Gdzieś, z kimś. - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Gdzieś, z kimś. (/showthread.php?tid=1618) |
RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 13-02-2016 Reakcja Maru na słowa Amani była zabawna, no ale nie codziennie można usłyszeć, że ktoś komuś życie uratował. - Tak, jest dla mnie jak brat. - w sumie to ma już ich trzech, z czego żywot jednego jest niepewny, ale tego Maru już wiedzieć nie musiał, z resztą im mniej inni wiedzą o Amani tym lepiej. Daje jej to przewagę w walce i lwica wie, że może zaskakiwać. Gdy lwica usłyszała, że Ayumi bardzo lubi Fuko trochę się zdziwiła, ale lepiej nie dopowiadać sobie reszty historii samemu. Poczeka, aż wrócą do groty. - Pewnie poszli na spacer, czy coś. - powiedziała od niechcenia RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 13-02-2016 Wzruszył tylko ramionami. No cóż, jak widać pewnie znali się już wcześniej, ale on nie chciał zagłębiać się w te tematy. Może się bał, że dowie się za dużo? A lwica wydawała się sympatyczna i wolał, żeby taka została w jego świadomości. - Nie mam pojęcia. Słyszałem, że o czymś rozmawiali, ale o czym to nie wiem. Akurat wtedy mnie... nie było w grocie... W każdym razie umysłem. Spojrzał w jej różnokolorowe oczy i machnął ogonem. Temperatura na zewnątrz zdawała się rosnąć, ale tu w środku było całkiem przytulnie, no i towarzystwo też miłe. Na pysku samca z wolna zaczął pojawiać się coraz większy uśmiech. I to skierowany do niej. RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 13-02-2016 Szczerze, lwicę nie interesował fakt o czym rozmawiali, nie dawało jej zaś spokoju dlaczego Fuko spędza czas z Ayumi, nie to że coś do niej ma czy coś, ale jakoś ją to zastanawiało. - Odleciałeś? - zapytała z szerokim niczym u dziecka uśmiechem. Gdy wzrok lwicy napotkał spojrzenie lwa, Amani spuściła łeb i zaczęła pazurem rysować małe ósemki na piasku który znajdował się przy wyjściu. Takich spojrzeń za dużo jak na jedną dobę w sumie. RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 13-02-2016 Uśmiechnął się tylko zawadiacko na jej reakcję. Czyli ona też się czegoś obawiała, może to za dużo powiedziane, ale jednak spuściła wzrok. - Cóż, mówiłem już, że to właśnie ta choroba tak działa. Jakoś doczłapałem się do groty medyka, a potem nie pamiętam. Obudziłem się chyba następnego dnia, a ich już nie było. Ułożył się wygodnie na brzuchu, gdyż wyglądało na to, że chyba przyjdzie mu tu spędzić trochę dłużej. Wpatrywał się tylko na łapę lwicy kreślącą jakieś wzorki w piasku. Czyżby poczuła się jakoś... niekomfortowo z jego powodu? To chyba dobrze? A może wręcz przeciwnie? RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 13-02-2016 Amani była nieco... nieśmiała? Nie to złe określenie, raczej zamknięta w sobie, choć pozory stwarza inne raczej ciężko poznać ją taką jaka jest naprawdę. Zachowuje się w zależności od sytuacji jak jej wygodnie, jest taka zmiennocieplna, bipolarna jak to się mówi. Daje jej to przewagę nad przeciwnikiem, lecz nie wypracowała sobie tego, poprostu tak już ma od małego, może dlatego, że jako mała lwiczka miała tylko matkę i brata i nie często rozmawiała z kimś innym? Na słowa Maru prychnęła wesoło. - Ciekawe... jak ja trafiłam do groty, to miałam zwichniętą kostkę i gdyby nie żebra, bebechy wyleciałby mi na wierzch i też zemdlałam, tylko... ja doczłapałam się do Lwiej Skały a z tamtąd Fuko przeniósł mnie do Ayu. Niby inne choroby a skutek ten