Skała Skazy - wewnątrz - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177) +---- Dział: Skała Skazy (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=42) +---- Wątek: Skała Skazy - wewnątrz (/showthread.php?tid=51) |
RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kalani - 26-08-2015 - Jesteś przywódcą, musisz być piękny - zaśmiała się między liźnięciami. Kiedy wyciągnęła ostatnią pogiętą gałązkę spomiędzy brązowych kosmyków, przycisnęła jedyną wolną łapą jego ciężki łeb do piersi i z głośnym pomrukiem przejechała szyją po jego karku i głowie. Ostatnio tak rzadko mieli dla siebie czas. O ile Saix wypełniał dalej swoje obowiązki, to łowczynie miały więcej pracy. Wprawdzie miały pomoc Busary i Runy, ale przecież stada same nie podejdą w ich sidła - trzeba było je najpierw wytropić, co przy ciągłym deszczu i braku zwierzyny było utrudnione. - Powiem dziewczynom o tamtej lwicy. Niech też się mają na baczności - powróciła na chwilę do starego tematu. Nie potrafiła się wyluzować. W głębi duszy wciąż tkwił niepokój, który chociaż był szczątkowy, to i tak skutecznie nie pozwalał jej znaleźć odrobiny spokoju. Utkwiła zmartwione spojrzenie w padającym na zewnątrz groty deszczu. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 26-08-2015 Rzucił jej rozbawione spojrzenie. Od kiedy to zmieniły się w jej poglądzie priorytety dotyczące cech przywódcy? Zawsze wydawało mu się, że siła, odwaga, sprawiedliwość i poświęcenie dla stada miały dla niej największe znaczenie. Kto by pomyślał. Westchnął długo, czując jej dotyk. Mógł tak leżeć wiekami... Gdyby nie obowiązki i nagłe powroty do problemów. Czerwone ślepia łypnęły na lwicę uważnie. - Dobry pomysł. Ja pogadam z Myrem i Saixem. Otieno chyba już zrozumiał, o co chodzi, więc nie będę mu zawracał głowy. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w zmartwioną partnerkę, po czym nosem dotknął jej policzka. - Nie martw się tak. Będzie dobrze. //wena dead// RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kalani - 26-08-2015 Uśmiechnęła się kątem pyska, lecz był to krótki, przelotny uśmiech. Wcale jej nie pocieszyły jego słowa. Musiałaby dostać jakieś bardziej wylewne zapewnienie o świetlanej przeszłości, żeby ciemne chmury odpłynęły znad jej myśli. - Nie wiem kiedy ten cały czas minął - westchnęła nostalgicznie. - Przybyłam tutaj, bo chciałam oderwać się od szarej rzeczywistości. Mój syn zmarł na moich łapach. Przyjaciele ginęli dosięgnięci szponami zarazy. Rodzice odeszli, by w spokoju dożyć końca swoich dni. Jedyne, co miałam, to samiec, który swoim poświęceniem zmusił mnie do miłości. A teraz? Teraz znów mam rodzinę - ciebie, Busarę i lwice z grupy. Mam o kogo i o co dbać, mam dach nad głową, mam z kim polować i z kim dzielić się moją zdobyczą. Nie potrafię się nie przejmować i myśleć pozytywnie, kiedy za granicami czai się ktoś, kto ot tak, bez powodu, chce mi to wszystko zabrać. Nie chcę znowu stracić domu. Całą swoją wypowiedzieć spędziła na wpatrywaniu się w horyzont. Szare niebo zaciemnione jeszcze bardziej szarymi chmurami obdarowywało ciężkim deszczem całe Zachodnie Ziemie. Krople wody uderzały o skalny grunt i roztrzaskiwały się, a jedynym tego objawem był hałas, który im towarzyszył. Drzewa, krzewy i trawy uginały się pod ich naporem. Zwróciła smętne jak deszczowy krajobraz spojrzenie na Dwugrzywego. