Puszcza - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Puszcza (/showthread.php?tid=953) |
RE: Puszcza - Derion - 13-03-2014 Patrzył na Felkę z rosnącym zainteresowaniem, jednak daleko było mu do stanu ekscytacji. Myśl o powrocie do przeszłości rzucił może odrobinę zbyt późno, lecz zrobił to w końcu, ostatecznie, na dobre. Nie chciał od lat swojej młodości niczego więcej poza tym, co już otrzymał, toteż słowa beżowo-szarej nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Uśmiechnął się lekko, grzecznościowo, odpowiedział spokojnie: - No popatrz, ja przyszedłem na świat jako Lwioziemiec, a Złoci okazali się być tym, czego szukałem. Twój brat? Szczerze wątpię, bym pamiętał kogoś z tamtych lat, ale może, kto wie... wszystko zdążyło się dość mocno zatrzeć - oznajmił z kwaśną miną, mimo wszystko budząc w sobie tę niedającą mu spokoju myśl o zawodzie, jakiego doświadczył w związku z rozpadem stada. Skrzywił się jeszcze mocniej, nie mogąc powstrzymać narastającej wewnątrz złości, lecz stosunkowo szybko udało mu się ją stłumić i powrócić do siebie. Ze spokojem uniósł wzrok, by zakotwiczyć go w dwukolorowych ślepkach Feliji i kontynuować, poprzedziwszy słowa cichym śmiechem spowodowanym świadomością lustrzanego podobieństwa do rozmówczyni: - Swoją drogą nie wiem, co się stało z moją matką, ale nigdy nie skarżyła mi się, by na Lwiej Ziemi żyło jej się niewygodnie... A kim był twój ojciec? Jeszcze się okaże, że zarówno mój, jak i twój wiedli podwójne życie i będzie wesoło. Dwa takty zamkniętego w paszczy śmiechu i wyczekujące spojrzenie. Chciał skończyć ten temat i wrócić do dotychczas ignorowanej Kumezy. Miał nadzieję, że ta nie pogniewa się z powodu chwilowego pobytu na uboczu. RE: Puszcza - Kumeza - 13-03-2014 Co tu dużo pisać? Skoro nie była włączona w rozmowę, po prostu wróciła do skupiania się na konsumowaniu antylopy kudu wraz z sępami, a kiedy tylko poczuła, że na dnie jej brzucha znajduje się wielki, ciężki głaz, uznała, że koniecznie musi się położyć, więc tak zrobiła. Ułożyła się wygodnie na boku. Po takim jedzeniu drzemka zawsze kusi, ale jak na razie Kumeza nie zamierzała zamykać oczu. Słuchała o czym rozmawiają lwy, a poza tym obserwowała też okolicę. Od czasu do czasu odpędzała też łapą od siebie natrętne ptaszysko - tj sępa. Skoro o nich mowa, to jeszcze jakiś czas ucztowały na pozostawionych przez Jaskółkę resztkach, a gdy zauważyły, że nic nie zostało zbytnio do jedzenia i, że Kumeza również się do tego jeszcze nie nadaje, po prostu odleciały hen daleko. RE: Puszcza - Felija - 14-03-2014 - Nazywa się Arham - odrzekła bez większych nadziei na to, że nowy znajomy skojarzy to imię. - Podwójne życie? Postawiła uszy, wreszcie wykazując nieco większe zainteresowanie tematem. Zaśmiała się krótko. - O, tak. Niewiele wiem o moim ojcu, ale na pewno nie był wzorem do naśladowania. Był Złotym, ale wcześniej mieszkał na Złej Ziemi, potem na Lwiej... Nie wydaje mi się, żeby gdziekolwiek go lubili. Urwała na moment, próbując sobie przypomnieć więcej szczegółów dotyczących jej rodzica. - Nic dziwnego, że zniknął bez słowa. Ja na jego miejscu bardziej bym uważała, w kim sobie robię wroga - uznała, przyjąwszy poważniejszy ton. - Przecież to ciężko tak samemu... Szczególnie gdy... Przekrzywiła łeb na