Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49) +--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50) +--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70) |
RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 05-01-2014 Alsu odwrócił natychmiast wzrok od Uzoefu, gdy na planie pojawił się nowy osobnik. Cofnął się automatycznie, unikając potrącenia przez niebieskookiego lwa i przyglądając mu się z lekkim zdziwieniem. W pierwszej chwili nie potrafił skojarzyć faktów. Bo cóż to, jakiś lew wpada nagle w miejsce akcji, sprawiając wrażenie, jakby wszystko już wiedział, nikogo o nic nie pytając, zwracając się bezpośrednio do winowajcy całego zdarzenia. Dopiero po chwili w jego głowie zaczęły pojawiać się nici powiązania pomiędzy ucieczką Ariusza a przybyciem nowej postaci. Spojrzał ze zmarszczoną mordką na Serret. I ona sprawiała wrażenie, jakby wszystko było na porządku dziennym, jakby ta nagła wizyta była przepowiedziana i od początku wpisana w plan tego dnia. Wycofał się, powiększając przestrzeń dla czarnogrzywego i ślepej kotki, po czym zrobił parę kroków w kierunku karakalki, stając tuż obok niej i spoglądając to na nią, to na tamtych dwojga. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Amai - 16-01-2014 Uwaga post stylizowany na chaotyczne myśli dziecka Gdzie mama? Zadawałam sobie pytanie. Ledwo co szłam a mój brzuszek chciał jeść. Kazała mi iść i mówiła że zaraz przyjdzie. Noże temu że na chwile się zatrzymałam była zła i nie przyszła. Ja chcę do mamy. Płakałam. Łapki mnie bolały ale mama mówiła że mam iść. Ja chcę jeść. Usiadłam na ziemi. Mama będzie zła, ale ja nie mam sił Marzyłam o jedzeniu. O mleku. Choć nawet dobrze przeżutym mięsem i lekko strawionym bym nie pogardziła. Tata zanim się obraził i zniknął to czasem taki mi dawał. Nieco źle się po nim czułam ale brzusio miałam pełen. A co jeśli mama się obraźiła? RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Nkiruma - 16-01-2014 Nie doczekawszy się ani odpowiedzi, ani nawet reakcji w postaci drgnięcia, Nkiruma zdenerwował się. Dlatego wrzucił kotkę na grzbiet jak worek ziemniaków, ogon jej biorąc w zęby na wypadek, gdyby postanowiła się wyrywać, i potoczył bardzo ponurym wzrokiem dokoła. Serret i Alsu mogli być spokojni, nie o nich chodziło - jednak skarżył się współbratymcom w ten niewymagający komentarza sposób. I wyniósł Penumbrę w cholerę. A że szedł akurat w drugą stronę niż ta, z której nadeszła Amai, problem ten miał zostać zrzucony na lwa i karakala. z/t x2 Penumbra wyniesiona "w nieokreślone miejsce", żeby nie blokowała wątków - jeśli wróci do gry, niech wejdzie do dowolnego tematu na forum. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 17-01-2014 Tak jak wcześniej karakalka wpatrywała się w Penumbrę, tak i teraz powiodła za nią wzrokiem (a tym samym za Nkirumą). Dopiero później przeniosła wzrok na samca, który pozostał tu z nią. - Chyba poszukam Ariusza - zadecydowała. Nie była pewna, z jakiego powodu informuje o tym dopiero co poznanego osobnika, jednak podświadomie czuła, że tak właśnie należało zrobić. Po takim doświadczeniu miałaby zwyczajnie odejść bez słowa? Niedoczekanie! - Ach, i dziękuję za pomoc. Rada jestem, że wśród Srebrnych spotyka się takie persony jak ty, Alsu - oznajmiła z uśmiechem, a w jej słowach znać było szczerość. Już miała ruszać w drogę, już wykonała pierwszych kilka kroków, gdy wtem jej czułe czarne radary wyłapały pewien dźwięk. Płacz. Płacz dziecka. Spojrzała za Nkirumą. Jest już za daleko. Nic to! Serret pędem ruszyła w stronę głosu. - Ćśś, spokooojnie..., nic się nie dzieje..., nie płacz, skarbie, już, już będzie dobrze - zasypała lwiątko natłokiem czułych słów, zatrzymawszy się tuż przed nim. Pchana nieodpartym odruchem serca, objęła obce lwiątko łapą, by mocno je do siebie przytulić. Dzieciak był maleńki, niewątpliwie wciąż żywił się mlekiem. Rozejrzała się niespokojnie. Gdzie jego matka? RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Amai - 17-01-2014 Ktoś mnie zagarnął. Mama? To nie była mama! ale ja nie miałam sił by nawet próbować się wyrwać. -Mama upadła... Kazała iść... przyjdzie, później... Obraziła się... Nie ma jej długo...