Wielka grota na szczycie - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70) +---- Wątek: Wielka grota na szczycie (/showthread.php?tid=1699) |
RE: Wielka grota na szczycie - Zephyr - 27-09-2017 Wkrótce po złocie wyłoniło się srebro, a zaraz potem brąz. Zephyr od razu przejął szarą samiczkę zagarniając ją do siebie. Zaśmiał się nosowo, gdy objęła jego łapę i zasnęła, zanim zdążył ją oczyścić. Mimo wszystko wolał nie odkładać kąpieli na później i zająć się tym, dopóki śluz nie wysechł. Delikatnie i powoli obmywał drobne ciałko. Zauważył, że jej cętki zlewają się ze sobą w dziwny sposób. Być może z wiekiem to zaniknie. Gdy skończył, córeczka wciąż spała. Chyba była bardziej śpiąca niż głodna. Samiec nie chciał wykonywać żadnych ruchów, które mogłyby ją zbudzić. Dlatego cieszył się, że ostatnim maluchem zajęła się Shiya. Choć, gdy jej się przyjrzał, odniósł wrażenie, że jest bardziej zszokowana niż szczęśliwa na widok potomstwa. Mimo tego oczyściła syna jak należy. Był to całkiem uroczy obrazek. Dopóki świeżo upieczona matka nie wybiła Zephyra ze wzruszenia swoim pytaniem. - Jak wydra? - powtórzył zdziwiony. Przyjrzał się maluchowi uważnie i dopiero po chwili zrozumiał, o co chodzi. Z trudem powstrzymał śmiech, by nie obudzić córek. - Może to ja powinienem zapytać Ciebie? - Uniósł jedną z brwi, ale uśmiechał się za szeroko, żeby można było uznać to za poważne pytanie. Uśmiech zelżał, gdy Zephyr dotarł do najbardziej prawdopodobnej przyczyny ubarwienia samczyka. - Moja matka miała sierść tego koloru. W dzieciństwie dziwiłem się, że jest znacznie ciemniejsza ode mnie i sióstr. Myślałem, że też taki będę, kiedy dorosnę. - Zaśmiał się cicho i westchnął. - Szkoda, że nie może go zobaczyć... Wiele by dał, żeby znów spotkać matkę i siostry. Ciekawe, jakby zareagowały widząc, że postanowił zostać przy jednej partnerce na stałe i założyć prawdziwą, pełną rodzinę. Sam chętnie by się dowiedział, czy został wujkiem, może po raz kolejny bratem... Jednak nie był to moment na takie nostalgiczne myśli. Właśnie został ojcem trzech małych kociąt. Dzieci jego i Shiyi. Przyglądał się każdemu z osobna. Ich jasne grzywy zakrywały niemal całe grzbiety. Można było je pomylić z młodymi miodożerami, choć miały zdecydowanie śliczniejsze mordki. Gdy już częściowo nacieszył się ich widokiem, przeniósł wzrok na partnerkę. - Jak się czujesz? - zapytał z niepewnym uśmiechem. RE: Wielka grota na szczycie - Shiya - 27-09-2017 Szara już miała zacząć tłumaczyć partnerowi, jak wygląda wydra, ale szczęśliwie ten najwyraźniej już sobie przypomniał tę niezbędną do życia informację. Z tym że jego odpowiedź w ogóle się jej nie podobała. - No wiesz...! - żachnęła się, acz w jej głosie pobrzmiewało rozbawienie; w porę zauważyła, że to miał być żart. Z chęcią wysłuchała prawdziwego wytłumaczenia, po czym pokiwała łbem ze zrozumieniem. Ona sama nie odczuwała potrzeby pokazywania dzieci swoim rodzicom, bo i tych rodziców nie bardzo pamiętała. Z kolei Shi... Nie była pewna, jak by zareagował. Rozstali się w tak niedorzeczny sposób, oboje zagubieni w wielkiej Lwiej Krainie, a tu nagle miałoby się okazać, że zapomnieli o sobie nawzajem i ułożyli sobie życie na nowo, z innymi gepardami? Właśnie, ciekawe, czy brat też kogoś znalazł. To już ten wiek. Shiya nawet nie odczuwała potencjalnej zazdrości o jego uwagę, która kiedyś zapewne zaczęłaby ją trawić na samą myśl o jakiejś samicy u jego boku. Wszak sama miała Zephyra, no a teraz jeszcze młode. Trzeba było przyznać, że po oczyszczeniu prezentowały się całkiem uroczo. Takie