Pod samotnym drzewkiem - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Pod samotnym drzewkiem (/showthread.php?tid=1178) |
RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 05-05-2015 Wooow! No dobra, może te żarty sobie jednak daruje bo coś czuł, że lwica go tutaj zaraz zagryzie. Była jeszcze bardziej zawzięta niż Maya przy ich rozmowie! Tamta stara lwica w końcu po jakimś czasie się do niego odrobinę przekonała, a Giza chyba by mu łapy powyrywała, gdyby teraz mogła. Gdyby te iskry które ciskała z oczu były nieco bardziej prawdziwe, zaraz by im tu podpaliła sawannę. Nie odezwał się więc już słowem, chociaż posłał jej uśmieszek, no bo na takiego totalnego zaszufladkowanego nie mógł wyjść, nie? No właśnie. Może dzięki temu Giza się nieco uspokoi i przestanie w końcu jeżyć sierść. Z resztą, on serio mówił o tym że złość szkodzi na piękno! Eh te samice, nigdy nie słuchają. No, więc nie mówiąc już nic, Saix ruszył sobie swobodnym truchtem przez wysoką trawę. nawet gdyby Giza chciała, raczej trudno byłoby jej zgubić wielką ciemną plamę na tle jasnych źdźbeł. W chwilę potem jednak Saix zauważył że samicy przy nim nie ma. Odwrócił się i zerknął w jej stronę. - Hej, wszystko gra? - zawołał. - Miałaś mnie ponoć pilnować! W tym samym momencie znów grzmotnęło. Głośniej. Bliżej. A na horyzoncie majaczyły ciemne chmury. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 05-05-2015 Chyba taktyka z "nicniemówieniem" miała się lepiej niż granie szarej samicy na nerwach. Bo wydawać się mogło, że teraz była trochę jak puchaty balonik - nieco spuszczała w z tonu, ale wciąż jej oczy były utkwione w samcu. Pilnowały go, od początku do końca. Po tym, jak grzmotnęło Giza nawet nie zauważyła, że została w tyle. Wpatrywała się w horyzont za nimi, siny niemal tak jak odcień sierści samej lwicy. Może nawet i ciemniejszy. W pierwszej chwili nie zarejestrowała też tego, co mówił do niej Saix. Więc gdyby miał ciemniejsze zamiary, tak jak spodziewała się Giza, mógł jej wówczas spokojnie uciec. Ale tak nie było i dopiero drugie zdanie wychwyciła samica. Wróciła swoimi błękitami na samca, w których na ułamek sekundy można było dostrzec niepokój, ale tylko na chwilę. Wiedziała co wisiało w powietrzu, nie podobało jej się to. - T... tak - powiedziała. - Chodźmy. Nie panowała nad tym, kolejny grzmot sprawił, że jej sierść się ponownie zjeżyła, zupełnie mimowolnie. Tym razem mniej w tym było złości. - No na co czekasz?! - Fuknęła zirytowana. - Musimy iść zanim nas burza zastanie. Ba, nawet pchnęła samca łapą, żeby szedł do przodu. RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 05-05-2015 Puchaty balonik. Idealne określenie. Giza zezłościła się tak bardzo że lada moment mogła chyba pęknąć - przynajmniej takie wrażenie miał Saix. Nie zauważył jakoś by spuściła z tonu, ale cóż. Z czasem może się to jeszcze odmieni. W końcu skoro byli w jednym stadzie, będą spędzać ze sobą raczej sporo czasu, nie? Samiec nie zwracał specjalnej uwagi na pogodę, nie wiedział więc co tak zaniepokoiło Gizę. Że burza? Przecież to nic takiego. Trochę hałasu i deszcz. Nic wielkiego. Chciał nawet podejść do samicy, zeby powtórzyć swoje pytanie, bo patrzyła na horyzont jak zahipnotyzowana. W końcu jednak odwróciła się do niego, oczywiście zaprzeczając jakoby cokolwiek było nie w porządku. Oj teraz widział że to burzy się bała. Cała się zjeżyła na grzmot! - Przecież to tylko trochę deszczu. - rzucił jeszcze uwagą, no ale posłusznie ruszył przed siebie. Chmury nadciągały w dość szybkim tempie. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 05-05-2015 - Hympf! Tylko? - W jej mniemaniu burza była bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, przed którym należało się schować. Nic innego na tym świecie nie było w stanie wywołać u Gizy taki napad strachu, niczego się przecież nie bała. Oprócz burzy. Odkąd była kociakiem zawsze uciekała przed grzmotami i błyskawicami. Z wiekiem jej nie przeszło, co zresztą zapewne rzuciło się w oczy. - Niedaleko jest rzeka - mówiła mając na myśli Czarną Rzekę - widziałam tam całkiem sporo jam i nor. Tam się schowamy - zarządziła prując do przodu coraz to szybciej. Jej marsz w końcu przerodził się w trucht i to całkiem szybki. - Będziesz wygłaszał te swoje żarciki jak już się schowamy - dodała. Kolejny grzmot nie sprawił jednak, że przyspieszyła. Wręcz przeciwnie. Zatrzymała się, jakby wryła łapy w ziemię. Znów obejrzała się za siebie w stronę horyzontu a nadciągające chmury z deszczem i błyskawicami nie poprawiały jej nastroju. Ot co, wystraszyła się i z jakiegoś powodu nie mogła zrobić kroku do przodu. Mimo iż poczuła pierwsze krople deszczu na swoim nosie. Podniosła błękitne ślepia w stronę nieba, ale po chwili znów zaczęła robić kroki przed siebie. Bardzo nieswobodne, mechaniczne. RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 05-05-2015 - Eeee.... no niech ci będzie. Saix nie widział w burzy nic nadzwyczajnego. Okej, sam nie lubił moknąć, ale żeby od razu się tak panicznie bać? Huki ani błyski nie robiły na nim wrażenia, ani za dzieciaka ani teraz. Pewnie, burza mogła być niebezpieczna. Ale niebezpiecznych było wiele rzeczy, a nawałnica wcale nie klasyfikowała się do tych najgorszych. Kiedy tylko Giza niemal wystrzeliła do przodu, mamrocząc coś o jamach i rzece, Saix pobiegł za nią. Z łatwością dotrzymywał jej kroku. Widzicie, ha! Gdyby był jakimś wrednym złym lwem co sie z nią nie liczy, pewnie by sobie odbiegł i tyle by go widziała! W końcu zwiedzanie samemu jest lepsze. Ale jednak pobiegł za nią. Kiedy się zatrzymała, prawie na nią wpadł. - Ej, co jest... - warknął do siebie - Wrosłaś w tę ziemię czy co... Ponoć nie chcesz dać się złapać burzy. - przypomniał jej kiedy tak sterczała jak słup soli. Złapał nawet jej ogon w zęby i pociągnął lekko, dając sygnał żeby się ruszyła. W końcu Giza znów poszła przed siebie. Saix biegł obok. Widział jaka była spięta. - No, bardzo ładnie. Łapa za łapą. Jedna, potem druga i kolejna. Całkiem nieźle ci idzie. Pewnie już niedaleko, no, zobaczysz. Boższ... gadał jak do przerażonego dziecka. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 05-05-2015 Gdyby Infinity był w jej skórze zapewne nie byłoby mu tak chętnie do żartów. Giza była spięta, gotowa wryć się w ziemię jak ta łania co to nagły błysk zobaczy. Szła,bo szła. Potem przyspieszyła będąc ponaglaną przez samca. Nawet nie zwracała uwagi na to, że chwilę temu była gotowa wyrwać mu serce z piersi. Teraz liczyło się spokojne dojście do bezpiecznego miejsca. Biegła więc, aż nie zobaczyła wspomnianej przez siebie rzeki. Czy Saix znał te tereny? Nie mogła wiedzieć, ale w tym momencie zamiast przejmować się tym, szukała jakiegoś schronienia, bo jak już wcześniej mówiła - były tu jamy i nory. Nie było czasu do stracenia, deszcz stawał się coraz bardziej intensywny a błyskawice coraz częściej przecinały niebo. Wreszcie dostrzegła, skalną jaskinię schowaną w ziemi, porośniętą mchami. Nie tłumacząc się nawet swojemu towarzyszowi wystrzeliła w tę stronę, ostrożnie weszła do środka sprawdzając czy nikogo nie ma w środku. Na szczęście nie było, a jaskinia wydawała się być na tyle duża, że spokojnie mogła pomieścić dwa lwy. Dość szeroki korytarzyk od wejścia prowadził do okrągłej, szerokiej nory. Wyglądało na to, że nikt tutaj jeszcze nie był przed nimi. Giza usiadła pod ścianą i wytrzepała futro z wody, która się zebrała na jej futerku. RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 06-05-2015 Zapewne. Gdyby miał usposobienie jej