Król Lew PBF
Wielki Szkielet Słonia - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Cmentarzysko Słoni (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=44)
+--- Wątek: Wielki Szkielet Słonia (/showthread.php?tid=95)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wielki Szkielet Słonia - Tyrvelse - 06-11-2015

Zirytowanie wkradło się do jego postawy, gdy dostrzegł dumę młodego. Z czego się tak cieszy? Że ktoś uratował mu tyłek? Doprawdy...
Przeniósł spojrzenie na dorosłego miodożera i rozchylił wargi, ukazując koniuszki ostrych kłów. Kolejna dumna z siebie. A skąd ona wie, co Velse chciał zrobić? On sam nie był świadom swoich czynów. Czuł się głupio, co raziło jego dumę, co zaś prowadziło go do gniewu. Napiął mięśnie, próbując zdusić młodzieńcze narwanie. Miał ochotę wyrwać kitę tej śmierdzącej kupie futra, ale wiedział, jak idiotyczne by to było. I tylko to go powstrzymywało. No, to i jeszcze ten paskudny smród, ale tego nie chciał przyznać.
Porozmawiać? Parsknął cicho.
-Nie mamy o czym. - wycedził. Miał lepsze rzeczy do roboty niż kłótnie z małymi zwierzaczkami. Już dawno opuściłby to miejsce gdyby nie to, że należało do niego. Do Zachodnich. Jakim prawem ten miodożer wtargnął tu i śmiał w ten sposób prowadzić z nim rozmowę?
-Weszłaś na czyjś teren. Więc nie miej pretensji, gdy nie podoba ci się zachowanie właściciela tego terenu. - warknął.
I tu był pies pogrzebany. Właśnie tego nie mógł puścić płazem młodziak. Jak ta ratelka śmie reagować tak butnie, tak pewnie siebie na jego czyny? Znajduje się w domu. Może robić co zechce.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Kahawa - 06-11-2015

Nic sobie nie robiła z jego gniewu. Zaczęła nawet czyścić swoje pazury liżąc je jęzorem. Choć wzroku z niego nie spuszczała. Słysząc o czym prawi zatrzymała się w połowie, schowała ozór i uniosła brwi jakby w zdziwieniu. To że jest większy nie oznacza, że może sobie przypisać jakieś ziemie na własność. One należą do wszystkich, nie można wypędzić całej fauny pomijając tylko te, które się zjada. Owszem można bronić granic, które się wyznaczyło dla własnego bezpieczeństwa. Z kolei zaburzając równowagę w łańcuchu pociąga to za sobą kolejne konsekwencje. Przyczyniając się jako jeden z czynników do opustoszenia terenu.
Pokręciła łbem przecząco.
- Należysz do rodziny kotów, która zamieszkuje te ziemie. Nie roszcz sobie praw, których nie posiadasz. - Przypisywanie sobie miana najważniejszego członka stada nie jest najlepsze. Prędzej pasowałoby gdy rzekł, że jest współwłaścicielem.
Westchnęła ciężko, swoim impertynenckim zachowaniem przypominał jej w pewnym stopniu własnego ucznia.
- Widać w waszej rodzinie zuchwałość jest wypisana w genach. Choć do Damaji ci jeszcze daleko.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Tyrvelse - 14-11-2015

Krew gotowała mu się w żyłach, co było u niego stanem raczej niezwykłym. Siłą woli powstrzymywał się od ciągłego warczenia, które nie miałoby sensu. Każdy ruch, każde słowo miodożera działało mu na nerwy.
-Prawa do zachowania wedle własnych upodobań? - spytał cierpko. Bo niby o czym mówiła ta ratelka? Że co niby, ma się słuchać jakichś zwierzaczków i zwierzyny łownej? Jeszcze czego. Jest lwem. Ma swoją dumę! -Mam może teraz pytać każdego ptaka, każdego gryzonia czy przypadkiem mu nie przeszkadzam? - parsknął.
Potrząsnął łbem, gdy ta zarzuciła mu pokrewieństwo z Damają. Są w jednym stadzie, lecz nie ma między nimi więzów krwi. Jego rodziną z krwi i kości jest Runa, nie ten ciemny buc!
Runa.
Młodziak zesztywniał, przypominając sobie, dlaczego tak właściwie tu zawędrował. Rozejrzał się z niepokojem po okolicy. No tak, tu jej nie ma... Ani w Termitierze, ani na tym biednym skrawku sawanny, ani nad oceanem. To gdzie ona jest w końcu?
Rzucił miodożerom ostatnie niechętne spojrzenie, po czym bez słowa odwrócił się. Nie ma czasu na użeranie się z przerośniętymi gryzoniami. Musi znaleźć siostrę.
/zt