bok, próbując dobrać słowa, które jak najtrafniej oddałyby to, co chciała przekazać. Kilka razy poruszyła końcówką ogona. - ...się nie widzi - dokończyła wreszcie. Paradoksalne w tym było to, że jej sposób bycia niewiele różnił się od tego, który niegdyś reprezentował sobą jej pożałowania godny ojczulek. Lwica zdawała się albo tego nie dostrzegać, albo odpierała tę nieprzyjemną wizję od swojej świadomości. Niespecjalnie przejęła się możliwym zmieszaniem Kumezy. Niekiedy się zdarza, że ktoś jest nie w temacie - życie, nie? Gdyby Fel miała się zamartwiać za każdym razem, gdy następuje podobna sytuacja, to chyba by ją coś trafiło. RE: Puszcza - Derion - 14-03-2014 W przeciwieństwie do Felki Derion wykazywał większe zainteresowanie Kumezą niżby kolorowooka mogła przypuszczać, jednak zdecydowanie mniejsze od tego, które był w stanie z siebie wykrzesać względem samic. Tak, to był jeden z tych obojętnych dni, którego ewentualne ekscytacje musiały zostać albo wzniecone na siłę, albo pominięte. W tym przypadku sam Derion nie wiedział, czego od siebie oczekuje, więc słuchając Feliji jednym uchem, wypuszczając jej słowa drugim, przyglądał się Jaskółce spod lekko przymkniętych powiek i myślał nad jej młodym ciałem. Beznamiętnie, badawczo. - Tak? - mruknął, gdy lwica skończyła mówić. Przepuściwszy większość jej słów przez sito nieuwagi wyciągnął z nich niewiele informacji. Mimo to nabrał w płuca odrobinę powietrza, by powrócić spojrzeniem do rozmówczyni i ubrać w słowa walające się pod czaszką myśli: - Szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie co Kew wyprawiał. Znałem jego imię. Czasem wyobrażałem sobie kim jest, co robi, jak żyje... Nie wydaje mi się, bym coś stracił - uśmiechnął się nieszczerze, zmarszczywszy nos. Nie uznał za słuszne pociągnąć wątek podobieństwa do ojca, ani tym bardziej podzielić się z Kumezą i Felką przemyśleniami na temat ojcostwa, w które zwykł bawić się tak długo, jak długo samica pod nim pozwalała pieścić swój grzbiet. RE: Puszcza - Kumeza - 14-03-2014 Nie wykazywała większego zainteresowania rozmową wciąż obcych dla niej lwów. Ot, przechodziła tędy, nadarzyła się okazja więc zapolowała i tak została. Ot cała historia. potem dołączyły te lwy. Mimo wszystko i tak słyszała o czym rozmawiają, czy tego chciała czy nie. I tak samo chcąc nie chcąc dowiadywała się nagle paru sprawek z życia Feliji czy też kogoś tam, kogo znała. Na chwilę obecną rzecz niezbędna jej do życia jak złamana łapa żółwia z pękniętą skorupą. Przyszedł ten czas na sjestę poobiednią. Zakryła sobie łapą oczy wzdychając. Napełniała brzuch raz po raz powietrzem, by potem sapnąć sobie albo ziewnąć. Chyba zaraz ta cała nuda zaprowadzi ją w morfeuszowe objęcia. Drzemkę, się znaczy. RE: Puszcza - Felija - 14-03-2014 Lwicę irytowało to, że rozmówca wydaje się niespecjalnie interesować prowadzoną konwersacją. Nie, żeby Felka uważała, że celem życia wszego stworzenia jest poznać skróconą wersję historii życia jej ojca, ale, do jasnej Anielki, przecież Derion sam o to pytał! Już miała zamiar delikatnie, choć gestem wyrazić swoją dezaprobatę względem tego typu zachowań, gdy nagle samiec wymówił jedno słowo, które zmieniło wszystko. Gdyby nie ten zlepek trzech liter, różnooka zapewne nigdy nie skojarzyłaby faktów. A tu proszę, oto