Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Inés - 20-09-2015

Lwica znów zamrugała ze zdumieniem. Jak to jad miałby być jej przychylny? Księżyc daje światło, ale jad przynosi tylko śmierć... O ile wąż nie miał na myśli jakiegoś bardziej metaforycznego znaczenia tego słowa.
Raz jeszcze skinęła mu łbem, wciąż z lekkim uśmiechem na pysku. Nie zdarzało jej się to zbyt często, ale, ciekawa sprawa, ten gad wzbudzał w niej cień sympatii. Może dlatego, że zawsze czuła się inna niż wszyscy, choćby ze względu na swoje charakterystyczne długie włosy i warkocz, a Yehisses też niewątpliwie wyróżniał się w towarzystwie.
Jego łuski nie były tak miłe i przyjemne jak dla niego lwia sierść, a czując ten oślizgły, twardy chłód, Ines mimowolnie zadrżała. Rzadko czuła czyjkolwiek dotyk, a już zwłaszcza takich beznogich stworzeń.
- Coś nie tak? - spytała, dostrzegłszy, że on nadal tu przebywa.
Pożegnali się, ustalili, że spotkają się, gdy już wybierze przyszłego medyka dla swojego stada, to znaczy, bractwa, czegóż więc mógł jeszcze potrzebować? Czyżby właśnie przypomniał sobie o jakiejś naglącej sprawie?


RE: Płonąca równina. - Serret - 20-09-2015

Kotka powiodła smutnym wzrokiem za tą oszukaną przez życie serwalką, która była dla niej jak własna córka. Ona sama nie wiedziała, co ze sobą zrobić - początkowo miała zamiar opuścić to miejsce, lecz cóż miała zrobić? Nie pójdzie za Samiyą, skoro ta sobie tego nie życzy. Lepiej, żeby Serret tu została, a nuż księżycowa aura kapłanki wróci jej siły?
Leniwie wdrapała się po pniu na konar pobliskiej akacji, by tam ułożyć się i spod wpółprzymkniętych powiek obserwować to, co się działo na dole. Z tej perspektywy Ines nie wydawała się tak potężna, Grima również nie grzeszyła wzrostem, Amai była całkiem mała, a wąż - ledwo dostrzegalny.


RE: Płonąca równina. - Sadism - 20-09-2015

Nie do końca wiedział czemu go tak nagle zawiesiło.
Z zadumy wyrwał go głos Inés, na którą to spojrzał, a po jego pysku przebiegł dziwny uśmiech, którego raczej nie pamiętał kiedy ostatnio użył. Był to specyficzny uśmiech zarezerwowany na wyjątkowe momenty.
Był on krótkotrwały, i ledwozauwazalny ale jednak.
- Ach nic... jakośśś mnie tak... nieważne. Do zobaczenia.
Pożegnał się i zniknął pośród traw. Noc już zagościła na stepie, a tymczasem żmij zniknął z pola widzenia.
z/t


RE: Płonąca równina. - Inés - 20-09-2015

Trudno określić, czy Jasnowłosa zauważyła zmianę wyrazu pyska gada, czy też może umknęło to jej uwadze. Zaś pewnym było, że z pewną niecierpliwością oczekiwała na kolejne spotkanie z Yehissesem. Nieczęsto spotykała tak nietypowe osobistości.
- Do zobaczenia - powtórzyła za nim, żegnając do po raz wtóry.
Podniosła łeb i spojrzała na księżyc, powoli wyłaniający się zza zasłony granatowych chmur. Był tu, jak zawsze. Wszystko w porządku. Następnie usiadła i rozejrzała się dookoła, by ujrzeć jedynie leżącą na drzewie Serret i obcą ciemna lwicę. To właśnie na tej ostatniej ostatecznie zatrzymała swoje pozbawione emocji spojrzenie. Nic nie mówiła, najwyraźniej oczekując, że to tamta odezwie się pierwsza.


