Król Lew PBF
Magiczna granica - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Magiczna granica (/showthread.php?tid=2086)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: Magiczna granica - Jeanette - 02-12-2016

Trawa była wysoka, dla takiego zwierzaka, jakim była żeneta. Ni mniej całkiem dobrze czuła się stawiając ostrożnie łapy, pośród zarośli nie wywołując przy tym żadnego szmeru. Teraz była noc, jej czas, jej pora. Jasne słońce nie rzucało już oślepiającego blasku, nie paliło Jean w błękitne oczy. Gwiazdy i księżyc były bardziej przychylne, jedynie delikatnie oświetlając okolicę. Czujne uszy cętkowanej kotowatej wyłapały jakiś głos. Zatrzymała się i nasłuchiwała chwilę oraz powęszyła w powietrzu. Jeden zapach znała, to był z pewnością Myr, przywódca. Dwóch pozostałych nie znała lecz doskonale zdawała sobie sprawę, iż był lwie. Zaciekawiona tym wszystkim żeneta postanowiła sprawdzić, co "król" robi tak blisko granicy. Nie wiedziała wszak jeszcze, że poza dowodzeniem czarny samiec patroluje również tereny swojego stada. Wychynęła spośród traw szybko, niby szarawa smuga i błyskawicznie znalazła się obok Myra. Gdyby była większa, to poważnie zastanowiłaby się nad takim posunięciem, gdyż zielonooki w obronnym odruchu mógłby ją zwyczajnie uderzyć. Jednak jeśli jest się takim małym stworzonkiem u mało kogo budzi się respekt. Jean skinęła głową na powitanie swojego przywódcy i z zainteresowaniem zaczęła się przyglądać dwóm nieznanym sobie lwiątkom. Tyle pytań, tyle nieznanych informacji. Kim były te dzieciaki? Co tutaj robiły? Przyszły z Lwiej Ziemi? A może są spokrewnione z Myrem?


RE: Magiczna granica - Myr - 02-12-2016

Mogłem domyślić się, że młode będą pytać o te dwie rzeczy. Nie słyszałem aby gdziekolwiek w tych krainach one występowały. Nie przeszkadzał mi fakt ich ciekawości, a wręcz przeciwnie, wspomnienia o tych rzeczach aby ich zaciekawić i pokazać coś czego nie ujrzą nigdzie indziej.
-Obie rzeczy wam pokaże moi drodzy ale od razu upominam, żeby być ostrożnym- W końcu nie sa to rzeczy, które się do tak dotyka, może to się źle skończyć. Tylko chwile nam to zajmie, gejzery są bliżej.
-Gejzer to tak ajkby duża kałuża, która zazwyczaj pośrodku mu bardzo głęboka dziurę i kilkanaście wdechów w powietrze zostaje wystrzelony dużo wody w potężnym strumieniu, tak gorącym, że pojawia się para- Nie wiem czy to dobre tłumaczenie- Niektóre gejzery wyrzucają wodę nie z kałuż ale z takich dołków w ziemi- Różne tego typy były u nas, do tego ta klimatyczna mgiełka...
-Lawa to zaś takie coś jak woda ale bardzo gęste, i gorące, może z łatwością podpali suche gałęzie. Ma kolor czarowny jeśli jest świeża a jeśli nie jest to tworzy skorupę o ciemnym kolorze. U nas płynie ciągle prawie i jest prawie zawsze czerwona- No sami zobaczą to zrozumieją, robi to lepsze wrażenie na żywo. w tym momencie pojawiła się Żanetka. Nie zauważyłem jej ale tak się zdarza.
-Nie spodziewałem się cię tutaj ujrzeć panienko- Lekko zastrzygłem uchem i skinąłem jej łbem an przywitanie.
-To jest rodzeństwo, które ciekawią ziemie za swymi ojczystymi- Powinna domyśleć się o jakie ziemie mi chodzi.


