Wielki Szkielet Słonia - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Cmentarzysko Słoni (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=44) +--- Wątek: Wielki Szkielet Słonia (/showthread.php?tid=95) |
RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 25-01-2016 -Życzę powodzenia.- Tymi oto słowami Nataka pożegnała się z Kahawianem, wodząc za nim spojrzeniem do czasu aż nie zniknął w brudnej mgle. Następnie odwracając się ku nowemu rekrutowi smolista westchnęła cicho przymykając na moment powieki. Musiała pomyśleć.. Co teraz? -Więc... Chciałbyś jeszcze o czymś wiedzieć odnośnie stada?- Odparła spokojnie nadstawiając uszy. RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 26-01-2016 Zostali sami i dopiero teraz Estham mógł dobrze przyjrzeć się lwicy. Nie wyglądała na dużo starszą od niego. Możliwe, ze byli w podobnym wieku. Przebiegł wzrokiem po jej szarawej sylwetce i jasnej grzywce. Nie umknęło mu również nieco postrzępione ucho. W końcu jego wzrok spoczął na jej krwistoczerwonych ślepiach. - Wydaje mi się, że wszystko jasne. Wszystko.. prócz terenów. - Odparł, nie bardzo wiedząc o co zapytać. RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 26-01-2016 -No... W porządku. Powiem Ci że sama jestem jednym z nowszych członków tego stada... Oprowadzę Cie na razie po terenach które znam sama. Resztę możemy zwiedzić razem. Nie znam tutaj jeszcze wszystkich zakątków.- Oho, rozgadała się. A zazwyczaj nie przepadała tyle mówić... Ale cóż, wyszło jak wyszło. Starała się wywrzeć dobre wrażenie na samcu. Nie chciała mieć wrogów, a na samym początku nie potraktowała go zbyt miło... Nie tracąc czasu powoli wstała i ruszyła przed siebie wymijając Esthama. -W takim razie chodźmy.- Rzuciła znów krocząc po spopielonej ziemi. -Tutaj jak widzisz, jest cmentarzysko... Sam widok tych wszystkich szkieletów może wskazywać na nazwę.- Odparła rozglądając się. RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 26-01-2016 Uśmiechnął się, słysząc, że lwica jednak nie jest taka nieprzyjemna jak na początku. Fakt ten bardzo go ucieszył. Stał przez chwile, pozwalając się wyminąć, po czym odwrócił łeb za niespieczenie idącą Nataką. Jego wzrok przez moment utkwił na jej zadku. No co, to samiec z krwi i kości! Nie bądźmy surowi.. Nie chcąc być przyuważonym, szybko ruszył za przewodniczką, kilkoma susami wyrównując z nią krok. -Hmm.. taka nazwa wcale mnie nie dziwi. - Przyznał, ponownie spoglądając po starych kościach. - Skąd pochodzisz, skoro od niedawna tu przynależysz? - Zaczął ostrożnie, nie chcąc od razu zirytować czerwonookiej. RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 26-01-2016 Kiedy samiec podskoczył do niej ta spojrzała na niego leniwie machając końcówką ogona na boki. Wtedy także uśmiechnęła się do niego delikatnie. Prawie że nikle. Na jego pytanie nieco zwolniła chód pochylając nieco łeb w zastanowieniu. -Cóż...- Zaczęła. -Szczerze... Sama nie wiem. Nie pamiętam... Kiedy byłam mała zawędrowałam gdzieś daleko od swojego stada, zgubiłam się i od tego momentu aż do niedawna, zanim nie znalazłam się tutaj, żyłam samotnie.- Odparła wzdychając. -A ty?- Mruknęła unosząc na niego swoje uważne spojrzenie. RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 26-01-2016 Odpowiedział jej przyjaznym uśmiechem i z uwagą wysłuchał jej słów. - Wraz z rodziną żyłem w odosobnieniu. Taki był zamysł mojego ojca. Chyba nie ufał stadom. - Również zwolnił, by nie odstawać od Nataki. - Wydawało mu się, ze dla nas tak będzie lepiej, ale ja myślę, że się mylił. Dlatego po jego śmierci postanowiłem odnaleźć te tereny. - Ot i cała historia. - A jak Cię tu przyjęli? - Zapytał ponownie, wbijając zaciekawiony wzrok w ciemny pysk lwicy. RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 26-01-2016 Nataka mimo że zwolniła krok, nie zatrzymywała się. Kierowała się w stronę oazy, z miejsca z którego w prawdzie przed chwilą przyszła. Słuchała Esthama uważnie, co chwilę zawieszając to wzrok na nim, to przed siebie. -Oh... Rozumiem...- Mruknęła kiedy lew opowiedział jej co nie co o jego pochodzeniu i rodzinie. Na kolejne pytanie uśmiechnęła się delikatnie. -Cóż... To w sumie nie było proste... Heh... Jeszcze zanim dołączyłam do stada raz byłam na tych ziemiach. Spotkałam wtedy Kalani, partnerkę Kahawiana, której nieco... Uh. Podpadłam...