sam. - Nieważne co ci jest i tak zemdlejesz, takie jest życie na sawannie. Faktycznie wzrok Maru sprawił, że nieco poczuła się niekomfortowo, ale to nie przez niego lecz przez to, że jeszcze jakiś czas temu Belial patrzył na nią tak samo i choć mają inne charaktery, lwica nie chciała pokłócić się również z nim. RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 13-02-2016 Położył brodę na łapach i zamyślił się na chwilę nad jej słowami. - Cóż, ale od tego jest stado, by pomagać innym członkom w potrzebie. I właśnie dlatego mam dług wdzięczności u Ayumi. Jeśli będę musiał to zaryzykuję nawet życiem. Chociaż pewnie zrobiłbym to samo dla każdego innego członka. Jakoś trzeba wypełnić te swoje obowiązki. No tak, stado to nie tylko przywileje, ale też obowiązki. Każdy musi je wypełniać w stu procentach. Tylko wtedy stado ma szansę przetrwać. RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 14-02-2016 Wsłuchiwała się w słowa samca, miał nieco racji. - Nie zapominajmy, że to jest jej obowiązek taki sam jak bycie strażnikiem czy mentorem, chociaż gdyby tego nie lubiła nie prosiłaby Vei z takim pośpiechem o tę funkcję. Pamiętam do dziś jej wyraz pyska gdy królowa się zgodziła - powiedziała przypominając sobie w myślach tę scenę, która była pierwszą jaką ujrzała na Lwiej Ziemi. - Każdy z mego gatunku jest mi bratem lub siostrą, nie ważne czy wróg czy przyjaciel. Jeżeli jest taka możliwość uratuję go, choćby od małej błachostki. - powiedziała zerkając na poruszającą się trawę gdzieś w oddali, pewnie jakiś dik-dik się zagubił, a może mysz lub zwykły wiatr? RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 14-02-2016 Pokręcił tylko głową niedowierzająco. A może ona jeszcze nie przeżyła takiej traumy, jak on? Bo Maru na pewno nie ratowałby tych, którzy wymordowali jego stado, przeciwnie sam by ich z miłą chęcią wrzucił do głębi rozżarzonego wulkanu. Ale nie chciał tu wplątywać się we wspominki, szczególnie takie bolesne. - Każdego lwa? Nie, nie byłbym w stanie. Zbyt dużo już widziałem w życiu, by tego dokonać. Uratować przyjaciół oczywiście, ale wrogów... nie. To nie dla mnie. Już nie. RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 14-02-2016 Przez chwilę zastanawiała się nad tym co mu odpowiedzieć aby zrozumiał sens jej słów. Nie chciała zasypywać go trudnymi terminami i udawać nie wiadomo jak doświadczonego mędrca. - Widzisz... - zaczęła po chwili spoglądając na niego. - Przez dość długi czas wędrowałam, widziałam wiele, różne kultury, różne gatunki... różne lwy.- powiedziała spokojnie odwracając łeb znów w stronę wyjścia z groty. - Uczyłam się wszystkiego, co tylko się dało, od każdego nawet od małych lwiątek. - przerwała by złapać oddech. - Pomagałam bronić cudzych ziem przed napadami, poznałam wiele historii i wiele person i choć nie wszystkie polubiłam, chciałam usłyszeć historię każdego. Chciałam wiedzieć, dlaczego obrali taką drogę życia a nie inną. Poznałam ich sposób myślenia i przyczyny różnych postępowań, poznałam powody napadów na stada i samotników, okazało się, że nikt nie robił tego dla zabawy. Czasami była to desperacja lub obawa przed śmiercią. Czasami zwykła zemsta. - spojrzała znów na Maru. - Przez to wszysko co przeszłam nauczyłam się wybaczać, nigdy nie zapomniałam co zrobił mi każdy z tych lwów, ale wybaczyłam im. Wybaczyłam nawet mojemu ojcu, wybaczyłam bo wiem, że miał jakiś powód by zostawić moją matkę samą i choć gdy dowiedziałam się, że