Wodopój przy jaskiniach - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70) +---- Wątek: Wodopój przy jaskiniach (/showthread.php?tid=1702) |
RE: Wodopój przy jaskiniach - Xenia - 07-06-2017 Ogarniająca ją wesołość i szaleństwo, wkrótce miały dobiec końca. Halucynacje przeradzały się po woli w horror. Wokół zapała grobowa cisza. Wszystko przybrało ciemną barwę i lwica przez chwilę nic nie widziała prócz wszech ogarniającej ciemności, by poczuć że ktoś odpycha ją w bok, nie wiedząc nawet że to Banjo. Upadając znalazła się w wysokiej szkarłatnej od krwi trawie zupełnie zdezorientowana, miała wrażenie jakby nagle znalazła się na polowaniu. Jej łapy i pysk były pobrudzone od cudzej krwi, podobnie jak Banjo będący obok niej. Nie mogła uwierzyć że coś złapali, to nie możliwe, na pewno nie. Szybko dostrzegła grupę lwów skradających się na kopytne zwierzęca różnych gatunków czy to zebry, czy bawoły, czy antylopy, wydawało jej się że są tam wszystkie, jakie tylko zna, a wśród nich ich młode. - Uciekajcie! - krzyknęła momentalnie licząc że spłoszy im zwierzynę, łapy odmówiły jej posłuszeństwa by pobiec, a zwierzęta jakie wydawało jej się że widzi, nie ruszyły się z miejsca, lwy wyskoczyły za traw wprost na nie. Zielonooka próbowała wyrwać się Banjo, ale nie miała tyle siły. Wreszcie gdy jakoś jej się udało, ziemia tak gwałtownie wirowała jej przed oczami że nie mogła utrzymać równowagi i wciąż zataczała się upadając. Dziwne stworki - miksy zwierząt jakie wcześniej widziała otoczyły ją z minami przepełnionymi bólem, wybuchły, a ich krwawe kawałki (których opis sobie daruje) rozniosły się po całej okolicy w tym brudząc ziemie i samą lwicę jeszcze większą ilością krwi. Xenia miała już otwarty pysk w szoku, a źrenice zwęziły jej się do granic możliwości. Kolorowe ptaki przykrywające intensywnie czerwone niebo rażące wręcz swym blaskiem, zaczęły rozszarpywać się na wzajem, a te które ginęły, padały obok lwicy. - Nie... - szepnęła, by dodać głośniej: - Nie róbcie tego! - czołgając się i jak jej się zdawało biorąc w łapy martwe ptasie ciałka, choć w rzeczywistości podnosiła z ziemi tylko napotkane kamienie czy kupę piachu. Jak tylko odwróciła wzrok pełen lęku, widziała jak lwy rozszarpywały młode, niektóre ledwo co narodzone zwierzęta, w brutalny sposób, widziała jak długo i jak bardzo cierpiały nim skonały. Lwy dodatkowo jadły je na żywca. - Nie! Przestańcie! - krzyknęła na tyle na ile pozwalało jej wyschnięte na wiór gardło i język, nie mogła pobiec, bo nie mogła wstać, przez wirujący świat, nie wiedziała nawet jak, bo podłoże jej uciekało z pod łap, jakby specjalnie nie pozwalało jej nic zrobić. Nigdy jeszcze nie czuła się tak bezsilna. W oczach błysnęły już łzy, a z gardła lwicy wciąż wydobywały się pełne paniki, lęku i bólu krzyki, by tamci przestali. Ciągle próbowała się tam dostać bezskutecznie. Nie wiadomo skąd pojawiły się małe lwiątka, które także ginęły, miażdżone długo przerośniętymi kłami i ogromnymi łapami. Xenia wpadła już w rozpacz, desperacko nadal próbując coś zrobić i ponosząc porażkę. Wszystko co widziała brała za rzeczywiste, mimo że te omamy fundował jej lulek. Nagle przypomniała sobie o towarzyszących jej lwach, mimo że byli tuż obok ona ich nie widziała pod płaszczem złowrogiej trawy. - Imbali? Banjo? Gdzie... Jesteście? - rozejrzała się przerażona, tylko nie to, co jeśli i oni zginęli? Obraz wirował już tak bardzo że wszystko zamazywało jej się przed oczami. Straciła zupełnie orientacje w terenie i jedynymi halucynacjami były już tylko jęki zabijanych, powodujący u niej tak rzewny płacz jakiego nigdy jeszcze nie doznała i mdłości. RE: Wodopój przy jaskiniach - Mistrz Gry - 07-06-2017 Banjo: W twoich oczach Imbali zaczął rosnąć, złuszczona skóra upadła tuż koło jego łap. Z pustych oczodołów spływała cienkim strumieniem krew. Sierść zmieniła się w nastroszone kolce, futro zniknęło a na jego miejscu pojawiła się wężowa łuska. Pysk wydłużył się. Czarny lew zmieniał się na twoich oczach w potwora. Mdłości nadal tobie towarzyszyły, świat dalej wirował. Wyimaginowana bestia (Czyli Imbali) zaryczała i chlusnęła z pyska lawą. Wyglądało tak jakby chciał zjeść ciebie i twoją towarzyszkę, którą obejmowałeś.
