - Zapomniałem - lekko ugiął się na przednich łapach i nim odwrócił się w stronę karakalki, zdążył jeszcze stwierdzić: - Chcesz się tu dalej nudzić?
Unosząc wysoko brwi i odwracając głowę jeszcze przez chwilę utrzymując kontakt wzrokowy z Mino, Derion, jak na wychowanego lwa przystało, odwrócił się w stronę przybyłych. Czerwonooka zdążyła poprzestawiać mu trybiki we łbie, tak że faktycznie zapomniał na moment w co wierzy i do czego przez ostatnie lata dążył. I oto, kiedy nadarzyła się niepowtarzalna okazja, czarnogrzywe lwisko myślało nie o tym, o czym powinno w takiej sytuacji myśleć. Przed nim malowała się zaprzepaszczona szansa. Szkopuł tkwił w tym, że wobec natrętnych i nierozgarniętych myśli na temat Mino Eive Derion pozostawał bezbronnym lwiakiem, chłystkiem, podrostkiem. Skinął lekko głową i obadał wzrokiem młode lwiątko z nieprzyjemnie wyglądającą szramą na szyi. Karakalica wyglądała na spiętą, nie mniej jednak poruszała się z pewnością mogącą świadczyć o tym, że należy do stada.
- Danette! Widzę, że będzie z ciebie wojownik - zwrócił się w stronę młodego, widząc jak ten pochyla głowę i mierzy ich wrogim spojrzeniem. Popatrzył na karakalicę. - Nie należę do stada.
Na chwilę zamilkł. Moment. Już? Właśnie teraz wyprzesz się wszystkiego?
- I nie chcę przeszkadzać. Zawędrowałem tu... przypadkiem.
Żałował tych słów od razu po tym, jak drżenie krtani ustało, a dźwięk uleciał z gardzieli niby nocny motyl.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 22-11-2013

Alsu ponownie odczuł lekki dyskomfort, gdy nowa postać pojawiła się na horyzoncie. Cofnął się nieco, gdy czarnogrzywy lew zaczął kroczyć w ich stronę. Można powiedzieć, że był to jego odruch nabyty, niemalże wrodzony. Wokół niego rozciągała się urojona „sfera bezpieczeństwa”, mierząca dobre parę metrów. Jeśli jej granica zostawała przekroczona, zwykle nie kończyło się to dla tego młodziaka szczęśliwie. Rozluźnił się nieco, widząc, że starszy lew nie ma zamiaru zrobić mu nic złego. Nadal go jednak uważnie obserwował. Gdy tamten skinął w jego stronę, łapy Alsu gwałtownie się ugięły. Odetchnął po chwili. Nic ci tu nie grozi powtarzał sobie w myślach. Jednak jego umysł nie był w stanie przyjąć tego do świadomości.
Przysłuchiwał się rozmowie bordowej z niebieskookim. Może i chciał coś powiedzieć, bo przecież teoretycznie należał do Stada Srebrnych, ale zanim jakikolwiek dźwięk wydobył się jego paszczy, sylwetka młodego lwa po raz kolejny skuliła się pod pniem wielkiego drzewa. Czyjś zupełnie obcy głos dobiegł do wrażliwych uszu półślepego, wprawiając go w poczucie zagrożenia. Wszystko co nieznane, obce, oceniał na początku jako niebezpieczne. Dopiero po przyjrzeniu się nowoprzybyłym stwierdził, że zagrożenia bynajmniej nie stanowią. Jednym z nich było lwiątko, jednak Alsu pierwszy raz widział przedstawicieli swojego gatunku w kolorze czarnym. Drugim osobnikiem było stworzenie, które brązowogrzywy widział do tej pory raz w swoim życiu. Z niemałym zaciekawieniem obserwował te nietypowe w jakiś sposób dla niego zwierzęta, nie zapominając jednak o zerkaniu w stronę rozmawiających lwów.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 22-11-2013

