Źródełko w dolinie - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710) |
RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 27-11-2016 Schronienia przed deszczem potrzebował również pewien puchacz, którego dzień ciągnął się od dłuższego czasu niemiłosiernie. Chociaż pierwszą jego połowę oliwkowy ptak przespał spokojnie na wysokiej maruli na sawannie nieopodal, hałas spowodowany bójką lwic wyznaczył znamienną cezurę we wszystkich wątkach jego zawsze ciekawych, zawsze niedokończonych snów. Od tamtej chwili było tylko gorzej; bezsenność wzrastała wprost proporcjonalnie do ilości myśli, które rozbudzający się ptak podejmował do rozwagi, a oczy piekły coraz mocniej. Lot sowy jest bezszelestny. Bardzo prawdopodobne, że o obecności Fiołka nad swoimi głowami biały goryl i czarny jaguar zdali sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy ten chwycił ostrymi jak brzytwa szponami gałęzi rozłożystego drzewa, pod którego konarami się kryli, i na nos jednego z nich, tego ciemnego, spadła wielka, zimna kropla wody. Jeśli któryś z nich spojrzał wtedy w górę, miał jeszcze szansę zobaczyć rozłożone po lądowaniu skrzydła i postawione na sztorc pióra nad dziobem, ogółem czyniące ze średniej wielkości, niezbyt niebezpiecznego ptaka małego, rozczochranego upiora. Kilka sekund później prążkowane lotki, złożone jak wachlarz, ściśle przylegały już do sowiego tułowia, a tamte pióra nad dziobem leżały po sobie, czyniąc wyraz Fiołkowych oczu neutralnym. RE: Źródełko w dolinie - Noir - 27-11-2016 - Dość ograniczone zachowanie. - A już myślałem, że wielkie stadne koty potrafią logicznie myśleć. Jak widać z opowieści innych jest to zatracane na rzecz manifestacji siły i władzy. Naszła mnie dzika myśl by stać się jednym z takich niezauważonych intruzów, potrzebowałbym tylko odpowiednio zagęszczonego obszaru drzewami. Zastrzygłem uszami na dźwięk trzeszczącej gałęzi, lecz swoja uwagę temu poświęciłem dopiero gdy duża kropla wody skapnęła mi na nos. Zmarszczyłem pysk szczerząc tym samym rząd swoich kłów, uniosłem łeb do góry widząc wielkie rozcapierzone ptaszysko, które po chwili zmalało. To przez swoje skrzydła wydawał się być przez moment większy niźli był w rzeczywistości. Straciłem nią zainteresowanie wpatrując się w jeden punkt w oddali, dopóki wiatr nie zawiał mocniej kierując prosto na mnie strumień deszczu. Przekręciłem się jedynie na drugi bok, tak by szargało mój grzbiet niż wiało centralnie w pysk. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 28-11-2016 - Też tak uważam - odparł na wniosek pantery. Zrozumiałby, gdyby takie zachowanie dotyczyło jedynie bezpieczeństwa stada. Jednak dostrzegał w tym jedynie zazdrosne przywłaszczanie sobie sporej części terenów na wyłączność. A przecież natura stworzyła je, by wszystkie zwierzęta mogły z nich czerpać. Jednak pewien żaden inny goryl się tym nie martwił. Mulungu wyróżniał się znacząco na tle pobratymców. Nie tylko przez kolor sierści, ale doświadczenie zdobyte podczas wieloletniego pobytu w ludzkiej wiosce. Dżungla dawno przestała go przyciągać. Świetnie żyło mu się na równinach. Widząc grymas towarzysza, podążył za jego wzrokiem. Gałąź jeszcze kołysała się po lądowaniu pewnego ptaka. Albinos rozpoznał w nim sowę. To miejsce stało się nagle popularnym schronieniem przed deszczem. Mulungu uśmiechnął się lekko na jego widok. Do nowego przybysza miał zupełnie inny stosunek niż do Noira. Ptaki, mieszkańcy przestworzy, zazwyczaj trzymały dystans w stosunku do zwierząt naziemnych. To zrozumiałe, w końcu były poza ich zasięgiem