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 28-08-2015 Kahawian z troską patrzył na partnerkę, rosnącą, w miarę wypowiadanych przez nią kolejnych zdań. Gdy w końcu spojrzała na niego, łagodnie wyswobodził się z jej objęć, po czym delikatnie ujął jej pysk łapą. Wiedział, przez co przechodziła i jak się w tej chwili czuła. - Posłuchaj mnie uważnie, piękna. Zamartwiając się o wszystko, nic nie zdziałasz. I zaufaj mi... utrzymanie tego wszystkiego w ryzach jest na mojej głowie. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zburzył to, co przez ostatni czas udało się naszemu stadu zbudować. Nie ważne kim by był. Palce samca delikatnie przesunęły się po jej policzku. - Nie stracisz domu, rozumiesz? Nie pozwolę na to. Ciężka, stanowcza nuta pojawiła się w jego głosie. Już raz ktoś zrujnował jego życie we wszelkiej jego formie. Wiedział, ile kosztuje powrót do normalności. A jego zadaniem zarówno jako ojca, partnera i przywódcy było utrzymanie równowagi. Za wszelką cenę. Uśmiechnął się w końcu do niej lekko. - Byłaś już u Gizy? RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kalani - 28-08-2015 Fuknęła i wyswobodziła się z uścisku Dwugrzywego. Potrzebowała czułości, nie stanowczości. To właśnie powaga i stanowczość ją w tym wszystkim przerażały. Szczerze wierzyła, że jeśli będzie czynić dobro wobec innych, to kiedyś do niej ono wróci - nieważne, czy z łap temu, komu pomogła czy od kogoś zupełnie jej obcego. Gdyby nagle Ghalib i jego banda przekroczyłaby granicę, cały światopogląd wziąłby w łeb. Nie dla niej, łagodnej, dobrotliwej damy te wszystkie rozboje i zatargi. Życie zawsze będzie najważniejsze, a nie bicie się na śmierć i życie, kto to tutaj ma wobec czegoś rację i do czegoś prawo. Wstała i otrzepała się z pyłu. Deszcz nieco zelżał, chociaż dalej lało jak z cebra. - Tak, ale tylko na moment. Wiesz, może wpadnę teraz do niej na moment? Skoro nie zazna ukojenia ze strony partnera, znajdzie je gdzie indziej. Chłodno uderzyła grzbietem nosa o jego policzek, po czym zwinnie wymknęła się z jaskini. Szybko uciekła spod Skały Skazy. zt RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 02-09-2015 Tego dnia w strasznym obliczu burzy po raz kolejny ujrzałam twarz troskliwej matki. W swojej drodze nie spotkałam żywej duszy - stado schowało się pewnie w Termitierze lub pozostałych jaskiniach, patrolujących bowiem nawet żywioł nie był w stanie zawrócić ze ścieżki. Czarne chmury raz po raz miotały wstęgami błyskawic, smagały wiatrem i deszczem - ja zaś, przemoczona i drżąca, zmierzałam w kierunku Skały Skazy. Coś we mnie chciało, żebym dokładnie tam teraz się znalazła, a ja nie byłam w stanie powiedzieć, co to było. Pamiętałam jednak dobrze słowa pewnego starego pawiana - ufaj przeczuciu. To dlatego, burzy na przekór, wspinałam się po jej zboczu, czasem tylko ślizgając się na mokrych kamieniach. Była gotowa. Laska, podobna do tej, którą miał Rafiki. Na jednym końcu ptasie pióra, wysuszone owoce i kilka grzechoczących w rytm kroków tykw. Szczęki bolały mnie od ucisku, ale to nic. Teraz za wszelką cenę starałam się zachować nonszalancki, taneczny krok mojego mistrza, grzechotką zaś pomagałam sobie ocenić tempo i trzymać się go. W końcu dostałam się na sam