Łąka za wzgórzem - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73) +---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74) +---- Wątek: Łąka za wzgórzem (/showthread.php?tid=1313) |
RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 22-09-2015 Pokiwał głową, ale zaskoczyła go informacja o tym, że ta przypadkowo napotkana ratelka okazała się być znachorką. O to właśnie mu chodziło, o kogoś takiego. Wątpił jednak, żeby ta chciała zostać w jednym miejscu. - Jesteś znachorką? - Chciał potwierdzenia, że się nie przesłyszał. - Umiałabyś wyleczyć mu tę ranę? W przyszłości może sprawić mu problemy a ja od dłuższego czasu poszukuję medyka, który mógłby wesprzeć moich podopiecznych. Jakiś czas temu wysłałem czarną lamparcicę na nauki do wędrownych znachorów. Zatrzymał się na chwilę w swoim wywodzie, żeby westchnąć. - Dawno jej nie widziałem. - Pokręcił głową. - Zgaduję, że nie spotkałaś jej na drodze. Od jakiegoś czasu zaprzątam sobie głowę myślą, czy paranoicy w okół nas jej nie dorwali. Mogło tak być. Jeśli czegoś samica nie dopilnowała, jeśli dowiedzieli się że Xis jest z Cieniowiska... mógł ją spotkać kiepski los. - To tylko młodzież, nie miej im za złe nieodpowiedzialnego zachowania. Ale jeśli możesz, zerknij na ranę Beliala. - Wskazał na starszego, szarego lwiaka. RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 22-09-2015 Sapnęła ciężko a jej wzrok powędrował na młode Ghaliba. - Potrafiłabym, choć byłby to długi proces. Słuchała uważnie dalej jego słów. Czarna pantera. Nie spotkała nikogo takiego na swojej drodze i gdy o niej mówił pokręciło przecząco głową. Na wzmiankę o niesfornej młodzieży posłała mu już pewniejszy uśmiech. Jakby nie patrzeć sama była opiekunka pewnego lwiego urwisa. Ogon do niedawna napuszony leżał teraz u jej boku. - Nie przyjmuje uczniów na nauki. Chyba, że naprawdę przyuważę wielką miłość w ich sercu do ziół. Choć większość ma ograniczone umysły i zadowala ich podstawowa wiedza. Zerknęła w kierunku wielkiej góry, która odmalowywała się na horyzoncie. Wskazała to miejsce pazurem. - U stóp nieczynnego wulkanu znajduje się moja lecznica. I...Kawa jestem. - Z tego wszystkiego zapomniała się nawet przedstawić. Jej wzrok z powrotem powrócił na Ghaliba. - Niech podejdzie, obejrzę go i zobaczę co da się z tym zrobić. RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 22-09-2015 Belial nie był zadowolony że Ghalib decydował za niego, jednak bez gadania zbliżył się do znachorki. Wiedział że żadne leczenie się nie uda... To było pewne. - wybacz za nasze zachowanie - cicho przeprosił po czym lekko skinął łbem. Belial spojrzał na Kiburiego wymownie, musiał przepraszać za stękanie smarkacza. RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 22-09-2015 Wysunęła łapy ku jego pyszczku, sam jej wyraz twarzy i oczu mówił że nie zrobi mu krzywdy. Delikatnie przesuwała pazurkami, wytężała stare ślepia aż w końcu wypuściła go ze swych objęć. - Głęboka. - Mruknęła. Takie rany są paskudne i trudno je zagoić szczególnie w miejscu, które jest narażone na częsty ruch mięśni. - Mogę spróbować zrobić opatrunek. Jednak będzie on wymagał częstych zmian. Belial także będzie musiał na nią uważać. Ograniczyć mowę, połykać drobne kawałki mięsa. Wszystko po to by jak najmniej naruszać strukturę rany, która się będzie goiła. Choć blizna i tak zostanie. Czy był gotowy na takie poświęcenie? Tu już musiał sam zadecydować o sobie. RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 22-09-2015 Belial nie był zadowolony że Ghalib decydował za niego, jednak bez gadania zbliżył się do znachorki. Wiedział że żadne leczenie się nie uda... To było pewne. - wybacz za nasze zachowanie - cicho przeprosił po czym lekko skinął łbem. Belial spojrzał na Kiburiego wymownie, musiał przepraszać za stękanie smarkacza. RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 23-09-2015 Widział po młodym, że coś mu nie pasuje, ale był przekonany, że jego decyzja dotycząca leczenia Beliala była podyktowana jego dobrem. Chwycił Kiburiego za skórę i posadził go między swoimi