Źródełko - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7) +--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102) +--- Wątek: Źródełko (/showthread.php?tid=100) |
RE: Źródełko - Hasira - 07-10-2012 //luz, mam co robić ;p Hasira pożegnała się z zakochaną dwójką skinieniem łba. Słyszała dostatecznie wiele z tej rozmowy, by wiedzieć, że Suri będzie się starała o dołączenie do Lwiej Ziemi. Może to i dobrze? Może jej entuzjazm i zaangażowanie we wszystko sprawią, że z tyłka Vasanti wypadnie ten sztywniacki kijek i królowa zacznie się zachowywać jak normalny kot? W każdym razie krzyżyk im na drogę, buziaczki, pa pa. Bo tu miała kupkę nieszczęścia, której twórczynią sama była. Aż się trochę wyprostowała z dumy, że coś jej w tak przekonującym stopniu wyszło. Teraz będzie ją pamiętał przez całe życie, hurra! - No już, już. Poklepała go wolną łapą po grzbiecie, nie całkiem panując nad siłą i ciężarem klepnięć. Ale dobrze mu to zrobi, tak po prawdzie, wodę do końca wykaszle i może czkawki się pozbędzie - wolała go nie straszyć, bo trupa to już na pewno musiałaby zepchnąć do wody, a Corragio nie wyglądał jej na takiego, co to ma mocne serce. Skoro tulił się w tym przerażeniu/z zimna/choroby psychicznej do sprawcy swojego całego nieszczęścia, nie licząc tego dotyczącego starszej siostry, to musiało być z nim źle. A Hasira, choć złośliwą bestią była na pewno, nie poczuwała się do bezmyślnego okrucieństwa. Co innego takie zasłużone, oczywiście. - Nie idę, nigdzie nie idę, wrzodzie nadupny. Zostanę tu z tobą, aż wyschniesz. Powiedziała niemalże czule, bo nawet to barwne określenie brzmiało uroczo w wygiętym uśmiechem pysku, kiedy tak patrzyła na tę trzęsącą się kupkę kłaków. Rozczulił ją w tej chwili, kiedy w obliczu próby pokazał, że wciąż jest... dzieckiem. Choć pazurki miał nieco ostrzejsze, niż całkiem małe kocięta, to zachowywał się bardzo podobnie. Zapewne gdy dojdzie do siebie, albo będzie przerażony, albo zacznie natychmiast udawać, że nic takiego się nie działo - ale ona przecież będzie wiedzieć lepiej. I on będzie wiedział, że ona wie. I w ten sposób tygrysy znowu górą. Dlatego na razie przejechała ciemnoróżowym jęzorem, niosąc ciepło i pocieszenie, po czole burka. Zburzyła mu zaczątki nędznej grzywy i potargała nawet brwi, ale... czy tak się zachowuje ktoś, kto chce, żebyś umarł z nędzy i rozpaczy, utopiony na słonecznym lądzie? RE: Źródełko - Corragio - 11-10-2012 Tygrysica się nie myliła - wykaszlał resztę wody z płuc, mrugając szybko. Uch, siłę w łapach to ona miała! Łzy stanęły w Corrkowych oczkach, ale udało się ich nie wypuścić na pysk. Sukces! Kiedy brązowe kosmyki, uwolnione od jęzora Hasiry, załaskotały szkarłatne ślepia, potrząsnął łbem żeby je strząsnąć. Teraz to już naprawdę był skołowany! Znaczy...ten, nie żeby się nie cieszył z tego że tygrysica go nie odepchnęła. Ale to już przesada, nie był dzieckiem! Uch, matka robiła tak samo. To było takie irytująca. Jakby był małym lwiątkiem i nie dawał rady wyczyścić sobie grzywy. Pff. No i...jakoś tak dopiero teraz zaczął sobie zdawać sprawę z tego, jak go nazwała pasiasta. Nie puścił łapy ani nie schował pazurków, ale uniósł pysk, patrząc w zielone ślepia z wyrzutem. - Ej! - pisnął z oburzeniem. Przecież miał swoje imię! Tak jak sama samica. Pomijając fakt, że w sumie nie samo znaczenie słów tygrysicy go ubodło, a