Zapisy - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=1) +--- Dział: Zapisy i opisy stad (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=23) +--- Wątek: Zapisy (/showthread.php?tid=2273) |
RE: Zapisy - Jasir - 22-06-2017 Imię: Jasir Wiek: 4 lata Gatunek: lew Charakter: Często poważny, szlachetnie usposobiony, pewny siebie i odważny. Ale potrafi być: miły, uprzejmy, sympatyczny, zawsze otwarty na nowe znajomości . Przedstawia się jako myśliciel i wie, że od zawsze był lwem przeznaczonym do wielkich rzeczy. Szybko się uczy i jest niezaprzeczalnie mądrym lwem, zawsze gotowym wspierać swoich przyjaciół w trudnych sytuacjach. Bywa ostrożny i nieufny w sytuacjach, w których według niego, znajduje się jakieś zagrożenie, a kiedy on, albo jego przyjaciele są w potrzebie stawia się do boju z wielką odwagą i dzielnością. Wykazuje się zdolnościami organizacyjnymi i niekiedy nawet bywa 'autorytarny', jednak kiedy przyjaciele zdołają opanować jego 'napoleońskie' zapędy, potrafi zachować się przedsiębiorczo i stawiać na negocjacje... Przy odpowiednich warunkach, ujawnia swoją następną twarz: marzyciela. Jest wtedy skłonny do wieczornych, często szczerych i ciekawych 'pogaduszek' z przyjaciółmi oraz do rożnego typu zabaw... Historia: Był urodzony w stadzie, gdzie bardzo ważną rolę grała pamięć o wspólnym pochodzeniu i wartościach. Miał bardzo miłych i zabawowych rówieśników, których zawsze dobrze wspomina, tak samo zresztą jak całe jego stado i ojczystą krainę (choć nie była wcale taka niezwykła). Stado jednak, prze ostatnie lata podupadało, skazane było na suszę, nieurodzaj i ataki hien (od tego czasu ma pewien "wstręt" do hien). Postanowił wyruszyć w podróż, do lepszego miejsca. Jednak nie tylko w poszukiwaniu lepszych warunków, ale i także w poszukiwaniu przygód, możliwości, głoszenia starych, szlachetnych wartości i poprawienia swojej pozycji stadnej... Ozdoby i ich pochodzenie: brak Regulamin podpisany?: no ba... Ogólnie spoko, uzupełnij tylko statystyki (na Twoją postać przypada 210 punktów, minimum 50 spostrzegawczości) oraz wpisz poprawnego autora zdjęcia. A, i jeszcze hasło z regulaminu. Świetnie, teraz jeszcze tylko autor zdjęcia. Jesteś współautorem zdjęcia? :v Akcept RE: Zapisy - Trux - 22-06-2017 Imię: Trux Wiek: 2 lata Gatunek: Likaon Charakter: Jestem agresorem, ale nie jestem typem przywódcy. Jestem także lojalny wobec swoich towarzyszy, zawsze pomogę w trudnych chwilach. Historia: Urodził się w stadzie likaonów, co jakiś czas zmieniających swoje miejsce pobytu we wschodniej Afryce. Jako młody 'likaonek' był cichy, opanowany i lubił spędzać czas ze swoimi rówieśnikami. W miarę dorastania, zaczął jednak odłączać się od grupy, stał się bardziej niezależny i zaczął myśleć o nowym stadzie.Od pierwszej chwili ujrzenia tych stron wiedział, że to miejsce jest dla niego. Od tej pory ma nadzieję, że nie popełnił błędu ... Ozdoby i ich pochodzenie: Brak Regulamin podpisany?:Ta 1. Uzupełnij prawa autorskie - wpisz poprawnego autora zdjęcia. 2. Wyślij poprawne hasło. 3. Uzupełnij statystyki - skorzystaj z ich generatora bądź na podstawie tematów w ABC: http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=1728 4. Co znaczy ta 2 w wieku? Lata, miesiące, dekady? :v 5. Rozbuduj swój zapis, zwłaszcza pole historia. Skąd pochodzi Twoja postać, jakie były jej losy, w jaki sposób straciła pamięć? ---- Autorem tego zdjęcia jest MorganMortician, wpisz to w prawa autorskie. Reszta już okej. ---- Akcept RE: Zapisy - Drakota - 27-06-2017 Imię: Drakota Wiek: 5 miesięcy Gatunek: Lew Charakter: Miły kociak o pogodnym usposobieniu. Lubi się bawić i leniuchować. Jest otwarty na nowe wyzwania i na nowych kompanów do zabawy. Jest łagodny, pomocny choć trochę psotny. Posiada otwarty umył i chętnie się uczy i bawi. Historia: Narodził się w nie przyjaznych warunkach bo na Cmentarzysku Słoni. Urodził się jako jedno lwiątko w miocie. Lecz jego matka po pewnym czasie straciła nim zainteresowanie i go porzuciła. Ojciec odszedł, podczas ostatniej swojej bitwy z innym lwem odniósł śmiertelne rany. Młode lwiątko dopiero tworzące swą historie a już zostawione całkiem samo. Lwiątko wędruje szukając swojego stada i opiekuna który się nim zaopiekuje i nauczy go jak być prawdziwym lwem. Ozdoby i ich pochodzenie: Brak Regulamin podpisany?: Tak 1. Wyślij hasło na regulamin. 2. Jesteś pewien, że chcesz grać tak młodym lwiątkiem? Młode do 4 miesięcy nie przeżyją bez matki, a poniżej miesiąca zaczynają dopiero stawiać pierwsze kroki, nie potrafią mówić, są jak ludzki noworodek. Do gry będzie potrzebować karmiącej samicy, inaczej Twoja postać zginie. Dla lepszego zobrazowania podrzucam temat http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=2017 3. Wpisz autora avatara w pola autorskie. 4. Uzupełnij statystyki, one są zależne od wieku. W ogłoszeniach znajdziesz generator statystyk, on Ci w tym pomoże. 5. Rozwiń historię postaci. Gdzie się urodziła, jak się zgubiła, co się działo z nią zanim trafiła tutaj? To nie musi być elaborat, dopiero tworzysz postać, ale niech to będzie parę zdań. RE: Zapisy - Mkali - 27-06-2017 Imię: Mkali Wiek: 2 lata Gatunek: lwica Charakter: Jest miłą lwicą. Potrafi być zazdrosna, o swoich bliskich oraz o czyjąś lub swoją własność. Jest też bardzo troskliwa i odważna.Bardzo jest rodzinna. historia: Mieszkała ze swoją rodziną- z dwoma siostrami na wzgórzu. Niestety jakaś rodzina pod paliła im dom ogniem przyniesionym z wulkanu w skutek czego mama i tata oraz jej dwie siostry nie żyją a ich ciała zjadły hieny.Teraz lwica wędruje sama i szuka towarzystwa do wspólnej wyprawy. Ozdoby i ich pochodzenie: Niiiiiiic. regulamin podpisany? tak \edit\ 1. Hasło w regulaminie na pewno jest, musisz przeczytać go bardzo dokładnie, to słowo dosłownie wyrwane z kontekstu. 