Imbali: Przebłyski zdrowego rozsądku, że są to tylko halucynacje zostały przyćmione i zagłuszone. Zwymiotowałeś i na pusty żołądek zrobiło ci się trochę lżej. Jeśli spojrzałeś na swoje wymiociny pełzały w nich mrówki, ocierając łapą pysk z resztek, też wydawało się, że owady po niej łażą. Po całym tobie łaziły, Wchodziły do uszu, nozdrzy i ust. Doszedłeś do wniosku, że robaki, same zjadają cię od środka. Brzuch rozbolał cię jeszcze bardziej przez co wrażenie bycia pożeranym się spotęgowało. Jeśli spojrzałeś na Banjo i Xenię zauważyłeś tylko dwie ogromne tłuste larwy, które się z ciebie naśmiewały.
- Pożremy cię! Zginiesz marnie! -Zdawały się syczeć w twoją stronę zanosząc się śmiechem jak u hien.
Xenia: Halucynacje pożeranych młodych nie znikały, nawet jeśli zamykałaś powieki nic to nie dawało. Bestie rozszarpywały wszystko, kalecząc siebie nawzajem. Swoje okrwawione pyski i ciała zwróciły w twoja stronę. Stałaś się ich celem. Nawołując pobratymców nie dostrzegłaś ich nigdzie.
Imbali stał się ogromnym czarnym ptakiem, który się miotał skrzecząc i plując krwią.
Banjo, przygarnął cię łapą. Ale dla ciebie to nie był lew tylko krokodyl, który przybliżał się kłapiąc szczęką. Słowa "Nie lękaaaaaaaj się księżniiiiiiiczko" Zmieniły całkiem swoje znaczenie. Byłaś pewna, że brzmiało to "Wypruję z ciebie flaki a z zębów zrobię naszyjnik!". Potwór złapał cię w swoje objęcia.
RE: Wodopój przy jaskiniach - Imbali - 07-06-2017 Uff... Martwe ciała zniknęły, przez co Im mógł odetchnąć z ulgą. Niestety tylko na chwilę, bo zaraz potem zobaczył robaki. Nie zwróciłby na to więkrzej uwagi, gdyby nie fakt, że właziły mu dosłownie wszędzie, łaskącząc i swędząc tam, gdzie nawet nie mógł się podrapać. - E, co jest? - zawołał zdziwiony i niezbyt pocieszony. W tym momencie stały się trzy rzeczy naraz: jednocześnie zobaczył mrówki zamiast wymiocin, usłyszał groźby natrętów i poczuł ból w brzuchu. Normalnie pewnie zaprosiłby je do zabawy, ale aura niepokoju i ból sprawiały, że był nieco innym Imem niż zazwyczaj. Uniósł łapy i ciskał nimi w owady. Chciał się ich pozbyć, rozgnieść je. Od gwałtownych ruchów zakręciło mu się w głowie, albo raczej świat zawirował wokół niego. Upadł i teraz kłapał paszczą, starając się zjeść ich jak najwięcej. Nie zdawał sobie sprawy, że wyrywa i zjada najzwyklejszą trawę. RE: Wodopój przy jaskiniach - Banjo - 07-06-2017 Banjo wpatrywał się nieruchomo w swojego przyjaciela. Choć teraz to już nie był jego przyjaciel. - I..im? Im?! Co się z tobą dziej?! IM!!-Teraz na oczach Banja przemieniał się w wielkiego zmutowanego węża. Skóra odpadała z niego płatami a on ociekał, gęstą ciepłą krwią która ciekł ku Banjo i moczyła mu łapy. Podniósł łapę i otrząsnął ją z obrzydzeniem i przerażeniem. Jego pozostałe mięśnie przemieniało się w łuski, kolce i zrogowaciały naskórek. A sam potwór otworzył pysk i splunął. Ciekłą wrzącą magmą. - Uciekaj Xenia!