to, że nie zwróciła się doń po imieniu. No co za bezczelność, a się przedstawiał! On, on mógł nie zwracać się do niej po imieniu - jako lepszy, lew i no...po prostu to by dziwnie brzmiało, hmpf. "Hasiro"! Strasznie sztywne imię! Nie ma nawet takiego wspaniałego brzmienia jak "Corragio"! Taak, jego rodzice nawet tak go nie skrzywdzili, nadając takie miano. - Jestem Corragio! - burknął, przytulając się znowu do rudej, poznaczonej paskami łapy. Pazurki, jakby niechętnie schował. I mimo tego, że przed chwilą przeżył okropny szok, mało nie postradał życia, został uratowany przez najgorszego wroga to przykrzyło mu się siedzenie na zadku. A wstawać się nie chciało, taka łapa to ciepła była! Usadowił się wygodniej, machając wściekle ogonem, który smagał trawy jak bicz. Nuudno, pani...eee, wrzodu nadupnego! RE: Źródełko - Hasira - 13-10-2012 - Wiem. I co z tego? Odparła Koreczkowi pogodnie, wiedząc już, jak nazwie go następnym razem, gdy młody się o to upomni. Ooo, to pokocha jeszcze bardziej. Była tego pewna. Jej także sprzykrzyło się stanie w miejscu, zwłaszcza z takim jednym mokrym ciężarem na łapie, więc uwaliła się na ziemię - tak jak stała, "załamała" pod sobą łapy i buch, już leżała, z lewą kończyną przed siebie wyciągniętą, by się bure dziecko dalej mogło tulić, a drugą podwiniętą wygodnie pod brzuch. Dobrze, że wcześniej schował pazury, bo mógłby jej wskutek tego nagłego poruszenia rozorać skórę, a wtedy znowu musiałaby go wrzucić do wody. Lepiej wyschnąć, nie? Ziewnęła szeroko, nie starając się jakoś szczególnie ani ukazać mu kły - w końcu widział je już w całej okazałości wcześniej - ani je ukryć, bo po co. Potem mlasnęła ozorem. Zastrzygła uchem. Poruszyła wąsami. Rozdęła nozdrza... Tak, nudziła się. - To co teraz, burek? RE: Źródełko - Corragio - 15-10-2012 Correk zmarszył nos. Jak to, co z tego? Popatrzył na tygrysicę jak na kogoś niespełna rozumu. Ba, nic dziwnego - tak myślał! Pasiaste koty, też coś. - No...imię jest po to, żebyś tak do mnie mówiła. - rzekł niepewnie, nie umiejąc tego dokładniej wyjaśnić. Przecież to takie oczywiste! Już miał zamiar podjąć kolejną próbę wyjaśnienia tejże mało inteligentnej istocie o co chodzi gdy...łubudub! Pisnął jak przestraszony ptak, kuląc się i zamykając ślepia. Ale jakoś...nadal czuł ciepłą, futrastą łapę . Zapach tygrysicy. W wodzie nie był, powietrza było pod dostatkiem! Zamrugał, zdziwony i otworzył szkarłatne ślepka. To co...położyłasię po prostu? Tygrysy! Nie dość że niestabline psychicznie to nawet się położyć normalnie nie umieją! Jego rozmyślania o tej jakże dziwnej rasie przerwał dziwny, ssący dźwięk pochodzący z...żołądka? O! Chyba kiszki domagały się jedzonka, żeby je można było zapchać. I kubki smakowe za mięskiem zatęskniły! Ach, ach. Gdzie on tu teraz znajdzie antylopę czy zebrę? Nawet się za bardzo nie zdziwił troską Hasiry. Był zbyt zajęty sobą. - Głodny jestem! - jęknął, puszczając w końcu łapę pasiastej - nieźle zgniecioną - i w teatralnym geście przyłożył obie łapki do żołądka, potrząsając łbem. Kiedy on ostatnio jadł? Ano, ano dawno. Kły mu wypadną z głodu! Nie! Katastrofa. - Chodźmy...na sawannę! Są tu jakieś? Złapiesz mi zebrę, o! Może Ci nie ucieknie, obie macie paski! - poderwał się na równe łapy, ucieszony własnym konceptem. Jedyny problem - nie wiedział, gdzie się jakaś porządna sawanna znajduje, z wodopojem