Płonąca równina - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49) +--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52) +--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192) |
RE: Płonąca równina. - Chocolate - 28-02-2017 -Jestem Chocolate, miło mi. Kiedyś wędrowałem. Teraz zostaję na jakimś terenie. Czasem gdzieś się wybiorę, ale nie w tym przypadku. Przekręcił łeb na bok. Wstał i spojrzał na Nurię. RE: Płonąca równina. - Nuria - 03-03-2017 Słysząc jego odpowiedź nieco się rozluźniła. Nie dlatego, że udzielone jej informacje ją uspokoiły, ale ponieważ mogła wstępnie ocenić przyjazne nastawienie rogatego. Jeśli idzie o to co powiedział, nie była do końca pewna jak to zinterpretować. Cochololate nie wydawał się przejęty tym, że musi wędrować samotnie -Na jakimś terenie hmm... to znaczy tutaj?- dopytała, choć dosyć cicho, jakby nie do końca przekonana czy powinna to robić. Zaraz potem dodała głośniej i pewniej -Nie boisz się drapieżników? Na tych ziemiach może być sporo lwów- RE: Płonąca równina. - Chocolate - 03-03-2017 -Tak, chodzi o ten teren. Drapieżników zależy jakich. Jeżeli będzie trzeba, uderzę lwa rogami, i ucieknę. Mógłbym nawet oddać życie za Ciebie lub Twoją córkę, nawet jeśli długo się nie znamy, powinno się bronić matek z dziećmi. Był pewny siebie. Chociaż przy spotkaniu z drapieżnikiem w młodości tak wesoło nie było. Czuł się bezpiecznie. RE: Płonąca równina. - Urbi - 05-03-2017 Sama by nie podeszła do obcego, pomimo ciekawości, czekając na to co zdecyduje mama, więc kiedy tylko Nuria ruszyła w kierunku nieznajomego Urbi poszła za nią, mogąc przyjrzeć się z bliska Chocolate. Z oddali nie wydawał jej się taki duży, był nawet większy od mamy. Mała gazela, kiedyś, jeszcze w domu też napotykała większe kopytne zwierzęta, przechadzające się czasami obok ich stada. Można by powiedzieć że była przyzwyczajona, ale nie byłoby to prawdą, w końcu tyle miesięcy spędziła tutaj, na ziemiach zawładniętych przez lwy. Mimo wszystko przez wcześniejsze doświadczenia także i ona czuła się bezpiecznie w towarzystwie szabloroga. Stała tak obok mamy, grzecznie przysłuchując się rozmowie dorosłych i nie wtrącając się słowem. Na pysku małej odmalowało się w pewnym momencie zdziwienie, jak tylko Chocolate zaczął mówić że byłby w stanie oddać za nią, albo jej mamę życie. RE: Płonąca równina. - Hirizi - 05-03-2017 Wchodząc na te tereny Hirizi czuła zapach lwów. Drapieżniki miały swoje rewiry, ale o ile zapach nie był na tyle intensywny by sugerować ich stałe legowiska to nie przejmowała się tym zbytnio. Swoją podróż i tak wolałaby zacząć od spotkania jakichś z założenia bardziej przyjaznych istot. Widząc kilka antylop zbliżyła się do nich spokojnie. RE: Płonąca równina. - Nuria - 20-03-2017 // Uuummm moja bardzo wielka wina, przepraszaaam @----@ Choć jego zapewnienie, że chętnie obroniłby ją i jej córkę brzmiało naprawdę zachęcająco, poprzedzająca to swoboda w opisie kontaktu z lwem, była wręcz infantylna. Gazela nie była pewna, czy traktować towarzysza poważnie, choć z drugiej strony nie zamierzała przejmować się jego losem, a istotnie spowolniłby drapieżnika, jeśliby ich zaatakował. Chciała się do niego uśmiechnąć, ale wargi drgnęły zaledwie, a na pysku pozostał poważny grymas. Była szczęśliwa, że spotkała roślinożercę, a jednocześnie zaniepokojona, ponieważ zdawała sobie sprawę, że nie powinna pozwalać sobie na odpoczynek. Chwila dekoncentracji mogła kosztować życie Urbi! -Podoba mi się twoja postawa- zauważyła łagodnym, choć nieco wymuszonym tonem. W pewnym momencie coś przyciągnęło jej uwagę i zastrzygła uchem, żeby po szybkim rozeznaniu dostrzec nadchodzącą z daleka istotę. Również posiadała długie, szablaste