Skalny las - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +--- Wątek: Skalny las (/showthread.php?tid=1708) |
RE: Skalny las - Arne - 08-03-2014 Gdy w końcu zataszczył truchło głębiej w grotę usiadł nasłuchując, gdyż udało mu się pośród innych zapachów wyczuć obecność innego kotowatego. Końcówka jego ogona ruszała się wte i wewte, świadcząc iż czekał czy cokolwiek się wydarzy. A lwicy szukającej innego osobnika swojego gatunku, z powietrza do nozdrzy dotarła woń hibiskusa, kwiat którego najpewniej jednak sama nie rozpoznawała. A oprócz tego także inna, rozpoznawalna, pochodząca od zebry. Czy fakt bliskiej obecności kopytnego nieboszczyka miał dla niej jakiekolwiek znaczenie w przypadku złapania niedawno dwóch królików? RE: Skalny las - Nessie - 08-03-2014 Nessie szła nadal zapachem. W końcu dotarła do jakiejś groty. Zapach obcego lwa był coraz silniejszy. Lwica rozglądnęła się dookoła. Weszła do groty. Ku jej oczom ukazał się biały lew. Usiadła przed nim i długo na niego patrzyła. RE: Skalny las - Arne - 08-03-2014 Tak, nieznana mu osoba zdecydowanie zbliżała się do niego. Wstał zanim był widoczny dla jej oczu, aby w razie wypadku być w gotowości. W końcu w wejściu groty ujrzał lwicę, której kolory niezbyt mógł rozróżnić - źródło światła znajdowało się na zewnątrz, omijając front samicy. Wkroczyła do środka i gdy zmniejszył się kontrast oświetlenia ujawniła się czekoladowa barwa futra. I... usiadła. I patrzyła się. Modrymi, nasyconymi ślepiami. ... - Dzień dobry... szukasz czegoś? - W tym momencie poczuł się taki aspołeczny, a może fakt że nieznajoma nic nie mówiła a tylko go obserwowała był po prostu krępujący? RE: Skalny las - Nessie - 08-03-2014 - Na razie nie. - odezwała się swoim delikatnym głosem. Rozglądnęła się po jaskini. Znów zwróciła wzrok ku białemu lwu. - Chciałam tylko wiedzieć, do kogo zapach mnie przywiedzie. - rzekła w stronę lwa. RE: Skalny las - Arne - 08-03-2014 Poczynania brązowej były raczej niestandardowe. Sam zaczął być podejrzliwy, ale nie chciał po sobie tego poznać. Jeśli czegoś chce, to niech to powie lub... okaże, wprost. Nie wiedząc o co chodzi rozmówcy samemu nie wie się co robić. Rzeczywiście to jego zapach ją przyciągnął? Kiedy po świecie chodzi tyle padlinożerców trudno w to uwierzyć, chyba że zachłannie szuka jakiegoś towarzystwa. - Wchodzenie samej do jaskini z obcym lwem jest dość ryzykowne - skwitował. RE: Skalny las - Metody - 09-05-2014 /Wykorzystując me GMoce, zaprowadzę odrobinę porządku zakładając iż.../ Nessie z niewyjaśnionych przyczyn w końcu opuściła Arnego stwierdzając iż nie jest tak ciekawym zjawiskiem jak zakładała. Cóż za bul i rzal. och ach. Z żalem opuścił Świteziańskie ziemie, tym bardziej czując się rozdartym z każdym kolejnym krokiem gdy zbliżał się ku nieodpowiedzialnie na tak długi czas pozostawionemu samemu sobie białemu. Za każdym razem gdy z nim rozmawiał czy przebywał miał nieodparte wrażenie iż ten go zaprawdę- nie lubi. Najzwyczajniej w świecie nie lubi. Każde słowo, sapnięcie i gest, jakby miał dość i go denerwował, chcąc by się jak najszybciej oddalił egzystować gdzie i z kim indziej. Często więc, nie chcąc pogarszać choremu nastroju wykonywał podświadome rozkazy. Ech, jakże on się