Król Lew PBF
Równina Termitów - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Równina Termitów (/showthread.php?tid=898)

Strony: 1 2 3 4


RE: Równina Termitów - Ariusz - 29-01-2014

Wysłuchała wszystkiego spokojnie, aż na sam koniec- zgrzyt, piasek w kołach zębatych, pyłek w oku, niczym ból zęba.
-Łowcę-tu ona sobie pozwoliła. Na krótkie warknięcie i momencik ciszy na podkreślenie wagi tego słowa-nie mordercę-"Pamiętaj!" zdawało się wisieć w powietrzu. Huh, widocznie istniała tu znacząca różnica, ale też Ro ani razu nie nazwała owego jegomościa "mordercą", może chodziło o pedantyczną szczegółowość?
Ech...
Wątpliwe.
Znów powiało chłodem gdy samiec zmienił ton, ech, cóż on chce przez to osiągnąć. Nic nie uzyska prócz nieprzyjemnych reakcji z jej strony. Ona przecież nie ulegnie, nie ten typ, nie zrobi jej się przykro bo ktoś krzywo na nią spojrzy. Wet za wet, może nie dosłownie, ale słownie, czemu nie. Ale też w granicach godności.
-I nie pytałam. Wspomniałam. Niepotrzebnie- owinęła zacnym ogonkiem swe łapki (O ile nie były owinięte, nie pamiętam giggl...) wbijając spojrzenie w jakiś punkt między Derionem a jej osobą, zwieńczony nieco ściągniętymi brwiami.

/Kill me |D I can't write


RE: Równina Termitów - Derion - 29-01-2014

Uśmiech półgębkiem, łuk brwiowy powędrował w górę i cichy parsk wydobył się z ust szafirowookiego. Uporczywe spojrzenie nie opuszczało Roweny przez cały czas, kiedy ta mówiła i nie opuściło jej teraz, gdy majestatycznie zamilkła. Tak, po prostu zamilkła. Owinąwszy ogonkiem łapeczki postanowiła sobie na bezceremonialne trwanie w międzytermiterialnej przestrzeni. Jej poszukiwania bez intencji znalezienia, pragnienie blokowane przez niemoc, świeże rany, których woń dotarła do nozdrzy Deriona chciały zostać ukryte? Zamiecione?
- I?
Czekał, aż złapie jej błyszczące węgielki oczu, by uśmiechnąć się przy lekkim nachyleniu głowy w jej stronę i figlarnym uśmiechu, który przyozdobił mu mordkę. Niewypowiedziane pytanie padło. I odejście miało od tej pory być tchórzostwem maskowanym dumą.

[ Dodano: 2014-01-29, 22:35 ]
//ogarnij się


RE: Równina Termitów - Ariusz - 31-01-2014

Cichutki wark i przewrócenie gałami może nie należało do tego, co powinna teraz zrobić, lecz cała ta sytuacja już i tak była do tego stopnia oderwana od jej rzeczywistości iż... już pal licho.
Nie zamilkła majestatycznie. Ona zwyczajnie postawiła kropkę, z której on uporczywie chciał zrobić przecinek... albo chociaż średnik! Poszukiwania bez intencji znalezienia? Bynajmniej. Blokowane pragnienia? Posiadała jedno, a nie było ono przyblokowane. Zostało zmiażdżone z dniem jej narodzin. Choć jeśli spojrzeć głębiej- zawierało się w, plotki głoszą, poprzednim jeszcze życiu jej ojca.
I? I nic do jasnej tyfusa jego mać.
-...Chyba nie jestem w stanie pojąć, jakich informacji spodziewasz się uzyskać Derionie-skrzywiłaby się, ale nie taki wydźwięk miała jej krótka wypowiedź.