drobne, bezbronne, jej własne! Przeniosła wzrok z powrotem na partnera, usłyszawszy jego pytanie. Uśmiechała się. - Nawet nieźle - stwierdziła, sama się temu dziwiąc. - Tylko przez tego głodomora zaraz mnie coś trafi. Zerknęła na Aishę, która wciąż uparcie się w nią wgryzała. Jak coś tak małego może mieć tak ostre zęby?! Powróciła spojrzeniem do reszty kociąt. Jak już zaczęła je obserwować, to nie mogła się im napatrzyć, nawet jeśli wszystko, co w tym momencie robiły, sprowadzało się do spania i jedzenia. - Jak je nazwiemy? RE: Wielka grota na szczycie - Nayah - 28-09-2017 Nic nie było w stanie jej obudzić, nawet dźwięki wydawane przez brata, czy dotyk języka taty, który mimo wszystko czuła przez sen, nie wiedziała tylko czy czuła naprawdę, czy jej się to śni, jedyne czego była pewna że to przyjemne, sam dotyk i zniknięcie tego lepkiego, mokrego czegoś z jej drobnego ciałka. Bynajmniej prawie nic nie było w stanie jej obudzić, bo coś, coś nowego zaczęło się dziać wewnątrz jej, pierwszy raz czuła coś podobnego, jej wykształcony nie tak dawno żołądek dopominał się o pokarm, o pierwszy posiłek. W brzuchu mamy miała stały pokarm, o ile można to tak nazwać, stałe powietrze, wszystko stałe, dzięki pępowinie, a teraz sama musiała to powietrze i najwyraźniej też pokarm pozyskiwać, z oddychaniem sprawa była prosta, choć na początku to przyjemne nie było, ale co z jedzeniem? Szara kulka niechętnie się rozbudzała, ciągle jeszcze odpływając w sen, było jej przyjemnie, ciepło, już nawet sucho, zbyt przyjemnie by przerywać ten stan, ale głód nie chciał jej zostawić w spokoju. W międzyczasie słyszała też dobrze znane sobie głosy, a te sprawiały że czuła się bezpieczna, nie wszystko uległo drastycznej zmianie, ale dźwięki jakoś inaczej teraz do niej docierały, już nie blokowała ich żadna bariera. Choć słyszeć będzie jeszcze lepiej, kiedy jej uszy przestaną być tak oklapnięte. Ziewnęła, coraz bardziej się rozbudzając, głód i zmęczenie walczyło ze sobą, aż w końcu ten pierwszy urósł wystarczająco w siłę by mała zaczęła nagle popiskiwać i popiskiwać, z każdą sekundą jeszcze bardziej przejmująco. RE: Wielka grota na szczycie - Zephyr - 29-09-2017 Gepard z pewną ulgą przyjął odpowiedź partnerki. Wreszcie zaczęła się uśmiechać i nawet wydawała się patrzeć na dzieci z coraz większym przekonaniem. Chciał, żeby mogła być równie szczęśliwa, co on. Wzrok zielonookiego powędrował do złocistej kulki, która jako pierwsza przyszła na świat i uczepiła się matki. - Przyzwyczaisz się. Chyba... - pocieszył narzekającą Shiyę. Nie mógł mieć nawet względnego pojęcia, jakie to uczucie. Jednak przez długi czas gepardzica będzie musiała karmić całą trójkę młodych, więc wkrótce powinno się to stać dla niej bardziej znośne. Teoretycznie. - Hmm... - mruknął w zastanowieniu, gdy szara zapytała, jak nazwać potomstwo. Imiona! Dziwne, że wcześniej o nich nie pomyśleli. W końcu to dość istotna sprawa. Coś, co będzie im towarzyszyło do końca życia. - No to może... Nayah - powiedział, spoglądając na córkę, która właśnie się obudziła i zaczęła piszczeć. Zaśmiał się cicho i złapał za skórę na jej grzbiecie, żeby przenieść ją do podbrzusza Shiyi. Uznał, że dla samiczki, która najbardziej przypomina matkę, adekwatne będzie imię, które ma podobne brzmienie. - Twoja kolej - stwierdził, wskazując nosem na żółtego bąbla. - Może coś dla naszej małej pijawki? Chwilowo zawiesił wzrok na partnerce, po czym przeniósł go na jedynego syna, który znajdował się w jej objęciach. Rozmyślał nad odpowiednim mianem dla niego. Jak nazwać tę nietypową wydrę? RE: Wielka grota na szczycie - Nayah - 04-10-2017 Piszczałaby jeszcze i jeszcze, ile sił, nie wiedząc co zrobić z tym okropnym uczuciem głodu, jak się go pozbyć? Gdyby nie stało się coś dziwnego, co wprawiło małą kulkę w zaskoczenie, coś uniosło ją do góry, czuła przez moment jak nie ma niczego pod łapkami i brzuchem, pyszczek pozostał otwarty, bo stało się to wtedy gdy miała wydać kolejny pisk. Ta tajemnicza chwila trwała bardzo krótko, a zaraz po niej znalazła się gdzieś indziej, jej uwagę przykuł zapach, który dla niej był po prostu cudowny i nie mowa tu o mamie, a słodkim zapachu mleka tuż przed jej nosem. Przybliżyła go, trącając, a przede wszystkim odkrywając wystające coś, uczepiła się tego, chcąc usilnie wydostać to coś, zaczęła po raz pierwszy ssać jak i po raz pierwszy doświadczać czegoś nowego, nieznanego dotąd - smaku. Towarzyszyło jej błogie uczucie i radość, która sprawiała że wierciła się i starała na wszelkie sposoby przyspieszyć jakoś wpływanie do jej pyszczka mleka. A jak wiadomo pośpiech nie popłaca. Zakrztusiła się w końcu. Pokasływała bezradnie, brudząc sierść mamy, wydobywającym się na skutek tego, z jej pyszczka mlekiem, do tego jeszcze ubrudziła cały swój podbródek i futerko. A gdy już było po wszystkim, wystraszona nieprzyjemnym uczuciem znów zaczęła popiskiwać, w dodatku nie mogła odnaleźć sutka co jeszcze bardziej wzmagało w niej płacz. Wiercąc się i piszcząc trafiła łapką w coś miękkiego, nie zdając sobie sprawę że to jej własna siostra. RE: Wielka grota na szczycie - Umar - 10-10-2017 Młode kocię po matczynej kąpieli poczuło niebywała ulgę, a to za sprawą zniknięcia nieprzyjemnego dotyku szorstkiego języka, który kilka razy zahaczył jego pyszczek i przejechał po delikatnym futerku. Po tym oczyszczającym zabiegu powiercił się trochę z boku na bok, aby ostatecznie zastygnąć na grzbiecie ze skulonymi łapkami. Niewiele się dla niego liczyło. Za najważniejsze obrał sobie przede wszystkim wygodę i spokój, nie chciał by mu przesadzano. Także mimo rozmowy rodziców szybko zasnął, jednak po chwili zaczął pokasływać, po czym opadł na bok i ucichł... Trwało to dłuższą chwilę po której jakieś dziwne uczucie pochodzące z żołądka zaczęło zakłócać spokój malucha, który starał się to ignorować i spać dalej, jednocześnie, zupełnie nieświadomie, zaczął wypychać przednie łapy przed siebie, jakby chciał czegoś dotknąć, jednak przed nim nic się nie znajdowało. Maluch szukał ciasnej przestrzeni, którą pamiętał z brzucha matki. Nie mogąc znaleźć żadnego oparcia zaczął popiskiwać wniebogłosy - prawdopodobnie był to najgłośniejszy koci-płacz z całej nowo narodzonej trójki. RE: Wielka grota na szczycie - Shiya - 13-10-2017 - Nayah - powtórzyła w zamyśleniu, wpatrując się w szarą córkę. Żeby tylko tego nie przekręciła; głupio by było, gdyby młoda nie wiedziała, jak ma na imię, bo każde z rodziców nazywałoby ją inaczej. Wtem się spostrzegła, że ta wcale nie jest do niej aż tak bardzo podobna, jak to z początku zakładała - miała inny układ pasków. Zaraz, zaraz, w ogóle to od kiedy gepardy mają paski gdzieś indziej niż na pysku? Dziwne. Oj, coś się zdaje, że żadne jej dzieci nie wygląda normalnie, z wyjątkiem tej, no... Ach, trzeba ją nazwać. - Może Aisha? - zaproponowała. Imię nie brzmiało wyrafinowanie, było to właściwie jej własne z poprzestawianymi literkami i jedną zamienioną, ale sama Shiya nawet tego nie zauważyła. Zresztą nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać, bo oto gdy błękitnoszarooka zasnęła, to nagle pozostała dwójka zaczęła niemiłosiernie się drzeć. No masz ci