objawia się jej oczywistość nad oczywistościami. Ile mogło być lwów o tym imieniu? Z jakiegoś powodu Lwioziemka była przekonana, że nie więcej niż jeden. Znieruchomiała, wytrzeszczając ślepia na samotnika. Zdenerwowanie minęło jak ręką odjął, ustępując miejsca niepomiernemu zszokowaniu. - No nie pier... - zaczęła. - Gadaj - poprawiła się prędko. Nie wypadało wyrażać się w tej sposób przy nowo poznanych osobach, ale w takiej sytuacji jest to chyba uzasadnione, co? - Albo coś ci się pokręciło, albo, gratulacje, właśnie dowiedziałeś się czegoś o swoim ojcu - dodała ostrożnie, wciąż nie mogąc wyjść z zadziwienia. - Na przykład, no nie wiem, że zapewnił ci co najmniej dwójkę przyrodniego rodzeństwa. Tak jak ignorowała Kumezę, tak teraz tym bardziej nadal to robiła i, prawdę powiedziawszy, niewiele ją obchodziło, co sądzi o tym reszta. RE: Puszcza - Derion - 15-03-2014 Nie byłoby przesady w stwierdzeniu, że w tym momencie do uszu Deriona mogły dojść odgłosy stąpania mrówek, szelest otwieranego pancerzyka żuka, chrobot szarżujących pod korą termitów, lub cokolwiek innego, co było na tyle subtelne, by do tej pory uchodzić jego uwadze. Bo chyba coś mu umknęło. Takie odniósł wrażenie. Więc zamarł w bezruchu, zamyśleniu, marszcząc czoło i mrużąc biegające z lewa na prawo ślepia. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw gdy przyłączał się do odpoczynku dwóch zupełnie obcych mu samic. - Kew był moim ojcem - oznajmił cicho, ale z lekkim naciskiem, zaprzeczając jakoby "coś mu się pokręciło". Czuł się bardzo niepewnie. Niepożądane myśli, bolączki młodości... wszystko zaczęło wbrew jego woli dawać o sobie znać. W młodości szafirowookiego nie istniał żaden męski wzór, który mógłby przykładać do swojego życia, od którego mógłby odmierzać własną wartość. Zawsze brakowało mu aprobaty ze strony kogoś, kogo mógłby nazwać autorytetem, ba! przez długi czas czuł się winnym odejściu ojca, czuł się nietrafionym synem i kimś, za kogo Kew musiał się okropnie wstydzić. Bo czy był inny powód, dla którego ktoś, kogo nigdy nie mógł nazwać "tatą" odszedł z własnej woli, po prostu, nie przyznając się do własnego dziecka? W łebku młodego Deriona przez zbyt długi czas huczały myśli o beznadziei, jaką z pewnością musiało ociekać całe jego jestestwo. Na jego drodze w momencie, kiedy jako dorastający lew najbardziej tego potrzebował nie stanął żaden odpowiednik ojca, dlatego Derion-samiec był tworem zbudowanym samodzielnie, od podstaw, na fundamencie wyobrażenia o tym, jak powinien wyglądać efekt końcowy. A ten, o ironio, powielał szablon, który spowodował tak wiele zniszczeń we wnętrzu szafirowookiego. Derion położył po sobie uszy. Już dawno temu pogodził się z tymi faktami, ból zastąpił złością, by w końcu przykryć go warstwą obojętności. Był dorosły, starzał się, połowę życia miał już za sobą i nie pielęgnował w sobie frustracji dzieciństwa. Tylko myśl o tym, że on... tak samo... Ocknął się, skupił na Felce. Co innego lwica - przyszło mu na myśl - co innego samica, której przez matkę zostało przekazane to, co i ona powinna podać dalej. Krąg Życia. Tylko, że... w Derionowym kręgu brakowało jakiegoś bardzo istotnego ogniwa. "Przecież to ciężko tak samemu... Szczególnie gdy... " - On był... ślepy? - zdołał wydukać, starając się zabarwić pytanie obojętnością. RE: Puszcza - Kumeza - 15-03-2014 Sjesta powoli dobiegała końca. Zresztą prowadzona obok rozmowa nie służyła ani trochę spokojowi Jaskółki. Miała zresztą ochotę kazać im się uciszyć, żeby mogła w spokoju się zdrzemnąć, ale dwójka wydawała się być zbytnio pochłonięta własnymi osobami. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem wyrażając tym samym swoje znudzenie zaistniałą sytuacją. Niewiele trzeba było czekać, by za chwilę podniosła się z ziemi i otrzepała z piasku. Rzuciła jeszcze przelotne spojrzenie resztkom, które pozostały po ucztowaniu jej wespół z sępami. Sapnęła, ziewnęła i przeciągnęła się, a to po to, by za chwilę ruszyć przed siebie w dalszą drogę. - Miłego plotkowania życzę - to powiedziawszy ruszyła przed siebie. Poszuka sobie może ciekawszego miejsca. zt. RE: Puszcza - Felija - 16-03-2014 Fascynujące, jak różnie poszczególne persony reagują na szok. Felka, próbując się z niego otrząsnąć, zwykle starała się skupić na czymś innym, choćby na mniej lub bardziej związanej z tematem paplaninie. Jak widać, lew miał zupełnie inne metody radzenia sobie z takim stanem. Lub po prostu jeszcze nie zdołał go sobie uświadomić na tyle, by w ogóle rozpocząć walkę z nim. W każdym razie, wyglądał na naprawdę mocno zdezorientowanego. Jego słowa nie pozwoliły Lwioziemce na kwestionowanie tego, że faktycznie jej ojciec i ojciec Deriona to jedna i ta sama osoba. Inna sprawa, że podświadomość nie do końca pozwalała jej dopuszczać do siebie tę myśl. Na kolejną jego wypowiedź, ona ochoczo pokiwała łbem. - Nie od urodzenia. Ale miał taką brudną, zakrwawioną przepaskę na obu oczach - stwierdziła dość swobodnym tonem. - Nigdy nie widziałam go bez niej. Ani ojciec, ani matka nigdy nie opowiadali jej, jak to się stało, że Kew stał się ślepcem. Jednak różnooka miała w sobie tyle domyślności, by zdołać wywnioskować, iż nie było to przyjemne wydarzenie. Wzrok beżowej pozostawiał wiele do życzenia, ale ciężko jej było sobie wyobrazić zupełną ślepotę. Ojciec musiał mieć w sobie wiele samozaparcia, by zdołać przetrwać choć kilka lat w takim stanie. Albo zwyczajnie fortuna mu dopisywała. Lwica z żalem powiodła swym wejrzeniem za odchodzącą Kumezą. Nie miała prawa jej zatrzymywać, skoro jeszcze przed chwilą nie zwracała na nią większej uwagi. A poza tym tamta wyraźnie nudziła się w ich towarzystwie, czemu trudno było się dziwić. Mimo to, Felija w pewnym stopniu była na nią zła. Jak ona mogła zostawić ją samą w słownej konfrontacji z, jakby nie patrzeć, obcym samcem? Nowe fakty nagle nie zmienią podejścia kolorowookiej. Nie wyobrażała sobie, by teraz miała zacząć zwracać się do niego w inny sposób. To było zbyt nienaturalne. - A ty masz jakieś rodzeństwo? – odważyła się spytać, a głos nieco jej drżał. Nie czuła się w obowiązku dodawania, że ma na myśli wyłącznie takich braci czy siostry, o których istnieniu był przekonany od dłuższego czasu niż te kilka trwożnych minut. RE: Puszcza - Derion - 16-03-2014 Odprowadzał wzrokiem Kumezę dopóki ta nie znikła w gęstwinie. Bez dwóch zdań, co zauważyła Felka, Derion w odmienny sposób reagował na stresogenne sytuacje. Pomijając, że przywykł oddawać wszystkie problemy w rączki Morfeusza, gdy w prymitywnej próbie uniknięcia konfrontacji z problemem najzwyczajniej