Przeprowadzka - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Przeprowadzka (/showthread.php?tid=1824) |
RE: Przeprowadzka - Vult - 06-06-2016 Prowadziła ich wzdłuż rzeki chcąc tym samym ominąć niebezpieczne miejsca n a bagnie. Jeszcze tylko tego by brakowało by któryś z nieuwagi wpadł. Hardo dźwigała swój tobołek w dziobie, choć im dłużej z tym szła tym bardziej zdawało się jej to ciążyć. Jakby stale ktoś dorzucał co chwile jeden kamyczek więcej. Przystanęła gdy Zephyr do niej podszedł oferując pomoc. Pokręciła przecząco łbem. Prędzej padnie z wysiłku niż da sobie to zabrać. Parła do przodu dalej w żółwim tempie. Dzień chylił się prawie ku końcowi, dla niektórych ten dystans mógłby być przebyty znacznie szybciej. Vult zarządziła postój dopiero wtedy gdy omal nie przewróciła się wycieńczona. Tereny bagniste już opuścili co dało się zauważyć po zmianie terenu. Usiadła w wysokiej trawie kładąc tobołek tuż przed sobą. Przymknęła powieki starając się wyrównać oddech. RE: Przeprowadzka - Israel - 09-06-2016 Chętnie skorzystał z chwili odpoczynku. Nie był mu aż tak bardzo potrzebny, bo był bardziej przyzwyczajony do chodzenia niż Vult. Jednak zawsze odpoczynek się przyda. O dziwo trochę się ucieszył, że już są tak daleko. Ale nie ze względu na bractwo, a ze względu na to, że jest już daleko od tych "pięknych" terenów, na których mieszkali. Nie było to przyjemne miejsce. No a tutaj było lepiej. Usiadł po chwili, aby łapy mu odpoczęły. RE: Przeprowadzka - Zephyr - 10-06-2016 Gdy Vult odmówiła pomocy i ruszyła dalej, Zephyr westchnął i pokręcił lekko głową. Nie zamierzał nalegać, mimo, że pewnie to przyspieszyłoby nieco podróż. Raczej nie musieli się spieszyć. Nie mieli konkretnego celu, a skały zostawili za sobą. Obecnie ważne było tylko to, by trzymać się razem. Gepard po pewnym czasie oddalił się trochę od grupy. Powolny chód zaczął wręcz sprawiać mu dyskomfort. Z ulgą powiększył swoje kroki. Wysunął się nieznacznie naprzód i wyglądał potencjalnych niebezpieczeństw, posiłku oraz ciekawych miejsc. Odezwała się jego nadpobudliwość. Co chwilę jednak wracał do pozostałych, by powiedzieć o tym, co widział, czy po prostu porozmawiać. Czas strasznie mu się dłużył, ale w końcu niebo pociemniało. Sępica rozporządziła postój. Zephyr postanowił prewencyjnie obejść miejsce ich "obozowiska" dookoła zanim się położy. Sprawdził, czy w okolicy nie ma jakiegoś bezpośredniego zagrożenia. Na koniec zahaczył jeszcze o brzeg rzeki. Nie spieszył się do grupy. Nie miał ochoty słuchać kolejnej dawki złośliwości Israela. Ugasił pragnienie i wlepił wzrok w spienioną taflę wody. RE: Przeprowadzka - Israel - 10-06-2016 Widocznie gepardowi się bardzo śpieszyło, aby dotrzeć do celu, skoro tak "uciekał" do przodu. Nie przeszkadzało mu to jednak. Zbyt częsta obecność Zephyra nie była dla niego czymś, czego pragnął. Choć z drugiej strony lubił mu dosrać. Jednak teraz dobrze było, że się oddalił, bo przynajmniej nie prowokował. Po chwili siedzenia postanowił się odezwać: - Daleko jeszcze do celu? RE: Przeprowadzka - Shiya - 15-06-2016 Podobnie jak dla Zephyra, także i dla niej tak wolne tempo było bardziej nieznośne, niż można by się tego spodziewać. Widoki, wcześniej