los. - Heeej, wy głupiutkie kociaki - zaśmiała się, radośnie szczerząc zęby w stronę swoich nowych gepardów i wydr. Cierpliwie chwyciła córę w zęby i przystawiła ją do najbliższego sutka, a potem analogicznie uczyniła z synem. Odrzucała ją myśl o tym, że znów będzie czuć to nieprzyjemne podgryzanie, ale czego się nie robi dla rodziny? Cóż z tego, że większa jej część dopiero co przyszła na świat; świeżo upieczona mama zaczynała się już wczuwać w rolę. Na razie całkiem nieźle jej szło, dzieciaki wydawały się być zaskakująco rozkoszne. Ciekawe, czy będą równie urocze, gdy już zastąpią te bezradne piski poważnym rozrabianiem. - A ten? - Wskazała jeszcze łbem brązowego, który jako jedyny pozostawał bezimienny. RE: Wielka grota na szczycie - Aisha - 13-10-2017 Piski jej własnego rodzeństwa denerwowały ją chyba o wiele bardziej, niż rodziców. Skrzywiła pyszczek w gniewnym grymasie, czując, jak wysokie dźwięki niewydawane przez nią samą świdrują jej delikatne uszka. Spać się w ogóle nie da! Złota samiczka w frustracji przewaliła się z jednego boku na drugi, wymachując nieporadnie łapami. Ale gdy jej srebrna siostra wpakowała kończynę w jej nowo narodzone ciało, przebrała się miarka. Mała fuknęła głośno, kłapnęła pyszczkiem i zawyła głośno, tak jak tylko umiała. Lecz umilkła natychmiast, gdy tylko matka wymówiła jej imię - przypadek to, czy kocię w jakiś sposób zrozumiało, że chodziło właśnie o nią? Na moment zamarła, lecz po chwili plasnęła łapkami o ziemię, i powzięła odwet na agresywnej siostrze, otwierając pyszczek, by zacząć zacięcie ciamkać kończynę Nayah zamiast sutka matki. Bo przecież wcale jej nie należało już na pokarmie - brzuch miała pełny - lecz na wyraźnym pokazaniu swego niezadowolenia samej winowajczyni. Albo po prostu ładowała do pyska wszystko, co tylko znajdowało się w jego zasięgu. RE: Wielka grota na szczycie - Nayah - 14-10-2017 Znajomy głos, popiskiwania brata, o, a tu całkiem blisko jeszcze jeden dźwięk i to tuż po tym jak trafiła o coś miękkiego łapą, ten był dość nieprzyjemny dla ucha. Zaskoczona tym, jak i nieco zdezorientowana taką serią bodźców na raz, ucichła na krótki moment. Mimo to całkiem szybko przypomniała sobie powód płaczu i znów zaczęła wydawać z siebie serie dźwięków, starając się przebić w tym brata. I ponownie, stało się coś dziwnego, tym razem to nie było fuknięcie jej siostry, a śmiech matki, który z jakiś powodów był przyjemny, a nawet znajomy. Ucichła, nie mając już okazji kontynuować pisków. Poruszyła się, tym razem w reakcji na dotyk, szybko kojarząc że ostatnim razem dostała to czego potrzebowała, no i proszę, znów się tak stało. Mała kulka nie zwlekała ani chwili by uczepić się źródła pokarmu, wreszcie poczuła ten cudowny smak mleka i ponownie ssała dość łapczywie, jakby już zapomniała konsekwencji z tym związanych. I się zachłysnęła, bo tu coś znienacka zaatakowało jej kończynę, skutecznie rozpraszając. Pisnęła zaskoczona, pokasłując i nieporadnie czołgając się raz w jedną stronę, potem w drugą, odkryła że to wcale nie pomogło, bo i nawet nie ruszyła się z miejsca, leciutko przesunęła i tak wracając do tej samej pozycji. Jak już opanowała pokasływanie, wydała z siebie pomruki niezadowolenia, by potem znów pisnąć kilka razy. Obróciła się bardziej do Aishy, tak szybko na ile było stać małego oseska i znów jej łapa wylądowała na siostrze, a dokładnie na jej łebku, ten był przecież najbliżej, tym razem szara zrobiła to bardziej świadomie niż przypadkiem. RE: Wielka grota na szczycie - Zephyr - 23-10-2017 /Wrzucam posta jeszcze raz, bo edytnąłem :v Samcowi nie umknęła tajemnicza zbieżność wypowiedzianego imienia i chwilowego bezruchu złotosierstnej. - Chyba jej się spodobało. - Kiwnął nosem w stronę małej i uśmiechnął się do Shiyi. - Mnie zresztą też. Aisha i Nayah. Dwie słodkie córeczki. Ale pozostał jeszcze wcale nie mniej istotny, jedyny syn. W żadnym wypadku nie można było go pominąć, gdy tak głośno piszczał. Gepardzica dołączyła go do reszty rodzeństwa, gdzie mógł zaspokoić głód. Tymczasem Zephyr szukał dla niego imienia, które nie będzie gorsze od pozostałych. Szukał punktu zaczepienia. Może coś związanego z wydrą? Hałasem? Nie, zbyt banalne. Zielonooki wolał mieć dobre wytłumaczenie, kiedy nadejdzie moment, w którym syn zapyta, dlaczego został nazwany właśnie tak. W końcu pomyślał, że skoro Nayah dostała imię na zasadzie podobieństwa… - Umar - powiedział tuż po pytaniu Shiyi. Mlasnął, jakby sprawdzał smak tego słowa i kiwnął głową upewniając samego siebie. - To chyba będzie pasować. Tym razem uczcił pamięć swojej matki, transformując nieco jej imię, żeby nadawało się dla samca. W końcu to ją najbardziej przypominał malec. Może dzięki temu nabędzie niektóre z jej cech, kto wie? Zephyr wspominał rodzicielkę jako osobę bez skazy, autorytet, choć tak naprawdę znał ją stosunkowo krótko i jego dziecięce wspomnienia mogły ją trochę wyidealizować. Z zamyślenia wyrwał go drobny harmider. Pierwsza bójka już po kilku minutach na świecie, niebywałe! - Spokojnie, maluchy - mruknął rozbawiony i przeniósł Aishę za Umara, żeby samczyk odgrodził od siebie kłótliwe siostry. Nosem porozsuwał gepardziątka, aby jeszcze bardziej ograniczyć szansę na zapasy. - Miejsca i mleka wystarczy dla każdego - powiedział. Korzystając z chwili względnego spokoju, obszedł Shiyę i położył się za nią. Głowę klasycznie oparł na jej szyi i z podobnej perspektywy spojrzał na trzy nakrapiane futrzaki. - Aisha, Nayah i Umar… Są cudowne - powiedział cicho i polizał policzek partnerki. Wreszcie miał prawdziwą rodzinę. Obiecał sobie, że dopilnuje, aby zawsze byli bezpieczni. Wyciągnął wnioski z błędów swoich poległych towarzyszy i nie pozwoli, żeby jego bliskich spotkał podobny los. °. • °. • °. • °. • Dwa miesiące później °. • °. • °. • °. •
Czas mijał, a maluchy rosły z prędkością godną geparda. Ukazały swoje kolorowe ślepka, postawiły pierwsze kroki, wkrótce zaczęły nawet brykać i składać słowa, choć rzadko zrozumiałe. Jak dotąd nie wychodziły jeszcze z groty. Zephyr uważał, że na to stanowczo za wcześnie. Sama droga na dół była długa i niebezpieczna. Do dyspozycji miały półkę skalną, z której roztaczał się niezły widok na okolice. Może nie zaspokajało to ich ciekawości świata, ale będzie musiało im wystarczyć na jakiś czas. Tylko właśnie, na jak długi? Samiec nie był pewien, jak rozpoznać, że są na to gotowi. W jaskini zawsze przebywało jedno z rodziców, sprawując pieczę nad miotem, a drugie polowało. Shiya, jako główne źródło pokarmu, spędzała tam więcej czasu niż Zephyr, ale starał się ją wyręczać na tyle, na ile mógł. Opieka nad młodymi to była dla niego sama przyjemność, choć już potrafiły dać się we znaki. Pewnego dnia wrócił do legowiska z królikiem. Do tej pory przynosił raczej obfitsze zdobycze, które zaspokajały głód na kilka dni. Jednak to nie było typowe polowanie. Raczej posiłek złowiony przy okazji. Gepard zlustrował wzrokiem każdego członka rodziny, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Następnie upuścił łup na ściółkę z suchej trawy. - Pomyślałem, że dzieciaki będą chciały spróbować - oznajmił z uśmiechem i trącił futrzaka