rogi, ale Nuria nie miała problemu z wyróżnieniem innego gatunku -Mamy do pokonania długą drogę i jeśli rzeczywiście nie przywiązujesz się do miejsc, mógłbyś nam towarzyszyć- dokończyła, odwracając wzrok z powrotem na Chocolate, ciekawa czy na to przystanie. Nie była przyzwyczajona do umów z innymi zwierzętami, nawet jeśli również nie jadały mięsa. W stadzie miała własny kąt i obowiązki, a rozmowa istotna była jedynie kiedy przychodziło do wychowywania dzieci, lub wymiany poglądów z innymi matkami. Nadejście kolejnego roślinożercy było już nie tylko zaskakujące, ale zdawało się zwiastunem pewnej jakości grupy. Wydało się całkiem sensowne, że samotne zwierzęta lubiły zbijać się w gromady, żeby czuć się bezpieczniej, więc istniała szansa, że czym dłużej wytrwają, tym więcej towarzystwa zdobędą. Nuria spojrzała prędko na Urbi, żeby zorientować się, jak ona postrzega tę sytuację i na nowo skupiła się na nieznajomym. -Witaj i ty- zmierzyła ją od kopyt po koniuszki rogów -Wygląda na to, że samotników nie jest wcale tak niewiele?- zauważyła, przestępując z nogi na nogę, wciąż trochę spięta w nowym towarzystwie. Swoją drogą, kiedy ona oddaliła się od domu i przetrwała wiele księżyców bez stada, miała wrażenie że dokonała czegoś nadzwyczajnego. Wyglądało na to, że nie było to tak rzadkie w tej okolicy, a samotnicy wcale nie opuścili domu w desperackim poszukiwaniu krewnego. Nie można było jeszcze stwierdzić, że było tu bezpiecznie, ale jednak zmuszało do zastanowienia. RE: Płonąca równina - Urbi - 21-03-2017 Urbi po chwilowy zdziwieniu stwierdziła że Chocolate jest bardzo odważny. Przez chwilę nawet miała ochotę zobaczyć jak pokonuje jakiegoś drapieżnika. To byłoby coś nowego i przyjemnego dla gazelich oczu niż widziane niekiedy, dawno temu, śmierci pobratymców z pazurów i kłów tych bestii, ale nie chciała by jakikolwiek się tu pojawił, za bardzo się ich bała, a przecież nie było pewne że samiec by go pokonał. Szybko przypomniała sobie by się uważnie rozejrzeć, nasłuchując dźwięków wokół. Atmosfera rozluźniła się na tyle, a mała gazela była tak zaciekawiona rozmową i nowym że zupełnie zapomniała o czujności. - Razem będzie nam raźniej, prawda mamo? - dodała nieco od siebie, chcąc zachęcić obcego na propozycje Nurii, uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Jak wyruszą w trójkę będzie bezpieczniej, a to oznaczało mniej stresu. Widząc drugiego roślinożerce, była niezwykle zaskoczona. Pierwsze co wpadło jej w oczy to kolorowe piórka, przyglądała się im z największym zainteresowaniem, zastanawiając się do czego służą, może odstraszały jakoś drapieżniki? Urbi w przeciwieństwie do mamy była dosyć rozluźniona, ponieważ czuła się bezpiecznie u boku rodzicielki, a wokół nie było żadnego drapieżnika, który mógłby wywołać w małej panikę. Podobało jej się towarzystwo innych roślinożerców, mogła odczuć namiastkę tego co miała w stadzie i poczuć się przy tym jeszcze bardziej bezpieczniejsza, w końcu czym więcej czujnych oczu i uszu tym większa możliwość wyłapania na czas skradającego się drapieżnika. Może nawet była szansa by pojawił się tu ktoś w podobnym wieku? Urbi na samą myśl popatrzyła czy przypadkiem nie kryje się ktoś mniejszy za obcą samicą. Niestety nie. RE: Płonąca równina - Hirizi - 23-03-2017 Kiedy była już wystarczająco blisko uśmiechnęła się i skinęła im głową. - Witajcie, jestem Hirizi. - Przedstawiła się - Tak, podróżuję samotnie, wy też jesteście tu sami? - Odpowiedziała samicy. Szczerze mówiąc spodziewała się ze gazela z młodym będzie miała gdzieś w pobliży resztę stada, ale nic na to nie wskazywało. Ona miała powód do samotnej wędrówki, ale nie sądziła że tyle innych roślinożerców też będzie robić to samo. RE: Płonąca równina - Nuria - 03-04-2017 Kiedy przestała czujnie wpatrywać się w nieznajomą westchnęła krótko, starając się odepchnąć smutne myśli. Szabloroga wydawała się rozluźniona, więc może nie było sensu dłużej obnosić się ze swoim stresem. Jeśli będzie zbyt nerwowa, nie zachęci żadnego roślinożercy do towarzystwa. -To jest Urbi, ja nazywam się Nuria- przedstawiła się i dopiero teraz skinęła łbam -Szukamy...