Źródełko w dolinie - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710) |
RE: Źródełko w dolinie - Noir - 04-12-2016 Moje zdanie nie liczyło się, o czym świadczyło zachowanie goryla. Ruszył do przodu w zarośla nie czekając na odpowiedź. Podniosłem się na łapy by chwilę później wspiąć nieco na konar drzewa. Stąd miałem lepszy widok a przy okazji nie wystawiłem się na łaskę wody z nieba. Przymrużyłem ślepia chcąc wyłapać więcej szczegółów skrytych za szarą smugą deszczu. Zarys postaci sugerował na jakieś mniejsze koty, prawdopodobnie młode sądząc po smukłych sylwetkach. - Powinien zostawić je same sobie.- Mruknąłem ześlizgując się, tym samym pozostawiając ślad na korze po przejechaniu pazurami. Nie bardzo wiedziałem co o tym myśleć. Mulungu nie przepadał zbytnio za kotowatymi drapieżnikami a jak widać był pierwszym, który pchał się do nich z pomocą. RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 04-12-2016 - Tak sądzisz? - zapytał Fiołek w zamyśleniu, wziąwszy sobie do serca uwagę Noira. Przypatrywał się oddalającemu się od ich dwojga białemu gorylowi z lekko przekrzywionym łebkiem bardzo uważnie, jakby w rozważaniu nad stwierdzeniem jaguara był mu pomocny sposób poruszania się małpy, jej troska o skórzaną torbę z ziołami i mowa ciała - jedyne, po czym mógł wnioskować o przebiegu jego rozmowy z lwiętami. Fakt, że jaguar znalazł się bliżej niego, w niczym mu nie przeszkadzał. Fiołek odczytał jego zachowanie jako zachętę dla siebie do zabrania głosu. W pewnym sensie stanęli z kotem po przeciwnej stronie moralnej barykady niż goryl. Gdyby idea niesienia pomocy potrzebującym była im tak samo bliska jak małpie, przejęliby się losem młodych być może w większym stopniu i najprawdopodobniej już podążaliby za naczelnym. W przypadku sowy skomplikowana kalkulacja etyczna zakończyła się w momencie, w którym do szarej lwicy podszedł drugi lew, a Mulungu zaproponował, że sprawdzi, co im się przydarzyło. Ponieważ empatia puchacza uwalniała się z jego serca z dosyć znaczącym dla jego charakteru opóźnieniem, znaczyło to w tej sytuacji, że nie podnieciła go wcale. - Też bym najpierw popatrzył, co zrobią, ale mnie tutaj nie widać. On świeci jak księżyc - stwierdził niskim, barwnym głosem. Zarzucił łebkiem, wskazując albinosa. - Wszyscy patrzą mu na ręce. Na serce. Nosi je na wierzchu. Nie opuszczając zadartej przed momentem głowy, puchacz wpatrywał się w plecy goryla spod leniwie półprzymkniętych powiek. RE: Źródełko w dolinie - Furaha - 05-12-2016 -Dasz radę- Rzekłem do niej i lekko szturchnąłem ją nosem w policzek. Następnie podszedł do nas biały goryl. Nie widziałem wcześniej żadnej takiej małpy. Nie wiedziałem także czy można mu zaufać. Był całkowicie obcy i nie wyglądał na słabego. -Ona nie ma sił iść- Dodałem odnosząc się lekko i uważniej mu się przyglądając. Na pewien sposób ciekawił mnie ale też wzbudzał jakiś lęk. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 07-12-2016 Goryl nie otrzymał konkretnej odpowiedzi, ale decyzja lwiątek wydawała się jasna i zresztą najrozsądniejsza. Skinął głową do białogrzywego ze zrozumieniem. - W takim razie pomogę - stwierdził. Podszedł bliżej samiczki, po czym chwycił ją jedną łapą. Sekundę potem znalazła się pod jego pachą. Ramieniem przyciskał jej tułów do siebie, a dłoń podpierała jej pierś. Jej sierść była mokra, zimna i brudna, ale Mulungu starał się nie tym nie przejmować. Usłyszał dziwne grzechotanie i zorientował się, że pochodzi z ozdoby na ogonie słabowitej kotki. Zastanawiał się, czy to aby nie przeszkadza jej w polowaniach. Odwrócił się w stronę zagajnika i z wolna ruszył w jego stronę na trzech łapach. Przednią lewą stawiał bardziej na środku, by utrzymywała równowagę bez udziału jej prawej odpowiedniczki. Zanim przyspieszył, upewnił się, że młody samiec podąża za nim. Gdy tylko znaleźli się pod koronami drzew, ostrożnie położył lwicę pod pniem. Sam otrzepał się z wody w możliwym stopniu, używając przy tym łap. Torbę odłożył nieopodal. Zauważył, że nieco zmokła mimo zasłony jego ciała. Ale bardziej skupił się na rosnącym towarzystwie. Zerknął wzwyż, gdzie teraz znajdował się zarówno Fiołek jak i Noir. Uśmiechnął się do nich nieznacznie i wzruszył ramionami. A potem zajął się lwami. - Potrzebuje ciepła, więc myślę, że dobrze by było, gdybyś podarował jej trochę swojego - zasugerował samcowi, wskazując na zmęczoną lwiczkę. RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 07-12-2016 Jakież to było dziwne uczucie oderwać się od ziemi, łapy zwisały bezładnie poruszane w przód i tył, w rytm chodu goryla. Ogon również się kołysał, szeleszcząc przy tym rytmicznie. Niespotykana podróż skończyła się a jedynym znakiem świadczącym, że to miało miejsce była szara smuga błota na sierści albinosa. Sigrun uniosła drżący łeb, ciężko powiedzieć czy to trząsł się z zimna czy bardziej z wysiłku. Przypatrywała się po kolei wszystkim tu zgromadzonym, w pewnym stopniu zaskoczona taką różnorodnością zwierząt w jednym miejscu. Olbrzymia biała małpa, jaguar którego wzięła za lwicę bo innych kotowatych nigdy nie było jej dane zobaczyć. Grzywy nie posiadał jak samce, które znała. Do tego na gałęzi siedział piękny ptak przypominający trochę korę drzewa swym umaszczeniem. Uśmiechnęła się delikatnie do nich po czym opuściła łeb z powrotem na ziemię. RE: Źródełko w dolinie - Noir - 07-12-2016 -Tak, w ostateczności każdy jest zdany tylko na siebie.- Dodałem całkiem pewien swoich słów. Spostrzeżenie puchacza było również trafne, choć zdawałem sobie sprawę, że taka dobroć przynosi zgubę. Wystarczy ktoś kto będzie chciał ją wykorzystać w niewłaściwy sposób. Niewiele czasu minęło a goryl powrócił niosąc pod pachą młodą lwicę. Nie spodobało mi się to bardziej. Lwy to stadne koty, jeśli nikt ich jeszcze nie szuka to wkrótce zacznie. Niespecjalnie widziało mi się tłumaczenie rozgniewanej mamuśce lub całej hordzie lwów. Szczególnie, gdy któreś z nich miałoby wyzionąć ducha. Teraz byłem jeszcze bardziej pewny, że trzeba było je po prostu zostawić. Jeśli Mulungu szukał aprobaty w swoim postępowaniu to u mnie jej nie znalazł. Podszedłem do lwicy niechętnie, łapą unosząc jej pysk by spojrzeć w oczy. Błękitne niczym najczystszy strumień wypływający ze skał. O dziwo nie znalazłem w nich ani grama chłodu czy błagania o pomoc. O zgrozo uśmiechała się życzliwie jakby to ona była gospodarzem witającym swych gości. Uderzyło to we mnie z taką siłą jakbym miał się zaraz przewrócić. Choć dla postronnego widza nic takiego nie miało miejsca, stałem nieruchomo wpatrzony w nią. Odłożyłem jej łeb z powrotem na ziemię i wysunąłem z pod pyska łapę. Bez słowa obszedłem ją kładąc się grzbietem do jej boku i jak gdyby nigdy nic wróciłem do swojego stanu przeczekania deszczu. Towarzyszący jej pomarańczowy lew miał okazję położyć się u jej drugiego boku. - Zapamiętaj na przyszłość, nie lubię się dzielić. -Burknąłem do Mulungu starając się ukryć swoje rozeźlenie. Chciał pomagać to niech to robi we własnym zakresie a nie wplątuje do tego innych. Choć starałem się zaprzeczyć, te dwa błękity zahipnotyzowały mnie. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 07-12-2016 Mulungu nie lubił polityki lwów, ale nie gardził nimi jako zwierzętami. Zwłaszcza, że obecnie do czynienia miał z niczemu winnymi młodzikami. No i nigdy nie pomagał za darmo. Jego bezinteresowność była jedynie pozorna. Zawsze liczył na to, że pacjent jakoś mu się odwdzięczy i potrafił wydobyć tę zapłatę nawet, jeśli tamten się do tego nie palił. Co może dać mu para lwiątek? To się okaże. Tymczasem z pewnym zdziwieniem przyglądał się jaguarowi, który podszedł do lwicy. Uważał, że jego zachowanie przekraczało kulturę osobistą widząc, jak tamten ujmuje szczękę samicy i ogląda jej oczy. Na wiele sobie pozwalał. Gdyby była dorosła, pewnie zarobiłby w pysk. Miał wrażenie, że podczas tej wymiany spojrzeń do czegoś doszło. Goryla jeszcze bardziej zdumiało, że czarny położył się obok niej, by ją ogrzać. A po komentarzu to już w ogóle zbaraniał. Patrzył na tę dwójkę spod zmarszczonych brwi, aż w końcu doznał olśnienia. Na jego usta wkradł się niezręczny uśmiech, a w oczach zalśniło rozbawienie. - Tylko, że ja mówiłem do tego młodego kawalera... - Odsunął się, wskazując białogrzywego, jednocześnie sprawdzając jego reakcję. Następnie powrócił wzrokiem do Noira, a jego uśmiech tylko się pogłębił. - Ale doceniam twój gest. Nie chciał, żeby to zabrzmiało, jakby go wyśmiewał. Naprawdę szanował fakt, że czarny nie pozostał obojętny i szkoda byłoby, aby się teraz z tego wycofał. Jeśli posądził znachora o nakłanianie do pomocy, to pewnie musiał stwierdzić, że albinos ma wielki tupet. Ciekawsze było to, że mimo niechęci jaguar tej pomocy udzielił. Więc albo uznał Mulungu za jakiś autorytet, którego należy się słuchać, albo jego awersja nie była tak wielka, jak to przedstawiał. Spojrzał na niebieskooką i uśmiechnął się do niej życzliwie. - Moja droga, powiedz, czy coś cię boli? - zapytał. Nie wiedział, czym spowodowany był jej stan, więc próbował dowiedzieć się małymi kroczkami. RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 07-12-2016 Uśmiech niesionej w łapach Mulungu Sigrun został ze strony Fiołka odwzajemniony. Wykwitł na jego dziobie delikatny, powściągnięty. Faktycznie - puchacz wyglądał jak kora drzewa, tylko jego jasne, szeroko rozwarte oczy mogły sugerować lwiczce, że jest nie dziwnokształtną gałęzią, ale istotą żywą, w dodatku bardzo jej szarą osóbką zainteresowaną. Przebłysk ten lśnił jednak nad jej głową tylko przez chwilę. Burkliwość jaguara i nagięcie przezeń własnych zasad nie uszło sowiej uwadze. Oliwkowe oczy skierowały się w stronę naburmuszonego kota i zmrużyły w kilku taktach dźwięcznego śmiechu, który potrząsnął Fiołkowymi skrzydłami w preludium do przebrzmiałego rozbawieniem, cichego stwierdzenia, że: - Towarzystwo też nie w twoim guście, ale jakoś je wytrzymasz... - Tarcza jasnej szlary skierowała się ku białemu gorylowi. Koniec wygłupów. Patrzące na Mulungu ślepia skuwała już powaga, a w tonie dało się słyszeć żywe, rzeczowe zainteresowanie dolą młodych: - Co się stało? Powiedzieli coś? Medyk ze