nosem. Pozwolił maluchom go zbadać, zanim rozerwie mu trzewia i dopuści kocięta do mięsa. Wiedział, że miały już całkiem ostre kły. Nieraz je testowały na jego łapach i ogonie. Może to już czas spróbować czegoś innego niż mleko. Kiedy ponownie się wyprostował, można było dostrzec pewną zmianę w jego wyglądzie. Czegoś brakowało. Czegoś, co wraz z bujną grzywą go zawsze wyróżniało. Pozostał tylko ślad w postaci pasma ściśle przylegającej do ciała sierści na jego szyi. RE: Wielka grota na szczycie - Nayah - 24-10-2017 Życie toczyło się dalej swoim rytmem i wciąż zmieniało dla szarej kulki, najpierw otworzyła oczka, mogąc doznać kolejnej niezwykłej rzeczy - po raz pierwszy zobaczyć, mamę, tatę, rodzeństwo i cały świat jakim była dla niej grota. Dla Nayah rodzina zaczęła znaczyć coś więcej niż źródło pokarmu czy opieka. Uwielbiała słuchać głosów i zwracać na siebie uwagę, i tulić się do mamy czy taty, albo nawet rodzeństwa, a już koniecznie przytulać się przed zaśnięciem. Lubiła też zaczepiać rodzeństwo i właściwie wszystko co się ruszało, aczkolwiek najbardziej siostrę. Od kiedy zaczęła używać łapek do dreptania, stała się bardzo ruchliwa, nawet gdy spała jej łapy delikatnie poruszały się przez sen. Ciągnęło ją bowiem do biegania. Usłyszała znajome kroki, od razu poderwała łebek w kierunku dźwięku, wydając z siebie coś co miało znaczyć "tata", a wszyło bardziej jak "ata". Koniecznie musiała się z nim przywitać, podbiegła najszybciej, na ile tylko było ją stać. Objęła przednimi kończynami łapę taty, wtulając do niej głowę. Wiedziała już że bardzo nie lubi jak któreś z rodziców opuszczało grotę, na szczęście nigdy nie zostawiali ich zupełnie samych. Dopiero po tym krótkim przywitaniu zainteresowała się cosiem, zwłaszcza gdy tata też się tym zainteresował i w dodatku sam to przyniósł, wszystko co przynieśli rodzice musiało być po prostu fajne, bo jakby inaczej? Pacnęła łapą królika, spodziewając się jakieś reakcji, a tu nic, popatrzyła pytająco na mamę, co mają z tym zrobić? Próbowała bawić się uchem zająca, później łapą, później z krótkim ogonkiem, który gryzła chwilę, leżąc sobie na boku. Nie było tak fajne jak zabawa z czymś ruchomym. Szybko straciła zainteresowanie, znajdując sobie nowe zajęcie. Zaczepiła Aishe, wpadła na nią z boku, ot, źle wymierzony skok, i pochwyciła jej ucho w zęby, ciągnąc. Chciała w ten sposób zachęcić ją do zabawy. RE: Wielka grota na szczycie - Aisha - 26-10-2017 Pierwsze dni, tygodnie, miesiące życia były przepełnione rzeczami nowymi. Każdego dnia Aisha czegoś się uczyła, dowiadywała, poznawała, doznawała po raz pierwszy w życiu. A robiła to z ogromną chęcią i ciekawością tak charakterystyczną dla dzieci. Z ogromnym zapałem próbowała wszystko poznać, dotknąć, poczuć, zrozumieć, czy nauczyć się. Być może zapałem zbyt dużym, gdy pierwsza próbowała próbę mówienia czy biegania, i poniosła sromotną klęskę. Czasem ją to zniechęcało na pewien czas, lecz zawsze następowała kolejna próba, i kolejna, aż odnosiła sukces. Była ruchliwa podobnie jak jej siostra, wszędzie było jej pełno - lecz jej nie zadowalało ruszanie się dla samego ruszania się, ona po prostu próbowała być wszędzie jednocześnie, wpychać nos w jeden kąt groty i pacnąć łapką brata po drugiej stronie legowiska. Wydawała przy tym z siebie mnóstwo dźwięków - warkotów, pisków, mruknięć czy wręcz okrzyków. Z chęcią uczyła się wypowiadania głosek od rodziców, a imiona jej rodzeństwa oraz "tata" czy "mama", wypowiadane cokolwiek niezgrabnie, szybko stały się podstawą jej słownika. Czasem też próbowała sił z innymi