RE: Magiczna granica - Gyda - 02-12-2016

Skadim aż wytrzeszczył oczy, słysząc, że zobaczy gejzer i lawę na własne oczy, ba, aż szepnął do siebie nieme "łał", nie mogąc w żaden inny sposób zareagować na zachwyt, który wypełnił jego serce. Ale nawet i to mu nie wystarczyło i aż musiał wyrwać się do przodu, obiec Myra i żenetę (która właśnie w tej chwili stawała przed swoim władcą), żeby znaleźć się obok siostry i posłać jej w swoim spojrzeniu, uśmiechu i ogóle rozbrykania całą tę rozpierającą go, wielką radość. Sigrun raczej nigdy nie widziała go tak wesołym, a na pewno nie w czasie ostatniego pół roku. Jej brat czuł się teraz tak, jakby śnił, i jakby miał kontrolę nad tym snem, jakby naprawdę wyrwał się z wszelkich więzów i mógł teraz prawdziwie patrzeć na świat. A to, że towarzyszyła mu siostra, było ekscytacją, której nie dało się opisać.
- Skadim i Sigrun, cześć - przedstawił siebie i Szarą lewek pasiastemu stworkowi, którego pierwszy raz widział na oczy. Pozostawił pyszczek rozjaśniony szerokim uśmiechem.
Kiedy tak wychylał się przed Myra, obok którego razem z siostrą szedł, czuł się tak, jakby do niego należał, a żeneta przyszła spotkać się z ich trojgiem, nie tylko ze swoim władcą. Teraz on był ich, a oni byli jego.
Kurczę, gejzeeeryyy! Już nie mógł się doczekać!


RE: Magiczna granica - Sigrun - 03-12-2016

To o czym opowiadał Myr brzmiało bardzo nieprawdopodobnie, prawie jak magia. Ileż jeszcze skrytych cudów natury będzie jej dane obejrzeć? Radość i ekscytacja Skadima bardzo udzielała się szarej. Nie widziała jeszcze by był tak ożywiony a jego ciało zostało wprawione w prawdziwą euforię. Przedstawiał teraz całkiem innego lwa, nie tego którego zdawała się znać z Lwiej Ziemi. Była mu wdzięczna, że mógł pokazać przy niej swoje prawdziwe ja, bez żadnej krępacji czy strachu, który mu często towarzyszył. Pojawienie się nowego stworzonka odwróciło rozanielony wzrok Sigrun z brata na żenetę. Pochyliła się do niej i buchnęła z nosa prosto w jej pyszczek ciepłym powietrzem uśmiechając się.


RE: Magiczna granica - Jeanette - 03-12-2016

Potrząsnęła głową, czując na pyszczku ciepłe powietrze. Nie było to jakoś szczególnie przyjemne, lecz Jean nie miała zamiaru tego komentować, w żaden sposób. Przyjrzała się uważnie obu lwiątkom, przy czym patrząc na młodego samczyka z jej postawy biła dezaprobata, dla tak żywiołowego zachowania. Nie było w tym żadnej winy ze strony Gydy, który zwyczajnie był młody i wyrażał swoją radość i podekscytowanie w ten oto sposób. Żeneta zaś nie lubiła, kiedy ktoś tak otwarcie okazywał swoje uczucia wszystkim dookoła, stąd większości zwierząt jej chrakter do gustu nie przypadał. Cętkowana kotka skierowała wzrok na Myra i wykonała kilka gestów. Najpierw wskazała na siebie, potem na swoje oczy, a następnie machnęła łapą w kierunku, z którego przyszły młode, czyli z nad granicy. Przekaz był dla błękitnookiej jasny "Patrolowałam granicę.". Jednak czy inni go zrozumieją?


RE: Magiczna granica - Myr - 05-12-2016

-Jeśli panna Jeanette zechce może nam potowarzyszyć- Rzekłem ze spokojem- W trakcie patrolu spotkałem ich- Dodałem i spoglądając na Gydę pozwoliłem sobie na lekki uśmiech. Nie miałem nic przeciwko takiemu okazywaniu emocji. A same gejzery były dość ciekawą sprawą. Do tego trzeba przyznać, że wole mieć ich na oko niż aby sami kręcili się po naszych terenach tym bardziej tutaj. Cmentarzysko nie było bezpieczne dla tych, którzy tego terenu nie znali. Kierowałem się do gejzerów ale tak aby każdy nadążył. miniemy przy okazji różnej wielkości czaszki, kości, skały.