2. Skąd ta rodzina wzięła ogień? Zwierzęta nie potrafią wzniecać ognia, mogą go przenieść jak Vitani i Nuka ze źródła ognia (wulkan/naturalnie powstały pożar) lub uznać, że to naturalnie powstały pożar, nie podpalenie. EDIT: Teraz akcept. RE: Zapisy - Nyarai - 29-06-2017 Imię: Nyarai Wiek: 2 lata i 2 miesiące Gatunek: Lew Charakter: Stanowczo nie jest dobrym towarzyszem do rozmowy. Nie dlatego, że bardzo mało mówi, lecz dlatego że nie ma dobrego pojęcia jak rozmowę dalej ciągnąć. Nie do końca potrafi się odnaleźć socjalnie w nowym otoczeniu, a boi się poprosić o pomoc w niejasnych sytuacjach. Cechuje ją powaga i doza ponurości. Na ogół jest całkiem pogodna. Tak naprawdę w jej środku kłębi się wiele uczuć, ale już dawno przestała czuć potrzebę, aby je wszystkie z siebie wyrzucać. Pomimo tego zawsze ma w sobie wiele dumy, ale zachowuje ją dla siebie, aby nie wyjść na zarozumiałą. Zawsze doceni miły, choćby najdrobniejszy gest. Jest bardzo ostrożna i uważna, ale nie płochliwa. Nie boi się trudnych życiowych sytuacji, lecz nie ma zamiaru nigdy zbyt wiele ryzykować. Gdy się zastanawia to ma w zwyczaju chodzić w kółko - zataczać koła. Historia: Urodziła się w stadzie Wyjącego Wiatru, które mieszkało na dość surowych ziemiach zwanych Doliną Grzmiącego Nieba. Jej matką była silna lwica o imieniu Aberash, a ojcem był kochający lew Idir. Stado trzymało się razem już od kilku pokoleń i to była tylko kwestia czasu, aż ta dwójka się pozna i dojdzie między nimi do burzliwych uczuć. Jakiś czas później na świat przyszła Nyarai oraz jej bracia Wasswa i Kato. Życie z braćmi bliźniakami nigdy nie mogło być łatwe, ale także i nie nudne. Byli ze sobą bardzo związani i sobie pomagali. Nie mogło jednak zabraknąć odwiecznej rywalizacji między rodzeństwem. W ich stadzie obowiązywała zasada, że każde lwiątko, które może już chodzić o własnych siłach jest zobowiązane przyjąć nauki u któregoś z dorosłych. Podczas, gdy rozbiegane bliźnięta dostały się pod skrzydła myśliwego i wojownika, Nyarai miała uczyć się u strażnika. Z początku starała się przyjąć to z iskierką nadziei, ale gdy wybiła kolejna godzina spaceru wokół ich terytorium, myślała, że zwariuje. Jej mistrzem był chylący się już powoli ku starości lew zwany Mavuto. Za nic w świecie nie mogła się z nim dogadać - był okropnie uparty. Strasznie zazdrościła swoim braciom niesamowitych przygód, ale zazdrość dusiła w sobie. Co wieczór słyszała opowieści swoich braci, którzy chwalili się swoimi przygodami, a czasem nawet przynieśli jakąś zdobycz. Zazdrość zżerała Nyarai od środka, a lwica musiała niestety pogodzić się ze swoim losem. Spotkania z Mavuto zawsze wyglądały tak samo: przejście wokół terenów i robienie wart co kilka charakterystycznych miejsc. Zawsze powtarzał jej jak mantrę, że nigdy nie może przestać uważać. Jeżeli młodej lwiczce zdarzyło się zagapić i nie oglądać się wokół siebie, to Mavuto trzaskał ją swoim ogonem po nosie. Pewnego wieczoru, gdy bracia rozmawiali o swoim treningu myślała, że nie wytrzyma. Mama prędko zorientowała się, że coś jest nie tak. Postanowiła, że następnego dnia zabierze córkę na polowanie. Oczywiście najpierw musiała nauczyć swoją pierworodną jak się za to zabrać. W międzyczasie podjęła temat jej mistrza i treningów. Z początku lwiczka nie była skora do rozmowy, ale w pewnym momencie po prostu zwierzyła się mamie z całej frustracji. Gdy fiołkowooka opowiedziała dokładnie, jak wyglądają jej spotkania z mistrzem, Aberash uśmiechnęła się tylko pod nosem. "Trening strażnika należy do najcięższych moja droga. Z pewnością będzie trwał najdłużej. Musisz być cierpliwa kochana, strażnicy utrzymują bardzo ważną rolę w stadzie. To oni ostrzegają przed każdym zagrożeniem, a gdy jakieś będzie chciało się przedrzeć - walczą z nim. Zaufaj Mavuto, może i jest uparty, ale ma wielką wiedzę.". Po południu powróciły do legowiska z dorodnym drobnym ptakiem, który padł od pazurków Nyarai. Postanowiła, że nie zawiedzie mamy, da mistrzowi drugą szansę. Zdawało się, że trening idzie gładziej. Im mniej oporu stawiała, tym zachowanie starego lwa zdawałoby się być przyjemniejsze. Nawet lekcje zaczynały się robić coraz ciekawsze. Przychodziły dni, gdy Mavuto uczył fiołkowooką rozpoznawać i śledzić uważnie tropy. Pokazywał jej jak obronić się przed napastnikiem oraz jak skutecznie odgonić intruza. Pokazywał jej jak nie tylko patrzeć oczami, ale także uszami i nosem. Dalej momentami ciężko było go przekonać do czegokolwiek, ale stanowczo był bardziej przychylny. Trening zajmował masę czasu. Kociczka wychodząc rano wracała dopiero wieczorem. Cały czas musiała ćwiczyć swoją pamięć. Z czasem zaczęło jej zależeć na tym, aby Mavuto był zadowolony z jej postępu. Co prawda na jego pysku rzadko kiedy pojawiała się emocja zwana szczęściem, lecz nad tym mogli jeszcze popracować. Młoda uczyła się od niego również spokoju i powagi. Jeżeli chciała się nauczyć rozpoznawania nadchodzącej pogody, musiała być cicho i uspokoić rytm swojego serca. Musiała wykonywać tysiące drobnych, niby niepotrzebnych ćwiczeń: balans na kłodzie, bieganie w piasku, przenoszenie kamieni i układanie ich na równych stosach. Roboty było bardzo wiele, ale mała dziewczynka jaką była Nyarai z czasem znikała. Z małego urwisa o zdziczałym sercu zamieniała się w oazę spokoju o zimnej krwi. Pewnego dnia wszystko miało się zmienić. Pewnego dnia patrolowała granicę ze swoim mistrzem - zwykła rutyna. W oddali jednak dostrzegła majaczące smugi na horyzoncie. Szybko powiedziała o tym Mavuto, który zaniepokojony wciągnął powietrze nosem. Jego oczy rozchyliły się szeroko w przerażeniu, a obojga chwilę potem uderzyła fala gorącego powietrza. Pożar. Był to czas suchych, burzowych pór, a to wyjątkowo sprzyjało samozapłonowi. Ogień nie był ogromny, ale szybko się rozprzestrzeniał. Z początku samica zdrętwiała, lecz oprócz krwi w jej głowie szumiał jeszcze głos mistrza. Kazał jej pobiec z nim i poinformować stado. Zacisnęła kły i zerwała się do biegu. Pędziła do legowisk jak najprędzej umiała po drodze wrzeszcząc głośno z mistrzem "Ogień! Pożar! Uciekajcie". Gdy wpadli między lwy miała mroczki przed oczami. Przywódca słysząc ich słowa prędko zarządził