- Wytłumaczyła robiąc krótką pauzę. -Potem wróciłam z siostrą którą cudem znalazłam w innym stadzie. Widząc jak się tam męczy postanowiłyśmy uciec. I tak trafiłyśmy tutaj.- Znów machnęła leniwie ogonem. -A ty, Estham, skąd się dowiedziałeś o tym stadzie? Co Ci o nim mówiono?- Zapytała. Była ciekawa co inni myślą o Zachodnich. RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 26-01-2016 Nie bardzo wiedział, gdzie idą ale to nie miało znaczenia. Prędzej czy później pozna te tereny więc, teraz nie przyglądał im się tak dokładnie jak powinien. Słuchał, zadowolony, że posępna rekrutka czasem się uśmiecha. Zapamiętał imię życiowej towarzyszki przywódcy - na pewno kiedyś się przyda. Na wzmiankę o rodzeństwie zmarkotniał, przypominając sobie o dopiero co poznanej siostrze. Nic jednak nie powiedział na jej temat, bo było to zbyt świeże. Nie był pewien jak powinien to wszystko odebrać. - Ciekawe. - Skwitował, przywołując na wargi niemrawy uśmiech. - U nas temat stad nie był często poruszany, ale wędrowcy, których zdarzało mi się spotkać objaśnili mi jak to wszystko wygląda. Mówiono, że trzyma się tu dyscyplinę, ale też, że można odnaleźć tu miejsce dla siebie. - Powiedział, po chwili namysłu. - Oby się nie mylili. RE: Wielki Szkielet Słonia - Nataka - 26-01-2016 -Ah... To od wędrowców o nas wiesz...- Mruknęła pod nosem, powtarzając za nim nieco cichszym głosem. Po tym popatrzyła na lwa i uśmiechnęła się pocieszająco. -Na pewno będzie dobrze.- Zapewniła i przytaknęła nieznacznie łbem by po chwili spojrzeć przed siebie. Obydwoje mogli dostrzec rzekę, którą nazywano Czarną. //Przepraszam że tak mało, weny coś brakuje dzisiaj [ZT do tematu "Czarna Rzeka"] RE: Wielki Szkielet Słonia - Estham - 27-01-2016 Przytaknął gestem łba, spoglądając no rzekę przed nimi. Wyprostował, się by lepiej jej się przyjrzeć. /zt. nic mi nie mów o braku weny.. RE: Wielki Szkielet Słonia - Kykczor - 17-05-2018 Kaczor najpierw leciał umykając przed burzą, potem leciał bardziej by przyjrzeć się terenowi całej krainy. Koniec końców leciał aby lecieć a w głowie budował plany. Plan pierwszy zakładał, że poszuka potworów o których opowiadał kolorowy ptak. Jednak po przemyśleniu tego planu na chłodno nie wydawał się ani trochę atrakcyjny. Utrata życia byłaby zbyt prosta. Dni mijały, mapa krainy rysowała się w głowie ale kontaktów przez ten czas nie zawierał, płoszył się okropnie jeżeli coś chociaż trochę ograniczało mu ucieczkę. Znalazł się ostatecznie na ogromnym cmentarzu. Co w tym miejscu robiła taka liczba szkieletów, kto je tutaj na składował i dlaczego tutaj wypełniła myśli kaczki. Wylądował na największej czaszce w okolicy. - To był całkiem duży słoń. Nawet jak na słonia. - Powiedział sam do siebie. Nic odkrywczego ale był na tyle pod wrażeniem gabarytów czaszki że poczuł wewnętrzną potrzebę skomentowania tego na głos. RE: Wielki Szkielet Słonia - Tivia - 18-05-2018 Tivia przemierzał kolejne tereny, przy okazji jeszcze jednej, małej wycieczki. Błąkała się zupełnie bez celu, krocząc przed siebie i rozglądając się po okolicy. Może akurat znajdzie co interesującego? Mimo wszystko, humor lwicy był w całkiem dobrym stanie, to i przechadzka nawet na moment nie wydawała jej się nudna. Łapy w końcu doprowadziły ją do cmentarzyska, które zawsze w dziwny sposób napawało ją odrobiną strachu, ale nigdy, przenigdy nie dawała tego po sobie poznać. Co by sprawić, by to miejsce stało się dla niej nieco bardziej przyjemne, zaczęła przeskakiwać pomiędzy kolejnymi resztkami stworzeń, wskakiwała na mniejsze, większe czaszki, to lądowała miękko na łapach. Tivia węszyła po okolicy, ale teren zdawał się być wymarły, dosłownie i w przenośni. Czasami echo potrąconej kości, cichutko roznosiło się w najbliższej okolicy, a poza tym, nie było tu żywego ducha. W końcu znalazła się zaciosem jednego z większych słoni i wyjrzała zza niego, lekko przymrużonymi oczami rozglądała się po okolicy. Już chciała wyskoczyć zza niego i iść dalej, lecz dostrzegła coś, co zupełnie nie pasowało jej do obrazka. Czy to kaczka? Przebiegło przez jej