Pustynia - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Pustkowie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=66) +---- Dział: Ognista Pustynia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=68) +---- Wątek: Pustynia (/showthread.php?tid=1697) |
RE: pustynia - Skanda - 12-05-2015 -Pewnie nie.-przytaknął krótko. Nie czuł potrzeby wymienienia się imionami. Jeśli rzeczywiście ich drogi nie miały przeciąć się już nigdy, to i tak nie miało to większego znaczenia. Pozostaną bezimiennymi widmami w swoich wspomnieniach. -Chcesz założyć własne stado?-wychrypiał po chwili, z zaciekawieniem spoglądając na młodzika. Właściwie, to chciał spytać o cel podróży, jednak wypowiedziane słowa zdawały się nieco subtelniejsze i mniej nachalne wobec i tak już nieufnego towarzysza rozmowy. Przy czym podsunięta opcja wydała się jednookiemu jedynym logicznym scenariuszem. W końcu dokąd mógł wędrować samotnie podrostek, wkraczający w dorosłe życie? RE: pustynia - Kudadisi - 13-05-2015 O dziwo, lewek wyglądał tak, jakby faktycznie pytanie to dało mu do myślenia. Na moment opuścił sztywną gardę spojrzenia. - Nie myślę o tym. - Odpowiedział, lecz jakby bez większego przekonania. - Na razie chcę przeżyć. Tego marzenia nigdy sam w sobie nie wyhodował. Jedynie bardzo niepewna iskra podniecenia zaburzała rytm bicia jego serca gdy o tym myślał i unosiła kąciki ust, im dalej te myśli brnęły. Jasne, wiadomo, że chciałby mieć takie stado. Byłoby fajnie, mieć obok siebie przyjaciół. Kogoś, z kim mógłby spędzać czas, bawić się, wygłupiać, polować. Kogoś, kogo mógłby pokochać. Z kim mógłby- Zastrzygł uszami, potrząsnął łbem, z pozoru odganiając natrętną muchę. Co okazało się tym owadem faktycznie przemilczę. Bardzo szybko jednak powróciło to, na czym faktycznie mu zależało, tak osobiście. I przedstawił to lwu, jakby na moment zapominając o całej nieufności, jaką do niego żywił. - Chcę być silny. Żeby móc chronić tych, na których mi zależy. Jak już ich odnajdę. Przysiadł na ziemi na tyle wygodnie, na ile tylko mógł, po czym wyprostował się jakby dumnie. - Od momentu, kiedy ostatni raz rozmawiałem z innym lwem minął rok. Z jednej strony był to dla niego powód do dumy. Że potrafił utrzymać się przy życiu, mimo niebezpieczeństw, dowód samodzielności. Z drugiej było to jego największe przekleństwo, nienawidził bowiem samotności. Wyglądało więc na to, że zarówno on, jak i szary lew znaleźli sobie własny powód, żeby nie chcieć odejść. RE: pustynia - Skanda - 13-05-2015 Machinalnie pokiwał łbem na słowa podrostka. Rozsądne i dojrzałe. Jednocześnie odbiegł myślami gdzieś dalej. Ah, ilu takich jak on przemierzało gdzieś samotnie te tereny i ziemie, o których ani on, ani Kudadisi nie miał pojęcia. Młode, silne, ambitne samce, wyruszające znaleźć swoje miejsce na ziemi. A co z nim? On stracił swoją szansę. Nigdy już nie miał zagrzać gdzieś miejsca, mieć kogoś, na kim mu zależy bo i jak, skoro nie mógłby go chronić? Nie miał sobą niczego do zaoferowania. -Wszystko przed tobą.-mruknął, a gorzki uśmiech wykrzywił jego wargi.-Zazdroszczę ci.-przyznał w przypływie bliżej nieokreślonego uczucia. Nawet nie zawstydziła go własna otwartość. Zamrugał. -Na własne życzenie?