Niepokój podopiecznego częściowo udzielił się także i jej, choć nie w takim stopniu, by kompletnie ją sparaliżował bądź sprowokował do jakichś nietypowych działań. Miała świadomość, że w tej chwili najlepszym, co może zrobić dla siebie i niego, jest tak zwane wzięcie się w garść.
Zdążyła zaobserwować, że bordowa ich ignoruje, młody spogląda raczej z zaciekawieniem niż żądzą mordu, a największy i najsilniejszy osobnik odnosi się do nich w sposób... Miły!
Karakalka nie potrzebowała dosadniejszej zachęty. Postawiła swe ogromne czarne radary, kierując już pogodniejsze spojrzenie na lwa.
- Och, ależ nic nie szkodzi! - wydała z siebie pospieszne zapewnienie. -Każdemu się może zdarzyć. Ja jestem Serret, a to Ariusz. Należymy do Stada Srebrnego Księżyca - oświadczyła na wstępie.
Zniechęcanie tak potężnej persony nie leżało w jej interesie, toteż fioletowooka postanowiła zachować się jak na przyjazną gospodynię przystało. Cóż z tego, że, czego Ariusz też miał świadomość, każdy z gości mógł zmieść ją jednym ruchem łapy...? Jeśli ma gdzieś zachowywać się pewnie, to tylko tutaj. W razie czego, zawsze może zrobić użytek z baobabu - pytanie tylko, czy lwiątko byłoby w stanie wykazać się podobną zwinnością...


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 22-11-2013

Wodził i wodził tym zielonym wzrokiem, samymi gałkami omiatając wszystko dookoła, pozostawiając łebek w niezmiennym jednak ułożeniu. Zachłysnął się cichutko powietrzem, gdy z oczu obraz w jego łebku, obrócony do góry nogami (cóż za zdolna maszyna ta mózgownica, by rzeczywistość odbierać poprawniej takie cuda czyni z informacjami z małych camer obscur) wyraźnie stwierdził iż potencjalnie najgroźniejszy z nich zdecydował się podążyć w stronę dwójki Srebrnych, którą to on z Serret tworzyli. Cofnął się pół kroku, lecz szybko doń doszło iż owy samiec żadną swą ciała częścią chęci do ataku nie okazuje, krok spokojny, wzrok ciepło omiatający rozmówcę, ach, miło, miło doprawdy z jego strony. Jego dorodna sylweta dobre wrażenie na młodziku wywarła, grzywa ciemna, szata jaśniejsza dla oka przyjemne, ślepia głębokie, a i dziwny znak na barku jak i kamień jakoby niby ozdóbka dopełniały szlachetnego obrazu lwa. Jakże szybko mógł owy czar prysnąć gdy tylko odezwał się pod adresem szaraka. Może chciał jakoś w ten sposób malca pokrzepić, ale coś mu, że tak to ujmę, nie wyszło. Od razu tegoż główka uniosła się cofając nieco, uszy skulone, na mordce grymas, a oczy wyrażały sobą szczere zwątpienie i wykpienie wizji przyszłości, jaką to malować chciałby dla niego tenże obcy. Skonfundowany wzrok zwieńczony zmarszczonymi brwiami wbił w samca, nie umiejąc jakoś przełknąć obrazu siebie jako wojownika, szczególnie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zwierzyny zabić nie potrafił, a co dopiero skrzywdzić innego, równego sobie rodzaju. Fuknął cicho przez nos, zły na siebie, ciemnogrzywego i świat, albowiem Derion zdawał mu się być niegłupi, a wręcz przeciwnie, więc czemuż nie widzi absurdu takiego stwierdzenia? Spuścił wzrok łapiąc kątem oka półślepego, dziwiąc się co tu tyle osób robi, tak chamsko bezpośrednio blisko najwspanialszej Złotej Skały. Co do Serret... jego umysł już chyba powoli uodparniał się na jej kochaną paplaninę, wyławiając jedynie najważniejsze hasła, nawet jeśli tym razem czarnoucha ograniczyła się do niespotykanej u niej krótkiej formy wypowiedzi.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Derion - 22-11-2013

Jego ślepia uciekły jeszcze kilkakrotnie w stronę Mino, czekając aż zawisłe w powietrzu pytanie odbije się odpowiedzią w jego stronę. Tymczasem nie było innego wyjścia, jak zareagować na uprzejmość Serret. Lwisko jeszcze raz obadało wzrokiem szarego towarzysza karakalicy i uśmiechnęło się lekko, rozbawione jego buńczuczną postawą.
- Ah, słyszałem o was. Niestety niezbyt wiele. Tylko tyle, że poza Lwioziemcami i Świtezianami mogę spotkać trzecie stado. W takim razie zaszczyt poznać.
W tym punkcie jego inwencja skończyła się, bowiem wymagała stanowczej decyzji, na której podjęcie nie potrafił się zdobyć. Westchnął więc tylko. Fioletowe oczy karakalicy spoglądały na niego bystro, lecz lew nie potrafił znaleźć w nich tego, czego szukał. Koniec. Należałoby skończyć tę farsę, pogrzebać przeszłość. Zastanowił się nad kolejnymi słowami i dodał już mniej entuzjastycznie, raczej spokojnie, wyważonym tonem:
- Chciałbym o coś spytać... Kiedyś te ziemie były domem dla Stada Złotej Gwiazdy, w którym spędziłem sporą część swojego życia - jego głos wraz z łbem zniżał się i zniżał, ostrożność malowała na pysku wyraźnie. - Kim jesteście? Czy macie z nimi coś wspólnego? - zabrzmiało pytanie bardziej rozpaczliwie niźli sensownie.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 23-11-2013