- mówiłam z trudem przez łzy. Mama chyba mnie znienawidzi. Zawsze mówiła że mam się nie zadawać z nieznajomymi. . Tkwiłam w łapach tej nie lwicy i było mi dobrze. Usłyszałam jak mi brzuszek zaburczał i poczułam się źle... -Mamo gdzie jesteś- Zapłakałam. To dziwne ale jakaś część mnie próbowała mnie przekonać że to koniec. Ze nie ma już nic co może mnie ocalić. Dorośli by mogli przynieść żywą zwierzynę i jej mleko mi dać ale dorośli nigdy nie byli mili dla taty i mamy. Tata zawsze dużo dziwnych historii opowiadał, stąd wiem że tak można. Tata by mnie nie okłamał. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 18-01-2014 Podążył wzorkiem za niebieskookim, wielce rad, że ten w taki oto bezpośredni sposób, z nikim nic nie dyskutując, wyniósł sporny punkt programu. Spięcie wyraźnie ustąpiło, przynosząc odczuwalną ulgę dla psychicznego stanu Alsu. Odwrócił łeb w stronę Serret, przyglądając się jej fioletowym tęczówkom. Niecodzienny widok. To, co wydobyło się z jej pyszczka, wywołało na nim jednak większe wrażenie. Jak pierwsze słowa przyjął z lekkim zdziwieniem, że ktoś w ogóle informuje go o swoich planach, tak drugie porządnie nim wstrząsnęły. Nie usłyszał słowa dziękuję od… nawet nie pamiętał, czy w ogóle kiedyś je usłyszał. Przez chwilę wpatrywał się w karakalkę z szeroko rozwartymi powiekami, chcąc jakby upewnić się, że owo podziękowanie było skierowane do niego. I po raz kolejny uświadomił sobie, że teraz jest kimś innym. Że jest… Srebrnym. Skinął tylko głową, nie mogąc wywołać u siebie jakiejkolwiek większej reakcji. Potem też to usłyszał. Płacz. Obserwował zachowanie Serret. Być może tak powinna się zachować. Dla Alsu było to tak dawno napotkane zjawisko, że chłonął całym sobą jego każdy moment. Stał z boku. Nieruchomy. I żadna część jego myśli nie potrafiła mu odpowiedzieć na zadawane sobie pytanie. Co to jest miłość?... RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 20-01-2014 Przyjdzie... Albo i nie. Ile to jest 'długo'? Któż jest w stanie orzec? Czy warto czekać na mamę, czy należy uznać, że lwiątko czeka smutny los sieroty? Serret próbowała wyłapać w powietrzu lwi zapach, inny niż młodzika, Alsu, Nkirumy, Uozefu... Oj, ciężko o to, za wiele tego było, wszystko się miesza! Nic to... - Gdzie ostatnio była mama? Kiedy tam była? - zadała kocięciu tylko dwa krótkie, acz niezwykle istotne pytania. Ostrożnie polizała je po łebku, wciąż mocno je obejmując. Nie mogła dać mu uciec, by przypadkiem nie zrobiło sobie krzywdy. W duchu żywiła nadzieję, że Ariusz jakoś sobie bez niej poradzi jeszcze te kilka minut, jakie karakalka miała zamiar przeznaczyć na rozmowę z puchatą kulką. Zerknęła na Alsu, któremu posłała nieśmiały uśmiech. Nie wiedziała, co powinna mu powiedzieć. Wyjaśniać coś? Ale co? Wszystko, co się dzieje, widać jak na dłoni. Nie było też sensu proszenia go o pomoc, bo niewiele można było teraz zrobić. Szukać matki lwiątka? Tak, można, tylko niech wpierw powie, gdzie ona może być... RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Amai - 20-01-2014 -Mama była mną. Kazała się nie obracać jak się przewróciła i coś czerwonego pociekło z jej pyska. Mówiła że musi odpocząć i żebym szła.- Zaczęłam płakać. Musiałam obrócić się żebym wskazać gdzie była mam ale nie było jej polu widzenia. -Mama nie miała dzisiaj mleka...- Dodałam ze smutkiem i zaburczało w moim brzuszku. Czyżby mama się tak obraziła że mleka nie miała? Nie potrzebnie w nocy nie spałam. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Tileth - 21-01-2014 Nie wiedział, co go przygnało w te strony. Już stracił nieco rachubę, gdzie był, a że zobaczył wielką skałę, stwierdził, że najlepiej będzie, kiedy na nią wejdzie i po prostu się trochę rozejrzy. Po drodze stał mu też całkiem pokaźny baobab, na który się teraz kierował. Jednakże pod tym baobabem zauważył jakieś sylwetki i to o wiele za późno. Widział młodego lwa, malutkie lwiątko i... Serret. Tileth wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Tyle czasu jej nie widział, że zapomniał w ogóle o jej istnieniu. Znowu w otoczeniu lwów, co? Uśmiechnął się lekko do siebie. Co jest nie tak z tą karakalką? Truchtem podbiegł do drzewa, po czym schował się za nim, rozmyślając, co dalej zrobić. W końcu chciał dotrzeć na Skałę, ale raczej nie udałoby mu się wyminąć tę grupkę. Bo w końcu dalej pamiętał, jak potraktowała go Serret. Pamięć miał bardzo dobrą. Tym razem jednak nie bał się jak poprzednio, wtedy był dosłownie otoczony przez lwy, było ich tam całe mnóstwo. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 21-01-2014 Pokręciła łbem, w dalszym ciągu obejmując lwiątko, na które to spoglądała z niesłabnącym niepokojem. - Ojej, to niedobrze... - skomentowała z wyraźnym przejęciem. - A jak się nazywasz? - spytała jeszcze, by zająć czymś jej uwagę. Należało prędko udać się w poszukiwanie mamy tej młodej, tylko czy to ma sens? Skoro samica dotychczas nie zdołała pozbierać się na tyle, by przybyć tu w ciągu dłuższego czasu, to jaka była gwarancja, że teraz nagle odzyska siły i nakarmi dziecko? A jeśli odnajdą ją w tak okropnym stanie, że tylko dodatkowo załamią kocię? Może tak miało być, może ona miała zostać tam, gdzie była... Nie należy nikogo ratować za wszelką cenę, trzeba poddawać się woli Natury. Tylko jaki los powinien czekać błękitnooką? Czy wytrzyma bez jedzenia do czasu, aż znajdą... Kogoś? Lwicę z młodymi? Skąd...? Serret tak pogrążyła się w rozmyślaniach, że początkowo w ogóle nie nie zauważyła przybycia rudego samca. Dopiero po chwili zmarszczyła nos, ze zdziwieniem notując w głowie ów fakt. Rozejrzała się dookoła, jednak nie ruszyła się z miejsca. - Kto tu jest? - rzuciła w przestrzeń nieledwie z przestrachem, odruchowo ściślej przytulając do siebie Amai. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 21-01-2014 Alsu przyglądał się Serret i małemu lwiątku, tkwiąc w poczuciu nostalgii. Nie czuł jednak potrzeby, aby do nich podejść, zapytać, czy jakoś pomóc. Poszukiwania matki małej byłyby dość skomplikowane w oczach Alsu, przy nieznanym układzie terenu i jego mieszkańcach. Z drugiej strony nie miał zbyt dobrych kontaktów z maluchami. A właściwie to nie były one najlepsze z kimkolwiek. Odrzucenie przez rodzinne środowisko, a potem samotna wędrówka spowodowały, że umiejętność nawiązywania rozmowy nie wykształciła się u tego podrostka w pełnym stopniu. Można nawet rzec, iż przez tamten czas stopniowo zanikała. Zastanawiał się, czy może nie lepiej zrobi, jak pójdzie poszukać Ines, zamiast stać tu tak bezczynnie, ale wtem usłyszał jakiś odgłos. Obrzucił zaraz nerwowym spojrzeniem okolicę baobabu, nic jednak nie dostrzegając. Ale Serret też coś usłyszała. Zrobił ku niej parę kroków. Ale w jakim celu? Czy też chciał się czuć przy niej bardziej bezpieczny, czy też może chciał owo bezpieczeństwo dać odczuć karakalicy? W myślach przyłączył się do jej pytania, uważając w tej chwili za zbędne wypowiedzenie od siebie dodatkowych słów. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Amai - 21-01-2014 -Jestem Amai. Tata mówił że to znaczyło słodka. Tata nim odszedł był bardzo mądry.