Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Damur - 19-06-2014

Przybyła nowa istota miała dziwne spinki na uszach, jednak widać po niej było, iż niecierpliwiła się, i chciała szybko odejść, dlatego też Damur nie zatrzymywał jej, i skupił się na rozmowie. A skoro Mirage była zajętą rozmową z białą tygrysicą, aby nie ignorować samotnego Vahana zaczął rozmawiać z nim.
- Podobno po dołączeniu do stada kapłan oprowadza po stadzie, prawda? Ciekawi mnie bardzo, jakie panują tu zwyczaje, a ciebie...? - mówił do niego, lecz bardzo cicho, by stojącym obok samicom nie przeszkadzało to w rozmowie.
...
Robiło się ciemno (bowiem słońce było już tylko w 1/4 widoczne), a Damur zaczął się trochę niecierpliwić. Był już o dziwo zmęczony tym dniem, choć cały prawie przeleżał. Dodatkowo, chciało mu się w krótkim czasie dołączyć do stada, posłuchać o zwyczajach stada, oraz coś zjeść. Ciekawe, kiedy mu się uda to zrobić, zwłaszcza, że wspólnie z Mirage oraz Vahanem idzie na polowane, jednak wcześniej sam chyba coś upoluje, żeby mieć siłę na atak.


RE: Płonąca równina. - Karishma - 19-06-2014

- Dziękuje za odpowiedź. - rzekła, i po czym przedstawiła się - Mam na imię Karishma, i jeszcze raz przepraszam, za przeszkodzenie w rozmowie. Jak nie będę już się wtrącać, i pójdę dalej, dobrze? - dodała te ostatnie słowa po krótkiej chwili ciszy. Nie chciała się nikomu narzucać, dlatego też zaproponowała, że odejdzie. W sumie, to nie wiadomo czemu zaproponowała, po prostu z jakiegoś dziwnego impulsu uczyniła to, i tyle.


RE: Płonąca równina. - Inés - 19-06-2014

Przymykała oczy, to otwierała je z powrotem, podnosiła łapę i opuszczała ją, a ogon poruszał się miarowo na wzór wahadła zegara. Mimo to, cała uwaga białej wciąż pozostawała skupiona na jej rozmówczyni.
W pewnej chwili zupełnie nakryła błękitne ślepia jasnymi powiekami, wyraźnie się na czymś skupiając. Nie otworzyła ich aż do momentu, w którym szara skończyła mówić.
- Nie nazywałabym się Kapłanką Księżyca, gdybym miała w zwyczaju odrzucać inne osoby ze względu na ich umaszczenie czy gatunek - zabrzmiał cichy, ale dziwnie wyraźny głos. - Cenię to, co wypływa z serca i duszy - rozum, dobro i indywidualność.
Tu zmrużyła oczy, wpatrując się w samicę z, wydawałoby się, odrobiną podejrzliwości. Wysunęła łapę do przodu, niewątpliwie wskazując lwicę, a niewiele brakowało, by dotykała jej klatki piersiowej. Wcześniej roześmiana Ines, teraz stanowiła podręcznikowy przykład powagi i majestatu.
- Księżyc mi podpowiada, że nosisz w sobie te cechy - ozwała się po kilku sekundach milczenia. - W tobie, Kijivu, dostrzegam potencjał na stanie się godnym członkiem mojego stada!
Uniosła brwi, jakby sama nie mogła wyjść z podziwu nad swym własnym stwierdzeniem.
Odstawiła łapę. Udało jej się przywieść na pysk półuśmiech, coby zmniejszyć ryzyko wywołania w tamtej niepotrzebnego przestrachu.
- Złóż przysięgę. Obiecaj w imię Księżyca, że pozostaniesz wierna Jemu, stadu i Kapłanom, i nigdy nie oddalisz się od szlachetnych wartości, które wyznajesz.