tak ją pasjonujące, teraz wydały się jej zbyt monotonne, za wolno się zmieniały. Dzięki temu leniwemu spacerkowi zdążyła już odpocząć po posiłku i teraz rozpierała ją energia - najchętniej pobiegłaby, ba!, pościgałaby się, poczuła wiatr... Ale nie, musieli się wlec, bo szanowna Vult uparcie nie dawała sobie zabrać tego worka. Gepardzica spuściła łeb i posłusznie szła dalej, mimo że miała już po uszy dalszą wędrówkę tym "zawrotnym" tempem. Narodziła się w niej nić współczucia dla sępicy, że ta nie może poruszać się szybciej, choć nie rozumiała też, dlaczego dodatkowo spowalnia się tym ciężarem, który przecież mógłby ponieść każdy inny. I stanęli. Po co? Przecież przeszli tak niewiele... Shiya z niezadowoleniem machnęła białym ogonem. Gdyby była w stadzie lwów, to na pewno wyglądałoby to inaczej. Ale... Ale sama wybrała. Wielkie koty to nie jej liga. Poza tym, mimo pewnych niedogodności, tutaj też nie było aż tak źle... Dostrzegłszy, że Zeph się oddala, ona przelotnie spojrzała po reszcie, po czym ruszyła za nim. Nie uśmiechało się jej zostawanie z nimi samej, a poza tym chyba nikt nie powinien mieć do niej pretensji o to, że chciała napić się wody. Niebawem wpatrujący się w taflę wody gepard mógł dostrzec, obok swojego odbicia, znajomy szary kształt. - Nie przeszkadzam? - odezwała się z uśmiechem, po czym nachyliła łeb i również zaczerpnęła kilka łyków życiodajnej cieczy, ukradkiem zerkając na nakrapianego kota. RE: Przeprowadzka - Mistrz Gry - 16-06-2016 - Myślę, że niedaleko. -Odparła Vult kątem oka obserwując jak para świeżo zakochanych udaje się na osobność. Nie miała nic przeciwko związkom, obawiała się jednak, że młódka może namieszać zbytnio Zephyrowi w głowie. Szczególnie, że jeśli zabraknie pierzastej to na niego spadnie główna odpowiedzialność. Bractwo trwa póty żyje ostatni z jego członków, jak zawsze mawiała. Wróciła jednak myślami do hieny. Nie podobał jej się w dalszym ciągu ten jad w jego sercu. Jad, który wsączyła mu żmija.
- Israelu cierpliwości i zmień swoje nastawienie. Z tego nic dobrego nie wyjdzie a zaszkodzisz wszystkim, włącznie z sobą. -Dodała po czym zamilkła. Podniosła się po krótkiej chwili i burknęła do reszty coś co miało znaczyć jakby"zaraz wrócę". Wzięła swój malutki pakunek i udała się w zarośla, sama. A gdy reszta zauważy jej zbyt długą nieobecność i pójdzie poszukać. Zastaną tylko zakrwawioną maskę, kilka piór i nadszarpnięty tobołek z rozsypanymi kolorowymi kamykami. Kamykami, które przypominały kształtem i kolorem poszczególnych członków bractwa. RE: Przeprowadzka - Zephyr - 16-06-2016 Zephyr wcale nie był zaskoczony, gdy w wodzie pojawił się zniekształcony wizerunek Shiyi. Spodziewał się, że nie będzie tu siedział w samotności zbyt długo. Oczywiście towarzystwo gepardzicy mu nie przeszkadzało. Cieszył się, że przyszła ona, a nie ktokolwiek inny. Spojrzał na szarą ze stoickim spokojem i powagą, gdy zadała mu pytanie. - Cóż... Przerwałaś mi rozmyślania nad sensem istnienia, ale chyba ci wybaczę. - Wzruszył obojętnie ramionami i uśmiechnął się dokuczliwie. Wolał pożartować, niż wyciągać na wierzch sprawy, które go gryzły. Ale chyba nie zdoła tego na długo powstrzymać. Gdy Shiya nachyliła się