przednimi łapami. Spoglądał też na Zuri, która była dziwnie milcząca. Tsavo martwił się, ale nie mówił tego na głos. - Dopilnuję, żeby nie zrobił sobie sam krzywdy - odparł znachorce. Pchnął nosem młodego w stronę ratelki, żeby było jasne jaka jest decyzja. Młodzi mogli tego nie rozumieć, ale jeśli mieli zostać przyszłością jego grupy to musieli poddawać się opiece starszego osobnika. Jak na razie jedynego, który o nich dbał. - Belial, po prostu daj sobie pomóc - odparł młodemu. Rozumiał zadziorne charaktery młodzików. Sam kiedyś był takim ognistym charakterem. RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 23-09-2015 - Problem polega na tym, że nie mam przy sobie wszystkich niezbędnych środków do tego. Są w mojej jamie. - Samo wysmarowanie papką i przyklejenie liścia nic nie da. Do tego takiego lekarstwa potrzeba było przygotować więcej, by rodzic mógł potem się nim zajmować. Wątpiła by pozostawił pod jej opiekę swoje kocię na tak długi czas. Ale może się zgodzi na mały spacer, tam by wszystko wyjaśniła jak miałby o niego dbać. RE: Łąka za wzgórzem - Kiburi - 23-09-2015 Jemu jakoś się w głowie nie mieściło to co mówi Belial. Przecież to było całkiem bez sensu. Jak nie siłą, to niby jak ma innym udowodnić, ze powinni się go bać? Słowami się nie da kogoś przestraszyć, jeśli nie ma się czym ich poprzeć. Dla niego było jasne, że szary zmiękł odkąd tylko jest w stadzie, bo jest mały i mu jeszcze wolno więcej niż lwicom. Nie musi chodzić polować ani też na obronie granic nie zależało. Zmiękł i tyle. Ale to, że przyszedł tata na początku go wystraszyło. Bo przecież miał ich przyprowadzić, a nie wywiązał się z zadania, więc pewnie czeka go teraz kara. Stulił uszy po sobie. Rozmowy też jakoś specjalnie nie rozumiał. To teraz ma się tak z każdym witać i zaznajamiać, jak tylko pojawi się na ich ziemiach? Postanowił się w ogóle nie odzywać. Musiał przemyśleć, a jego mały, lwi móżdżek nie był jeszcze rozwinięty do takich dywagacji nad sensem świata. - Ta, przepraszam - fuknął i o ile przeprosiny były szczere, tak jego stosunek do Beliala bardzo, bardzo zmalał. Kiburi wywrócił oczami, a chwilę później, ojciec go zabrał, chwytając pyskiem. Młodziak postanowił cała tę pomyloną sytuację przemilczeć. RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 23-09-2015 Słysząc to co powiedziała ratelka sapnął głęboko. Był zawiedziony tą informacją, nie tego się spodziewał. - To nie jest dobre rozwiązanie - pokręcił głową. - Nie chcę cię nawet prosić o to, żebyś poszła tam sama i wróciła, ale nie mogę tam iść razem z Belialem. Nie był pewien czy Kahawa rozumie jego decyzję. Obecnie był jednym z dwóch dorosłych osobników w stadzie, nie mógł więc iść i zostawić tutaj młodych pod opieką jedynej lwicy. Wystawił by je na niebezpieczeństwo, nie mógł sobie na to pozwolić. - Nie mogę ich wszystkich zabrać ze sobą teraz a i oni nie mogą zostać tutaj sami. Poza mną jest tu jeszcze tylko jeden dorosły lew. Nie jesteśmy dużym stadem - wyjaśnił znachorce. RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 23-09-2015 Kiwnęła Kiburiemu łbem na znak, ze przyjęła przeprosiny. Nawet łaskawiej już na niego swoim wzrokiem spojrzała. Parka z dziećmi to jeszcze nie stado. Nie wnikała czemu żyją na uboczu zamiast przyłączyć się do większej grupki. W końcu lwy to zwierzęta stadne. Na pewno trudności sprawiało im wyżywienie potomstwa. Zmarszczyła brwi, podróż mogłaby by być trudna dla młodych. Pozostała jedna opcja. - Zadeklarowałam się nieść pomoc chorym. Wrócę tu z potrzebnym arsenałem... a przynajmniej postaram się. - Nie powinno jej to zająć dłużej czasu jak jednego dnia. Przeszła obok nich kierując się w stronę wulkanu. W myślach już analizowała co powinna zabrać, co się przyda a co będzie zbędne. z/t RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 23-09-2015 Gdy. Kahawa się oddaliła Belial spojrzał niezadowolony na Ghaliba. - Nie podoba mi się to... Nie rozumiecie. - Odparł cicho po czym spuścił łeb w zamyśle. Obiecał być posłuszny Ghalibowi ale to była przesada. Nie podobało mu się że ktoś chce