ewakuację. Udało im się potem zebrać wszystkich strażników. To właśnie oni wraz z innymi starszymi mieli pomagać uciekającym zwierzętom. Wszyscy powinni się udać do pobliskiej rzeki, tam ogień nikogo by nie dotknął. Każdy miał się zająć konkretnym terenem. Gdy Nya usłyszała polecenie od swojego mistrza - wyruszyła. Gdy była na miejscu wśród przerażonych zwierząt, stanęła na wyższej skale i ryknęła do nich "Szybko, wszyscy udajcie się w stronę rzeki. Pomoc jest już na miejscu". Tłum nadal skołowany powoli przetaczał się w wyznaczonym kierunku. Serce kocicy waliło jak szalone, a cały czas czuła w powietrzu popiół. Jeszcze nigdy nie musiała mówić do tak wielu stworzeń, a właśnie większość czasu spędzała w samotności lub z Mavuto. Co jakiś czas musiała wydawać z siebie ponaglające okrzyki i oglądać się wokół siebie. Właśnie kiedy ostatnie grupy zwierząt przechodziły, dostrzegła w trawie ranną gepardzice. W jednej chwili zamarła i myślała, że sumienie wyżre ją od środka. Jak mogła jej wcześniej nie zauważyć. Przecież mogła lepiej sprawdzić teren, na łapie miała ogromne poparzenie. Warknęła na siebie pod nosem i rzuciła się do pomocy. Wrzasnęła na kogoś, aby jej pomógł i razem pomogli gepardzicy dojść nad rzekę. Przez całą drogę milczała, a jej oczy pusto wpatrywały się w migrujące zwierzęta przed nimi. Wreszcie wszyscy znaleźli się na miejscu, gdzie przywódcy różnych stad i watah spotkali się na obradzie. Każdy kto mógł - pomagał. Medycy i zielarze wszelakich gatunków pomagali opatrywać rannych. Bogowie chyba patrzyli teraz na nich z litością, bowiem na ich ziemie spadł ponownie leczący deszcz. Coś co zdawało się być niemożliwością w porze suchej. Każdy mógł odetchnąć z ulgą. Mavuto chciał podejść do swojej uczennicy i szepnąć jej dobre słówko, ale ona głucho wpatrywała się w dal. Dopiero bo chwili dojrzał, że drżała i patrzyła się na jakąś gepardzice opatrywaną przez ich stadnego medyka. Samica miała poparzony bok przedniej łapy i bardzo cierpiała. Czuła ogromną winę, przez to że nie zdążyła uchronić tej samicy przed okrutnym ogniem i właśnie przez jej powolność zraniona samica może już nigdy nie pobiegnąć. Kilka dni później stado powróciło na swoje tereny. Ziemie Wyjącego Wiatru zostały najmniej uszkodzone przez ogień, dzięki czemu mogli na nowo się tam osiedlić. Przyjmowano też tam wszystkich rannych i tych, którym pożar zniszczył domy. Z pomocą wsparcia rodziny wyzbyła się resztek strachu i wątpliwości - postanowiła, że pójdzie do poparzonej samicy. Gdy przyszła do jej legowiska zaczęła błagać o wybaczenie. Miała dopilnować, aby wszyscy bezpiecznie dotarli nad rzekę, a ona zawiodła, a była świadoma, że starsza gepardzica może już nigdy nie pobiegnąć. Ta jednak była bardzo zdziwiona i bez zwlekania wyjaśniła Nya, ze to nie była jej wina tylko okrutnego zrządzenia losu. Fiołkowookiej spadł kamień z serca i pomimo wielu wątpliwości postanowiła, że będzie czasem odwiedzać ranną w lecznicy. Gdy deszcze ustały Mavuto przyszedł do legowiska Nyarai. Młoda beznamiętnie leżała na boku, lecz gdy dostrzegła mistrza stanęła sztywno, starając się ukryć na pyszczku swój smutek. Samiec zabrał ją wieczorem na polanę, gdzie zazwyczaj zaczynali swoje treningi. Stąpali po wypalonej ziemi, a lwica z szokiem wpatrywała się w całą zniszczoną scenerię. Wreszcie przystanęli, a mistrz pokazał jej jedyną ostałą się roślinę w tej tragedii. Mały, zielony pęd wyrastał niewinnie wśród czerni mokrego popiołu. "Tamtego dnia może i stała się komuś krzywda, ale zobacz jak wiele dobra się zachowało. To twoje ostatnie zadanie Nyarai. Wybacz sobie.". Od tego momentu była o wiele bliżej ze swoim mistrzem, który przestał wydawać się takim upartym i zgorzkniałym. Dopiero teraz mogła docenić jego wszystkie lekcje i cały trud jaki w nie wkładał. Poparzenie gepardzicy powoli się goiło, a sama wyglądała z dnia na dzień na coraz zdrowszą. Medyk powiedział, że wystarczy jeszcze cierpliwie poczekać, aż rana dobrze się zagoi i samica będzie mogła wrócić do codziennych czynności. Będzie wymagało to również wielu miesięcy wyczerpujących ćwiczeń, aby wkrótce gepardzica mogła sama wybiec z obozu. W tym właśnie od czasu do czasu pomagała jej Nyarai przez następne miesiące. Samica geparda miała na imię Chidi. Poparzona łapa wyglądała coraz lepiej, a wspólne ćwiczenia pomagały rosnąć jej w siłę. Co prawda nie widywały się bardzo często i nie rozmawiały wiele, ale milo spędzały czas. Wreszcie nadeszła chwila, w której Chidi mogła chodzić o własnych siłach. Nadeszła chwila, gdy opuściły stado w poszukiwaniu nowych domów, Nyarai z chęci, Chdi z przymusu, jej stary dom spłonął. Nyarai pożegnała się z rodzicami i braćmi bliźniakami, mówiąc, że kiedyś ich jeszcze odwiedzi. Uściskała również i mistrza, który otwarcie powiedział, że jest z niej bardzo dumny. Na pamiątkę wręczył jej pleciony naszyjnik, który miał jej przypominać skąd pochodzi i czego dokonała. Następnego ranka opuściła swoje ziemie. Obiecała się kiedyś jeszcze spotkać z Chidi o czym rozeszły się każda w swoją stronę. Uzbrojona w ostrożność i rozwagę w sercu, Nyarai wędruje w poszukiwaniu swojego miejsca. Ozdoby i ich pochodzenie: Pleciony naszyjnik z trzema ptasimi piórami i czterema kamieniami znad brzegu rzeki. Otrzymała go od swojego mistrza na pożegnanie. Pióra i kamienie są znad brzegu rzeki, w którym stado Nyarai zatrzymało się na czas pożaru szukając schronienia. Regulamin podpisany?: Wysłałam wiadomość, ale jeszcze nie uzyskałam odpowiedzi. Wszystko ładnie, tylko wrzuć sobie wygląd też do podpisu. I dodaj tam opis naszyjnika. ---- Akcept RE: Zapisy - Thanatos - 03-07-2017 Imię: Thanatos Wiek: 4 lata Gatunek: Lew Charakter: Thanatos jest bardzo odpowiedzialnym i pomocnym lwem. Nigdy nie przejdzie bokiem widząc czyjąś krzywdę, ponieważ zawsze pomoże o ile na to zasługuje. Zawsze wysłucha i doradzi. Jest dobrym, cichym ale to zależy już od sytuacji. Potrafi troszczyć o bliskich którzy im pozostali i tych dalszych. Nie można zapominać