Pustkowie - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Pustkowie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=66) +--- Wątek: Pustkowie (/showthread.php?tid=75) |
RE: Pustkowie - Kahawian - 01-05-2013 Wzmiankę Morana o opuszczeniu go przez rodzinę przemilczał. Nie są to łatwe tematy i po prostu nie warto ich poruszać. Po co denerwować brązowogrzywego? Gdy młodzieniec zasiadł obok niego, prawą łapą delikatnie przesunął po podłożu i na nią przeniósł ciężar ciała. Stara blizna lekko pulsowała... pogoda zaczyna się psuć. - Nic się nie zmieniło, Moranie, nadal podróżuję sam. Co do stad, nie widziałem żadnego od wielu dni. Mogę nawet powiedzieć, że jesteś pierwszym lwem jakiego widzę od wielu dni.- Wzrokiem omiótł niebo. Z każdą chwilą wydobywanie kolejnych słów szło mu łatwiej. Od momentu gdy rozpoznał młodzika, czuł się już zupełnie rozluźniony. - Pytasz się, co mnie sprowadza? Dawno nie byłem na tych ziemiach, a każda nowa informacja jest mile widziana. Z resztą, moje kości lepiej znoszą taki upał niż chłody. Tak więc cel wizyty jest dwojaki. Jeden to po prostu zaktualizowanie wiadomości o tych terenach, a drugi to zwykła chęć rozrywki i próba siły mego ciała. Ognistooki wzburzył grzywę, a jego ogon swobodnie owinął się wokół łap. Czerpał przyjemność z tej rozmowy. A dla niego to nie było typowe... RE: Pustkowie - Moran - 01-05-2013 - Już się obawiałem, że zagrzałeś sobie miejsce w jakimś uroczym stadku. Przykro by było, gdybyś stał po przeciwnej stronie barykady... Coś błysnęło w turkusowym oku Morana. Znał Kahawiana już wcześniej, a podczas tej, na razie krótkiej konwersacji, utwierdzał się tylko w przekonaniu, że samiec mógłby mu się do czegoś przydać. Nie tylko jemu samemu, ale i całemu stadu. Świt cierpiał na niedosyt lojalnych członków, a wszyscy dotychczasowi kandydaci okazywali się być totalnymi półgłówkami. Huh, szkoda nawet takich wspominać... Kudłaczowi zależało na przynależności ognistookiego do Szkarłatnych, lecz pierw chciał mu dać czas na rozeznanie się w terenie, a sobie na lepsze poznanie dawnego wybawiciela. Ba, a czy on w ogóle będzie chciał zostać tutaj na dłużej? Snuł plany na przyszłość, a nie wziął pod uwagę tej małej, acz wiele zmieniającej kwestii. - Co potem zrobisz? Znów popędzisz przed siebie, szukając jakiegoś miejsca do przeżycia? Świadomie użył tego ostatniego słowa. Samotniczy tryb życia zawsze kojarzył się mu z bezsensownym łażeniem od kąta do kąta - byleby tylko coś upolować, coś pić i gdzieś spać. Żadnych wyższych wartości, rodziny, towarzyszy, dla których można by było żyć i ponieść śmierć. Co to za byt, który nie ma celu? RE: Pustkowie - Kahawian - 01-05-2013 Roześmiał się słysząc słowa młodzika. - Uważasz że z moim charakterem i wyglądem jakikolwiek samiec pozwolił mi dołączyć do stada? Moja pomoc była doceniana, ale jakoś nie potrafiono mi zaufać. Jak dla mnie nie o to chodzi w stadzie. Stado to siła, organizm, w którym jeśli jeden narząd nie funkcjonuje dobrze, to całość choruje. Jeśli jedno nie ufa drugiemu nie ma mowy o stadzie. Co najwyżej o współpracy, do czasu, aż któreś się wyłamie. Temat, który poruszył Moran dla Kahawiana był tematem-rzeką. Miał wystarczającą ilość czasu, by to przemyśleć i stworzyć chociaż zarys zasad jedności. Mógłby mówić o tym długo, ale nie miał ochoty zanudzić morskookiego. - Wiesz, jest to ciekawe pytanie, młody przyjacielu. Do