Skalny las - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69) +--- Wątek: Skalny las (/showthread.php?tid=1708) |
RE: Skalny las - Loki - 23-02-2017 Tup! Tup! Tup!
Gdyby tylko się przysłuchać można by usłyszeć ten odgłos, miękkie uderzanie łap o podłoże. Trawy uginały się pod ciężarem dzikiego psa, który to wędrując samotnie dotarł aż tutaj, do lasu, gdzie drzewa i skały wydają się pełnić tą samą funkcję. Nie przybył tu w jakimś określonym celu, albo raczej nie konkretnie tutaj, bo w ogóle to miał bardzo ambitne cele, jak na likaona bez watahy. Jednak na co mu była wataha? Osoby, które zazwyczaj jedynie przeszkadzały, nic w sumie pożytecznego, poza uciechą z ich porażek i cierpienia, nie dając. To zabawne z jak wielu zwierząt można łatwo zrobić głupców, jak łatwo daje się ich omotać, oszukać. A Loki uwielbiał patrzeć jak bezmyślni głupcy wpadają coraz głębiej w jego sidła kłamstw i pułapek. Pogrążony w zamyśleniu łaciaty likaon nie zauważył pędzących w jego stronę dwóch małych postaci. Brązowe szczenięta hieny, plamistych jak i same likaony, wpadły na samca, a raczej na jego przednie łapy i skutecznie od nich się odbiły. Psowaty łgarz, mistrz wszelakiego szachrajstwa przyglądał się tym młodym swoimi dużymi, zielonymi oczami. Na pysku pojawił się delikatny, jakby nieśmiały uśmiech, jednak nie sposób dostrzec było w nim fałszu, ten wyraz psyka Loki opanował już do perfekcji. Nos, czarny jak mały węgielek zbliżył się do jednej z hienek i pomógł jej delikatnie się podnieść na wszystkie cztery łapy. Tak... z perspektywy jakiejkolwiek przechodzącej osoby, samiec wydawał się całkiem przyjazny i spokojny. A raczej trzeba by się było dobrze zastanowić nad płcią pstrego osobnika, gdyż wszystkie znaki na niebie i ziemi powiedzieć nie mogły jakiej płci ów dziki pies jest. Nieco delikatny, można nawet powiedzieć kobiecy wygląd potrafił zmylić niejednego osobnika. Nie sposób też było wyłapać odpowiedniego zapachu spod wszystkich innych woni, bijących od likaona. Zawżdy był on przygotowany na spotkanie obcych, a nie chciał aby ci od razu wiedzieli kim jest, zatem każdego dnia, tuż po przebudzeniu, zielonooki tarzał się w wonnych roślinach, takich jak lawenda, czy mięta, a czasem i fiołki. Pachniał więc nader roślinie, nie zaś zwierzęco. Gdy się zaś odezwał konfuzja przy pierwszym spotkaniu mogła się jedynie nader pogłębić, przez samiczy głos i dziwny niespotykany akcent.- Wow! Maluchy, musicie uważać dokąd biegniecie. Zgubiłyście się? Troska pobrzmiewająca w jego głosie, była równie zwodnicza co jego wygląd, czy uśmiech. Taki on już jednak był, kłamliwy, podły i okrutny. A dzieci, przecież bardzo łatwo nabrać. RE: Skalny las - Rinuzi - 23-02-2017 Rin biegła i biegła, aż poczuła, że właśnie w coś wbiegła i się od tego czegoś odbiła. Skrzywiła się i potarła bolący nos łapą. Łypnęła na to, na co wpadła i aż ją zamurowało. Stało tam coś, co trochę przypominało hienę, ale dziwnie pachniało i z pewnością było niehieną. Gdy to coś wyciągnęło w ich stronę łeb, Rin odskoczyła, po czym pognała z powrotem. Zatrzymała się dopiero przed zamieszkiwaną przez nich jaskinią. No tak, mama sobie poszła. Rozejrzała się. Dostrzegła Kuanzę i Mtego. Pobiegła w ich stronę. - Ej, czekajcie, tam jest jakaś dziwna niehiena, trzeba znaleźć mamę - wolała doganiając parę i zastępując im drogę. RE: Skalny las - Mtego - 23-02-2017 Mtego cieszył się spacerem z Kuanzą, dzień był piękny i spokojny... tak się wydawało, gdy nagle mała hienka podbiegła