i dostatkiem zwierzątek. Ale! Tygrysica na wygłodzoną nie wyglądała, pewnie niecnota wiedziała już coś niecoś o tych terenach! A nawet jak nie, to i tak musi mu coś znaleźć na ząb. Sama go chciała wykąpać w jeziorku, a chory polować nie może! Taak, on zawsze tryumfuje. Zwycięsto inteligencji Corragio nad siłą Hasiry! Dobrze to brzmi. Ne? Odpowiedź inna niż potwierdzająca nie jest brana pod uwagę, taki tam mały szczególik. RE: Źródełko - Hasira - 19-10-2012 - Przezwiska też są po to, żebym tak do ciebie mówiła. Odparła z udawanym zdziwieniem, unosząc wysoko brwi i tuląc ogon do boku. W ten sposób logiki tygrysiej nie pokona - nie mówiąc już o tym, że z logiką samicy nie miał najmniejszych absolutnie szans. Tak jej już było wygodnie, rozważała drzemkę nad brzegiem wody, w słoneczku, a tu nic... Biegać trzeba, niańczyć dzieci... W sumie mogłaby na niego parsknąć, żeby nie żartował i zachowywał się jak (prawie) dorosły samiec, a nie jak mleczne maleństwo, ale przypomniała sobie, że przecież z ostatniego polowania zostało jej jeszcze dobre pół strusia. Co prawda trochę trzeba będzie przebiec, ale dobrze to temu wypłoszowi zrobi, mięśni nabierze. A szkoda, żeby się mięso marnowało. Tak, Hasira miała wiele wad, z których sporą częśc Corragio już poznał. Ale szanowała cudze życie i nie lubiła odbierać go bez powodu - inaczej przecież nie wyciągnęłaby go z wody. - Mam zapasy niedaleko. Jak znajdziesz, są twoje. Rzuciła od niechcenia, opierając łeb na uwolnionej łapie. Uznała, że tym sposobem - rzucając mu wyzwanie - najlepiej nakieruje go na pożądane tory. RE: Źródełko - Corragio - 19-10-2012 Przemilczał słowa Hasiry na temat przezwisk. A, niech sobie mówi co chce, on i tak wie lepiej. Samice, na dodatek pasiaste, nie mogą się równać z lwem - dorosłym samcem, ha! No, prawie. Niewiele mu brakuje, co to jest sześć miesięcy! No i był głodny a takie błahe sprawy tylko spowolniały jego i tygrysicę przed wyruszeniem na polowanie na zebrę. Zmarszczył pysk, widząc że samica jakoś nie wstaje, mimo jego wyraźnego polecenia. Uch, jego pomysł był genialny, czyżby musiał jej to tłumaczyć? Kobiety! Co za ograniczona płeć! Najwyraźniej Hasira nie dostrzegała tego, że był głodny. A to był spory problem! Tyle czasu wędrował sam, wcześniej go napadła, teraz o mało nie utopiła a nie chciało się jej nim zajmować, nim, Corrkiem! Bezczelność, naprawdę. - Niedaleko to znaczy gdzie? - zapytał z wyraźnym przekąsem, machając energicznie ogonem, tak, że obijał się o bure boki. Potrząsnął grzywą, wyraźnie zniecierpliwiony ale też trochę podekscytowany. No, ruszże się! Szkarłatne ślepia wwiercały się w zielone oczęta, dając wyraźny sygnał że nie pora na drzemki. Hej, ktoś tu jest głodny! Ma zemdleć po drodze? Ale nagle, do rozumku skrytego pod burą strzechą, dotarło wyzwanie. Jak znajdziesz! Ma się błąkać w tym upale i szukać, nie dajcie przodkowie, zgniłego mięsa? Pff! Śmieszne! Ale pójdzie, a jak nie znajdzie to upoluje i i tak wyjdzie na jego. Ot co! Chociaż nie chciało mu się szukać. Załatwi to podstępem! - Jakież to tereny widziałaś ostatnio, Złośnico? Nie znam tej krainy a wypadało by się czegoś dowiedzieć! - zagadnął niewinnie, unosząc ku niebu oczęta i kiwając pyskiem z mądrą miną. Ha! Taak, na pewno powie, jak to samica. Ba, gdyby wiedziała jakie on ma pomysły, ha! Ale się nie domyśli, oczywiście. RE: Źródełko - Hasira - 20-10-2012 Hasira westchnęła ciężko, kiedy Corragio popisał się przynależną mu bystrością umysłu i kreatywnością w rozwiązywaniu zadań. Nie, wizjonerem to on nigdy nie będzie. Co najwyżej narzędziem w ręku sprytniejszych od siebie. Łapie, znaczy. - Głupi jesteś czy po prostu nigdy nie tropiłeś, dziecko? Po moim zapachu idź. Kiedy tu przyszłam, miałam na pysku krew; jej zapach unosi się wśród drzew do teraz. Naprawdę... Parsknęła na koniec, ochlapując go wodą dla kurażu. Trochę, ale niech go to zmobilizuje do działania i ruszenia tej burej dupy. A co jej tam, niech nawet zje całego strusia, jak go znajdzie; ona upoluje sobie następne zwierzę, mniej łykowate, a Korek będzie miał u niej dług. Nawet taki, którego będzie się wypierał, to zawsze dług. A to się później bardzo, bardzo przydaje. - Kiedy trop się urwie, a znad ziemi zapachnie śmiercią, wespnij się na drzewo. Lwy tego nie umieją, ale ty jesteś mały i chudy, to sobie poradzisz. Nie próbuj jeść zwierzyny na drzewie, bo zlecisz i się połamiesz, a ja nie przylecę na ratunek. Zrzuć ją i zejdź. I tam zjedz. Wiedziała, że instruując go tak szczegółowo, sprawi, że burek tylko tym bardziej zapali się do wspinaczki i udawania tygrysa na drzewie. Było jej to obojętne, ponieważ niezależnie od rozwoju sytuacji, Hasira i tak wygra. Jeśli zje na dole - postąpi zgodnie z jej przykazaniem; jeśli zleci - przekona się, że miała rację; jeśli zaś podoła i utrzyma się na konarach, rozszarpując strusia kłami, będzie się uczył zachowań tygrysa. Przekonany o zwycięstwie, podejmie kolejne podsuwane wyzwania, wymagające umiejętności przynależnych jej gatunkowi. I sam nie zauważy, że brakuje mu tylko pasków, by być z tej samej rodziny, co ona... Zwłaszcza, kiedy już nauczy go pływać, bo miała to w planach. Miała dużo planów... RE: Źródełko - Lena - 21-10-2012 Lena dotarła tu, przyciągnięta pluskiem szalonego źródełka postanowiła ugasić pragnienie czystą świerzutką wodą. Zeszła po stromym zboczu ,zachaczajac przy okazji palcem o wystający korzeń.. - Auuaaa..- miałknęła, by zaraz zamilknąć i dac susa w krzaki. Owe zachowanie u młodej lwicy spowodował widok dwóch rozmawiających ze sobą kotów.. A dokładniej tygrysa i lwa. Nie mogą jej teraz zobaczyc!! To mogą być wrogowie. Posiedzi sobie tutaj trochę ,może sobie pójdą. RE: Źródełko - Corragio - 21-10-2012 Biedny burek - nic a nic nie podejrzewał! No, może się doszukiwał pułapki w słowach Hasiry, ale nic nie wyłapał. Chyba że go oszukiwała z tym drzewem - pewnie tak, kot na drzewie! Pff. I co jeszcze? Na drzewach siedzą tylko...ptaki! I jakieś tak robaczki, eee, tak. Też coś, drzewo i kot! Nawet tygrysy nie są aż tak dziwne! Prychnął z oburzeniem, kiedy tygrysica skończyła mówić. Nie dość że go obraża, to jeszcze nie chce jej się z nim iść! A on, biedny, był zmęczony. Kręciło mu się trochę we łbie po tej kąpieli, nadal nie był całkiem suchy i dotkliwie odczuwał ciężar Suri na swojej klatce piersiowej. Wstydź się, wstydź, ty pasiasta potworo! Uniósł łeb i przywdziawszy na pysk urażoną minę, odwrócił się od zielonookiej. Nie omieszkał pacnąć jej końcówką ogona po nosie - ale i to mu się nie udało, chybił i brązowy pędzel przemknął po prostu koło tygrysiego pyska, niewinnie i swobodnie. Uch! Nie zwrócił uwagi na krzyk bólu jakieś lwicy - był ponad to, a co! I właśnie, mogłaby ciszej krzyczeć, niektórzy