podobne, pewnie tez by się bał burzy. Niestety obecnie był tylko sobą, więc huków ani grzmotów się nie bał. Saix popędzał ją więc ile mógł, poganiał słownie, próbując jakoś dodać otuchy. Skoro burza tak na nią działała, deszcz, który przecież był nieodłączną częścią nawałnic musiał jej napędzić sporego stracha. Czy Saix znał te tereny? Kojarzył je. Przez tych kilka lat sporo rzeczy się zmieniło również w przyrodzie i ukształtowaniu terenu, jednak większość rzeczy nadal wyglądała znajomo. Trzeba jednak przyznać że Inf nieczęsto się tutaj zapędzał, nie mówiąc już o buszowaniu po jaskiniach. Nie wiedział więc ile ich jest, jak duże są i czy da się w nich schronić. Jak się oczywiście okazało, było tam trochę jam i można było znaleźć w nich schronienie. Giza wpakowała się do jednej z nich a Saix podążył za nią. W środku było dość miejsca by oboje się zmieścili, ale wiele wolnej przestrzeni nie zostawało. Cóż, wojownicza Giza będzie musiała ścierpieć jego towarzystwo. - Przytulnie - no widzicie, jednak żarty nadal się go trzymały. Lew również zaczął się otrzepywać z wody, szczególnie dużo nabrała jej oczywiście grzywa. Po pozbyciu się kropel deszczu, trochę mu się napuszyła. - A więc... boisz sie burzy. - stwierdził oczywisty fakt. Na zewnątrz grzmotnęło potężnie a zaraz potem błysnęło. Burza była dokładnie nad nimi. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 07-05-2015 Giza leżąc pod ścianą położyła pysk na łapach i nerwowo zakryła łapami oczy. Nie chciała widzieć błysków. Nie chciała słyszeć grzmotów, choć na to nie mogła nic poradzić. Trwała tak aż nie usłyszała głosu czarnego samca. Uchyliła spojrzenie błękitnych oczu spod łap, prosto na swojego towarzysza. Trzęsła się ledwie zauważalnie, sama już nie wiedziała czy ze strachu czy może dlatego, że przemokła. Otrzepała się lekko co i tak niewiele dało. - To takie zabawne? - Warknęła na Saixa. Ona zdecydowanie nie widziała w tym niczego śmiesznego.Nie miała pojęcia jeszcze skąd brał się jej strach przed tym zjawiskiem, które zresztą nie było wcale ostatnio takie rzadkie. W końcu cały czas było upalnie i parno, aż prosiło się o burzę. Może dlatego była taka nerwowa? A przynajmniej w tym okresie, gdy burz jest zdecydowanie więcej. Gdy usłyszała kolejny grzmot podniosła się i przeniosła się jeszcze dalej, pod samą ścianę na samym końcu jaskiniowej izby. Wiedziała, że tu jest bezpieczna. Więc skąd ten lęk? Nie potrafiła go jeszcze wyjaśnić. RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 07-05-2015 Saix z kolei zaczął doprowadzać do porządku swoje futro. Chociaż grzywę chciał nieco wygładzić, ten nieoczekiwany prysznic totalnie go poczochrał. Nie żeby był jakimś pedantem czy coś, ale po prostu nie lubił być tak totalnie roztrzepany. Wygładził się więc tylko powierzchownie. Po chwili zerknął na Gizę. - A widzisz, żebym się śmiał? Gdyby się z niej naśmiewał to czy by ją tutaj pogonił? Nie, pewnie skakałby wokół niej na deszczu w momencie kiedy stanęła jak wryta i nie mogła się ruszyć. Skakałby i szydził. Zdecydował, że w sumie chyba pora złamać pierwsze lody. Dobrego pierwszego wrażenia nie zrobił, ale jednak wolałby mieć w tym stadzie jakichś sojuszników. Kiedy grzmotnęło potężnie i Giza uciekła dalej wgłąb jaskini, Saix poszedł za nią. Walnął się na ziemię na półboku, tak że stykał się z samicą. Jeśli było jej zimno, w ten sposób Inf zapewni jej trochę ciepła. Zaczął wylizywać łapy, na których futro również potargało sie od deszczu. - Nie wiem, czemu tak bardzo się jej boisz. Nie potrafię tego zrozumieć. Ale ja też mam swoje lęki - powiedział nieco niewyraźnie, bo z jęzorem przyklejonym do swojej łapy i nie patrząc na nia. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 07-05-2015 Fuknęła coś w odpowiedzi na słowa czarnego samca. Może i się nie śmiał, ale ponieważ była bardziej nerwowa to i bardziej czepialska. Zwłaszcza jeśli chodziło o żarciki Saixa, którymi zresztą raczył ją wcześniej. Teraz nakładało się wszystko na siebie - strach, nerwowy charakter, duma i tak dalej. Grzmiało i błyskało bardzo mocno i często. Nawet Giza powoli zaczęła się do tego przyzwyczajać, ale nadal nie mogła pozbyć się tego irracjonalnego strachu. Spojrzała na czarne lwisko gdy wypowiedział się na temat jej fobii. Pokręciła lekko głową, nie wiedziała czy umiała wytłumaczyć dlaczego tak bardzo się bala. - To moja największa wada - powiedziała tonem krytycznym, ale w zasadzie nie podnosiła już głosu. Była raczej zmęczona, a przynajmniej takie wrażenie mogła sprawiać. - To nie jest zwykły lęk - dodała za chwilę. Położyła łeb na łapach. RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 10-05-2015 Saix przez długi czas milczał, wylizując swoje łapy i porządkując futro. W jaskini zrobiło się ciepło od cielsk dwóch lwów. Czarny samiec wsłuchiwał się w szum deszczu, grzmot piorunów oraz również w słowa Gizy. Rozmowa im się nie kleiła, wypowiedzi ich obojga były dość szczątkowe i urywane. Eh, chyba nie najlepszy początek znajomości, ale cóż teraz można zrobić. - Trauma? Burza zabiła ci kogoś bliskiego? - zapytał jeszcze. W końcu taka fobia może pochodzić właśnie z wcześniejszych doświadczeń. Saix miał jednak nadzieję, że się mylił i lęk Gizy wcale nie pochodzi ze źródła, któe podał. Znaczyłoby to bowiem że w momencie, kiedy zadał pytanie, lwica z pewnością cofnęlaby się myślami do tego okropnego wydarzenia, o ile ono w ogóle miało kiedykolwiek miejsce. - Ty to przynajmniej boisz się czegoś realnego. - rzucił jeszcze uwagę. - Ja cały czas mam przed oczami swoją matkę. Ogromną, gigantyczną wręcz lwicę, przywódczynię Złoziemców. Wiesz jak przeszywało jej spojrzenie? Odszedłem między innymi, bo bałem się, że nie spełnię jej oczekiwań. Nadal się to za mną ciągnie, mimo że jej tu już nie ma. - mruknął. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 10-05-2015 Spojrzała na Saixa nieco spokojniejszym wzrokiem niż wcześniej. W zasadzie nie było w nim już tamtej wściekłości, było to raczej spojrzenie kogoś, kto w życiu widział na prawdę dużo i bardzo się zawiódł. Prychnęła coś pod nosem, co początkowo miało być odpowiedzią na pytanie czarnego lwiska, ale już po chwili uznała, że mogłaby mu odpowiedzieć na to pytanie. - Szczerze mówiąc to nie pamiętam - odezwała się głosem, który świadczył o jej zmęczeniu. - Nie pamiętam, czy coś tak tragicznego miało miejsce. Ale mam inne skojarzenie, chyba nieco bardziej abstrakcyjne niż mogłoby się wydawać, ale w moim odczuciu ma trochę sensu. Wzruszyła lekko ramionami, choć sierść nadal jej się jeżyła z każdym grzmotem i mięśnie też się napinały. Teraz jednak szara starała się nad tym panować. - Nie jestem tchórzem - dodała po dłuższym milczeniu. Słuchała czarnego, nie mogła powiedzieć, że nie. Spoglądała na niego i stwierdziła, że rozumie jego lęki. Według niej miały one uzasadnienie i wcale nie wydały jej się takie absurdalne jak jej lęk przed burzą. - Chyba wszyscy kiedyś baliśmy się zawieść naszych rodziców - odpowiedziała. - Bo przynajmniej na początku, wydają nam się idealni. Do póki nie przejrzymy na oczy. RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 10-05-2015 Samiec w końcu dał spokój swojemu futru, położył obie łapy obok siebie a na nich złożył łeb. Zerknął kątem oka na szarą. Wydawało się, że się uspokoiła, a to był dobry znak. Nie lubił kiedy lwy nadmiernie panikowały. Okej, można się czegoś bać, ale trzeba z tym lękiem walczyć. Gdyby mu tutaj teraz się ciągle trzęsła, chyba by oszalał. - Interesujący przypadek. - rzucił krótkim komentarzem. Nie