Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49) +--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50) +--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70) |
RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 29-11-2013 Słuchała słów samca z niesłabnącą uwagą, co chwilę przytakując, co wprawiało w zabawny ruch pędzelki na krańcach jej uszu. Bała się odpowiedzieć cokolwiek, by przypadkiem nie urazić dumy tak potężnego osobnika. Dopiero gdy nieco się oddalił, wyrwała się z tego dziwnego stanu milczenia. - Niech cię księżyc prowadzi! - zawołała za nim, przywodząc na pysk niepewny uśmiech. Oddalenie się obcego sprawiło jej niejaką ulgę, szczególnie że zabrał ze sobą bordową pannicę, która podobała się Serret jeszcze mniej niż jej towarzysz. Pozostawała tylko jedna kwestia... - A ty? Kim jesteś, młodzieńcze? Nietrudno było zgadnąć, iż słowa te skierowane były do jednookiego, co potwierdzało skierowanie na niego spojrzenia fiołkowych ślepi. W tonie karakalicy nie było już znać wahania - wyraźnie przewyższała tamtego wiekiem. A że siłą już nie za bardzo, to nic; Alsu nie wyglądał na agresywną bestię z piekła rodem, a raczej na zagubione lwiątko o poczuciu własnej wartości mniejszym nawet niż u Ariusza. O ile wcześniej spieszno jej było na Skałę, to teraz uznała, że nie jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Lepiej by było, gdyby najpierw poznali tożsamość gościa, który sprawiał wrażenie niemego. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 30-11-2013 Na ostateczną decyzję Alsu, dotyczącą tego, co powinien teraz ze sobą zrobić, miał wpływ wybór bordowej lwicy. W tej sytuacji młodziak nie miał odwagi powlec się za oboma lwami. Coś mu mówiło, że wcale nie mają zamiaru iść na poszukiwania kapłanki. Znów skulił się w sobie, bo oto stanął wprost przed czarnym lwiątkiem obdarzającym go natarczywymi jak dla niego spojrzeniami i długouchą kotką. Gdy zwróciła się bezpośrednio do niego, postawił nieco uszy i skierował na nią wzrok swojego brązowego oka. Zarówno ona jak i malec byli członkami stada Srebrnego Księżyca, zatem nie było powodu, aby ukrywać przed nimi prawdę. Mimo to Alsu, jak przed każdą swoją wypowiedzią, miał wątpliwości. Po chwili jednak zdobył się na odpowiedź. – Jestem Alsu. Zostałem dzisiaj przyjęty przez Ines do waszego stada. Jego głos, lekko zachrypnięty, rozległ się lekko drżąc pośród zebranych. Nikt go nigdy nie uczył zasad retoryki. Zdawał sobie sprawę z tego, że biała kapłanka była wysoko postawiona w hierarchii Srebrnych. Nie uczuł jednak potrzeby dodawania przed jej imieniem chwalebnego: królowa czy przywódczyni. Spoglądał na fioletooką uważnie. Co będzie, jeśli mu nie uwierzy? RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Penumbra - 30-11-2013 A do sielankowej rozmowy, wkrótce dołączyło poćwierkiwanie, znajome jednej z person. Bo czy serret zdążyła zapomnieć o tej specyficznej, białej postaci, otoczonej przez woń padliny? Smród był teraz jeszcze bardziej wyraźniejszy, a resztki gnijącego mięsa trzymały się białego, acz brudnego pyska. Pociągnęła nosem. Tak. Znała ten zapach. To ten pierwszy kot. Koty są złe. Mimowolnie sierść na jej karku uniosła się nieznacznie. Podeszła powoli, jak gdyby nigdy nic do serret, zupełnie ignorując obecność młodszego samca. Przybliżyła swój pysk do pyska mniejszej kocicy, która mogła w tej chwili poczuć całą barwę rozkładu. I tylko tyle. Nie powiedziała nic, nie wykonała żadnego ruchu. Po prostu tak stała. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 04-12-2013 Obawy Alsu rychło okazały się nieuzasadnione. Karakalka nie była osobą, której trzeba było przedstawiać tysiące argumentów na poparcie swojego stanowiska. Wystarczało jej zwykłe słowne zapewnienie oraz poczucie, że rozmówca faktycznie nie mija się z prawdą, a w tym momencie właśnie takie u niej wystąpiło. Jak dotychczas, lew nie dał jej powodów, dla których nie miałaby uwierzyć jego słowom, toteż uznała je za szczere. - Naprawdę? Nie wiedziałam - stwierdziła, a na jej pysku wykwitł szeroki uśmiech. - W takim razie, witaj wśród Srebrnych! Ja jestem Serret i jestem karakalką, a... Nieczęsto zdarzało się jej urwać wpół zdania, lecz zaistniała sytuacja niewątpliwie tego wymagała. Ciężko cokolwiek powiedzieć, gdy stoi nad tobą wielkie białe straszydło. Sprawa się pogarsza, kiedy ów stwór patrzy się prosto na ciebie. Dodatkowo wszystko psuje to, że tak naprawdę jego spojrzenie jest bezwzrokowe, bowiem jest on pozbawiony oczu. A gdy dołączyć do tego odór padliny, to nawet poczciwa Serret sięga granic wytrzymałości. W pierwszej chwili odsunęła się, zaskoczona nagłym pojawieniem się tamtej. Następnie ukradkiem rozejrzała się za najbliższym drzewem, którym dziwnym zbiegiem okoliczności okazał się rosnący obok baobab. Później spróbowała przywrócić uprzejmy wyraz mordki, co nie do końca przyniosło oczekiwany skutek. - Witaj ponownie! - odezwała się z wymuszoną kurtuazją, przy okazji dając Alsu do zrozumienia, że to nie pierwsze jej spotkanie z dziwadłem. - Cóż cię tu sprowadza tym razem, moja droga? Zgubiłaś się? - spytała z autentyczną ciekawością, postawiwszy na sztorc wielkie uszy. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 06-12-2013 Alsu poczuł niemałą ulgę, słysząc odpowiedź Serret. Doznał jednak szoku, po raz kolejny w tym dniu, widząc przybyłą postać. Wytrzeszczył na nią oczy, przy czym jednym tylko mógł dostrzec najdziwniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek widział. Alsu po raz drugi w ciągu ostatnich chwil poczuł swoistą więź z zupełnie obcym mu stworzeniem. W pierwszej chwili nie wiedział, dlaczego. Później wszystko stało się jasne. Nie chciałby jednak wcale się z nim bliżej zapoznawać. Chyba każdy mógłby stwierdzić, że... było w nim coś odrzucającego. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Penumbra - 07-12-2013 -Zzzzgubiłam? - wysyczała, przez lekko uchylone, czarne wargi, odsuwając się nieco od Serret. Jej białe uszy drgnęły, wyłapując bogate dźwięki okolicy. Każdy szmer, każdy oddech, każdy świergot wiatru. Małe trybiki w umyśle białej poruszały się powoli, analizując sens słów wypowiedzianych przez karakala. -Nie! - warknęła w końcu, uginając łapy, obnażając pożółkłe kły, tuląc uszy. I o ile jej postawa zaalarmowała jakoś małą kocicę, mogła ona umknąć białej, która nie bacząc na to, czy w okolicy jest ktoś jeszcze, rzuciła się przed siebie, zamierzając chwycić i powalić Serret. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 08-12-2013 Zapatrzył się chwilę na złotego, nie umiejąc odgadnąć cóż to za ktoś oraz cóż to o nim myśleć. Ha! Nawet Serret go nie znała, więc pewnie obcy, nawet się tak zachowuje jakby nie powinno go tu być. Jeśli jest nieznanym kotce Srebrnym, to powinien nosić owy tytuł z dumą, a nie tak traktować swą nową przynależność. Nim się zorientował sam już dumnie wypiął swą pierś, szczególnie iż pierwszym kto mu się z jego stadem kojarzy jest przecież Nkiruma. A za wszelkie powiązania z tymże, malec jest wdzięczny zrządzeniu losu i łaskawości kapłana. Duma i wdzięczność, bezwarunkowe oddanie. A może powinien dziękować czemuś potężniejszemu niż los? Czemuż to? Spojrzał w niebo, tak nieodgadnione i dalekie, nic dziwnego, że zwykle tam umiejscawiano nad-byty. Księżyc jednak zawsze tam był, nim ktokolwiek pomyślał o szukaniu pociechy w tym czego nie rozumie. Był tam, choć go teraz nie widział. Księżyc. Srebrny jak łuski ryb wystrzelone głodem ponad rzekę. Z zadumy wyrwał go nowy, niesłyszany dotychczas głos. Och. Czyli jednak młody lew go posiadał. Ari nawet nie wiedział czemu go to tak zdziwiło. A więc jednak. Należał do nich. Machnął ogonkiem i spojrzał nieco przyjaźniej, choć wcześniej nie wydawał się być przecież ni trochę wrogi. Ines, Ines... Musi się z nią w końcu spotkać! Piastunka ciemnego oczywiście bezkrytycznie uwierzyła tamtemu (jej podopiecznemu tym razem nawet przez myśl czy ducha nie przeszło by na przekór zwątpić. Całkowicie sobą popierał jej osobę) i roztaczając swój urok i ciepło powitała na wpół ślepego. Gdyby tylko coś, a raczej ktoś nie przerwał. Ciemna sierść zjeżyła się na zielonookim mniej lub bardziej mimowolnie. Z początku zrobiło mu się niesamowicie żal fiołkookiej, biedna, wciąż rzucana w sam środek nieprzyjemnych zdarzeń związanych z tą białą istotą. Potem jednak zauważając jej zerknięcia na drzewo opuściła go nadzieja na to iż może mieć w niej obronę. Nie wiedział jakie uczucie się w nim rodziło, nic dobrego. A czarnooka stała bezczelnie milcząc. Syknęła później, warknęła, a malca przeleciał strach, na którego miejsce wkroczyła znów złość. Ropa, niczym ta z jej ślepi zalała jego serce. Zniżył głowę, nisko zawarczał <na tyle na ile jego gardziołko mu pozwalało>, po czym, gdy rzuciła się na jego opiekunkę i ten ruszył do przodu, nie zdążając się nadziwić swej reakcji. Gdy znalazł się pod hybrydą chwycił w mordkę wisior z kluczem na szyi oponentki. Z takim rozpędem i nagłym hamulcem może i uda się malcowi nieprzyjemnie ją wywrócić tak, by przeciorała brodą o podłoże. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 10-12-2013 Widząc nietypową reakcję białej, czarnoucha cofnęła się odruchowo. Dobry ruch, szkoda tylko, że niewystarczający. Siła i szybkość, z jaką kocia sylwetka zwaliła się na drobną karakalkę stanowiły dla niej tak ogromne zaskoczenie, że nie była w stanie w żaden sposób tego powstrzymać. Ucieczka - tak, to potrafiła zrobić. Ale gdy już dojdzie do interakcji? Oj, wtedy sytuacja ulega gwałtownemu pogorszeniu niczym jasne niebo niespodziewanie przechodzące w burzę. A choć żywiołem Srebrnej nie były walki, to z racji samego drapieżnego instynktu doskonale wiedziała, co się robi w takich sytuacjach. To prawie jak polowanie, do którego chwilę wcześniej przyuczała Ariusza. Wpierw głuchy warkot wydobył się z jej pyska, warkot tak złowieszczy i wściekły, jakiego chyba jeszcze nigdy nikomu nie przyszło usłyszeć z tych ust, zwykle pełnych łagodnych słów. Szybko. Słabe punkty. Pierwsza myśl: oczy. A gdy ich nie ma? Czy puste oczodoły również są tak wrażliwe? Brązowa łapa