RE: Wielki Szkielet Słonia - Kahawa - 15-11-2015

Pokręciła tylko łbem z dezaprobaty. Zdziwiło ja gdy zaprzeczył o pokrewieństwie. Wszak byli rodziną nawet jeśli nie z krwi i kości to jednak rodziną. Nie wiedziała co ma myśleć o nim i widząc gdy ten nagle stracił zainteresowanie ratelami odbiegając. Sama złapała Chakide za skórę na karku i ruszyła z nim dalej.
z/t x2


RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 25-01-2016

Młody lew przebył kawał drogi, aby dotrzeć na tereny zachodniego stada. Opuszczenie zielonych, pełnych zwierzyny terenów mogło wydawać się głupie, szczególnie, że Estham chciał porzucić to wszystko, dla ponurego miejsca, jakim na pierwszy rzut oka wydawały się Zachodnie Ziemie.
Po przemierzeniu Pustkowia i Ognistej Pustyni samiec natrafił na ogromne cmentarzysko. Kości wszelakiej zwierzyny walały się, pokrywając niemal całą, szarą ziemie. Aura tu panująca nieco przytłaczała młodzika, wzbudzając w niem nieprzyjemne odczucia. Przez cały czas kroczył ostrożnie, przyglądając się podejrzliwie niemal każdej kosteczce na swym szlaku.
Szedł tak długo, aż przed jego oczami, z mgły wyłoniła się ogromna słoniowa czaszka. Samiec zatrzymał się, z podziwem spoglądając na wielgachny monument, znajdujący się zaledwie kilka kroków przed nim. Westchnął, z trudem odrywając od niego wzroki rozejrzał się dookoła, nie bardzo wiedząc co dalej ma ze sobą zrobić. Nie miał pojęcia jak i czy w ogóle zostanie przyjęty przez tubylców.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Kahawian - 25-01-2016

Zdecydował się, inaczej niż zazwyczaj zacząć patrol od południa. Wiele myśli krążyło po jego głowie, sporo z nich miało ochotę uciec wraz ze wściekłym rykiem. Wiedział, że jego stado było już gotowe na wszelkie przeciwności losu - udało im się zbudować coś, co miało prawo nazywać się stadem i opierało się na jego podstawowych zasadach. Nie chciał jednak, by ta jedność została po raz kolejny w tak krótkim czasie wystawiona na próbę. Chciał ich chronić przed tym wszystkim... a jednak sam nie dawał rady. Musiał zaufać im, tak jak oni jemu...
Miał pewien pomysł, jednak wymagał on dużej odwagi, pracy i współpracy... i przede wszystkim dokładnego przemyślenia. A na to nie miał zbyt dużo czasu i ta "wizyta" dwóch samców tylko go w tym upewniła. Musiał działać... szybko i uważnie.
Jednak wszystkie te rozmyślania nie zdołały stępić zmysłów Dwugrzywego. Wyczuł zapach obcego... tutaj każdy krok można było wyczuć przez długi czas i nie był on zacierany przez tropy innych zwierząt. Niemal jak po sznurku ruszył tropem intruza.
Młody samiec. Kolejny tego dnia... czego szukał?
Znajomość terenu pozwoliło ognistookiemu na spokojne przyjrzenie się grzywiastemu i bezszelestne obejście go. Wydawał się raczej niepewny i zagubiony niż starał się coś znaleźć czy obserwować. Nie było tu ani czego szukać, ani obserwować.
W końcu niski, chrapliwy głos zabrzmiał zza czaszki.
- Pytaniem jest, po co tu przyszedłeś...?
Dopiero wtedy, powoli rude lwisko wychynęło na szczycie czaszki.
Silne. Pewne siebie.
Groźne.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 25-01-2016

Nataka opuszczając oazę skierowała się w kierunku cmentarzyska. Miała świadomość tego że powinna udać się do lwicy nazywanej Mayą i zacząć szlifować swoje umiejętności w polowaniu, jednak z drgiej strony najpierw chciałaby poznać tereny na których teraz przyszło jej żyć. Krocząc przez spopielone pustkowie rozglądała się uważnie na boki, przysłuchując się uważnie nawet najmniejszemu szmerowi. Siostrę, Ivy, "zgubiła" gdzieś po drodze. Najwyraźniej zainteresowało ją coś innego, przez co postanowiła się od Nataki odłączyć.
Idąc powoli wzniecała z każdym swoim krokiem mały obłok popiołu, który po chwili znów opadał na wysuszoną ziemię. Było tutaj tak spokojnie i cicho... Do czasu gdy do jej uszu nie dobiegło czyjeś westchnięcie. Nataka położyła po sobie uszy i wysunęła pazury na wszelki wypadek gdyby miała się zacząć bronić czy przepędzić niechcianego gościa. Widząc czyjąś sylwetkę w unoszącej się nad ziemią mgle od razu rozpoznała iż był to lew. Po rozmiarze jego grzywy i postury stwierdziła że musi być młody.
-Kim jesteś?-
Warknęła zachodząc zielonookiego od tyłu. Nie czuła od niego woni stada... Był obcy.
Gdy jednak kątem oczu dostrzegła dumną posturę Kahawiana na czaszce leżącą przed młodym samcem lwica skinęła mu łbem na powitanie. Mimo tego nie traciła czujności uważając na młodzika znajdującego się teraz pomiędzy nią a przywódcą Zachodnich.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 25-01-2016

