Pech - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Pech (/showthread.php?tid=1591) |
RE: Pech - Nuru - 06-01-2016 Nuru pokiwał głową. Miał swoje zdanie na temat całej tej sytuacji. Nawet, jeśli zachował je dla siebie, zostawił je na później - będzie mieć jeszcze czas, żeby zastanowić się nad naturą jej samotności. Nie wiedział, dlaczego czuł się hipokrytą uważając, że żaden lew nie powinien być w takiej sytuacji pozostawiony sam sobie. Może dlatego, że wiedział, że zostawi ją samą najszybciej, jak to będzie możliwe? Z wytłumaczeniem, czy bez niego, czuł się podle wiedząc, że Laja była tu sama jak pazur. Do tego w tak złym stanie. - Chodź za mną, szefie. - Odezwał się w końcu Nuru, z trudem i bólem dźwigając się z ziemi. Nie dał mu słowa wytłumaczenia - pozwolił, by ściana, przed którą go zaprowadził przemówiła sama. Widząc zainteresowanie lwa, wytłumaczył mu raz jeszcze ułożenie wszystkich postaci, tak, jak wskazał je Busarze. A potem, o mało się nie przewracając, usiadł, przypatrując się lwisku i jego reakcji. Wątpił, by Busara była zdolna znaleźć słowa, którymi można to opisać. On sam nie mógł. W stadzie była tylko jedna osoba zdolna malować słowami tak, jak malowała ten obraz. Do tej pory słyszał w myślach jej płacz pośród nocnego koncertu świerszczy. RE: Pech - Kahawian - 09-01-2016 Nie wiedział, czego mógł się spodziewać po grocie medyka. Spędził tam sporo czasu swego czasu... wydawała mu się podobna do innych jaskiń znajdujących się na terenach zachodu, nie licząc zapachu ziół dręczącego momentami jego nozdrza. Skoro jednak Nuru uznał, że jest tam coś wartego jego uwagi - ruszył za nim. Stał ze zmarszczonym czołem i przyglądał się pobieżnie każdemu malunkowi, uważnie słuchając wyjaśnień złotookiego ucznia. Wyglądało na to, że miał rację... Jednak jego myśli skupiły się na skulonej sylwetce w cieniu ciemnego olbrzyma. Przez moment mogło się wydawać, że dotknie tego rysunku... a jednak z cichym westchnięciem cofnął łapę. Nie wiedział, co powiedzieć. Po prostu patrzył. W końcu nosem wskazał na rodzinkę, o której mógł powiedzieć jasnogrzywemu. - Ten tutaj to Moran... poprzednik Ragnara. I ja i Rag zawdzięczamy mu życie. Słyszałeś o zarazie, która spadła na te ziemie? Znalazł lekarstwo, sam nie wrócił... Zostawił tu swoją partnerkę, Padme i trójkę młodych. Z tego co wiem, jedno nie przeżyło... ten żółty to Malimau. Ta beżowa to Sadie. Już tyle lat minęło od tamtych wydarzeń... A jednak te imiona werżnęły się w jego pamięć. Zasługiwały na to. RE: Pech - Nuru - 10-01-2016 W odpowiedzi na jego słowa, Nuru wziął głęboki wdech, jak gdyby miał coś do powiedzenia. Ostatecznie jednak nie powiedział nic, wyraźnie zrezygnowawszy z podejmowania tego tematu. Dlatego też podziękował Kahawianowi za pomoc z rozpoznaniem nieznajomych figur. Zauważył dzięki temu również, że sylweta, którą nazwał on Moranem była rozmazana pociągnięciem łapy, podobnie jak jedna z nieco mniejszych figurek pod nim. Po chwili wskazał mu Laję i czarnego upiora ponad nią. - A czy tobie coś to mówi? - Zapytał, przyglądając mu się uważnie. RE: Pech - Damaja - 07-02-2016 *Uwaga, timeskip* Pech prześladował złotookiego samca na ostatnim polowaniu i najwyraźniej nie miał ochoty odczepić swoich lepkich macek od biednego kłębka nieszczęścia. Kiedy ten, pokiereszowany, leżał przy jednej ze ścian tej przedziwnej groty, naszedł go kolejny pech - tym razem w swej cielesnej formie. Duży, kudłaty i złośliwy do bólu. Chyba nie mogło być gorzej. Ciemnogrzywy młokos spoglądał z góry na drzemiącego brata. Na widok przebitej na wylot łapy przewrócił teatralnie oczyma. Taki stary, a jaki głupi... Nie przejął się zbytnio parszywym stanem młodego łowcy i postanowił go obudzić w prawdziwie braterski sposób. - E, budź się, cymbale! - krzyknął i rzucił leżącym przy wejściu kijkiem w pysk blondyna. RE: Pech - Nuru - 07-02-2016 Miało się stać jednak trochę inaczej, niż można było się spodziewać. Nuru był w znacznie gorszym stanie niż poprzedniego dnia - w końcu i jemu upał dał się