momentalnie wystrzeliła w górę, by pazury Serret zaorały ropę pokrywającą sporą część śmierdzącej facjaty. W tym samym czasie, z trudem pokonując odrazę, wbiła ostre jak igiełki kły w białą łapę napastniczki. Kątek oka przyuważyła Ariusza, który rzucił się jej na ratunek. Chwycił klucz... Mądrze! Tylko dlaczego to on jej pomaga, a nie na odwrót?! Coś ukłuło fiołkowe serce i wydaje się, że Penumbra nie miała z tym nic wspólnego... RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 12-12-2013 Reakcja ślepej była dosyć zaskakująca i niespodziewana, ale Alsu był wyczulony na najmniejsze gesty ze strony otoczenia. W pierwszej chwili cofnął się gwałtownie do tyłu, nastroszył sierść, skulił uszy. Gdy jednak po chwili, zorientowawszy się, iż to nie on jest celem ataku, gotów był rzucić się na białą kocicę, ale młody czarny go uprzedził. W tej sytuacji Alsu zawahał się, a poderwany do skoku wylądował tuż obok tego dziwactwa. Posłyszał warkot Serret, kątem oka dostrzegł jej pazury na białym pysku i będąc tak już pośrodku tego wszystkiego, dołożył swoją, naostrzoną pazurami łapę do barku białej, odpychając napastnika z całej siły. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Penumbra - 13-12-2013 Ofiara padła pod jej łapami. Oto ta mała klęknęła przed białą, gotowa na ból, jaki za chwilę miała poczuć. Tylko czy aby na pewno tak miało być? W umyśle Penumbry tak. Pobudzona adrenaliną i tym słodkim dreszczykiem, nie poczuła bólu, jaki w tej chwili powinien rozlać się po jej pysku. Nie. Jedyne co potwierdziło fakt rozcięcia skóry na pysku była krew. Gęsta, szkarłatna ciecz, która opuszczając ciało padlinożercy, wylądowała na nosie karakalicy. Jej ruch... Szczęki uzbrojone w kły, wciąż brudne od gnijącego mięsa, wypruły na przód, wprost ku łapie Serret, którą to przed chwilą księżycowa wojowniczka zadała cios. Czemu łapa? Mogła równie dobrze zaatakować szyję. Tamtędy droga w stronę śmierci była łatwiejsza i szybsza. Nie. Penumbra nie zamierzała zabić. Ta kocica była dla niej miła. Nie powinna umierać. Kalectwo? Wątpiła, by udało jej się, uszkodzić tę łapę. Chciała sprawiać swojej nowej przyjaciółce ból. W tamtej chwili skupiona była tylko na zaciskaniu szczęk na niewinnym łapsku. Jej umysł nie zarejestrował lwiątka, które chciało powalić ją za pomocą wisiorka. Za pomocą tej delikatnej nitki. Ta zwyczajnie pękła, nie wyrządzając białej zjawie żadnej szkody. Może poza stratą pamiątki. Natomiast atak podrostka... Na nim musiała się skupić chociaż tę odrobinę. Równali sobie siłą, dlatego też bezoka zaparła się, wbijając szopy w ziemię, starając się pozostać w miejscu, nie dając się jednookiemu. Przecież marny, półtoraroczny podrostem nie mógł popsuć jej zabawy. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 13-12-2013 Pęknięcie. Siła odśrodkowa pociągnęła malca, który fikołkując znalazł się za białą, w niewielkim oddaleniu od, w zasadzie, wszystkich tutaj, czując nieprzyjemny smak metalu w mordce. Podniósł się, nie wypuszczając klucza i czuł tylko uderzające o ścianki swych arterii fale zalewającej go krwi, dając wrażenie uciskania mózgu, któremu odebrano zdolność chłodnego myślenia. Nie. Nie może tak stać. Ale w takim razie co? Oddychał głęboko, nierówno, nerwowo, wlepiając patrzały w dantejską scenę. Nieświadomie coraz to mocniej zaciskał szczęki na "zdobyczy", kuląc uszy, rozszerzając