do nich z niepokojącą wiadomością, a w jej oczach dostrzec można było przerażenie, nawet nie pomyślał zbytnio i ruszył w stronę, z której przybiegła Rinuzi, zanim poczuł zapach już dostrzegł likaona - Dziwne pojedynczy osobnik... -, adrenalina sprawiła że zaczął biec jeszcze szybciej, wskoczył tuż obok drugiej hienki i odsunął ją łapą od przybysza. - Czego tu szukasz? - RE: Skalny las - Kuanza - 23-02-2017 Gdy Rinuzi przybiegła z wiadomością, Kuanza zaniepokoiła się, młode zostały same z jakimś obcym! Natychmiast pobiegła w stronę, gdzie miała być ta "niehiena" i dość szybko ją dostrzegła. Samotny likaon... ot tak sobie tutaj wszedł i próbuje zadawać się z małymi. Kuanza była spokojnej natury, jednak fakt, że mniejszy drapieżnik wszedł sam na teren hien, był dla niej zaskakujący. Stanęła przed osobnikiem z wysoko podniesioną głową i ogonem, a łapą przygarnęła do siebie Rinuzi. - Tak, dlaczego przyszedłeś na nasz teren? - dodała po pytaniu Mtego. Teraz, gdy mogła przyjrzeć się osobnikowi, jej zdziwienie tylko się pogłębiło, ponieważ po wyglądzie nie była w stanie określić jego płci. Lekko skrzywiła się, gdy poczuła jego woń: mocną, roślinną. Co to ma być? Jakiś dziwaczny sposób na uśpienie uwagi zdobyczy czy na odrażenie innych likaonów? A może po prostu niechcący wytarzał się w zielsku, kto wie. Zastanawiała się, czy poszukać teraz Kiu i Ndevu, czy nie przerywać im wspólnego spaceru i powiedzieć im o tym, gdy wrócą. W sumie i tak mieli znaczną przewagę liczebną i siłową nad likaonem... Zobaczymy. RE: Skalny las - Loki - 24-02-2017 No tak przecież tam gdzie są niesforne i głupiutkie dzieci, zawsze szwendają się równie naiwni, a często także nerwowi rodzice. Duże okrągłe uszy likaona poruszyły się kiedy z pyska samicy i samca poleciało to samo, jakże idiotyczne pytanie. To że tutaj jest nie oznacza od razu, iż ma jakiś konkretny cel. Akurat w tym lesie znalazł się całkiem przypadkiem, gdyż miał zamiar udać się bardziej w kierunku południa. Przyjazny uśmiech nie znikał jednak z pyska Lokiego, który nigdy nie wychodził z swojej roli bez należytej potrzeby. W zasadzie rozdrażnienie, w jego mniemaniu, hienich rodziców mogło działać na jego korzyść. Podczas stresu, strachu, czy gniewu łatwiej popełnić błąd. - Nie szukamy niczego. No może poza głębszym sensem własnej egzystencji. I cóż jak nam się wydaje dopiero co wkroczyliśmy na wasz teren. Dopóki wasze szczenięta nie wpadły na nas uciekając przed czymś w popłochu nie czuliśmy was prawie wcale, w końcu ten las jest naprawdę ogromny. Głos łaciatego brzmiał przyjaźnie, a w pierwszych zdaniach pobrzmiewała nawet żartobliwa nutka. Gdyby wiedział jak to obydwie hieny mają go za "mniejszego drapieżnika", porządnie by się wkurzył. Fakt był nieco samiczych rozmiarów i jako likaon był nieco drobniejszych gabarytów niż hiena, jednak nie powinno to dawać im żadnego powodu do lekceważenia go. Troskliwy uśmiech zniknął z pyska dzikiego psa, kiedy ten przybrał bardziej poważną minę i równie pełnym powagi głosem zwrócił się do "rodziców". - Jeśli dzieci odbiegają same na tyle daleko, aby wpadać na obcych, nigdy nie można być pewnym, że nic im się nie stanie. Dzieci są bardzo ale to bardzo bezbronnymi istotami i gdyby wpadły na kogoś mniej cierpliwego, niż my, pojęcia nie mamy jak mogłoby to się skończyć. Mówienie w liczbie mnogiej weszło już Lokiemu w nawyk, zwłaszcza że dzięki temu jeszcze bardziej mylił rozmówców, na temat własnej tożsamości. RE: Skalny las - Rinuzi - 