Król Lew PBF
Aaa, kotki dwa! - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Aaa, kotki dwa! (/showthread.php?tid=1834)

Strony: 1 2


RE: Aaa, kotki dwa! - Firrael - 07-05-2016

- Szczęściarz. - Powiedział, gdy usłyszał o przybranym bracie Samiyi. Między jednym niesprawnym okiem a całkowitą ślepotą ziała ogromna przepaść. Ten przybrany brat wciąż oglądał świat w tych samych barwach. Miał jedynie mniejszy kąt widzenia. Firrael musiał przestawić się na zupełnie inny sposób postrzegania świata. Początki były straszne. Ale rozwinął pozostałe na tyle, że otwarły się przed nim możliwości niedostępne dla zwykłych złotokotów. Ale rudy raczej kłóciłby się, czy taka cena była uczciwa.
-Nie sądzę, by coś takiego istniało. - Odparł sceptycznie, gdy Samiya wspomniała o leku na ślepotę. Mimo to poczuł dziwny ucisk w żołądku. Niechybnie była to jakaś iskierka nadziei. Starał się ją jakoś zdusić. Nigdy nie słyszał o ślepcu, który odzyskał wzrok. Od dawna żył ze świadomością, że zawsze będzie ślepy i to się nie zmieni. Przywiązał się już do takiego życia. I nagle miałoby się przewrócić do góry nogami? W głębi duszy wiedział, że gdyby istniał choć cień szansy na odzyskanie wzroku, spróbowałby to osiągnąć. Nawet, gdyby stawką było życie. Więc nieważne, jak bardzo się starał, iskra nie pozwoliła się ugasić.
- A jeśli nawet istnieje coś takiego, to dla mnie pewnie jest za późno. - Dobił sam siebie, tym razem na głos. Iskierka zdawała się ustępować, ale wciąż tam była.


RE: Aaa, kotki dwa! - Samiya - 10-05-2016

Z zamyślonym wyrazem pyska przeszukiwała własną pamięć, przypominała sobie wszystkie nauki, jakie jej udzielił Anubis. Nigdy nie rozmawiali o utracie wzroku, a przynajmniej Samiya nie mogła sobie tego przypomnieć. Ale czy omawiając działanie którejś z roślin, lew nie wspominał o poprawie wzroku? Musiała tylko sobie przypomnieć nazwę... A najlepiej jej wygląd czy zapach. Może była gdzieś w zapasach medyka?
Głos rudego sprowadził ją na ziemię. Młoda skrzywiła się. Znów - kot pewnie miał rację. Ale skąd miał to wiedzieć? Nikt jej nie powiedział, że to niemożliwe.
-Pewnie tak. Pewnie powinno się tego leku użyć tuż po utracie wzroku, a najlepiej przy pierwszych symptomach. - zresztą, jak w przypadku każdej choroby.
Znów zamyśliła się, a jej cętkowany ogon tańczył w powietrzu. Jej wiedza tutaj nie wystarczyła, musiała znaleźć kogoś innego z wiedzą medyczną. Ale... Kogo?
Przypomniała sobie złotosierstną lwicę o błękitnym spojrzeniu, towarzyszce szarego lwa. Ach, wtedy znalazł ją Nyasi... Czy ona nie wspominała, że jest medykiem? Na pewno była z Lwiej Ziemi, a przecież to sojusznicy Srebrnego Księżyca.
Lwia Ziemia. Na pewno mają medyków! A jeżeli złota jest jednym z nich, tym lepiej. Chociaż nie poznały się w najlepszych okolicznościach.
-Musiałabym spytać innych medyków... - powiedziała w zamyśleniu, po czym spojrzała na Firraela - A ty mógłbyś pójść ze mną. - wypaliła nagle.
Zamrugała. Po co to powiedziała? Oczywiście, po chwili zastanowienia miało to sens - każdy porządny medyk chce zbadać pacjenta, nim cokolwiek zacznie robić, przeprowadzić z nim rozmowę na temat choroby, a do tego będzie potrzebna obecność Firraela, to oczywiste. Night się nie nadawał - nie umiał jeszcze porządnie mówić, no i nie wiedział, jak stracił wzrok. Co nie zmieniało faktu, że Sami powiedziała to nieco impulsywnie.
Wcale by się nie obraziła, gdyby rudy jej towarzyszył w tej wyprawie. Przyjemnie się z nim rozmawiało...
Ale kim ona była, by prosić go o wyruszenie z nią, skoro znali się dopiero pięć minut?


