Król Lew PBF
Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] (/showthread.php?tid=2431)

Strony: 1 2


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Tib - 13-05-2017

Tib przeczesywał stertę skór w poszukiwaniu tej jedynej, gdy niespodziewanie tuż przy nim pojawiła się hiena.
Na jej słowa przytaknął, jednak już po chwili zorientował się co jest grane.
-Scheiße...- zaklął cicho a jego wzrok spoczął, na paskowanej skórze skórze.
Próbując zgrywać niewiniątko, "dyskretnie" ukrył niepożądany obiekt przed wzrokiem Baq, po czym szczerząc
ząbki w szerokim, nieco wymuszonym uśmiechu, podał hienie skórę, należącą w przeszłości do antylopy gnu.
-Masz, okryj się- rzekł z lekką troską, po czym wygodnie rozłożył się na swoim posłaniu.
Przez pewien czas jego wzrok zataczał ósemki na sklepieniu, jednak z każdą chwilą milczenie stawała się coraz bardziej nieznośne. Stary wiedział, że to o co zapyta może sprawić ich dwójce, ból, ale... musiał wiedzieć jak zginęła Nataka.
-To jak to było...-zaczął nieśmiało-...co takiego się tam wydarzyło? Dlaczego Nataka nie żyje?


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Baqiea - 13-05-2017

Hiena nie widziała, a może nie chciała widzieć skóry zebry, skoro tą chował lew. Powoli odebrała daną jej skór i delikatnie ułożyła na ziemi. Po chwili sama na niej się kładąc, lecz nie tak jak powinna hiena. Gdyby sprawne oko łowcy to oglądało to dostrzegło by te niewielkie różnice, przynoszące na myśl kopytnych roślinożerców. Chyba jeden z mało zauważalnych faktów, który potwierdza gdzie się wychowała i że hiena zaadoptowała parę zachowań na swój pokręcony sposób. Część na której nie leżała narzuciła na grzbiet, tak iż była i na i pod skórą.
-Wiesz, nie wiem dokładnie. Szakale, jakieś małe hieny i chyba coś jeszcze atakowało Myra. Skoczyłam mu pomóc, ale nie udało mi się odwrócić uwagi ani skłócić kundli-
Hiena westchnęła i przez jej ciało przeszedł dreszcz.
-Udało nam się wyrwać i wtedy usłyszałam Natakę. Widziałam tylko jak kości się sypią i... łapa... Tyle można było rozpoznać. Krew, mięso, wszystko tam było...-
Baqiea się zatrzęsła, a jeśli ktoś ją dobrze by obserwował to zauważył by że pociekła jej ślina. W tamtym momencie była blisko zrobienia czegoś czego nie chciała. Tak blisko była posmakowania mięsa. Bała się siebie w takich momentach. To była dla niej straszą choroba, która czaiła się w jej umyśle i toczyła ja niczym rak światem.


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Tib - 15-05-2017

Kiedy hiena układała się na ofiarowanej jej skórze, stary dostrzegł w jej ruchach pewne elementy charakterystyczne dla kopytnych roślinożerców.
Wychowana przez Pflanzenfressern...
Tib ułożył się wygodnie na swoim miejscu, po czym skupił uwagę na swojej rozmówczyni. Przez cały czas trwania opowieści w jego stanowczym wyrazie nie zaszła nawet najmniejsza zmiana, za to  mózg pracował teraz na najwyższych obrotach by jak najdokładniej odtworzyć całe zajście. Myr, Baq, Nataka i reszta towarzystwa posłusznie zajmowali podktowane przez wyobraźnię starego Tiba, pozycje. Kiedy aktorzy byli już na swoich miejscach, zaczęło się przedstawienie. To czego stary nie mógł bezpośrednio wywnioskować ze słów zielonookiej, dopełniał za pomocą swojej wyobraźni i wspomnień, a miał z czego wybierać.
Kiedy kończył się ostatni akt i ogromna czaszka runęła wpros na Natakę, projekcja we łbie starego zakończyła się.
Genug.
Spojrzenie które chwilę później zawiesił na zielonookiej niosło ze sobą mieszankę smutku i współczucia.
-Czy z szefem wszystko w porządku?- zapytał. Oczywiście Tib zdawał sobie sprawę, że Myr zapewne przeżył całe zajście, jednak chciał wyciągnąć od hieny jak najwięcej informacji. Stary nigdy nie wierzył w przypadek i atak na króla niekoniecznie musiał być tylko nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności.