i mogły sobie pozwolić czasem nawet na całkowitą ignorancję. Puchacz nie odezwał się słowem, więc goryl stwierdził, że nie zamierza wdawać się z nimi w rozmowy. Spojrzał ponownie na kota, który zmienił pozycję, by uchronić głowę przed deszczem. Miał wrażenie, że on również stracił zainteresowanie pogawędką. Znachor nie zamierzał ciągnąć jej na siłę. Przymknął na chwilę czerwone ślepia i po cichym westchnieniu zaczął nucić swoim ciężkim głosem. Melodię znał od ciemnych dwunogów. Była to pieśń dziękczynna śpiewana podczas deszczu. Niestety nie znał słów, ponieważ ich język był diametralnie różny od powszechnego. RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 28-11-2016 Zarówno Noir w swoim zachowaniu, jak i Mulungu w myślach nie odbiegli od reakcji, jaką spodziewał się i miał zamiar wywołać Fiołek. Jeśli bywał od czasu do czasu zaskakującym obrotem zdarzeń w czyjejś dotychczas spokojnej pogawędce, tak tym razem był jedynie lądującą na gałęzi sową, istotą bliższą drzewom, niebu i trawie niż ssakom i ich naziemnym sprawom. Okapem był mu rozłożysty nad głową liść, a przestrzenią dla myśli zielenie jedno piętro wyżej od tych będących przestrzenią dla myśli jaguara i goryla, chociaż i jeden, i drugi, gdyby zechcieli, z łatwością mogliby się do Fiołka przysiąść i cieszyć oczy jego zieleniami, jego roślinnością. Sprawy potoczyły się jednak tak, jak zwykła spływać krętą strugą woda ze skał - szukając na swej drodze ścieżki wymagającej jak najmniejszego wysiłku. I woda, i wszelka rozmowa, jeśli tylko pozostawały w swojej najbardziej prymitywnej, szlachetnej formie, nie lubiły się pienić. Mulungu i Noir zdawali się wyrażać esencję tej szlachetnej prymitywności, której nie znalazłby Fiołek pomiędzy pazurami Tasary i Daenerys, gdyby nawet chciał zostać na sawannie jeszcze dłużej. Jaguar medytował nad wiatrem i jego kapryśną naturą, podczas gdy goryl zabarwiał złośliwy powiew urokliwą melodią śpiewaną w rytm dudnienia skapujących z drzew kropel. Sowie nie pozostało nic innego, jak przyłączyć się do ich ciszy i nastroszywszy piórka, przysunąć się bliżej głównego pnia drzewa, dokładnie tak, jak zrobił to na rzeczonej sawannie głębiej w Dolinie Spokoju, z tą tylko różnicą, że tym razem nie musiał nawet patrzeć na przypadkowo dobranych do swojego towarzystwa kompanów, ponieważ wiedział, że o ich zachowaniu będą mu szeptać szelest roślinności, dęcie wiatru i szum wody - wszystko to, co zaprzątnięci potyczkami słownymi rezydenci Lwiej Krainy zagłuszą własnymi niebystrymi myślami. Bystrość - pomyślałby sobie Fiołek, gdyby zechciał przekuć ciepłą wygodę w zwerbalizowaną refleksję - musiała w jakiś sposób łączyć się z naturą. - Tak śpiewali, kiedy woda wylała z pobliskiej rzeki i zasiliła ich pola - powiedział Fiołek spokojnie, kiedy przerwa w melodii Mulungu była na tyle długa, by wkroczenie w nią nawet najcichszym, najlżejszym słowem nie było na niej gwałtem. Miał nadzieję, że tę krótką pauzę, którą on sam chciał ubarwić swoją wypowiedź, goryl nie wykorzysta na dokończenie swojej przyśpiewki, znaczyłoby to bowiem, że źle wyczuł moment i w gruncie rzeczy przerwał naczelnemu. W każdym razie, kiedy wybrzmiała krótka pauza, którą chciał zaserwować przypadkowym włóczęgom razem ze swoimi dwoma groszami do ich przyjemnie upływającego czasu, dodał swobodniej, z lekkim lekceważeniem, lub niewinną kpiną, w głosie: - Potem poszli do swoich kóz, bo meczały jak opętane... ale kozy już tak mają. Nie poruszył się. W nastroszonym bezruchu na gałęzi było mu bardzo miło. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 30-11-2016 Mulungu nucił pieśń w wolniejszym tempie niż jej twórcy. Oni zawsze byli niezwykle żywi i energicznie okazywali swoją radość. Jednak goryl wolał zredukować rytm przyśpiewki, by uczynić ją bardziej refleksyjną i mniej drażniącą. Może nawet był to akt ironii nawiązujący do niekoniecznie pożądanej pogody. Jeśli tak było, albinos nie mógł się spodziewać, że ktoś poza nim go zrozumie. Otworzył oczy, gdy usłyszał trafne spostrzeżenie. Jedynie dla zasady spojrzał na panterę, by upewnić się, że słowa nie należały do niego. Doskonale słyszał, że głos, który mu przerwał między zwrotkami, brzmiał inaczej i dochodził z innego kierunku. Wzrok czerwonych ślepi utkwił w puchatym przybyszu. Na pomarszczonym pysku pojawił się lekki uśmiech. Goryl został pozytywnie zaskoczony wtrętem sowy. - Mhm. To niezwykłe, jak bardzo potrafili się cieszyć z takich prostych rzeczy - odparł, sięgając ku wspomnieniom. Nie odpłynął jednak daleko myślami, zainteresowany skrzydlatym jegomościem. - Widzę, że masz niemałą wiedzę na ich temat - wywnioskował. Trzeba przyznać, że puchacz mu zaimponował. Pierwszy raz miał do czynienia z kimś, kto rozumiał postępowanie dwunogów w podobnym stopniu, co on sam. Zaczął się zastanawiać, czy ptak również żył wśród nich. RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 30-11-2016 W duchu się nie zgodził. Ale na dziobie uśmiechnął. Wiedzę tę to on miał od jednej kozy białej w czarne plamki i drugiej kozy rudej, co to stały w swojej zagrodzie wtedy, kiedy tamci umazani kolorowymi mazidłami wyrzucali ręce w górę ku bogu chmur, a on lądował na najwyższym palu koziego ogrodzenia. Rozbeczały się wtedy wszystkie niemiłosiernie, spędziły same, bez pomocy owczarka, w jedno miejsce i zaczęły łypać na niego poziomymi źrenicami podejrzliwie. Te dwie przestały beczeć jako pierwsze. Uznał je za najmądrzejsze i wypytał o wszystko. To była trudna rozmowa. Ta tutaj zapowiadała się na łatwiejszą. Przynajmniej jeśli idzie o konwencję. Zwrócony w stronę puchacza Mulungu otrzymał w odpowiedzi uprzejmy uśmiech, o którym poświadczyły tylko uniesione piórka wokół skrytego w nich dzioba. Sam dziób, nawet kiedy się poruszył, pozostał ledwie widoczny. - A ty dziurawy kapelusz. - Zaostrzona szponami lewa łapa Fiołka wycelowała w Mulungu wskazującym palcem. Następnie zwinęła się w pięść, pozostawiając tylko rzeczony palec wysuniętym, by móc zbliżyć go do dzioba i go nim drapnąć - jeden raz, drugi raz, trzeci. Sowa przybrała wówczas bardzo poważny, zamyślony wyraz, głęboko się nad czymś zastanawiając. - Coś jeszcze nas łączy? - zapytała w końcu i spuściła wzrok z liści, które posłużyły jej za tło rozmyślań, na białego goryla. W jej spojrzeniu skrzył się surowy krytycyzm, ponieważ próbowała odpowiedzieć na swoje pytanie również na własną łapę. Jakkolwiek absurdalny był wniosek, który wybrzmiewał w tej zagadce, jakoby posiadanie wiedzy o ludziach i zrobionego przez nich dziurawego kapelusza miało być elementem jednego zbioru, pytanie zostało zadane i nie można było już od niego uciec, i Fiołek zdawał się całym sobą reprezentować przykładną postawę, jaką należało w tej sytuacji przyjąć. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 02-12-2016 By stwierdzić fakt, że sowa wie dużo o dwunogach gorylowi wystarczyła wzmianka o nawadnianiu pól i kozach, które należały do czarnoskórych. Większość zwierząt trzymała się z daleka od wiosek. Raczej niewiele z nich miało jakiekolwiek pojęcie odnośnie hodowania pożywienia, które praktykowali ludzie. Być może jego własna wiedza po wielu latach wśród dwunogów znacznie przewyższała wiedzę sowy, ale na tle innych była przynajmniej porównywalna. Mulungu spojrzał na ptaka ze zdziwieniem, gdy w odpowiedzi wspomniał coś o dziurawym kapeluszu. Dopiero po chwili uśmiechnął się zwiększając liczbę zmarszczek na pysku, gdy zdał sobie sprawę z tego, że rozmówca miał na myśli diadem. - No tak. Prezent od dwunogów - wyjaśnił pokrótce. Zerknął na Noira, który od dłuższej chwili milczał. Leżał odwrócony bokiem. Albinos ze swojej perspektywy nie widział jego oczu, więc założył, że zasnął. Biały musiał wziąć to pod uwagę prowadząc rozmowę z puchaczem. - Możemy się przekonać - odparł na pytanie pierzastego. - Zacznijmy od początku. Jak się zwiesz, przyjacielu? Trudno było mu twierdzić, ile podobieństw mogą dzielić, skoro nie zdążyli się jeszcze poznać. Oczywiście miał nadzieję, że to się zmieni, bo puchacz wydawał się osobą godną uwagi. RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 02-12-2016 Po całej tej aferze na Lwiej Ziemi nie wiedziała gdzie ma się podziać. Kierowała się wpierw do nory swojej mentorki starej Szeny, lecz w połowie drogi porzuciła ten zamiar. Zakręciła kierując się w zarośla, by po chwili znaleźć się nad korytem rzeki. Podeszła blisko zanurzając łapę w wodzie, tylko na moment by poczuć orzeźwiający chłód. Bez większego zastanowienia zanurkowała tam pyskiem by po chwili go wynurzyć. Jakby chciała zmyć z siebie palące uczucie wstydu i zażenowania. Odetchnęła głęboko tym samym wyczuwając delikatną woń, nie do końca jeszcze zwietrzałą. Tutejsza trawa pachniała jej bardzo znaną osobą. Niewiele myśląc udała się wzdłuż rzeki. Chmury zagęszczały się przesłaniając słońce i pokrywając dolinę cieniem. Niewiele później Sigrun przedzierała się błotnistą trasą zostawiając za sobą odciski łap. Deszcz siepał niemiłosiernie skracając pole widzenia. Niechciane krople wpadały do oczu, przez co musiała częściej je mrużyć. Szara nie miała pojęcia, że zboczyła z wymierzonego szlaku, stąpając łapą na zbyt grząski teren. Część ziemi obsunęła się, lwica straciła równowagę przewracając się na brzuch, wysunęła pazury, orając nimi ziemię i próbując się zatrzymać. Tym sposobem jedynie opóźniła swoje opadanie sprawiając, że lądowanie nie było takie bolesne. Leżała tak przez chwilę, łapiąc oddech i próbując się uspokoić. Podniosła się z pewną trudnością, cała oblepiona brązową mazią. I choć deszcz dalej padał nie szczędząc jej trudu dotarła w pobliże polany, na której znajdowało się źródło wody. Padła na ziemię wycieńczona wędrówką, ubłocona i przemoczona do suchej nitki. Zbrakło jej sił by mogła się schować nawet pod jakimś drzewem. Zamknęła powieki leżąc bezwładnie, jedynie co jakiś czas poruszała ogonem wplatając w dźwięki ulewy szelest grzechotki. RE: Źródełko w dolinie - Furaha - 02-12-2016 Przydreptałem tutaj, krążyłem po okolicy. Tam było wszystkich za dużo. Zauważyłem szarą lwice i przydreptałem do niej. -Sigrun...- rzekłem do niej spokojnie z uszami położonymi po sobie. Zbliżyłem się do niej i szturchnąłem ją lekko łbem w karczek-Wstań, chodźmy się schować gdzieś- Rzekłem do niej spokojnym tonem i lekko poruszyłem ogonem. Nie byłem pewny czy powinienem ją zaczepiać. RE: Źródełko w dolinie - Noir - 02-12-2016 Słuchałem tej dziwnej pieśni nie mogąc zrozumieć, żadnego ze słów. Nie brzmiały bezładnie, jakby miały zostać wymyślone na poczekaniu. Uznałem, że musi to być jakaś mowa w nieznanym mi języku. Odpowiedź przyszła szybciej niż mogłem się tego spodziewać. Dwunożne istoty, zwane ludźmi. Prychnąłem