RE: Magiczna granica - Gyda - 07-12-2016

Żeneta była poważniejsza, niż sugerowałyby jej małe rozmiary i zabawne, pstrokate ubarwienie. I sposób, w jaki zdała raport władcy, i maniera, z jaką odnosił się od niej Myr wystarczyły Lwioziemcowi, żeby spojrzał na Jeanette z nową ciekawością w oczach, tym razem już wyzbytą z ekstrawertycznego entuzjazmu. Była panną i mogła, ale nie musiała, przyłączyć się do ich wspólnej wędrówki, a kto może, ale nie musi, znaczy, że ma swoje sprawy, które są dużo ważniejsze od innych. Skoro sprawy żenety były ważniejsze od patrolu wielkiego, czarnego samca, to znaczyło, że samica musi być naprawdę ważną członkinią ich stada. Po części był to jeden z powodów, dla których lewek zamilkł i nie wszedł z nią w żadną interakcję. Do innych można było zaliczyć zmieniający się krajobraz i przerażający widok mnóstwa kości i czaszek rozsianych pomiędzy przerzedzoną roślinnością.
Sigrun mogła poczuć, jak ciepły bok brata przylgnął do jej boku, kiedy Skadim wiódł wzrokiem i ruchem łebka za mijanym szkieletem jakiegoś wielkiego bawoła. Wspomniane już przez Myra słowo cmentarzysko zadzwoniło w uszach lewka wyraźnie. I to, że miejsce to nie jest bezpieczne dla obcych, również.
- Myślisz, że są tutaj też kości lwów? - szepnął kącikiem ust do siostry.


RE: Magiczna granica - Sigrun - 07-12-2016

Przypatrywała się ruchom żenety i tym co chciała przekazać. W momencie gdy wskazała za siebie w dal, szara zerknęła w tamtą stronę mimowolnie. Wskazała na siebie czyli odczytała to jako "ja" później na wzrok co odebrała jako "obserwować". Reszta wydała jej się już prosta. I wiedziała, że to małe dziwne stworzonko obserwowało ziemie należące do Myra. Gdy ich wzrok spotkał się ponownie wskazała pazurem na siebie, potem na swój bębenek a ogonem poruszyła, wprawiając grzechotki w ruch. Ostatnim co pokazała to łapy skierowane ku jej piersi unosiły się ku górze i rozszerzały na boki jakby chciała ukazać ogrom tego miejsca. Ciekawiło ją czy tamta również zrozumiała jej przekaz.
Sigrun nie rozważała jaką rolę żeneta odgrywała dla króla tych ziem. Jej sposób myślenia był prostszy skierowany całkiem na inne tory.
Szara lwica podążała bok w bok ze swoim bratem rozglądając się po okolicznych formacjach skalnych i kościach o różnych kształtach. Niektóre nawet udało jej się rozpoznać. Zadane pytanie przez Skadima, sprawiło, że oderwała swoje spojrzenie od kłów słonia  by zerknąć na płowego lwa. I choć było to cmentarzysko to widziała zaledwie kilka snujących się dziwnych cieni, istoty, które były tak bardzo przywiązane do ziemi, że zapomniały o swojej śmierci. Snuły się szepcząc, nie zważając na przemieszczających się tu gości.
Bliskość z lwem sprawiła, że niemal słyszała bicie jego serca. Czuła ciepło promieniujące z jego ciała, aksamitną sierść ocierająca się o jej własną. Te wszystkie czynniki prawiły, że pokusiła się o odpowiedź a może będzie w stanie ją usłyszeć.
- Sądzę, że tak. To duże miejsce a nie widzieliśmy wszystkiego. Nie obawiaj się jednak, duchy nie są wstanie nam wyrządzić krzywdy.