szczyt, ledwie panując nad oddechem. Potrząsnęłam laską, przemoczona do cna, a potem ułożyłam ją przed sobą i położyłam się na boku, obejmując łapami. Byłam z niej dumna. I byłam dumna z siebie, że po raz pierwszy, choć trochę, mogłam go naśladować. On też tyle wielkich rzeczy robił w najgorszą pogodę - musiałam brać z niego przykład. Z góry podziwiałam szary spektakl, święcie przekonana, że byłam zupełnie sama. Komu innemu bowiem mogłoby się chcieć wystawić na burzę, wiatr i deszcz tylko po to, żeby spojrzeć z góry na świat? Tylko ja. Widziałam, jak drzewa trzęsły się na wietrze, widziałam, jak kołyszą się trawy, słyszałam odległe grzmoty. Było w tym coś hipnotyzującego. Za kilka miesięcy pojawi się zieleń, powróci zwierzyna. Nastaną spokojne czasy, po tym wielkim teatrze chaosu. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 02-09-2015 Gorzej nie mogła odebrać intencji... przecież chodziło mu o zapewnienie, że nic jej się nie stanie. Jak miał to zrobić inaczej? Nie uwierzyłaby mu. Odprowadził ją smętnym spojrzeniem, przez moment zastanawiając się, czy nie iść za nią. Co to jednak by dało... była zła na niego. W niczym by to nie pomogło. Zrezygnowane samczysko przymknęło ślepia. Powinien się nieco zdrzemnąć, zanim wyruszy na kolejny patrol. Potem jeszcze trening z młodymi... W końcu zbudził się, zwabiony grzmotami i chłodnym powietrzem uderzającym w jego nozdrza. Tego jego ziemiom było właśnie potrzeba. Deszczu. Wilgoci. Rude cielsko przywódcy ponownie tego dnia pojawiło się w wejściu do groty. Pewnie zaraz odszedłby stąd, decydując się na trening przez patrolem, gdyby nie lwica leżąca kilka kroków dalej. Dawno jej nie widział... - Salve, Laju - odezwał się cicho. Wypadałoby... Z ciekawością zerknął na trzymany przez nią kij. Gdyby nie wszystkie ozdóbki poprzyczepiane do niego, zastanawiałoby go, po co jej on. Ale najwidoczniej było jej to do czegoś potrzebne... Krótkim ruchem nosa wskazał na błyszczące niebo na horyzoncie. - Wreszcie. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 03-09-2015 Chwilę, która nastąpiła później zapamiętałam jako jedną z bardziej krępujących w moim życiu. Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos. Zerwałam się na równe łapy, natychmiast skłoniłam się, uderzywszy w pierś. - Mój panie - wyrzuciłam z siebie, wbiwszy spojrzenie w ziemię u jego stóp - wybacz zaskoczenie twej sługi, aczkolwiek nikogo w takiej pogodzie tutaj się nie spodziewałam, a już zwłaszcza ciebie, mój panie. Jak mogłam nie zauważyć tamtej skalnej wnęki?! Miałam ochotę zapaść się teraz pod ziemię, lecz intencjom warunki nie sprzyjały - przez ciężką skałę trudno byłoby się przebić. Jaki wstyd. Wstyd! Dać się tak podejść samemu władcy! Co on musiał sobie o mnie myśleć, nawet go nie usłyszałam, nie wyczułam, nie zobaczyłam. Jakiż pożytek z takiej lwicy, której cały świat kończył się teraz na burzy i kiju? Praktycznie nie spałam tej nocy, wiążąc supełki na tym kosturze, lecz cóż to za wytłumaczenie? Czyż nie winny tylko się tłumaczy, jak głosi obiegowa opinia? Chociaż byłam winna nieuwagi swej w całym zakresie, prawda w tej sytuacji nie wystarczała w zupełności. Przecież nie uwierzy, weźmie mnie za wariatkę, jak niejeden przed nim! Dobrze, może opinia innych o mnie nie była ważna, ale jego, samego króla? Sam