RE: Płonąca równina. - Grima - 20-09-2015

Grima widząc, że rozmówca Ines w końcu raczył przenieść się w inne miejsce, wstała i podeszła do białej, posyłając jej maleńki uśmiech, mrużąc przy tym oczy cwaniacko. Wyglądało to na złośliwy, zaczepny uśmieszek, ale tak naprawdę nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak to wygląda.
-Dobry...wieczór.- odezwała się gdy już od Ines dzieliło ją jedynie kilka kroków, nie zatrzymała się jednak, miast tego okrążyła kapłankę i zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, od łba do końcówki ogona.
Hm. Biała to ona była, ale czy miała cokolwiek wspólnego z Vendettą? Włosy, warkocz... wszystko się zgadza.
-Jestem Grima. Z Płonącej Ziemi.- przedstawiła się raz jeszcze, potem usiadła przed Ines i jak to miała w zwyczaju, złączyła łapy elegancko a ogon owinął się wokół.
Chwilę pomyślała, nie bardzo wiedząc jak ubrać w słowa swój rodowód tak, by było krótko i na temat.
-Wnuczka Montany.- no, tak chyba będzie najlepiej. Nikt tutaj nie znał Noi, a oczywistym było to, że Montana była córką Sherkhana. -Przykazano mi, bym udała się do Złotej Gwiazdy, i znalazła Vendettę.-


RE: Płonąca równina. - Inés - 21-09-2015

- Dobry wieczór - powtórzyła za nią, mierząc jej ciemną sylwetkę bacznym spojrzeniem.
Jej uwadze nie umknęło to, że obca również świdrowała ją wzrokiem - ale to się zdarzało, tak więc błękitnooka zanadto się tym nie przejęła.
- Płonący. Pamiętam Płonących - wyrzekła w zadumie, marszcząc cienkie brwi.
Istotnie, kiedy była jeszcze wśród Złotych, niedaleko miało swój dom inne stado, zamieszkujące właśnie Płonące Ziemie. Osobiście nie miała z nimi wiele do czynienia, ale... Och, zaraz, czy to nie stamtąd pochodził ojciec Fiametty? Czy jej przyrodnia siostra nie była w połowie Płonącą? Dziwna to myśl, ale przecież równie prawdziwa jak to, że daleko ponad nimi migotały tysiące gwiazd.
- Moja siostra jest w połowie Płonącą - powiedziała na głos, wlepiając spojrzenie w całkiem już granatowe niebo. - Moja siostra też jest wnuczką Montany.
Powróciła wzrokiem do Grimy, zapewne równie zdziwiona jak i ona.
- Wybacz. Jestem Inés, Kapłanka Srebrnego Księżyca, córka Vendetty, Przywódczyni Stada Złotej Gwiazdy, która zginęła z łap Kami, Przywódczyni Szkarłatnego Świtu, broniąc przed nią swych ziem. Kami została pozbawiona kawałka ucha.
Lwica potrząsnęła łbem. Skąd ja to wszystko wiem? Czuła obecność matki - nikt inny, tylko ona, mogła jej przekazywać wszystkie te informacje o czasach słusznie minionych. Ale dlaczego kazała powtarzać to obcej? Czyżby ta Montana była kimś ważnym dla Vendetty?