o jednej rzeczy, że jest bardzo uczuciowy. Z drugiej strony jeśli ktoś go zaatakuje w negatywny sposób to może od niego wyczuć nieprzyjemny i nienaturalny chłód z gniewem co może zaowocować agresją w zachowaniu u niego. Jednakże ciężko go wyprowadzić z równowagi o ile nie zostanie zaatakowany, za pomocą walki ale to wtedy już inna bajka. Historia: Thanatos urodził się jako ostatni z pierwszego miotu.Jest synem Hewy i Sharuby. Posiada piątkę rodzeństwa i dwóch bratanków. Jest urodzonym lwioziemcem, do czasu jak nie oddalił się od rodzinnych ziem miał wtedy ok. 11 miesięcy. Niestety był zakochany byłej złoziemce, która go podstępnie oszukała bawiąc się jego uczuciami. Niestety to by się skończyło tragicznie dla niego, ponieważ byłby zabity w okolicach szarych ziem, a dokładniej w skalistym wąwozie śmierci. Gdy ojciec miał już zaatakować młodzieńca to uratowały go dwa lwy z innego stada. Thanatos był bardzo przerażony tamtejszym widokiem ale po walce zabrali go ze sobą gdyż go rozpoznali, że jest synem Sharuby. Od tamtego czasu poznał swojego dziadka który właśnie ojcem jego ojca. Był wychowywany cały czas przez niego licząc z tym, że w przyszłości zostanie przywódcą stada mrocznej laguny. Z wiekiem stawał się bardzo podobny z wyglądu do ojca. Każdy z członków stada nazywał go Sharubą, a niektórzy Thanatosem. Były lwioziemca potrafił od tamtego czasu walczyć, nauczył się odróżniać zioła i każdego leczył aż do opuszczenia stada. Gdy Thanatos osiągnął dorosły wiek został zastępcą swojego dziadka Arteusa, ale nieoficjalnie z tego względu, że był jeszcze jeden. Pewnego ranka doszły przykre wieści, że jego dziadek zmarł we śnie. Thanatos nie potrafił się zbytnio z tym pogodzić. Musieli wybrać nowego przywódcę to on nie potrafił na początku nim zostać dlatego został ktoś inny, ale lew nadal trzymał funkcję zastępcy aż do momentu gdy przyszły przywódca nie zostanie obalony i on nie zostanie nowym. W danym momencie Thanatos opuścił stado żeby zacząć podróżować po dalszych krainach aż przypomniał sobie słowa dziadka, żeby odnalazł dalszą rodzinę i mamę. Podczas wędrówki na razie przestał zajmować znachorstwem bo nie posiadał celu w tym. Gdy podróż zakończył to poznał tereny Lwiej Ziemi gdzie kiedyś zamieszkiwał wraz z jego mamą Hewą i rodzeństwem to były wtedy okolice - południowej sawanny. Ozdoby i ich pochodzenie: brak Regulamin podpisany?: tak Akcept. RE: Zapisy - Nzuri - 03-07-2017 Imię: Nzuri Wiek: 4 lata Gatunek: Lew Charakter: Nzuri jest spokojną lwicą. Można rzec - oaza spokoju, jednakże każdego można jakoś wyprowadzić z równowagi. Co prawda, ciężko jest to uczynić, lecz gdy komuś się już to uda, lepiej żeby zmył się błyskawicznie z zasięgu jej wzroku. Wtedy bywa czasem nieobliczalna, lecz to się na prawdę bardzo rzadko zdarza. Na co dzień Nzuri jest miła, sympatyczna oraz przyjazna. Każdemu daje szansę i obdarza zaufaniem, lecz gdy ktoś je utraci raczej już nie odzyska. Szczera do bólu, woli komuś wyznać najgorszą prawdę niż okłamywać. Jest także troskliwa, nikogo nie zostawi w potrzebie. Niestety czasem bywa to dla niej zgubne. Czasami lubi podroczyć się z kimś dla rozrywki. Podenerwować, poszturchać... no ale to już tylko jak jej się na prawdę nudzi. Historia: Nzuri urodziła się w dolinie, której nazwy nawet nie pamięta. Została bowiem już w młodym wieku zmuszona do podróży. Jej stado bowiem zostało zaatakowane. Jedyne co pamięta, to czarna lwica która kazała jej biec, i to jak najdalej. Najprawdopodobniej była to jej rodzicielka, niestety jako lwiątko ciężko zapamiętać takie fakty. Oczywiście Nzuri posłuchała lwicy. Biegła tak długo, aż nie padła ze zmęczenia. Strach i adrenalina robiły swoje, więc lwiątku udało się uciec przed nieznanymi oprawcami. Po pewnym czasie lwiczka nauczyła się żyć w samotności. Dorastała przemierzając różne krainy, nigdzie nie zadomowiła się na stałe. Nie potrafiła odnaleźć tego właściwego miejsca, a do domu bała się wrócić. Na dodatek nie wiedziała nawet, czy trafiłaby tam znowu. No i nie miała już do kogo wracać. Postanowiła więc odnaleźć jakieś stado, które będzie w stanie przyjąć ją pod swe skrzydła i w końcu zadomowić się na stałe. Trafiła na pewne stado, wydawało się jej, że najbardziej do niej pasują. Niestety, długo tam nie posiedziała, gdyż stado po prostu upadło. Udała się więc ponownie w podróż, myśląc że może jednak powinna zostać samotnikiem. Teraz powróciła na te tereny, lecz póki dołączy do jakiegokolwiek stada chce najpierw się rozeznać. Ozdoby i ich pochodzenie: - Regulamin podpisany?: Dawno temu ;) Akcept. RE: Zapisy - Eurielle - 03-07-2017 Imię: Eurielle Wiek: 4,2 lata Gatunek: lew Charakter: Eu jest bardzo kochającą i spokojną lwicą. Odziedziczyła po mamusi co najlepsze. Była zaradną i odpowiedzialną lwiczką jak przystało na córeczkę tatusia. Podczas dorastania zmieniała się kształtując sama swój charakter. Jest opiekuńczą lwicą dla swojego kochanego braciszka. Niestety gdy zezłości staje się nieobliczalną i wredną pokazując swój pazurek. Nie lubi jak ktoś wścibia nos w nie swoje sprawy. Do niektórych rzeczy podchodzi z rozsądkiem i ostrożnością. Historia: Za młodu lwiczka była bardzo kochanym dzieckiem tatusia i mamusi. Posiada młodego brata Bomvu. Podczas dorastania jako samotniczka obalonego ojca, który był kiedyś królem była nauczona wszystkiego co powinna umieć lwica w przyszłości. Gdy stawała się starsza zauważyła, że matka zniknęła na dobre widząc jedynie ojca. Nie potrafiła zostawić młodszego brata na pastwę losu dlatego zaczynała go wychowywać i uczyć. Dlatego stała się jakby przybraną matką i nabrała doświadczenia chcąc kiedyś założyć rodzinę. Oczywiście w przyszłości ma zamiar odnaleźć swojego braciszka i matkę. Ozdoby i ich pochodzenie: brak Regulamin podpisany?: tak, ale Thanatosem. Akcept. RE: Zapisy - Messiah - 03-07-2017 Imię: Messiah (nazywany jest prorokiem niszczycielem) Wiek: 2 lata Gatunek: lew Charakter: Owy samiec jest bardzo perfidny i chłodny. Mało kiedyś okazuje uczucia