głucho, co mogło bardziej przypominać kichnięcie. Nie miałem najmniejszego zamiaru dyskutować na ten temat, byłem wdzięczny, że w obecnej sytuacji pominęli mnie jakbym całkowicie nie istniał. Leżałbym pewnie tak dalej przysłuchując się tej dwójce gdybym nie usłyszał dziwnego dźwięku dobiegającego w pobliżu. Nie przypominał wiatru ani rozbijanych kropli deszczu o podłoże i roślinność. Zastrzygłem uszami i podniosłem łeb wpatrując się w zarośla, nasłuchując. RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 02-12-2016 Ciemność. Szum wody i wołający ją głos po imieniu. Z wielkim trudem szara otworzyła ślepia, mając rozmazany obraz. Zieleń i szara kurtyna deszczu zlewała się w jedne wielkie plamy. Uniosła wzrok wyżej by zobaczyć nad sobą coś dużego i pomarańczowego co do niej mówiło i nachyliło się szturchając. Otworzyła pysk jakby chciała westchnąć i zmęczona zamknęła powieki. Leżała tak przez chwilę nie ruszając się, Furaha mógł już nawet pomyśleć, że straciła przytomność. Ona jednak poruszyła nieznacznie łapami, przysuwając je bliżej brzucha. Napięła mięśnie unosząc się na drżących przednich łapach tylko po to by ponownie upaść w błoto z głośnym pluskiem. Popatrzyła ponownie na pomarańczowego lwa, aż obraz całkowicie się ustabilizował. - Furaha? Jesteś...- Przyjrzała się uważniej jego mokrej sierści i kroplach wody spływających po opadniętej grzywie. -...Przemokniesz. -Skierowała swoje myśli do niego, wiedziała że ją usłyszy. Tak jak zawsze. RE: Źródełko w dolinie - Furaha - 02-12-2016 -Nie musisz się o mnie martwić- Zmoknę ale wyschnę jak zawsze.- Wstań pomogę ci przenieść się- Rzekłem i lekko otarłem swoim łbem o jej łebek. -Podeprzyj się na mnie- Byłem gotowy ja zabrać pod drzewo, nie jestem bardzo silny i byłoby mi trudno ale wiem, że podołałbym. Była wykończona, powinna uważać an siebie. Spojrzałem na niebo i chmury, cóż... Coraz cieplej i tak będzie. -Siostrzyczko... nie możesz tak leżeć- Nie w takim brudzie i wodzie. Sam sie obniżyłem aby w razie czego mogła jakoś się na mnie wesprzeć czy coś. RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 02-12-2016 Fiołek spojrzał na jaguara w ślad za Mulungu. Przyglądał mu się przez chwilę, zastanawiając się nad tym samym co goryl. Jaguar albo nie był zainteresowany rozmową, albo uciął sobie drzemkę. Na jedno wychodziło. Nie poznawszy przymiotów Noirowego intelektu, Fiołek nie żałował nierozpoczętej rozmowy z nim, z resztą utknęli we troje pod zadaszeniem z wielkich liści na co najmniej kilka godzin, jeśli zamierzali przeczekać ulewę, a i albinotyczny goryl jak na razie okazywał się wystarczającym towarzystwem. - Fiołek, jestem puchaczem - odparła sowa w zamyśleniu, nie spuszczając wzroku z czarnych uszu Noira, które w tej samej chwili poruszyły się. Nowy kierunek, w który należało skierować swoją uwagę, został wyznaczony, a jego zwiastunem był grzechot Sigrunowego instrumentu, który przebijał się przez legato podzwrotnikowego deszczu. Za jaguarem spojrzał w tamtą stronę i puchacz. Niestety Mulungu musiał zejść na drugi plan. Doczekał się jeszcze mrukniętego kątem dzioba: - A ty? - I chociaż nie przepełniało tonu, w jakim patrzący na polanę Fiołek zadał to pytanie, entuzjastyczne zainteresowanie odpowiedzią, w gruncie rzeczy sowie było szkoda nie dokończyć tych uprzejmości. Sigrun zginęłaby w szarudze i pozostała niezauważoną. Co innego Furaha, którego jasna sierść błyszczała wyraźnie, lekko tylko spopielona deszczową mgławicą. Fiołek patrzył na nich bez wyrazu. Chociaż zachowanie białogrzywego lewka wyraźnie wskazywało na ciężki stan tego drugiego kota, sowa czuła się ostatnim z ich trojga osobnikiem predestynowanym do pomocy mu. To goryl był duży i silny, a jaguar był kotem. Zapytał więc tylko: - Znacie ich? I przyglądał się Furasze i Sigrun, ściągnąwszy brwi. Pióra nad oczami uniosły się odrobinę. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 02-12-2016 Sowa przedstawiła się, jednak nie patrzyła na albinosa. Goryl pomyślał, że Fiołek to dosyć nietypowe imię dla ptaka, ale pewnie wiązała się z nim jakaś historia. Tak jak i w jego przypadku. Póki co nie zamierzał dopytywać, nie było to na tyle istotne, by wchodzić na pogranicze nachalności. - Jestem Mulungu, goryl. - Gdy odpowiadał, sam już podążał za wzrokiem ptaka i całkiem przytomnego kota. Nie miał tak dobrego wzroku jak pozostała dwójka, ale gdy go wytężył, pośród gęstych strug deszczu dostrzegł złotą sylwetkę, kontrastującą z otoczeniem. Dopiero ruch zdradził, że jest tam jeszcze jedna istota podobnej postury. Koty z pewnością. Nie wyglądało na to, żeby beztrosko bawiły się w deszczu. Jedno z nich najwyraźniej nie było w najlepszym stanie. - Wątpię... - mruknął w odpowiedzi na pytanie puchacza. Zerknął pytająco na Noira w razie, gdyby rozpoznał tamtą dwójkę. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien pomóc. To tylko jakieś koty, prawdopodobnie lwy, które nie potrafią nawet znaleźć schronienia na czas. Jemu udało się ukryć przed deszczem niemal na sucho i nie uśmiechało mu się wyściubianie nosa spod drzew dopóki ulewa nie ustanie. Jednak ruszyło go sumienie, co skwitował ciężkim westchnieniem. Znachor powinien nieść pomoc innym. Podniósł się na cztery łapy i przewiązał swoją torbę tak, by zwisała mu pod brzuchem, unikając nadmiernego zmoknięcia. Miło mu się rozmawiało z tą dwójką, ale nie ufał im na tyle, żeby zostawić im pod opieką swoje zbiory. Prócz tego, całkiem możliwe, że zioła przydadzą mu się na miejscu. - Przyprowadzę ich tutaj. Macie jakieś obiekcje? - zwrócił się do towarzyszy, ale nie czekał długo na odpowiedź. Opuścił bezpieczny azyl i od razu poczuł, jak jego grzbiet zostaje skąpany w deszczu. W połowie drogi miał wrażenie, że całkowicie przemókł. Ale był silnym i zdrowym samcem. Co to dla niego? Zatrzymał się kilka metrów od lwów. Pewnie swoją posturą nie wzbudzał zaufania. Być może odrzucą jego pomoc. Jednak sumienie będzie miał czyste, bo spróbował. - Witajcie. Nieprzyjemna pogoda, prawda? Zapraszam do tamtego zagajnika, tam będziecie mogli się schronić. - Wskazał łapą kilka drzew, gdzie ukrywał się Noir i Fiołek. Okiem znawcy przyjrzał się lwicy, by ocenić jej stan zdrowia. Nie dostrzegł ran zewnętrznych, ale wyglądała na wycieńczoną. RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 03-12-2016 Sigrun uśmiechnęła się do niego słabo i choć jej przybrany brat pochylił się by mogła się na nim oprzeć to jej zabrakło już sił na kolejną próbę podniesienia się. Przysunęła tylko swoją łapkę kładąc na jego łapę. Jakby chcąc mu tym zasygnalizować by się nie trudził i nie martwił. - Mogę, zdrzemnę się tylko trochę... Choć podłoże i ulewa nie była do tego najlepsza, to póki błoto nie wlewało jej się do nosa mogłaby tak przeleżeć do końca załamania pogody. Nie myślała o tym, że mogłaby nabawić się jakiegoś przeziębienia. Chora nie była, nikt ze znanych jej osób również więc takiego pojęcia jeszcze nie znała. I pewnie próbowałaby zasnąć gdyby nie pojawienie się dużego goryla. Największą małpę jaką było jej dane zobaczyć była Hekima, tudzież widok tego albinosa wywarł na niej wrażenie. |