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 19-06-2014

Kijivu obserwowała gesty kapłanki ze skupieniem i powagą, nieco speszona jej początkowym tonem. Ale, gdy biała wyjaśniła, że dostrzega w niej poszukiwane przez siebie w członkach swego stada cechy, lwica nieznacznie podniosła łeb ku górze, czując się pewniej. Dodatkowo otuchy dodawały jej ciepłe stópki Sami które czuła na swoim futrzastym grzbiecie. Teraz nadeszła jej szansa na zostanie członkinią stada, a o powodzeniu miała zaważyć jej odpowiedź.
Ton jej głosu brzmiał ciepło, ale i uroczyście, kiedy powtórzyła słowa przysięgi po Ines:
- Przysięgam w imię Księżyca, że pozostanę wierna Jemu, Jego kapłanom i wyznającemu Go stadu, a wartości tych nigdy nie porzucę ani nie zaniedbam.
Kiedy skończyła mówić, poczuła, jakby wielki ciężar został z niej nagle zdjęty. Czy tak odczuwa się akceptację, bycie częścią społeczności? A może to ulga, ponieważ lwica zrobiła jak dotąd wszystko co leżało w jej mocy, aby zostać członkinią tego szlachetnego stada?


RE: Płonąca równina. - Mirage - 19-06-2014

Mirage uśmiechnęła się do siebie w duchu, po czym przechyliła nieco łeb, odsłaniając szyję i pokazując tygrysicy, że nie ma złych zamiarów i nie jest na nią zła, wręcz przeciwnie! Chciałaby, aby dołączyła się do nich, żeby się zapoznali.
- Masz ładne imię. - powiedziała, uśmiechając się do niej. Karishma przez chwilę milczała, po czym dodała, że zamierza odejść a to niezbyt spodobało się lwicy.
- Oj nic nie szkodzi, może zostaniesz z nami, porozmawiamy, poznamy się? - mówiła, zachęcając ją do tego, po czym odwróciła łeb i spojrzała na samców. - To jest Vahan. - oznajmiła, patrząc na białogrzywego a potem na białą paskowaną kotkę, po czym ponownie się odwróciła i spojrzała na Damura. - A to jest Damur. - przedstawiła go i znowu spojrzała na swoją rozmówczynię. Teraz liczyła, że szanowni panowie dodadzą coś od siebie.


RE: Płonąca równina. - Karishma - 19-06-2014

- Ach, bardzo dziękuje za to jakże miłe powitanie. Ja może jeszcze raz wam się przedstawie: Mam na imię Karishma. Nie bardzo chcę narzucać was wszelkimi pytaniami, aczkolwiek... jakie jest to stada, Srebrnego Księżyca? - zapytała, nie wiedząc szczerze jak się zachować. Była zdezorientowana jak małe szczenie w dżungli. Nie wiedziała gdzie jest, i nawet, co tutaj robi. Mimo to, coś kazało jej tu pozostać.