RE: Płonąca równina. - Grima - 21-09-2015

Pamięta Płonących. Oh, całe szczęście. Pierwsza duszyczka z którą można choć trochę porozmawiać.
Kolejne informacje sprawiały, że Grima czuła się nieco przytłoczona swiadomością, iż to wszystko działo się naprawdę. Dotychczas wszystko, o czym słyszała, co wiedziała, było jedynie słowami. A tu? To wszystko było prawdziwe. Może nie całkiem namacalne, ale było.
Przekręciła nieco łeb gdy Ines wspomniała Fiamettę i jej pokrewieństwo z Mon. Kuzynka? No proszę, jak szybko poszło... Będzie trzeba ją poznać, i zobaczyć, czy w ogóle coś z Płonącego w sobie ma.
-A więc Vendetta nie żyje...- dziwnie się z tym czuła. Zawiedziona na pewno, chciała poznać tę lwicę z którą Mon wiązała tak duże nadzieje a jednak nigdy tak naprawdę nie doszła do porozumienia na takim poziomie na jakim by chciała. Teraz już na to za późno. Chociaż może nie do końca? Mon od lat próbowała odbudować rodzinę, stado, złączyć ich ze Złotą Gwiazdą, mimo jej niematerialnego stanu. Mimo to, że była duchem, dość natrętnym i czasem przerażającym, wciąż miała tą determinację i plany, które najwyraźniej nie pozwalały jej odpocząć po śmierci. Mimo to, zdawała się tracić zmysły i kontrolę nad sobą, chociaż już dawno nie miała połączenia ze swym ciałem.
Grima kiwnęła łbem wolno, dając znak Ines, że zrozumiała. Wiedziała, kto to Kami. Niewiele, ale to wystarczyło by mieć choć częściowe wyobrażenie na temat starych stad i konfliktów.
-Przykro mi z powodu twojej matki. Moja matka i babka kazały mi ją odnaleźć, zupełnie nieświadome co się stało.- uśmiechnęła się do kapłanki sympatyczniej niż zwykle, zabawne w jak podobnej sytuacji były.
-Żałuję, że nie mogę poznać jej osobiście. Od małego słyszałam o niej wiele, i wiem, że Montana darzyła ją głębokim zaufaniem i szacunkiem. Podobnie jest ze mną, dlatego chyba od razu mogę powiedzieć, że jestem gotowa wspierać ciebie i twoje stado, w jakikolwiek sposób. Tego życzyła sobie Montana, bym jako jej hmm...posłaniec, działała w jej imieniu i osiągnęła to, czemu ona nie dała rady.-


RE: Płonąca równina. - Inés - 21-09-2015

Biała spuściła łeb, nie bardzo wiedząc, jak inaczej ma zareagować na te kondolencje. Ona sama już dawno przyzwyczaiła się do tego, że jej matka była tylko niematerialnym bytem, raz na jakiś czas odzywającym się w jej głowie lub przekazującym inne mentalne sygnały. Prawdę mówiąc, dłużej znała swoją matkę-ducha niż żywą Vendettę.
Uniósłszy łeb z powrotem, znów wsłuchała się w to, co Grima ma jej do powiedzenia. Zdawało się jej, że matka darzyła Montanę pewną sympatią, którą teraz próbowała przelać na swą córkę. Kapłance trudno było jednak polubić kogoś, kogo poznała chwilę temu, nawet jeśli była wnuczką tej całej Montany - i jednocześnie, jak się zdawało, kuzynką Fiametty.
- Hmm. To miło z twojej strony - odrzekła, wpatrując się w nią z pewną rezerwą. - Rozumiem, że przebyłaś długą drogę, by tu dotrzeć, a i tak nie znalazłaś dokładnie tego, czego szukałaś... Ale jeśli chcesz, to możesz zostać tutaj. Płonący i Złoci to już historia, lecz jeśli jest w tobie choć odrobina wiary, to nie widzę przeszkód, byś stała się Srebrną.
Tu przywiodła na pysk niepewny uśmiech. Nie bardzo rozumiała, skąd to nagłe zaproszenie; czyżby znów matka mieszała w tym palce?