nad rzeką, Zephyr obejrzał się na pozostałych członków bractwa. Nie mógł już ufać Israelowi. Był bardziej samolubny, niż dotąd mu się wydawało. Nie wiadomo, co teraz może mu strzelić do głowy. Gepard w tej sytuacji martwił się o Vult. Dobrze, że Mulungu jest przy niej. Co prawda nie znał go długo, ale był przekonany, że ten goryl ma serce po właściwej stronie. Znów spojrzał na szarą, gdy urwał się dźwięk mlaskania języka. Uśmiechnął się lekko. Bardzo chciał się odezwać, ale jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedniego tematu do rozmowy. RE: Przeprowadzka - Shiya - 17-06-2016 Shiya podniosła łeb, a z jej jasnego pyszczka wydobył się na swój sposób uroczy śmiech. Gepard uraczył ją oryginalną odpowiedzią, trzeba przyznać. - Mhm... I co tam wymyśliłeś? - spytała trochę zaczepnym tonem, choć trudno powiedzieć, czy specjalnie miało to tak brzmieć, czy może to kwestia przypadku. Rychło jednak zauważyła, że zielonooki, pomimo uśmiechu, nagle spoważniał. I ona przyjrzała mu się teraz z pewnym niepokojem, podążyła za jego wzrokiem... Nurtowała go kwestia całego bractwa czy jednej konkretnej osoby...? - Coś nie tak? - Postawiła uszy. A może to przez nią? Powiedziała coś nie tak, krzywo spojrzała, stanęła zbyt blisko? Oby nie chodziło o to ostatnie. Z jakiegoś dziwnego powodu lubiła stawać zbyt blisko. Usiadła, raz jeszcze skierowała swe spojrzenie tam, gdzie była reszta, po czym powróciła nim do Zephyra. Nie dodała nic więcej, bo też... On był Ehi... Atamanem. A ona nikim. Co prawda, odnosiła wrażenie, że jemu to zupełnie nie przeszkadza i traktuje ją jak równą sobie, ale podświadomie czuła wewnętrzny nakaz trzymania się pewnych zasad, odwiecznie panujących w stosunkach pomiędzy osobą uplasowaną wysoko w hierarchii a tą, która zajmowała dużo niższy stopień. Nie wiedziała, że niebawem przepaść pomiędzy nimi jeszcze się zwiększy, bo dotychczasowa przywódczyni przestanie być zdatna do pełnienia swojej funkcji... RE: Przeprowadzka - Israel - 17-06-2016 Zauważył, że Shiya poszła do Zephyra. Odpowiadało mu to oczywiście, bo obecność gepardzicy mu przeszkadzała. Usłyszał po chwili słowa Vult. Nie wiedział za bardzo, o co jej chodziło, bo przecież tylko zapytał się, czy daleko i nic złego nie powiedział. Nie zapytał się jej jednak, gdyż sępica oddaliła się. Jednak gdy pomyślał nad jej słowami, to dopiero skojarzył, o co jej chodziło. Miała oczywiście rację. Niestety nie był osobnikiem, który lubił przyznawać się do swoich błędów. Nie miał zamiaru i tym razem. RE: Przeprowadzka - Zephyr - 18-06-2016 Końcówka ogona Zephyra zadrżała, gdy usłyszał śmiech szarej. To więcej, niż oczekiwał. Ale to nie zbiło go z pantałyku. - Nie doszedłem do ostatecznej konkluzji, ale czuję, że jestem na dobrej drodze. - Uśmiechnął się znacząco. Mógłby ciągnąć to zgrywanie jeszcze dłużej, by odbiec od trosk, ukryć je głęboko choć na moment. Jednak Shiya szybko go zdemaskowała. Spojrzał w jej pytające oczy. Położył uszy po sobie, a na jego pysku pojawił się uśmiech, który można by nazwać smutnym lub pocieszającym. Westchnął. - To... Nic takiego. Po prostu martwię się o przyszłość. - Odparł i zerknął w stronę "obozowiska". Zauważył zniknięcie sępicy, ale