w świecie kładł się spać... Zawsze. Jak najszybciej. Sen był błogosławieństwem, za które dziękował Matce Naturze, błogosławieństwem, które wielbił. Jednak w momencie, kiedy nie mógł sobie na niego pozwolić nie podejmował się próby odwrócenia myśli od nowych informacji, raczej przyglądał im się, jakby przyglądał się czemuś bardzo nieprzyjemnemu z wyglądu: nie mogąc odkleić wzroku, uporczywie, z wykrzywiającym jego mordkę wyrazem niesmaku. Ale czy zamierzał cokolwiek z tym jeszcze zrobić? W jakikolwiek sposób dać znać kolorowookiej lwicy o swoich odczuciach? Raczej nie. Z resztą... nie chodziło o nią, o ich pokrewieństwo. Wszystko rozbijało się o mocno zatarte wspomnienia z dzieciństwa. Dlatego nowe wiadomości przekazane mu przez lwicę Derion przyjął z pewną dozą obojętności; aha, dziwnie... Co pozostało wewnątrz, poza oziębłością, to namolny skrzek wołający, że mowa o własnym ojcu. Rozum wypierał ten fakt, blokował odczuwanie, oziębiał organizm. - Aaaa... jaa... na pewno. Czy on w ogóle coś miał? Kogoś kogokolwiek? Kogoś poza sobą? Machnięcie ogonem. - Na pewno, nie wątpię, ale... Miałem krótkie dzieciństwo - urwał. Po co drążyć? W miocie nie był jeden, a lwiątek była jakaś tam gromadka, jak na dobrze prosperujące stado przystało. To, że wszystko zostało za ścianą wspomnień przecież nie powinno mieć teraz najmniejszego znaczenia. Wtedy, gdy młody Derion opuszczał rodzinne ziemie, relacje rodzinne nie były istotne. Dlaczego teraźniejszość miałaby nagle zostać zmieniona przez pożałowanie wyborów dokonanych w przeszłości? Dlaczego czemuś NAGLE miałoby przybyć na wartości? - Nie zżyłem się z nikim, opuściłem Lwią Ziemię w wieku jednego roku, co tu dużo gadać... Ale zastanawiam się... hm... Kew.. czy on... miałaś z nim jakiś kontakt, prawda? Wychowywał cię? - bardziej stwierdzał, niż pytał. RE: Puszcza - Felija - 23-03-2014 Lwica z uwagą słuchała jego słów. Sama nie wiedziałaby, jak określić swoje dzieciństwo - z jednej strony, jej okres przebywania pod opieką dorosłych nie był zbyt długi, a z drugiej minęło wiele czasu, zanim na dobre się usamodzielniła. Zresztą, wciąż tkwiło w niej wiele cech charakterystycznych raczej dla nastolatki niż w pełni dojrzałego osobnika. Usłyszawszy jego pytanie, wstąpiła w nią wątpliwość i pewne zmierzanie. Dlaczego on miałby przypuszczać, że ojciec przebywał z Felką? Opuścił Deriona, więc jaki byłby powód, dla którego akurat z nią i jej bratem miałby zostać? - Niespecjalnie - odparła, zmarszczywszy ciemny nos. - Zniknął niedługo po moim urodzeniu, pamiętam go jak przez mgłę. Wychowywała mnie mama, dopóki żyła. Ton wypowiedzi beżowej wcale nie wskazywał na zainteresowanie jestestwem jej rodzicielki. Nie, żeby Lisha nie była wobec niej czuła. Chodzi raczej o to, że... Za słabo się znały. Za krótko i zbyt powierzchownie. - Ale wiesz - podjęła jeszcze, uśmiechając się z niejakim zakłopotaniem, wciąż wpatrzona w samca. - Może to głupie, ale czasem mam wrażenie, jakby on mnie obserwował. Jakby widział wszystko, co robię. Tu oderwała wzrok od lwa, by wlepić go w zasnuty gęstą zasłoną chmur nieboskłon. Gdyby jeszcze dodała, że zdarza jej się słyszeć w głowie komentarze, które, jak sobie właśnie uświadomiła, z dużą dozą prawdopodobieństwa należą do Kewa, to pojawiłaby się ogromna