RE: Magiczna granica - Jeanette - 10-12-2016

Cętkowana rzuciła jeszcze raz wzrokiem na Lwią Ziemię, zanim podążyła za lwami. Tereny sobie nigdzie nie pójdą, zaś dzieciaki, kiedy wrócą do na rodzinne ziemie, będą zapewne pod nadzorem i nie uda się z nich wtedy nic wydobyć. Teraz zaś mogłaby posłuchać co nieco, podczas gdy Myr będzie ich miał cały czas na oku. W sumie to była ciekawa planów czarnego samca względem młodych. Fakt bachory jak bachory ale nie zaczynał już wyrastać z wieku nieporadnych zlepków futra, zatem mogły coś wiedzieć, nawet jeśli nie zdradzano im za wiele z stadnych spraw. Żenetę zaintrygowała również szara lwica, która była... nieco mniej irytująca niż jej brat. Głównie ze względu na to, iż nic nie mówiła. Błękitnooką zaskoczyła niewerbalna odpowiedź ze strony Sigrun, bo zazwyczaj inne zwierzęta nie potrafiły lub nie chciały się porozumiewać tą drogą. Do przekazywania swoich myśli potrzebowały tych irytujących i głośnych wymysłów zwanych słowami, a te okropnie Jean drażnił. W zasadzie znajdowały się na niezwykle długiej liście rzeczy, których mała kotowata zdzierżyć nie mogła. Podążając za większymi od niej kotami, Jean poruszała się własną ścieżką, którą tylko zwierzęta świetnie widzące w mroku nocy, mogły wytyczyć. Raz na jakiś czas znikała w głębi ogromnej czaszki, by pojawić się na stercie kości lub głazów w zasięgu widzenia lwów, kawałek przed nimi. Wyłaniała się znikąd, a jej błyszczące lodowate oczy i jasna sierść upodobniały ją do zabłąkanych duchów, które błądził po tym cmentarzysku. Gdyby ów byty przyjęły jakąś widzialną formę, zwykły obserwator zapewne by zwyczajnie mógł pomylić niewielkie stworzonko, z resztą umarłych, których samej Jean nigdy nie było dane i prawdopodobnie nigdy nie będzie dane widzieć. Żeneta wierzyła w prawdę, której potrafiła samodzielnie dowieść, sprawdzić ją. Duchy nie przynależały do tej kategorii.


RE: Magiczna granica - Myr - 15-12-2016

Prowadziłem dzieciaki w głąb naszych terenów, Cmentarzysko w dzień jak i w nocy mogłoby nie jednego wystraszyć lub przynajmniej sprawić, że zacząłby czas się nie swojo lub odczuwać uczucie zagrożenia. Ja kroczyłem z dumą ale i pewnością w łapach. Nie podsłuchiwałem małych ale widziałem, ze coś tam do siebie coś. Idąc tak gejzery byłby coraz bardziej widoczne a charakterystyczna zielona mgiełka unosiła się nad ziemią dodają klimatu tajemniczości i grozy. Zatrzymałem się w końcu kilka kroków od gejzeru.
-Jesteśmy- odezwałem się w końcu. Przez cała drogę nic nie mówiłem. Byłem skupiony na różnych sprawach.
-Woda co jakiś czasy wystrzeliwuje- Wytłumaczyłem im aby się nie zawiedli, że woda nie pojawia sie od razu.


RE: Magiczna granica - Gyda - 20-12-2016

Słowa Sigrun mógł skomentować tylko zaiskrzeniem się nic nie widzących ze szczęścia oczu i mimowolnym poszerzeniem się uśmiechu. Albo Myr tak naprawdę im skręcił chwilę temu karki, jak przystało na Prawdziwego Samca Alfa, i Skadim znalazł się z uleczoną z niemowy siostrą w niebie, albo Lwia Ziemia żegnała go przed planowanym wyruszeniem poza swoje granice naprawdę szlachetnym gestem. To, że ją usłyszał, że zwróciła się do niego - znaczyło wszystko.

Zielona mgiełka odbiła się w piwnych oczach zielonym płomieniem. Niebieska noc roztoczyła się za nią niebieską nieskończonością przestrzeni. Była tylko zielona mgiełka na tle niebieskiej nocy. Zielony i niebieski. Hipnotyzujące i niezwykłe, kolory świata zupełnie innego od wszystkich miejsc, które lewek dotychczas widział.
Rzadko myślał o tym, że to nie pora na wykazywanie się odwagą, na popis. I to był jeden z tych nielicznych momentów. Nie przeszło mu przez myśl, żeby spróbować przeskoczyć gejzer lub, co więcej, zachęcać do tego siostrę. Odwracając uszy w tył, by wysłuchać Myra do końca, podszedł tylko kilka kroków bliżej tego przedziwnego krateru i poruszył nozdrzami, chcąc go wpierw obwąchać, poznać najdoskonalszym ze swoich zmysłów. Siarka? Mocny i nieprzyjemny zapach, drażniący.
- Czy mogę tego dotknąć? - zapytał.
Odwrócił się za siebie z lewą łapką uniesioną nad ziemią, zgiętą przy piersi.


