Akacja nad rzeką - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181) +---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37) +---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144) |
RE: Akacja nad rzeką - Soth - 07-11-2013 Wysłuchał jej ze spokojem. Tak nakazywała kultura, o ile w ogóle był zmuszony jej używać. Nie musiał być miły czy uprzejmy, nie znał jej, w dodatku była lwem i tylko jego cudowne "wychowanie" sprawiało, że nie rzucał jej obelg na twarz od samego początku. Gdyby to był jakiś obelżywy samczyk... z pewnością pokazałby pazurki. Jednak teraz nie miał ani na to sił, ani ochoty, musiał się ograniczać, póki nie zadba o siebie. - Widać. Poruszasz się jak ktoś, komu wepchnięto za dużo igieł między pośladki - Uśmiechnął się zgryźliwie pod nosem. Mało go to interesowało, że była królową. Co to za jakiś durny zwyczaj nadawania sobie tytułów. - Normy, pweh, to jest dobre dla ograniczonych umysłowo - Dodał po dłuższej chwili. Wzruszył ramionami. Raczej ta nie miała nic do powiedzenia. Była trochę nudna, jeśli o to chodzi. Od razu zaczęła od formalności. Soth szanował cudze tereny, jednak nie akceptował ograniczeń. Subtelna różnica, jednak najwyraźniej "królowa" traktowała wszystkich szablonowo. Kolejny powód by stwierdzić, ze nie była w stanie niczego wnieść do rozmowy. Zakładał się, ze większość jej pytań była typu "jak masz na imię" albo "skąd jesteś" lub "co cię tu sprowadza" i na tym rozmowa się kończyła, bo nie było o czym rozmawiać. Przykre. W pewnym momencie coś przypałętało się między lwy i pierwsze co miał ochotę zrobić Soth, to trzepnąć tę muchę w łeb i patrzeć jak odlatuje daleko. Podniósł nawet lekko łapę, ale widać, jak to robactwo siada koło tej lwicy, odpuścił sobie. Machnął tylko łapą i nic nie powiedziawszy, oddalił się pod sama akację. Żenujący robaczek. RE: Akacja nad rzeką - Penumbra - 07-11-2013 Jedyne co w tej chwili mogła robić to przysłuchiwać się. Nawet, jeżeli zaczęłaby świergotać, jej głos nie dotrze na drugi brzeg i z powrotem. Nie miała obrazu tego, co się tam działo. Wewnętrzna ciekawość kazała jej przepłynąć na drugą stronę, by mieć lepszy podgląd tamtej sceny. Królowa... Nie znała tego określenia, ale wydawało się ważne. Królowa tych ziem. Władca. Podniosła się, już chcąc ruszyć przez złocistą wstęgę, kiedy odwróciła się w stronę padliny. Oj nie, nie, nie... Nie mogła zostawić jedzenia od tak. Dlatego chwyciła udo trupa, które oderwało się od reszty i przepłynęła na drugą stronę, gdzie ze swym cudownie cuchnącym żarciem wyczłapała się na brzeg, siadając nieopodal królowej i jakiegoś szczura, świergocząc cicho. Była od niej większa. Ale to drugie było malutkie. A tamten samiec? Jeszcze większy. Zatopiła kły w gnijącym mięsie, odrywając kawałek i połykając. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 08-11-2013 Vasanti zamrugała kilkakrotnie. Niewiele było sytuacji, które były w stanie wyprowadzić ją z równowagi i ta również bynajmniej do takich nie należała. Za to z pewnością nie czuła się w niej tak pewnie jak zwykle podczas przebywania na swych terenach. Oto w przeciągu minuty przemówił do niej fenek, wykpił mieszaniec i oświergotała (?) hybryda o wyglądzie godnym stwora z nocnych koszmarów. Ten drugi najwyraźniej nie wykazywał chęci dalszego kontaktu - z wzajemnością. Bursztynowooka postanowiła skupić uwagę na pozostałych, ignorując wspomnianego bezczelnego, choć raczej nieszkodliwego osobnika. - Znam Laję, lecz ostatnio jej nie widziałam - odpowiedziała psowatemu, zwróciwszy na niego obojętne spojrzenie. Gdy zaś wzrok padł na białą, oblicze Królowej spowiła czujność. Skrzywiła się, wyczuwszy ostry zapach padliny. Nie trzeba być medykiem, by móc stwierdzić, że