szansa, że jej rozmówca uznałby ją za kompletnie stukniętą. Różnooka miała w sobie na tyle zdrowego rozsądku, by pominąć ten dziwaczny element swojego życia. RE: Puszcza - Derion - 23-03-2014 Lew odwrócił łepetynę i zawiesił wzrok na jakimś bliżej nieokreślonym punkcie, zastanawiając się nad nowo poznanymi faktami. Tor, jakim biegły jego myśli był łatwy do przewidzenia i nie zahaczał o zbyt wydumane kwestie. Ot stwierdzenie kilku prawd, ugruntowanie przekonań i usilne staranie, by nie miało to większego znaczenia. Dopiero kolejne słowa Felki skierowały uwagę Deriona na powrót w stronę rozmówczyni. Zmarszczył się i odparł niechętnie: - Obserwował? Łypnięcie w lewo, w prawo i powrót w przestrzeń dwukolorowych ślepi Feliji. - Dlaczego miałby to robić? - spytał lekceważąco, ze wzruszeniem barkami, nie kryjąc się ze sceptycyzmem i przyglądając się lwicy uważniej, niż dotychczas. Nie sądził, by z jej umysłem było coś nie tak, a niepewność w jej głosie tylko utwierdzała go w tym przekonaniu. Samemu miał okazję doświadczać nadprzyrodzonych zjawisk, spotykać wykraczające poza przyziemne pojmowanie świata osoby, jak chociażby ojca Khayaal, który stanął mu w tym momencie przed oczami pamięci. Jeśli Kuolema pełnił rolę przewodnika dla tamtej lwicy (skądinąd odświeżenie wspomnienia ich spotkania poruszyło derionowym ogonem w efekcie powstałej niewygody... miał się z nią ponownie widzieć, eh...), czy możliwym było, by podobną rolę odgrywał w życiu Felki Kew? Postanowił jednak zostawić Felce wolną łapę i nie sugerować w żaden sposób swojego stanowiska; złagodził spojrzenie i rozluźnił na moment spięte mięśnie. Kąciki jego pyska uniosły się lekko. Szczere zaciekawienie i zainteresowanie sprawą ustąpiło początkowemu zdziwieniu. RE: Puszcza - Felija - 09-04-2014 Ton wypowiedzi rozmówcy poświadczył najgorsze obawy lwicy. Tak jest, oto została jej przylepiona łatka wariatki. Panie i panowie, oto typowy okaz lwicy, która ma nierówno pod sufitem! - Skąd mam wiedzieć? - żachnęła się. - Czy ja ci wyglądam na ducha? Choć Felka bynajmniej nie chciała, by jej słowa zabrzmiały opryskliwie, to nietrudno było to tak odebrać. Wpatrywała się w samca, niezbyt uradowana z faktu, że ich rozmowa zeszła na podobne tory. Zresztą, jej wypowiedź, mimo iż pozbawiona konkretów, była jak najbardziej szczera. Ona naprawdę nie miała pojęcia, dlaczego ojciec 'patrzy' (trochę ciężko tak bez oczu...) na nią z góry. Ani nie daje jej żadnych praktycznych rad, ani nie pociesza jej w trudnych chwilach - nie robi nic, czego wymagałoby się od taty. Może dlatego, że de facto nigdy nim nie był? Różnooka poczuła nagłe ukłucie żalu. Jak by nie patrzeć, ona wcale nie jest lepsza. Matka od siedmiu boleści, co nawet nie znała imion swych dzieci, zanim jedno z nich nie raczyło jej ich wyjawić. Położyła pysk na łapach, przymrużając ślepia, z których nieledwie zaczęły wypływać łzy. Umknęło jej to, że Derion zdołał się nieco uspokoić, a przynajmniej postanowił zaprzestać zniechęcania samicy do kontynuowania swych wywodów. Niestety, na to było już trochę zbyt późno. Lwioziemka, przed chwilą całkiem wesoła, teraz była bliska pogrążeniu się w najgorszej otchłani rozpaczy. Wpatrywała się w trawę. Wargi drżały z przejęcia. Nic już nie mówiła. Nie miała co. I nie było komu jej