/krótko i zwięźle |D/


RE: Równina Termitów - Derion - 31-01-2014

Odpowiedział jej parszywym uśmiechem.
- Gówno mnie to obchodzi, Roweno, to, czego szukasz, twoje życie, twoje duchy, zmarli...
Prychnął i wycofał się. Fizycznie. Odkleił bark od termiciego kopca i naprężył zdrętwiałe mięśnie, by chwilę później wstać. Stłumił stęknięcie, kiedy wygiął grzbiet w łuk, przeciągając się na stojąco. Z przymrużeniem ślepi, lubieżnie, ale bez ziewnięcia. Tak odświeżony usiadł ponownie, tym razem na prawej stronie zadu, trochę bliżej ziemi niż poprzednio, tak jakby wyczekiwał z jej strony pozwolenia na położenie się.
- Przecież nic mi do tego, po prostu szukam zaczepki - uśmiechnął się słodko.


RE: Równina Termitów - Ariusz - 31-01-2014

Uśmiechnęła się uroczo, cofając swoją główkę.
-Cóż za wyszukane słownictwo. Nawet nie wiesz jak bardzo, a ponownie przywiodłeś mi na myśl mego małżonka-po tym zdaniu uśmieszek spełzł z jej oblicza, cała emanując już grobową aurą i ogólnym brakiem... witalnej radości.
-Tacy przedwcześnie kończą w grobie-oświadczyła sucho, a Derionek... mógł poczuć poprzez plecy drażniącą obecność obcego, ale też na swym karku oddech osoby, z którą nie było mu jeszcze dane przebywać. Niesamowite jak taki wielkolud był w stanie bezgłośnie zakraść się gdzie tylko zechciał. Rowena przeniosła wzrok nad głowę czarnogrzywego, by, a jednak, znów się delikatnie uśmiechnąć.


RE: Równina Termitów - Derion - 31-01-2014

Przez moment pysk Deriona zamarł w zupełnym bezruchu, oczy powlekła mgła przestrachu, a sierść pomiędzy barkami stanęła dęba. Nie trwało to dłużej niż jedną sekundę, lecz fakt faktem - słowa Roweny, których lwisko słuchało uważnie, odbiły się na jego obliczu jasno i wyraźnie. Krótko. Zaraz otrząsnął się z przestrachu i uśmiechnął półgębkiem, nietęgo. Tak, już on wiedział, czego boi się najbardziej i nie była to sama śmierć, ile... kilka kroków w przód przednimi łapami i jego brzuch dotknął ziemi. Poprawił tylne łapy, przerzucił zad na jedną, nogi na drugą stronę i wypuścił zatrzymane na tę chwilę w płucach powietrze. Łypnął na Rowenę spode łba zaczepnie, acz z widoczną nutą podziwu nie tyle względem towarzyszki, co temu, co udało jej się osiągnąć.
- Nie wybieram się tam jeszcze, choć śmiem sądzić, że połowa życia za mną - mruknął spokojnie, z lekkim uśmiechem na mordzie. - A cóż twój małżonek? Nie przebierał w słowach? - zapytał, chcąc odciągnąć swoje myśli od pozagrobowego świata. Nie było w jego tonie nic, co samica mogła uznać za złośliwe.


RE: Równina Termitów - Ariusz - 31-01-2014

Zdziwiła się nieco na jego reakcję. Jej ciało skomentowało to jednak jedynie drgnięciem ucha, pozostawiając domysły na temat tego dlaczego na potem. Jej uśmiech wzmógł na sile, jeśli można to tak ująć. Czarne węgielki zdawały się mówić "nie w tym rzecz" i odrzekła miękko:
-Po prostu szukał zaczepki-posmutniała nieco, lecz owe uczucie pozostało w jej wnętrzu.
Osoba, która dotychczas wciąż siedziała za Derionem, prawdopodobnie podniosła się i omijając go ruszyła niespiesznie przed siebie, stając po prawej stronie Roweny. Prawdopodobnie, bo nie patrząc, a zdając się jedynie na słuch- nic się tu nie wskóra. Jeśli nie było się świadomym jego fizycznej obecności- spokojnie można było dostać zawału gdy, poruszając się przeto bezgłośnie, a i w ciemności wynurzył się u jej boku. A, jak było rzeczone, pokaźnych rozmiarów bestia, odrealniona, blada, w tę noc robiła wrażenie.


