Akacja nad rzeką - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181) +---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37) +---- Wątek: Akacja nad rzeką (/showthread.php?tid=144) |
RE: Akacja nad rzeką - Negra - 14-02-2014 Szła niepewnym krokiem przez sawannę. Szukała jakichś lwów, które może nakierują ją na stado. Tak więc ucieszyła się, gdy zobaczyła takowe. Usiadła w pewnej odległości od debatujących kotów i siedziała przez chwilę w ciszy. - Witam. - Powiedziała w końcu cichym, nieśmiałym głosem. Była wciąż gotowa do ucieczki. Teraz patrzyła z drobnym przerażeniem w oczach. Ciągle boi się obcych, dlatego teraz spuszczała wzrok. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 15-02-2014 Vei w zastanowieniu przetrawiała słowa czarnogrzywego. Musiała sama przed sobą określić sposób, w jaki ma mu na nie odpowiedzieć. Ostatecznie uznała, że w tej sytuacji względna szczerość nie powinna jej zaszkodzić, a wręcz może doprowadzić do pozytywnych skutków. - Tak, na początku naszej znajomości - przyznała ze sporą dozą ostrożności, spoglądając nań wnikliwie. - Zanim nie poznałam cię... Z innej strony. Podeszła bliżej, mrużąc ślepia. Uniosła łeb, stając naprzeciw lwa. - Zanim nie dostrzegłam, jakie są twoje priorytety. Nie planowała uciąć swej wypowiedzi w takim momencie, lecz, ku swojej irytacji, była do tego zmuszona. Nie mogła tolerować na swoich ziemiach obcych, którzy zjawiają się jak gdyby nigdy nic i jeszcze... Witają ją. Królową. Na jej własnych ziemiach. Ot tak, po prostu, bez żadnego wyjaśnienia. Ktoś ma chyba problemy z dobieraniem właściwych słów. Jednak Vasanti w swej wspaniałomyślności postanowiła puścić to mimo uszu. Wywróciła oczami i skierowała swe kroki ku lwicy. Prędko spostrzegła, jak bardzo tamta jest zdenerwowana. Och, jakie to przykre... - Vasanti Vei, królowa Lwiej Ziemi. W czy mogę pomóc? - zagaiła z uśmiechem, bez zbędnych ceregieli siadając obok tamtej. Mogła to zrobić, wszak była u siebie. I trzeba przyznać, że naprawdę ją ciekawiło, jaka będzie reakcja przybyszki. RE: Akacja nad rzeką - Mako - 17-02-2014 Gdy tylko spostrzegł obcą mu Lwicę, Mako obdarzył ją krótkim spojrzeniem, po czym powrócił do swej rozmówczyni. Nie miało to na celu pokazanie, że ma gdzieś przybyłą, ale z drugiej strony musiał stawić czoła poważnej rozmowie, którą do tej pory zdołano mu już przerwać dwukrotnie. Gdzie jesteście kiedy wręcz potrzebuje ukrócenia konwersacji?! On również wnikliwie wysłuchał słów Vasanti, a przynajmniej tyle, ile dane Jej powiedzieć. Król nie chciał przyznać, ale gdyby wystąpiła taka konieczność, to odłożyłby na bok te wszystkie zbędne pierdoły i znów zrobiłby co trzeba. Jeżeli zachodzi taka uzasadniona potrzeba. Sposób rządzenia Vei był do zniesienia, nawet dobry, ale nie na dłuższą metę. Trzeba mieć posłuch, wydawać polecenia, ale nie można traktować innych jak popychadła. Nawet jeżeli nie robi się tego bezpośrednio. - Właśnie, poznałaś. Ty nie dałaś takiej sposobności mi, ani nikomu ze stada, prawda? Młody nie wymagał od Vei opowieści życia ze wszystkimi szczegółami, zwyczajnie chciał ją poznać, a przez to zrozumieć. Owszem, z czasem nauczył się czytać Jej zachowania, przyswoił system wartości, ale wciąż nie potrafił zrozumieć dlaczego tak postępuje. - A jakie powinny być? Odpowiedz na to pytanie wcale nie będzie ujawnianiem wielkich tajemnic