wobec innych, tylko jedynie rodzinie najbliższej i może swej partnerce w przyszłości. Ogółem charakter był kształtowany przy lwicy jednakże był za młodego bardzo ruchliwy i nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu. Był nieodpowiedzialnym i beztroskim lwiakiem ale tylko do czasu. W wieku 2 lat stał się wrednym, chłodnym i bezczelnym lwem. Lubi spoglądać na innych z góry okazując pogardę. A Ci którzy znają go jest bardzo kochanym i lojalnym lwem. Zawsze pomoże o ile będzie mógł wstanie tego dokonać. Historia: Messiah jest urodzonym samcem z pierwszego miotu Myr i Isis. Został urodzony na granicy Mglistego Brzasku. Niestety matka musiała opuścić owe tereny z tego względu, że była w niebezpieczeństwie chcąc uchronić swojego syna. Po wędrówce została przygarnięta z powrotem do tego stada gdzie urodziła się chcąc wychować swojego syna . Czas mijał szybko i niestety stała się ogromna tragedia, gdy lwy na oczach młodzieńca rozszarpali matkę za zdradę to próbowali potomka mroku. W danym momencie on bronił się z całych sił i potem zwiał. Przed zamordowaniem matki dowiedział się kim jest jego naprawdę biologiczny ojciec czyli Myr. To miał zamiar go odnaleźć i dołączyć do jego stada. Po przejściu kilku terenów zbliżył się do granic tego królestwa chcąc odnaleźć rodzinę. Ozdoby i ich pochodzenie: brak Regulamin podpisany?: tak, Thanatosem Akcept. RE: Zapisy - Sizar - 04-07-2017 Imię: Sizar Wiek: Trzy lata i pięć miesięcy Gatunek: Hybryda lwa i lamparta zwana Leoponem. Charakter: Szorstki drań. Przede wszystkim ma egoistyczne podejście do życia. Zawsze stawia swoje dobro przed dobrem innych. Nie miał łatwo, więc jest bardzo nieufny i chciwy. Zaciekle broni swojego i odpuszcza dopiero, gdy na szali wisi jego żywot. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Bardzo dobrze zna swoje możliwości i jest świadom swojej pozycji w łańcuchu pokarmowym. Bywa cyniczny aż do bólu. Posiada dobre poczucie humoru i jest w stanie docenić nawet najsłabszy żart. Lubi być otoczony innymi zwierzętami, bo wtedy czuje się pewniej. Nie stroni od walk, ale woli nie ryzykować swoim zdrowiem jeżeli jest taka możliwość. Jest dosyć przekonujący i gdy chce coś udowodnić, potrafi brzmieć naprawdę perswazyjnie. Jest bardzo ciekawy opinii innych, oczywiście wszytskich oprócz tych na temat jego wyglądu - gdy ktoś to komentuje, Sizar potrafi wpaść w szał i nawet przejść do rękoczynów. Potrafi być całkiem miłym stworzeniem, gdy się go lepiej pozna, niewielu jednak dało mu tą szansę, przez co ta przyjaźniejsza część jego cały czas się zapada. Jeżeli chodzi o sprawy miłosne to kompletnie tego nie ogarnia. Nie ma pojęcia jak przyjąć takie uczucie i po prostu jest nim sfrustrowany. Przez brak matki w najważniejszym momencie jego dorastania, nie ma wystarczającego szacunku i zaufania do lwic oraz ogółem samic. Historia: Sizar jest wynikiem bardzo kontrowersyjnego i burzliwego związku ojca lamparta i matki lwicy. Jak do tego doszło? Sprawa zwykłego zakochania i chwili nieopamiętania. Gdy okazało się, że samica jest w ciąży ojciec był rozradowany. Wręcz przeciwnie było z lwicą, która nie chciała brać na siebie tego obciążenia. Dlatego też, gdy Sizar przyszedł na świat była jeszcze bardziej przygnębiona jego wyglądem. Wychowywała go do czasu, gdy ten mógł jeść stały pokarm. Wraz z nadejściem kociaka wygasła miłość lwicy do lamparta. Oddała owoc ich miłości pod jego opiekę i odeszła od niego. Samiec pozostawiony z dzieckiem na pastwę losu był zdruzgotany takim ciosem. Wziął jednak sprawy w swoje łapy i postanowił wychować malca dobrze. Ojciec małej hybrydy nazywał się Ikenna i był bardzo kochającym ojcem. Nauczył swojego synka wszystkiego czego potrafił. Czule się nim opiekował i doglądał go z uwagą. Mały leoponek miał wielki problem z odnalezieniem się wśród rówieśników. Zawsze wytykano mu jego wygląd, nie tylko werbalnie, ale pełne zgrozy spojrzenia również otrzymywał. Miał kilku znajomych, których trzymał się zwięźle i ciasno - dzięki czemu zaczęli go tolerować i bardziej lubić. W późniejszym czasie okoliczne zwierzęta przestały bać się jego inności i nareszcie go zaakceptowały. Bardzo lubił polować ze swoim ojcem, więc robił to regularnie. Okazało się, że ma do tego smykałkę. Gdy był już w wieku nastoletnim, w jego okolice przywędrował cudzoziemiec. Był to niebieski gadatliwy ptak zwany szpakiem afrykańskim. Sizar był w otoczeniu zwierząt, z którymi właśnie dopiero się zapoznawał. Gdy tylko ptaszysko zobaczyło leopona zaczęło głośno trajkotać i ćwierkać. Mówiło o tym jakież to dziwo na świecie, że wszyscy powinni wędrować aż tam żeby zobaczyć tego cudaka. Skrzydlaty unosił się drażniąco nad głową samca i zasypywał go innymi obelgami i przyrównaniami. Sizar był wściekły, ale starał się ignorować jego trajkotani . Cały czas mówił szpakowi, aby przymknął swój kręty dziób. Młodzieniec nerwowo spoglądał na otaczające go zwierzęta, które chyba podłapały humor pierzastego i śmiały się wraz z nim. Wreszcie błękitny ptak w swojej paplaninie kompletnie nie zdał sobie sprawy z tego, co wylatuje z jego dzioba. Stwierdził, że rodzice leopona musieli robić go w ciemno i nawąchać się pyłu, aby doprowadzić do czegoś takiego. Ćwierkał, że jego matka musiała, go wyrzucić, gdy zobaczyła jaki potwór z niej wyszedł. Skończyło się. Kłapnięcie szczęk. Czerwień na błękitnych piórkach. Głuchy pisk. Cisza. Przebywające z nim zwierzęta zamilkły i nie odważyły się znowu pisnąć. W tamtym towarzystwie był już spalony. Zachował sobie szpacze pióra. Gdy wrócił do domu opowiedział wszystko ojcu. Ten był bardzo zły i zawiedziony, lecz zrozumiał syna. Powiedział mu, że jeszcze minie długi czas nim będzie w stanie utrzymać swój gniew na wodzy, że będzie musiał odbyć długą wędrówkę. Gdy dorósł, pożegnał ojca i opuścił swój dom jak prawdziwy lampart, a przynajmniej jego część. Nie raz musiał walczyć o terytorium z innymi wielkimi kotami. Czasem sam przejmował jakieś i musiał go potem bronić. Przez pewien