nie żyje na moim pysku pojawił się uśmech to po chwili on zniknął, zniknął bo zdałam sobie sprawę, że już nie jestem na niego zła, zdałam sobie sprawę z tego, że jeżeli bym tylko mogła to pomogłabym mu nieważne jak się zachował kiedyś, ważne jak zachowywał by się dziś. - znów złapała oddech, serce trajkotało jej bardzo mocno i odbijało się echem o rzebra. Panowała w niej znajoma pustka wyzbyła się uczuć i mimo iż nie były jej obce wypierała je z siebie i nie pozwalała wrócić. Położyła łapę na sercu dalej patrząc się w oczy lwa. - Gniewanie się na kogoś jest jak prosta droga bez przeszkód, lecz gdy dojdziesz do końca trasy nie będzie na ciebie czekało nic. Zostaniesz sam, lecz gdy pójdziesz tą dłuższą drogą- krętą i z przeszkodami trudnymi do pokonania, na końcu będą na ciebie czekały sakrby nie ograniczone, dzięki temu, że wybaczysz zyskasz przyjaciół, którzy rzucą się za tobą choćby do wulkanu. - zdjęła łapę z serca i narysowała wielkie serce na piasku pod sobą. - Widzisz, Ayumi też by pomogła choremu, nie patrzyłaby wtedy czy wróg czy przyjaciel i to czyni ją wyjątkową, nietuzinkową. Nie każdy to rozumie, jest to jak tajemnica, którą zna tylko mała część świata, właśnie dlatego jest to takie ważne.- gdy już skończyła mówić podeszła do strumyka i wypiła kilka dużych łyków. //Pisząc to czułam się jak Jezus, podczas tych swoich wykładów :D// RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 14-02-2016 Wsłuchiwał się w jej słowa w milczeniu. Dużo miała do powiedzenia, ale wniosek był dość prosty: trzeba umieć wybaczać i zawsze jest jakiś powód do agresji. Tak, zabić innych, by ratować siebie. Jakież to szlachetne. Pod koniec przymknął tylko oczy i pokręcił ponownie głową. Gdy już zakończyła monolog szybko podniósł się na cztery łapy, podszedł bliżej do strażniczki, niemalże wypiął dumnie pierś i odpowiedział, nie tak długo jak ona, ale za to dość treściwie. - Ja to widzę troszkę inaczej. Zemsta to szlachetne uczucie, niezależnie od tego, co mówią wam ci nadęci kapłani. Jeśli ktoś cię skrzywdzi, a ty nadstawiasz tylko drugi policzek, to nienawiść zalegnie ci w żołądku niczym jakaś choroba. Wkrótce zacznie śmierdzieć i gnić, a potem wda się gangrena. A jeśli wbijesz kły w źródło nienawiści, to tak jakbyś oczyściła ranę. Ale wojownik nie jest zabójcą. Jest obrońcą! Musisz szanować życie, a jeszcze większym szacunkiem darzyć swą zdolność jego odbierania. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz zwykłym mordercą. Przerwał na moment i rzucił strażniczce takie chłodne i lodowate spojrzenie. A z taką poważną i złowieszczą miną mógł sprawić, że nawet ona się zlęknie. Jednak zaraz kontynuował swój monolog. - I właśnie to zamierzam teraz robić. Być obrońcą. Bronić swoich pobratymców. A co do pozostałych... nie wiem. Wszystko pewnie zależałoby od danej chwili. RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 14-02-2016 Westchnęła na słowa młodszego, tego się właśnie obawiała, że nie zrozumie. Odwróciła się do niego i spojrzała beznamiętnie w jego zimny wzrok, wyprostowała się. - Jest nieco prawdy w tym co mówisz, ale powiedz mi gdyby jakaś hiena zabrałaby ci zdobycz, a ty byś się zemścił i ją zabił, a potem dowiedziałbyś się, że właśnie osierociłeś kilka małych hien, dalej byś się czuł ożeźwiony i... czysty? Bo ja nie... wyobraziłabym sobie gdyby to były moje dzieci i byłoby mi wstyd, że poczyniłam coś takiego - powiedziała z lekkim wyrzutem. Nie oczekiwała, że