RE: Płonąca równina. - Grima - 21-09-2015

Zaśmiała się lekko na słowa Ines, przymykając oczy i kręcąc łbem przecząco.
-Widzisz, rzecz w tym że ani ja, ani moja matka, ani Montana nie chcemy zaakceptować Płonącej Ziemi jako wspomnienia. Dopóki ja żyję, nie zgodzę się na zapomnienie tego stada. Od lwiątka byłam szkolona do tego, by być jak most między Nową i Starą Erą. Nigdy nie powiedziano mi, żebym odbudowała stado, ale myślę, że właśnie tego chciała Montana, i moja matka.- Grima wytłumaczyła, nie do końca pewna czy w ogóle powinna o tym mówić. Po pierwsze, niby jak miałaby odbudować Płonącą Ziemię? W ogóle mogła zrobić coś takiego? No a po drugie, nie powinno to zostać na razie w tajemnicy? Przynajmniej na razie, kiedy Grima jeszcze sama nie miała pojęcia czy faktycznie to było jej zadaniem, czy po prostu być tu i... po prostu być, jako ostatnia z pełnokrwistych Płonących.
-Dziękuję ci za propozycję, Ines. Jestem twoim sprzymierzeńcem, jednak nie jestem pewna czy wstąpienie do twojego stada nie okazałoby się być problemem. Nie chciałabym sprowadzić na ciebie kłopotów i wrogów, jakich prawdopodobnie narobię sobie w okolicy, i jak obie wiemy, bycie członkiem stada wiąże się z odpowiedzialnością i obowiązkami. Na razie mam kilka spraw do załatwienia, a nie chciałabym, by te sprawy były zaniedbane z powodu obowiązków stadnych, a tym bardziej wolałabym uniknąć odwrotnej sytuacji.- Grima westchnęła, tak naprawdę to nie wiedziała co to znaczy 'obowiązki stadne'. Owszem, urodziła się jako córka przywódcy w odległym stadzie, z własnymi tradycjami i zasadami- ale zaraz po urodzeniu, na prośbę matki, ojciec tak jakby pozbawił kocię członkostwa w stadzie i rodzinie królewskiej. Jej ojciec zgodził się na to by Grima została oddana w służbę swoim Płonącym przodkom, i pod okiem matki i ducha Montany, była przygotowana do tej roli od pierwszych miesięcy życia. Nie miała obowiązków takich jak jej rodzeństwo, ani takich jak zwykli członkowie stada. Ona była jak jednoosobowe, inne stado, z innymi wierzeniami, z innymi zasadami, z innymi poglądami.
-Mam nadzieję, że rozumiesz. Nie ukrywam jednak, że byłabym wdzięczna, gdybym była mile widziana na twoich ziemiach.-


RE: Płonąca równina. - Amai - 21-09-2015

Jak to jeszcze długo może trwać? Mała Amai położyła się na plecach i czekała. Jej łeb był skierowaby wprost w miejsce gdzie zaraz powinien być księżyc. Oczka dokładnie patrzyły w ten punkt
-Papcio księżycu jak myślisz uda mi się tu dostać?-
Cicho zapytała pustki, jakby księżyc mógł ją usłyszeć i jej odpowiedzieć. Widać też było w jej oczach że wierzyła że dostanie jakąś odpowiedz lub wskazówkę.


RE: Płonąca równina. - Inés - 21-09-2015

Grima mówiła o wiele więcej od niej. To dobrze, taka sytuacja odpowiadała Ines, do tego właśnie była przyzwyczajona. Była zdecydowanie lepszym słuchaczem niż mówcą, choć i w tym drugim miała pewne doświadczenie. Musiała mieć.
Kłopoty. Wrogowie. Nie, to zdecydowanie nie było to, czego biała pragnęła dla stada. W takim razie to i dobrze, że szkarłatnooka nie zamierzała skorzystać z jej propozycji.
- Tak - odparła po chwili zawahania. - Dobrze, możesz tu przychodzić. Masz moje zezwolenie. A jeśli udałoby ci się odtworzyć stado, to koniecznie podziel się tą wieścią.
Lwica postawiła uszy, wpatrując się w ciemną z lekkim uśmiechem. Na pierwszy rzut oka wyglądały na zupełne przeciwieństwa, ale w gruncie rzeczy sporo je łączyło, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła Kapłanka. Szkoda tylko, że samotniczka żyła przeszłością, nie chcąc pogodzić się z tym, że to nie idee dawnych stad, a wiara w Księżyc i ciągła droga naprzód jest tym, co pozwala poznać prawdę o świecie. Jasnowłosa nigdy nie myślała nad przywróceniem Złotych - od początku uważała, że jako głos nowego pokolenia powinna dać szansę powstać czemuś doskonalszemu niż Złota Gwiazda, która, choć swego czasu wspaniała, nie przetrwała naporu hieniej plagi.