decydować za niego. - To powinna być moja sprawa, a Wy zadecydowaliście za mnie... - Teraz podniósł łeb i spojrzał Ghalibowi w oczy... po czym dodał - Zapamiętam tą lekcję jesli to dojdzie do skutku... I w przyszłości postąpię wobec was tak samo... - Uśmiechnął się na sekundę po czym znikł z jego pyska jakikolwiek wyraz. Odwrócił się i zrobił kilka kroków po czym usiadł jakby czekał na wyrok, wpatrując się w delikatnie falującą trawę. RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 23-09-2015 Obserwował powoli oddalającą się Kahawę. Był ciekaw czy rzeczywiście wróci. Tymczasem najwyraźniej kroił mu się problem z Belialem. Nie przypuszczał, że chęć pomocy mu zostanie tak przez niego odebrana. Pochylił się nad młodzikiem wzdychając ciężko. - Spróbuj to zrozumieć - odezwał się - nic tu się nie dzieje przeciw tobie. Wręcz przeciwnie. Wskazał nosem na ranę na pysku Beliala. - Chcesz przecież wyrosnąć na silnego i niezależnego lwa, prawda? - Nie potrafił być ostry dla tych małych lewków, które przebywały właśnie u jego boku. Może dlatego, że gdyby je zostawił same sobie, mogłyby nie przeżyć? Może. Nie był aż takim tyranem za jakiego ktoś mógłby go wziąć. - Ta mała ranka na twoim pysku może ci to skutecznie utrudnić. Co jest? Nie chcesz tego wyleczyć? Nie mamy medyka tutaj. Między innymi po to wysłałem Xis, żeby mogła pomagać na takie rzeczy. Jednak ona przepadła. Położył się wygodnie tak, żeby Kiburiego mieć między przednimi łapami. - Przecież jesteś odpowiedzialny - dodał za chwilę. RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 24-09-2015 Belial nie miał ochoty tracić tej rany to było znamię, pamiątka, która przypominała mu skąd jest. Spojrzał beznamietnie na władcę i odparł - to pamiątka. Nie zmieńcie tego. Nigdy. - Nie interesowało go czy będzie mu to przeszkadzało czy nie. Co by się nie dało nie pozwoli na to by naprawiono jego wargę. Była to jedyna rzecz, która przypominała mu o przeszłości RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 25-09-2015 - Posłuchaj mnie Belialu - sapnął Ghalib. - Musisz zastanowić się co jest dla ciebie ważniejsze. Wskazał nosem na ranę, która szpeciła pysk młodego. - To czy bezpieczeństwo tych, którzy mogą w przyszłości na ciebie liczyć - czuł pod skórą, że zbierają się czarne chmury, że coś dzieje się przeciw niemu. Że coś jest nie tak. Nie mógł ufać przeczuciu, ale mógł przynajmniej uczulić młodych. - Jest wiele osób w tej krainie, którym niewygodne jest nasze istnienie - powiedział bez ogródek - jeśli dojdzie do czegoś poważnego, ja sam nie zdołam was wszystkich obronić i przeżyć. Musicie być gotowi na wszystko. Jednak zaraz spuścił z poważnego tonu i lekko się uśmiechnął chcąc rozluźnić atmosferę. - Ale wiesz, Belial. Jak to się zagoi zostanie przecież blizna - powiedział nieco pogodniejszym głosem. - Więc nie musisz się martwić o pamiątkę. Rozumiem o co ci chodzi. Samiec powinien pielęgnować swoje blizny, żeby mu przypominały o tym kim jest. Po prostu przestanie boleć i być może sprawi, że będziesz mógł kiedyś obronić Zuri. Zerknął na swojego syna. - Ty również. Jesteś silny i zdrowy. Wierzę, że w razie problemu godnie mnie zastąpisz - otarł się nosem o młodego. RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 30-09-2015 (Widzę, że macie zastój to się wbijam ponownie.) Jak obiecała tak wróciła. Lwy mogły z daleka zauważyć jak czarna sylwetka ratela z białym pasem na grzbiecie brnęła przez trawę. Z łupiną kokosa w pysku, przewiązana lianą, która utrzymywała liście na brzuchu by nie spadły. O tak, przyniosła cały potrzebny do tego asortyment. Gdy już podeszła na tyle blisko, mogli zobaczyć jej zmęczenie wymalowane na pysku. Dysząc ciężko położyła kokosa na ziemię i sama siadła. Odkąd miała odbyć się jej egzekucja, gnała cały czas nie zatrzymując się. Żmij przepowiadał zemstę, jej leżę i lecznica w jednym stały się narażone na niebezpieczeństwo. Po tym jak zajmie się pacjentem będzie musiała kogoś odwiedzić i ostrzec. Dopóki nie znajdzie bezpieczniejszego miejsca. Popatrzyła na nich swoimi ślepiami wyczekująco. |