fakt jak to wyglądało sprawiał, że było mi gorąco, tak bardzo, że przestawałam czuć deszcz na swym futrze. A powinnam, cholera jasna, cała przemoczona... jakże to tak? Jak tak można? Nie otrzepię się przecież przy nim, to taki nietakt, na gwiazdy... niech mnie diabli. Mało tego, patrzył jeszcze teraz na ten kij. Nie uniknę tego, niech to szlag. Wzięłam głęboki oddech. - To owoc mej całonocnej pracy, panie. - Wytłumaczyłam, widząc jego zainteresowanie. - Laska, podobna do tej, którą miał mój mistrz. Ledwie moment później miałam ochotę strzelić się w ten swój tępy łeb. Przecież on nigdy nie słyszał o Rafikim. Na wszystko co święte, Życia Krąg i wszystko inne - jak mogłam zapomnieć o wszystkim w tej jednej chwili, czego nauczyłam się przez całe życie, do tego wychodząc na taką idiotkę? Niech to szlag. Przedstawienie musi trwać, roli nie zmienię - ale z bólem musiałam przyznać przed samą sobą, że choć sama najwyraźniej pasowałam do tej roli, dziwnie czułam się w roli błazna. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 05-09-2015 Z trudem powstrzymał zmęczone mruknięcie. Tyle razy ją prosił, tłumaczył... najwidoczniej taka jej natura, że nie mogli przejść sobie na per "ty". Przynajmniej nie w obie strony. Ciężko było prowadzić mu rozmowę normalną w momencie, gdy dystans między nimi cały czas był podkreślany. No i... nie przepadał za tym. Odkłonił się lekko na powitanie samicy. - Większość stada zapewne schowała się w termitierze... nie licząc strażnika, któremu przypadła tura na tą niezbyt sprzyjającą porę. Jeżeli pamięć go nie myliła, teraz miał maszerować Myr... zmieni go za jakiś czas na wzgórzu. Ot, przyjemny punkt obserwacyjny... ale z pewnością nie przy takiej pogodzie. Zielonooki na pewno nie należy teraz do najszczęśliwszych na tych terenach... Słysząc drobne wyjaśnienie w sprawie kija, uśmiechnął się lekko. Nie było w tym geście żadnej złośliwości, kpiny... ot, czyste zainteresowanie i uznanie. No bo jakby nie patrzeć, lwy kciuków nie miały, a wykonanie tego wymagało cierpliwości, sprawności i ostrożności. -Robi wrażenie. Miał ją odwiedzić w tej sprawie, ale skoro już tutaj była, czemu nie spytać od razu? - Jak tam Giza i jej młode? Saix już czwórką się pochwalił. Póki co, nie poruszał tematu Deyne. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 08-09-2015 Długo brakowało mi słów, żeby cokolwiek Kahawianowi odpowiedzieć. Nie mogłam ich znaleźć, gdy mówił o stadzie, które schowało się przed deszczem, albo gdy ocenił przyniesiony przeze mnie kostur. Nie byłam w stanie wpaść na cokolwiek lepszego od kiwnięcia głową, jakby władca zastawił pułapkę na mnie i na mój język. A może byłam po prostu zbyt zmęczona? Łatwa to była wymówka. Jedynym, co mnie uspokajało był fakt, że lew nie podjął żadnego z tematów, których się obawiałam. W tylu miejscach mógł złapać mnie na mojej nieuwadze, na nierozważnie wypowiedzianych słowach, nie zrobił tego z niczym. Teraz musiałam być już ostrożniejsza. Obraz kręcący się w głowie nie pomagał. Pomogła natomiast zmiana tematu. - Tworzą bardzo ciepłą i zgraną rodzinę, mój panie. Dostąpiłam zaszczytu uczestnictwa w porodzie, w mej również obecności przyszedł na świat Tjalve oraz jego trzy siostrzyczki: Shida, Megara oraz Maela. - Nie mogłam się nie uśmiechnąć na wspomnienie tamtej