RE: Równina Termitów - Derion - 31-01-2014

Trudno stwierdzić, czy był to wrzask, czy miauknięcie, pisk, a może tylko warkot, prawdą jest jednak, że z gardzieli czarnogrzywego wydobył się stłamszony zaciśnięciem krtani dźwięk podobny do tego, jaki wydaje lwisko, któremu słoń na ogon nadepnie... spotęgowany popłochem i zaskoczeniem budzonego w środku nocy. Może i dobrze, że chwilę wcześniej się położył, bo przewalić się na plecy z tej pozycji było bezboleśnie. Tak też zrobił. Odruchowo, po prostu uchylił się przed tym, co wylazło zza niego, a że ruch trzeba było jakoś dokończyć, więc wylądował na plecach, z rozcapierzonymi palcami i wysuniętymi pazurami wszystkich czterech kończyn. jego uszy przywarły do czaszki, a uniesione wysoko wargi odsłoniły wielkie kły, wibrysy zebrane w niby-bukiet sterczały teraz wysoko. Poza tym jednym, wydanym w ramach szoku miauknięciem z gardzieli Deriona nie wydobył się później już żaden dźwięk. Lwisko z otwartą, pomarszczoną grymasem zaskoczenia mordą leżało na pleckach bezgłośnie, lecz nie potulnie.
Gdyby on to widział, gdyby... przecież nie mógł się na niego rzucić, prawda? Ale chodzi o odruch, Derionie, o odruch, chłopcze.
W sumie ułożył się jakoś tak, że jasny brzuch miał przechylony OD Roweny i jej towarzysza, podczas gdy łeb odwrotnie - pyskiem skierowany w ich stronę. Ciszę zaczęło przerywać gardłowe warczenie, lecz było w nim więcej niepewności niż wrogości i było na tyle ciche, by nie prowokować, jedynie ostrzegać.


RE: Równina Termitów - Ariusz - 31-01-2014

Dźwięk, który posłyszeli spokojnie można było mianować... prawdziwie imponującym! Rowena wybałuszyła w szoku swe ślepia, gdy blada bestia skrzywiła się kuląc uczy. Słyszał ładniejsze piosenki. Całej reszcie reakcji czarnogrzywego ciemna przyglądywała się z niespiesznie rosnącym uśmiechem rozbawienia. Zaczęła nawet cicho chichotać, co już dawno jej się nie zdarzyło. By stłumić swój odruch wtuliła nos w szczątkową, bo nie w pełni odziedziczoną w lwiej części grzywę nowo przybyłego, a tamten najwidoczniej nie miał nic przeciwko, pozostał jednak w bezruchu wlepiając uważne, orzechowe ślepia w Derionowe poczynania. Tamten natomiast, już bardziej trzeźwy mógł i dostrzec nieco więcej jeśli chodzi o aparycję tegoż kota. Hm, gdyby siedzieli obok siebie, niebieskooki byłby od drugiego o głowę niższy. Licho. Bestyjka zdawała się być lwem, który postanowił nie gubić swych plamek, które to każde lwiątko posiada nim z nich wyrośnie. Wcześniej wspomniana grzywa- niezbyt pokaźna, ale gęsta, dość krótka, występująca jedynie na szyi bestyjki. Bladej, białawo-szaro- lekko brązowawej, z licznymi śladami oparzeń, szczególnie na łapach. Nijak reagował na powarkiwania mniejszego samca, cóż, dając tym też do zrozumienia iż nie zamierza mu nic zrobić. Jakie by miał ku temu powody?
-Zupełnie jak twój mężuś-burknął niskim głosem, nie patrząc w tej chwili na żadnego z tutaj zebranych.
-Ex-mężuś. I trup-sprostowała leopona ocierając się mordką o jego polich (by mogła tego dokonać, nasz wielkoludek musiał się zaiste schylić)-miło cię znów widzieć przyjacielu- Mruknęła cicho, po czym przeniosła wzrok na niezadowolonego Deri'ego.
-Jak się domyślasz- oto mój łowca. Nie obawiaj się, nic ci nie zrobi-i rzeczywiście, bo siedział obok niej jak tresowany pies. Było to złudne wrażenie, lecz skąd czarnogrzywy mógł o tym wiedzieć.