nie przejął się tym nadto, bo w końcu Guru lubiła samotność i ustronne miejsca. Pewnie była niedaleko. - Ale co ma być, to będzie. - Stwierdził. - Nie ważne z jakimi przeciwnościami losu dane nam będzie się zmierzyć, mamy siebie nawzajem. RE: Przeprowadzka - Solovar - 20-06-2016 Po całej tej kłótni Israela i Zephyra wreszcie wyruszyli w drogę. Przejście przez bagna zajęło im trochę czasu, a medyk trzymał się na samym końcu. Ważył najwięcej i grunt pod jego nogami szybko się zapadał, dlatego wolał, aby nikt za nim nie szedł. Kiedy wyszli z bagien i stanęli na twardym gruncie ulżyło mu. W dodatku Guru zarządziła postój. Goryl zrzucił z pleców pakunek, po czym usiadł na ziemi i oparł się o niego plecami, na chwilę zamykając oczy. Nie był pewny kiedy się zdrzemnął. Obudziły go jednak słowa sępicy. Te o tym, że za chwilę wróci. Od tego momentu już nie spał. Wpatrywał się w niebo, ale nadal leżał. Zauważył, że Zephyr i Shyia gdzieś razem odeszli. Cieszył się z tego, że im się układa. Był pewien, że wprowadzą nieco radości do ponurego bractwa. Mulungu zaś został sam z Israelem. Nie odzywał się, bo nie za bardzo miał o czym rozmawiać z hieną. Siedział więc i regenerował siły. Cały czas wpatrywał się w niebo i zauważył, że słońce schodzi coraz niżej, a Guru nadal nie wróciła. Martwiło go to. W końcu była kaleką i nie mogła uciec przed zagrożeniem. Postanowił więc, że jej poszuka. Podniósł się ociężale, po czym zagadał do hieny. - Zaraz wrócę. Idę poszukać Guru. - Po tych słowach ruszył w kierunku, gdzie w trawach zniknęła Vult. Chodził pomiędzy trawami i od czasu ją nawoływał, ale jedyne co słyszał to dźwięki wydawane przez owady. Martwiło go to. Mijały minuty, a Guru nadal się nie pokazywała. Przeczesywał trawy w najbliższej okolicy. Czasem stawał nawet na tylnych łapach, żeby mieć większą widoczność, ale to nic nie dawało. Kiedy tak przechodził przez trawy, ujrzał na ziemi kilka dużych piór i odcisk łap sępa. Poszedł więc za tym tropem i natrafił na przerażający widok. Na ziemi przed nim leżała maska, należąca do Vult, jej tobołek oraz kilka piór i pełno krwi. Szybko podbiegł do tego wszystkiego. Zaczął głośno oddychać. Wściekłość w nim narastała. Vult nie powinna odchodzić sama... Drżącą łapą podniósł zakrwawioną maskę, po czym z całej siły ryknął i zaczął walić pięściami w ziemię. Był tak wściekły, że zaczął rozwalać wszystko dookoła siebie. W końcu złość odpuściła i goryl z maską w ręce upadł na ziemię. Siedział tak chwilę po czym krzyknął: - NIEEEE! - Był to na tyle głośny krzyk, że wszyscy w okolicy powinni go usłyszeć. RE: Przeprowadzka - Shiya - 21-06-2016 - Chodzi o Israela? - mruknęła niezbyt głośno, upewniwszy się, że tamci nie mają szans, by ich podsłuchać. - Ja się nim nie przejmuję... To tylko... Westchnęła, po czym pokręciła łbem. Tylko hiena? A ona była tylko gepardem. Niezbyt pocieszające. Spuściła łeb, omiotła wzrokiem ziemię, swoje łapy i te zephyrowe, by zaraz potem nieśmiało unieść spojrzenie na ich właściciela. - Pewnie. Będzie dobrze. Nie po to tu dołączyłam, żeby miało dziać się źle. Shiya, chwilę wcześniej pełna energii, teraz traciła ochotę na cokolwiek. Mimo że starała się zachować pozytywne usposobienie, to coraz