- krzyknął i zepchnął ją z trajektorii lotu lawy. Nie zdołał uciec. Lawa poleciała na niego I Banjo miał wrażenie jakby go obdzierano ze skóry. Krzyczał. Krzyczał tak jak nigdy. Świat wirował coraz bardziej i bardziej a potwór miotał się niedaleko Banja oblewając go strumieniami lawy. Banjo próbował uciec ale potwór gnał za nim. Poganiał Xenię aby jej potwór nie dopadł. ,, CO SIĘ DZIEJE?!" zadawał sobie pytanie. Nie wiedział, że to lulek tak mu dokopał. RE: Wodopój przy jaskiniach - Xenia - 07-06-2017 Z oczów wciąż ciekły łzy, a ciało trzęsło się na widok tak brutalnych i krwawych scen. Zielonooka nie chciała jednak tak łatwo się poddać i znów próbowała dobiec do oprawców bezbronnych maluchów, mimo plączących się łap. Lecz wciąż upadała, a podłoże nie ułatwiało jej zadania, wydawało się jakby się wiło sprawiając że nie mogła odzyskać równowagi. Leżąc na ziemi zobaczyła jak bestie, już nawet trudno było nazwać je lwami, zbliżają się ku niej. - Dlaczego to robicie?! - warknęła bez gniewu, lecz z desperacją, rozpaczą i żalem, nie mogąc uwierzyć że aż tak wielkie zło rozegrało się na jej oczach: - Nie... Nie możecie być aż tak źli... - głos jej zadrżał, coś czemu od dawien dawna zaprzeczała, w co nigdy nie wierzyła, myślała że się urzeczywistniło - czyste zło, nie mające skrupułów i sumienia. Xenia nie mogła wiedzieć że to halucynacje. Dostrzegła ogromnego czarnego ptaka, bezsilnie wyciągając ku niemu łapę, chciała mu pomóc, ale nie mogła, nie mogła zupełnie nic zrobić. Czując że ktoś ją obejmuje, odruchowo zaczęła się wyrywać, by potem odpuścić myśląc że to Banjo, jak ostatnio. Odwróciła do niego głowę, widok krokodyla zląkł ją, a jego słowa sprawiły że próbowała się wyszarpać i dyskutować za razem: - Po co to wszystko? Dlaczego? Dlaczego krzywdzicie niewinnych i siebie na wzajem?! - popatrzyła prosto w oczy gada szukając w nich odpowiedzi na ten koszmar, jaki rozgrywał się, była pewna że na prawdę. - Co im zrobiliście?! - krzyknęła, miała na myśli Ima i Banjo, których nie mogła nigdzie dostrzec i nie rozpoznała ich w formie czarnego ptaka i krokodyla. RE: Wodopój przy jaskiniach - Mistrz Gry - 08-06-2017 Imbali próbując pozjadać wszystkie mrówki, wcinałeś trawę przybliżając się do Banjo. Przez przypadek ugryzłeś Banjo-Wielką-Larwę w tłusty odwłok. To go z pewnością zaboli. A w twoich ustach poczułeś metaliczny smak posoki.
Banjo, wielki zmutowany Lew-Wąż-Imbali ugryzł cię. Właściwie to miałeś wrażenie, że odgryzł ci ogon. Cała reszta ciała przestała cię piec, bo cały ból skoncentrował się na twoim ogonie.
Xenia, zostałaś odepchnięta przez Banjo-Krokodyla, niefortunnie upadłaś pyskiem na kamień rozbijając sobie nos. Twoje pytania nie przyniosły efektu, poczułaś się zaatakowana i zagrożona.