RE: Równina Termitów - Derion - 01-02-2014

Szczęka Deriona słyszalnie kłapnęła. Z milczącą powagą szafirowooki śledził poczynania tej dwójki, uprzednio orientując się, że nie z duchem, ale ze stworzeniem z krwi i kości ma do czynienia. Niezadowolenie wezbrało w lwie falą niedającej się powstrzymać złości. Wypełzło to, co szkaradne na jego wargi w postaci cichego, szkaradnego:
- Kurwa mać.
Po czym zwieńczona stanowczym warknięciem złość została stłumiona zdrowym rozsądkiem, każącym Derionowi przypatrzyć się uważnie grzywiastej, nakrapianej kreaturze. Uczynił to już w pozycji bardziej ku temu odpowiedniej, najpierw przewalając się na bok, później podsuwając pod siebie przednie łapy, by koniec końców usiąść. Szeroko rozwarte ślepia rozejrzały się wokół, skrupulatnie omijając Rowenę i jej towarzysza. Postawa lwa z całą stanowczością zdradzała daleko idącą niepewność. Chwilę patrzył, później potrząsnął łbem strzepując z grzywy osiadły na niej piasek, kurz i suchą trawę. W końcu zebrał się w sobie, a w oczach leoponów wyglądał z pewnością dość komicznie, by dali to po sobie poznać; przygarbiony, zaciskający zęby, zamiatający ogonem ziemię.
- Oczywiście, że nic mi nie zrobi - nie mógł się powstrzymać, acz zabrzmieć to musiało idiotycznie. Cóż, ale w pewnym momencie jest się już tak nisko przy ziemi, że jedynie prochem idzie oddychać i prochem mówić. W czasie trwania krótkiej pauzy lwisko obadało uważnie wielkiego samca, postarało się zebrać dotychczas zasłyszane o nim fakty i ustosunkować się do nich. - Czego chcecie? - wydało mu się jedynym słusznym pytaniem i postarał się je zadać w miarę spokojnym, wyważonym tonem kogoś, kto nie ma nic innego na myśli, jak tylko dowiedzieć się z czym to zacne towarzystwo zwaliło mu się na głowę. - Hm? - nachylił łeb w ich stronę i uniósł wysoko brwi. Tutaj już się powstrzymać nie mógł.


RE: Równina Termitów - Ariusz - 07-02-2014

/leoponów? Ja tam widzę tylko jednego xD/

Na następne z kolei jego przekleństwo, ciemna nie potrafiła parsknąć. Przewróciła tylko znów oczami, z ogólnie emanującym odeń pobłażaniem. Wielkiemu natomiast taki język kojarzył się z tymi wszystkimi denerwującymi dzieciakami z wojska co panoszą się po gęściej zamieszkanych terenach nocną porą, śmiejąc się donośnie, wyrywając panienki, czy zwyczajnie balując. Niepraktyczny taki ich wysyp po zmroku- o jakiegoś spokojnie da się potknąć podczas pościgu, przyprawiając delikwenta o zawał serca, nie mniejszy niż ten, którego doświadczył Derion, a białego o znaczny spadek cennych sekund. Chociaż...niech tak będzie. Niech wiedzą, że wśród cywili są osobniki, których powinni się śmiertelnie bać.
Dobrze się czuł, gdy drugi samiec wyraźnie okazywał iż jedyne co nim teraz kierowało to niepewność. Nie było to bezpieczne. Niepewność rodzi strach, strach rodzi paniczne ataki, nieprzewidziane reakcje. Osoby, które wiedzą czego chcą są zdecydowanie łatwiejsze do przejrzenia. A jednak czuł się... komfortowo. Daje to przecież, mimo ryzyka, wiele możliwości. Acz mimo wszystko, cała ta sytuacja nie znajdywała odzwierciedlenia w jego zwyczajach, trzymała jego umysł przy tym absurdzie, a tyłek na ziemi jedynie obecność prawdopodobnie jedynego przyjaciela żeńskiego rodzaju. Na zapewnienie czarnogrzywego względem tego, czy Dante jest w stanie oszczerbić jego jestestwo, ten zmarszczył nos, parę razy pacając ogonem o suche podłoże. Nie jest wyrozumiałym typem. Nie na co dzień. Fakt. Zabrzmiało idiotycznie.
Rowenka natomiast uspokoiła swego bodyguarda delikatnym tknieniem łapki. Samcza duma, wszędzie, eter ją chyba niesie po całym świecie, napędzając ową płeć. Wstała, sama otrzepując się z pyłu, po czym zbliżyła się do swego rozmówcy krok czy dwa.
-Cóż to Derionie? Pamięć już nie ta?-uniosła brwi. Cóż za absurdalne pytanie z jego strony-Zdążyłeś zapomnieć, hm? Nie chciałam tu być, sam zaprosiłeś mnie do rozmowy-owe brwi powędrowały tylko wyżej-czego ja chcę... łatwiej rzec czego chcesz ty.