- nie była do końca pewna, czy powinna zdradzać się z tym, że obie nie wiedziały gdzie jest ich stado. Była to sytuacja bardziej żałosna niż godna współczucia -Szukamy nowego miejsca, w którym mogłybyśmy się osiedlić. Nieco oddaliłyśmy się od pozostałych, migrujących zwierząt, żeby zbadać więcej ziemi- wariant niewiarygodny, ale liczyła, że nieznajoma nie będzie bardziej dociekliwa, tym bardziej, że odruchowy, chłodny ton Nurii, raczej nie zachęcał do dopytywania -A ty Hirizi, wędrujesz w jakimś konkretnym celu? RE: Płonąca równina - Urbi - 05-04-2017 Tak jak w przypadku rogatego samca, tak teraz nie zamierzała wtrącać się w rozmowie dorosłych. Uśmiechnęła się tylko przyjaźnie do Hirizi i kiwnęła jej głową na przywitanie, kiedy mama wymieniła jej imię. Wzrok małej ponownie powędrował na pióra, przyglądając się im z ciekawością. Może nie wiedziała do czego służą, ale musiała przyznać że dodawały samicy oryksa uroku. Dalej to może wciąż by się w nie wpatrywała, zastanawiając się jak wyglądały ptaki od których pochodzą, ale nastawiła zdziwione uszy w stronę słów mamy, odwracając też do niej zaskoczony wzrok. Odruchowo chciała zaprzeczyć, ale szybko się powstrzymała, zamykając w półotwarty pysk, przecież mama zawsze miała racje i pomimo że to nie była do końca prawda to na pewno miała jakiś powód, a Urbi nie chciała by przez nią plan Nuri, jakikolwiek by był legł w gruzach. Zestresowała się trochę, a co jeśli Hirizi zauważyła że chciała się odezwać, musiała coś szybko wymyślić, żeby obca nie pomyślała sobie przez nią że mama ją okłamała. Przez co Urbi, niestety, wcięła się w rozmowę: - Co to za piórka? - i to w tym samym czasie jak zabrzmiało pytanie mamy. Odchyliła w przepraszającym geście uszy, na jej pysku odmalował się wraz wstydu, nie mało że być może przeszkodziła w wyłapaniu pytania mamy, to jeszcze jej ton nie brzmiał zbyt miło, raczej na taki bardziej przestraszony, a nie taki miała zamiar, spuściła lekko głowę, starając się jeszcze uratować sytuacje: - Podobają mi się - dodała, choć po namyśle lepiej by było dodać: - Są bardzo ładne - i to też powiedziała na głos. RE: Płonąca równina - Idir - 06-04-2017 Zgromadzenie owych parzystokopytnych mogło dostrzec na horyzoncie czarną plamę zmierzającą w ich kierunku. Był to Idir, dorosły samiec antylopowca szablorogiego. Szedł powoli z pochylonym ku dołowi łbem, wyraźnie zmęczony. Czarny samiec podszedł do nich i podniosl łeb, wzdychając cicho. -Witajcie... Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale wiecie może, czy jest tutaj gdzieś jakiś wodopój?- Zapytał spokojnie, a na jego pysku wymalowana była powaga. RE: Płonąca równina - Hirizi - 10-04-2017 Wysłuchała spokojnie Nuri i uśmiechnęła się pogodnie na reakcję jej córki. Jeszcze niedawno była w jej wieku, ale mimo opieki całego stada jej dzieciństwo było wypełnione obowiązkami i nie tak beztroskie, pomimo ze dwóm samotnym gazelom musiało nie być łatwo. - Pochodzę z krain położonych na północ stąd. Moja rodzina od zawsze słynęła ze znakomitych szamanów, a ja kontynuuję tą szlachetną tradycję. Jestem tutaj by zdobyć wiedzę i doświadczenie. - Powiedziała prostując się dumnie - Takie piórka - Dodała, spoglądając na Urbi - Nosi u nas każdy szaman. Podniosła wzrok na kolejnego przybysza. Co za piękna kraina gdzie