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Baqiea - 15-05-2017

Hiena spojrzała w oczy Tiba żeby wiedział że to co powie jest zupełną prawdą
-Po walce chodził o własnych siłach, a nawet kawałek przebiegł-
Po tych słowach położyła łeb na ziemi mówiąc
-Nie wiem czy zostałabym w stadzie gdyby coś mu się stało. Kami się boję i jedynie ze względu na Kame bym miała dylemat, chociaż on chyba woli ciebie-
Hiena nagle zaczęła płakać
-Jestem potworem-
Cicho szepnęła
-Nie mogę wrócić, bo kogoś skrzywdzę-


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Tib - 21-05-2017

Tib uspokoił się nieco, gdy Baq uświadomiła go że nie trzeba będzie kopać dołu na grób dla szefa. Gut. Jeszcze tego by brakowało. 
Na wzmiankę o swoim podopiecznym na jego pysku pojawił się krzywy, wywołany na siłę uśmiech.
Ciężko wzdychając, stary wbił w hienę strwożone spojrzenie. 
-Kama...-pomyślał na głos-...boję się, że za mało się przyłożyłem do wychowywania go, że po raz kolejny w swoim życiu spieprzyłem swoją rolę jako ojciec- tak naprawdę Tib najbardziej obawiał się, że nie nauczył młodzika samodzielnego myślenie, że tak droga mu osoba prędzej czy później stanie się pionkiem w czyiś łapskach, tylko dlatego, że jemu nie chciało się ruszyć tyłka i poświęcić dzieciakowi kiku dodatkowych chwil.
Ruhig, jest jeszcze czas. Przecież mogą nadrobić stracone lata na wspólnych polowaniach. Kto wie, może Myr wyśle ich razem na patrol? Tib uśmiechnął się na tą myśl. Wystarczy tylko dobrze zagadać i wszystko będzie gut.
Tib trwał sobie w stanie samozadowolenia do momentu aż, hiena zacząła zalewać mu posadzkę. 
-Ty, potworem?- odparł nieco zbity  po czym zareagował w najbardziej naturalny dla siebie sposób.
Powili zbliżył się do zielonookiej po czym deliatnie przycisnął ją do swojej grzywy.
-Posłuchaj mein Lieber, jesteś jednym z najbardziej przyjacielskich i miłych stworzeń jakie miałem okazję spotkać...- 
-Ja jestem potworem, Myr zapewne też nim jest-w końcu był przywódcą a ci zawsze mieli coś na sumieniu- ale ty nim nie jesteś, widzę to w tobie. Uwierz,  potrafię odróżnić  kto jest dobry a kto zły.


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Baqiea - 22-05-2017

Hiena spojrzała na lwa. Chyba czuł ulgę słysząc że Myr żyje. To było na plus. Co do wypowiedzi tyczącej Kamy powiedziała.
-Mi szło o wiele gorzej. Powinnam poświęcać mu więcej uwagi-
Nieco się zlękła gdy Tib do niej podszedł, a jego gest ją przeraził. Czemu lew ją objął? Bała się ale słowa które powiedział ją zaskoczyły.
-Nie wiesz jak potwornie się czułam czując nie pochamowany głód stojąc nad resztkami Nataki-
W oczach hieny pojawiły się łzy
-Wiedziałam kto to, a mimo to chciałam jeść. Czuje się z tym potwornie. Wy lwy przynajmniej nie znacie swoich ofiar. Może nic jej nie zrobiłam, nawet błagałam w dychu by była cała ale widząc ciało... Boje się tego w sobie-