RE: Magiczna granica - Sigrun - 30-12-2016

Błysk i radość skrząca się w jego ślepiach. Ileż to jeszcze niespodzianek skrywa ta noc przy tej granicy. Magicznej granicy, którą ośmieliła się przekroczyć.
Tak jak Myr obiecał zaprowadził ich bardziej w głąb cmentarzyska w miejsce, gdzie były tajemnicze gejzery. Delikatna zielona mgiełka wydobywała się z krateru. Pierwsza myśl jaka przyszła szarej do głowy była, że mieszka w nim jakiś duch o poświacie podobnej do jej Szeptu. Chciała nawet tam zajrzeć lecz słowa króla tych ziem powstrzymały ją przed tym. Nie chciała by woda trafiła ją prosto w pysk.


RE: Magiczna granica - Gyda - 11-01-2017

Ponieważ Myr nie odpowiadał, Skadim pod dłuższej chwili sam zaczął zbliżać się do gejzeru, myśląc, że czarny lew milczeniem daje mu możliwość podjęcia decyzji samemu. Lewek podszedł więc do siostry. Stanął obok niej i razem z nią wpatrywał się w zieloną mgiełkę unoszącą się nad kraterem przez dłuższą, pełną spokojnego namysłu chwilę. Droga na Cmentarzysko odbyta po całym dniu ubogim w sen, a obfitym w brykanie wśród traw zmęczyła go. Nie był skory do psot, a wtedy myślał. I wymyślił teraz, że weźmie leżącą przed jego łapami gałązkę i sam się przekona, czy można tego dotknąć, tej mgły. Odchylił łebek na bok, biorąc w ten sposób delikatny zamach, po czym szarpnął pyszczkiem i wyrzucił patyczek, który poleciał w stronę gejzeru i wylądował w jego kraterze. Stamtąd wydobył się cichutki syk i na moment pośród zielonej mgiełki zatańczył jakiś jaśniejszy, parny zawijas.
Jedna łapka odruchowo nieco się cofnęła.


RE: Magiczna granica - Myr - 13-01-2017

//Czekałam an Żanetke ale ominiemy

-Jak sam widzisz, lepiej nie dotykać- Młodzi muszą uczyć się na swoich błędach. Tak najlepiej nabywa się doświadczenie. Gyda sprytnie sprawdził czy gejzer jest czymś co można dotykać. Nie pchał łepek nie będąc pewnym skutków. Długo na wystrzelenie wody nie musieliśmy czekać. W pewnym momencie dało się słyszeć jakieś bulgoty i syki. Po tym zapadła na moment cisza i w  górę wystrzeliła para oraz woda. Na pyszczkach i sierści młodzików padło parę gorących kropel wody. Dość niecodzienny pokaz, na lwiej ziemi takiego czegoś an pewno nie ma. Same gejzery i te ich... kratery można było an wiele sposobów wykorzystać. Sposobów, które tylko tutaj są możliwe.
-Jak się podoba?- Zapytałem kierując spojrzenie swych szkarłatnych oczu an nich.


RE: Magiczna granica - Sigrun - 13-01-2017

Skuliła uszy słysząc cichy syk gdy Skadim wrzucił patyczek do krateru. Choć dopiero bulgotanie zabrzmiało na tyle złowrogo, że cofnęła się parę kroków odciągając przy tym braciszka. I choć widok był nieziemski i na długo zapadnie jej w pamięć tak zaraz przymknęła ślepia gdy poczuła na sobie deszcz gorących kropel. Teraz już wiedziała, że dobrze zrobiła nie wtykając tam pyska. Poparzyłaby się i takową lekcję zapamiętałaby na długo. Chociaż oczami wyobraźni widziała już jak przyjemnie byłoby zostać wystrzelonym do góry prosto w chmury. Szept jednak sprowadził ją na ziemie surowym komentarzem na temat bujania w obłokach.
Spojrzała na Myra z zachwytem odmalowanym w ślepiach, chciałaby ujrzeć jeszcze coś niezwykłego. Podeszła do gejzeru dmuchając w smugę zielonego dymu, rozwiewając go tym samym. Już nie mogła się doczekać kiedy zobaczy tą lawę.