mnie żaden, ale to pacholę - podniósł łapę nad gałąź, wskazał szponem na Sigrun - ma dużo piękniejsze oczy, kiedy jest zdrowe. - Przeniósł spojrzenie z goryla na lwiczkę. Przez jego dziób przebiegł szelmowski uśmiech mający dać jej znać, że zawiązała się między nimi nić konspiracyjnego porozumienia. RE: Źródełko w dolinie - Furaha - 15-12-2016 Obserwowałem wszystko, nie byłem osoba, która nie ufa innym ale martwiłem się o siostrę. Goryl był mimo wszystko obcy i jaka pewność, że faktycznie pomoże. Zresztą i tak nie dąłbym mu rady jakbym chciał go powstrzymać. Nie odzywałem się, swój wzrok prawie cały czas miałem skierowany an lwicę. Położyłem się z drugiej strony przy szarej, swój łeb układając przy jej głowie. Obecność ciemnego mniejszego? lamparta było trochę niepokojące. Nasze gatunki nie przepadały za sobą. RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 19-12-2016 Noir zachował się dość obcesowo, jednakże szara nie miała do niego o nic pretensji. Jedyne czym była zaskoczona, że nie okazał się być lwicą jak myślała z początku. Sigrun wodziła wzrokiem za poszczególnymi osobami, które się odzywały. Na pytanie goryla musiała się przez chwilę zastanowić. Nic konkretnego jej nie bolało po prostu była bardzo zmęczona podróżą. Pokręciła przecząco łbem niemo wypowiadając słowo "nie". Zimno też powoli ustępowało miała u swych boków dwóch kotowatych, którzy dzielili się z nią swoim ciepłem. Trąciła delikatnie nosem policzek Furahy. - Chcą dla nas dobrze- Przekazała mu swoje myśli, mając nadzieję, że pomarańczowy lew przekaże im podziękowania za troskę. Ona nie była w stanie tego zrobić. RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 19-12-2016 Młody lew dołączył się do ogrzewania towarzyszki bez żadnego komentarza. We dwóch z pewnością efektywnie utrzymają jej temperaturę we właściwym stopniu. Młoda zaprzeczyła jakoby czuła jakiś ból, więc Mulungu nie podejrzewał, żeby jej zdrowiu coś zagrażało. Młode lwy nie były zbyt gadatliwe, ale to całkiem zrozumiałe. Znalazły się wśród dorosłych obcych i nie mogli być pewni ich zamiarów. Goryl dostał kredyt zaufania z racji braku innego wyjścia. I zdawał sobie z tego sprawę. Uśmiechnął się lekko do dzieciaków, po czym przeniósł wzrok na sowę. - Myślę, że oboje wyjdą z tego w zdrowiu. Po prostu muszą się ogrzać i nabrać sił - rzekł i wrócił spojrzeniem do kotów. - Chyba nie spodziewaliście się tak nagłej zmiany pogody, co? Skąd jesteście? - zagadnął z przyjaznym uśmiechem. Nie sądził, żeby byli samotnikami. Lwy zwykle trzymają się razem, a jeśli już znalazłyby się jakieś wędrujące sierotki, raczej byłyby bardziej przystosowane do trudnych warunków. Był też ciekaw, w jaki sposób zgubiły opiekunów. RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 30-12-2016 Pogoda była paskudna choć szara czuła się dość komfortowo mimo przemoczonej sierści. Powoli zalewała ją przyjemna fala ciepła, która rozchodziła się po całym ciele. Nos się bardziej zaróżowił, nabierając żywszej barwy. Na zadane pytanie podniosła się do pozycji półleżącej. Zerknęła najpierw w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze leżała w kałuży błota. Potem w innym kierunku aż wreszcie przeniosła zdezorientowany wzrok na albinosa. Nie potrafiła aktualnie określić skąd przyszła. Zgubiła się. RE: Źródełko w dolinie - Noir - 06-01-2017 Leżałem z przymkniętymi oczami starając się