ślepia, przerażony, szukając podpowiedzi od rzeczywistości- cóż powinien począć. Atakować? A cóż mogą jego ząbki czy pazurki, co prawda ostre jak szpileczki, ale malutkie, zadające płytkie rany? Mógłby co najwyżej próbować odwrócić jej uwagę, ale co potem- nie ucieknie, choć wcale sprawny, to przeto- tyci. Ślepa miała zapewne świetny węch i słuch, na nic zwodzenie. Jego szkoda byłaby mu obojętna, (acz byłaby zniewagą dla łaski Nkirumy, marnotrawstwem wręcz), lecz rozprawiłaby się z nim, a potem i tak wróciłaby do reszty, a on przecież jednak może coś poradzić. Lecz co robić? Kogo pytać o radę. Zerknął w górę i wiedział. Zerwał się i ruszył przez trawy, robiąc użytek ze swych łapek i płuc, nie oszczędzając ni mięśnia. I choć to mogło tak wyglądać- nie uciekał. Jeśli ktoś tak pomyślał, mocno ugodził w jego smarkaty honor. zt RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 15-12-2013 Ariusz! Żałosny krzyk karalki uwiązł jej w gardle. Nieważne, jak bardzo pragnęła powstrzymać zielonookiego przed interwencją, on już to zrobił, naraził się... Dla niej! To nie powinno tak wyglądać... Dobrze, że już zniknął z zasięgu jej wzroku, bo wojowniczka musiała skupić się na czymś innym niż spoglądanie nim. Bezoka spełniła swe pragnienie - Serret odczuła wręcz niewyobrażalny ból, inny niż kiedykolwiek wcześniej. Owszem, zdarzyło jej się ścierać z różnymi przeciwnikami, także z takimi, którzy mieli nad nią wyraźną przewagę (jak goryl Mambur), acz było to tak dawno, że jej pamięć zdążyła już pozbyć się tych nieprzyjemnych wspomnień. Jęknęła, nieopatrznie puszczając biała łapę. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że nie wypadało tego robić. Bo czy należy wstydzić się obrony własnych terenów, co poniekąd właśnie czyniła? Dziwne, że tamta wytrzymywała podobne ekscesy bez cienia reakcji. Serret czym prędzej cofnęła łapę, usiłując wyrwać ją z uścisku jasnych szczęk. Druga łapa wystrzeliła, podobnie jak poprzednio, do łba napastniczki. Tym razem celowała w policzek, a swój łeb odsuwała jak najdalej. Nie umknęła jej również obecność Alsu. Nie uciekł, pomaga jej? Widać to prawdziwy Srebrny! Oby tylko miał dość sił, by pomóc swej starszej, ale i słabszej pobratymce... RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 16-12-2013 Alsu wyczuł opór białej, który nieco go zaskoczył. Nie spodziewał się, że ślepa będzie miała przewagę w sile. Zdezorientowany tym faktem, przejechał mocnymi, ostrymi pazurami w dół barku, aż do łokcia, stopniowo oddalając łapę od jej ciała. Bruzdy powoli zaczęły się napełniać szkarłatną cieczą. Uchwycił kątem jedynego zdrowego oka czarne lwiątko, które rzuciło się do ucieczki. Taka była pierwsza myśl Alsu, przyzwyczajonego do sytuacji, w których wszyscy go opuszczali. Gdyby się nad tym głębiej zastanowił, to pewnie doszedłby do wniosku, że ten mały mógł mieć na celu szczytniejsze zamierzenie, niż tchórzliwe nawianie z miejsca walki. Na rozważania nie było jednak teraz czasu. Brązowooki miał przed sobą równą przeciwniczkę, kto wie czy nawet nie okaże się słabszy od niej. Nauczony przez życie walczyć o swoje, podjął kolejną próbę ataku, postanawiając wykorzystać siłę skoku. Odepchnął się płasko od ziemi, wydając przy tym głęboki ryk i rzucił się z otwartą paszczą na białą kreaturę. Jego prawie w pełni wykształcone kły zacisnęły się na karku, lekceważąc