Dla trzylatka miejsce to było całkowicie nowym, do tego były to nieznajome tereny. To wszystko sprawiało, że rzeczywiście nie czuł się pewnie, ani nawet na miejscu. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że jest tu niechciany.
Nie wyczuł obecności dorosłego samca, aż do momentu gdy ten sam się nie ujawnij. Na dźwięk jego głosu drgnął i gwałtownie zadarł łeb, by móc mu się przyjrzeć.
W pierwszej chwili dostrzegł rudawą sylwetkę, następnie brunatno-rdzawą grzywę, a na końcu ogniste ślepia, które obserwowały go dłużej niż sądził. - Witaj. - Powitał nieznajomego oraz niebyt przyjaźnie wyglądającego lwa.
- Nazywam się Estham. Przybyłem by dołączyć do tego stada. - Oznajmił, starając się trzymać głos w ryzach, by nie okazać niepokoju. Przy tym wypiął pierś i postąpił krok w stronę czaszki.
W międzyczasie od tyłu zaszła go kolejna lwica. Zawahał się, po czym zwrócił do niej bokiem, nie chcąc ryzykować niespodziewanego ataku. Teraz zerkał to na nią, to na rudego.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Kahawian - 25-01-2016

Widział zbliżającą się Natakę... nie widział jej od kilku dni. Dobrze, że wróciła. Będzie musiał z nią omówić pewną kwestię w wolnej chwili. Wyłapawszy jej wzrok i skinięcie łbem, zamruczał cicho w odpowiedzi. Zajmą się tym na spokojnie.
Rudy łeb przekrzywił się delikatnie, słysząc odpowiedź młodego samca, a czerwone ślepia uważnie przyglądały się tym zielonym, starając się odszukać w nich jakieś nieczyste intencje. Sam język jego ciała nie wzbudzał jego podejrzeń... chyba, że tamten był dobry w ukrywaniu emocji.
Po dłuższej chwili milczenia, zeskoczył z czaszki. Głośny strzał pękniętego pod ciężarem lwiska żebra przeszył ciszę cmentarza. Jeszcze z toczącym się nieśmiało echem, sprawca hałasu podszedł do Esthama.
- To stado ma kilka zasad, Esthamie. Każdy tutaj ma swoją rolę, którą wypełnia najlepiej jak tylko potrafi. W większości lwice polują, samce są strażnikami. Lojalność, wierność i wzajemna pomoc, to trzyma nas razem. Po dołączeniu do stada, staje się ono twoją rodziną. Nie ma tu nic za darmo... ile dajesz od siebie, tyle otrzymujesz w zamian.
Kąciki pyska uniosły się delikatnie.
- Zwą mnie Kahawian lub Dwugrzywy... to ci na razie wystarczy. To oferują tobie Zachodni.
Spojrzał krótko na stojącą obok brązowego lwicę, jakby nie patrzeć, nadal chyba jedną z najnowszych członkiń stada. Chyba nie było tu aż tak źle... prawda?
- Teraz, gdy znasz nasze zasady... nadal jesteś chętny? Zdrajców nie tolerujemy.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 25-01-2016

Kiedy Kahawian zeskoczył z czaszki słonia, łamiąc przy tym jedną z leżących na ziemi kości uszy Nataki zadrżały. Nerwowo machnęła ogonem i westchnęła, uspokajając się. Widząc że wszystko jest pod kontrolą schowała pazury, a mimika jej pyska złagodniała. Znów przybrała tą swoją chłodną i obojętną maskę... Milcząc podeszła bliżej Dwugrzywego, omijając szerokim łukiem nieznajomego. Następnie, przysiadła, wsłuchując się w słowa przywódcy. Nie śmiała mu przerwać. Z resztą... I tak nie miała nic do powiedzenia. Jej ślepia spoczęły więc na pysku nieznajomego lwa.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 25-01-2016