24-02-2017 Rin niepewnie poszła za Kuanzą. Cieszyła się, że ma stado i że zawsze może do kogoś pójść ze swoim problemem. Dała się objąć łapą. Nawet dodało jej to otuchy. Niehiena była dziwna. Rin czuła coraz większy niepokój. Wycowała się powoli i wróciła do jaskini, gdzie złapała trop mamy i Ndevu. Poszła za śladem, starając się go nie zgubić. Jeśli ktoś wie, co w tej sytuacji zrobić, to tylko mama! RE: Skalny las - Nurit - 24-02-2017 Nurit nigdy nie słynęła z szybkich reakcji. I o ile jeszcze nastroszona cyweta wzbudziła w niej odruch ucieknięcia gdzie pieprz rośnie, to już ten uśmiechnięty... jegomość? nie wywołał w niej tak jednoznacznych emocji. Brązowa stanęła jak wryta, zadzierając łebek, by móc przyjrzeć się Lokiemu. To była jedna wielka dziwność: dziwny wygląd, głos, zapach. Nawet w sposobie mówienia było coś nietypowego. - Nie jesteś hieną - skonstatowała, cofając się o dwa kroki. Wtedy dołączyła do nich ciocia z wujkiem, a także Rinuzi, która jednak prędko z powrotem pomknęła w stronę domu. Różnooka miała niemal identyczny zamiar, z tym że w jej przypadku skończyło się na tym, że zaczęła iść powoli, wciąż trochę zszokowana spotkaniem z likaonem, a przy tym nie szła tą prostą ścieżką co siostra, tylko, mniej lub bardziej świadomie, wybrała nieco okrężną drogę. W pewnym momencie tuż przed nosem mignął jej obraz tamtej strasznej cywety, a przynajmniej tak jej się wydawało. Tak czy siak, młoda spłoszyła się, znów zerwała się do biegu i tak biegła, i biegła, i... Tak dotarła do miejsca, w którym prześwit między drzewami był dużo większy niż normalnie. Wiedziona ciekawością, której wyjątkowo udało się wygrać z tchórzostwem, mała Nurit po raz pierwszy w życiu opuściła Skalny Las. Z/t RE: Skalny las - Mtego - 24-02-2017 Likaon wydawał się strasznie dziwny, jego głos był jak u samicy ale to był samiec... sugerując się narządem rozrodczym... jeśli po tym można się tylko domyślić to musi być to niewiarygodna paskuda wśród likaonów. Jego wszystkie słowa brzmiały niepokojąco, a sposób mówienia był bezsensownie głupi. - Twoje słowa brzmią jak groźby... obojnaku, wynoś się stąd bo nie mam zamiaru cię tu tolerować!- Mtego był przygotowany na atak tego czegoś, i sam był gotów zaatakować. -Kuanza biegnij za małymi, ja zajmę się tym głupcem.- Zawarczał na psa, i zwrócił się do oblubienicy. -Szybko!- RE: Skalny las - Kuanza - 24-02-2017 Po wyglądzie i typowo damskim głosie Kuanza uznała, że przybysz jest samicą. Nie przyglądała mu się tak dokładnie, by od razu zauważyć, że nią nie jest. Czyli ona tak bez sensu sobie tu wkroczyła? Ta, ciekawe... - pomyślała Kuanza. - Och tak... warto podkreślić słowo "prawie". - dodała po bezsensownym stwierdzeniu o zapachu. Nie ufała słowom likaona. Jego następne słowa brzmiały prawie jak groźba... ten pies na za dużo sobie pozwala. Po Kuanzie na razie nie było widać zdenerwowania i już miała przygotowaną odpowiedź, gdy zauważyła, że młode uciekają. Było jasne, że to on je spłoszył. Zgodnie z radą Mtego natychmiast ruszyła za nimi... w tym wypadku nie było innego wyjścia. A dokładniej to skierowała się w stronę, w którą pobiegła Nurit. Z/t RE: Skalny las - Loki - 25-02-2017 Paranoidalny hieni tatusiek był wręcz śmieszny. Jego straszny i wzburzony gniew wewnętrznie Lokiego bawił, chociaż ten nie pokazywał tego po sobie. Podobnie jak złości za to całe pierdolenie, które wypływało z jego pyska. Ale czego się można spodziewać po takim gówniarzu. Rudzielec miał chyba ledwo z 3 lata, chociaż