-spytał niemal od razu, jakby wydało mu się to szczególnie istotne. RE: pustynia - Kudadisi - 14-05-2015 Młodzieniaszek wiedział, jak o siebie zadbać. Było to widać po jego ciele, gdy siedział teraz, wyprostowany, z dopiero kiełkującą w nim gdzieś głęboko dumą. Wyglądał wciąż nieco żałośnie z nędznymi zalążkami grzywy, dopiero kołtuniącej się na jego piersi i szyi, jednak nie zmieniało to faktu, że był po prostu zdrowy, silny, zadbany. Futro miał czyste, jasne umaszczenie jedynie eksponowało dobrze zbudowane i zdrowe ciało, chowając jednak grające pod skórą mięśnie. Pomimo tego, że był w gruncie rzeczy samotny, odżywiał się dobrze i bez ustanku wystawiał się na kolejne próby - to było widać. Jak przez ten okres nie zwariował miało pozostać jego małą tajemnicą. Wyglądało jednak na to, że ów gówniarz i baran zaskarbił sobie swoją postawą szczerą zazdrość pokiereszowanego weterana. W istocie miał przed sobą całe życie i nawet, jeśli zgubiłby swoją ścieżkę, wciąż miał czas, by z niej zawrócić i wyznaczyć nową. Był jednak do tej drogi po prostu przygotowany. Sprawiał takie wrażenie, jakby miał gotową odpowiedź na wszystko, co tylko mogło go w życiu spotkać - spotkanie z Ragnarem, rzecz jasna, wyłączając. Kudadisi często myślał o tym, by pojawić się na Lwiej Ziemi, czy u Księżycowych, tak bliskich sercu babci - ostatecznie jednak swoje życie przeżywał w drodze. I tylko na te słowa Ragnara potrafił odpowiedzieć. - I tak, i nie. - Odparł, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że toczył dialog z lwem, na którego ledwie kilka chwil temu byłby gotów się rzucić. - Tak, bo nie mam zamiaru wpaść w kłopoty. Nie, bo nikogo o to nie prosiłem. RE: pustynia - Skanda - 15-05-2015 -Wpaść w kłopoty?-powtórzył za nim jak echo, uśmiechając się w zamyśleniu. Jaką przeszłość musiał mieć Kudadisi, będąc tak ostrożnym wobec otaczającego go świata? Wrodzona roztropność czy wynik przykrych doświadczeń? Przez ułamek sekundy poczuł się wyróżniony, skoro po tak długiej przerwie był pierwszym, z którym podrostek zamienił kilka słów. Nawet jeśli sam wywierał na nim presję- nic nie stało na przeszkodzie by umknąć jednookiemu, zostawiając go na pastwę samotności. -A ja nie wyglądam przypadkiem jak chodzący kłopot? No, ledwo chodzący.-mruknął, parsknąwszy cicho pod nosem. -Swoją drogą-jeśli nie zmierzasz do Oazy, na Zachodnich Ziemiach, to najbliższa dżungla jest w przeciwną stronę. RE: pustynia - Kudadisi - 17-05-2015 - Nikogo nie oceniaj po wyglądzie. - Odpowiedział mu lewek, cytując słowa Khayaal. W głębi ducha wiedział jednak już, że to była mrzonka - niestety, jedna nauka, z którą świadom był, że nie był w stanie się zgodzić. Nawet nieświadomie, często wbrew sobie dokonywał takiej oceny, ona zaś dyktowała jego zachowanie. Czy nie była instynktowna jego ostrożność, gdy spotkał tego skrzywdzonego przez czas lwa? Czy nie była szczera i prawdziwa złość i czy nie był głęboki i szczery strach, który odczuwał rażony jego słowami i zachowaniem? Nie potrafił temu przeciwdziałać - tak zresztą się czuł. Odpowiedzi na pytanie dlaczego tu w ogóle siedział nie był w stanie jednak znaleźć. Prawdopodobnie nie miał racji. Być może faktycznie nie oceniał tego całego lwa po wyglądzie - gdyby tak postąpił, dostałby w łapy każde możliwe uzasadnienie swojej decyzji. Wystarczył upiorny wygląd samca, jego opryskliwość i zmienność jego zachowań. Kudadisi siedział tu jednak, jako nieme zaprzeczenie jego własnych myśli, wniosków i odczuć. - Wiem o tym. - Obniżył nieco łeb, ledwie zauważalnie zacisnęły się jego szczęki, jakby powstrzymywał wzbierające w nim uczucie wstydu. - Musiałeś mieć niezły