wszelki odór, mając wyłącznie na celu powalenie przeciwniczki na ziemię. Ciężar całego ciała młodziaka oparł się teraz na ślepej, a łapy zacisnęły się pazurami na grzbiecie, pchając ku trawiastemu podłożu. Zmysł walki u brązowogrzywego był tak zatwierdzony w jego umyśle, że nie zwrócił większej uwagi na to, iż broni nie siebie, a dopiero co poznaną Serret. Wpływ miał na to też zapewne fakt, że Alsu nigdy do tej pory nie było dane stanąć do walki w czyjejś obronie. Być może ten ruch był spowodowany również tym, że od dziś należał do Srebrnych, a jakby nie było, to ta właśnie nowo poznana karakalka była członkinią Stada Srebrnego Księżyca. I choć półślepy tak niewiele o nim do tej pory wiedział, to wspomnienie Ines zakotwiczone gdzieś wewnątrz niego, potwierdzało ową przynależność. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Penumbra - 21-12-2013 Och tak, och tak. Tyle się działo. Dreszczyk podniecenia cały czas pchał ją dalej, zmuszał by zaciskać szczęki mocnej z każdą chwilą. Tak... cudownie. Aż nagle, w jednej chwili wszystko się skończyło. Kolejne rysy na pysku, szramy na prawym barku... Poczuła ból. Lekki, stłumiony adrenaliną. W jednej chwili puściła łapę karakalicy, odskakując od niej, unikając ataku ze strony podrostka. W trzech susach oddaliła się od dwójki, siadając na ziemi, "patrząc" na nich z dezorientacją, która za chwilę ustąpiła miejsca lekkiemu, serdecznemu uśmiechowi, połączonemu z przekrzywieniem głowy nieco w bok. Koniec zabawy. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 21-12-2013 Choć karakalka nie mogła równać się siłą z białą, to wcale tak nie ustępowała jej w szybkości - ba, jej ruchy były wręcz płynniejsze, choćby dlatego, że nie była pozbawiona zdolności widzenia wszystko, co działo się wokół niej. Mogła szybko się podnieść i uciec na drzewo czy gdziekolwiek... Ale cóż to, czyżby to napastniczka się wycofywała? Nawet usiadła. Pytanie, na jak długo. W całym tym zamieszaniu Serret tylko raz udało się zerknąć na Alsu, a było to spojrzenie krótkie, acz pełne ciepła i wdzięczności. Jednak prędko ogarnęły ją inne uczucia, przyćmiewające swoją mocą nawet najbardziej serdeczne uczucia wobec młodego wybawiciela. Czarne uszy płasko przyległy do kociego łba, a ona sama odruchowo przybrała pozycję obronną. To był jeden z nielicznych momentów w jej życiu, kiedy pozwoliła sobie na okazanie złości. Przybyszka łamała wszelkie zasady, które wyznawała fioletowooka, więc nie mogło się to obyć bez komentarza tamtej. - Odejdź stąd... To nie twój dom, tylko nasz. Znajdź sobie własny. Ty tu nie pasujesz. To nie twoje ziemie! Nie jesteś Srebrną, Wielki Księżyc cię tu nie chce! Nie chce cię, bo walczysz bez potrzeby, po co to robisz? Tak się nie robi! To wbrew naturze, cała jesteś wbrew naturze! To nie twoje miejsce, skończ już, przyroda jest poukładana, a ty wszystko psujesz, najwyraźniej nie jesteś tam, gdzie powinnaś, idź, szukaj, powodzenia, niech cię Księżyc prowadzi, ale NIE TUTAJ! Z biegiem słów, jej wypowiedź stawała się coraz bardziej chaotyczna, lecz sens wciąż pozostawał ten sam. Wojowniczka była przekonana, że Penumbra ma swoje miejsce w Kręgu Życia, ale nie są to tereny Stada Srebrnego Księżyca, bo zachowuje się tu inaczej niż jakiekolwiek inne stworzenie, a więc występuje przeciw samej Naturze. Tego nie można nikomu wybaczyć. Biała musi odejść. |