RE: Aaa, kotki dwa! - Firrael - 12-05-2016

Gdy Samiya przyznała mu rację, westchnął cicho. Tak było najłatwiej i najrozsądniej - nie żyć z jakąś płonną nadzieją, tylko zaakceptować stan rzeczy takim, jaki jest. Czasem miał wyrzuty sumienia, że nic nie próbował robić ze swoją dolegliwością. Ale gdy to się zaczęło, był małym, naiwnym kociakiem zagubionym w dżungli. Sądził, że problemy ze wzrokiem przejdą, ale one się pogłębiały z dnia na dzień. Płacił teraz za błędy dzieciństwa. Ale miał też rekompensatę w postaci pustułki, której pomógł przetrwać zamiast ją zabijać. Teraz to ona bardziej decyduje o jego żywocie niż odwrotnie.
Firrael sądził, że temat został zamknięty. Ale kotka wyskoczyła nagle z inicjatywą, by spytać innych medyków. Złotokot dalej wątpił w możliwość uleczenia jego oczu, ale być może poza terenami dżungli mieszkają bardziej doświadczeni znachorzy i korzystają z medykamentów, do których tutaj nie ma dostępu. I to był ten cień szansy. Rudy zamarł na chwilę.
- Miałbym iść z tobą? - Powtórzył z wyraźną niepewnością, a jego uszy opadły na moment. - No nie wiem, ym... Jicho nie przepada za otwartymi przestrzeniami.
Ta wymówka wydawała się genialna, dopóki pustułka nie zaskrzeczała protestująco. Firrael cmoknął z dezaprobatą i odwrócił łeb, kierując ślepia gdzieś w dół. Dobrze wiedział, że jego towarzyszka spędza tyle czasu, ile może ponad koronami drzew.
- No dobra. Nigdy nie oddalałem się od dżungli. Każde drzewo służy mi za punkt orientacyjny. Dzięki drzewom wiem, jak wygląda okolica, mogę przewidywać ruchy spotkanych zwierząt. O lesie wiem niemal wszystko. A tam? Pustka, jedna wielka niewiadoma. - Wyjaśnił. Gdy tylko wkraczał na tereny o słabszym zalesieniu, czuł się nieporadnie. A nie cierpiał tego uczucia bezradności. Tak, jakby zaczynał wszystko od nowa. Wymagało to od niego przystosowania się do zupełnie odmiennego środowiska. Miał Jicho, której mógł ufać, ale ona również nie wiedziała nic o życiu poza dżunglą.
Pozostawała jeszcze kwestia Samiyi. Czuł, że mógłby jej zaufać. Ale dlaczego miałaby mu pomagać? No tak, niby jest medyczką, więc pewnie ma aspiracje, by pomagać każdemu. Ale, czy on był tego wart?
- Nie musisz tego robić. Na pewno będziesz miała mnóstwo pacjentów, którzy będą potrzebowali twojej pomocy bardziej ode mnie. Ja... Ja sobie radzę. - Powiedział, kierując swój pysk znów w stronę Samiyi. W tym momencie chciałby po prostu szybko odejść, ale schodzenie z drzewa w jego wykonanu nie było już takie sprawne jak wspinanie się na nie.