pies nie potrafił tego ocenić. Westchnął cicho zanim znów się odezwał, dalej spokojnie, chociaż wewnątrz aż go nosiło. - Gdybyś posłuchał nas nieco uważniej zrozumiałbyś, że nie mamy zamiaru tu zostać i nigdy takiego zamiaru nie mieliśmy. Przechodzimy tylko tędy i nie kontrolujemy tego jakie niezdarne szczeniaki na nas wpadają. Zielonooki przeciągnął się lekko, gdyż w tym zastoju nieco ścierpły mu wszystkie mięśnie. Za długo był w ruchu, aby teraz tak po prostu sobie stać. Ruszył powoli dalej w kierunku, gdzie zmierzał zanim dwa brązowe dzieciaki na niego wpadły, wymijając przy tym powarkującego rudzielca. Odchodząc rzucił jedynie, odwracając tylko łeb do hieny. - Poza tym naprawdę radzimy ci nieco przystopować z tą paranoją. Bycie zbyt nerwowym może wam kiedyś przysporzyć wiele kłopotów i stracicie z oczu prawdziwe niebezpieczeństwo. Likaon zniknął wśród kolejnych pni drzew, jednak lasu jeszcze nie opuścił. Ten gąszcz był ogromny, a Loki zmęczony po długim marszu. Kiedy tylko oddalił się na bezpieczną odległość od wkurzającego i niezwykle głupiego rodzica, usiadł u stóp jednego z drzew, aby odpocząć. W tej części lasu hieni zapach już nie sięgał, a przynajmniej był niezwykle nikły. Równie dobrze mógłby teraz sam oznakować teren i ów skrawek zarośli należałby do niego. Jednak nie interesowało go terytorium. Pójdzie sobie stąd jak tylko odpocznie. RE: Skalny las - Mtego - 25-02-2017 Mtego słuchał z zażenowaniem słów psa... cóż miał po części rację, ale bez sensu było by mu ją przyznawać, cóż o cudze dzieci dba się bardziej niż o własne ze względu na konsekwencje... Ważne jest, że aberracja sobie idzie. Mtego już milczał podążał tylko wzrokiem za przybyszem, gdy ten odszedł w siną dal, od razu zaczął szukać Rinuzi, zauważył że była już blisko mamy, na naszym terenie więc nic się jej nie stanie... tylko Nurit... Kuanza nadal nie wróciła, może wypadało by ich poszukać. Obie mogą być w niebezpieczeństwie, samiec nie może dopuścić aby im coś się stało. Ruszył tropem Kuanzy, który był świeży i dobrze wyczuwalny, bez trudu ją znajdzie... z/t RE: Skalny las - Rinuzi - 25-02-2017 Rin kluczyła, zawracała, traciła trop i znowu go znajdowała, ale w końcu dostrzegła mamę i Ndevu. Zamachała z zadowoleniem ogonem i pognała w ich stronę. Szczęśliwa i dumna z siebie zatrzymała się tuż przed nimi, dumnie wypinając pierś. Zobaczcie, jaka jestem mądra, znalazłam was, całkiem sama! - Mamo, mamo, na naszym terenie jest jakaś niehiena! - poskarżyła się, ale spokojniej niż zamierzała. Napięcie już prawie z niej zeszło. Przy mamie czuła się bezpieczna. Mama zawsze ją obroni. RE: Skalny las - Kiu - 25-02-2017 -No no- Rzekłam i liznęłam go w pyszczek a potem wyprostowałam sie i wtedy pojawiła sie mała rin. Spojrzałam na nią. Znalazła nas, no to bardzo ładnie! zapowiada się dobry łowca z niej. Jednak po jej słowach lekko zmarszczyłam pysk. -Dobrze się spisałaś- Rzekłam i liznęłam ją w pyszczek jako pochwałę. Ruszyłam na ziemie i szybko złapałam trop. w końcu ma się nie od parady ten zacny zmysł. Wczesnej trochę pokrążyłam nim go złapałam ale jest! Likaon mógł usłyszeć zza siebie śmiech, nie był to śmiech radości, w końcu mamy o dziwo większa gamę. Ten był ostrzegawczy. W końcu mógł dostrzec moja sylwetkę, spięte mięśnie i postawiony ogon ku górze. -Czego tutaj szukasz- Nie była miła ale jaki miałam powód by taka być? Każdy obcy to potencjalne zagrożenie, z którym muszę się liczyć. nie jestem jak te naiwne lwy, którym wystarczy