przed Negrą, więc chyba może odpowiedzieć. Podążył wzrokiem za Vei, gdy ta zajmowała miejsce koło przybyłej. Kiedyś mnie jeszcze przedstawiała, pomyślał, uśmiechając się w sobie. Hm, może i dobrze, że go nie przedstawiła. A co jeżeli ona jest szpiegiem i chcą go w końcu zdemaskować. Niee, jest zbyt mało szkodliwy. Fakt faktem, przywitanie było trafione jak kulą w płot, ale to nie istotne – dla niego. - Deme – przywitał Negarę, po czym zajął miejsce niedaleko Vasanti. – Jestem Mako. Pytanie „co Cię tu sprowadza?” było zbędne, Vei już o to zapytała i to całkiem dobrotliwie? RE: Akacja nad rzeką - Skanda - 17-02-2014 Szara masa wyłoniła się spośród soczyście zielonych traw, aby zobaczyć na horyzoncie kilka kształtów-w tym jeden znajomy. Lwisko bez pardonu udało się w ich kierunku, raz po raz zmniejszając dystans, jaki ich dzielił. Zielone ślepia Mako mogły z czasem zauważyć coraz bliżej znajdującego się samca, który dosłownie wyrastał zza grzbietu Vei, pozostając jednak poza jej polem widzenia. Nic w jego postawie nie wskazywało na wrogie zamiary-sylwetka luźno opierała się o łapy, pokonujące spokojnie kolejne odcinki ziemi. Gdy znalazł się dostatecznie blisko jeszcze niczego nieświadomej Vasanti, najzwyczajniej usiadł obok niej, bez namysłu składając lwiego całusa na jej szyi. Błękitne ślepia wesoło spoglądały wówczas na bursztynowooką, nic nie robiąc sobie z obecności pozostałych, a ich właściciel ani myślał o przedstawianiu się z niepotrzebnym wyprzedzeniem. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 18-02-2014 Oczekiwanie na odpowiedź nieznajomej nie wymagało zbyt wiele wysiłku, toteż uwaga Vasanti w dużej mierze była skupione na czymś innym. Królowa rozmyślała głównie nad tym, jak ma wyjaśnić swoje normy postępowania komuś takiemu jak Mako i w jakim stopniu powinna się w to zagłębiać. W pewnym momencie odniosła nieodparte wrażenie, że do ich trójki dołączył jeszcze jeden osobnik. Lwica wyprostowała się, czujnie nadstawiając uszu. Te kroki, ten zapach, ten... Dotyk. Początkowo Vei ogarnęło uczucie szoku, że te dwie persony, Mako i Ragnar, mogli się znaleźć w jednym miejscu, w jednym czasie, a ponadto w jej towarzystwie... Przy czym tylko ona jedna miała świadomość tego, jakie funkcje pełni każdy z nich. Wcześniej zastanawiała się nad tym, czy by nie zdradzić zielonookiemu, kto teraz przewodzi Świtem, lecz teraz te chęci znacznie zmalały. Możliwe też, że szary sam zechce się ujawnić... Ale wcześniej ruda postanowiła zachowywać się tak, jak gdyby jego wizyta stanowiła dla niej wyłącznie miłą niespodziankę. Na jego gesty odpowiedziała stosunkowo zwyczajnym uśmiechem. Lekko trąciła łbem jego pysk, acz trwało to bardzo krótko. Nie chciała zdradzić swego niepokoju przez Ragnarem, ale przecież też nie mogła wzbudzić przesadnych podejrzeń w Mako! - Miło cię znowu widzieć... Co się tu sprowadza? - rozpoczęła rozmowę, w zaciekawieniu kierując uszy w jego stronę. Chwilowo ignorowała lwioziemskiego króla, szczędząc mu jakichkolwiek wyjaśnień. Później przyjdzie czas na przedstawienie mu odpowiednio wiarygodnej wersji tego, kim jest ów szary jegomość... Zakładając, że nigdy wcześniej się z Mako nie spotkał. RE: Akacja nad rzeką - Skanda - 18-02-2014 Właściwie to nieco zdziwiło go to zgoła stosunkowo ciepłe przywitanie ze strony Vei-samiec spodziewał się bardziej zmieszania z jej strony lub ewentualnej złości. Lwisko zamruczało z zadowoleniem, uśmiechając się pod nosem i zupełnie nie zwracając uwagi na Mako, który im się przyglądał. -Tęsknota.