ubaw, patrząc jak spieprzam przed tobą w przeciwnym kierunku, niż zamierzałem iść. - Mruknął. RE: pustynia - Skanda - 19-05-2015 Uśmiechnął się w politowaniem na wyuczoną formułkę. Gdyby nie ona, prawdopodobnie siedziałby po środku głuchej ciszy, samotnie zbierając siły na jeszcze bardziej samotną przeprawę przez pustkowie. Gdyby wszyscy mrugnąwszy go osądzali, nie mógłby od czasu do czasu nacieszyć się marnym ochłapem towarzystwa, jakim była rozmowa. Marnym ochłapem, za który był teraz jak najbardziej wdzięczny. -Pozory mylą brzmi lepiej.-skwitował, przekładając lewą łapę nad prawą. Zdziwił się nieco na wyznanie podrostka. -Cudzy strach już od dawna nie należy do rzeczy, które przynoszą mi radość.-niebieskie ślepię badawczo spojrzało na spuszczony łeb. -Nie wiesz może..-urwał, jeszcze przez chwilę kompletując pytanie.-Nie wiesz może co aktualnie dzieje się na tych ziemiach?-spytał, choć intuicja podpowiadała mu, że nie otrzyma twierdzącej odpowiedzi. -Tak jak wspomniałem, wracam i domyślam się, że pod moją nieobecność mogło się tu trochę pozmieniać wiesz.. władza, stada i inne pierdoły.-mruknął od niechcenia, choć poczuł, jak wraz z wypowiadanymi słowami budzi się wyraźna iskra ciekawości. RE: pustynia - Kudadisi - 20-05-2015 - Niestety, nie wiem nic. - Odpowiedział mu młodzieniec. - Jak mówiłem, dawno nie rozmawiałem z żadnym lwem. Na Lwiej Ziemi pewnie dalej nic się nie dzieje, o Srebrnym Księżycu nie wiem nic, a Szkarłatne Ziemie- Lewek posiadał o tych stadach jedynie minimum informacji - do tego i tak bardzo nieaktualnych. Stado Szkarłatnego Świtu już nie istniało, a jego przywódca, Moran, który podniósł łapę na jego babcię dawno już nie chodził po tym świecie. Na jego miejscu zakwitły Zachodnie Ziemie, pod przywództwem Ragnara - tego właśnie skrzywdzonego przez los samca, o którym Kudadisi w ogóle nie słyszał. - Nie tak dawno temu, jak próbowałem na skróty wrócić do doliny pogoniła mnie jakaś stara lwica. - Mruknął. - Czyli pewnie i u nich jest jak zawsze. Potem błysnęły ślepia młodzieńca, uszy delikatnie się podniosły. - Ty jesteś ze Szkarłatnego Świtu? - Zapytał wprost z nowym niepokojem. RE: pustynia - Skanda - 22-05-2015 Kiwał powoli łbem, słuchając, jak z pyska młodzika uchodzą słowa, potwierdzające jego przypuszczenie. Na wpół rozerwane ucho drgnęło nieznacznie na dawną nazwę Zachodnich Ziem-wyglądało na to, że informacje Kudadisiego były jeszcze bardziej przedawnione niż te, które sam posiadał. Westchnął cicho, gdy wtem ciemna źrenica przecięła szybko błękit jedynego oka. Trwała nieruchomo, zastygła w centrum tęczówki by zaraz zwmrużyć się pogodnie. Być może mylił się, ale wzmianka o starej lwicy nasunęła mu tylko jedno podejrzenie, a to z kolei wykrzywiło jego pysk w nieśmiałym uśmiechu. Strzępki przyjemnych wspomnień. -Już nie.-odparł sucho, spuszczając łeb. Zganił się w myślach za to wyznanie, choć tak pobieżne i niewiele mówiące, ale mimo to, poruszające przeszłość, od której tak chciał się odciąć. Czasami czuł jednak tak nieodpartą potrzebę, przypomnienia sobie i komuś o tym, kim był. Że istniał. -Na mnie już czas młody.-mruknął, dźwignąwszy powoli zad z ziemi.-Pragnienie nagli.-wytłumaczył, uśmiechając się krzywo. -Bezpiecznej drogi.