Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Völundr - 24-08-2015

Kątem jasnych oczu zauważył, jak dokładnie lustruje jego sylwetkę. Fakt, nie wyglądał na tutejszego. Nawet Shaka był od niego większy i potężniejszy, chociaż był znacznie młodszy wiekiem od doświadczonego "staruszka". No i ta grzywa... Za dziecka często słyszał o lwach z dalekich lądów, gdzie panowały otwarte przestrzenie, tak bardzo inne od gęstych dżungli, w których przyszło mieszkać jego stadu. Mówili o ich bujnych grzywach i rosłych sylwetkach, ale wyśmiewali ich niezdolność do wspinaczki i strach przed wodą. Te właśnie umiejętności były chlubą jego pobratymców, a były to dary od pręgowanych myśliwych, którzy nawet nie zapędzili się w te regiony Czarnego Lądu.
- To doskonała wieść, że mamy z innym stadem przyjazne stosunki - odpowiedział "mądrze". - Przyznam szczerze, że nawet nie miałem o tym pojęcia. Mam nadzieję, że dołączą do nas podczas następnego Święta Nowej Północy, o którym mówiła mi Ines.
Uśmiechnął się, kiedy opowiadała o swojej opiekunce. Serwal i karakal - członkowie stada. Zazwyczaj były to zwierzęta preferujące samotność, jednak wspaniale było słyszeć, że wiara w Najjaśniejszego miała siłę jednoczenia.
- Miło mi ciebie poznać, Samiyo. Ja nazywam się Völundr.
Z szacunkiem skinął głową ku młódce.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 24-08-2015

Uśmiechnęła się delikatnie. Ten samiec zachowywał się zupełnie inaczej niż wszystkie lwy, które do tej pory poznała! Pewnie nie pochodzi stąd. Tak jak Sami. Nie było w tym nic dziwnego, choć lwy z tych terenów czasem zapominały, że te ziemie nie są centrum wszechświata.
-O, to byłoby bardzo ciekawe! Poznałam kilku Lwioziemców, choć oni są troszeczkę dziwni. - na przykład ostatnio, gdy zawitała na ich ziemie, lwy najpierw trochę z nią porozmawiały, a później zignorowały. Dziwaczne. Nie wiedziała o czym to świadczyło - o tym, że zupełnie nie myślały o ewentualnym niebezpieczeństwie z ich strony, czy o tym, że wcale nie uznały serwala i karakala za potencjalne zagrożenie? Jasne, ona i ciocia powiedziały, że są członkami Srebrnego Księżyca, ale to nie znaczyło, że można im było bezgranicznie zaufać! A jej brat nie był Srebrnym, choć też się tam pojawił.
No tak, jej brat nie był Srebrnym. I nie będzie.
Powinna się z tym pogodzić, w końcu nie miała na to wpływu. Ale wciąż ją to raniło.
-Mi też miło cię poznać, Volundrze. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, choć mniej wesołym tonem.
Uśmiech zniknął jej z pyszczka. Jak długo jeszcze będzie rozpamiętywać? Jak długo sama myśl o tym, że brat mógł należeć do jej stada, lecz odmówił, będzie boleć? Stwierdził, że wcale nie wierzy w dobroć Księżyca. Lecz kto, jak nie Księżyc pozwolił im się spotkać ponownie? Czysty przypadek? Septim szukał jej już dłuższy czas, lecz gdyby nie zgubiła się i nie trafiła na ziemie Lwich, nie znalazłby jej. Dlaczego nie potrafił zrozumieć? Kotka machnęła ogonem ze złością.


RE: Płonąca równina. - Völundr - 24-08-2015

//Pozwolę sobie nie czekać na Fiamettę, bo nie wiadomo, kiedy będzie, a wątek fajnie idzie. ;)

- Cóż, każde stado ma jakieś swoje odchyły i zwyczaje, które ich jednoczą i umacniają. Obawiam się, że nasza wiara dla wielu na pierwszy rzut oka wydawać się będzie dziwna. Jeśli to dobre, miłosierne lwy, to może przy najbliższym święcie się do nas przekonają.
"I zasilą nasze szeregi", dodał w myślach. Było to trochę samolubne - chcieć zasilić szeregi własnego stada kosztem cudzego grona, lecz Völundr szczerze wierzył w czystość swoich intencji. W końcu tutaj chodziło o większą grupę wyznawców Księżyca, a jemu nie można odmówić nawet największego poświęcenia!
- Urodziłaś się w stadzie, Samiyo? - zapytał, żeby podciągnąć rozmowę. - Ja przez wiele lat nie miałem pojęcia o Świetle Najjaśniejszego i dopiero Shaka wskazał mi właściwą drogę. Niech mu Księżyc świeci całe życie za jego dobroć i poświęcenie.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 24-08-2015