RE: Płonąca równina. - Damur - 19-06-2014

Biały tygrys przysłuchiwał się rozmowom Ines bardzo dokładnie. Samica bardzo cieszyła się z takich osób jak: Vahan oraz Kijivu, bardzo ich wychwalała, a on...? On nawet nie wie, jak się z nią przywitać. Nie wie, jak ma rozsądnie odpowiedzieć na pytania, wogóle nic nie wie. Jednak trzeba się wziąść w garść, najwyżej Najwyższa Kapłanka go potępi, i nie będzie chciała nigdy widzieć na oczy... - to nie brzmiało pocieszająco. - Tak owo ten zebrał siły, i odważył się. Jak nie teraz, to już nigdy. Najpierw jednak musi to wytłumaczyć innym.
- Witaj Karishma. - uśmiechnął się, choć wcale nie było mu łatwo. - Przepraszam was bardzo wszystkich, lecz muszę iść porozmawiać... - ostatnie słowa zaakcentował, iż nie było wiadomo, czy mówi to z groźbą, czy strachem, czy nawet ironią. To brzmiało bardzo tajemniczo, a wszystko z powodu tego zamieszania. Każdy może zacząć z niego kpić, kiedy opowie o swojej historii. Każdy może mu nie uwierzyć, nawet taka osoba jak Ines! Teraz jednak, teraz jednak najważniejsze są te krótkie chwile, te parę momentów, które z pewnością zapamięta na całe zycie. Życie, albo śmierć. Odwaga, lub tchórzostwo na cały żywot. Teraz, albo nigdy.
Damur nabrał głębokiego oddechu, i wyprostował się, co dzisiaj rzadko czynił. Podszedł do Ines dumnie, choć wcale tak się nie czuł. Na chwilę kiedy miał się z tą przywitać, zastanowił się, co on durny wyczynia... już zrobił gafę na "dobry" początek. Zachowuje się jak niewiadomo kto, niech będzie sobą! Skulił się, i opuścił głowę. Nie śmiał spojrzeć na tak wielką osobę - w jej losach, są jego losy. - Owo jednak kiedy poczuł głęboką woń kwiatów zbieranych w dżungli wiedział, że jest już blisko. Teraz wypadało by się przywitać.
- Witaj, o wielka Ines, kapłanko Srebrnego Księżyca. - równocześnie ukłonił się. Wyglądało to zapewne dość nietypowo. Niedawno krążył wobok niej z pełną swobodą, a teraz bał się na nią spojrzeć! - Przybyłem tutaj, by... by prosić Ciebie, o dołączenie do twojego stada. Stada będącego symbolem Księżyca, jego rozważnego czuwania nad nami wszystkimi. - mówił powoli, i nadal nie podnosił głowy. Nawet się nie przedstawił, zapewne nawet nie wypadało. Damur, bał się nawet rozmyślać: teraz skupiał się jedynie na tym, co słyszał od kapłanki.


RE: Płonąca równina. - Inés - 20-06-2014

Uniosła łeb, by następnie, delikatnie go opuszczając, ozwać się w te słowa:
- Niniejszym ja, Kapłanka Ines, mianuję cię członkiem Stada Srebrnego Księżyca.
Swoim zwyczajem, na moment położyła łapę na barku świeżo upieczonej Srebrnej. Uśmiechnęła się nieco szerzej, bo, jak by nie patrzeć, taka chwila powinna napawać radością.
Mina jej zrzedła w momencie, w którym usłyszała obok ciężkie tygrysie kroki. Pospiesznie zdjęła łapę z szarego barku, stanęła na szeroko rozstawionych łapach i wlepiła szeroko otwarte ślepia w samca. W milczeniu wysłuchała jego słów, które, choć naprawdę chciała odebrać jako szczere wyznanie, podświadomie odbierała raczej jako bezwiedne powtórzenie tego, co ona sama głosiła - oczywiście po to, by jego prośba została rozpatrzona pozytywnie. Ciepło, które starała się wykrzesać w stosunku do Kijivu, teraz uleciało w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Dlaczego miałabym ci zaufać? - niemal wyszeptała, acz znajdowała się na tyle blisko tygrysa, że ten nie powinien mieć najmniejszych problemów z jej zrozumieniem.
Zmrużyła oczy i wprawiła ogon w przyspieszone ruchy. Z jakiegoś powodu wyraźnie nie czuła się swobodnie w towarzystwie silnego samca, mimo iż ten bynajmniej nie wykazywał wrogich zamiarów (a wręcz przeciwnie!). Ale... Czy ostrożność wobec obcych wypada uznać za cechę niepożądaną u władcy?