-szepnął jej do ucha, aby zaraz uszczypnąć je delikatnie zębami. Następnie przytknął mokry nos do polika bursztynowookiej i po chwili potraktował go powoli szorstkim jęzorem. Po odrobinie czułości odsunął łeb od Vei i wyprostował się, po raz pierwszy od chwili jego pojawienia się spoglądając na Mako. Wówczas zielone ślepia mogły obejrzeć poharatany pysk Ragnara w pełnej krasie. -To jeden z Twoich poddanych, jak mniemam. Przedstawisz nas?-mruknął do Vasanti, uśmiechając się z udawaną życzliwością. Doskonale wiedział, że kimkolwiek by nie był owy lew, jego pojawienie się tu w środku ich spotkania było dla królowej zgoła kłopotliwe. RE: Akacja nad rzeką - Nightingale - 19-02-2014 Wbiegłam na nowe tereny o których nie wiedziałam wcześniej. Spojrzałam, że są tu lwy, ale żadne lwiątka. Ostrożnie i nie pewnie przybliżyłam się i zgięłam główkę, przyglądając się im. -Dzień Dobry...-powiedziałam cicho, tłumiąc rozpacz, a do tego bardzo nie pewnie. Nie wiedziałam czy oni też mają już zajęcie. Podeszłam jeszcze bliżej.-Szukam kogoś kto się mną zaopiekuje... Byłam gdzie indziej, ale tam już były małe gepardziątka i lwiątko, ale nie mogli mnie wziąć... Dlatego teraz znalazłam się tu...-powiedziałam nadal niepewnie, nadal stojąc, ale jeszcze odrobinę się przybliżyłam i słuchałam wszystkiego co mówili lub oglądałam co robili. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 19-02-2014 Gdyby Ragnar natrafił na kogokolwiek innego niż Mako, to zachowanie rudej prawdopodobnie znacznie by nie odbiegało od przypuszczeń Świtezianina. Jednak przy zielonookim nie mogła ona sobie pozwolić na okazanie niepokoju, szczególnie że jeszcze nie określiła, jako kogo miałaby przestawić mu obcego. Jednak przy tym, do czego później posunął się szary, lwica nie mogła już ukrywać zaskoczenia. Otworzyła szerzej oczy, które wcześniej pozostawały przymknięte, tym samym przez moment zdradzając jej odczucia. Ciężko było to powstrzymać, skoro w pewnym stopniu jednak przejmowała się reakcją Lwioziemca. A gesty, jakie czynił Ragnar wobec Vei, to chyba nawet ktoś taki jak Mako winien odebrać dość jednoznacznie. Dobrze, że przynajmniej nie mógł usłyszeć słowa, które szary do niej powiedział, na co ona mimowolnie zareagowała lekkim uśmiechem. Ciekawe tylko, ile w tym prawdy... Wszelkie niepokoje zniknęły z oblicza królowej, pozostawiając jedynie ów uśmiech. Skinęła łbem, potwierdzając teorię błękitnookiego. - Ragnar, Mako - odparła krótko, bo cóż więcej miała rzecz? 'Przywódca Świtu, Król Lwiej Ziemi'? Dobre sobie. I, oczywiście, w tym momencie ktoś musiał przerwać ich jakże pasjonującą rozmowę. Szczęściem w nieszczęściu było to, że dało to Vasanti pretekst do przerwania swej wypowiedzi. Na widok nieznajomego lwiątka ona wstała i podeszła doń, by stanąć tuż obok. Nachyliła się nad nim, z uwagą chłonąc zapach, jak się od niego roztaczał. - Nie wiedziałam, że na Świcie mieszkają gepardy - skomentowała całkiem swobodnym tonem, chwilowo zerkając na Raga z pewnym zdziwieniem. - Gdzie twoi rodzice? Kolejna znajdka? Dlaczego one wszystkie trafiają tutaj... I dlaczego jest ich tak wiele? Choć, dla stada może to i lepiej - o ile znajdzie się ktoś, kto zechce wziąć młodą pod