bardziej docierało do niej, jak wiele błędów popełniała i że, co gorsza, nie wszystkie dało się naprawić z dnia na dzień. Bez słowa ułożyła się w porastającej brzeg trawie, zwinęła się w kłębek i oparła pysk o skrzyżowane przednie łapy. Ze znudzeniem wpatrywała się w niezmąconą taflę wody, aż, nie wiadomo kiedy, pogrążyła się w płytkim, niespokojnym śnie. // Skoro "słońce schodziło niżej", a potem jeszcze przez jakiś czas Mulungu szukał Vult, to zakładam, że minęło trochę czasu. ;) Byłoby to dziwne, gdyby rozmowa Shiyi z Zephem trwała parę minut i od razu potem usłyszeliby Mulungu. Po poście Zepha napiszę, że Shiyę obudził krzyk Mulungu, teraz chcę jeszcze dać Zephyrowi czas na reakcję na mojego posta, a po nim postaram się szybko odpisać. // RE: Przeprowadzka - Zephyr - 23-06-2016 Grzywiasty spojrzał na Shiyę, gdy wspomniała o Israelu. Choć nie dokończyła myśli, doskonale wiedział, co chciała powiedzieć. - Nie można go lekceważyć. Stał się bardzo toksyczny i już nie można mu ufać. Trzeba coś z tym zrobić. Ja muszę coś z tym zrobić. Nie zawracaj sobie tym głowy. - Powiedział zdecydowanie. To była sprawa między nim a hieną. Albo się dogadają, albo... no cóż. Trzeba będzie przejść do bardziej drastycznych metod. Zresztą, Israel był aktualnie najdrobniejszą z jego trosk. Ale nie zamierzał wspominać o kolejnych, zwłaszcza, gdy już udało mu się wpleść pozytywny akcent do tej rozmowy. Uśmiechnął się, gdy Shiya dodała od siebie kilka słów. Cieszył się, że tamtej nocy, gdy po raz pierwszy się spotkali, zamiast ją przegonić, pozwolił zostać i uzupełnić żołądek. Mimo dezaprobaty Ciernia. Ostatecznie wyszło na jaw, która z nich była więcej warta. Towarzystwo szarej było mu milsze niż kogokolwiek innego. Gdy gepardzica zwinęła się w kłębek, Zephyr sam się położył, ale w pozycji "sfinksa". Był trochę zmęczony, ale różne myśli nie pozwalały mu na sen. Gdy szara zasnęła, w jego głowie zrodziła się niepewność, czy nie siedzą tu za długo. Wypadało wrócić do pozostałych. Ale nie chciał jej budzić, zwłaszcza, że wyglądała przy tym tak uroczo. Nie mógł też zostawić jej samej. Tak więc leżał i czuwał, wpatrując się w taflę wody. Gdy znużenie zaczęło dokazywać, rozległ się ryk, który skutecznie je rozmył. Zephyr aż podskoczył z nastawionymi uszami. Spojrzał w stronę obozowiska. Widział tam tylko cielsko hieny. Gdy miał namierzyć wzrokiem pozostałych, rozległ się kolejny krzyk, tym razem zawierający słowo. Ataman spojrzał pytająco na Shiyę, która niewątpliwie też została obudzona. Nie czekając, pobiegł szybko w stronę głosu, który musiał należeć do Mulungu. Szybko też dostrzegł jego biały korpus wyłaniający się z traw. Kilkanaście sekund wystarczyło, by znalazł się przy nim. - Co się... - Chciał zapytać, lecz urwał widząc maskę w łapach goryla i rozsypane kamienie. Spojrzał pytająco na siedzącego goryla, ale nie trzymał na nim wzroku zbyt długo. Zaczął się rozglądać, spoglądając panicznie w każdą stronę, a nawet usiłując złapać zapach, czy jakiś dźwięk. - Vult! - Krzyknął. Biegał jak oszalały po okolicy, zaglądając pod każdy samotny pniak i wciskał łeb w każdy cierniowy krzak. Co chwilę powtarzał imię sępicy. Bezskutecznie. - Nie, nie, nie... Nie! - Zdruzgotany