powiedzieć " spokojne mam pokojowe zamiary" a potem są tragedie. Nie nie mam zamiaru tak łatwo sobie oczu zamydlić. Nie kiedy tutaj są moje dzieci i może kolejne młode drugiej samicy. Trzeba dbać o bezpieczeństwo naszej nie dużej rodziny. RE: Skalny las - Loki - 25-02-2017 Drzemający likaon podniósł śpiąco łeb, nagle wyrwany ze snu. Otworzył zaspane zielone oczy i zerknął w stronę nawołującego, jak mniemał do niego, głosu. Tylko po to aby wewnątrz, aż jęknąć z poirytowania. No tak hieny zawsze łażą stadami. Czyżby po raz kolejny miał tłumaczyć, że aktualnie nie ma do nich absolutnie żadnego interesu i znalazł się tutaj całkiem przelotnie? Najwyraźniej tak, lecz tak to już jest, kiedy się żyje w świecie pełnym nerwowych, narwanych idiotów. Dziki pies podniósł się do siedzącej pozycji, w taki jednak sposób aby nikt mu tym razem pod ogon nie mógł zajrzeć i stwierdzić jego płci. Nie żeby zrobił to celowo, bo po prostu nie pomyślał, aby rozjuszona samica hieny mogła się czymś takim zainteresować. To było zwyczajne przyzwyczajenie, coś jak odruch. Dopiero potem odezwał się, nieco ulegle tuląc uszy, od tak tylko na pokaz. Po prostu nie chciało mu się teraz z nikim bić i co prawda najlepszy w tym nie był. Wolał aby to inni odwalali za niego brudną robotę, a on wymyślał plany i strategie. - Ehh... Jak już mówiliśmy twoim towarzyszom nie szukamy absolutnie niczego. Przechodzimy jedynie tędy i już praktycznie opuściliśmy wasze terytorium. Przeszliśmy nawet do tej części lasu, jak najbardziej oddalonej od waszych ziem. Po tym zamilkł na chwilę studiując uważnie Kiu wzrokiem. Dwukolorowe oczy przyciągnęły jego uwagę, nigdy takiego zjawiska nie widział. Po chwili ciszy dodał kolejne słowa do swojego krótkiego wywodu. - Wiemy, że pewnie nam nie wierzysz. No cóż, nie możemy za wiele na to poradzić. Bacz jednak na to, iż nie skrzywdziliśmy młodych z waszej watahy, mimo że mieliśmy ku temu szansę. W jego mniemaniu był to rozsądny argument. W końcu mógłby złapać jedną z młodych hien, gdy te na niego wpadły i zwyczajnie ją zagryźć. Nie zrobił jednak tego, gdyż zwyczajnie głupi nie jest. Zielonooki wziął głęboki wdech, zaciągając się przy tym własnym kwiatowo-miętowym zapachem. Oby ta samica była w miarę rozsądna i myślała logicznie. Ostatecznie nie była już takim gówniarzem jak tamci wcześniej, a nawet rzec można, iż była do likaona zbliżona wiekiem. RE: Skalny las - Ndevu - 25-02-2017 Ndevu zaskoczyły słowa Rin, jakaś "niehiena" pałęta się po ich terenie i na dodatek najwidoczniej straszy młode... widział, że Kiu złapała trop, więc po prostu szedł za nią, no proszę likaon... i na dodatek samica? A może samiec? To zdziwiło Ndevu, skoro nie da się stwierdzić jego/jej płci bez problemu to musi być prawdziwą paskudą, nic dziwnego, że łazi sam, a nie z watahą... - Nie rozsądne jest kręcić się po czyimś terenie, ale widocznie nie jesteś aż tak głupi, by je krzywdzić... - Jego słowa go podirytowały, że co on/ona sobie myśli? Że mamy mu dziękować, że ich nie skrzywdził? Żałosne... i dlaczego on/ona mówił w liczbie mnogiej? Jakiś wariat jak nic, takim nie wolno ufać, trzeba być czujnym, by się nie okazało, że te jego drugie ja... nie kazało mu czegoś głupiego... - Mów normalnie, jesteś tu sam, myślisz, że takim gadaniem sprawisz wrażenie, że nie jesteś tu sam? - Hieny mają dobry węch, gdyby tu kręciła się, jego wataha na pewno by to wyczuł... Stał czujnie obok Kiu, niech ona zdecyduje co dalej, w końcu sama mówiła, że ona tu rządzi. |