opiekę. RE: Akacja nad rzeką - Mako - 21-02-2014 Wyłonienie się szarej masy zza pobliskich krzaków nie uszło uwadze Młodego. Z początku Czarnogrzywy założył, że samiec zbliża się do nich, ponieważ znajduje się tu osoba, z która chciałby się spotkać. I faktycznie tak było! Prawie. Otóż zakładał, że osobą znaną Szaremu będzie lwica, która pojawiła się ot tak na ich terenach. Kolejnym elementem pasującym do układanki była woń samca, która wskazywała, iż bynajmniej nie przynależał do Srebrnych – których woń zdołał jako tako przyswoić podczas wycieczek na ich tereny – bardziej do Świtu. Czyli co, ktoś ze Świtu umawia się ze swoją znajomą na ziemiach Lwich, hm, ta teoria trzymałaby się kupy, gdyby nie zachowanie Ragnara... Nie było innej opcji – musieli się znać, w przeciwnym wypadku lew już mógłby zacząć szukać swoich kłów rozsianych po okolicy. Na dodatek Vei potwierdziła ich znajomość własnymi słowami. Mako poczuł ukłucie żalu, że ktoś kogo spotyka bodaj pierwszy raz, żyje w większej zażyłości z Vasanti, aniżeli on – Jej najbliższy współpracownik. Gdzieś w przelocie zaobserwował zachodzącą walkę lwicy. Nie do końca potrafił sprecyzować, co tak właściwie zobaczył, ale był pewien jednej rzeczy: Vei chociaż na moment straciła tą pełną pewność siebie. Zastanawiałby się dłużej nad tym fantem, ale widząc Jej uśmiech, odpuścił sobie. Widać było, że obecność Ragnara spowodowała poprawę Jej humoru. Zerknął na Szarego. Dobrze że był ktoś taki przy kim Vasanti mogła czuć radość, może nawet swobodę... - Mówisz o poddanych jak o osobach drugiej kategorii. Gdy byli sobie przedstawiani, Mako skinął Ragnarowi łbem, nie jakoś nisko, ale z pewnością zauważalnie. - To dość zabawne, raptem chwilę temu pozwoliłem sobie zwrócić uwagę, że w ogóle nic nie mówi o swoich znajomych... Już nie mówiąc o zapoznawaniu się z nimi – zwrócił się do Szarego, po czy kontynuował. - A wygląda na to, że macie bliską relację. Mako nie widział w tym nic złego, niemniej możliwość uzyskania informacji o Vei i to nie od niej samej była aż nazbyt kusząca. RE: Akacja nad rzeką - Skanda - 22-02-2014 Lwisko uśmiechnęło się krzywo, gdy Vei przedstawiła ich sobie jedynie z imienia. Śmieszyło go jej zakłopotanie i przynosiło cichą satysfakcję, bo po prawdzie przecież nie po to się tutaj zjawił. Dwie pieczenie na jednym ogniu? Najwyraźniej. Zaciekawiło go stwierdzenie zielonookiego, dlatego błękitne ślepia z uwagą prześliznęły się na Mako, lustrując go przez chwilę w milczeniu. -Wyczytałeś to z drgnięcia końcówki mojego ogona czy może z ruchu gałek ocznych?-mruknął kąśliwie, bo o ile ogółem Lwioziemców miał w głębokim poważaniu, to tym razem nie starał się nikomu ubliżyć. A mógłby. -Jest przywódca, są i poddani-to odwieczny ład, czyż nie?-mruknął, a na jego pysku pojawił się cwaniacki uśmiech. Odpowiedział na skinienie tamtego, po czym niby przypadkiem smagnął ogonem bok bursztynowookiej. Kolejne słowa Mako wywołały na jego pysku jeszcze szerszy uśmiech, natomiast ślepia zmrużyły się przez ułamek sekundy wpatrując się w Vei. -No cóż, najwyraźniej nie jestem godzien nadmienienia.-stwierdził, uśmiechając się z dziwną pogodą.-Ale w porządku, akurat to nie jest mi potrzebne do szczęścia.-dodał od razu, po czym lekko uszczypnął kark bursztynowookiej. Zignorował wzmiankę o gepardach, puszczając ją mimo uszu. Bo i po co dawać cokolwiek po sobie znać-gra dopiero się zaczęła. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 22-02-2014 Vei wyłapywała każde słowo, jakie wypływało z pysków obu samców. Nie potrzebowała wiele czasu na wysnucie wniosku, że jej poglądy są zdecydowanie bardziej zbliżone do tych wyznawanych przez władce Świtu, czym jednak absolutnie nie zamierzała się dzielić przy Mako. Co prawda, czarnogrzywy mógł się wiele dowiedzieć po samej obserwacji jej zachowań, jednak takie przyznanie się wprost nie przystawało lwioziemskiej Królowej. Za to mogła wyznać co innego. Wcześniej jednak uniosła łapę, by potraktować Nighti delikatnym pogłaskaniem po łebku. Szkoda jej było opuszczonego dziecka, lecz niewiele mogła zrobić dla odmiany jego losu. Wpierw wypadałoby się dowiedzieć, czy istnieje szansa na odnalezienie jej biologicznych rodziców. Jako że młode milczało, bursztynowooka postanowiła zwiększyć swój udział w rozmowie pozostałych. - Może dlatego, że nie mam tylu znajomych co ty - odmruknęła na uwagę Mako. Vasanti nie pochwalała idei spoufalania się z osobami typu Nanizu - nie dość, że spoza stada, to do tego sprowadzający nie lada kłopoty. Ona sama obracała się wyłącznie w towarzystwie Lwioziemców... I Ragnara. A propos, szary wydawał się lubować we wprawianiu jej w niezręczność. Dziwny fetysz. Ruda uśmiechnęła się słodko, zwróciwszy łeb w stronę zaczepiającego ją samca. - Chcesz mi coś powiedzieć czy po prostu ci się nudzi? - zwróciła się do szarego. Lekko przekrzywiała łeb na bok, co sprawiło, że wyglądała niemal uroczo. RE: Akacja nad rzeką - Mako - 22-02-2014 Raczej z tego uśmiechu, który w jego mniemaniu był nieszczery i pasował Ragnarowi jak łapa do pyska. Jeżeli jeszcze dodamy do tego, że Vei i Rag byli dobrymi znajomymi – jeśli nie czymś więcej – to najpewniej podzielali większość poglądów. A skoro tak, to podział innych na równych i równiejszych był na porządku dziennym. I dochodziła do tego jeszcze jedna kwestia. - Subiektywne odczucie ze sposobu wypowiedzi – odparł spokojnie. - Owszem, ale władca wywodzi się z poddanych. No, chyba że taki ktoś pochodzi z zewnątrz, ale wtedy zazwyczaj nie jest władcą, a ciemiężcą, prawda? Wolno przeniósł spojrzenie z Szarego na Vei. Kto to w ogóle jest? Przychodzi nieproszony – przynajmniej przez niego – a zważając na pytanie Rudej to i od niej samej takowa inicjatywa nie wyszła. Później będą musieli wyjaśnić sobie tą kwestię. - Tym prościej winno Ci przyjść napomknięcie o chociaż tym jednym... Ale to nie moja rzecz oceniać Dodał szybko, nie chcąc wszczynać kłótni, bowiem uważał że to jak najbardziej jego sprawa. RE: Akacja nad rzeką - Nightingale - 22-02-2014 Usłyszałam pytanie lwicy, ale byłam cicho. Sama nie wiedziałam czemu, po prostu milczałam. Dopiero gdy musnęła mnie i zaczęła rozmawiać z innymi, tyknęłam ją palcem i spojrzałam na nią. Trochę się do niej przekonałam, ale nie wiedziałam, że to królowa... Gdybym wiedziała tak bym się nie zachowywała, ale przecież nie jestem jasnowidzem... -Nie mam mamy ani taty ani rodziny...-powiedziałam cichutko, wytrzeszczając ślepia. Bo co więcej miałam mówić. Złapałam łapkę lwicy i wtuliłam troszkę swój pyszczek. Po chwili już stanęłam normalnie i znów na nią spojrzałam. -Jestem Nightingale, Słowik.-przedstawiłam się, ale nie uśmiechnęłam. Nie miałam powodu do uśmiechania się. RE: Akacja nad rzeką - Skanda - 22-02-2014 -To nic złego z większą starannością dobierać swoje towarzystwo.