-chrząknął, po czym ruszył, powoli, ale sukcesywnie kuśtykając przed siebie. Minęło trochę zanim jego sylweta straciła kształt, stając się ciemnym punktem, przesuwającym się w oddali. Kiedy znalazł się na granicy pustkowia i Oazy przystanął niepewnie w miejscu. Do jego nozdrzy docierały wówczas znajome zapachy, a ślepię przesuwało źrenicą, po tak dobrze mu znanym małym raju. Nie mógł tam iść, tak po prostu przekroczyć tych granic, jak gdyby nigdy nic. Musiał wymyślić coś innego, znaleźć inne rozwiązanie. Różowy jęzor zwilżył swe jestestwo, długo chłepcąc wodę, zebraną w liściu, uginającym się pod jej ciężarem. Oblizał szybko pysk, ruszając wzdłuż granic. RE: pustynia - Jasiri - 07-06-2016 Jasiri wciąż szła i szła. Gdyby może była rozważniejsza nie byłoby jej teraz tutaj. Ale czy można się dziwić małej lwiczce, która jeszcze przed chwilą przemarzła do szpiku kości? Gdy nie dawno Jasiri poczuła, że zbliża się do cieplejszego miejsca, niż ten przeklęty śnieżny las weszła tu bez opamiętania. Teraz zmieniła zdanie. Jednak woli las. Tam, choć woda byłą przeraźliwie zimna, było co pić. Teraz czuła, jak z suchoty wszystko odmawia jej posłuszeństwa. Poza tym głód był nieznośny. Nie wiedząc, co robić zjadała wszystkie rośliny i owady, które znalazła. Mogła oczywiście wrócić do śnieżnego lasu, ale za późno zorientowała się, że na pustyni jest jeszcze gorzej, i nie mogła już znaleźć drogi. Jeszcze bardzo nie dawno uważała, że jej roślinno - owadowa dieta jest bez sensu, i nic oprócz bólu brzucha nie daje, ale gdy i tego pożywienia zabrakło zaczęła doceniać to co niedawno jadła. Prażące słońce nie dawało jej żyć. Miała wrażenie, że już dawno dostała udaru, bo głowa bolała ją niemiłosiernie. Skóra, przypalona w kilku miejscach, pilnie domagała się kąpieli. Nagle zobaczyła niedaleko od siebie jakieś postaci. Choć od natłoku tego wszystkiego wzrok widok miała rozmazany, dostrzegła w śród nich lwa. Lwa przeciętego licznymi bliznami. To wystarczyło jej, by zmienić kierunek. Nie chciała mieć z nimi do czynienia. Mimo niejasności jej umysłu w danej chwili, kierunek obrała nie przypadkiem. Skoro ktoś tu był musiał skąś przyjść. Poszła więc za swoją intuicją, mając nadzieję, że nie jest ona zbytnio zaburzona. Nie chciała skończyć tutaj swej wędrówki. z.t. RE: pustynia - Anairell - 23-10-2016 Skwar, upał i odległy horyzont, nie dający nadziei na koniec męczącej wędrówki. Mniej więcej tak prezentowała się aktualna sytuacja Anairell. Wyruszyła zaledwie 2 dni temu, lecz niewiarygodna susza dała już jej się we znaki. Powoli ospały kłus zmienił się w równie ospałe człapanie. Chociaż kropla wody, chociaż kęs mięsa.. Nie miała nawet o czym marzyć. Znalazła się w pułapce i tylko jej własna wola walki mogła doprowadzić ją do celu. Celu, którego w gruncie rzeczy nie miała. Ale to przecież nie problem, nie? Idzie bo lubi.Bez znaczenia jak długo i jak bardzo brakuje jej sił. Gdyby nie ten gorący piach, już dawno położyłaby się, oczekując na wygłodniałe sepy. RE: Pustynia - Kifo - 23-10-2016 Kifo był zły, nie, był wściekły. Dopiero po kilku godzinach przedzierania się przez pustynię i wymyślaniu przeróżnych wyzwisk pod adresem małpy, gdzie określenia „małpi móżdżek” i „czyszczący tyłki innym małpom” powtarzały się najczęściej, lampart nieco ochłonął. Szkoda, że jedynie w przenośni, bo na pustyni było potwornie gorąco. Piach parzył łapy, wciskał się do oczu i wyschniętego gardła. Kifo przeszedł spory kawał drogi, a wciąż nie było widać końca pustkowia. I po co to wszystko? Na darmo. Lampart zatrzymał się na chwilę, usiłując choć trochę schować się w cieniu wydmy. Dalsza