przecież to jest zgniłe. Należałoby to zostawić w spokoju, hienom i ptakom na pożarcie, a i tak nie jest pewnym, że ktokolwiek zechciałby się do tego zbliżyć. - Nie powinnaś tego jeść. Chcesz być chora? - odezwała się po chwili namysłu, tym razem nieświadomie przyjmując mentorski ton. RE: Akacja nad rzeką - Derion - 09-11-2013 Minąwszy Śnieżny Las od jego południowego krańca, z jasno postawionym sobie celem, Derion pokonywał kolejne kilometry bez większego namysłu, swobodnie korzystając ze skrótów, o których istnieniu bardzo dobrze pamiętał. Kroki stawiał długie, coraz pewniejsze z każdym kolejnym, powoli przyzwyczajając się do wzrokowej ułomności. Zdawało mu się, że plamy stopniowo stają się coraz mniejsze, tak jakby uszkodzona siatkówka regenerowała się, odbudowywała. Cieszył go ten fakt. Cieszyło go również wspomnienie spotkania z Dwugrzywym i zapewnienie o przyjaznym zapleczu na zachodzie. Dotarłszy nad brzeg Słonecznej Rzeki, Derion był zdecydowany przepłynąć na jej drugi koniec i kierować się dalej, w stronę wcześniej obranego celu. Jego szyki pokrzyżował jednak widok grupki zwierząt stojącej w pobliżu rozłożystej akacji. Lampart, lwica, fenek i... hm... biała ślepa lwica? Zatrzymał się i przez krótką chwilę przyglądał towarzystwu. Zdecydował się przepłynąć na drugi brzeg. Prędzej czy później musiałby to zrobić. Wyczuwał niezręczność sytuacji i niewygodę swojego położenia. Minięcie towarzystwa byłoby nieuprzejme, podejście i wtrącenie się do rozmowy również. Eh... - Danette! - przywitał się, powoli zbliżając się w ich stronę, kolejno zatrzymując spojrzenie na każdym z zebranych. Przystanął w odległości jakichś piętnastu metrów i z nieco zakłopotaną miną, opuszczając łeb nisko do ziemi dość cicho wymruczał: - Jeśli znajduję się na waszych ziemiach to odejdę. Nie mam złych zamiarów. Tylko skracam sobie drogę - wyszczerzył zębiska w uśmiechu. RE: Akacja nad rzeką - Śpioch - 10-11-2013 -Bardzo dziękuję Wasza Wysokość. Pójdę poszukać ciocię. Kazała mi tu być ale ze względu bezpieczeństwa wyruszę-Skłonił się jej i odbiegł w dal. Może ją odnajdzie? z/t. RE: Akacja nad rzeką - Soth - 11-11-2013 Soth natomiast nie miał niczego konkretnego do roboty. Jednakże, teraz przynajmniej miał święty spokój, oczekiwany od dość dawna. Co prawda, smród jaki roztaczał się zarówno od padliny jak i ten od lwów był mało znośny, jednakże, jak do wielu innych, szybko się przyzwyczajał. Sam przecież prawdopodobnie niedługo wsiąknie tutejszy zapach, jednak, na jak długo, tego nie był w stanie stwierdzić. Zapewne, ale to nie było pewne, oddali się, by zapolować i zjeść. I miał nadzieję, ze nie będzie musiał szlajać się zbyt daleko. Zwyczajnie nie miał na to teraz ochoty. Wkrótce przybył ktoś jeszcze. Tym razem znów to był jakiś lew, tym razem widać, ze rosły i starszy pewnie du lub trzykrotnie od lygrysa. Burknął tylko coś pod nosem. Nie, zdecydowanie za dużo tutaj się dzieje, za dużo tutaj lwów/innych cudaków. Ruszył dupsko i polazł w swoją stronę. Gdzie, tego nie wiedział nawet on sam. [zt] RE: Akacja nad rzeką - Penumbra - 12-11-2013 Słowa skierowane do niej. Poruszyła uszami ze zdziwieniem, wyłapując słowa królowej złocistych ziem. Chora...? -Czemu niby? - sapnęła, przekrzywiając pytająco głowę, pozostawiając żarcie leżące spokojnie na ziemi. Całe w brudach i syfach. A jednocześnie przepyszne. Przynajmniej dla niej. Nowa osoba! Odwróciła ku niemu spojrzenie pustych, ropiejących oczodołów. Tyle tutaj kotów... Tyle tutaj wszystkiego! RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 12-11-2013 Kurtuazyjnie skinęła łbem za malcem, łypnęła szybkim spojrzeniem na oddalającego się cętkowanego jegomościa, by zaraz zawiesić wzrok na białej. - Bo