krótkimi słowami, które w prosty sposób wyrażały jej potrzeby, lecz ani myślała o stworzeniu czegokolwiek bardziej skomplikowanego. Z ogromną chęcią też odwiedzała ową skalną półkę, która była jej oknem na świat. Kochała obserwować całą okolicę, drobiąc łapkami w miejscu, bo tak bardzo chciała obejrzeć te wszystkie dziwy z bliska, dotknąć, poczuć na własnej skórze, lecz jak na razie rodzice twardo się sprzeciwiali. Cóż więc jej pozostawało innego, niż tęsknić i marzyć o pójściu tam, daleko? Lecz dzięki temu często jako pierwsza witała ojca wracającego z polowania, głośno piszcząc gdy tylko go zobaczyła, a gdy wspiął się już do ich legowiska, natychmiast biegła w jego kierunku i plątała wokół jego łap, nie odstępując ani o krok. Razem z siostrą skupiła swą uwagę na przyniesionej zdobyczy, takiej chyba jeszcze nie widziała. I była równie zdezorientowana co Nayah, próbując ruszać nieżywe łapki czy długie uszy, próbując nawet ruszyć zająca zębami, lecz skrzywiła się, czując smak i szorstkość futra. Mimo to, ona nie odstąpiła jeszcze tej niezwykłości, gdy siostra przypuściła na nią brutalny atak. Najpierw fuknęła, ale i zaśmiała się, gdy szara na nią wpadła, lecz zaprotestowała głośnym - Na! - gdy siostrzane zęby dosięgnęły jej ucha. Potrząsnęła łbem i próbowała wyciągnąć ucho z tych potężnych szczęk, z pacnięciem kładąc łapę na nos Nayah, odpychając jej pysk. Wydawała przy tym z siebie przeciągły, oburzony jęk, lecz widać było, że wcale nie uważa tego za prawdziwą krzywdę. RE: Wielka grota na szczycie - Shiya - 28-10-2017 Mimo że Shiya nigdy nie była typem domatora, to obecny tryb życia, o dziwo, całkiem jej odpowiadał. Opieka nad dziećmi stała się teraz jej głównym zajęciem, ale oddawała się jej bez mrugnięcia okiem. Nie można jednak powiedzieć, że nie była wdzięczna Zephyrowi za wyręczanie jej od czasu do czasu, o dostawach pożywienia nie wspominając. Niekiedy też, zwłaszcza wieczorową porą, męczyło ją to całodzienne zajmowanie się maluchami; układała się wtedy obok ukochanego, wtulała w jego cętkowane futro jak za nie tak dawnych, a, wydawałoby się, jakże odległych czasów, kiedy jeszcze nie zaznawali trudów rodzicielstwa. Wtedy rychło morzył ją sen, ale najczęściej i tak kończyło się to w ten sposób, że zaraz potem budziły ją radosne piski dzieciarni, która łamała prawa fizyki, czerpiąc skądś nieskończone pokłady energii. Nadszedł taki dzień, w którym słońce przeważyło nad poranną mgłą, racząc swym ciepłem wszystkich mieszkańców krainy. Shiya wstała wcześnie, jak zawsze; Zephyr zdążył już wyjść na polowanie, a młode jeszcze spały, toteż ułożyła się przy nich, raz po raz spoglądając na wylot groty. Partner powrócił szybciej niż się tego spodziewała. Ale może nie powinno jej to wprawiać w zdumienie, wszak to najzdolniejszy gepard w promieniu wielu mil! Gdy jednak okazało się, że przyniesiona przez niego zdobycz nie prezentuje się zbyt pokaźnie, szara zawiesiła na nim pełne niezrozumienia spojrzenie. I szybko doczekała się odpowiedzi na to nieme pytanie. Odwzajemniła uśmiech i również skupiła się na obserwowaniu młodych. Te jednak wydały się bardziej zainteresowane sobą nawzajem niż nowym nabytkiem ojca, co złotooka skwitowała przewróceniem oczami. Nadal świeciły głupotą, ale pewnie z tego wyrosną i kiedyś będą tak mądre jak mamusia! Ona tymczasem odwróciła wzrok na swego lubego i wtedy właśnie zwróciła uwagę na to, że czegoś jej brakuje. Że też dopiero teraz to zauważyła! Hm, ciekawe; nie przypominała sobie, żeby ostatnio o tym rozmawiali... Ba, zdołała wręcz przywyknąć do tego nietypowego