odegnać natrętny widok dwóch szafirów z mojego umysłu. Mimowolnie wysunąłem pazury by zaraz je z powrotem schować. I choć starałem się wsłuchać w szum ulewy to nie umknęło mej uwadze sens słów toczącej się obok rozmowy. Ślepia otworzyłem dopiero gdy melodia deszczu zdawała się cichnąć. RE: Źródełko w dolinie - Zalika - 11-01-2017 Niebieskooka po opuszczeniu terenów okolicznych wulkanu i przedostaniu się przez wielkie bagna wreszcie dotarła w miejsce dość specyficzne, ale oczywiście na plus. Rosło tu bardzo dużo krzewów, roślin i drzew. Tego było jej trzeba. Dookoła hasała zwierzyna łowna, więc i z pokarmem nie powinno być tutaj zbyt trudno. Ślepia natychmiast zapamiętywały każdy centymetr i metr kwadratowy powierzchni. Lamparcica zachowywała się jakby była w trakcie wojny, a pod ziemią mogłyby być miny lub pułapki. W każdym razie tak nie było. W końcu ciemne pazurki postanowiły pokierować smukłą, zgrabną samicę w stronę źródełka. Właściwie to już nieco chciało jej się pić, ale przede wszystkim zamierzała obmyć ciało, by pozbyć się zapachu bagien. Od dzieciństwa na nich mieszkała i zdołała znienawidzić je na swój sposób. Jednocześnie kochała te podmokłe tereny i nienawidziła ich. To naprawdę skomplikowane uczucie, ale nikt się chyba nie spodziewał iż może być inaczej. Niestety nie była tutaj sama. Gdy tylko wyszła z zarośli ukazało jej się sporo nowych, nieznanych postaci, a wśród nich te przeklęte lwie szczenię, a właściwie aż dwa. Wyzwała w myślach owe poczwary i niechętnie ominęła je szerokim łukiem. Nie zamierzała na początek swojej przygody w krainie pakować się w tarapaty, choć miała taką ochotę. Chciała poczuć lęk, strach, obawę i krew i to nie swoją, lecz młodych lwów. Była już pewna, że ta dwójka będzie jej pierwszymi celami. Może nie zabije ich teraz i tu, ale było nieuniknione iż w końcu spróbuje. Uchyliła łeb nad źródłem i zamoczyła w nim wargi, biorąc kilka łapczywych łyków. Oblizała się potem i zaczęła polerować futro, co jakiś czas zamaczając łapę w wodzie i przemywając nią ciało. Cały czas była w pełnym skupieniu i obserwowała poczynania zgromadzonych. Jej ogon spokojnie przemiatał miękką trawę i czesał jej źdźbła pewnymi ruchami. RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 11-01-2017 - Mulungu - ozwał się Fiołek - tych dwoje nie wygląda na zbytnio zainteresowanych twoją pomocą, proponuję zostawić ich tamtemu lampartowi, który albo jest niemową, albo zapomniał języka w gębie, w każdym razie będzie z pewnością lepszym towarzystwem kot dla kota niż goryl dla kota, lub sowa dla kota. A popatrz, przejaśnia się. Sowa i goryl mogą pójść w swoją stronę, a koty zostaną tutaj. Jeden kot, drugi kot, trzeci kot, czwarty kot - wyliczył, zarzucając głową, po kolei wskazując milczącego od dłuższego czasu Noira, następnie Sigrun, Furahę i cętkowaną przy tafli wody. - Stado. Widzę stado, mówię stado, odchodzę. Koty w stadzie do niczego się nie nadają. Chyba że liczysz na jakąś przysługę z ich strony, to znaczy od nich - podniósł jedną nogę i zakręcił palcem kilka niedbałych kółek w powietrzu, jakby obtaczał przed swoimi oczyma główkę Sigrun niewidzialną obręczą - za to, że uratowałeś im futra przed zamoknięciem. Chyba na nic więcej im się nie przydałeś, wiesz? - Postawił łapę na gałęzi, utkwił uradowane spojrzenie w jasnym licu goryla i uniósł kąciki dzioba w machinalnym uśmiechu. |