stoczył, lecz jakiż by miał cel w takiej mordędze dla ich obojga? Mimo szczerych i szlachetnych chęci nie uważał i nie próbował zjednać sobie calutkiego świata. Można nakłonić, ukazać swe pozytywy, ostrzec przed wadami, dopomóc i wiele chcieć... ale siłą nie zyskuje się sprzymierzeńców. Rodziny. Nigdy wśród swych nawet i poddanych nie miał nikogo, kto pracowałby wbrew swej woli dla swego króla. Oczywiście mogło się marzyć wyższe stanowisko, lepszy przydział, lecz to już całkowicie inna sprawa. Westchnął. Może, gdyby spotkali się jako małe, grube jeszcze kochane kluski, przypadliby sobie do gustu i stali najlepszymi przyjaciółmi. Lecz na cóż tu gdybać. Niemrawo na duchu, ale cieleśnie z jako taką mocą pomimo nogi przekroczył strumień i wkroczył do groty szybko załapując iż piegowata nie powróciła... jakby oczywiście ponosił jakąkolwiek odpowiedzialność za jej byt. Przeniósł modre ślepia na pacjenta, by zaraz skłonić przed nim rozczochrany łeb na powitanie omiatając chudego spojrzeniem. Podszedł bliżej, a nawet go nieco wręcz obszedł sprawiając powierzchowne oględziny. -Jak się czujesz? Bo wyglądasz znacznie lepiej, mimo iż schudłeś-jeszcze bardziej. O ile to możliwe. Niewiele ale jednak. Starał się być pokrzepiający i pogodnie neutralny acz czuł, że ten wampir zaraz i tak wyssie zeń wszelką radość nagromadzoną po kontakcie z dzieciakami. -Stało się coś w międzyczasie?-zakłopotał się z lekka. Jeśli tak to szczęście, że drugi z niebieskookich w takim a nie innym stanie był w stanie się i obiadek obronić. RE: Skalny las - Arne - 15-06-2014 // gas, w końcu się przymusiłam : x Bywają istoty mające coś nie tak pod czerepem ale wyraźnie wiedzące czego chcą. Są też takie, jak tutaj o właśnie go opuściła, po których nie da się odgadnąć jaki mają cel w swych działaniach. Chociaż może to był jeden z tych stanów że by się coś chciało ale w sumie nie wie co? Może schiz, może nuda. Kijaszek z tym, sam nie był lepszy, a albo nawet gorszy, tyle że nie przejawiało się to w taki sposób. Anemik leżał na plecach z łapami przy sobie obserwując sklepienie. Szukał na nim swojego "pudełka nic" w którym mógłby się schować i doczekać w końcu jakiejś zmiany stanu rzeczy. Co jeśli ono nie istnieje? To niesprawiedliwe, inne samce je mają! Jednak niedługo to trwało - pospiesznie przetoczył się na brzuch (au au żebra, one są) gdy zauważył że ktoś się zbliża. Kogo niesie tym razem? Na szczęście nie było to następne dziwne bądź irytujące indywiduum a znajome indywiduum czyli jego osobisty znachor (o rany). Dlatego osobisty pacjent szarego podniósł się przywitać jako tako. - Ja, lepiej? - przekrzywił trochę głowę (ale nie twarz), z biernym wzrokiem "jak tam uważasz". Mógł go okłamywać by poprawić mu humor? Potem jednakże coś innego zaprzątnęło mu łeb i popatrzył na zebrę której brakło nogi - No w sumie coś się tam działo... RE: Skalny las - Metody - 29-06-2014 Być może miał rentgen w ślepiach i widział, iż prawdziwie- lepiej wygląda, pod względem wyzbycia się toksyn. Arne mógł być o jedno spokojny- Metodemu daleko do komplementowania innych samców, by tym poprawić humor, nawet jeśli byłoby to kłamstwo i chora persona. Prawdziwie widział poprawę. Swoje, kurka, wiedział. Powiódł wzrokiem za drugim z modrych spojrzeń, by skulić uszy i się nieco skrzywić, we wstydzie, iż opuścił pacjenta w potrzebie... choć jeśli i on i zebra tu byli... to widać owa potrzeba nie była tak wysoce konieczna. -Apropo...