spotyka się tyle różnorodnych osobliwości. Jeśli gdziekolwiek ma zdobyć upragnioną wiedzę, to właśnie tutaj. - Witaj. Ja niestety nie jestem stąd, dopiero tu przybyłam. RE: Płonąca równina - Nuria - 12-04-2017 Kolejna antylopa. Najwyraźniej sterczące w niebo rogi Chocolatka były jakimś wabikiem na zwierzęta podobne do niego. Nuria nie mogła określić tego jako niekorzystne, choć z jakiegoś powodu zjawienie się kolejnego szabloroga zwiększyło jej niepokój. Może nie przywykła do obcowania z większymi gatunkami, jeśli w pobliżu nie miała swojej rodziny? Nie chciała być żadną negocjatorką, ani w żadnym razie liderem większej grupy, a jeśli antylopy zdecydowałyby się do nich dołączyć, właśnie tak by się to prezentowało. Na szczęście nieznajomy był ciekawy jedynie wodopoju, więc istniała szansa, że szybko się go pozbędą. Nuria skinęła mu krótko łbem, a na jego pytanie, odwróciła nos na południowy zachód -Idziemy stamtąd, znad rzeki. Niedawno kręciły się tam lwy, choć kiedy odeszłyśmy, wydawały się kierować w inną stronę- wyjaśniła spokojnie, rzeczowo. Skoro roślinożerca miał swój cel, nie było potrzeby by o cokolwiek go pytać, żeby go nie spowalniać. Jeśli mowa o reakcję Urbi, usłyszała jej dziwnie złamany głosik, ale nie miała sposobności by się na nim skupić. Hirizi nie wydawała się nim poruszona, nawet samym wtrąceniem, które zdecydowanie nie należało do grzecznych. -Nasz towarzysz- zerknęła na milczącego dotąd Chocolate -Nie zmierza nigdzie konkretnie, ale jak już wspomniałam, dla nas ważne jest aby pozostać w ruchu. Czy ty Hirizi, również nie obawiasz się drapieżników?- zapytała nieco chłodniej niż zamierzała. Oczekiwała odpowiedzi realisty, a nie stworzenia, które po prostu liczyło na swoje szczęście. RE: Płonąca równina - Urbi - 12-04-2017 Mimo że nic takiego się nie stało, nadal było jej wstyd za to wtrącenie, który próbowała ukryć za lekkim uśmiechem. W dodatku otrzymała odpowiedź na swoje pytanie, i ani mama, ani Hirizi na szczęście nie były na nią o to złe. Tylko pojawiło się kolejne pytanie, kto to szaman? Mała już nie odważyła się go zadać, niepokojąc się tym że znów mogłaby się niepotrzebnie wtrącić, a nie chciała być niegrzeczna. Pojawienie się kolejnego roślinożercy sprawiło że Urbi miała nadzieje na kogoś do zabawy, kolejny dorosły niestety nie przyprowadził nikogo mniejszego ze sobą, więc mała musiała nacieszyć się towarzystwem dorosłych, przy których bądź co bądź wcale jej się nie nudziło, ale tęskniła, pomimo przyzwyczajenia do takiego stanu rzeczy, za możliwością obcowania z rówieśnikami. Widok kogoś bliższego jej gatunkowi, przypominał jej o tym, jak i o całym ich gazelim stadzie. RE: Płonąca równina - Idir - 12-04-2017 Młodszego od siebie samca tego samego gatunku co sam Idir zignorował. Następnie zerknął uważnie na Hirizi, która odpowiedziała mu jako pierwsza. Z każdym jej słowem cofał uszy do tyłu, zrezygnowany. Wtem jednak usłyszał głos Nurii, ku której zwrócił swój pysk. Spojrzał we wspomnianym przez nią kierunku i już miał jej podziękować i ruszyć w stronę owej rzeki, lecz gdy Hirizi wspomniała o byciu szamanką, Idir znów zwrócił się w jej stronę z uniesionymi wysoko górnymi powiekami i uszami. -Jesteś szamanką?- Zapytał ze spokojem, ale i z wyraźnym zainteresowaniem. -Mógłbym spytać... Jak długo?- Zapytał jeszcze i jeszcze zanim Hirizi zdążyła mu odpowiedzieć stwierdził, że skoro zostanie z owymi kopytnymi chwilę dłużej, postanowił się przedstawić. -I nazywam się Idir. Miło mi was poznać.- Tak naprawdę to nie za bardzo, ale warto jest okazać trochę kultury. Po długiej ciszy Idir postanowił odejść z Płonącej Równiny, ruszając we wskazanym przez Nurię kierunku, kierując się w stronę wodopoju. [ZT] |