wędrówka nie miała sensu. Słońce prażyło, wody brak, a on nie miał żadnego interesu, by tu tkwić. Pozostawało tylko pytanie: wracać czy może iść dalej? Pustynia mogła się gdzieś tu niedaleko kończyć. Zaraz, czy tam się coś nie ruszyło? Coś, a może ktoś? Czy tyle piachu naleciało mu do oczu, że ma zwidy? RE: Pustynia - Anairell - 23-10-2016 Ciało lwicy dopadało coraz większe znużenie. Jednak postój nie był wskazany, toteż mozolnie człapała dalej, krok za krokiem. Wcześniej liczyła kroki, ale teraz wszystkie cyferki latały w jej głowie, obijając zbolały mózg. Człapu człap. Oh, kolejna wydma, kolejna strata sił na wspinaczkę z osypującym się piachem pod łapami. Cudnie. Ale nie ma innego wyjścia, nadrabianie drogi by ominąć tą górkę byłoby bardziej zabójcze. Człapu człap. Ugięła nieco łapy, próbując złapać chociaż trochę więcej oparcia na nierównym i zdradliwym gruncie. Było ciężko, jednak każdy krok zbliżał do szczytu. Człapu człap. Jeszcze jedno posunięcie łapy i była na górze. Szkoda, że nic się nie zmieniło. Ani upał nie ustąpił, ani widok nie wzbudzał większych szans na odnalezienie wody. A może kręciła się w kółko. Chyba skądś kojarzyła tamtą wydmę. O, i tą też. Spuściła łeb, mrugając zawzięcie by pozbyć się upierdliwych ziarenek z oczu. I zobaczyła postać. Postać była ostatnią rzeczą, którą zobaczyła. Bez czucia osunęła się w dół, a z każdym metrem jej bezwładne ciało nabierało prędkości, lecąc wprost w stronę lamparta. RE: Pustynia - Kifo - 23-10-2016 Beżowe ciało na szczycie jego wydmy? Postać, która zdaje się na niego gapić. Jakaś rzecz, która na niego leci. Po co ktoś ma się wspinać na sam szczyt wydmy? To była jego ostatnia myśl, zanim zadziałał jego instynkt, skutecznie tłumiony przez upał i zmęczenie. Kifo odskoczył w tył. Lwica, bo tyle zauważył, zjechała w dół z gracją kamienia osuwającego się po błotnistym zboczu. Lampart odczekał chwilę, po czym podszedł do beżowej. Oddychała, czyli tezę, że ktoś ciska w niego martwymi lwicami można było odrzucić. Kifo pochylił się, rzucając cień na głowę nieznajomej. Jego nos znalazł się blisko pyska lwicy. - Deme? - zapytał. Jeśli się nie ocknie, trzeba będzie przejść do bardziej konkretnych metod. RE: Pustynia - Anairell - 23-10-2016 Spokojnie. Obyło się bez reanimacji, czy czegoś podobnego. Minęła zaledwie chwila by Anairell odczuła skutek "radosnego lotu". - Auu.. - W jej łbie huczało, toteż musiało upłynąć troszkę czasu nim zamglony wzrok lwicy odnalazł cętkowatą postać. - Deme? - Powtórzyła za nim, zapewne cały czas w amoku. Z każdą minutą powoli odzyskiwała jasność umysłu, mimo to jeszcze przez chwile ignorowała nieznajomego. Broń boże, nie z braku taktu, a z braku siły. Wreszcie wzięła się w garść i nawet chciała coś powiedzieć, lecz kurz zaległy w jej gardle wywołał serie kaszlu godną miszcza gandzi. - Ehh.. Wybacz... - Ciężko było określić czy akcentowała to jako rzeczywiste przeprosiny, czy raczej pytanie, ale tylko tyle była wstanie wydusić w obecnej sytuacji, a nawet to i lepiej. Przetarła łapą nos, pozbywając się sporej górki piasku, drażniącej jej nozdrza. Chyba była gotowa by wstać. Napięła mięśnie i zmusiła ciało do wysiłku. Może i ledwo, ale stała i z tej perspektywy miała lepszą okazje przyjrzeć się lampartowi. To była słuszna chwila by zastanowić się czy nie jest on dlań zagrożeniem. Instynktownie nieco zjeżyła się, lecz nie ukrywajmy. Tak czy siak, byłaby bez szans. |