-pasiastej oczywiście kupki mięsa-powinieneś jeść. Jako twój medyk nawet ci powiem- masz jeść. Choć jak oboje wiemy, co postąpisz to tylko i wyłącznie twoja sprawa-odwrócił wzrok w końcu od tego nieszczęsnego truchła. -Halucynacje i efekty odstawienia ustąpiły?-chciał się upewnić. Jeśli nie, tak czy śmak biały musiał coś wsadzić do mordy, biorąc pod uwagę jak dawno nic nie spożył. Jego ogon leniwie kiwał się z lewa na prawo, a nawet z prawa na lewo. Cóż by zrobił gdyby jednak objawy nie ustąpiły? Byłby udupiony, ot co. A jego usługi bezużyteczne. Westchnął. W sprawie bezużyteczności... -Nie wróciła, prawda?-albowiem, to, że jej nie było teraz, nie znaczyło, że nie było jej tu w ogóle, prawda? Mogła wejść, porozmawiać, obrazić się raz jeszcze (biorąc pod uwagę zdolności anemika) i zwiać... ponownie. Cóż on się przejmuje tą białą kupką nieszczęścia ech... RE: Skalny las - Arne - 13-07-2014 //geez jestem jednorekim masochista chyba[/size] No to załóżmy że faktycznie wyglądał lepiej, może i nawet z tego wyzdrowieje... ale czy opłaca się w takim wieku i sytuacji, mech. - Raczej tak... chociaż była tutaj jedna lwica, która zachowywała się jakoś tak bezsensownie że chyba nie mam pewności - z przekąsem odpowiedział na pierwsze pytanie - ale za to pierwszy gość zostawił po sobie wystarczający dowód istnienia. Opuścił lekko uszka na drugie pytanie. - Czyli również jej nie widziałeś? - nie zaskoczyło go to, dlaczego niby mieliby się spotkać na tak dupnym, ekhem, rozległym świecie (choć powiadają że małym). Z drugiej strony wyszło na jaw że chyba jednak tkwił w nim zalążek nadziei którego nie był świadom, gdyż uczuł pewien żal. RE: Skalny las - Metody - 19-07-2014 /Chyba powinno być "tak" na to czy halucynki odstąpiły ale OK/ Przysiadł jakoś tracąc wszelki zapał. Pokiwał tylko przecząco głową na pytanie anemika, niezbyt pocieszony owym faktem, nawet jeśli obiekt ujścia energii był tylko utrapieniem i sam Metodego nie znosił. Skrzywił się na przypominający o sobie ból w łapie, a jedyne co mógł zrobić to położyć się na chwilę i chłonąć przyjemny skalny chłód groty. Westchnął ciężko, gdy po raz pierwszy od dłuższego czasu nie miał za bardzo planu cóż począć ze sobą, czy kimkolwiek innym. -Jak myślisz, powinniśmy jej poszukać?-pokręcił nosem na tą myśl-nawet jeśli nie chce?-tego był akurat niemal pewien, przynajmniej jeśli chodzi o jego osobę. A poszedłby, poszukał, by szybko się poddać ostatecznie porzucając ową masochistyczną potrzebę i odwiedzić niegdysiejszych Świtezian, którzy ostatnio stali się dość bliscy jego zmęczonemu bólem innym niż ten w nodze, sercu. Z przekornym uśmiechem zauważył iż spora część owych osób nosi cętki, bez względu na płeć czy wiek, choć i "gładkie" osobistości nie zostały pomięte w jego rozważaniu. Stał się świadomy swego uśmiechu oraz przedłużającej ciszy. Podniósł modre ślepia na białego i skulił nieco uszy. Podniósł rozczochrany łeb, dotąd leżący na ziemi, poprawił łapy i znów sapnął. A ten tu? Cóż ma z nim począć? Rozejdą się, nigdy słowem nie