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Tib - 03-06-2017

Gdy Baq skończyła mówić, Tib powolnym ruchem ściągnął łapę z jej grzbietu, po czym odsunął się delikatnie do tyłu, by podczas dalszej rozmowy mieć przed sobą hieni pysk.
-To nie twoja wina mein Lieber, tak zaprogramowała Cię natura i niezależnie od tego czy tego chcesz czy nie,  padlina zawsze będziesz wzbudzać w Tobie głód. Po prostu musisz się z tym pogodzić.-
Tib zdawał sobie sprawę, że niektóre rzeczy można w sobie przezwyciężyć, ba w młodości sam został poddany niezwykle brutalnemu szkoleniu, które częściowo zamieniło go w maszynę, i pomimo, że miało to miejsce wiele lat temu, stary lew do dzisiaj odczuwał skutki tamtych wydarzeń. Czuł, że gdzieś w głębi jego umysłu skrywał się Tibirius, który tylko czekał by zająć miejsce Tiba, tym samym zamieniając go w maszynę do zabijania.
Po chwili ciszy, stary postanowił wskrzesić rozmowę.
-Słyszałaś, że wybieramy się na wojnę?- zagadnął.


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Baqiea - 03-06-2017

-Boje się tego. Za każdym razem zdaje mi się że jest gorzej.-
Przyznała hiena i o dziwo, nieco jej lęk odnośnie lwa zmalał. Co prawda czuła że ten coś ukrywa, zresztą nie pierwszy raz, ale nie chciała dopytywać skąd może wiedzieć jak ona się czuje. 
-Ciężko mi się z tym pogodzić, więc z tym walczę-
Powiedziała cicho i na pytanie odpowiedziała
-Tak słyszałam i idę. Mam mocne szczęki i czułe serce, jeśli dam radę mam zamiar ocalić tyle młodych ile się da. Nie chcę by były ofiarą wojny, a to ponoć często ma miejsce. Może silna nie jestem ale mam na tyle nie równo pod sufitem by skoczyć w hieny i szakale ratując Myra-
Zaśmiała się nieco Baqiea i westchnęła
-Boję się tego-


RE: Gdzieś na ziemiach marchewek[Baqiea, Tib] - Tib - 10-06-2017

Tib wysłuchiwał jej słów w milczeniu, a dopiero pod koniec na jego pysku błysnął nieznaczny uśmiech. Jednak  bardzo szybko zniknął.
-Widać, że nigdy jeszcze nie byłaś na wojnie mein Lieber...- westchnął...-myślisz że ktoś będzie Ciebie słuchał, gdy banda samców wedrze się do jaskiń gdzie ukrywają się lwice z młodymi, o nie-stary pokręcił łbem- staniesz się świadkiem najbardziej bezmyślnych i brutalnych scen przemocy, które pozostaną w twojej pamięci do końca życia- stary poczynił krótką przerwę, by w myślach ułożyć kolejne zdania-wojna zamienia nas w bestie i nawet najbardziej rygorystyczne szkolenie nie jest w stanie tego całkiem zmienić. Nasze stado jest liczne, mamy wielu silnych samców,  ale pod względem stosowanej taktyki i dyscypliny jesteśmy zwykłym motłochem, zdziczałą i żądną krwi hordą, która...- urwał. Może zbyt surowa ich ocenia? W końcu stoi teraz po stronie tych, których za młodu bez skrupułów by mordował. I to w imię lepszej przyszłości...
-To normalne- odparł ponownie się uśmiechając- sam też się bałem gdy po raz pierwszy wysłano mnie na pole bitwy, ale strach w końcu mija, przyzwyczajamy się...