tej pory oprócz kilku pokruszonych skał nic mnie nie zatrzymywało. - Tak, pokruszone skały. Lwice, które liczyły jedynie na to, że znajdą sobie opiekuna na czas podróży, albo grupki młodych samców liczące na na nowego członka. Tyle że te stadka oferm nie miały szansy utrzymać się razem nawet przy jego pomocy. Ich ideały i pomysł na życie nie wróżyły dla nich nic dobrego. Po chwili ciszy ponownie się odezwał. - Myślę, że ta podróż zaczęła mnie nużyć. Kilka lat wędrówki w samotności... któż nie miałby tego w końcu dosyć? Miałem zamiar iść, aż odnajdę jakieś przyjemne miejsce albo stado, które zdołałoby zrozumieć moje przekonania. RE: Pustkowie - Moran - 01-05-2013 Musiał się mocno powstrzymywać od triumfalnego uśmieszku, który chciał wleźć na jego pysk. Nie mógł na to pozwolić, gdyż zdradziłoby to nieco egoistyczne intencje Kudłacza. - A ja chyba znam remedium na twój problem - odparł wreszcie, po czym szybko przeszedł do sedna - Szkarłatny Świt. Stado, które założyła Kami, by zgromadzić swoją rodzinę i tylko ewentualnie zasilać je obcymi z zewnątrz. Z czasem wyszło, że jej dzieci miały sobie jej starania za nic, a ci, którzy nimi nie byli, potrafili się mocno zgrać i zrośli się ze sobą. Jesteśmy jedną wielką rodziną dla tych, którzy chcą do niej dołączyć. Doceniamy starania, ganimy za lenistwo i brak szacunku wobec innych. Respektujemy hierarchię i chociaż adepci służą nam jako podnóżek, to nagradzamy ich za dobrą pracę. Skusisz się, Kahawianie? Nie mieszamy się w sprawy innych stad, o ile nam nie zagrażają i nie naruszają naszej prywatności. Mamy własne, rozległe ziemie, niepotrzebne nam są podboje. Przynajmniej nie teraz. RE: Pustkowie - Kahawian - 01-05-2013 Z lekkim zaskoczeniem przyglądał się samcowi. Musiał to spokojnie przemyśleć. Czy jest gotowy na ponowne życie w stadzie? Ze słów Morana wynikało, że stał wysoko w hierarchii stada, być może nawet nim dowodził. Pamiętał tego młodzika, jednak tyle czasu minęło od ich spotkania. Spór z rodziną mógł go zmienić... lecz z drugiej strony, czy nie zasłużył na pewną dozę zaufania? Sam fakt, że podziękował po tak długim czasie świadczył na jego korzyść. Może i młodych traktowali surowo, ale czy nie w ten sposób mogą być pewni wierności rodziny? Sam pamiętał, że jego bratu pozwalano na wszystko. To wspomnienie pozwoliło Kahawianowi podjąć decyzję. - Muszę przyznać Moranie, że mnie zaskoczyłeś. Naprawdę, dawno mnie tu nie było. Opis twojego stada brzmi naprawdę kusząco. I jeśli jesteś nadal pewien swej propozycji, to chętnie do was dołączę. Dwugrzywy mówiąc te słowa, jakby się zmienił. Miękki blask oczu zniknął, pojawił się ten stalowy. Wypowiadał te słowa z pełną świadomością, dozą dumy i nutką nadziei na koniec podróży. - Kto by się spodziewał...- na jego pysku ponownie zalśnił lekki uśmiech. Być może cień przeszłości wreszcie zniknie. RE: Pustkowie - Moran - 01-05-2013 I znów się uśmiechnął, lecz tym razem nie próbował się nawet powstrzymywać. - Cieszę się, że udało mi się ciebie przekonać - rzucił całkiem szczerze. - Zanim jednak utwierdzisz się w przekonaniu, że chcesz być częścią nas, pozwól mi zaprowadzić cię na nasze, moje ziemie. //Wyślij tylko zapis do Świtu i będzie git! Wena siadła, czasu brak, wybacz mi takie krótkie coś D: RE: Pustkowie - Kahawian - 01-05-2013 W odpowiedzi uśmiechnął się do Morana. - Mądra decyzja, niebieskooki. Obaj musimy się przekonać. Ty, czy