Gdzieś na terenach SK - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Gdzieś na terenach SK (/showthread.php?tid=1949) Strony:
1
2
|
RE: Gdzieś na terenach SK - Samiya - 17-08-2016 -Potwory? Zależy jak się na to spojrzy. Ja spotkałam już parę takich i niektóre zachowywały się zwyczajnie, a niektóre bywały wredne. - wzruszyła barkami -Nazywają je czasem również lygrysami. Są duże jak lwy, a nawet trochę większe i masywniejsze, a czasem mają nawet grzywy, ale przede wszystkim mają paski na całym ciele jak tygrysy - wyjaśniła. Zrobiła zdziwioną minę, gdy lew opowiedział jej o gwiazdach i automatycznie spojrzała w niebo. -W naszym stadzie mówi się, że gwiazdy to dusze zmarłych, które zamieszkały na niebie. Gdy któraś z nich "spadnie", to tak naprawdę tylko blask jej radości, gdy odnajdzie swojego bliskiego. - opowiedziała nieco zamyślonym tonem, wciąż wpatrując się w niebo. Po chwili jednak spojrzała na lwa i uśmiechnęła się. RE: Gdzieś na terenach SK - Shiriki - 17-08-2016 -Dziwne- Rzekłem do niej i poruszyłem wąsami- Ja mam pasy ale nie jestem tym czymś chyba-spojrzałem na swój zad, no kilka miałem ale czy ja wiem. -Jak one wyglądają, dokładniej, możesz powiedzieć- Nastawiłem uszu spoglądając na mala uszatą. -Spadają z niebo bo sa szczęśliwe?- Spojrzałem pytająco na nią. Brzmiało to dla mnie trochę tak dziwnie. Ja będąc szczęśliwym nie chciałbym spaść o tak to mógłbym ująć. RE: Gdzieś na terenach SK - Samiya - 21-08-2016 Młoda zamyśliła się. -No, po prostu wyglądają jak mieszanka tygrysa i lwa. Bo tym właściwie są - potomstwem tygrysa i lwa. - wzruszyła barkami -Są duże, mają pręgi na całym ciele, nie tylko na fragmencie. I właściwie nie mają tego pędzelka na ogonie jak lwy. Właściwie, to trzeba zobaczyć, żeby dobrze zrozumieć różnice. Zaśmiała się, gdy Shiriki dalej mówił o gwiazdach. -Przecież one tak naprawdę nie spadają, to się tylko tak mówi! Bo nie lecą w dół, tylko w bok po niebie, prawda? - jej zielone oczy błyszczały, ukazując rozbawienie -I czy widziałeś, by kiedyś jakaś gwiazda naprawdę spadła na ziemię? RE: Gdzieś na terenach SK - Shiriki - 24-08-2016 -No może ale wiesz ja tam tygrysa nie widziałem dlatego tak wypytuje, uszata- Wyszczerzyłem lekko kiełki do niej. No ale powiedzmy, ze wie czym taki tygrys jest. -A skąd ta pewność, że w bok?- Zapytałem nastawiając uszu. Nie widziałem tego ale starsi opowiadali różne rzeczy i że nawet widzieli jak taka spadła i w ziemie uderzyła- powiedziałem podniosłym tonem. Może nie widziałem ale starsi na pewno nie kłamali by. -A gdzie sa inni tacy jak ty?- Zapytałem tak trochę mocno odchodząc od głównego wątku. Podszedłem raz jeszcze do niej i ja obszedłem dookoła. -Gdzie jest twoja rodzina, czy ktokolwiek? RE: Gdzieś na terenach SK - Samiya - 24-08-2016 -No przecież tak to widać na niebie - wzruszyła barkami -Tak? Za to ja nigdy nie słyszałam, by ktoś zobaczył gwiazdę, która spadła z nieba. Zwłaszcza, że przecież gwiazdy to światła na niebie. Jak światło może spaść? - drążyła temat, uśmiechając się krzywo, ukazując ostre kły. -Za to u mnie w stadzie mówi się, że gwiazdy to dusze zmarłych. I mówi to nawet sama Kapłanka, a przecież ona wie najlepiej. Sami podążała wzrokiem za chodzącym lwem, a z jej pyska nie schodził uśmiech. -Tacy jak ja? Co masz na myśli? - zmarszczyła brwi -Stado zastępuje mi rodzinę. Ale jeżeli chodzi ci o rodziców czy rodzeństwo... - wzruszyła barkami -gdzieś tam się pałętają po świecie. RE: Gdzieś na terenach SK - Shiriki - 24-08-2016 -Ja tam wiem swoje, opowieści starszych były i są niepodważalne- Nie przemówi mi choćby nie wiem jak się starała- Znam dużo opowieści- Dodałem zadowolony z siebie. Czy będę miał kiedykolwiek okazje je opowiedzieć? Nie byłem tego taki pewien, tutaj jakoś nie bardzo chcą słuchać. -I od tak odeszłaś? Nikt cię nie przepędził czy coś?