Na pierwszą część wypowiedzi Deriona, kotka zareagowała uprzejmym skinieniem pyska. Chciała mu oznajmić, że to miło z jego strony, lecz, niestety, nie pozyskała takiej możliwości. Nie tylko nie odważyła się wejść mu w słowo, co można by jeszcze uznać za przejaw dobrego wychowania. Nie, ona nie odezwała się nawet wtedy, kiedy zamilkł, a należy wiedzieć, że to do niej zupełnie niepodobne. Obawiała się rozzłościć nieznajomego (o którego imię również nie śmiała spytać) czy w jakiejkolwiek innej mierze wzbudzić jego dezaprobatę, bo, o czym już była mowa, w jej mniemaniu mogłoby to być tragiczne w skutkach.
Starała się nie okazywać niepewności w zerkaniu na czerownooką; jedynie poruszająca się mimowolnie końcówka ogona zdradzała pewien brak poczucia komfortu. Odczuwała też obawy związane z reakcją Ariusza. Ojej, taki z niego cudny kociak, a nie potrafi przyjąć uprzejmości w sposób zgodny z intencją ich autora... To źle, to naprawdę niedobrze.
Korzystając z chwilowej przerwy w rozmowie z lwem, fioletowooka nachyliła pysk ku Ariuszowi, by trącić nim jego łebek.
- Uszy do góry - tylko tyle zdążyła wyszeptać, zanim ciemnogrzywy zdecydował się podjąć kolejny temat.
W tym momencie ona grzecznie się wyprostowała, by na powrót przyglądać się tamtemu, początkowo z zainteresowaniem, a później z pewną podejrzliwością, która miała skryć prawdziwe uczucie, które właśnie odbiło się w jej umyśle - strach. Do czego jest mu potrzebna ta wiedza? Czy to szpieg? I co powinna teraz uczynić - powiedzieć prawdę czy... nic nie powiedzieć, bowiem kłamstwo nie leżało w jej naturze?
Otworzyła pysk po chwili wahania, okazywanego poprzez niespokojne przenoszenie spojrzenia z lewej na prawą stronę.
- Rozmawiaj z Ines - wyrzuciła w końcu, już nieco pewniejszym, choć nagle drżącym tonem. - Ja nie jestem stąd, niewiele ci powiem na ten temat. Ale Ines, nasza Kapłanka, jest córką ostatniej władczyni stada, o którym mówisz. Poszukaj jej, pytaj o nią, każdy ją tu zna.
Wojowniczka już po fakcie zdała sobie sprawę z tego, iż przecież wcale tak być nie musi. Wszak Derion jej nie znał, co już zaprzecza jej słowom, dobrze więc byłoby je jak najprędzej naprostować.
- A tych, którzy jakimś zagadkowym trafem nigdy o niej nie słyszeli, pytaj o białą, błękitnooką lwicę z równie białymi włosami i warkoczem. To musi wystarczyć aż nadto. Jeśli ktokolwiek w tej krainie kiedykolwiek spotkał drugą taką, to ja nie jestem karakalką - oświadczyła całkiem poważnym tonem.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 26-11-2013