przerażającej dla mnie, lecz tak pięknej chwili. - Silne, zdrowe lwiątka; jedynie Maela jest odrobinę mniejsza od swego rodzeństwa, lecz stała się dzięki temu oczkiem w głowie swojego tatusia. Saix sprawdza się w tej roli doskonale, nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak wielką czułością u lwa. O Gizie nie ma nawet potrzeby czegokolwiek wspominać: to silna lwica i wspaniała matka. Pomagałam im z początku, teraz jednak nie potrzebują już mojej pomocy. Odwiedzam ich czasem jedynie, licząc na to, że ich dzieci zapamiętają mnie choć trochę. - Skłoniłam się. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 09-09-2015 Na opowieść lwicy uśmiechnął się lekko. Cóż mógł powiedzieć, cieszył się z takiego obrotu spraw. O ile zachowania Gizy wobec młodych był pewien, o tyle zastanawiała go postawa Saixa. Nie znał go jeszcze na tyle dobrze, nadal uznawał go za "świeżego" w stadzie. Skoro jednak sprawdzał się w roli ojca znakomicie... Powinien mu bardziej zaufać. Teraz złotooki nie chroni granic jedynie swojego stada, ale też swoich młodych i z pewnością ma tego świadomość. - A więc grupa łowiecka w przyszłości będzie naprawdę duża. To dobrze. Będzie im łatwiej polować i wyżywić stado. A przy okazji też poznał imię swojego przyszłego ucznia. Będzie musiał poznać go w miarę możliwości, zanim zaczną ćwiczyć. Młodzik musi nauczyć się mu ufać. - A co do pamięci, o to się nie martw. Swoją drogą... może był u ciebie Damaja? Wiem, że wymyka się czasami na szkolenia u Kahawy... niemniej jednak wolałbym wiedzieć, jak sobie radzi. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 09-09-2015 Im dłużej słuchałam jego słów, tym łatwiej było mi się skupić na subtelnych sygnałach, które zdawał mi się dawać. Miałam wrażenie, że w swoich wypowiedziach Kahawian krążył wokół sedna jak sęp - słysząc zaś następne jego pytanie jedynie utwierdziłam się w tym przekonaniu. Budziło ono mój niepokój, gdyż najbardziej prawdopodobnym było to, iż mogło chodzić o coś bardzo, bardzo poważnego. Przewidywałam, że miał na myśli stan biednej Deyne Nyoty, skoro pojawiła się teraz w rozmowie postać jej buńczucznego syna, Damaji. - Niestety, dawno nie zaszczycił mnie swoją obecnością. - Odpowiedziałam. - Jeżeli nie myli mnie ma zawodna pamięć, nigdy nie miałam okazji zamienić z nim nawet słowa. Podobnie jak Nuru, Damaja również sprawia wrażenie bardzo zamkniętego w sobie. Po tych słowach jedynym, co mogłam zrobić było przysunięcie kostura bliżej. Przeczuwałam, jakie pytanie Kahawian zada teraz. Słyszałam łomot swojego serca i szum krwi w uszach. Opuściłam delikatnie łeb. Nie wiedziałam, co dolegało Nyocie. A tymczasem zajmowałam się głupim kijem... i zapomniałam o niej. Jak mogłam zapomnieć? RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 10-09-2015 Skinął krótko łbem. Nie zdziwiła go ta odpowiedź... - Obaj są. Wydaje mi się, że z tych dwóch Nuru jest znacznie bardziej tajemniczy. Damaja przynajmniej jasno pokazuje co myśli. Problem w tym, że trzyma się raczej z daleka od nas... musiałabyś porozmawiać z Busarą, żeby czegoś się o nim dowiedzieć. Starszy z nich pilnuje treningów i matki. Laja doskonale wyczuła, do jakiego tematu zmierzał Kahawian. Mógł się spytać jej bezpośrednio o zdrowie Deyne... jednak dla całego stada był to bardzo wrażliwy