zdołam przełamać swoje przyzwyczajenia do samotności i trzymanie się własnych zasad,a ja, czy zdołam porozumieć się z twoim stadem. Może być ciekawie... // Wysłane. No problemo, ja też dzisiaj raczej średnio w humorze na twórczość. xD RE: Pustkowie - Moran - 02-05-2013 - Nie ma co zwlekać - rzucił do ognistookiego i ruszył do przodu. Wiatr zawiewał mu piaskiem w oczy, co tylko bardziej zachęcało Morana do opuszczenia tego miejsca. Cały czas bacząc, czy Kahawian podąża za nim, opuścił to miejsce. zt RE: Pustkowie - Kahawian - 02-05-2013 Po raz ostatni omiótł wzrokiem pustkowie. Po chwili w bezpiecznej odległości podążył za Moranem. zt RE: Pustkowie - Salim - 26-05-2013 Salim w ogóle się nie zastanawiał, gdzie też ma się teraz udać, toteż najnormalniej w świecie szedł przed siebie. I tak się niefortunnie złożyło, że trafił na miejsce zwane Pustkowiem. No nieee, co teraz lwice sobie o nim pomyślą? Wyprowadził je nie wiadomo gdzie... Będzie musiał jakoś to wytłumaczyć, tylko jak? Usiadł, usilnie zastanawiając się nad tym, co też takiego im powie. Wszystko wskazywało na to, że zanim cokolwiek sensownego przyjdzie mu na myśl, to one już zdążą się tu zjawić... Ech! RE: Pustkowie - Ruth - 26-05-2013 Szła jakiś kawałek za samcem, ale nie musiała się specjalnie spieszyć. Z powodu otoczenia nie bała się o to, że go zgubi. Na takim... no właśnie pustkowi (!) było to z pewnością trudne. Normalnie rzadko kiedy się tu pojawiała. Praktycznie w ogóle. Ta okolica była prędzej dla samobójców chcących skończyć ze sobą poprzez odwodnienie. Dzisiaj jednak wiał nieco chłodny wiatr dlatego dotychczasowe warunki w tej okolicy dało się wytrzymać. Z daleka ujrzała, że Salim się zatrzymał i jakby czekał na resztę grupy. Ruth obejrzała się za siebie w poszukiwaniu Nevy, a potem z powrotem przeniosła wzrok na zielonookiego krocząc w jego stronę. Gdy była wystarczająco blisko postanowiła się odezwać. -No, nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Kolejna okolica wpadła w czyjeś łapy. Niedługo nie będziemy mieli nawet gdzie spać.- widać było, że Ruth była niezbyt z tego faktu niezadowolona. Nawet na szczęście Salima nie przejęła się zbytnio okolicą w jakiej się pojawili. Bardziej była przejęta tym faktem o którym to mówiła. -No nic, choć jak tak dalej pójdzie to wkrótce każdy teren będzie czyjąś własnością.- dodała po chwili oglądając się czasami za ich towarzyszką, która prawdopodobnie jeszcze dochodziła, albo była już blisko. RE: Pustkowie - Neva - 27-05-2013 Neva w końcu dotarła na miejsce, tylko gdzie oni właściwie byli? Przecież nie było tu nawet jednego drzewa lub kałuży. No nic może przynajmniej te tereny nie należą do żadnego ze stad. -Ta lwica nie wyglądała na milusią, prawda? Zapytała, gdy już do nich dołączyła. -Jak myślicie z jakiego stada mogła pochodzić? Była nieco nie w sosie, w końcu została wyrzucona i podle potraktowana! Usiadła przy Salimie i Ruth co teraz zamierzają zrobić? RE: Pustkowie - Asante Sana - 27-05-2013 A Asante, "wyrzucony" z Lwiej Skały nieuprzejmością Hasiry, uciekał przed ciężkim deszczem, którego tak nienawidził. Krople deszczu leciały mu wprost do oczu, przez co młody lew ledwo co widział. A gdy burza przeminęła, zauważył, że znajduje się na... pustkowiu. No, może nie całkowitym, bo gdzieś tam w oddali majaczyły trzy lwie sylwetki. W powietrzu unosiła się jeszcze woń Kahawiana - jaka szkoda, że