Przypadkowe spotkanie numer milion pińćset sto dziewićset, gdzieś w Upendi, hehe >:D - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Przypadkowe spotkanie numer milion pińćset sto dziewićset, gdzieś w Upendi, hehe >:D (/showthread.php?tid=2452) |
RE: Przypadkowe spotkanie numer milion pińćset sto dziewićset, gdzieś w Upendi, hehe >:D - Eden Sandjon - 01-08-2017 Pozwolił sobie na chwilę pofiglowania z nieznajomą. Delikatnie lizał jej podbródek i szyję. Skupiał na nich swój wzrok, toteż nie zauważył jej rozbieganego wzroku, jedynie poczuł łapę na grzywie. Potrząsnął łbem, żeby odgonić kosmyki włosów z oczu i zerknął w dół z cwaniackim uśmieszkiem na pysku. - Oczywiście, że musi, droga Sadie. Życie toczy się jak koło, raz jesteś na szczycie, zaraz potem na dnie. To taki dziwny cykl i kaprys losu. - powrócił do figli, teraz podgryzał lekko lwicę pod brodą. RE: Przypadkowe spotkanie numer milion pińćset sto dziewićset, gdzieś w Upendi, hehe >:D - Sadie - 01-08-2017 Może samiec pozwalał sobie na zbyt wiele wobec niej...? Przymknęła na moment oczy z cichym westchnieniem i urwała pomruk, przerywając również tę karuzelę pseudonamiętności, która swą dziwną aurą roztoczyła się ponad nimi. Może to wywlekanie spraw, sprawiających jej największe troski, spowodowało nagłą zmianę humoru samicy? O ile można to było nazwać zmianą humoru. Może zwyczajnie samiec zapędzał się. - Przejdźmy się. - zaproponowała, podnosząc się wolno z podłoża i otrzepała swą beżową sierść z nadmiaru piachu i pyłu. Dziwna oschłość wdarła się do jej raczej ciepłego i miłego głosu. A spojrzenie dwojga turkusowych oczu stało się jakby nieco bardziej czujne. Czekoladowe uszka poruszyły się, a ona sama przechyliła na bok głowę. RE: Przypadkowe spotkanie numer milion pińćset sto dziewićset, gdzieś w Upendi, hehe >:D - Eden Sandjon - 01-08-2017 Trochę się wciągnął w tę gierkę, ale lwica postanowiła się wyłamać swoim pomysłem na spacer. Samiec przetoczył się na grzbiet, a zaraz potem znowu obrócił, żeby stanąć na cztery łapy. On sam też strząsł z siebie piach i szybkim krokiem ruszył za beżową. Dogonił ją wprawnie i szli ramię w ramię obok siebie. - Czemu by nie, miły spacer nigdy nie zaszkodzi. - nie zrażał się oschłością jej wypowiedzi, była lwicą, a im często zmieniały się humory. Poza tym może on sam za bardzo się zagalopował? Wszak dopiero co się poznali, a rozmawiali już o dość delikatnych sprawach. |