RE: Aaa, kotki dwa! - Samiya - 12-05-2016

Była podekscytowana. Taka wyprawa byłaby naprawdę ciekawa, a przy tym Sami mogłoby się udać znaleźć lek dla Nighta i Firraela! No i nie szukałaby go sama, tylko właśnie z rudym. Tylko jakoś... Firrael nie wyglądał na przekonanego.
Sami wyszczerzyła zęby w przyjaznym uśmiechu do pustułki, gdy ta zaprzeczyła słowom rudego. Skoro Jicho to pasuje, w czym problem?
Jej uśmiech zgasł, gdy w końcu Firrael wyjawił, w czym rzecz.
Nie mogła wymagać od niego, by opuścił bezpieczną i znajomą dżunglę. Skoro to był jego dom... Ale...
Mogłaby mu pomóc. I Nightowi. I wreszcie spędzić trochę więcej czasu z kimś, to jest jej rozmiarów, a przy tym nie jest lwiątkiem ani jej ciotką. Och, i przy tym opowiadać innym o Księżycu! (O którym, jakimś trafem, jeszcze się nie zająknęła Firraelowi)
Chrząknęła, nieco zawiedziona, choć wciąż chciała go namówić.
-Otwarta przestrzeń wcale nie jest niebezpieczna... Zresztą, mogę cię prowadzić przez te bardziej zalesione tereny. - nie żeby znała ich wiele - Nooo, a poza tym, możesz się wtedy nauczyć poruszać po sawannach i innych takich! Ja będę ci pomagać. - zapewniła go naprędce.
Uśmiechnęła się nieco kpiąco, gdy Firrael wspomniał o innych pacjentach.
-Och, tak naprawdę jeszcze żaden Srebrny nie wymagał mojej opieki. - oprócz Volundra, ale może o tym już nie wspominajmy.
-Z lekkimi ranami radzą sobie sami, zresztą, my jesteśmy bardzo spokojnym stadem. Naprawdę... Nic złego się nie stanie w tym czasie. A nawet jeśli, zawsze mogą poprosić o pomoc medyka Lwiej Ziemi, oni są naszymi sąsiadami.
Uśmiechnęła się wręcz prosząco, choć po chwili uświadomiła sobie, że kot i tak tego nie zobaczy.


RE: Aaa, kotki dwa! - Firrael - 16-05-2016

Przez trzy dni się zastanawiałem, co tu napisać ;___;

Argumenty Samiyi nie do końca przekonywały rudego. Po prostu na otwartych terenach czuł się... ślepy. Tam, gdzie nie ma drzew, silniejsi mają przewagę. Fakt, że będzie musiał plątać się przy lwach, które będą patrzyły na niego z góry nie polepszał sprawy. O ile tutaj mógł się naśmiewać z tego, jak wpadają w ruchome piaski przez własną głupotę, tak na otwartych terenach będzie musiał zachować uległość. Teoretycznie, bo zdawał sobie sprawę, że przez przypadek może mu się coś wymsknąć.
Ale z jakiegoś powodu nie potrafił tak po prostu odmówić. Z jakiegoś powodu kotce zależało, by z nią poszedł. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio komuś zależało na jego towarzystwie (wykluczając Jicho). Polubił Samiyę. No i ta cała wyprawa miała też służyć jemu. Marne były szanse na jej powodzenie, ale zaczął wierzyć, że jakiekolwiek są. Więc może warto?
Rudzielec westchnął i przewrócił oczami, co było ledwo widoczne przez gęste bielmo.
- No dobra, pójdę. - Zgodził się. Jicho pisnęła zaskoczona tym obrotem spraw. Ona jedna wiedziała, jak uparty potrafił być Firrael, zwłaszcza w tej kwestii.
- Odkąd usłyszałem o surykatkach, zastanawiałem się, jak smakują. - Dodał kocur, jakby to był główny motyw jego decyzji, po czym wyszczerzył kły łobuzersko. Wstał i przeciągnął się, nie przejmując się, że znajduje się kilkanaście metrów nad ziemią.
- Kim właściwie są "Srebrni"? - Zapytał, przypominając sobie, że medyczka użyła takiego słowa. - Tak nazywają się lwy z twojego stada? Jak tam w ogóle trafiłaś? - Nie wiedzieć czemu, akurat teraz wylał się z niego potok pytań.