słuchać. Bo niby kogo obchodzą jej uczucia? RE: Puszcza - Derion - 10-04-2014 Pysk lwa raptownie odwrócił się w stronę kładącej głowę na łapach Felki, a analiza sytuacji została dokonana w mgnieniu oka. Coś na kształt żalu momentalnie spięło derionowe rysy, a kolejny krok został powzięty natychmiast po zanotowaniu balansującego na granicy rozpaczy przygnębienia beżowej. - Heeej, to nic - przerwał ciszę pomruk Deriona, który nie wiadomo kiedy znalazł się tuż obok Feliji. Przycupnął. Wszystkie łapy znajdowały się bardzo blisko siebie pod czarnogrzywym, ugięte, utrzymując czarnogrzywego nisko nad podłożem i wespół z drżącą końcówką ogona pozwalając mu wyciągnąć szyję w stronę lwicy. Cokolwiek z przeszłości lwicy dało jej teraz o sobie znać, musiało - dla dobra dwójki tu zgromadzonej - zostać stłumione. Podobieństwo między obojgiem najwidoczniej nie kończyło się na dzieleniu tego samego ojca, a sięgało do konsekwencji jego poczynań. Próba dojścia do porozumienia na tym polu nie miałaby szans zakończyć się przyjemnie, jednak zważywszy na to, że Felka nie podzieliła się z Derionem oskarżeniami, które ją naszły, wszystko miało szansę pozostać na w miarę neutralnym gruncie. - To nie miało tak zabrzmieć, nie... nie... nie kpię z tego - kontynuował poważnym tonem od razu po wypowiedzeniu poprzednich słów, patrząc na czerwone ślepię. - Nie wątpię w istnienie duchów. Uśmiechnął się w nadziei, że zostanie to zauważone. Wolał zamilknąć na chwilę i upewnić się, że jego słowa dotarły do pogrążonej we własnych smutkach lwicy. - Hm? - mruknął w próbie zachęty do odpowiedzi, nie zmieniając pozycji i nie przestając wpatrywać się w czerwone oko. RE: Puszcza - Felija - 28-04-2014 Słowa samca docierały do niej jakby z oddali. Beżowa nie do końca uświadamiała sobie fakt, iż ten, co tu kryć, obcy lew, zbliża się do niej na tak niepokojąco niewielką odległość. Szeroko otwarła błyszczące od łez oczęta, kierując nań mętny wzrok. Chwilę trwała w milczeniu, by wreszcie zakończyć swój dziwaczny eksces głębokim westchnieniem. Swoją powagą Derion wygrał z felkową ekspresyjnością. - Dobra no - odparła ugodowo, powoli unosząc łeb. Uśmiechnęła się półgębkiem. - Wybacz, nie wiem, dlaczego tak zareagowałam... Czasem tak mam. Urwała i chciała unieść wzrok ku niebu, ale zamiast tego ujrzała gęsty zielony sufit złożony z liści wszelkiej maści i rozmiarów. Jedynym wyjściem ucieczki od wszechobecnej zielenie było ponowne zakotwiczyć spojrzenia na samotniku. Zamrugała raz i drugi, a jej smutki i żałości odpływały coraz to żwawiej, co odbiło się na jej licu poprzez poszerzenie nieśmiałego uśmiechu. Krępowało ją własne milczenie, któremu nijak nie była w stanie położyć kresu. Nie przychodziło jej do łba nic konstruktywnego, czym mogłaby się teraz podzielić. Była zajęta zastanawianiem się nad tym, jaka to ona jest głupia i że Derion, jak się tak na niego popatrzyć przez chwilę, jest nawet... Niczego sobie. Poruszyła ogonem, nie do końca świadoma, co właśnie wyrabia jej chory umysł. Mimowolnie zatapiała się w głębokich ślepiach... Brata. Sekundy dzieliły ją od nagłego zdania sobie sprawy ze swojego nieciekawego położenia i zareagowania na nie w typowy sobie, gwałtowny sposób. Póki co, wciąż nie opuszczało jej wcześniejsze otępienie. Nieco zmrużyła oczy. |