RE: Płonąca równina. - Grima - 21-09-2015

-Ha, nie omieszkam. I dziękuję.- uśmiechnęła się, w głębi mając nadzieję, że jakiekolwiek zadanie Mon dla niej przygotowała, uda jej się, i będzie mogła kiedyś stanąć na równi z Ines, jako spadkobierczynie Złotych i Płonących. Może i był to nieco egoistyczny plan, może i nie miała jeszcze pewności ani pojęcia jak zabrać się do tak dużego przedsięwzięcia jakim byłoby założenie stada- lub chociaż zebranie grupy krewniaków, i potomków byłych Płonących.
-Mam również nadzieję, że będę miała kiedyś okazję poznać twoją siostrę. Moją kuzynkę, haha. Dziwne, jakby nie patrzeć, jesteśmy prawie rodziną.- wyszczerzyła się nieco w kolejnym, nieco głupkowatym uśmiechu. Wieść o Fiametcie była miłą niespodzianką, Grima z jakiegoś powodu od zawsze chciała spotkać wszystkich członków swego klanu. Nie było to raczej możliwe, zważywszy na to jak bardzo cała ta rodzina była ogromna, i rozsiana po całej Afryce.
Swoją drogą, niby jak Grima ma odnaleźć krewnych, nie znając nawet ich imion ani wyglądu, jedynie mając informacje na temat części rodzeństwa Mon i Noi?
-Cóż, w takim razie wiem już mniej więcej na czym stoję. Mam jeszcze tylko jedno pytanie, i już znikam. Wiem, że lata temu niemal wszystkie stada upadły, i powstały nowe. Nie jestem pewna, ile ich jest, i gdzie się mieszczą, a tym bardziej nie wiem, czego się po nich spodziewać gdybym przypadkiem wlazła na ich tereny. To głównie dlatego miałam spotkać się najpierw z kimś ze Złotej Gwiazdy, Montana wiedziała, że tu dostanę wskazówki, i uniknę konfliktów po nieświadomym przekroczeniu granic czyjejś ziemi.-


RE: Płonąca równina. - Inés - 21-09-2015

- Tak, chętnie was sobie przedstawię, jak tylko nadarzy się okazja. - Wciąż się uśmiechała, a przynajmniej się starała. - Na południu znajduje się, tak jak i dawniej, Lwia Ziemia. Król Mako jest przyjazny, zaś ich królowa, Vasanti Vei, wygląda na bardziej nieufną. Ale nie są niebezpieczni. Na zachodzie miejsce Złej Ziemi, a później Szkarłatnego Świtu, zajęły Zachodnie Ziemie. Mają jednego króla, ale nie pamiętam jego imienia. Są bardzo skryci, a też mało kto ich odwiedza, bo to przecież spadkobiercy dwóch agresywnych stad. Im dalej na północ, tym mniej pewnych informacji... Ponad moimi terenami, w okolicy bagien, mieszka grupa zwierząt pod wodzą węża Yehissesa, a jeszcze dalej podobno mieszczą się tereny pewnego agresywnego stada... Sama chciałabym wiedzieć, ile w tym prawdy.
Bacznie wpatrywała się w nową znajomą, tą "prawie-kuzynkę", ciekawa, jak będzie reagować na jej słowa i czy w ogóle cokolwiek zrobią na niej jakiekolwiek wrażenie. Nie widziała żadnego problemu w przekazywaniu tych, w mniemaniu Kapłanki, dość oczywistych wieści; Grima nie wydawała się stanowić dla niej żadnego zagrożenia, nawet jeśli istotnie założy własne stado. Przeciwnie, możliwe, że Ines właśnie w tym momencie zyskiwała sprzymierzeńca.