temat. Zmęczone spojrzenie legło na lwicy. - Wiesz, o co chcę cię zapytać, prawda? Martwił się o samicę. Znał ją niemal od początku swego pobytu tutaj. Widział, ile przeszła. A teraz był odpowiedzialny również za jej synów, których trenował. RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 10-09-2015 Czyli miałam rację. Oddech uwiązł mi w piersi. - Wiem, Kahawianie. Opuściłam łeb, usiadłam ciężko na ziemi. Choroba Nyoty była większa ode mnie, czyhała na mnie jak cień, ilekroć pojawiałam się w jej pobliżu. A ja tak niewiele mogłam zrobić, żeby choćby ulżyć jej w cierpieniu. Nie wiedziałam, co jej dolega, nie wiedziałam, jak jej pomóc, co powiedzieć, co zrobić. Widziałam tylko ten jej zmęczony życiem uśmiech. Nawet wylane w samotności łzy nie potrafiły pomóc. Los pozostał głuchy na nie i na stan Nyoty. Zamknęłam piekące ślepia, w których znów zaczęły gromadzić się łzy. Zwiesiłam nisko łeb. - Próbowałam wszystkiego, co przychodziło mi do głowy, ale bez trwałego rezultatu. Jej stan się pogarsza. W tym momencie przestałam już panować nad swoim głosem. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęłam płakać. Czułam, jak świadomość porażki rozrywa mnie od środka. Znów zawiodłam. Znów. Odwróciłam się od władcy, przypadkiem kopiąc leżącą u mych stóp laskę. - Nie potrafię jej pomóc. Amulet uderzył o moją pierś jak dzwon. Czułam, jak ból wzbiera mi w piersi. W końcu było go już zbyt dużo. - NIE POTRAFIĘ! RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 11-09-2015 Samiec z skinął delikatnie łbem. Temat Dey i jej choroby był dla nich nie tylko ciężki, ale był też zagadką. Przez pewien czas nawet Dwugrzywy się zastanawiał, czy to może choroba z rodzaju tej, która nie tak dawno splądrowała wielkie tereny, nie tylko Krainę Czterech Stad. Jednak to trwało zbyt długo... Ze współczuciem przyglądał się tej, która miała największą z nich wiedzę dotyczącej przyszłości kremowej lwicy. Wiedział, że czuje się winna swojej nieporadności... ale co więcej mogła zrobić? Źle się czuł. Nie powinien jednak poruszać tego tematu... im dłużej słuchał Lai i jej rozklejającego się głosu, tym bardziej był tego faktu przekonany. Po jej rozżalonym krzyku trwał chwilę nieruchomo, tępo wpatrując się w grzbiet złotej. Nikt nie potrafił... w tym był największy problem. Łagodnym ruchem łapy przysunął w stronę zielonookiej odtrącony przypadkiem przez nią kij, po czym powoli otarł się polikiem o jej kark. Zniżył swój potężny łeb, starając się odnaleźć jej rozmyte przez łzy spojrzenie. - Nie ma w tym twojej winy, Laju. Nikt nie wie, jak jej pomóc. Kącik pyska rdzawego drgnął lekko. - Czasami zastanawiam się, czy ona po prostu się już nie poddała. Zbyt wiele w życiu przeszła... zbyt wiele ją to wszystko kosztowało. Teraz tylko jakby czekała, aż jej synowie się usamodzielnią... by móc odejść. Czyżby oczy przywódcy również lekko zwilgotniały, czy było to przewidzenie...? - Nie pytałem o to ciebie, by wzbudzić jakieś poczucie winy. Bo takich nie powinnaś mieć. Zrobiłaś wszystko co mogłaś i za to zarówno ja, jak i reszta jesteśmy ci wdzięczni. Nie jestem jednak medykiem, łudzę się, że jednak może jeszcze się uda. Chciałbym po prostu wiedzieć... co nas czeka. Obrośnięta dwukolorową grzywą łepetyna cofnęła się powoli. - Szczególnie przez wzgląd na chłopców. |