Po prostu szukasz zaczepki, czyż nie?

Dostał więc czego chciał hm?


RE: Równina Termitów - Derion - 08-02-2014

To, na co Derion nigdy nie pozwalał, to stawiać się niżej od innych. Przerośnięte do granic możliwości ego? Z pewnością. Prowodyr wszystkich jego problemów, ojciec blizn i matka siniaków.
Coś pod czaszką mówiło mu, żeby wziąć się w garść, żeby schować wysunięte pazury, postawić uszy i rozewrzeć ślepia. Bezczelność samicy nie pomagała mu w tym, ba! przyspieszała oddech, rozwierała nozdrza i zamiatała ogonem ziemię. Uspokój się, uspokój się... - kołatało we łbie na alarm. Nie chodziło o rozeznanie się w sytuacji, o świadomość przewagi przeciwnika, ale o próbę udobruchania nadszarpniętej godności. A to, jak zdążyliśmy zauważyć, stanowiło główny motyw działań czarnogrzywego.
Trudno stwierdzić co ostatecznie ugłaskało Deriona i zatrzymało jego tyłek na ziemi. Jeśli nie błogosławieństwo, które spłynęło z nieba ratując piękną mordkę Roweny przed nieodwracalnym oszpeceniem, to z pewnością wspomnienie pewnej lwicy, wobec której zobowiązał się do czegoś więcej niźli tylko ponownych odwiedzin. Tak, stanęła mu przed oczami wlewając w niego to, czego najbardziej w tej chwili potrzebował - obojętność wobec okazanej mu pogardy.
Więc koniec końców równina termitów została przez niego obdarowana kilkoma sekundami ciszy... po czym okraszony uniesieniem kącików pyska spokojny, flegmatyczny pomruk doszedł do uszu nieproszonych gości:
- Miałem na myśli to, czy mógłbym wam w czymś pomóc, wskazać drogę do wodopoju, rzeki, nie wiem, hm... nie wiem, czego możecie tutaj szukać. Wolałaś zostać odprawiona na wejściu, Roweno?
Uniesienie brwi przy lekkim przechyleniu głowy na bok.