mają wrażliwe uszy. Zgodnie ze wskazówkami, pociągnął nosem, chcąc złapać woń krwi. Eee, to chyba ta metaliczna, prawda? Zmieszana z wonią Złośnicy. Chyba. Na wszelki wypadek zerknął pod łapy - ślady! To go uratuje! Musiała jakieś ślady zostawić i kropelki krwi z pyska, o. Taak! Widział je! Czerwonawe kropki. Ruszył ich śladem, co jakiś czas węsząc i strosząc wąsy. Drzewa! Uch, tu było dużo drzew. Zatrzymał się, niepewny czy go nie przegapił i uniósł łeb, chcąc się przedrzeć wzrokiem przez zielone korony. Na pewno zauważy truchło! //Nie wiedziałam jak to ładnie opisać, toteż pozwoliłam sobie na małe PG, o. RE: Źródełko - Hasira - 21-10-2012 Obserwowała Korkowe poruszanie się wśród drzew. Nic nie odpowiedział, to aż dziwne... Ale w sumie lepiej dla niej. - Daaalej. Mruknęła, bo przecież był o wiele za blisko; gdyby zawlokła strusicę aż tu, przecież słyszałby ją i czuł wcześniej i mocniej. Truchło zostawiła prawie na granicy lasu, więc przed Corragio co najmniej dwadzieścia minut truchtu - i to w jedną stronę. A ona w tym czasie akurat się zdrzemnie. Krótkie przerwy na sen były według Hasiry idealne - oszukiwały umysł, sprawiając wrażenie, że z jednego dnia robią się trzy lub cztery, i tym samym wydłużały czas, jaki według wewnętrznego zegara spędzała wśród żywych. A należała do tych, którzy chcieli uzbierać dni jak najwięcej. Mlasnęła, przestając patrzeć na burego, i ułożyła łeb wygodnie na łapach. Zastrzygła jeszcze uchem, słysząc jakiś tam pisk, ale nie zareagowała na niego - niech się zwierzyna przed drapieżnikiem kryje, dobrze robi. Dopóki nikt nie przyjdzie jej tu przeszkadzać, ona też nie zamierzała pchać się z łapami do innych. Czas na sen... //na moje to po prostu je przynieś, jak uznasz, że to już ;) ono rzeczywiście wisi na drzewie - i tyle.// RE: Źródełko - Lena - 21-10-2012 z/t RE: Źródełko - Corragio - 21-10-2012 Obejrzał się akurat w chwili kiedy tygrysica mruczała, zobaczył więc otwartą paszczę. Ale nie pomyślał że to zachęta - ona się pewnie z niego śmiała! Hmpf! Niedoczekanie! Obrócił się gwałtownie, ruszając sztywno do przodu. Do czego to doszło! Wyśmiewa jego staranne poszukiwania i wysiłki! Oburzające. Starając się wyrzucić sprzed oczu obraz tygrysiego pyska, wykrzywionego - przez wyobraźnie Corrka - w złośliwym grymasie, warknął ostro. I nawet nieźle to zabrzmiało, hej! Całkiem...całkiem poważnie, takie ostrzegawcze warknięcie, ha! Zadowolenie i duma ze swojego wyczynu skutecznie odegnały wizję mordki tygryski. No, teraz może się skupić na poszukiwaniach. Prawdę mówiąc, nie chciało mu się tak dokładnie sprawdzać caaałego terenu! Strasznie dużo roboty. Ale miał szczęście - znów pojawiły się czerwone kropelki i niewyraźne odciski opuszek pasiastej. Wspaniale! Nie mogła to być zmyłka, bo nie wiedziała że Correk tu jest zanim pojawiła się nad Źródełkiem. Zabawne! Właściwie cały czas myślał o tygrysicy - uświadomił to sobie, podążając za tropem. Zamyślił się wręcz - rzadki to stan dla burka! - o tym, że Złośnica znacznie wypłynęła na jego życie. Była pierwszą osobą którą spotkał na tych terenach i z którą od razu się pociął. No, prawie od razu. A potem trafił na nią jeszcze raz. Choć jeszcze się prawie nie znali, Corragio miał wrażenie że zna ją równie dobrze jak Liadan. Liadan! Liadan! Zapomniał. Bolesny wyrzut ścisnął bure serce - jak on mógł? Skupiony