okres nie mógł normalnie rozmawiać z innymi. Wreszcie pojawiła się w jego życiu urokliwa lwica. Spędzali dużo czasu razem, dwoje samotników szukających swojego miejsca - historia idealna. Mówiła, że podoba jej się wygląd samca. To był moment, który w Sizarze pociągnął za sobą całe uczucie zwane zakochaniem. Nie mógł jednak go zrozumieć i strasznie się z nim gryzł, gniew ciągle w nim rósł. Ojciec opowiadał mu, że z samicami powinien uważać - nie był więc znajomy z TĄ miłością. Lwicy chodziło jednak jedynie o ochronę i opiekę, a Sizar nie był gotowy na związek na takich warunkach. Pragnął czegoś więcej, ale nie był pewien czego. W końcu poddał się i pogonił lwicę. Od tej pory każde uczucie zauroczenia tłamsił w sobie. W końcu na jego terytorium wkroczył silniejszy i odgonił go bardzo daleko ze znajomych mu ziem. Postanowił, że wyruszy dalej na nowe terytoria. Dorosły leopon poraz kolejny nie mógł znaleźć sobie miejsca na ziemi. Stał się bardzo oschły i egoistyczny. Przestał go obchodzić los innych i skupiał się jedynie na sobie. Pewnego dnia zasnął na bardzo suchych i piaszczystych ziemiach. Spotkał tam kiedyś młodą kobrę, która była ślepa. Był z niej niezły kawalarz, a jeszcze lepszy bajkopisarz. Kiedyś dopadł ją ptak i zadrapał jej oczy, musiała się nauczyć przeżyć inaczej. Nie obchodziło ją więc jak wyglądał Sizar, lecz kim był wewnątrz, czy mogła mu zaufać. Wiele ze sobą rozmawiali i zdarzyło się nawet, że samiec przynosił kobrze pożywienie. Wreszcie czuł, że ma kogoś komu może powierzyć swoje tajemnice, jakiś punkt zaczepienia na świecie. W towarzystwie Dayo, ślepej kobry, czuł się o wiele pewniej. Opowiadała mu o tym, jaką gorycz i złość musiała znieść po utracie wzroku. Jak wiele straciła nadziej i jak potem podniosła się z tego dołu dzięki przyjaciołom. Nauczył się od niej jak powstrzymywać swój gniew. Zrozumiał, że musi znaleźć sobie kogoś u boku, aby mieć zaufanych towarzyszy. Dlatego więc kontynuował swoją podróż w poszukiwaniu domu. Ozdoby i ich pochodzenie: Brak. Regulamin podpisany?: Tak, na Nyarai. Akcept. RE: Zapisy - Angelo - 04-07-2017 Imię: Angelo Wiek: 4 lata i 2 miesiące Gatunek: Lew Charakter: Łatwo zmienia zdanie pod wpływem innych, lecz potrafi odróżnić dobro od zła. Jest lojalny, lecz potrzebuje silnego króla/królowej, któremu będzie wierny do końca życia. Ciężej mu zaufać samcom, ze względu na wydarzenia z przeszłości. Boi się samotności. Historia: Narodził się w bardzo odległej dżungli jako drugi syn Chojo i Nidy- pary królewskiej. Chojo był królem-tyranem, któremu nie zależało na własnej żonie i dzieciach. Interesował go tylko pierwszy syn, Hidayat, którego trenował na godnego zastępcę. Nida nienawidziła swojego męża, lecz musiała z nim być przez narzucone im z góry "narzeczeństwo". Aby uchronić swoje dzieci (Hidayat, Angelo i Chaleena-córka i bliźniaczka Angelo) przed ojcem tyranem, potajemnie dawała im lekcje bycia "dobrym lwem", który zawsze zwraca uwagę na dobro innych. Angelo bardzo kochał swoją matkę i uważał ją za "najpiękniejszą lwicę nawet w całej Afryce". Gdy Chojo opuścił stado na kilka miesięcy z powodów dyplomatycznych, władzę objął jego młodszy brat Viro, który przybył z innego stada. Był zszokowany opowieściami Nidy o swoim bracie i obiecał jej, że razem obalą jego rządy. Pomógł wychować lwiątka tak, by i one znienawidziły swojego okrutnego ojca. Angelo pokochał wujka i traktował go jak własnego ojca. Viro uczył rodzeństwo jak polować oraz wpajał im wartości, których nie przejawiał jego starszy brat. Chojo nie było w stadzie około dwóch lat, Nida i Viro zakochali się w sobie i razem zarządzali stadem w dżungli. Zwierzęta polubiły nowego króla, podobnie jak reszta stada. Nida zaszła w ciążę i w końcu czuła się wolna od tyrana, za którym ani razu nie zatęskniła. Hidayat w czasie długiej nieobecności ojca stał się już dorosłym i mężnym lwem, Angelo zaś powoli zaczął przypominać swojego starszego brata. Chaleena stała się piękną lwicą, która miała dowodzić resztą samic w polowaniach. Była odważna, jednak często miewała koszmary o powrocie swojego okrutnego ojca, o którym tyle jej opowiadano. Pewnego dnia jeden z koszmarów ziścił się. Chojo powrócił pełen blizn na ciele oraz z dużo młodszą lwicą u swego boku. Była to Santa, jedna z lwic z ich stada. Wyruszyła na poszukiwania króla, w tajemnicy przed resztą lwic, by powiadomić go o aktualnym stanie królestwa oraz o zdradzie jego żony. Chojo bez wyrzutów sumienia zamordował swojego młodszego brata, którego "obdarzył zaufaniem, a ten wyrządził mu takie świństwo". Nadeszła kolej na Nidę, którą także czekała śmierć za niedochowanie wierności. Hidayat gotów bronić matki, lecz Chojo zaatakował go i odepchnął z całą siłą w stronę siostry. Chaleena płakała i krzyczała, by zostawił ich w spokoju, lecz Chojo z zimną krwią zamordował Nidę, która próbowała się bronić. Angelo w tym czasie atakował ojca, gdyż nie mógł patrzeć na krzywdę jaką wyrządzał jego ukochanej matce. Gdy ten zagryzł Nidę na śmierć, w młodym lwie coś pękło. Rzucił się na ojca starając się przegryźć jego tętnicę. Nie było to łatwe z powodu postury wielkiego lwa, lecz ten był już ranny, a Angelo był trenowany do walki przez wuja. Zamordował ojca, jednakże w potyczce stracił wzrok na lewe oko, na którym pozostały mu także dwie, bardzo widoczne blizny. Rodzeństwo po całym wydarzeniu rozdzieliło się i opuściło swoje stado, które także się rozpadło. Angelo długo nie mógł wybaczyć sobie i rodzeństwu, że żadne z nich nie zareagowało dostatecznie wcześnie, by móc uratować Nidę. Tułał się po wielu różnych krainach i niejednokrotnie dołączał do jakiegoś stada, by choć na chwilę poczuć, że nie jest całkiem sam. Za każdym razem odchodził z bliżej nieznanych mu powodów. Ozdoby i ich pochodzenie: Brak. Regulamin podpisany?: Owszem. Akcept. RE: Zapisy - Chidi - 05-07-2017 Imię: Chidi Wiek: 2 lata 4 miesiące Gatunek: Gepard Charakter: Chidi jest bardzo miła i tolerancyjna. Lubi zawierać nowe znajomości, nie tylko