- Poczułam że kotowata mnie przytula. Było to bardzo miłe ale nie zdawało mi się że powinnam się cieszyć. Jej słowa i pytanie o kogo ukrytego w mroku. Rodzice się bali tego że tacy po nas przyjdą. -Tata zmuszał mnie bym jadła po trochy mięsa które przeżuł. Boli mnie po nim brzuszek ale jest dobre... - RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ruta - 22-01-2014 Uciekł jej! No uciekł! Sie mu straciła w pewnym momencie, ale oooj, nie ujdzie mu to na sucho! Niech go tylko dopadnie w swoje łapki to będzie kwiczał i błagał o litooość~! Jasno-zielona kameleonka wspięła się na gałąź jakiegoś martwego, leżącego na ziemi drzewa. Musiała się rozglądnąć za rudym karakalem. Była pewna że gdzieś tu jest. Może nie miała węchu rozwiniętego jak kotowate, ale jednak jakiś tam miała. Przechodził tędy. Więc to tylko kwestia sekund, gdy ujrzy-- Jest! Karalal na dziesiątej! I jakieś lwy są przy nim! Oj nie nie, skubaniec jeszcze nie skończył po świecie oprowadzać! Nowe towarzystwo mu we łbie! Niebieskooka zeskoczyła w mgnieniu oka na ziemię i zaczęła pokonywać dystans dużymi (jak na swoje możliwości) susłami. Nie było jej praktycznie w tej trawie widać. Stała się widoczna dopiero gdy była parę metrów przed baobabem, gdy więcej było tam gołej ziemi niż trawy. Wtedy też zaczęła swój krzyk bojowy, wrzeszcząc te całe parę metrów jakie miała od celu (co musiało z pół minuty trwać, bo takie małe istotki są wolne), aż ostatecznie skoczyła i wczepiła się wszystkimi łapkami w futro-- Serret~. - MAM CIĘ - krzyknęła jeszcze raz, kurczowo trzymając się kotowatej. Cóż, musiało być to-- zabawne. Tak. A już na pewno pomocne dla Tileth'a, którego prawie zauważyli. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Tileth - 22-01-2014 Drgnął lekko, kiedy usłyszał głos Serret. Skrzywił się, zamarł w bezruchu, nawet oddychając o wiele ciszej. A już mu się wydawało, że uda mu się tu pozostać niezauważonym przynajmniej przez jakiś czas... Te nietoperze uszyska muszą wszystko słyszeć?! Ale może pomyślą, że się przesłyszeli, jeśli będzie się cicho zachowywał. W sumie to sam chciał się ujawnić, ale nie teeraz! Przyległ jeszcze ściślej do ziemi, żeby się lepiej zamaskować i czekał. W pewnej chwili jednak usłyszał okrzyk. Jakby... znajomy. Tak, z pewnością znajomy, ale jakoś nie chciało mu się wierzyć, aby kameleonka zawędrowała za nim tak daleko, tym bardziej, że ostatnio poruszał się dosyć szybko. To musiał być ktoś inny... Bardzo go korciło, aby wyjrzeć i samemu się przekonać, ale z drugiej strony chciał jeszcze przez chwilę zostać niezauważonym. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Serret - 23-01-2014 Niepokój samicy wzmógł się po tym, jak zauważyła, że i Alsu nie czuje się zupełnie komfortowo w zaistniałej sytuacji. Przez chwilę stała w bezruchu, czujnie nasłuchując jakichkolwiek dźwięków. I nawet wydawało się jej, że faktycznie kogoś słyszy, gdzieś tam, za nią, wśród... Traw? Ale jak? Przecież one nie są tak wysokie. Gdyby tam coś było, to już by to dostrzegła! Jej uwagę odwróciło lwiątko. - A ja mam na imię Serret - również się przestawiła, uśmiechając się doń przyjaźnie. Właśnie zaczęła się zastanawiać nad kwestią pożywienia tak małego kociaka (mięso? czy to aby nie za wcześnie?), gdy coś małego i zimnego wylądowało na jej grzbiecie z czymś, co chyba miało być okrzykiem. Karakalka podskoczyła jak oparzona, wydając z siebie zduszony pisk. Wylądowawszy z powrotem na ziemi, odwróciła łeb, a fioletowe ślepia padły wprost na kameleonkę. - Och, a myślałam, że to coś większego! - skomentowała, powoli wyrywając się z szoku. - Wybacz, że pytam, ale... Dlaczego mnie atakujesz, o intrygujące jasnozielone stworzenie? Srebrna, uspokojona myślą, że 'napastnik' jest mniejszy nawet od niej, uznała, że właściwie może się z nim zapoznać, bo... Czemu nie? Przywiodła na pysk nieco pogodniejszy wyraz, z zainteresowaniem strzygąc wielkimi uszami. |