RE: Wodopój przy jaskiniach - Imbali - 08-06-2017 Wcinanie owadów dało mu niejaką satysfakcję. Zbliżył się do ogromnej białej larwy i bez wachania wgryzł się w nią, chcąc kawałek po kawałku unicestwić przeciwnika. I nagle zaskoczenie - larwa krwawiła! Czując ten znienawidzony smak, Im rozchylił szczęki i cofnął się. Dzięki temu rany na tyłku Banjo nie były tak poważne, jak mogłyby być, gdyby Im zechciał wprowadzić w życie swój geniaaaalny plan. Teraz na zębach miał posokę, która zdawała się palić go w język. Już sam zapach sprawił, że znów zrobiło mu się niedobrze. Starał się wytrzeć pysk o trawę, jednocześnie nie dotykając krwią językiem. RE: Wodopój przy jaskiniach - Banjo - 08-06-2017 Banjo uciekał przed potworem. Jeszcze nigdy nie biegł tak szybko. Nagle cały ból skupił się w jednym punkcie. Mianowicie na tyłku. Na ogonie i kawałku pośladka. Banjo zawył ze bólu i odskoczył w przód, tak że zęby lekko szarpnęły go zęby. No cóż. Będzie miała bliznę. Ale on czuł jakby co najmniej odgryziono mu cały ogon. Jeszcze raz zawył z rozpaczą. Rozglądnął się dookoła i wzrokiem poszukał jakiejś kryjówki. Jeśli ją znajdzie ukryje siebie i Xenie przed potworem. RE: Wodopój przy jaskiniach - Xenia - 09-06-2017 Zamiast jakiejkolwiek odpowiedzi krokodyl popchnął ją wprost na kamień, zabolało, a Xenia jak tylko przejechała językiem po pulsującym z bólu nosie poczuła własną krew, przynajmniej to nie było halucynacją, co skłoniło ją by szybko podniosła się na łapy, odwracając się przodem jak myślała do agresora. Przez gwałtowny ruch, zemdliło ją i prawie nie zwymiotowała. Warknęła, nie odsłaniając nawet kłów, nie zamierzając atakować, chciała jedynie zniechęcić gada do ataku: - Co ja ci zrobiłam? - zapytała, nie chciała go skrzywdzić, do tego nie zamierzała się posunąć, nie chciała być taka jak oni - czarne charaktery lulkowych omamów. Mimo że jej instynkt miał inne zdanie, nawet nie zauważyła że ma wysunięte pazury. - Nie musisz tego robić, po co? - starała się go nakłonić do zmiany zdania, jeszcze raz szybko rozejrzała się za Banjo i Imbalim, pożałowała tego, widząc wszędzie porozrzucane ciała, odwróciła prędko głowę, wracając wzrokiem do krokodyla, już wolała mierzyć spojrzeniem prosto w jego ślepia, niż widzieć to wszystko dookoła. Zagłuszała w sobie skutecznie ochotę rzucenia się na krokodyla, od tak z rozpaczy, w podpowiedzi od instynktu, po tych wszystkich niewinnych osobach, których śmierć, była pewna że wydarzyła się na prawdę, czekała na jego ruch, zamierzając jedynie osłonić się łapami, co wrażliwsze części ciała, głównie głowę, żeby aż tak nie bolało, jak postanowi zmiażdżyć ją ostrymi zębami. Czekała chwilę, dopóki nie przyszło jej do głowy że właściwie po co czeka, zamiast po prostu uciekać? Już nikogo przecież nie uratuje, skoro wszyscy zginęli, choć jakby ktoś przeżył w tej imaginacji nie byłoby mowy o ucieczce... Rzuciła się więc do biegu, nie mając pojęcia czy aby świat znów nie zawiruje zrzucając ją z własnych łap, przecież nadal była w ogromnej "karuzeli", co najwyżej przekona się jak to jest umrzeć, z drugiej strony to nawet ciekawe by było doświadczenie, nie licząc nieprzyjemnego bólu, a ten akurat nie był ani przyjemny, ani ciekawy dla zielonookiej. zt RE: Wodopój przy jaskiniach - Mistrz Gry - 12-06-2017 Imbali zapach i smak znienawidzonej przez ciebie krwi, dał ci trochę trzeźwości umysłu. Ujrzałeś Banjo, który wył z bólu a na jego pośladku widniał świeży ślad zębisk. Wszelkie robaki zniknęły i mogłeś zdać sobie sprawę, że wielka larwa była twoim przyjacielem. Kropla krwi spłynęła z twojego pyska na ziemię powodując głośny chlupot. Łapami brodziłeś po morzu krwi. Posoka sięgała ci zaledwie do brzucha.
Banjo tyłek dalej piekł niemiłosiernie. Wzrokiem mogłeś dostrzec króliczą norę. Choć niewielka tobie wydawała się ona ogromna, tak, że pomieściłaby dwa lwy. Xenia natomiast poczęła uciekać od ciebie.
Xenia widok pożeranych żywcem niewinnych i bezbronnych istot rozmazał się podczas biegu zlewając w jedną wielką kolorową plamę. Krokodyl póki co został w tyle, widocznie twoje słowa musiały go przystopować. Jednakże ścigały cię dalej mroczne cienie, które szeptały złowrogo.
- Widzimy cię!
- Rozszarpiemy!
- Zostaniesz sama...
- Twoi przyjaciele już nie żyją.
Zaciskanie zębów pomogło, powstrzymać odruch wymiotny. Biegłaś tak długo na ile pozwalały ci siły opuszczając to miejsce. Tam polegniesz na miękką trawę i zapadniesz w sen wśród kojącego szumu płynącego strumienia i szelestu liści drzew.