we znaki. Laja dbała o niego, jak mogła, jednakże tego dnia nie było jej w grocie. Zapewne poszła szukać lekarstw, zostawiając go na pastwę losu. Lub innej złośliwej siły, która miała w mocy (i najwyraźniej także w celu) przywleczenie tu jego brata. Nuru na krzyk zareagował co prawda błyskawicznie, jednak ze znacznie mniejszą werwą, niż Damaja pewnie się spodziewał. Wzdrygnął się, zaparł łapami i spróbował podnieść, przez co kij uderzył go w samo czoło. Na swoje nieszczęście, do przetarcia obolałego łba użył zdrowej łapy - a chora łapa nie utrzymała jego ciężaru. Zwalił się z powrotem na ziemię, ledwo się z niej podniósłszy. Ona sama chciała mu odpaść po tym nagłym zrywie, nie mógł zetrzeć z nosa resztek kory, a gwałtownie przerwany sen pozostawił mu gorzki posmak w ustach. Strzelił jednak spojrzeniem w wiszącego nad nim Damaję, w spojrzeniu nie mając nic poza braterską miłością, oczywiście. Potrzebował czasu, żeby złapać oddech i ochłonąć. Przez umysł przebiegła mu nie tylko litania obelg, ale też ilustrowany podręcznik tortur. - Zadowolony? - Syknął wściekle, nie bez wyrzutu, kładąc się z powrotem na boku i podkulając chorą łapę. Czuł się tak, jak gdyby znów przebijał ją kolec. Fale gorąca przeplatały się z falami zimna. Zazwyczaj kalkulujący umysł Nuru teraz praktycznie cały trawiony był przez złość i wyrzut. Dotarło do niego jedynie to, że o jego stanie Damaja na pewno dowiedział się od Kahawiana. Raz, że wątpił, by miał sprawę od Laji - dwa, że zapewne ten zawszony kutas opanowałby się trochę, gdyby go znalazł w takim stanie bez niczyjego uprzedzenia. - Czego chcesz? - Warknął jeszcze, wpatrzony w ciemną plamę, która była zapewne jego bratem. Mrużył ślepia, wpatrzony w ciemną plamę, która była zapewne jego bratem w tym dziwnym, tańczącym, chwiejącym się świecie, w którym krew szumiała mu w uszach równie głośno, co wiatr. RE: Pech - Damaja - 07-02-2016 Parsknął drwiąco na jego wściekłość. Tak się wita z braciszkiem, który przyszedł uratować mu życie? To całe powalone stado nie zdawało sobie sprawy z ważności Damaji. Bez niego wszyscy by pozdychali - w bólach i męczarniach, bo maku na bólu też by sobie nie znaleźli. Phi. Obszedł powalonego na ziemię złootookiego panicza i zasiadł naprzeciw niego tak, że owłosiony czarną sierścią tyłek leżał pod samym nosem Nuru. Tak, to było zamierzone. Podobnie jak położenie ogona na całej szerokości białego pyska. Ryj zielonookiego wykrzywił się w parszywym uśmiechu. - Mama tyle razy mówiła, żebyś na siebie uważał - zarechotał kpiącym tonem i przyciągnął do siebie przebite łapsko brata. Oczywiście, bez zbędnych ceregieli, ostrożności i innych takich. Nuru musiał mu to wybaczyć. Wykręcił kończynę w drugą stronę, żeby zobaczyć wylot paskudnej rany, którą zostawił po sobie wyjątkowo ostry kamień. - Ciebie samego gdzieś puścić - burknął i odwrócił się za siebie. - Pieprzony, kurwa, łowca. Zębiska zacisnęły się na długim uchwycie skórzanej torby. Miał szczęście, że akurat opatrywał Vult, kiedy Dwugrzywy poinformował go o stanie drugiego syna Nyoty. Inaczej pomoc dotarłaby za... dwa, trzy dni. Albo za tydzień. Kiedy tylko Damaj chciałby sobie o bracie przypomnieć. - Co żeś se zrobił? - fuknął. RE: Pech - Nuru - 08-02-2016 - Wąchałem kwiatki, wiesz? - Ironizował Nuru, teraz już gotując się w furii. Swoje oryczał się, gdy Damaja sięgnął po jego łapę, ledwie powstrzymał się przed ugryzieniem brata w ogon, ale to już było za wiele. Zadawanie mu bólu, sypiąc urokliwymi komentarzami skutecznie wyczerpał jego cierpliwość. Szał zaś był większy od zazwyczaj paraliżującego bólu, dzięki czemu podniósł się z ziemi - powoli, bo powoli - a potem stanął wyprostowany naprzeciw brata. Nie wyglądał tak majestatycznie, jak płomień w jego ślepiach - wióry zeschniętej trawy i ziemi wplątane miał w grzywę, futro miał zmizerniałe, a nos suchy jak węgiel. Przynajmniej się nie chwiał, jak gdyby miał sobie i Damai coś do udowodnienia. - Czego chcesz? - Powtórzył raz jeszcze, cedząc przez kły. - Dobrze się bawisz? |