samotników, ale również zwierzęta z innych stad. Ma tendencję do przerywania komuś w połowie zdania, chociaż sama tego nie lubi. Czasami dostaje ataków głupawki , a bywa bardzo energiczna. Lubi trzymać się małej grupy swoich znajomych. Potrafi palnąć coś bardzo głupiego i bezsensownego, ale robi to tylko w swoim kręgu znajomych. Natomiast, gdy poznaje kogoś nowego to stara się nie wariować. Bardzo lubi pogonie za zającami. Bardzo boi się wody i unika wszelakich bliższych z nią kontaktów. Ma dystans do siebie i potrafi się skrytykować. Jest bardzo pechową dziewczyną. Historia: Urodziła się na sawannie w małej rodzince składającej się tylko z niej, mamy i taty. Matka nazywała się Ime, a ojciec Faraji. Była bardzo ciekawskim i odważnym kociakiem. Dorastała wśród wielu gatunków zwierząt, lecz mimo tego łatwo jej się było zaprzyjaźnić. Od momentu, gdy mogla biegać, bardzo często to robiła. Kochała poczucie szybkości i lekkości w swoich łapach. Dlatego, gdy tylko nadarzyła się okazja, wzięła udział w gepardzich biegach. Może i nie była najszybszym gepardem, ale z pewnością była najbardziej zdeterminowanym. Podnosiła się po każdym źle wymierzonym zakręcie i nawet, gdy jej ciało się poddawało, ona chciała biec do końca. W ten sposób udało jej się być wśród najszybszych gepardów wyścigu i wygrała drobną ozdobę: kolczyk z piórkiem na ucho. Od tego momentu zawsze go nosiła, aby przypominał jej, że warto się nie poddawać. Rodzice byli z niej bardzo dumni. Mała Chidi z czasem rosła i chciała poznawać nowe zwierzęta. Tak się złożyło, że natrafiła na pewną paczkę znajomych, którzy skojarzyli ją właśnie z biegów. Młoda gepardzica bardzo chciała do nich dołączyć, lecz oni postawili jej jeden warunek: aby się z nimi zadawać musiała udowodnić, że jest warta ich czasu. Kazali, więc jej przepłynąć najbliższą rwącą rzekę. Na to widowisko zleciała się cała grupa. Chidi była dobrej myśli, lecz gdy tylko wskoczyła do wody, prąd agresywnie znosił ją na dno. Zdążyła przepłynąć do połowy, ale w tj walce z żywiołem nie pomogła determinacja. Dopiero jeden członek bandy się opamiętał i zrozumiał, że coś jest nie tak. Podczas gdy reszta śmiała się i komentowała akcje gepardzicy, on wskoczył do wody, aby ją ratować. Walczyli z napierającą wodą, aż wreszcie udało im się zbliżyć d brzegu. Samie wrzasnął do kumpli każąc im pomóc. Całe zajście nie odbijało się bez echa, usłyszała je przechadzająca nieopodal dorosła lwica. Dobrze znała tę zgraję i gdy tylko jej oczom ukazała się ta sceneria wrzasnęła tak ostro, że wszystkie śmiechy umilkły. Skarciła całą grupę za swoją dziecinności i bezmyślność, włącznie z Chidi, która ciężko oddychała na brzegu i próbowała wykaszleć wodę z płuc. Chłopak, który ratował gepardzice odsunął się z powrotem w tłum. Jednak lwica kiwnęła mu tylko łbem, na znak że dobrze zrobił. Zrobiła to milcząco, aby nie został potem skarcony przez bandę. O całym zajściu dowiedzieli się również jej rodzice. Byli bardzo źli i zmartwieni, ale wybaczyli to swojej córce. Dostała w końcu porządną nauczkę. Miesiące mijały, a Chidi stawała się coraz doroślejsza. Nadszedł czas, gdy miała wyruszyć w wędrówkę w poszukiwaniu nowego domu. Chciała zostawić za sobą złe wspomnienia i prześladujący ją pech. Pożegnała rodziców i przyjaciół, i wyruszyła w stronę Doliny Grzmiącego Nieba. Tam osiedliła się i znalazła nowych przyjaciół. Z początku była dość nieufna, ale gdy się lepiej poznali, była w stanie znowu obdarować ich swoją przyjaźnią. Była też o wiele bardziej spokojna niż za kocięcych czasów, ale mimo wszystko dalej kochała biegać. Wraz ze znajomymi znalazła nowe hobby - pogoń za zającami. Zauważyła, że praca zespołowa jest o wiele bardziej efektywna, aniżeli w pojedynkę. Doina Grzmiącego nieba była o tyle wspaniałym miejscem, że na jej ziemiach znajdowało się wiele stad i różnych gromad zwierzęcych. Dlatego też nie miała żadnego problemu z poznawaniem nowych stworzeń. Wiodła spokojne życie, lecz pech ją odnalazł po wielu miesiącach i dopadł dopiero tutaj. Była to pora sucha, a wiec pora sprzyjająca pożarom. Niestety ten wzniecił się na krańcu doliny przez co część wysokich traw została pochłonięta przez ogień. Tam właśnie wśród innych zwierząt mieściło się legowisko Chidi. Ogień był niesamowicie szybki, a gepardzica nie miała czasu na reakcję. Była przerażona, ale łapy poniosły ją jak najdalej od ognia. Jednak mimo tego ogień drasnął ją w łapę. Upadła na ziemię i jęknęła z bólu. Musiała się jednak podnieść. Z tyłu głowy dalej słyszała falujące piórko. Kulejąc dotruchtała do najbliższych zwierząt, jakie dojrzała. Okazało się na jej szczęście, że była to grupa ewakuacyjna kierowana przez młodą lwicę. Gdy ta tylko zobaczyła kulejącą Chidi jej twarz przybrała trupich kolorów, rzuciła się do niej i wrzasnęła do kogoś żeby pomógł. Potem wszyscy skierowali się do pobliskiej rzeki, gdzie mieli przeczekać pożar. Gepardzica sama nie wiedziała co było gorsze: rzeka za plecami, czy ogień majaczący w oddali. Pech nareszcie się od niej odwrócił, a z nieba lunął deszcz. Wszystkie zwierzęta zostały przy rzece jeszcze przez kilka dni. Dopiero potem mogli powrócić do swoich domów. Gepardzica niestety nie miała już gdzie wracać. Na szczęście jedno ze stad zaproponowało schron dla wszystkich zwierząt. Ich tereny bowiem zostały najmniej dotknięte kataklizmem. Chidi została właśnie w jednej z tej lecznic. Była bardzo przygnębiona, bo ledwo mogła chodzić, bała się, że już nigdy nie pobiegnie. Wte pewnego ranka przyszła do niej ta sama lwica, która prowadziła ewakuację. Wyglądała na jeszcze bardziej przygnębioną niż sama Chidi. Ku zdziwieniu gepardzicy, ta błagała ją o przebaczenie. Okazało się, że ów lwica bardzo obwiniała się o ranę młodego geparda. Mówiła, że to wszystko jej wina, że nie dostrzegła jej wśród płomieni. Samica geparda nie rozumiała zachowania lwicy. Ani trochę nie winiła jej za swoją ranę, cieszyła się z tego, że udało jej si uchronić przed ogniem. Powiedziała lwicy, że ta nie jest