wrócił na "miejsce zbrodni". - Kiedy to się stało?! Kto...? Jak?! - Zaczął wypytywać goryla bezładnie. Co oni zrobią bez Guru? Czy to oznacza koniec Bractwa? Był głupi myśląc, że jego troski to największe zagrożenia dla Karmazynowych. W najczarniejszym scenariuszu nie brał pod uwagę nagłego zniknięcia Vult. RE: Przeprowadzka - Solovar - 29-06-2016 Chwilę po krzyku goryla, na miejscu pojawił się Zephyr. Gepard był widocznie zdezorientowany, zupełnie jak medyk. Zaczął biegać po okolicy, ale wiadomym było, że nie ma to najmniejszego sensu. Mulungu zaś cały czas wpatrywał się w maskę Vult. Nie mógł pojąć, dlaczego odeszła od reszty. Przecież wiedziała jaka jest bezradna i bezbronna, a mimo to postanowiła się oddalić. I co teraz, co będzie dalej z Bractwem...? - Pomyślał, patrząc na biegającego bezradnie Atamana. Goryl nie miał żadnego planu, co było do niego w ogóle niepodobne. Był kompletne zdruzgotany. Nie wiedział czy ktokolwiek będzie chciał jeszcze utrzymać Bractwo. No bo właściwie po co? Nie było już przywódcy, a nawet kiedy Vult żyła, to wszystko stało pod wielkim znakiem zapytania. Mulungu siedział tak wpatrzony w maskę, kiedy Zeph do niego podbiegł. Gdy gepard zadał mu pytania, medyk spojrzał prosto w jego pysk, po czym się odezwał. - Nie mam bladego pojęcia co tu zaszło, podobnie jak ty. - Powiedział poważnym głosem, po czym wstał i położył maskę Vult tuż przed kotem. - Widziałem tylko jak wchodziła w te trawy, a że długo jej nie było postanowiłem jej poszukać. I oto co znalazłem. - W tym momencie wskazał łapą na "miejsce zbrodni". Patrzył z powagą na geparda. Teraz to on powinien przejąć obowiązki Guru. Ale czy na pewno sobie poradzi? W końcu jest taki młody... - Pomyślał Mul. Nie mieli jednak innego kandydata na przywódcę. On i Shyia byli w Bractwie od niedawna, a Israela w tej roli nie widział. - Poczekajmy na resztę, Zephyrze. Trzeba pomyśleć co dalej... Jeszcze raz obrzucił wzrokiem miejsce porwania Vult. Krew, maska, kamyki i nic poza tym. Żadnego tropu, nic co mogłoby im pomóc w odnalezieniu Guru. Przynajmniej on nic nie zauważył, a w końcu nie był drapieżnikiem jak reszta Bractwa. Stał więc naprzeciw Atamana, cały czas rozmyślając co dalej począć. RE: Przeprowadzka - Israel - 09-07-2016 Siedział tak zamyślony, aż nagle usłyszał głośny krzyk. Przeraziło go to w pierwszej chwili. Zaraz jednak wstał i pobiegł tam, gdzie byli już Mulungu i Zephyr. Widok go zszokował. Wbrew pozorom nie cieszył się z tego, co się przytrafiło Vult. Była jaka była, nie przepadał za nią, ale za swoich rządów nie potraktowała go źle. Nie wiedział za bardzo, co się stanie z Bractwem teraz. Albo się rozpadnie i będzie w końcu wolny, albo rządy przejmie Zephyr. Szybko jego myśli z tej tragedii przeszły na myśli o jego przyszłym losie. Pewnie znowu to on zostanie obwiniony o to, co się stało. Taka już chyba tradycja była. No a Zephyr raczej nie będzie mu przychylny. Szczególnie po ostatniej rozmowie. Choć z drugiej strony może nie będzie tak źle, może jednak okaże trochę miłosierdzia. W tej chwili stał, patrząc się na miejsce zbrodni i myśląc nerwowo. Starał się jednak, aby ani szok, ani przerażenie, ani też nerwy nie były widoczne. |