RE: Aaa, kotki dwa! - Samiya - 18-05-2016

Wyszczerzyła ostre kły w szerokim uśmiechu. Poczuła ten przyjemny niepokój w sercu, który nie pozwalał jej nigdy wysiedzieć w miejscu, który kazał jej wciąż i wciąż pozostawać w ruchu, poznawać świat i zwierzęta. I była szczęśliwa, że tym razem będzie miała towarzysza. A nawet dwójkę, licząc Jicho, która chyba była zaskoczona takim obrotem spraw.
Miała ochotę się roześmiać, widząc łobuzerski uśmiech rudego. Jednak nie znała go na tyle, by sobie na to pozwolić, więc jedynie uśmiechnęła się szerzej, aż poczuła to w mięśniach pyska. Końcówka jej ogona podrygiwała niespokojnie, bo znów zaczynała ją roznosić energia.
Z pewnością czuła się teraz lepiej niż na początku ich rozmowy.
-Srebrni to wszyscy członkowie mojego stada. Nie tylko lwy. - powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewał tak charakterystyczny dla niej optymizm i radość. Zawsze lubiła opowiadać o swoim stadzie.
-Nie pochodzę stąd. - wzruszyła barkami -Ale kiedy trafiłam na te ziemie, byłam małym kociakiem, który się zgubił. Zajęła się mną karakalka Serret, a niedługo później natrafiłyśmy na grupę lwów, która własnie miała zamiar osiąść na tych terenach i założyć stado Srebrnego Księżyca. Okazało się, że ciocia Serret wierzyła w prawie to samo co oni i wyznawała te same wartości, więc zostałyśmy częścią stada.
Dość ciekawa historia, choć ona żyła na terenach Czterech Stad większą część swojego życia, a tutaj takie historie zdarzały się prawie codziennie.


RE: Aaa, kotki dwa! - Firrael - 19-05-2016

Firrael przybrał zdziwiony wyraz pyska, gdy Samiya wyraźnie zasugerowała, że w jej stadzie jest więcej zwierząt, które nie są lwami. Co to w ogóle za stado? Rudy uchylił pysk, by poruszyć tę kwestię na głos, ale usłyszał jak Jicho czyści sobie pióra i doszedł do wniosku, że takie pytanie byłoby czystą hipokryzją.
Zamiast tego więc po prostu słuchał dalszej opowieści. Jego uwadze nie umknęła wyraźna zmiana nastroju kotki. Rytm jej serca przyspieszył. Ton jej głosu był żywszy i barwa też się nieco zmieniła. Wydawało się, że teraz znacznie lepiej współgra z jej usposobieniem. Firrael domyślał się, że taka właśnie jest na co dzień.
Przede wszystkim jednak skupiał się na treści jej słów. Zdał sobie sprawę, że mieli podobny początek. On też się zgubił. Zresztą Jicho też. Byli taką trójką zagubionych sierot. Różnica polegała na tym, że Samiya znalazła rodzinę, a Firrael i Jicho byli zdani na siebie. Przewertował wspomnienia, gdy usłyszał o karakalce i przypomniał sobie, że już kiedyś spotkał kogoś tego gatunku. Ale nie do końca wiedział, czym różnił się od złotokota poza zapachem. Odnotował w pamięci nietypową nazwę stada i ściągnął brwi, zastanawiając się, co właściwie kotka miała na myśli mówiąc, że "ciocia Serret wierzyła w prawie to samo co oni". Ale połączył to z dalszą częścią wypowiedzi i wydało mu się to spójne.
- Nietypowe lwy. Te, które spotykam zazwyczaj gardzą innymi zwierzętami. Poszczęściło ci się. - Podsumował bez większych emocji. Postanowił przysiąść, bo najwyraźniej jeszcze się nie wybierali na zewnątrz. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie - bardzo chętnie przedłużał czas jaki pozostał do opuszczenia lasu.
- Tak właściwie, to dlaczego "Srebrny Księżyc"? - Zapytał, przekrzywiając lekko głowę. Stwierdził, że to dziwna nazwa dla stada lwów.
Pustułka zeskoczyła z gałęzi i wzbiła się w powietrze, by poszybować ponad koronami drzew. Najwyraźniej nie mogła się doczekać tej podróży.


