Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49) +--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50) +--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70) |
RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Mirage - 17-02-2015 A więc uciekła ze swojego stada? Słysząc taką odpowiedź, w głowie Mirage chodziło teraz tylko jedno pytanie, no może dwa. Mianowicie, dlaczego ona uciekła i czy będzie odpowiednie zapytanie się jej o to? Bała się, że tym pytaniem coś zepsuje, bo może jej rozmówczyni nie chce do tego wracać? Wspomnienia dzielą się na te miłe i te nie miłe, bo tych neutralnych zazwyczaj się nie pamięta. Uczymy się na błędach, które pamiętamy dość długo i na samą myśl o nich, jest nam głupio. Wtedy zastanawiasz się tylko nad jednym, jak los by się potoczył, gdybyś zrobił inaczej. Czy coś by się zmieniło? Jeśli tak, to czy na lepsze? Nie chcąc ryzykować zdenerwowaniem Rayli, zielonooka po prostu dodała coś na swój temat. - Ja się zgubiłam. Jedyne co pamiętam to noc, ogień i chaos w którym moje stado przepadło. - posmutniała na chwilę, przypominając sobie to wydarzenie, lecz po chwili uniosła pysk na który wdarł się delikatny uśmiech. - Teraz mam nowe stado, nową rodzinę. A ty? Masz tutaj rodzinę? RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Sadism - 10-05-2016 Siedzał na szyi Urbi, cały czas zastanawiając się jak to wszystko się potoczy. Teraz było za późno by się wycofać. - Urbi, kochana, zatrzymaj ssssię. Tutaj przenocujemy. Jesteśmy w nowym domu... Powoli ześlizgnął się z uczennicy i przypatrzył baobabowi. - Jak się czujessssz? RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Urbi - 10-05-2016 Przez całą drogę rozglądała się wokół, z początku ze zwykłej ostrożności i strachu przed drapieżnikami, ale czym była dalej tym strach zastępowała ciekawość. Czuła się też bezpiecznie, dzięki obecności wujka Sadisma. Usłuchała go natychmiast gdy kazał jej się zatrzymać. Prześledziła wzrokiem wszystko wokół, usłyszawszy że to właśnie jest ich nowy dom, miejsce bardzo się małej spodobało. Czekała aż Sadism z niej zejdzie, ostrożnie kładąc się na ziemi, wędrówka nieco ją zmęczyła. - Dobrze wujku - odpowiedziała na pytanie, zastanawiając się co ma przed sobą: - Co to za drzewo wujku? - jej wzrok powędrował na liście, a w tym samym czasie żołądek przypomniał jej że jest głodna, dlatego zaczęła skubać trawę, która wyrastała tuż przed jej nosem. - A jest tutaj ktoś jeszcze? - spytała gdy przeżuła nieco źdźbeł. Zupełnie nie spodziewała się że znajdują się na terenie zamieszkiwanym głównie przez lwy. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Urbi - 11-06-2016 Odwróciła na chwilę głowę słysząc jakiś szelest, a gdy spojrzała w stronę wujka Sadisma, już go nie zobaczyła. Mimo nawoływań, nie pojawił się nigdzie, ani sama nie mogła go znaleźć. Po prostu musiał gdzieś zniknąć. Urbi wystraszyła się nie na żarty, a w jej oczach pojawiły się łzy, znów była sama. Została tu jeszcze przez kilka dni w razie gdyby Sadism wrócił, a potem opuściła to miejsce pełna obaw o swój dalszy los. zt RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Amai - 20-12-2016 Baobab. Majestatyczne wielkie drzewo, a dla lwicy miejsce w które zaniosły ją łapy nim upadła nie mając siły iść dalej. To dziwne ale cieszyła się ciszą jaka tu była. Sprawiała że pustka tak nie bolała. Czyżby Bealial chciał ją wykorzystać? Analizując wszystko doszła do takiego wniosku. Do wniosku że