chociaż to zrozumie, był samcem. Nie wiedział co to jest stracić młode, nie wiedział jak czuje się wtedy matka, nie miał prawa tego wiedzieć, gdyż w większości ojcowie opuszczają lwice gdy te będą miały młode. - Nie oczekuję, że przyznasz mi rację, masz swoje zdanie i masz do tego prawo, ale w jednym się zgadzamy, nigdy nie wolno przekładać życia innych nad życie swojej rodziny. - powiedziała dalej patrząc na niego beznamiętnie. Była nieugięta i wierzyła w swoje słowa, miała silną osobowość i nie sposób ją złamać. Dlatego też wygrywała niejednym nad innymi. RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 14-02-2016 Uniósł tylko brwi na jej opowieść o hienach. Owszem to było okrutne, ale taka już jest natura i ryzyko z polowań. Rzuciła mu ponownie rękawicę? To trzeba ją podnieść. - To bardzo ciekawa historia o tych hienach. Zapewne grupa lwów, która wymordowała kiedyś moją rodzinę jej nie słyszała. W przeciwnym razie może by się zreflektowali i ich oszczędzili. A ja? Mnie nikt nie pytał, jak się czuję, Musiałem unieść głowę i walczyć, by przetrwać każdy kolejny dzień. Teraz nie mam już rodziny, jedyną rodziną jest moje stado. Odwrócił się i przysiadł tuż przy jednej ze ścian, jakby chciał coś przed nią ukryć. Siedział tak tylko i wpatrywał się w zasadzie w pustkę. - Spędziłaś trochę czasu ze swoją matką? Więc podziękuj za to losowi, bo ja nawet nie znam imienia swojej. Westchnął tylko cicho, przymknął oczy i pochylił łeb, tak, że jego czoło opierało się o ścianę przed nim. RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 15-02-2016 Amani zaczęła współczuć lwu, nie miał zbyt szczęśliwego życia. Chciała go pocieszyć, musiała chociaż spróbować. - Zapewne nie. Mnie też nikt inny nigdy o zdanie nie pytał, nikogo nigdy nie obchodziły moje uczucia, ale ja byłam ponad to. - powiedziała. Wolała nic więcej nie wspominać, nigdy nie była zbyt wylewna co do siebie, mówiła tylko tyle ile było potrzebne. Podeszła do lwa i położyła mu łapę na ramieniu, siedziała tak chwilę w ciszy i w końcu powiedziała. - Rok - tylko tyle i nic więcej. RE: Gdzieś, z kimś. - Maru - 15-02-2016 Rok. To i tak więcej niż on. Chyba byłby w stanie oddać wszystko za choćby minutę zabawy z matką. Ale to już tylko puste marzenia. Czasu się nie cofnie i biegu zdarzeń nie zmieni. Poczuł jej łapę na ramieniu. Nie odwrócił się, nie był w stanie w tej chwili. Bez słowa odwrócił cielsko i ponownie legł na zimnej skale. Można by przypuszczać, że jego oczy będą dość szkliste, a w kącikach będą spływać łzy, ale tak nie było. Ani śladu większej wilgoci w pobliżu oczu. Ułożył ponownie głowę na łapach i wpatrywał się gdzieś daleko. Jakby czegoś szukał. Chwilę odczekał. Nie, nic nie znalazł. Zwrócił wzrok na strażniczkę. - Było, minęło. Nie ma się co rozczulać nad przeszłością. Trzeba patrzeć w przyszłość i spróbować uczynić ją lepszą. RE: Gdzieś, z kimś. - Amani - 15-02-2016 Nie wiedziała co dzieje się w jego głowie, szczerze to nawet dość średnio chciała posiąść tę wiedzę. Gdy ten wrócił do pozycji sprzed kilku chwil uśmiechnęła się do niego ciepło, niczym matka do dziecka. - Trzymanie urazy jest jak wypicie trucizny z nadzieją, że zatruje ona tę drugą osobę. - powiedziała błyskotliwie. Starała się go podnieść na duchu, lecz nie była w tym za dobra. - Nie tyle spróbować co trzeba to zrobić. Tylko ty sam stoisz sobie na drodze do szczęścia. - znów powiedziała swoje mądrości i położyła się prostopadle do Maru. |