RE: Aaa, kotki dwa! - Samiya - 21-05-2016

Uśmiechnęła się.
-Wszyscy członkowie Srebrnego Księżyca są nietypowi.
Och, zdecydowanie. Przede wszystkim, żyją w jednym stadzie - lwy, karakale, serwale, hieny... I żyją w zgodzie. Jeszcze nie widziała, by jakikolwiek Srebrny gorzej odnosił się do innego z powodu jego gatunku czy wyglądu.
Nim odpowiedziała Firraelowi, odprowadziła wzrokiem Jicho. Dało jej to chwilę do namysłu, by odpowiednio wyrazić swe myśli.
Zazwyczaj chętnie mówiła o swoim stadzie i wcale nie przejmowała się tym, co mówią inni. Tym razem... Było trochę inaczej. Może dlatego, że Firrael nie był lwem? Był... No, nie wiedziała czym był, bo wciąż go nie spytała, ale z pewnością było mu bliżej do serwala, niż do lwa.
-Bo to nie jest stado, które ma służyć przetrwaniu. Nie jest to stado lwów. Każdy z nas dałby radę samemu, nie żyjemy razem dla wygody. - zaczęła powoli, bo była świadoma, że może się to wydawać dziwne. -Jesteśmy stadem, bo łączy nas wiara. Wiara w to, że nasze życie, życie wszystkich stworzeń nie jest ciągiem przypadku, że nad nami wszystkim czuwa Księżyc, obserwując nas z góry.
Spojrzała czujnie na rudego, ciekawa jego reakcji. Niepewna jego reakcji.


RE: Aaa, kotki dwa! - Firrael - 25-05-2016

Gdy Samiya ponownie sprecyzowała jego wypowiedź, zaczął się zastanawiać, jakie proporcje gatunkowe są w tym stadzie i czy myślenie o nim jak o stadzie lwów jest właściwe. Ale jak można nazwać zbieraninę różnych zwierząt stadem?
Ale w końcu zadał odpowiednie pytanie. Okazało się, że "Srebrny Księżyc" to nie tylko ozdobny tytuł grupy, a coś o głębszym znaczeniu. Pierwszy raz słyszał o czymś takim. Z początku nawet czekał na jakąś puentę, ale szybko wyczuł, że to nie żaden żart. Potrafiłby rozpoznać kłamstwo, ale kotka mówiła z takim przekonaniem, jakby faktycznie w to wierzyła. Choć to nie oznaczało od razu, że jest prawdą. Niejednokrotnie słyszał o duchach, ale nigdy nie wierzył w te bajeczki. Zaletą ślepoty jest brak przewidzeń i złudzeń. Firrael nie widział tego, czego nie ma. Nie zawracał sobie głowy takimi rzeczami jak przeznaczenie i siły wyższe. Po prostu wiódł swój prosty żywot. I raczej nie byłby w stanie się pogodzić, że jego utrata wzroku nie była przypadkiem, a sprawką świecącej kuli na niebie.
Mimo wszystko potrafił uszanować, że niektórzy pragną wierzyć w prawdziwość takich rzeczy. Być może to nadaje sens ich życiom, a już zdecydowanie na to, kim są. Samiya wydawała się całkiem w porządku, więc wiara w patronat księżyca nie mogła być całkiem zła.
- Rozumiem... - Powiedział próbując powstrzymać nutę powątpiewania. - To co, idziemy?
Wolał ruszyć w drogę, niż dopytywać o tę specyficzną religię. Obawiał się, że może się to przerodzić w kłótnię poglądów.