nigdy nie miał z nim styczności. Gdyby złapał jego trop, miałby możliwość odnalezienia go. Ruszył w przód, do nieznajomej trójki. Może oni mu pomogą? - Cześć! - przywitał ich z radością i ciepłem w głosie. - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale widzieliście może lwa z taką dwubarwną grzywą jak moja? Nie wiem, jaki ma kolor futra, a bardzo pragnę go odnaleźć... RE: Pustkowie - Salim - 27-05-2013 Z ulgą przyjął wiadomość, że znajome nie okazały zdziwienia ni przejęcia ich zjawieniem się na tak niegościnnej ziemi. - Kolejna? - czepił się słowa wypowiedzianego przez Ruth. - To znaczy, że nie tylko ten teren został ostatnio przejęty? Zmarszczył brwi, zwracając wzrok na właśnie przybyłą tu Nevę. - Nie mam bladego pojęcia! Ale była strasznie pewna siebie, więc to stado musi być silne - uznał, zgodnie z logiką. - Albo po prostu nie wydaliśmy się jej groźni... Jakby nie patrzeć - ani on, ani żadna z jego towarzyszek nie wydawali się być brutalami bez serca. Jednak byli trójką młodych wędrowców, a ona, jasnosierstna i wiekowa, paradoksalnie okazała się być agresywna... Zanim zdołałby dodać jeszcze cośkolwiek więcej, zjawiła się tu jeszcze jedna osoba. Wprawiło to go w niemałe zdumienie, no bo po co ktoś miałby przychodzić w takie niegościnne miejsce? - Cześć, jestem Salim - przywitał się, bo kiedyś go nauczono, że rozmowę powinno się zaczynać od przedstawienia się. Przyjrzał mu się z uwagą. Faktycznie, dwa kolory! On się taki urodził? Nieźle! Hm... - Nie, wybacz, ale pierwszy raz w życiu widzę lwa z taką grzywą - stwierdził z niejakim smutkiem. Szkoda, że nie mógł mu pomóc! Bardzo by chciał, ale... No jak? Przecież nie pomoże mu w poszukiwaniach, bo to nieładnie tak zostawiać lwice. RE: Pustkowie - Ruth - 28-05-2013 Wkrótce pojawiła się w pobliżu także Neva i już wszyscy mogli razem dołączyć do tej rozmowy. Pewno rozwinie się temat tej dziwnej lwicy oraz ogólne pytanie "co robimy dalej?" To było niemal pewne. Zaczęła się zastanawiać nad tym czy przypadkiem kiedyś nie spotkała tamtej nieznajomej. Miała coś takie przeczucie, jednak z drugiej strony pierwszy raz ją widziała. Może po prostu myliła ją teraz z kimś innym. Zresztą teraz to aż tak ważne nie było, bo kompletnie nic o niej nawet nie wiedziała poza faktem, że jej stado posiadało od teraz tamte ziemie. Szkoda! Teraz będą musieli ograniczyć przestrzeń WŁASNEGO przebywania w danym miejscu. Na pytanie Nevy pokręciła tylko głową na "nie". To samo z pytaniem o stado. Natomiast znała odpowiedzi na pytania samca. -Tak, bo są takie lwy co każą się nazywać Świtem i też mają w "posiadaniu" pewne tereny. Część z nich lubiłam, ale oni nie tolerują obcych, eh.- Ruth raczej nie była zadowolona. Smutna tym bardziej, a po prostu zła, ale nie zamierzała wylewać tego gniewu na Nevę lub Salima. To w końcu nie ich wina. Mimo to była nieźle zdenerwowana, że niektóre stada po prostu uważają, że tylko oni mogą sobie siedzieć na niektórych terenach i nikt inny. Powoli zaczynało to być nudne. Niespodziewanie tuż obok nich pojawił się jakiś obcy lew, lecz zamiast ich zaatakować czy po prostu kazać im stąd odejść, czego piaskowa się po nim spodziewała, to nieznajomy zaczął wypytywać o jakiegoś innego lwa. -Ja tak samo nie widziałam nikogo takiego.- odpowiedziała mu szybko i tylko tyle. W porównaniu do Salima nie przedstawiła się, bo wciąż miała w zwyczaju uważać na obcych. |