elementu "biżuterii". Ale skoro ona nie narzekała, a bractwo już zakończyło swój żywot, więc nie było się po co ukrywać, to dlaczego akurat teraz postanowił się pozbyć naszyjnika? - Nie zgubiłeś czegoś? - zasugerowała ostrożnie, skupiając wymowne spojrzenie na jego szyi. RE: Wielka grota na szczycie - Nayah - 28-10-2017 Sama wydała z siebie śmiech, krótki, bo swój pyszczek wykorzystała do ciągnięcia ucha siostry, miała z tego niezłą frajdę, nawet potrząsanie nic nie dało, ona nadal radośnie ciągnęła ucho, dopóki Aisha skutecznie je uwolniła. Mruknęła w udawanym niezadowoleniu, spojrzenie szarej mówiło wszystko, znowu coś kombinowała. Pobiegła naokoło Aishy, z krótkim chichotem zapowiadającym kolejną zaczepkę. I jeszcze raz, i jeszcze, i tak z kilka razy, wreszcie, gdy już kręciło się jej w głowie wylądowała prawie na ogonie siostry. Właśnie, prawie. Żeby nie stracić celu, szybko uczepiła się pazurkami jednej z przednich łap o siostrzany ogon. Zbliżając pyszczek, który był jak niema groźba, że za chwilę podobnie jak wcześniej ucho, wyląduje w nim ogon. Śmiała się przy tym, dokazując. RE: Wielka grota na szczycie - Zephyr - 28-10-2017 Dzieci nie trzeba było nawet wołać. Same przybiegły na widok ojca. Dla tak radosnych powitań zawsze warto było wracać do groty. Zephyr obserwował ich pierwsze podejście do mięsnego posiłku. Jak na ciekawskie kocięta przystało, zbadały królika, jednak nie zrozumiały, do czego ma służyć i prędko go zostawiły, żeby zająć się sobą. Pewnie nie są głodne, pomyślał samiec. Sądził, że sam zapach ofiary zainteresuje je na tyle, że nie oderwą się od niej na długo. Jednak widocznie ich instynkt jeszcze nie reagował tak silnie na mięso. Z drugiej strony woń stawała się najbardziej kusząca, gdy krew lała się obficie. Gepard przytrzymał zdobycz łapą, a zębami sięgnął do jej brzucha, który rozpruł z łatwością, ukazując jego apetyczne wnętrze. Otarł pysk z puchu i zlizał plamy krwi. Może teraz królik zaabsorbuje malichy na dłużej. Był tak skupiony na eksperymentach z dziećmi, że dał się zaskoczyć pytaniu partnerki. Przez sekundę patrzył na nią bez zrozumienia, aż zrozumiał gdzie pada jej wzrok i co ma na myśli. Uśmiechnął się lekko i pomasował nagą szyję. - Nie jest mi już potrzebny - powiedział z dumą. - Teraz inne wspomnienia dodają mi siły. Spojrzeniem powędrował do igrających kociąt, a jego uśmiech tylko się poszerzył. Naszyjnik został uszkodzony już jakiś czas temu, na jednym z polowań. Skórzany pasek został przecięty do połowy i wystarczyło szarpnięcie, żeby zupełnie go zerwać. Gepard był świadomy tego defektu i długo szukał sposobu, jak go naprawić. Nie wspominał nic o tym Shiyi, bo znał jej stosunek do tej pamiątki. Cięcie z czasem się pogłębiało, a Zephyr z coraz większą desperacją szukał czegoś lub kogoś, kto mógłby to powstrzymać. Żadne kleiste soki nie były w stanie zaradzić. Kiedy naszyjnik wisiał już na włosku, gepard usiadł i wreszcie zastanowił się, ile tak naprawdę warty jest ten kawałek nadnaturalnego pochodzenia. Przypominał mu o ciężkich chwilach, które przetrwał. W obliczu niebezpieczeństw uświadamiał mu, że przeżył gorsze rzeczy. I kiedy zastanawiał się, jak poradzi sobie bez niego, zdał sobie sprawę, że ma inne, znacznie potężniejsze źródło motywacji. Rodzinę. Żeby ich chronić, nie potrzebuje bolesnych wspomnień. Wystarczy łącząca ich miłość. - Uznałem, że bardziej przyda się na Drzewie. Przy Vult i Israelu - dodał, oglądając się w stronę wyjścia, choć nie mógł dojrzeć białego drzewa łączącego dwa klify. Kto wie, może po śmierci dołączy do nich? |