RE: Aaa, kotki dwa! - Samiya - 30-05-2016

Wbijała w rudego spojrzenie swych zielonych oczu, zaciekawiona, oczekująca, może nieco niepewna i przestraszona. Nieświadomie przekrzywiła nieco głowę w oczekiwaniu. Niemal słyszała już te słowa "Wierzyć w księżyc? Jak można wierzyć w coś tak głupiego?"
"Jak możesz wierzyć, że jasna plama na niebie rządzi twoim życiem?!"
"Jak możesz się słuchać księżyca?!"
Fanatycy.
Hipokryci.
Ha! Ileż to razy słyszała te słowa? Wypowiedziane z niedowierzaniem, ze zdziwieniem, z pogardą? Z ust jej własnego brata, który - jak to twierdził - spędził życie na jej poszukiwaniu, by odejść z dnia na dzień?
To mimo wszystko bolało. Usłyszenie czegoś takiego raz czy dwa mogła zignorować, ale nie dziesięć! Choć doceniała to, że zwierzęta zazwyczaj nie starały się jej urazić i próbowały delikatnie wyrażać swoje poglądy. Ale i tak, usłyszała to wystarczająco często, by kolejna taka wymiana zdań mogła ją zaboleć. Zwłaszcza teraz, gdy przecież tuż przed chwilą zalewała się łzami.
Dlatego niemal odetchnęła z ulgą, gdy Firrael tak gładko przeszedł nad tym. Choć wątpiła, by rzeczywiście rozumiał, co miała na myśli. Ale teraz nie miała siły się spierać, nie miała ochoty, a przełożenie tej rozmowy w czasie było jej na łapę.
Skinęła łbem i natychmiast poczuła się głupio. No tak - przecież on nie mógł tego dostrzec.
-Jasne. - rzuciła, po czym wstała i zeskoczyła z drzewa.
Upewniła się, że Firrael również bezpiecznie stanął na ziemi, a następnie odwróciła się i z uśmiechem ruszyła przed siebie.
/zt


RE: Aaa, kotki dwa! - Firrael - 05-06-2016

Trochę go gryzło od środka z powodu, że nie dopuścił do rozwinięcia tematu. W jego naturze zapisana była szczerość, zwłaszcza z samym sobą. Dlatego też chętne skrytykowałby kult koła na niebie, ale wolał to stłumić. Obawiał się, że rozmowa na ten temat mogłaby obrać negatywny obrót i straciłby tę wątpliwą, ale niepowtarzalną szansę na odzyskanie wzroku. Uspokajała go myśl, że Samiya nie zachowuje się jak jakaś maniaczka. Mimo to i tak będzie musiał w końcu zapytać ją o szczegóły. Żeby się nie okazało potem, że ma być złożony w ofierze księżycowi. Zwłaszcza, że wyczuł wyraźną ulgę kotki, kiedy zdecydował się nie ciągnąć tematu, co było trochę podejrzane.
Odprowadził Samiyę wzrokiem, a raczej słuchem, gdy schodziła na ziemię. Wystarczyło jej kilka susów. Firrael musiał skorzystać ze swojej pamięci przestrzennej. Schodził tyłem. W ten sam sposób, w jaki wszedł, ale wspak. Wyglądało to dosyć dziwacznie, ale było widać, że rudy nie robi tego pierwszy raz. Całkiem dobrze potrafił ocenić przebytą odległość i dzięki temu odczepił się od pnia w momencie, gdy znalazł się zaledwie metr od gleby. Od razu zwrócił się ku medyczce, kierując się szelestem jej łap na zeschniętych liściach. Nad sobą usłyszał znajomy sygnał od pustułki. Tryb nawigacji włączony. Ruszył za Samiyą.

/zt