RE: Płonąca równina. - Damur - 20-06-2014

- A dlaczegoby mi nie zaufać? - przestał gadać różne dodatkowe słowa, a mówił to, co naprawdę chciał powiedzieć. Dlaczegoby, mu nie zaufać, przecież on nie chciał nikomu nic złego zrobić. Nic złego uczynić. W jego słowach choć słuchać było niepewność, były one szczere, w przeciwieństwie do tamtych. Wtedy, nie wiedział jak się przywitać, dlatego rzekł tak, gdyż kiedy rozmyślał, wpadł na pomysł, iż tak właśnie się przywita. I może nie było to najpiekniejsze przywitanie (a umie on takowe wymyślać), to teraz jego zdaniem nie miało to znaczenia. Nie liczą się ładne słówka, a serce. Tylko, czy on ma je czyste? Zawsze starał się takowie mieć, i na ogół ma, jednak... nie posiada on takiego rozumu jak Vahan, takiego dobra jak Mirage, ani inwiduwalności jak Kijivu! Jakie więc są jego szanse na dołączenie do stada? Są marne! Już teraz, może stąd wyjść, pójść hen tam, i nie wrócić, by Ines nigdy go nie ujrzała. Z drugiej strony, on tutaj musi zostać, i dołączyć do stada! W żadnym innym wypadku, nie będzie radosny, już nigdy. //Przepraszam, że przeszkadzam w czytaniu, ale do Ines [xD]: Tak pomyślałem, że ona może nie udzieli mu przysięgi, a dopiero później może jak będzie szedł to uczyni? Tak sobie pomyślałem xD// Ale istnieje minimalny cień szansy, a nawet jego zakrawek, iż nieprzewidywalna Kapłanka przyjmnie go do swojego stada. I czy aby na pewno, takowa nie chciała, by zszedł jej z oczu?

//Kocham dramaty, a takie zmiany zewnętrzne kocham jeszcze bardziej! xD//


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 20-06-2014

Szara odwzajemniła ciepły uśmiech kapłanki i z wdzięcznością pochyliła łeb, kiedy ta dotknęła jej barku. Została zaakceptowana! Kiedy ceremonia dobiegła końca, odwróciła się do Sami i Serret, szczerząc się w radosnym uśmiechu i machając swoim szarym ogonkiem na prawo i lewo. Miała wręcz ochotę okazać całe swoje szczęście światu, ale doszła do wniosku, że przynajmniej w tym momencie powinna zachować jeszcze powagę - cieszyć będzie się z przyjaciółmi kiedy Ines zakończy swoje poważne obowiązki, jakie teraz miała na swoich barkach. Wciąż wiele kotowatych czekało na rozmowę z Białą, to też Kijivu jeszcze raz skłoniła się i odeszła kilka kroków z tył, obserwując rozmowę kapłanki z białym tygrysem.
Zaskoczyła ją diametralna zmiana zachowania lwicy. Szara postawiła uszy na sztorc, próbując zrozumieć tak zmienny obrót spraw. Damur, którego zdążyła poznać kilka chwil wcześniej, nie wyglądał na nieuprzejmego osobnika, przeciwnie - wzbudzał sympatię w Szarej. Dlaczego więc Ines wykazywała tak wielkie obawy przed nim? Może kiedyś, w przeszłości doznała jakichś krzywd z ręki podobnego kotowatego?
Postanowiła chwilowo nie przeszkadzać w rozmowie - byłoby to wyjątkowo nieuprzejme, zwłaszcza, że jej rekrutacji nikt nie przerywał - ale co, jeśli kotowaty będzie potrzebował pomocy? A może powinna zdać się na osąd Ines i zaakceptować jej decyzję, niezależnie od tego, jaka ona będzie? Była rozerwana, ale starała się nie okazywać zmartwienia. Zamiast tego spojrzała pytająco na Serret. Może karakalka wie o cóż może chodzić?


RE: Płonąca równina. - Vahan - 20-06-2014

- Wybaczcie, ale muszę odpocząć. Innym razem porozmawiamy. - Przymknął teraz jedno oko i rozluźnił się. Czuł, że sen jest blisko. Rozmowie przysłuchiwał się jednym uchem. Słyszał, że Kijivu została członkinią stada i ponoć jest bardzo wyjątkowa. Potem Damur oddalił się i sam chciał porozmawiać z Ines. Ciekawiło go, dlaczego Ines była taka nieufna wobec tygrysa. Oj... teraz nic nie liczyło się dla niego tak jak sen. Vahan już był w drodze do krainy snów...
- Później coś upoluję - mówił przez sen.