Sami musiała się zgodzić z Volundrem, choć niechętnie. Już zdarzało się jej spotkać z dziwnymi spojrzeniami, gdy oznajmiała, że jej stado wierzy we wspaniałość Księżyca. Miała nadzieję, że Srebrni zaprzyjaźnią się z Lwimi i pokażą im, jak niesamowity jest ich Srebrny Pan.
-Nie. - zaprzeczyła, kręcąc głową. -Ja nawet nie pochodzę stąd. Tu nie ma wielu serwali. Za to byłam obecna przy stworzeniu stada. - oczy jej zalśniły, kiedy sobie to przypomniała. Wszystko to było takie ekscytujące! Tyle stworzeń na Ognistym Stepie, które postanowiły odtąd żyć razem w świetle Księżyca. Był Nkiruma, poważny i dostojny Kapłan, milczący Ariusz, sympatyczna Oresta... Oczywiście Ines, która ich zjednoczyła, ciocia Serret, a także, hm... Kto tam był jeszcze? Nathaniel i Anubis. Pamiętała to wspaniałe przeświadczenie, że odzyskała... Nie, to złe określenie. Zyskała nowy dom.
-Naprawdę? - zdziwiła się lekko. Nie sądziła, że Shaka potrafił kogoś przekonać do wiary, choć kim ona jest, by go osądzać... -Mi przekazała wiarę głównie ciocia Serret. Już wcześniej wiedziała, że rzeczy nie dzieją się bez przypadku, ale to Ines ją uświadomiła, że Księżyc nad nami czuwa.
Uśmiechnęła się szczerze i radośnie.


RE: Płonąca równina. - Völundr - 25-08-2015

- To i tak wielki zaszczyt być jednym z członków-założycieli stada. To zapewnia zapamiętanie przez młodsze pokolenia.
Nawet nie wiedział, jak bardzo był w błędzie. O ile w dawnym domu świętowało się pamiątkę pierwszych osadników i każdy malec znał ich imiona, to tutaj szybko odchodziły one w zapomnienie. Ciekawe, kto z nich prócz obecnych wtedy kocic znał imiona Nkirumy, Alve czy Anubisa... Sam przecież nie miał pojęcia o ich istnieniu.
- Owszem - skinął głową na potwierdzenie swoich słów. - Może nie jest moim mentorem, ale to on opowiedział mi o stadzie i jego wierze. Odnalazł mnie, kiedy byłem słaby i uratował mi życie, chociaż wcale nie musiał tego uczynić. Pokazał mi, że w was nadal mieszka dobro, które dał wam Najjaśniejszy. Pragnąłem, aby i mnie nim obdarzył. Od tamtej pory spotykają mnie same dobre rzeczy.
Odwzajemnił jej radosny uśmiech. Zastrzygł uchem. Czyżby białowłosa siostra kapłanki zawstydziła się jeszcze bardziej i całkowicie odsunęła od towarzystwa? Bardzo go to zasmuciło, chociaż nie dał temu wyrazu. Chciał przecież, żeby dołączyła do ich grona.
- Gdzie twoja opiekunka, Samiyo? - zmienił temat, powracając spojrzeniem na serwalkę. - Bardzo chciałbym ją poznać. Będę szczerym i przyznam, że nigdy nie miałem przyjemności konwersować z karakalem. Ty i ten gatunek nie występują w moich rodzinnych stronach.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 25-08-2015

Wzruszyła barkami. Nie wiedziała, jak to będzie... Na razie nie potrafiła sobie nawet wyobrazić młodszych pokoleń Srebrnego Księżyca. Choć to stado jest jej domem, czuła, że nie do końca tak powinno wyglądać. Serwale raczej nie żyły w stadach, ale mimo to Sami czuła, że stada powinny być bardziej zgrane. Srebrny Księżyc był grupą stworzeń, które łączyła religia i tereny, lecz niewiele poza tym. Czy nie powinni się nawzajem spierać i lubić? Albo chociaż spędzać ze sobą więcej czasu.
Zaskoczyło ją pytanie o Serret.
-Och. - serwalka wyraźnie oklapła -Ja... Nie wiem. - uciekła wzrokiem w bok. -Normalnie zawsze jest przy mnie, ale, um... No, kiedy spała to troszkę się jej wymknęłam. - przyznała niechętnie. -Czułam się źle przez brata... A Serret pewnie się teraz martwi.
Dlaczego pomyślała o tym dopiero teraz? Ciocia na pewno wariuje z niepokoju! Sami skuliła się, przygnieciona nagłym poczuciem winy.