odezwą? Ech, Arnemu pewnie daleko do myślenia o jakimkolwiek zawieraniu bliższych znajomości, gdy szary jedyne czego chciał to złagodzić cierpienie spowodowane tak długą rozłąką z ojczyzną, rodziną oraz śmiercią partnerki. RE: Skalny las - Arne - 19-07-2014 // dhfhfg Tymczasem zajął pozycję przy posiłku, nie tracąc z uwagi mizerniejącego towarzysza. - Myślę że nie do końca nie chciałaby, choć teraz sam nie mogę być pewny. Ja osobiście wolałbym się stąd ruszyć - odpowiedział i w końcu ugryzł swój pierwszy kęs mięsa od długiego czasu. Bez łapczywości a wręcz powściągliwie - musiał być ostrożny, jeśli przyjmie zbyt dużą porcję po takiej przerwie może się to źle skończyć. Widząc iż rozmówca się trochę zamyślił, zaczął obserwować jego mimikę w miarę bez obcesowości. Sądząc po - najwyraźniej nieświadomym - uśmiechu, jakieś przyjemne myśli krążyły po jego głowie, jednak szybko się czymś zmieszał, pewno faktem że wciąż nie jest tutaj sam. Gdy pacjent spokojnie przełknął mógł się ponownie odezwać (ktoś taki jak on nie pozwoliłby sobie na mówienie z pełną paszczą) - ale widzę że twojej nodze się chyba nie poprawiło, zatem czy w tym momencie to dobry pomysł wyprawiać się gdzieś? RE: Skalny las - Metody - 26-07-2014 Uniósł jedną "brew" ku górze, gdy i również jedno ucho z klapniętego- stanęło niby nasłuchując, a prawdziwie- tworząc minę osobistości powątpiewającej. Westchnął w końcu raz jeszcze, mimowolnie, acz mimo wszystko jednak delikatnie się krzywiąc na kolejne przywołanie jasnej zjawy na ekran myśli. -Czasem niepojęte cóż roi się w damskiej głowie... acz umysł tej konkretnej wydaje się wyjątkowo... um... nieskomplikowany-stwierdził z nutą dezaprobaty, czemu dało wyraz położenie po sobie ciemnych radarów czy opuszczenie łuków brwiowych, a i wypuszczenie powietrza suchym nosem. W duchu pochwalił postawę anemika; zarówno rozważnie podszedł so sprawy spożywania jak i faktu, iż dłuższe przebywanie w tej dziurze źle działa nie tylko na kości ale i umysł. Mając znów sekundkę "dla siebie" pozwolił nikomu innemu a sobie położyć rozczochrany grzywiasty łeb na ziemi błądząc niespiesznie wzrokiem po ścianach zimnej groty. Gdy drugi z modrookich odezwał się, ślepia pierwszego ześlizgnęły się leniwie na owego, martwiąc się faktem złej jakości obrazu. Cóż, z tym prawie nigdy nie było dobrze u szarego, dziw, że tyle przeżył z owym defektem. Gdy zrezygnował z prób wyostrzenia wizji naszły go pozytywniejsze przemyślenia: na przykład o tym, iż tamten całkowicie z marszu brał pod uwagę opuszczenie tego miejsca wspólnie. Podniosło to starego (och, bez przesady!) króla na duchu jak i jego uszyska do pionu. Zdobył się nawet na uśmiech pałętający się tam gdzieś w kącikach jego warg. -Och, czy bym chodził czy leżał- jej raczej żadna różnica-podniósł głowę i łypnął na obiekt "obgadywania". -Odsapnę tylko chwilkę, ty zjesz, strawisz kapkę i możemy się w końcu stąd wynieść-zapewnił towarzysza tonem, zmianą typu uśmiechu oraz nieznacznym skinieniem czerepu. RE: Skalny las - Eleri - 21-08-2014 Zmęczona, a wzbogacona o nowe doświadczenia, pełna obaw, wątpliwości i w każdej chwili coraz to bardziej gotowa w panice zawrócić, mimo początkowych chęci, werwy i dziarskości, kierowała swe trwożne kroki ku temu