RE: Płonąca równina. - Karishma - 20-06-2014

Karishma nie za bardzo się ucieszyła, kiedy dwójka samców odeszła na bok, lecz cóż, czasami tak bywa.
- Widzę, że jestem chyba za bardzo uciążliwa, to może lepiej odejdę na bok, tak jak wcześniej zaproponowałam... - tutaj, było jakoś dziwnie. Nieswobodnie, zaś jej siła pozostania tutaj rosła. Może, to przez ciekawość? Sama tygrysica tego nie wie, ale cóż, czasami w życiu są takie impulsy, które każą nam to zrobić. A nawet nie impulsy, impuls: instynkt. Dlatego też instynkt podpowiadał jej, żeby pozostała, i tak też uczyniła.


RE: Płonąca równina. - Avatea - 20-06-2014

Avatea ze spokojem spacerowała po trawie, chłonąc każdy najmniejszy szczegół tych terenów. Już od ponad roku próbowała znaleźć przynależne sobie miejsce, jak na razie nie dawał to jednak żadnych rezultatów. Starała się więc zapamiętać całą trasę swojej wędrówki, by w razie czego wiedzieć, gdzie może przenocować. Westchnęła. Z każdym dniem, nadzieja że uda jej się odnaleźć stado, gasła. Łapy bolały ją niemiłosiernie, w końcu postanwiła zrobić postój. Ze zmęczenia położyła się na ziemi, usiłując wyczuć otaczające ją zapachy. Podczas tej długiej wędrówki, jej węch wyraźnie się poprawił i już z daleka mogła wyczuć woń, której od dawna szukała. Niedaleko musiało być stado. Natychmiast zapomniała o zmęczeniu i zerwała się na równe nogi, już po chwili biegnąc w stronę zapachu. Po kilku minutach nieustannego biegu zwolniła. W oddali zauważyła grupkę lwów. Przez ułamek sekundy zawahała się, po chwili jednak z powrotem ruszyła przed siebie. Podeszła do najbliżej stojącej lwicy i zapytała niepewnie:
- Witaj, jestem Avatea. Czy nie wiesz, gdzie mogłabym odnaleźć przywódcę?
Spojrzała w niezwykłe oczy lwicy, których powieki pomalowane były na zielono.


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 20-06-2014

Pojawienie się nowego osobnika nie uszło uwadze szarej. Szybko dostrzegła też postać drugiego tygrysa, może siostry - bo była absolutnie pewna, że obydwa przybyłe kotowate to samice - Damura?
Obydwu przybyłym kiwnęła głową ze szczerym uśmiechem w geście uprzejmego powitania, po czym dodatkowo wypowiedziała znane już wszystkim z jej ust ciche - Dzień dobry. Zdecydowała się w końcu też podejść do tygrysicy - która obecna była tu już chyba jakiś czas, a Kijivu wciąż nie miała okazji z nią porozmawiać. A ponieważ młoda lwica, która przedstawiła się imieniem Avatea, miała jakąś ważną sprawę do Ines, zdecydowała się nie wchodzić jej w słowo.
Niedługo potem znalazła się obok pasiastej kotowatej, podziwiając jej futro.
- Dlaczego uważasz, że mogłabyś być dla kogoś uciążliwa? A poza tym - dodała wciąż podziwiając ją od stóp do głów - jakie ty masz piękne pasy..
Kijivu wyglądała znowu jak dziecko, gapiące się w fascynacją w coś, co jej się niezmiernie podobało a co rzadko miała okazję oglądać, no, chyba, że na zebrach. Ale jej rozmówczyni przecież zebrą nie była, o nie! Miała tylko nadzieję, że nie obrazi samicy swoim, bądź co bądź, dziecinnym zachowaniem.


RE: Płonąca równina. - Karishma - 20-06-2014

- Nie chcę się nikomu narzucać. A skoro, widzę, chyba chcesz ze mną rozmawiać... - na moment przerwała. - O czym jest to stado, to stado, które prowadzi Ines? - spytała z czystej ciekawości, a tak się złożyło, iż posiadała dużo czasu, to wcale się nie śpieszyła.