to mięso jest zepsute. Poznajesz to po zapachu - wyjaśniła z nadzwyczajną dozą cierpliwości. Niepokój zdążył ją opuścić. To stworzenie było dziwne, acz raczej nieszkodliwe. Vei była w stanie uwierzyć, że tamta nie dostrzegła zgnilizny zza ropnej zasłony, ale ciężko było pojąć, że ten okropny odór również do niej nie docierał. Drapieżnik pozbawiony dwóch najważniejszych zmysłów był skazany na rychłą śmierć, a przecież ona, choć stosunkowo młoda, bynajmniej nie przypominała kocięcia. Uwagę lwicy odwróciła kolejna osoba, na którą to teraz skierowała bursztynowe wejrzenie. Tym razem lew, w dodatku o względnie normalnym zachowaniu i wyglądzie, wyłączając kilka szczegółów typu błyskotka w dwubarwnej grzywie i niezrozumiały znak na barku. - Deme, przybyszu - odrzekła z uprzejmym, niezbyt szczerym uśmiechem. - Owszem, zdarzyło ci się zawitać na tereny Stada Lwiej Ziemi. Ja mam na imię Vei i jestem jego Królową - przedstawiła się. - Nie mam nic przeciwko twojemu pobytowi tutaj, dopóki nie stanowisz zagrożenia dla mnie i innych Lwoziemców. RE: Akacja nad rzeką - Derion - 13-11-2013 Z nisko spuszczoną głową i granatowym spojrzeniem wymijającym skaczące w przestrzeni czerwone plamy, lew powoli odprowadzał wzrokiem rozpierzchające się towarzystwo. Wyczekał chwilę. Wysłuchał lwicy uważnie. Końcówka jego ogona drgnęła. Taksował lwicę namolnie, bez skrępowania... póki z jej ust nie padło słowo "królowa", wtedy to ślepia lwiska zatrzymały się na jednym, bliżej nieokreślonym punkcie, który można by zwać próżnią. Otrząsnąwszy się z zaskoczenia, czarnogrzywy uśmiechnął się delikatnie, zdecydowanie szczerzej od rozmówczyni, aczkolwiek zdradzając niepewność wobec własnego entuzjazmu. Bo dlaczegóż by miał się cieszyć? - Zaszczyt spotkać - skłonił głowę, kładąc ją lekko na bok, mrużąc oczy. Ruszył przed siebie powoli, stawiając ciężkie, dość powolne kroki. Myśl o znalezieniu się w cieniu akacji była zbawieniem w to wyjątkowo ciepłe popołudnie. - Mam na imię Derion, przepraszam za nieuprzejmość, ale ostatnimi czasy nie dane mi było przebywać w zacnym towarzystwie... moje maniery, jako taki takt... hm... dają wiele do życzenia - wzruszył barkami, popierając swoje słowa beztroskim uśmiechem. - Niemniej jednak cieszę się, że mogę poznać Królową tych ziem. Zatrzymał się. Był dostatecznie blisko, by rozmawiać i na tyle daleko, by nie odbierać lwicy prywatności. - Ciebie również - zwrócił się w stronę białego stwora, ale z racji tego, że całą jego uwagę pochłaniała Vasanti, zignorował kreaturę nawet nie dziwiąc się jej... oczom? Kontynuował, starając się jak najzwięźlej, zaniepokojony swoją wylewnością - Dawno nie było mnie w tych stronach. Chciałem odwiedzić Złotą Skałę... aaaa... - ciągnął, chrypiąc - czy mogę spytać o to, kto obecnie zajmuje te ziemie? - spytał w końcu, trochę jakby kuląc się w sobie, czekając na odpowiedź, jak na cios. Nie bardzo, ale jednak, zauważalnie. RE: Akacja nad rzeką - Penumbra - 13-11-2013 -Tak, jest. Absolutnie. - potwierdziła słowa rudej lwicy, potrząsając wibrysami. -Czemu miałabym od niego zachorować? Jest pyszne, słodkawe, rozpływające się w pysku. Jest dobre. Nic co dobre, nie może sprowadzić zła. - stwierdziła, wzruszając ramionami, odrywając uwagę od lwa, który bardziej skupiał się na vei. Tak, Penumbra nie była kociakiem. Przynajmniej nie ciałem. Lecz jej umysł bardziej przypominał sobą półrocznego lwiaka, ciekawskiego świata, posłusznego swej rodzinie. Ale teraz rodzina zniknęła. Zniknęło to co kochała, zniknęło to co nią sterowało. Lalkarz odszedł, a marionetka nie potrafiła sama o siebie zadbać. Ich nie było przy niej. Nie cały czas. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 15-11-2013 Derion zdążył powiedzieć wiele, zanim bacznie przyglądająca mu się królowa zyskała sposobność odpowiedzenia czegokolwiek. Z kolei jego pytanie sprawiło, że musiała chwilę się zastanowić, zanim w odmętach pamięci odnalazła myśli mówiące o tym, kto obecnie zamieszkuje tamte strony. Nigdy nie spotkała osobiście żadnego przedstawiciela tych terenów - całą swoją wiedzę w tym zakresie opierała na informacjach uzyskanych od Mako. - Zdaje się, że Stado Srebrnego Księżyca pod wodzą Ines, córki dawnej władczyni Złotych, oraz jeszcze jednego lwa. Nazywają siebie kapłanami i mają dziwne zwyczaje, ale wydaje mi się, że są nieszkodliwi - uznała w końcu. Po raz pierwszy spotykała kogoś, kto pytał o właśnie to miejsce. Acz nie było to nawet po części tak nietypowe jak wygląd, zachowanie oraz słowa białej samicy, na którą to właśnie zwróciła swe spojrzenie. - Powinno się jeść świeże mięso - bursztynowooka podjęła jeszcze jedną z góry przegraną próbę przekonania nieznajomej do swoich racji. - Tylko takie ma prawidłowy zapach i smak, zapewnia ci dość sił i sprawia, że czuje się dobrze. Przestała już wzbudzać w Vei nieprzyjemne odczucia; teraz można by to określić raczej jako litość. Widać było, że tamta jest przekonana o swoich racjach, lecz z jakiego powodu? To już było niepojęte. RE: Akacja nad rzeką - Derion - 15-11-2013 Co chwila zerkając w stronę białej (zaczęło do Deriona docierać, że coś jest z nią "nie tak"), lew słuchał Vasanti Vei. Gdy skończyła, lekko skinął głową i obdarzył lwicę delikatnym uśmiechem, nie zdradzającym wrażenia, jakie wywarły na nim jej słowa. - Hm... Dziękuję. Tak... Teraz wiem, na czym stoję. Eh... - skrzywił się, patrząc na pożerającą padlinę białą (przeszły go dreszcze na wspomnienie o tym, czym żywił się przez ostatnie tygodnie). Powrócił spojrzeniem w stronę Vasanti - Łapy niosą mnie dalej. Miłego popołudnia. Jeszcze jedno skinięcie na pożegnanie. Chciał jak najszybciej odejść żeby przemyśleć to, co usłyszał, zachować pozory opanowania i nie wywlec na zewnątrz targających go wątpliwości. Szybko. Już kipi wewnątrz. Powoli odwrócił się. Po chwili marszu przeszedł w trucht. zt RE: Akacja nad rzeką - Penumbra - 15-11-2013 -Świeże? Czasami jedliśmy, jak zdobycz była świeża, ale trzeba było się śpieszyć, zanim inne rodziny go nie zjedzą. Czasami zostawał resztki, gnijące, których nikt inny nie chciał. Ale one są dobre. I mają robaki a robaki dają dużo siły. - wytłumaczyła, prużąc bezoczne oczodoły, podnosząc się z ziemi, podchodząc kilka kroków w stronę królowej. -Mam dużo sił! Możesz się ze mną zmierzyć. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 19-11-2013 Skinąwszy łbem za oddalającą się lwią postacią, ruda zwróciła wzrok na Penumbrę. Ów dziwne stworzenie nie napawało sympatią ani strachem, a raczej wzbudzało litość w jej oczach. Jedliśmy... Ilu szaleńców mogłoby się zdecydować na podobny tryb życia? Vei wolała się nad tym nie zastanawiać. - Nie, dziękuję. Wierzę, że jesteś silna - odrzekła ugodowo, uśmiechając się półgębkiem. - Bywaj zdrów. Wstała i rychło oddaliła się, nie chcąc dłużej tracić czasu na kontynuowanie tej bezowocnej rozmowy. Z/t RE: Akacja nad rzeką - Penumbra - 26-11-2013 Sapnęła z dezaprobatą i usiadła na ziemi. Sama. Znowu. Koty były złe, nie chciały z nią rozmawiać, podważały jej umiejętności i zachowanie. Zacisnęła kły, rzucając ślepe spojrzenie na resztki swojej przekąski. -Nie! - warknęła, podrywając się z ziemi, wciskając w nią swe szpony. -Bracie! Bracie! - zawyła, biczując ogonem na boki, oddychając ciężko. I tylko cichy bulgot w jej głowie, połączony z milionem wrzasków zapewniał ją o tym, co powinna zrobić, w co wierzyć. Marionetkarz mimo, iż martwy, wciąż pociągał za sznurki... [z/t] |