Obserwował każdy ruch zarówno lwicy jak i lwa, którzy w ten sam sposób obserwowali jego.
Kiedy samiec zeskoczył cała uwaga Esthama ponownie spoczęła na nim. Odwrócił się od lwicy, z uwagą wsłuchując się w słowa rdzawego, który zapewne był kimś ważnym. Nie miał pojęcia kim, ale odczuwał bijącą od niego dumę, oraz siłę.
Gdy tamten mówił młodzik mu nie przerywał, natomiast słuchał w skupieni. Dopiero gdy - Te zasady sprawiają, że bardziej zależy mi, by tutaj przynależeć. - Odparł z pełną powagą.
Dużo słyszał o tym stadzie nim zdecydował się by tu przybyć i rzeczywiście czuł, że on potrzebuje tego stada, o wiele bardziej niż ono jego.
Znał jego imię i teraz zrozumiał z kim rozmawia. Mimochodem również podąży wzrokiem za lwica, która teraz spoczęła przy Dwugrzywym. Czuł jej wzrok na sobie, lecz ignorował go na tyle na ile potrafił.
- Nadal. - Potwierdził, nieśpiesznie zwracając wzrok ku przywódcy.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Kahawian - 25-01-2016

Kąciki pyska samca ponownie uniosły się delikatnie.
- Dobrze to o tobie świadczy.
Dla Kahawiana przedstawione zasady były niczym innym, niż szkieletem społeczności którą budowali. Ktoś, kto nie zgadzał się z choćby jedną z tych zasad, nie mógł się stać pełnowartościowym członkiem Zachodu. Nie odnalazłby się tutaj... a z pewnością szybko zyskał wrogów. Skoro jednak przystał na te reguły ich "gry"...
- A więc witaj w stadzie, Estham. Póki co, jak każdy na tych ziemiach zaczynasz jako rekrut. Staraj się poznać członków stada w ciągu najbliższych kilku dni, oraz granice ziem. Później zaczniesz patrole, będę zapewne również chciał sprawdzić twoje umiejętności w wolnej chwili.
Teraz zwrócił się do Nataki.
- Mam nadzieję, że zgodzisz zająć się naszym nowicjuszem? W razie pytań, śmiało.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 25-01-2016

Na słowa Kahawiana o przyjęciu nowego lwa do stada Nataka uniosła łeb ku górze, najpierw to ze spokojem spoglądając na przywódcę, następnie na nowego członka ich stada. Lwica zastrzygła uchem, a wyraz jej pyska nie zmienił się nawet na sekundę. Teraz znów przyglądała się Esthamowi. Tym razem jej spojrzenie było spokojne, można było w nich dostrzec opanowanie i skupienie. Machnęła leniwie ogonem i skinęła łbem ku Kahawianowi gdy zaczął do niej mówić.
-Dobrze.-
Odparła prostując się.
-Hm... Kahawianie, mówiąc "zajmij się nim" masz na myśli... Uhm... Oprowadzenie go po tutejszych terenach?-
Zapytała ze spokojem w głosie spoglądając w ogniste ślepia przywódcy. Chciała się upewnić o co mu dokładnie chodziło. Nie chciała popełnić błędu.
W międzyczasie kiedy ten jej jeszcze nie odpowiedział smolista zwróciła się do nieznajomego:
-Jestem Nataka.-
Rzuciła krótko podnosząc się na cztery łapy.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 25-01-2016

Młody skinął łbem, zachowując powagę, lecz w głębi serca niezmiernie się ciesząc. Udało się. Poszło łatwiej niż się spodziewał, do tego miał to już za sobą. Odetchnął w duchu, zerkając na Kahawiana. Sprawdzić umiejętności? I znów się przejął. Bo co jak nie podoła.
Oczywiście nie wyjawił swych wątpliwości, tylko potulnie zgodził się z przywódcą, który teraz zwracał się do dotychczas milczącej lwicy. Ta wstała i zwróciła się ku niemu. - Estham. - Powtórzył swoje imię, nie będąc pewnym czy wcześniej je dosłyszała.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Kahawian - 25-01-2016

Mało brakowało, a rozbawione parsknięcie wymknęłoby się z jego paszczęk.
- Zgadza się. Ewentualnie odpowiedzieć jeszcze na kilka pytań.
Z drugiej strony również rozumiał jej pytanie... wolał nie zwracać większej uwagi na nie, niż powinno. Zapytała, odpowiedział, koniec.
- A więc to chyba wszystko... wybaczcie, ale obowiązki wzywają.
Krótko skinął im łbem, po czym wrócił do patrolu.

z.t