RE: Płonąca równina. - Ayana - 27-08-2015

Fiam oczekiwała odpowiedzi od Amai lecz ona najedzona nic nie powiedziała na temat swojej mamy.
- Ja też od niedawna - powiedziała bardzo powoli robiąc przy tym przerwy. Miała oczywiście na myśli, że też jest krótko w stadzie. Miała nadzieję, że lew ją zrozumiał. Na myśl o domu uśmiechnęła się serdecznie. Dom, to jest bardzo ważne miejsce oraz osoby, które do niego należą. Zamyślona po chwili spostrzegła Samiyę.
- Witaj - powiedziała.
Kiedy usłyszała, że i ona zna Serret to ją to zainteresowało
- Serret... Wszystko dobrze z nią ?- wykrztusiła z siebie w kierunku Samiyi. W końcu Amai z początku wspominała, że jest coś nie tak. Szybko również wysunęła wniosek, że to nie jest jej prawdziwa matka.


RE: Płonąca równina. - Völundr - 27-08-2015

Zmartwił się. Taka urocza dziewczynka targana smutkiem przez brata?
- Coś się stało twojemu bratu? Coś ci zrobił? - zapytał z troską. Jego pytanie nie wynikało z ciekawości, tylko z czystej chęci pomocy. Mimo różnicy w wieku, gatunku i pochodzeniu, wszyscy tutaj byli braćmi i siostrami - przynajmniej tak mówiły stadne wartości.
- Nie martw się, pewnie niedługo trafi tutaj po twoim tropie. A jak nie, to pewnie spotkasz ją wieczorem w stadnym legowisku. O ile śpicie wszyscy razem, a ja o tym nie mam pojęcia.
Sam nocował w znalezionym przez siebie zakątku wśród drzew. Przyzwyczaił się do spania pod gołym niebem i nie mógł sobie wyobrazić alternatywy.


RE: Płonąca równina. - Amai - 27-08-2015

Po dłuższej chwili Amai się podniosła i dość niepewnie zbliżyła się do Fiametty i dorosłego lwa. Mimo że ta przypominała swoja siostrę to jednak nie była Ines. Lwiczka prawie schowała się za łapami białej gdy przemówiła
-Amai jestem-
Ileż te dwa słowa wymagały od niej odwagi. Teraz gdy głód minął, a ból brzucha po przejedzeniu mijał wrócił do niej strach, co najlepiej było widać po drgającym ciele i mocnym uścisku na łapie dorosłej lwicy


RE: Płonąca równina. - Serret - 28-08-2015

Chociaż Voundr nie wydawał się posiadać żadnych nadnaturalnych zdolności, to jego słowa miały okazać się prorocze. Zmęczona długimi, bezowocnymi poszukiwaniami karakalka postanowiła zaznać odpoczynku na ziemiach swojego stada. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała tu tę, którą spodziewała się zastać zupełnie gdzie indziej!
- Sami, jak dobrze cię widzieć! - niemalże zapiszczała z radości, czym prędzej podbiegając do swej podopiecznej.
Objęła ją łapami i w tym momencie zdała sobie sprawę, że młoda jest już niewiele niższa od niej. Jak ten czas leci!
- Cześć, Amai - przywitała jeszcze lwiątko, po tym jak już oderwała się od serwalki.
Następnie przeniosła wzrok na resztę towarzystwa. Uśmiechnęła się do nich, jak to miała w zwyczaju.
- Witaj, szanowna pani, widziałam panią przy wodospadzie, pani musi być siostrą Kapłanki Ines? A pana nie widziałam ani razu, szanowny panie. Moje imię brzmi Serret. - Tu skinęła im łbem.


RE: Płonąca równina. - Ayana - 28-08-2015

Jak dla Fiametty, Volunder zadał bardzo ciekawe pytanie tak więc wejrzała się na Samiye, nie znała odpowiedzi na to pytanie, a sama zapomniała zapytać się rodzeństwa o to. Kiedy poczuła drgania Amai na łapie to przytuliła ją do siebie spoglądając na nią z delikatnym uśmieszkiem.
- Wszystko dobrze - powiedziała pocieszająco.
Pojawienie się kolejnej osoby spowodowało wejrzenie się na serwale ale Amai dalej miała przytuloną do siebie. Kiedy się przedstawiła to ulżyło jej z ulgą, że z nią wszystko w porządku.
- Witaj, jestem Fiametta - wypowiedziała powoli - Nie mów mi pani... Ines siostra - Wykrztusiła z siebie, a ostatnie zdanie skróciła aby nie męczyć bardziej swojej krtani.