- Po co miałaby sama odchodzić? Zatrzymałem się obok niej i przejechałem swoim jęzorem po jej linii grzbietowej zatrzymując się przed ogonem. Zastrzygłem lekko uchem i wyszczerzyłem swoje kiełki. RE: Gdzieś na terenach SK - Samiya - 25-08-2016 -Zgubiłam się. - wyjaśniła krótko. Nikt jej nie przegonił, choć gdyby dorosła z rodzicami, pewnie któregoś dnia musiałaby odejść, zacząć żyć na własną łapę. Ale nigdy nie doczekała tego momentu. Zaś w stadzie Księżyca nikt nawet nie wspominał o takich zwyczajach. Była częścią stada, tu było jej miejsce. Zesztywniała, gdy poczuła język lwa na własnym grzbiecie. Położyła po sobie uszy i natychmiast wywinęła się, nie pozwalając mu nawet na przejechanie po całości jej grzbietu. Cofnęła się, oddalając od samca, a jej zielone oczy spoglądały na niego z niepokojem. Przy położonych uszach i niespokojnym spojrzeniu, wyglądała jakby niemal przyjęła pozycję obronną przed atakiem. -Nie rób tak. - powiedziała, zmuszając się, by jej głos był stanowczy. Odkąd poznała Nyasiego, stała się dość drażliwa na punkcie narzucania się jej. Nie lubiła tego strasznie, a do tego Shirki był dużym lwem, nie miała pojęcia, co mu chodzi po łbie. W końcu lew mógł również z łatwością upolować serwala, prawda? Sami zwyczajnie miała swoją strefę osobistą, której nie pozwalała przekraczać obcym. Dlatego też teraz stała w pewnej odległości od lwa, obserwując uważnie jego ruchy. RE: Gdzieś na terenach SK - Shiriki - 25-08-2016 -Biedactwo...- Rzekłem a kiedy ta niczym poparzona oddaliła się uniosłem jedna brew ku górze. Siadłem an tyłu wyciągając do przodu swoje tylne łapy. -Co się stało?- zapytałem przekrzywiając lekko brew na bok- Boisz się mnie?- Zapytałem się jej i zaśmiałem, jeśli tak to była chyba jedną z nielicznych stworzeń. a może źle pachnę albo według niej jestem jakiś brzydki? nic nie poradzę, nie jest łatwo znaleźć odpowiednia łąkę. Westchnąłem tylko i spojrzałem an niebo. Chwilę siedziałem cicho i wstałem w końcu. -Jeśli chcesz to sobie po prostu pójdę- Rzuciłem do niej. RE: Gdzieś na terenach SK - Samiya - 25-08-2016 Zacisnęła zęby i uciekła wzrokiem w bok. Śmiał się. No tak, w końcu czy uciekający, strachliwy serwal mógł wzbudzać coś innego niż śmiech? Uciekła jak ofiara polowania. Bo w końcu była tylko serwalem, zwierzęciem, na które równie dobrze można zapolować. I nie chciała, by ktokolwiek, poza Serret lub najbliższymi ją w taki sposób dotykał. Mogła znieść przyjacielskie położenie łapy, choć lwy chyba nie zdawały sobie sprawy, że dla niej ich kończyna była dość ciężka. Mogła znieść przytulenie, krótkie potarcie pyskiem o polik. Ale tylko tyle. Nie chciała, by obcy jej dotykali. Nie chciała, by samce się do niej zbliżały. Po Nyasim i jego upierdliwym zachowaniu miała dość, dość już do końca życia. Po kłótni z jej bratem miała dość samców-serwali, dumnych, aroganckich, upartych. Właściwie, od tamtych wydarzeń niespecjalnie nawiązywała znajomości z jakimkolwiek samcem, dobrze