-mruknął samiec, słysząc słowa Vei. Gdyby było jej wszystko jedno, na pewno rozmowy z tą pierdzącą szczęściem bandą w pełni usatysfakcjonowałyby ją. Na całe szczęście towarzyskie preferencje bursztynowookiej stawiały poprzeczkę o wiele wyżej. -Władca bez swoich poddanych jest niczym, tak samo jak poddani bez władcy. To wzajemnie uzupełniające się organy, które przy odrobinie pracy mogą stworzyć rodzinę, czyli coś o wiele lepszego i trwalszego niż samo stado.-mruknął, a w jego ślepiach błysnęła iskra zainteresowania, już bez sarkastycznego uśmiechu czy chytrego spojrzenia. Zaśmiał się cicho na pytanie Vei, po czym zamilkł na chwilę. -Właściwie to chciałem się dowiedzieć, jak ma się zaraza na Waszych terenach. Nasze lekarstwo pomogło? Tamte już zdrowe?-spytał, uśmiechając się nieznacznie, specjalnie wymieniając lwice z imienia, które z premedytacją zapamiętał. Spoglądnął z politowaniem na przybłędę, która wtulała się teraz w łapę Vei. Wychwytując skrawek ich rozmowy skrzywił się nieznacznie. -Kolejne porzucone, bezużyteczne lwiątko do kolekcji, hm?-szepnął chłodno do ucha Vei. -Każdy ma mamę i tatę więc nie pleć bzdur, słońce. Tutaj ich najwyraźniej nie ma, ale może powinnaś poszukać gdzie indziej.-wychrypiał, uśmiechając się nieprzyjemnie. RE: Akacja nad rzeką - Vasanti Vei - 22-02-2014 Vasanti odczuła ulgę, poznawszy faktyczny powód ragnarowej wizyty. Bynajmniej nie dlatego, że przysporzyło jej to konieczność tłumaczenia Mako kolejnych kwestii w najbliższej przyszłości. Cieszyło ją to, że teraz przynajmniej wie, na czym stoi. Wciąż ignorowała dyskusję na temat miejsca poddanych i ich władców, a miast tego postanowiła odpowiedzieć na kolejne słowa samca. Musiała tylko uważać, żeby nie pogrążyć się jeszcze bardziej, co wcale nie było takie proste. Wyprostowała łeb, spoglądając na szarego z tym samym krzywym uśmiechem. - Dziękuję za troskę - odrzekła bez cienia sarkazmu. - Tak, już czują się lepiej. Właśnie udałam się z Mako po wodę i jedzenie dla nich, więc pozwolisz, że teraz wrócimy do swoich powinności - dodała, nie rezygnując z miłego tonu. Co najlepsze, jej słowa wcale nie były byle wymówką. Naprawdę musieli jak najszybciej dostarczyć Lwioziemkom wymienione rzeczy. Uwagę o lwiątku zdecydowała się puścić mimo uszu. - Nie martw się, Nighti. Coś wymyślimy - obiecała młodej, spoglądając na nią ciepło spod wpółprzymkniętych powiek. Nie objęła jej jednak ani nie uczyniła żadnego pokrewnego gestu, coby mała nie wyobrażała sobie za wiele. Delikatnie uwolniła łapę z jej objęć. Zwróciła łeb ku Mako. Spoważniała. - A gdyby dać ją pod opiekę Inn i tej drugiej? Przynajmniej się do czegoś przydadzą. Oczywiście, do czasu, aż znajdzie się ktoś bardziej kompetentny. Jej propozycja mogła brzmieć niedorzecznie, jednak po głębszym zastanowieniu można było uznać, że nie jest wcale taka pozbawiona sensu, jak by się to mogło z początku wydawać. Nie mają wielu lwic w stadzie - ona, Hewa i Hatima mają już inne obowiązki, Venety jest na to za młoda, a pozostałych nie widziała od wieków. Inna kwestia, że nie zależało jej na wychowaniu Słowika na intelektualistkę. Felija i Inn mogły nauczyć ją polować, bo to umie każdy dorosły lew, a w przyszłości lwiątko mogłoby zajmować się nawet tylko tym i już płynęłaby z tego pewna korzyść dla stada. |