jej życie to pasmo nieszczęść. Śmierć rodziców- zaliczona Bycie przedmiotem nad którym opieka to obowiązek by należeć do stada- zaliczona Traktowanie jak przylepy nad którą się litujemy- zaliczona i to nawet kilka razy Zbycie przyjęciem do stada- zaliczone chociaż Co do Ines ona chyba ma problemy z kontaktami z młodymi lwami. Dalej chciała się u niej uczyć ale umysł coraz mocniej tłumił tą potrzebę Zakochanie w kimś kto chce cię wykorzystać- niestety zaliczone Amai westchnęła kuląc się w suchej trawie. Tak bardzo chciała by żeby ktoś traktował ją jak lwice, a nie jek nie chcianą przylepę lub tak bardzo oschle, jak konieczne zło. Amai powoli podniosła się. Coś się jednak zmieniło. Coś w niej pękło i się zasklepiło w sposób jaki nie powinno. Jej imię mogło być teraz puste, w ciele był duch i wspomnienia lecz ona sama, patrzyła na świat chłodno. Słodkie niebieski oczka, stały się lodowe. -Pragniesz mnie takiej?- Zapytała patrząc na księżyc i powoli się uśmiechnęła. Była przerażająco chuda lecz poruszała się, uśmiech zniknął i ruszyła w sobie znanym kierunku z/t RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Venety - 28-06-2017 Trójka wędrowców zbliżyła się aż tutaj. Im bliżej znajdowali się Skały, tym Venety odczuwała rosnący niepokój. Pamiętała, że Złota Skała była świętym miejscem dla tutejszych mieszkańców. Ale to był jedyny charakterystyczny punkt, do którego można było wędrować z daleka. Tutaj też mieli stawić się Lwioziemcy. Kiedy jednak przybyli na miejsce, nie zastali nikogo... Tylko ogromny baobab. Obawiając podchodzić się bliżej, stwierdziła, że tutaj powinni zostać - Gdzie są pozostali? Przecież mieli przyjść tutaj - fuknęła, nieco podirytowana. A co jeśli zostali napadnięci po drodze? Zgubili się? I gdzie są tutejsi mieszkańcy? Dotarli bez większych problemów do samego serca tutejszego stada. A jeśli Księżycowych już nie było? Może też znikli, tak samo, jak Lwioziemcy? Na samą myśl o tym poczuła ucisk w żołądku. Nie, to nie może być prawda. A był tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać. Powietrze przeszył ryk. Nie był zbyt głośny, a za całą pewnością nie czaiła się w nim agresja. To było wołanie o pomoc. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Maru - 28-06-2017 Przybył tutaj za Venety. Wygląda na to, że zna tutejsze tereny, on sam nigdy tutaj nie był. Jedynie raz przebywał na terenach przyjacielskiego stada. mruknął cicho widząc, że po raz kolejny Lwioziemcy zawiedli. Miał tylko nadzieję, że nic im się nie stało. Powąchał trochę okolicę, by znaleźć jakieś znane mu tropy, ale nic z tego. W ogóle niczego nie czuł. Spojrzał tylko na partnerkę i pokiwał głową, dając jej do zrozumienia, że raczej ich tutaj nie było. Po jej ryku tylko przysiadł obok niej i nasłuchiwał w milczeniu. Czekając na odpowiedź, która może nie nadejść... RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Sören - 28-06-2017 Rozglądał się po drodze, mając nadzieję wypatrzyć członków stada czy księżycowego, czy też ich. Kiedy się zatrzymali, wciąż rozglądał się dokoła, nikogo jednak nie dostrzegł. Skrzywił się na słowa Venety. - Mam nadzieję, że nic im się nie stało po drodze. Może spotkali stado Księżyca i kazali im pójść gdzieś indziej? - powiedział cicho, z nikłą nadzieją w głosie. Sam jednak średnio wierzył w te słowa. Gdyby tutaj byli, poczuliby chociaż ich zapach gdzieś po drodze, prawda? Gdy ciotka zaryczała, on zamilkł i zamarł w bezruchu. Postawił uszy, próbując usłyszeć jakąś odpowiedź. Z pewnością Księżycowi ich słyszeli i ktoś zaraz tutaj przyjdzie. Miał przynajmniej taką nadzieję, póki co średnio mu się to wszystko podobało. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ava - 29-06-2017 Akurat ktoś przechodził nie tak całkiem daleko. Niby fart prawda? No niestety Lwoziemscy uchodźcy mieli szczęście w nieszczęściu, albowiem usłyszała ich właśnie Ava. Dla niej, zwykłej szarej hieny każdy ryk, był po prostu rykiem, kotokształtna nie potrafiła z niego wyciągnąć tak subtelnych informacji jak wołanie o pomoc. Grzywiasta traktowała to raczej "O KU**A TRZEBA SPIERNICZAĆ!". Teraz jednak nie mogła uciec z podkulonym ogonem, jakby była małym trzęsizadkiem. Co to, to nie! Była strażnikiem, a ktoś najewyraźniej próbował zająć sobie ich święte miejsce na własność. Po jej zimnym hienim trupie! Szybko niby błyskawica popędziła s kierunku tego cholernego rzępolenia i z całą swoją mocą biegu wyskoczyła z krzaków... prosto na Venety. Obydwie samice przewaliły się na ziemię, hiena na lwicy, biedna lwica pod hieną. Fioletowooka szybko jednak zeszła z samicy i jeżąc się niby sam diabeł zapytała szorstkim głosem. - Ktoś wy i o co ten cały raban?! RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Samiya - 30-06-2017 Szła tutaj tak szybko, że można by to nazwać niemal biegiem. W głowie kłębiło jej się wiele myśli, ale jedna królowała - jeżeli przez Lwioziemców ci nieznani napastnicy naruszyli świętość Złotej Skały, kapłanka pierwsza odda Lwich na pożarcie wrogom. Bezpieczeństwo jej stada i jej ziem było u niej priorytetem. Lecz nie sądziła, by taki scenariusz był wielce prawdopodobny. Miała nadzieje, że podążyły za nią nie tylko lwiątka, ale i Lwioziemcy, bo przecież to o ich losy się tutaj rozchodziło. Nie wspominając już o Amai, ale ze akurat ta lwica pewnie się za nią przypałęta, to mogła być pewna. Gdy była już bliżej Złotej Skały, mogła wychwycić zapach dobrze znanej jej hieny, co ją ucieszyło. Dobrze było wiedzieć, że cętkowana wykonywała swe obowiązki - i dobrze byłoby ją mieć przy sobie w przypadku kłopotów. I to właśnie za jej tropem podążyła - przecież Venety i spółka przybyli z innej strony, więc trudniej byłoby iść za nimi. Serwalka przyśpieszyła jeszcze, przechodząc w trucht, gdy ujrzała w oddali lwie sylwetki i hienę skaczącą na lwicę. Gdy dotarła do nich, Ava już zeszła z jasnej samicy i stała zjeżona obok niej. Samiya skinęła jej krótko łbem, i przyjrzała dokładniej obcym. O ile pamięć jej nie myliła, to właśnie ten brązowogrzywy mógł być Maru. A samica... - Mam nadzieję, że to ty jesteś Venety - odezwała się, mierząc ją od stóp do głów zielonymi ślepiami. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Azim - 01-07-2017 Azim wyciągał swoje łapy by tylko nadążyć za ciocią i gdy przyspieszała sam też przyspieszał podążając za nią. Prawie się nie zaśmiał kiedy zobaczył jak Ava skaczę na jakąś lwice, której nie znał, właściwie nie znał nikogo z przybyszy. Wyczyn hieny wyglądał całkiem zabawnie z perspektywy samczyka i wciąż miał na pyszczku lekki uśmiech z tego powodu. Dopiero po chwili stanął obok Kapłanki, chcąc tym razem się popisać i pokazać że jest tu jako ochrona cioci, o czym ona prawdopodobnie nie miała pojęcia. Przybrał najpoważniejszą minę jaką mógł i dokładnie śledził każdy ruch obcych lwów, gotowy by w razie czego obronić ciocie, a przynajmniej tak to wyglądało. Samczyk wątpił by doszło do jakiegoś ataku, a nawet tego nie chciał, jedyne co miał w łebku to pokazać jaki jest dzielny i odważny. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Nymeri - 01-07-2017 Cieszyła się że ciotka zgodziła się, by mogła iść wraz z nią, lecz z drugiej strony złościł ją Azim. Czemu on ciągle się tak popisywał, łaził tam, gdzie nie trzeba, byle tylko zabłysnąć w towarzystwie? To była poważna sprawa, ktoś zaatakował i odebrał ziemie ich stadu. Miała tylko nadzieję że nie popełni jakiejś gafy w obliczu Lwioziemskiej królowej, czy też zastępczyni, bo zrozumiała że któreś z nich się pojawi. Gdy dotarli na miejsce dostrzegli lwicę i dwa lwy oraz księżycową strażniczkę. Wśród nich był ten, na którego liczyła. -Soren!- rzuciła, po czym zbliżyła się do niego, przyglądając się również ciotce, liczyła że nie było to problemem jeśli z nim chwilę porozmawia. -Nic wam nie jest? Potrzebujecie medyka?- dodała po chwili, przyglądając się lwu, lecz nie dostrzegła żadnych ran. Widać uniknęli walk, na szczęście bo kto wie jakby ta mogła się potoczyć. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Venety - 04-07-2017 Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Instynktownie próbowała zdzielić łapą napastnika. Jedynie szczęście i ogólna dezorientacja lwicy sprawiły, że Ava nie miała teraz rozoranego pazurami boku czy podbrzusza. Głuchy warkot wydobył się z pyska samicy, ale gdy hiena była łaskaw z niej zejść, pośpiesznie wstała. - Lwioziemcy - odparła krótko, mierząc samicę ponownie spokojnym spojrzeniem. Wszelka wrogość znikła z pyska Venety - Proszę wybaczyć to najście i wrogość. Zaatakowano nasze ziemie ii myślałam, że być może jesteś napastnikiem - nie była tego pewna, ale bezpieczniej było założyć, że to była mieszkanka tych ziem. jej przypuszczenia miały się potwierdzić, bo za chwilę do hieny dołączyła serwalka oraz dwójka młodych. Oblizała pysk, czując suchość w gardle. Każdego przywitała przyjaznym spojrzeniem i delikatnym, życzliwym uśmiechem - Tak jest. Jestem Venety, a to moi towarzysze Maru i Sören - ruchem pyska wskazała pozostałych - Proszę wybaczyć nam to najście. Przychodzimy w pokoju. Chętnie wszystko wyjaśnię, ale głupio rozmawiać, nie znając swych rozmówców - przełknęła nerwowo ślinę. Nie była pewna reakcji serwalki. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Maru - 05-07-2017 Przyszła tutaj niemała grupa różnych osobistości, ale to chyba nie to czego spodziewał się złoty. Mała hiena, dwóch lwich nastolatków i serwalka, z którą miał kiedyś okazję porozmawiać. Tej ostatniej posłał mały życzliwy uśmiech. Poczekał tylko aż Ven skończy, żeby samemu dopowiedzieć resztę historii. - Byłem na Lwiej Skale. Było tam kilku dorosłych lwów i chyba kilka hien i coś dużego z rogami, trochę większe od zebry. Ich król nazywał się Myr i wystosował wobec nas jakieś absurdalne żądania w zamian oferując nam bycie jego... podnóżkiem. Niestety złapali też jednego z naszych jako gwarant dotrzymania umowy. Nie wiadomo tylko co z nim zrobili, miejmy nadzieję, że nic złego. - przerwał już swoje wywody, żeby niepotrzebnie nie drażnić Ven i reszty malców. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ava - 06-07-2017 #WARNING SĄ PRZEKLEŃSTWA# No i z grupki zaczął robić się tłum, na miejsce przybyło więcej wyznawców Księżyca. I o ile widok cętkowanej, uchatej kapłanki był w jakiś drobny sposób motywujący, tak kiedy w zasięgu wzroku szarej pojawiły się młodziaki to od razu pomyślała jedynie, co oni tu do cholery jasnej robią? Ciut za mali żeby się pakować w sam środek niebezpieczeństwa, czyż nie? I oczywieście musiała się ędać ta ciapata, przemądrzała gówniara, której sam widok powodował u Avy nerwowy tik. W momencie gdy Nymeri podbiegła do Lwoziemskiego rudzielca, hiena miała ochotę złapać ją za skórę na karku i odciągnąć daleko stąd, bo trwała w cholernej pewności że nie będzie trzeba czekać długo aby usłyszeć jakąś "pierdolenie wybitną radę" ze strony lwiczki. Z milczącym wyrazem irytacji na pysku i nerwowo drgającym uchem ustawiła się jednak obok Samiy bez słowa komentarza, gotowa by w razie potrzeby zareagować zgodnie z swoją strażniczą funkcją. Fioletowe oczy skupiły się na Maru, jak gdyby grzywiasta doskonale wiedziała co on sobie podświadomie myśli. Co oczywiście nie było prawdą bo w takiej sytuacji próbowała by już dawno samca wybebeszyć. Ona mała!? To okropnie wręcz obraźliwe, bo Ava nie była wcale taka malutka, osiągała szczytowy dla swojego gatunku wzrost. A to że była dość chuda to już inna sprawa. Wysłuchała tego co ta reszta Lwoziemskiego stada miała do powiedzenia i w sumie trzeba powiedzieć, iż nie była wcale zdumiona, imię Myra tylko potwierdziło wszystkie jej podejrzenia. Zachodniemu stadu nie ufała ani za obgryzioną kość, zawsze miała ku nim podejrzenia o knucie niecnych spisków i planów. Co jednak wprawiło ją w lekkie zaniepokojenie to fakt z jaką to łatwością te zachodnie pierdy pokonały Lwoziemców, a przynajmniej tak wywnioskowała z historyjki brązowogrzywego. Oznaczać to mogło dwie rzeczy. Albo Lwia Ziemia była bardzo słaba, albo Królewscy cholernie silni. Najgorszy możliwy scenariusz zawierał połączenie tych dwóch opcji. Faktem było to iż żadna wersja wydarzeń nie była dla Srebrnych korzystna. Jeden z ich sojuszników właśnie napadł na ich drugiego sojusznika. I czego teraz Lwi chcą, pomocy? Jeśli tak, a Srebrni zgodzą się im pomóc, to złamią pakt z zachodem, jednak nie czyniąc niczego złamią pakt z Lwioziemcami... Dla grzywiastej hieny o prostym, chociaż bardzo rozstrojonym charakterze to było zbyt wiele do myślenia. Polityka to nigdy nie była jej mocną stroną, babrała się w niej bo musiał. Teraz, i Księżycowi za to dzięki, serwalka miała obowiązek się tym zająć, a nie hienia strażniczka. Na jej pysku wykwitł zadowolony uśmiech, który świetnie komponował się z głosikiem w jej głowie. "Spalcie wszystko do gołej ziemi... JA BYM TAK ZROBIŁA!" Ava zorientowała się iż jej wyraz mordki, tak pełen zadowolenia może nie przypasować Lwoziemcom, w końcu niedawno doatali mocno w dupę od Królestwa i wywalono ich z domu. Trochę jednak jej to nie obchodziło, lecz by nie narobić uroczej Samisi problemów przybrała w miarę neutralny uśmieszek, mogący sygnalizować ulgę, że przybyłe tu lwy nie mają w zamiarze zbezcześcić świętego miejsca. Ton hieny był dość ironiczny gdy wyraziła swoją uwagę. - Jeśli wasza trójka to całe tak zwane stado to nie dziwię sięże was sprali... Ja jestem Chui... A to mój boss Kwarara, Kapłanka Księżyca. Przedstawiła się konspiracyjnie, za pomocą totemu a nie imienia, jednocześnie posyłając Sorenowi mordercze spojrzenie, gdyż skojarzyła go i nie pamiętała dokładnie czy jemu swoje imię zdradziła. Ogień fioletowych ślepi dopełniał się z tym niby neutralnym, jednak poniekąd ciut strasznym uśmieszkiem na pysku Avy. "Spróbuj coś powiedzieć a osobiście wyrwę ci struny głosowr i żadne pierdolone namiastki kudłów na szyi cię przed tym nie ocalą. |