RE: Płonąca równina. - Grima - 21-09-2015

Lwia Ziemia, no tak. Ha, jednak jakoś można utrzymać jedno stado przez tyle pokoleń. Czemu z innymi było inaczej? Czego brakowało innym stadom?
Kiwnęła łbem, Zła Ziemia i Szkarłatny świt były jej dobrze znane z opowiadań babki. I jasne było to, że Mon ich nie lubiła, a przynajmniej nie lubiła Złej Ziemi. Grima postanowiła nie osądzać ani Szkarłatnego Świtu, ani Zachodnich Ziem, mimo tego, że Świt stał za śmiercią Vendetty. Minęło wiele lat, wszystko teraz było inne. Lepiej nie uprzedzać się do kogoś, kto może okazać się przyjacielem.
Mina Grimy zrzedła nieco kiedy Ines wspomniała północne ziemie. Czyli... szanse na to, że ziemie Płonących należały teraz do kogoś innego, były spore. No trudno... Jakoś to będzie, najpierw trzeba pozbierać trochę informacji.
-Wąż, huh. To ten, z którym rozmawiałaś.- mruknęła bardziej do siebie niż do kapłanki, nieco zdziwiona że zwykły wąż w ogóle miał na tyle odwagi by próbować stanąć na równi z lwimi królami. Co on sobie myślał?
-Mam nadzieję że w razie spotkania z tym...Yehissesem, nie padnę martwa nim w ogóle zorientuję się, że nadepnęłam mu na ogon. Ale skoro rozmawiał z tobą... chyba nie jest bezmyślnym gadem, prawda? Będę mogła powołać się na ciebie, w razie gdybym jednak kiedyś go spotkała?- kto wie w jakich okolicznościach będzie miała przyjemność porozmawiać ze żmijem. Lepiej mieć jakąkolwiek linię obrony, albo chociaż próbować wybić pomysł gryzienia z łebka Sadisma. Może usłyszawszy imię Ines, będzie skory do darowania życia Grimy.
Trochę irytowało ją, że ktoś tak mały zdawał się mieć więcej władzy niż nie jeden lew. Przecież...przecież to był tylko wąż.
-No, to już wiem co będę robić przez najbliższe dni... Muszę rozeznać się w terenie, zobaczyć Płonącą Ziemię, i dowiedzieć się, ile z tych ziem zostało zagarniętych przez inne stada... Jak tylko się czegoś dowiem, będziesz wiedzieć o tym pierwsza.-


RE: Płonąca równina. - Inés - 21-09-2015

- Nie wiem, chyba nie, spotkałam go po raz pierwszy - przyznała, niepewnie wzruszając barkami. - Tak, myślę, że możesz się na mnie powołać, chociaż nie wiem, czy ci to w czymś pomoże.
Rozmowa z Yehissesem nie była największą katorgą jej życia, ale też w tak krótkim czasie ciężko było stwierdzić, czy tamten zapałał do niej sympatią. Wydawało się to wątpliwym - w końcu przybył tu, jak sam to ujął, w celach dyplomatycznych.
Jasnowłosej zupełnie nie przeszkadzało, że jej poprzedni rozmówca był wężem. Jak to już było wspomniane, dla niej gatunek nie grał żadnej roli - w jej stadzie również przewinęły się różne dziwne osobistości. Może nie aż tak dziwne, ale z pewnością nieco ją to przyzwyczaiło do podobnych spotkań.
- Dziękuję. Będę wdzięczna - dodała ze szczerym zadowoleniem.
Ines nigdy nie miała wielkiego parcia na wieści o sytuacji międzystadnej, ale skoro słychać było coś o zagrożeniu, to każda nowa informacja może okazać się na wagę złota.