czuła się w swoim stadzie - z Serret, z Sadie i jej lwiątkami, z Kapłanką Ines, no i tak - z Shaką, ale przecież on był starszym, poważnym, uprzejmym lwem. Jedynie Firrael... Ale jemu ufała. Był ślepym złotokotem, jak mógł ją skrzywdzić? Zresztą, pokazał już, że nie ma złych zamiarów, wręcz przeciwnie. Pocieszył ją, gdy zupełnie się nie znali. Nie, jemu na pewno ufała. A ruch Shirikiego sprawił, że Sami miała ochotę uciec na drzewo i skulić się w kłębek, chociaż wiedziała, że był lwem, i z pewnością nie patrzył na nią w ten sposób. Ale nie o to tu chodziło, po prostu poczuła się źle, niekomfortowo. Że naruszył jej strefę osobistą. Nie podniosła wzroku na lwa, nie podniosła go nawet gdy odezwał się ponownie. Zwiesiła łeb i milczała, i tylko tyle. Nie wypędzała go, ale też nie zatrzymywała. RE: Gdzieś na terenach SK - Shiriki - 26-08-2016 Mały kot nic nie mówił, nie wiedziałem dlaczego tak się zachowywała. Sam tego też nie chciał za bardzo wytłumaczyć. Aż tak jestem odpychający? Lekko poruszyłem swoim kikutem ogona iw stałem z ziemi. Spoglądałem chwile na nią, po czym swoje ciemne oczy skierowałem przed siebie. Ruszyłem zad i odszedłem kawałek. Wygląda na to, ze tyle ze spotkania z dziwnym kotowatym. podszedłem do jednego z krzaków i zerwałem kwiat rosnący przy nim na ziemi. Nie wiem co to za roślina, nie znam się na tym. Najwyżej się zatruję się tym i tak nikt nie będzie żałować tego. Zbliżyłem się do niej. Nie wiedziałem czy ucieknie czy nie ale położyłem ów kwiatek an trawie kilak kroków od niej. Sam ruszyłem w druga stronę. Westchnąłem i lekko poruszając swoim ogonem szedłem gdzieś. RE: Gdzieś na terenach SK - Samiya - 26-08-2016 Podniosła raptownie łeb, gdy lew się poruszył. Zielone oczy czujnie spoglądały na brązowego, ciało było gotowe w każdej chwili poderwać się i uciec. Przez chwilę sądziła, że zwyczajnie odejdzie. Coś ścisnęło ją w gardle. Czemu ktokolwiek miałby zadawać się ze strachliwym serwalem, o wiele lepiej jest ją zostawić w spokoju, czyż nie? Zaśmiać się i odstawić w kąt. Jednak zielone ślepia podążały za brązowym, jej źrenice rozszerzyły się w zdumieniu, gdy lew zerwał zwykły, polny kwiat. I na drżących łapach, cofnęła się pośpiesznie o dwa kroki, widząc zbliżającego się lwa. Jasne, Nyasi też próbował taki dziwactw. Zmrużyła oczy, patrząc podejrzliwie na Shirikiego. Ale on jedynie zatrzymał się w odpowiedniej odległości i złożył kwiat na trawie. Sami nie poruszyła się, dopóki lew nie znalazł się wystarczająco daleko. Wtedy powoli się wyprostowała, stanęła pewniej na łapach. Spojrzała podejrzliwie na kwiat leżący pośród zielonych kłosów. Co to miało znaczyć? Powoli, niepewnie, zbliżyła się do rośliny. Zerkając jeszcze raz na oddalającą się sylwetkę lwa, przysunęła pyszczek do kolorowych płatków. Była drapieżnikiem. Dla niej miłymi zapachami było mięso, skóra, pióra, krew, podroby i kości. Pożywienie, które zapewniało kolejny dzień życia. Zapachy dzieciństwa - mleko matki, woń jej rodzeństwa, zapach jej rodziców, tak mocno odczuwalny, gdy zwijała się w kłębek obok nich. Ale również słodki aromat owoców, które także stanowiły pożywienie serwali, których słodkie soki zlepiały sierść. Ale kwiaty? Jedynie jako medyk musiała rozróżniać ich wonie, które często były drażniące dla jej nosa. Mimo to, serwalka delikatnie chwyciła kwiat w pysk, a następnie czmychnęła, znikając w gąszczu dżungli. /zt |