ciągnął jednak tematu. W końcu lwica mogła się poczuć urażona takim wścibstwem. I tak musiała być zła że obcy który na dodatek sobie wcześniej z niej zakpił, poznał jej wadę. - Nikt cię tak nie nazwał - odpowiedział na jej słowa, które brzmiały trochę jak wyrzut. Kiedy rozpoczęli temat o rodzicach i lęku przed sprawieniem im zawodu, Saix mimowolnie pogrążył się we wspomnieniach o swojej rodzicielce i nieco zmarkotniał. Może po części Giza była w stanie zrozumieć jego obawy, ale też nie do końca. Bo to ciągnęło się za nim już od lat, a zwykle to coś, co powinno zajmować umysły jedynie małych lwiątek. - Ja się nadal tego boję. Dlatego tak długo nie wracałem na te ziemie. Ale wiesz co? Najśmieszniejsze jest to że te obawy nie miały żadnych podstaw. Nie byłem na tyle godzien jej uwagi, żeby się mną przejmowała. - zaśmiał się nieco gorzko. RE: Pod samotnym drzewkiem - Giza - 11-05-2015 Ziewnęła. Nie miała zamiaru dalej ciągnąć tego tematu. Nie denerwował jej, po prostu nie wiedziała co mogłaby jeszcze dodać. Zresztą chyba poczuła lekką ulgę gdy Saix dał spokój z tematem strachu przed burzą. Wystarczyło już samo to, że wisiała taka sina i gniewna nad nimi. Nie trzeba było więc stale przypominać o niej słownie. To wcale nie pomagało Gizie w walce z ową fobią. Nawet na ułamek sekundy uśmiechnęła się, to jest na momencik kąciki czarnych, lwich warg podskoczyły co było bezpośrednio związane z lekkim zainteresowaniem ze strony szarej tematem rodziców. Gdy słuchała czarnego przemyślała sobie to i owo. Wracała myślami do przeszłości, przypominała sobie swoje dzieciństwo. Swoją matkę, ojca, stado. Właściwie to uznała, że musi coś przyznać samcowi. - To ta jedna rzecz, która nas łączy - odezwała się w końcu. Nie powiedziała jednak niczego więcej. Nie tłumaczyła się z tego co powiedziała. Ziewnęła po raz kolejny. Była zmęczona co już wcześniej można było zauważyć. Najpierw upał, potem polowanie, potem to spotkanie z Infinitym... no i ta burza. Ona i ucieczka przednią, a także sam strach zmęczyły ją. Co nie jest bez znaczenia, bo przecież lwy i tak lubią spędzać większość swojego dnia na spaniu. - Muszę odpocząć - stwierdziła. I tak nie było pewności czy burza sobie przejdzie czy też utrzyma się przez wieczór, może noc? RE: Pod samotnym drzewkiem - Saix - 27-05-2015 No tak, o strachu najlepiej zapomnieć poprzez zwyczajne odwrócenie uwagi. Gadanie na ten temat raczej nie w tym nie pomoże. Tak więc lepiej, że skupili się na czymś innym. Może ten temat rodziny który na chwilę wypłynął nie był jakiś super pozytywny, no ale zawsze jednak odwracał uwagę. Choć trzeba przyznać że Saix był ucieszony kiedy z kolei Giza nie kontynuowała tego tematu. On sam powiedział już co powiedział, ale ogółem nie czuł się dobrze kiedy musiał się uzewnętrzniać zanadto. Podejrzewał, że Giza i tak zrozumiała to, o czym chciał jej powiedzieć. Ten temat także można było więc zamknąć, choć zaciekawiło go stwierdzenie, jakie padło z pyska samicy. - Łączy? To znaczy co? Spojrzał na szarą pytająco, choć coś podejrzewał, że odpowiedzi się nie doczeka. Samica nie wyglądała na taką, co chciałaby ciągnąć akurat ten temat, skoro dwa poprzednie dość wcześnie porzucili. No cóż, ale coś podejrzewał, że z czasem pewnie i tak się dowie. Należał bowiem do stada, no nie? Jeśli poznają się z Gizą lepiej, Saix na pewno będzie o niej więcej wiedział no i z czasem w końcu domyśli się o co jej chodziło. Albo sama mu to powie. Albo Saix zupełnie zapomni o tej uwadze samicy i nie będzie się nią przejmował. Tyle możliwości! - Z resztą nieważne. - mruknał w końcu, również stwierdzając, że chętnie skorzystałby z odpoczynku. Tym bardziej że jemu burza w żaden sposób nie przeszkadzała. Mógł spać jak zabity. Praktycznie w każdych warunkach. |