na sobie, na ratowaniu życia przed tygrysicą, zapomniał. Miał szukać szkarłatnookiej, miał być żywym dowodem że nie cała rodzina się od niej odwróciła. Naiwny, wierzył że samica obecnie należąca do Shetani przejmuje się tym, że rodzina ją odrzuciła. Heh! Zabawne. I trochę wzruszające - choć nie miał najlepszego charakteru, był burą podłotą, chciał kogoś uszczęśliwić. Kochał szczerze i mocno, mimo tego że siostra czasami była dlań okropna i odpychająca. Dlatego ją kochał! Starszą siostrę, bo to jednak ona trwała przy Korku i zawsze była w zasięgu wzroku, polowała z małym bratem. Nie to co braciszek! Ha! Bliźniaki, tak? Ciekawe co go łączyło z bratem prócz szkarłatnych ślepi. Znalazł się piękniś ze złotą sierścią, po dziadziu, tak? Też coś. Correk wolał być bury niż tak obrzydliwie złoty! Ha, zdecydowanie. Co nie zmieniało faktu że trochę bure serduszko bolało - braciszek go nie zatrzymał, mimo licznych słów i prób nawiązania z nim głębszych kontaktów. Wcale a wcale! Ale on taki nie był, nie! Poszedł za Liadan. Idąc tak po szlaku utworzonym przez czerwone, zaschłe już na źdźbłach trawy, kropelki, postanowił że nie zaniecha poszukiwań. Chociaż...miałby opuścić tygrysicę i zostawić ją na pastę losu? Sam słyszał jej historię. Ona nie miała nikogo - a on siostrę. Poza tym, miała małe szanse na znalezienie kogoś znajomego prócz Suri - biała lwica ją polubiła, była trochę dziwna, o! Nikt normalny tygrysów nie lubi, na przykład ta brązowa lwica spod baobabu. No! I miałby ją tak zostawić, samą? Przecież ona sobie rady nie da! A on by miał kogoś mniej inteligentnego pod sobą, kto umie polować i pływać. Całkiem niezła z niej służka by była, serio! Ale jak to rozwiązać? Tak dumając, wlazł na drzewo. Nie, nie wspiął się. Zderzył się z pniem, boleśnie uderzając w łeb. Odskoczył z piskiem bólu, z rozpędem padając na zadek. Aaau! Obejrzał się prędko, chcąc zobaczyć czy Hasira nie widzi. Był już jednak za daleko - ups, czy nie za daleko? Wstał i rozejrzał się niepewnie, by nieśmiało pociagnąć nosem. Hej! Wyczuł coś...mięsko! Wyczuł, naprawdę. Kawałek stąd, w lewo. Zerwał się na równe łapy i pobiegł w tamtym kierunku. Minąłby drzewo wyznaczone przez pasiastą, gdyby jakiś strzęp koloru nie mignął mu w górze. Zatrzymał się, znów zaliczając zderzenie z pniem. Hej, złośliwość jakaś! To duch śpiącej utrudnia mu życie, założyłby się o wszystko. Tygrysy, ech, tygrysy! Wracając do mięska i drzewa. Mięso naprawdę wisiało na konarze! Wysoko! Przełknął ślinę, zarówno z głodu jak i strachu. Eee...on tam nie wejdzie! Musi. Nie wejdzie. Wejdzie, pokaże że nie jest gorszy. Jak zrzuci jedzenie to i tak będzie gorszy! Za dużo było tych myśli na biedny Corrkowy rozum, za dużo. Ze strachem w szkarłatnych ślepiach, zbliżył się do pnia i wbił pazury przednich łap w korę, zaś tylne łapki oparł o wystające gałązki. I...nie dotykał ziemi! Ogarnęła go panika. Niee! Musi zejść...musi wejść! Z nagłym przypływem szalonej odwagi wyjął pazury z drewna i chwycił łapą gałąź rosnącą wyżej. Instynktownie się podciągnął, znajdując trochę wyżej. A mało a by zapomniał żeby znaleźć oparcie dla przednich łap! Ale jakoś poszło. Póóóźniej, po paru upadkach, z bolącym grzbietem, rosnącym guzem pod grzywą, siedział niepewnie na gałęzi, z przerażeniem w ślepiach wpatrując się w strusia. CO?! Miał zjeść ptaka? Czyste kpiny! Gdzie zeberka? Półwarknął - półmiauknął, jakby nie wiedział czy być złym czy płakać z żałości. Ale głód był już całkiem potężny. I był sam zdecydowanie za długo! Zdecydowanie. Złapał mięso w pysk i ostrożnie przyciągnął je do siebie, zerkając ze strachem w dół. Teraz szybko zje i...jakoś zejdzie. No! Nie patyczkował się - rozszarpał ostrymi kiełkami truchło i wyjadał co lepsze kąski, ubrudziwszy cały pysk juchą strusia. O dziwo, jedzenie poszło całkiem szybko, jakoś zapomniał o tym że siedzi na drzewie. Niesamowite! Nawet po skończeniu jedzenia - niewiele zostało z tej zdobyczy, oj niewiele! - wyrwał ptakowi dwa piórka, by udowodnić kocicy że znalazł zdobycz. I zabrał się za schodzenie. Oszczędzę wam opisu męk Corrkowych, wiedzcie jedno - znalazł się na ziemi! Tak, drodzy państwo, na ziemi. Z obłędem w ślepiach, cały usmarowany krwią i poznaczony wyraźnymi uderzeniami, z piórami w pysku, ruszył biegiem. Mimo zmęczenia i protestów świeżo co napełnionego żołądka, biegł w szaleńczym tempie, bez tchu prawie. Pod koniec musiał zwolnić, ale kiedy zobaczył śpiącą zielonooką, ulga zawitała w burkowym sercu i wymalowała się na poczciwym pysku, usmarowanym juchą. TAK! Zatrzymał się przed kocicą i upuścił na jej łeb piórka, trochę obślinione. Ryknął tryumfalnie, trochę cienko - ale jednak! Tak, wygrał! Zjadł! Eee..wrócił choć niecały i średnio zdrowy! Corragio podskakiwał radośnie, nie mogąc się doczekać aż tygryska się obudzi. WYGRAŁ! - WYGRAŁEM! Wszedłem na drzewo, haa! I wcale nie zrzucałem zdobyczy, ha! Nie musiałem, bo jestem wspaniały i zdolny! Ha, ha, ha! Sama zobaczysz, że jest na konarze ta...eee, no, trochę mięsa! Widzisz? - zalał Hasirę potokiem wymowy, uniesiony entuzjazmem i radością płynącą ze zwycięstwa i pełnego żołądka. Szkarłatne ślepia błyszczały dumnie. No, teraz czas na pochwały! RE: Źródełko - Hasira - 23-10-2012 Łupanie łap w podłoże obudziło ją chwilę wcześniej nawet, nim przyleciał i odstawił swój nastoletni taniec radości. Poobijany taki jakiś, potarmoszony, przyuważyła nawet gałązki zaczepione w tej nędznej grzywie - i nie musiała się zastanawiać, czy wlazł i zjadł strusia na górze, czy może przekupił jakąś małpę, by zrzuciła mu mięso. Sam jej powiedział. Hasira uśmiechnęła się, podejrzanie zadowolona. - No brawo, brawo... Przeciągnęła się, wystawiając łapy prawie że do rzeki, pasiasta od samych palców do końca ogona. Długa była. Dłuższa niż większość lwów nawet, a co dopiero niż jakiś tam niedorosły samczyk. W sumie wybrał część dla niej najtrudniejszą, jeśli chodzi o udowodnienie zwycięstwa - ale jeśli powściągnie próżność, będzie z tego miała nawet lepsze efekty. Tak, tak zrobi, choć z trudem. Miała nadzieję, że obietnica większej wygranej na końcu drogi powściągnie jej naturalne dążenia. Wstała więc, ujęła pióra na ich końcach i zbliżyła się do Corragio miękkim podejściem. Stawiała łapy nienaturalnie cicho jak na takie wielkie bydlę, ale cóż - takie uroki bycia kotem. I wetknęła mu te dwa pióra w grzywę, między szyją a łopatką, jedno koło drugiego. - To dowód na to, że ci się udało. A w nagrodę mogę cię nauczyć jeszcze paru rzeczy... Mruknęła od niechcenia, poprawiając mu piórka. Szare były i potarmoszone - idealnie pasowały do burego i wyliniałego tu i ówdzie lewka. Idiotycznie by wyglądał z dumną papuzią koroną przecież. RE: Źródełko - Corragio - 27-10-2012 Stał nieruchomo, kiedy