RE: Równina Termitów - Ariusz - 09-02-2014

I znów, przez tą rozluźnioną atmosferę i fakt iż znajduje się poza swym codziennym środowiskiem popuściło jej wodze, dając jej umysłowi cofnąć się do lat młodzieńczych, gdy była bardzo bezczelną wobec co po niektórych, bardzo "niezależną" i zaiste z bardzo niewyparzoną mordą królewienką, a fakt iż niebieskooki przywodził jej przez niektóre aspekty na myśl jej ex-trupka nie pomagał. Och, ależ się w dzieciństwie gryźli. Tylko nauki ojca trzymały w ryzach wtedy jej pazury, by przypadkiem nie przeorać ślicznej jasnej mordki kuzyna swej matki (tak, tak bywa, że się hajtają z rodziną, jeśli to wzorowane po części na średniowieczu jest. Co dziwniejsze, tak późno się narodził, że mimo iż praktycznie należał do pokolenia Metodego oraz Silvii, Robert był w dokładnie tym samym wieku co czarna). I właśnie też przez to wszystko, czarnogrzywy przypominał jej... ją samą. Wiedziała co czuje, wiedziała jak mu ciężko nie wymordować tu teraz wszystkich. Szkoda, że dotarło to do niej pół sekundy za późno, gdy zdążyła z siebie wylać salwę słów we wcale nie uroczej manierze podjudzania.
Nie do nie zauważenia była gęstniejąca atmosfera, jakby ktoś zacisnął jej płuca, a do krwi wstrzyknął ciecz, która stopniowo doprowadzała do częściowego zdrętwienia organizmu. Zmniejszenie dystansu między nimi było złym pomysłem przed gadaniem jakie urządziła, oj złym. I mimo iż pogarda to może ciut za mocne słowo, w głębi duszy mogła spokojnie rzec, że w sumie należy jej się dostać po mordzie od Deriona, właśnie przez to iż wiedziała. Tym większy był jej podziw i zdziwienie gdy wyszła z tego cało. Teraz też dopiero zorientowała się iż wpatrywała się w napięciu, z rozwartymi ślepiami w swego rozmówcę. Cofnęła się pół kroku i siadła, mając poważną ochotę w tej chwili skłonić przed nim łeb i wręcz pochwalić za samokontrolę. Dante podczas całego zajścia zdawał się nie przejmować stanem drugiego samca, owiewając się mylnym wrażeniem neutralności, gdy po prawdzie każda jego komórka w ogromnym ciele była gotowa by w dowolnej chwili rozprawić się z potencjalnym agresorem.
Rowena milczała przez pewien czas, czując jak zimne fale rozlewają się między warstwami jej skóry, bo choć była zadziwiająco dobrze wyszkolona w walce, to jakie miała szanse z doświadczonym, silnym mordercą? Ulga, podziw i wdzięczność uh.
-N,nie-ogarnij się kobieto-jak już mówiłam, mi nic nie pomoże-posłała mu słaby uśmiech-jeśli kiedykolwiek jednak chciałbyś użyczyć komuś swej dobrej woli, to jemu-zerknęła na jasnego-nawet jeśli nie będzie chciał jej przyjąć-szepnęła przekornie, co kot o orzechowych oczach skwitował niskim pomrukiem niezadowolenia.
Powstała i zdawało się iż chyba zamierza zebrać się do opuszczenia termiciego imperium.


RE: Równina Termitów - Derion - 09-02-2014

Patrzył na rozmówczynię uważnie, usilnie starając się uspokoić oddech. Szum pod czaszką zelżał. Reakcja Roweny była błogosławieństwem.

Tylko końcówka ogona zdradzała psychiczny dyskomfort.

Lecz poza tym lew był spokojny.

Spojrzał na leopona w reakcji na słowa Roweny, po czy z pewnego rodzaju ulgą obserwował jej dalsze poczynania. To był dobry moment, by się rozstać. Dobry dla całej ich trójki. Chociaż...?
Obdarzył jej słaby uśmiech skinięciem łba, podczas gdy na radę dotyczącą leopona odpowiedział lakonicznie:
- Dobrze.
Zmrużył ślepia, w których zabłysła zaczepna iskra. Odwrócił szybko pysk za zbierającą się do odejścia samicą i szepnął na tyle cicho, miał nadzieję, by siedzący dalej samiec nie usłyszał jego słów.
- Nie pozbawię cię twojego brzemienia, ale mogę je na chwilę zdjąć.


RE: Równina Termitów - Ariusz - 09-02-2014

Na jego zapewnienie uśmiechnęła się lekko, czując jak bardzo ją ta konwersacja zmęczyła. Nie rozmyślała nad tym, czy to dobry czy zły czas na rozstanie. Nie ma czegoś takiego jak "dobry czas", to od każdej osoby z osobna zależy jak odbiera i reaguje na to co się dzieje, co czuje i
jakimi odczuciami napawa innych.

Na Derionowy szept, cętkowany tylko wywrócił gałami ciężko wydychając powietrze. Jakby doprawdy obchodziło go cokolwiek mają sobie do przekazania... chociaż?

Rowena przywróciła swoje spojrzenie do przytomności, by nieco ściągnąć brwi, przechylając na bok głowę.
-Co masz na myśli?-spytała równie cicho.