(Kolejny post piszesz TU).
RE: Wodopój przy jaskiniach - Banjo - 17-06-2017 Banjo jeszcze nigdy nie czuł tak dotkliwego bólu. No nie wspominając o tym, że w sumie to prawie w ogóle go nie czuł, bo nigdy się nie bił, ale dla niego było to nie do zniesienia. Rozpaczliwie rozglądał się w okół i w końcu udało się. Dostrzegł jakąś norę. Nie wiedział jakiego to zwierzęcia i szczerze nie obchodziło go to. Wlazł do środka i padł jak najdalej od wejścia. Rozglądając się nie zauważył nikogo. Zmęczonemu wu lekko kręciło się w głowie a świat z każdą chwilą robił się ciemniejszy. Czy to na skutek bólu czy zmęczenie Banjo omdlał. RE: Wodopój przy jaskiniach - Imbali - 19-06-2017 Nagle wszystko wydało się Imowi trochę, tak odrobinę normalniejsze. Zaprzestał swoich wygibasów, by stanąć i dyszeć z otwartym pyskiem. Zauważył Banjo i chciał do niego podbiec z radości, ale zanim to zrobił dostrzegł jego ranę. Wzbudziła w nim strach i obrzydzenie. Kto mógł to zrobić? Nie wiedział, że to on, Im ugryzł przyjaciela, a myśl ta wydawała się tak irracjonalna, że szybko ją odrzucił. Skoczył, by pognać do brązowego. Miał wrażenie, że czas zwolnił. Gdy leciał w powietrzu usłyszał dziwny chlupot. Zaraz potem wylądował w morzu krwi. Poślizgnął się. Choć krew sięgała mu zaledwie do brzucha i choć mógł oddychać, miał wrażenie, że się topi. Smak, zapach, konsystencja, wszystko od powodowało u czarnego natychmiastowy odruch wymiotny. Na jego nieszczęściem żołądek został opróżniony już wcześniej, więc musiał się męczyć z obecnością zarówno prawdziwej jak i nieprawdziwej krwi. RE: Wodopój przy jaskiniach - Mistrz Gry - 20-06-2017 Banjo choćbyś nie wiadomo jak się starał nie zmieściłbyś się cały w króliczej norze. Wetknąłeś zaledwie połowę łba choć tobie wydawało się całkiem co innego. Straciłeś świadomość a gdy ją odzyskasz wokół i tak będzie panowała ciemność. Zatkałeś wszelki dopływ światła.
W norze coś zaczęło głucho warczeć, najwidoczniej nie była opuszczona.
Imbali siłą rzeczy wypierałeś z siebie to, że skrzywdziłeś przyjaciela. Mimo iż wszelkie ślady wskazywały na ciebie. Dodatkowo zapach posoki potęgował twoje obrzydzenie. Poślizgnąłeś się biegnąc na ratunek przyjacielowi, upadłeś na brzuch. Miałeś wrażenie, że zalała cię dodatkowa fala krwi. Zachłysnąłeś się z wrażenia powietrzem choć tobie wydawało się jakbyś nałykał się płynu. Czułeś się jakbyś tonął.
RE: Wodopój przy jaskiniach - Imbali - 20-06-2017 Upadł, a fala krwi przykryła go. Zachłysną się powietrzem, choć miał wrażenie, że posoką. Przewrócił się na plecy, ale nie zobaczył nieba. Tylko otaczająca go zewsząt czerwień. Czerwone morze, płynące w różnych kierunkach było wszędzie. Im czuł, że płynie razem z morzem. Nie miał siły się przeciwstawić. Świat to falował, to wirował. Lew zamknął oczy. Leżał tak, jakby na pół zemdlały, oddychając ciężko. RE: Wodopój przy jaskiniach - Banjo - 22-06-2017 Banjo powoli otwierał oczy. A przynajmniej chciał je otworzyć ale ciemność nie znikała. Lew powoli otrząsał się z działania lulka i nie za bardzo wiedział, co się dzieje. // Oślepłem czy co?" pytał sam siebie. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że tkwi w czymś głową. ,, Przynajmniej mnie słońce nie razi hehe" pomyślał z rozbawieniem. Wtem dało się słyszeć głuchy warkot dochodzący z tego czegoś w czym utknął. Do nozdrzy Banja doszedł zapach lokatora nory. Szybko wyrwał głowę i zaczął uciekać, jednocześnie rozglądając się za Imem. Gdy go zobaczył szybko podbiegł do niego. Jadnak niepokojące było zachowanie przyjaciela. - Im nic ci nie jest?-spytał. |