zdobyczne piórka zostały mu wkładane w grzywę. Było ogromne prawdopodobieństwo że młodziak zgubi przynajmniej jedno z nich. Ale, z drugiej - możliwość że szare farfocle przetrwają! Bo, trzeba się nimi komuś pochwalić. Liadan, tak na przykład. Oczywiście, wypadałoby żeby tygrysica była obecna i poznała jego siostrę i poręczyła, że naprawdę wlazł na drzewo. Już, już rozpływał się w marzeniach... Gdy oczywiście, w stanie stałym jego umysł utrzymała Hasira. Uch, ruda! Jak komar po prostu! No, może nie jak komar ale jak...jak ona, no. Nadstawił uszu, coby usłyszeć co też ma mu do przekazania. Wytrzeszczył szkarłatne ślepia, po części ze zdziwienia i oburzenia. Hejhej! Nie pozwalasz ty sobie na za dużo, pasiasta Złośnico, hę? A kiedyś ta "niższa" klasa była porządniej wychowana, teraz nikt o to nie dba! Wszyscy równi, też mi coś. Kłamstwo i nieprawda, ot co! On przecież był lepszy! Wypiął wątłą pierś i przywołał na pysk dobrotliwy, pobłażliwy uśmiech pełen wyższości. Tygrysia dziecinko, mówisz co ci ślina na język przyniesie! - Ty mnie uczyć? Taak, doceniam Twoją chęć wykazania się, ale tacy jak ty nie mogą mnie niczego nauczyć. Ja już wszystko umiem, naprawdę. Ale to miłe! - przemówił radośnie, mówiąc trochę wolno - tak, aby na pewno zostać zrozumianym. Nie bał się, że ją urazi. Przodkowie! On się kiedykolwiek zastanawiał nad tym, że ktoś może się czuć urażony jego słowami? Pff! Nawet w snach nie wyczyniał takich dziwacznych rzeczy. Urażone to mogą być tylko...hmm, właściwie nikt. Kto by się przejmował słowami? On, oczywiście, bo ponad przeciętnie inteligenty ale tak to? Pewnie, że nikt. Cholera, patrzcie, Przodkowie. A to byli wrogowie! No, powiedzmy. Zaczęło się od baobabu! Hej, on właściwie jej wtedy nie odpowiedział! - Tak, niszczenie może przynieść ulgę, ale nie każdemu. Tobie...myślę, że jakbyś porysowała pazurem w piasku, poczułabyś się lepiej. - stwierdził tonem mędrca, przymykając niezwykle pięknie szkarłatne oczyska. No i oczywiście, że Hasira nie mogłaby się wyładować drapaniem baobabu, bo tak mógł się wyładować Correk. A ona...prostszy umysł to i mniej efektowne wyładowanie emocji, o. Tak uważał burek, choć, jak to on, mylił się stokrotnie. Hej, czy on w ogóle kiedyś zdobędzie choć kroplę mądrości? RE: Źródełko - Hasira - 29-10-2012 Hasira uniosła tylko brwi. - Naprawdę? I nie miał potem czasu na reakcję, bo w łeb zdzieliła go silna tygrysia łapa. Miała i więcej krzepy, i szybkości, a Corragio nie należał do tych spostrzegawczych - wbrew temu, co sam sądził. I może to kręcenie we łbie, którego doświadczał właśnie na osobiste swoje życzenie, wyrażone głośno i wyraźnie, trochę mu to uprzytomni. O czym mówił dalej, nie miała pojęcia, ale zbiegło się to w czasie z wymierzoną mu nauczką, więc zrzuciła ten bełkot na karb zawrotów. Nie pamiętała przecież za grosz, pod jakim pretekstem zaczepiła go wtedy pod baobabem - i nie robiło jej różnicy, co chciał odpowiedzieć, bo wtedy szukała okazji do bójki, a nie martwej natury, która się nie rusza, więc nie zaskakuje. Całkiem skutecznie ją wtedy znalazła, jakkolwiek obecny tutaj buras nie był chyba godziwym sparingpartnerem dla dorosłej tygrysicy. No, ale na bezrybiu i rak ryba. Hasira, nie czekając na Korka, ruszyła kołyszącym krokiem między drzewa. Jak będzie chciał, to ją znajdzie... Jeśli jeszcze pamięta, jak się tropi. z/t |