niczego winna i nie powinna się karać za zwykłe zrządzenie losu. Zdawałoby się, że te słowa zrzuciły fiołkowookiej lwicy kamień z serca. Gdy wszystko między sobą wyjaśniły, lwica odwiedzała ją przez resztę jej pobytu w lecznicy. Lwica miała na imię Nyarai i dotrzymywała Chidi towarzystwa przez czas rehabilitacji. Stadny medyk powiedział, że jeżeli gepardzica będzie dużo ćwiczyć, to pewnego dnia pobiegnie. Może już nie tak szybko jak dawniej, ale znowu poczuje szybkość i lekkość w łapach. Po trzech miesiącach nieustannego wysiłku i treningów udało jej się samodzielnie stanąć na łapy i iść. Wtedy zadecydowała, że musi nareszcie opuścić dolinę i znaleźć nowy dom. Pożegnała się z Nyarai, a obie obiecały sobie, że kiedyś się jeszcze spotkają. Ozdoby i ich pochodzenie: Wiązany kolczyk na ucho z niebieskozielonym piórem. Wygrała go w gepardzich biegach, gdy była mała. Regulamin podpisany?: Tak. Akcept RE: Zapisy - Shiba - 05-07-2017 Imię: Shiba Wiek: 2 lata Gatunek: lwica Charakter: Stara się załatwiać wszystko pokojowo, ale potrafi pokazać pazurki. Raczej jest samotniczką, musi bardzo dobrze kogoś znać, aby mu zaufać. Jest jej wszystko jedno kto pełni rolę przywódcy i jakie wydaje polecenia, byle pozwalał jej zajmować się swoimi życiowymi przemyśleniami. Historia: Jej rodzice zostali zamordowani krótko po jej narodzinach. Wychowała ją starsza lwica, która zmarła po ukończeniu jej pierwszego roku życia. Po długiej tułaczce, wykończoną i na wpół żywą, znalazła ją zbuntowana hiena. Po ukończeniu dwóch lat zdecydowała zacząć własne życie i odłączyć się od buntowniczki. Ozdoby i ich pochodzenie: nic. Regulamin podpisany?: tak 1. Wstaw avatar albo opisz wygląd w podpisie. 2. Wpisz statystyki. Ok,poprawione Wpisz jeszcze prawa autorskie do avatara i będzie ok. :) Done Ok, akcept. RE: Zapisy - Crystalline - 08-07-2017 Imię: Crystalline Wiek: 4 lata Gatunek: Lew berberyjski Charakter:Jednym z ważniejszych czynników, jest jej niechęć do rodzaju męskiego. Nie ma wielkich oporów by jawnie krytykować samców nawet w ich towarzystwie, choć stara się unikać przebywania z niższymi bytami. Samotne wędrówki nauczyły ją zaradności i wyżywienie nie stanowi dla niej problemu. Jest bardzo żywiołowa, długo nie usiedzi w jednym miejscu wylegiwanie się i stagnacja nie są dla niej. Wbrew pozorom posiada duże pokłady cierpliwości choć biada tym, którzy przekroczą granicę. Posiada własne marzenia, które chce wcielić w życie i jest gotowa nawet poruszyć góry by osiągnąć cel. Historia: Crystalline zapytana o swoją przeszłość odwraca wzrok milcząc. Następnie zmienia temat na inny. Nie ma najmniejszej ochoty dzielić się swoimi przeżyciami z byle kim. Zapewne dużo wody w rzece upłynie zanim będzie gotowa poruszyć ten wątek. Ozdoby i ich pochodzenie: Brak Regulamin podpisany?: Tak z innego konta. Akcept. RE: Zapisy - Avallac'h - 08-07-2017 Imię: Avallac'h bądź Crevan Wiek: Siedem lat, ale spokojnie, trzyma się, w każdym aspekcie Gatunek: Czarna pantera Charakter: Chłód i oschłość biją od niego przy każdym kroku, twarz wiecznie wykrzywia niezadowolony grymas. Niepoprawny obserwator na pierwszy rzut oka mógłby uznać go za zgorzkniałego tetryka – i miałby po części rację. Nigdy nie uzewnętrznia swoich emocji, niczym się nie ekscytuje, zawsze zachowuje stoicką samokontrolę razem z równowagą. Traktuje życie zbyt poważnie. Enigmatyczny, nie przebiera w słowach, rzadko doda swój komentarz do dyskusji, a jeśli już, najpewniej będzie to rzucony bez ogródek sarkazm. Ma analityczny umysł, dużo czasu poświęca planowaniu. Perfekcjonista - swoje surowe wymagania wobec siebie przenosi na innych. Jest dobrze zorganizowany, dba o szczegóły. Bywa nieufny i przewrażliwiony, odbiera uwagi personalnie i doszukuje się krytyki. Ostrożnie dobiera przyjaciół, nie lubi być w centrum uwagi. Pełen skrajności, jego wzloty są najwyższe, a depresje najgłębsze. Kotowaty o usposobieniu głębokim, skłonnym do rozmyślań i filozofowania. Co prawda jego osobowość nie przedstawia się zbyt pozytywnie, jednakże samiec ma w sobie pierwiastek dobra. Zjada tylko osobniki stare lub schorowane, zrywa florę jedynie dla medykamentów. Jest zdolny do poświęceń tylko dla tych, którzy nie narazili mu się w przeszłości. Za najbliższych mógłby wskoczyć w ogień, nie bacząc na konsekwencje. Historia: Poczęty i narodzony gdzieś w dżungli na terenach wolnych. Gdy tylko nauczył się chodzić i przyjmować stały pokarm matka uznała, że jest odchowany i porzuciła go na pastwę losu. Ojca niestety nie znał i prawdopodobnie nie pozna. Musiał odtąd radzić sobie sam. Nie raz otarł się o śmierć, ale niczego nie żałuje - uczył się na błędach, stawał się coraz bardziej hardy i zaradny. Ale to samotne życie negatywnie odbiło się na jego usposobieniu. W końcu dojrzał, mógł opuścić dżunglę i wreszcie wyjść na światło dzienne, które dotychczas wydawało mu się czymś nierealnym. I tak, stara wyga, chodziła sobie bez przydziału cały czas, nie przynależąc do żadnego ze stad. Pomału, zbierając dokładne informacje, kontemplował, do kogo przyłączyć. Widział dużo zalet w byciu pustelnikiem, ale powoli stawało to się dla niego nudne. Chciał czegoś nowego, chciał coś zmienić. I kto wie, może niedługo mu się uda. Ozdoby i ich pochodzenie: Brak, goły i wesoły. Regulamin podpisany?: Tak 1. Masz zbyt niskie statystyki. Lampart (bo zakładam, że jesteś lampartem, nie ma takiego gatunku jak pantera) ma do rozdzielenia 190 punktów statystyk pomiędzy siłę, zręczność i spostrzegawczość. - Poprawione. 2. Zamień autora avatara na Ragous. Ona już nie gra Setkarem, a na deviantArcie występuje pod nickiem Ragous, więc tak by było lepiej to wpisać. - Poprawione. 3. Opisz historię choć trochę. Ja wiem, że w poprzednim zapisie też brakuje historii, ale to była pierwsza taka sytuacja i uznałam to za kreatywny zabieg. W Twoim przypadku już brakuje tej oryginalności, wygląda to na zwykłe wymigiwanie się od opisywania historii. Opisz ją, nie musi być długa. - Napisana. Teraz akcept. :) |