Alsu wciąż nie zmieniał pozycji, starając się wyłapać jak najwięcej z rozmowy toczącej się pod baobabem. Do pewnego czasu konwersacja kotów była dla niego obojętną, w konsekwencji nie zagrzewając miejsca w jego umyśle. Dopiero jedne z ostatnich słów karakalki przykuły jego uwagę, strzygąc uszyma i wywołując mrowiący kark dreszcz.
Przed jego oczyma natychmiast ukazała się postać jasnej jak księżyc lwicy, przywołując na myśl jej niezwykłą i niespotykaną dotąd przez półślepego aurę kapłanki. Jednocześnie uświadamiając mu, że kroczył wraz z nią ku Złotej Skale, zanim padł wyczerpany na ziemię u stóp baobabu. Rozwarł szeroko ślepia, gdy do jego świadomości przeniknęła wiadomość, iż wraz z nią i nowo przyjętym do stada białogrzywym lwem, miał wyruszyć na wyprawę poznawczą terenów srebrnych. Sierść zjeżyła mu się na grzbiecie, gdy strach ogarnął całe jego jestestwo, rozpraszając wszelkie źródła nadziei. Uczuł nieodpartą potrzebę odnalezienia zagubionej przewodniczki, w której to jedynie widział zaspokojenie swoich obaw.
Utkwił półprzytomne spojrzenie w czarnouchej, po chwili przenosząc je na czarnogrzywego. Co robić? Czy mieć za towarzysza w poszukiwaniu jednego celu starszego i potężniejszego od siebie lwa? Czyż tamten postanowi wszakże dotrzeć do białej lwicy, źródła informacji, których poszukiwał?
Prawdę mówiąc, na samą myśl o towarzystwie nieznanego, silniejszego lwa, Alsu struchlał, a łapy się pod nim ugięły.
Z drugiej strony, samotne poszukiwania wśród wielu innych silniejszych i nieznanych lwów nie wydawały się bezpieczniejszą opcją.
Koniec końców młodziak postanowił czekać na decyzję niebieskookiego lwiska, postępując powoli w stronę tamtej trójki.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 26-11-2013

Ari sam w sobie, jak wielu już wiedziało, był grzecznym, ułożonym dzieckiem, absolutnie podporządkowany wszelkim starszym osobnikom, więc zachowanie, którego doświadczał Derion ze strony młodzika było co najmniej niecodzienne i w najmniejszym stopniu nie odwzorowywało tego, co sobą reprezentował zielonooki malec.
Co więcej, sam doskonale był świadomy odstępstwa swego postępowania od tego jak powinien traktować inne osobniki. Może było to spowodowane jego wewnętrzną bitwą między drapieżnikiem a osóbką z przewróconym do góry nogami jak na kotowatego światopoglądem, który to rozłamywał się na połowy, stopniowo i powoli, czekając na ostateczny cios klina w klin. Jeśli ktoś się na owy krok nie zdecyduje- mały gdy wyrośnie z bycia smarkaczem będzie skazany na śmierć głodową, choć kto wie, czy w sytuacji zagrożenia życia przez własną ewolucyjnie pojętą głupotę instynkt przetrwania i wola życia nie wezmą nad nim góry. Graniczność ciała konstytuuje i mentalne aspekty każdego kto żyw.
Drugi powód, który to mógł powodować szarakiem była po prostu dawka absurdu jakim dostał po mordzie od stwierdzenia czarnogrzywego.
Już trudno, niech licho wszystko weźmie, nieważne. Sapnął cichutko czując się coraz to bardziej skruszonym i winnym przez swe poczynanie. Nie skłonił się nawet na przywitanie. Może aż nazbyt czuł brak pewności jego opiekunki, lecz... ech, jęknął w duchu. Teraz się witać, przedstawiać może jeszcze? W środku rozmowy? Nie, już za późno, nijak się może zrehabilitować. Opuścił więc głowę i skulił się nieco, ukazując choć tak swe uniżenie względem samca.
Na pocieszenie ze strony Serret uśmiechnął się, przelotnie, na sekundkę, blado i bez przekonania, opierając się grzbietem nosa o jej tylną łapę. No po prostu pięknie się prezentował, świetnie. Genialnie. Spojrzał więc znów na rozmówcę wojowniczki słuchając jednocześnie jej odpowiedzi względem jakby nieco posmutniałego niebieskookiego. Zapamiętał opis tej Ines, o której to tyle słyszał, a nie widział ni razu, haniebnie, bo przecież to kapłanka, jak i Nkiruma, więc musiała być ważna w stadzie Srebrnych. Jego stadzie.