nieszczęsnemu miejscu. Była też głodna, a tam, być może, leżały jeszcze resztki tej nieszczęsnej i związanej ze smutnymi wspomnieniami lamparta – zebry. Cicho przeskoczyła strumień, wdrapała się na górę i pierwszym co było dla niej policzkiem – Metody. Co prawda dobrze, wspaniale, że oboje tu byli, a nie zniknęli bez śladu uh, ale… Dlaczego, dlaczego tam był akurat jednak on uh! Nie, nie chciała go, nie nie teraz, wszystko zniszczy, zawsze, ta ohyda i niecnota… nie, nie przesadzasz… przecież nawet się tam stara, tak? Ech, on nieważny. Zerknęła do środka. Ha! Drzemał, spał sobie dość głęboko jeśli jej nie wywęszył, uh, tak dobrze, bardzo dobrze. Nawet mimowolnie stanęły jej uszka. Gdy jednak jej szkarłaty powędrowały wyżej i natknęły się na białego trupka, od razu cofnęła łepek, kładąc uszy po czaszce, a rozwierając oczęta szeroko, kuląc się i spinając. Głupia! I tak cię widział, na pewno cię widział, nie możesz się teraz wycofać idiotko, ale też od tak wejść nie, bo aaa! Interakcje z innymi istotami są takie trudne chlip. Ze skwaszoną miną, zaciskając wargi, a pełnymi wszystkiego co gotowe było ją zabić i porwać w zupełnie inne miejsce tej krainy oczami wsunęła pół łepka do środka, wciąż jednak chowając ciało za ścianą, jakby miało to jej jakkolwiek pomóc w tym mentalnym ostrzale, którego się spodziewała. Patrzyła rozedrgana i czekała, aż ten drugi da jej znać co ona ma też począć uh. RE: Skalny las - Arne - 26-08-2014 - Zatem "odsapywaj" w spokoju, nie przeszkadzam ci - również i anemik zdawał się rozpromieniony, wizja uwolnienia się z tego miejsca, z tej monotonności, jak najbardziej podnosiła na duchu. Oczywiście, lokacja była przyjemna dla oka, ale nawet w najsympatyczniejszej umysł może zacząć gnić. Powiada się, że w domu się umiera... Czas mijał, szary drzemał, a białas w żaden sposób nie przypuszczał, że ich zguba sama do nich wróci... Przybycie albinoski nie uszło jego uwadze. Pomrugał zdziwiony modrymi ślepiami, wstał i cicho zbliżył się do albinoski, by nie budzić Metodego, a przynajmniej niezbyt gwałtownie. - Eleri, wróciłaś - stwierdził niegłośno ten oczywisty fakt by jakoś zacząć. RE: Skalny las - Eleri - 27-08-2014 Na mruganie jego zadziwionych oczu, a przede wszystkim na słowa, które uleciały z jego gardziołka, biała na powrót szybciutko skryła się za skalną ścianą, zaciskając mocno ślepka, przyciskając uszka do czaszki, a i kuląc główkę w łopatkach. Nie oddychała, choć czuła jak serce jej bije niczym dzwon. Och głupi zdradliwy mięsień! Zdawało jej się, że słychać go co najmniej w dwóch z czterech stad tych ziem. Płaczliwie zaciągnęła się powietrzem, drżąc niby motyl na wietrze, jak zwykle reagując ponad miarę na daną wokół rzeczywistość. Ponownie wsunęła główkę do środka, by, gdy ujrzała, iż biały znacznie zmniejszył odległość między nimi – z cichym piskiem przywrzeć brzuchem do zimnego podłoża, trzęsąc się z lekka i śląc ku górze pełne braku wiedzy cóż w ogóle myśleć spojrzenie. Czemu kładła się przed nim i drżała na sam widok, czemu tak zbijał ją z tropu i niweczył wszelką złość i zbudowane poczucie własnej wartości oraz spokoju, które wypracowała sobie na przestrzeni ostatniego czasu. Zdegustowanie samą sobą ogarnęło ją niczym bezlitosna fala. |