myśl, a na jej pysku wymalowało się zaskoczenie. Najwyraźniej nie tylko ona postanowiła zrobić sobie małą wycieczkę. Tivia zwinnie wskoczyła na resztkę słonia i spojrzała w stronę małego stworzenia, które nie było dla niej żadnym zagrożeniem. Jej ogon lekko poruszał się na prawo i lewo, gdy przyglądała się pierzastej istocie. Koniec końców, zeskoczyła z kości i ruszyła w stronę ogromnej czaszki, nie spuszczając wzroku z kaczki. - Nie boisz się przebywania tutaj w samotności? To nie jest bezpieczne miejsce. – Odezwała się całkiem spokojnie, a w jej spojrzeniu błysnęła mała iskierka. RE: Wielki Szkielet Słonia - Kykczor - 18-05-2018 Kykczor siedział sobie zapatrzony w dal kiedy jakieś oddalone od niego trzaśniecie kości wyrwało go z zamyślenia. Rozejrzał się nerwowo po okolicy jednak nie udało mu się dostrzec nic co by mogło być zagrożeniem. Wszędzie trupy, a duchów jeszcze nie miał okazji się bać. Nagle boom! Ktoś się odezwał. Prawie podskoczył w miejscu i szybko odwrócił się całym ciałem w kierunku przybysza. W szybkiej ocenie była to lwica, dość szponiasta i zębata. A jej słowa zabrzmiały jak groźba. Kaczor chwilę musiał zbierać w sobie odwagę i drugą chwilę musiał poświęcić by okiełznać panikę. - Oczywiście, że się boje, jestem małą kaczą wśród takiej ilości martwej zwierzyny, że ciężko by było mi ja nawet zliczyć. Ale mówisz o duchach czy o sobie samej? - Duchów się nie bał ale lwicy. Lwicy bał się na tak bardzo że wszystkie wypowiedziane przez niego słowa brzmiały dość robotycznie. RE: Wielki Szkielet Słonia - Tivia - 19-05-2018 Lwica przyglądała się małemu stworzeniu, które było całkiem zaskoczone jej obecnością. Tivia przysiadła na moment, nie spuszczając wzroku z pierzastego. Wyglądała teraz nadzwyczaj łagodnie, oczy ciekawsko wlepione były w kaczkę, ogon delikatnie przesuwał się po ziemi. Skrzydlaty przemówił do niej, co sprawiło, że zaczęła lekko przekrzywiać głowę, co nadało jej wygląd ostoi niewinności. Wyczuła strach, był on niemal namacalny, lecz wcale nie była zdziwiona tym faktem. Po chwili wstała i zaczęła krążyć, powoli stawiając każdy krok, lecz nie spuszczając wzroku z małej istoty. - Zależy jak bardzo wierzysz w duchy. – Odparła spokojnie, lecz wyraz jej pyska zmienił się na bardziej zaczepny, co mogło wygląda całkiem groźnie. Tak naprawdę wcale nie miała zamiaru robić komuś krzywdy. Zwyczajnie była zaskoczona obecnością kogokolwiek w tak ponurym miejscu. Koniec końców przystanęła przed ogromną czaszką, a jej pysk ponownie nabrał łagodnej mimiki. - Jestem Tivia. – Przedstawiła się i lekko pokazała zębiska w całkiem miłym, lwim uśmiechu, o ile ktoś zdawała sobie sprawę, że jest to uśmiech. - Nie musisz bać się mnie, nie mam zamiaru urządzać sobie polowania w takim miejscu. – Rozejrzała się po okolicy, lustrując co większe kości. - Co przygnało cię akurat tutaj? – Ponownie przysiadła i spojrzała na kaczkę. Może to małe stworzenie wcale nie było takie tchórzliwe. RE: Wielki Szkielet Słonia - Kykczor - 20-05-2018 Pomachał skrzydłami by nie zapomnieć jak się lata to by było dość kłopotliwe gdyby w ataku paniki zapomniał o wszelakich podstawach. Lwica może i nie pokazywała wrogości jednak jest jedną z tych szponiastych potworów i jedynie jej widzimisię dzieliło życie od śmierci. Drgnął całym ciałem kiedy ta zmieniła swoją mimikę. - Nie wiem, nie spotkałem ducha. Wiec nie wiem czy mam powody by w nie wierzyć. Jestem Kykczor, kaczka z bardzo daleka. A Kykczor to imię dość dziwne imię ale rodzice mieli dość specyficzne poczucie - Tutaj urwał na chwilę swoją wypowiedz, zapomniał o oddychaniu i zabrało mu powietrza, zakaszlał się, nabrał powietrza znów. - Specyficzne poczucie humoru. A jestem tutaj bo akurat byłem w okolicy, trochę sobie podróżuje ostatnio i szukam ciekawych miejsc a takiego wielkiego słonia to nigdy nie widziałem to postanowiłem się mu przyjrzeć z bliska no i trochę dać odpocząć skrzydłom. Musze przyznać, że raczej nie wyglądało z góry by coś tu mogło grozić. - Już nie dodawał tego że bardzo się mylił i jakby widział ją w góry to by tu nigdy nie wylądował. Miał sporo wiary w poczucie estetyki polowań Tivi. I nadzieje ze nie da jej żadnego powodu by ta okazała mu wrogość. |