Chyba jedyną osobą bardziej sponiewieraną od niego zdawał się być owy młody, a jednocześnie od niego znacznie starszy lew, widocznie czyś się martwiący. Tak się bał nowo przybyłej długouchej? W końcu to jej teren, a on był tu intruzem. Tak? Jeśli należałby do stada to chyba by się tak nie bał. Prawda? Co parę chwil zielone spojrzenie słało ku niemu zapytania, wiedząc iż ani od karakalki, ani od byłego Złotego niczego się nie dowie.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 26-11-2013

Alsu zbliżył się był już na odległość zaledwie paru kroków dzielących go od rozmówców. Przystanął wnet, pochwytując pytające spojrzenie zielonych oczu czarnego malca. Ze skulonymi uszyma spuścił nieco głowę, a jego umysł zaczęły dręczyć nieprzyjemne myśli wynikające z interpretacji owego spojrzenia. Obrócił łeb nieco w bok, zakrywając widok swojego ślepego oka przed lwiątkiem i błądził zdrowym ślepiem po jego sylwetce. Męczył go ten obcy wzrok i prawdę mówiąc w tej chwili własnie poczuł się intruzem. Ale przecież nim nie był... Tylko kto mu teraz uwierzy...?
Zatrzymał lekko zrozpaczony, a z drugiej strony złowrogi blask żółtego ślepia na mordce czarnuszka. Czy rzeczywiście musi się czuć gorszy od wszystkich wokół?


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Derion - 26-11-2013

Derion słuchał Serret uważnie, kątem oka spoglądając na zbliżającego się młodego lwiaka. W tym momencie jego uwaga rozproszona pomiędzy Mino Eive, karakalicą, zielonym spojrzeniem lwiątka, a młodym lwem zdawała się odmawiać posłuszeństwa, czego skutkiem mogła być zupełna dezorientacja i stracenie wątku. Czarnogrzywy otrząsnął się wewnątrz, by wysłuchawszy Serret, odpowiedzieć z uśmiechem na pysku:
- Bardzo ci dziękuję. I byłbym zapomniał... nazywam się Derion. Mam nadzieję jeszcze cię spotkać, jednak nie chcę zajmować ci więcej czasu.
Nerwowo zerknął w stronę Mino. Jeśli nie da odpowiedzi, pójdzie najpewniej szukać kapłanki, jakoś zbierze wewnętrznego siebie do kupy i zapomni o figlarnych natręctwach pałętających mu się po łbie. Jakoś... I z wielkim trudem.
Obdarzył przybyłego do nich Alsu uprzejmym, acz trochę zbyt formalnym jak na niego uśmiechem. Skinął mu lekko łbem.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Mino Eive - 27-11-2013

Uszy lwicy powędrowały jak strzała do góry, słysząc pytanie samca, a w ślad za nimi poszło jej ciało. Teraz już siedziała przed nim zaciekawiona niczym małe kocie, choc na pysku, malował się zadziorny uśmiech figlarnej samicy. Mimo podłego charakteru, Mino nie była brzydka, miała ładną tą swoją mordkę. Huh, sama tego nie dostrzegała.
- A co proponujesz?- zapytała, unosząc jedną brew ku górze, nie ustępując zaczepnemu tonowi, który był niezwykle prosty do wychwycenia.
No no, zaciekaw ją bardziej, oby tylko jej zapał nie spadł, a jak wiadomo Eive wszystko potrafiło się szybko znudzić.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Derion - 27-11-2013

Gdyby wolna wola samca znajdowała się w odrobinę lepszej kondycji zapewne wziąłby tę informację sobie głęboko do serca i łącząc fakty odszukałby kilka interesujących wątków. Kapłanka Ines, córka Vendetty? TEJ Vendetty? Skadi? Oh, jakże interesująco, jak cudownie... byłoby. Gdyby nie czerwonooka, która zawładnęła jego myślami w parszywych stu procentach. Ostatkiem silnej woli dodał:
- Pewnie w ciągu najbliższych dni postaram się ją odszukać. Póki co zmykam - uśmiech i lekkie skinięcie głową.
Wycofał się i odwrócił w stronę bacznie obserwującej ich Mino. Schylił nieco łeb i szepnął, uśmiechając się konspiracyjnie:
- Proponuję zabawę w piętnaście minut na wschód, powstrzymanie się od kąpieli i znalezienie wejścia.
Czy dobrze pamiętał drogę do swojej starej jaskini, niegdysiejszego składzika medykamentów i szkatułki tylu wspaniałych wspomnień o niezliczonej ilości nocy? Na moment spoważniał. Później mrugnął i uśmiechnąwszy się szelmowsko spod zmarszczonego czoła zrobił dwa powolne kroki, po których przeszedł w trucht.

zt

//Źródło Życia -> Jaskinie nad Rzeką -> Jaskinia Deriona. Jeśli wchodzisz, to panie przodem.//


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Mino Eive - 28-11-2013

Uśmiechnęła się doprawdy uroczo, kiedy to ruszyła za nim, ale poważniejąc , po pierwszej minucie truchtu.


zt