RE: Płonąca równina. - Völundr - 29-08-2015

Nadbiegnięcie małej, futrzastej kulki nie umknęło jego czujnej uwadze. Sądząc po krępej budowie, długich, czarnych uszach o pędzelkowatych zakończeniach i doskonale wtapiającym się w piaszczyste podłoże umaszczeniu, Völundr stwierdził, iż ma przed sobą karakala. Wydawało mu się, że to nieco większe stworzenia - albo po prostu wcześniej miał do czynienia z naprawdę rosłymi przedstawicielami tego gatunku. O ile w Srebrnym Księżycu nie było innych takich kotów, to miał przed sobą wyczekiwaną przez Samiyę opiekunkę.
- Oho, zdaje mi się, że twoje poszukiwania bardzo rychło dobiegły końca - zaśmiał się zanim jeszcze Serret pojawiła się przy swojej podopiecznej. Kiedy się ze sobą witały, Azjata zniżył głowę do poziomu chowającej się między łapami Fiametty lwiczki.
- Dzień dobry, Amai - przywitał ją. - Nie masz się czego bać, jesteś wśród swoich. Nikt nie zrobi ci krzywdy.
Uraczywszy ją i jej równie nieśmiałą opiekunkę czarującym uśmiechem, zwrócił się ku czarnouchej.
- Znam już imię szanownej damy. Ma pani zaprawdę przemiłą panienkę pod opieką - łypnął jasnymi oczyma ku Sami. - Jestem Völundr. Oczekiwałem pani przybycia.


RE: Płonąca równina. - Amai - 29-08-2015

Łapy ze strachem lekko wbiły pazurki w nogę Białej gdy lew zwrócił się do niej. Amai bała się ale nie umknęło jej uwadze kto przyszedł i wystarczyło tylko że lew przestał się na nią patrzeć i mała niczym antylopa za którą wybuchł gejzer, wystrzeliła do Serret by rzucić sie na jej szyję
-Mam cię-
Powiedziała troszkę by zażartować i ukryć strach który sprawił że oczy jej lekko zwilgotniały. Niby wiedziała że lew jej nie powinien nic zrobić ale to był duży lew


RE: Płonąca równina. - Samiya - 29-08-2015

-Tak. - odpowiedziała zdziwiona na pytanie jasnofutrej. Jednak już po chwili skupiła się na Volundrze. Skrzywiła się lekko.
-Och, nic mi nie zrobił... Tyle że po tak długim czasie rozłąki odszedł... Nie chciał zrozumieć wspaniałości Księżyca.
Uśmiechnęła się delikatnie, dając się pocieszyć brązowemu.
Och, jak się ucieszyła, czując przy sobie znajomą osobę! Serret ją odnalazła! Serwalka zamruczała cicho w objęciach cioci.
Jej szczęście zaburzyła jedynie ta mała, podstępna, lwia klucha. Sami spojrzała na nią wściekle. Czy ona nic sobie nie robiła z jej złości? Co za wredne lwiątko. Niech no tylko poczeka... Kiedyś się doigra. Oj, doigra się. Sami uśmiechnęła się złośliwie.
//xd bez sensu, ale jutro i pojutrze pewnie nie będę miała czasu


RE: Płonąca równina. - Serret - 30-08-2015

- Bardzo mi miło was poznać - oświadczyła obojgu dorosłych, po czym zatrzymała wzrok na Volundrze.
Po usłyszeniu jego opinii na temat Samiyi, na pysku karakalki wykwitł szczery, radosny uśmiech. Kochała tę niemal dorosłą już pannę jak własną córkę i każde serdeczne słowo na jej temat było jak miód dla jej uszu. Tym samym od razu polubiła tego skośnookiego samca.
- Oczekiwał pan? - spytała z uprzejmym zainteresowaniem, dziwiąc się ostatniemu wypowiedzianemu przezeń zdaniu.
Zanim doczekała się odpowiedzi, mała Amai zdążyła uwiesić się jej na szyi. Lwiątko nie było już takie drobne, dlatego Serret delikatnie je od siebie odsunęła.
- Co tam, Amai, czemu płaczesz? Trochę urosłaś, wiesz? - zwróciła się do lwiczki, wciąż z wesołym wyrazem pyska.
Mina jej zrzedła dopiero wtedy, kiedy usłyszała słowa cętkowanej. Fiołkowooka domyśliła się, że trafiła w środek jakiejś niezbyt przyjemnej rozmowy.
- Mówisz o Septimie? Chyba się nie pokłóciliście? Ale będzie nas odwiedzał, prawda? - Postawiła uszy, wlepiając zaniepokojone spojrzenie w swą podopieczną.